Haszema al-Soukiego, skromnego informatyka pracującego w wodociągach w Damaszku, trudno nazwać buntownikiem, ale i tak funkcjonariusze Baszszara al-Assada zamknęli go w katowni reżimu. Po wyjściu z więzienia al-Souki emigruje z Syrii do Egiptu. Stamtąd samotnie przedostaje się na Sycylię. Płynie sam, bo boi się o rodzinę – niedługo przed jego przeprawą statek tego samego szmuglera idzie na dno wraz z 300 migrantami. Pierwsze kroki w Europie są trudne, po zejściu ze statku al-Soukiego wita komitet Frontexu który zamiast uścisku dłoni oferują ludziom strzał z termometru w czoło.

Potem trzeba zaplanować dalszą podróż: do Niemiec albo Szwecji można się dostać, płacąc krocie przemytnikowi, który przewiezie cię w swoim samochodzie, albo pociągiem. Na każdej stacji paraliżuje go strach przed kontrolą policji w każdym państwie czyta gazetę w języku narodowym. Cały czas bardzo uważa, by się nie zdradzić, tylko raz w Niemczech wyrywa mu się: manzar gameel, co oznacza „ładny widok”. Cały przedział gapi się na niego.