Fidel Castro nie żyje. Umarł już dawno, z nudów.
Nie ma już bowiem na Kubie nic, co mógłby jeszcze zniszczyć. Przy okazji pogrzebał mit rewolucji, którą uosabiał. I samego siebie – Fidela Castro, jeden z największych mitów światowej lewicy XX wieku. Po obu mitach pozostał zabobon i jego samotny, zdziwaczały szaman. Oraz kraj na krawędzi. Katastrofy? Wyzwolenia? Wkrótce się okaże.

„Dziś Kubańczyk na ulicy inaczej się nosi, inaczej idzie i inaczej patrzy, zwłaszcza w Hawanie. Dziś ma w uchu kolczyk. A kiedyś zrywała go bezpieka” – Yoani Sánchez