„Przemierzałam rozległy las. Wszystko było jakieś ponadwymiarowe. Muchomory dostawały do moich ramion. Mogłam schować się w trawie. Nie dostrzegałam czubków drzew. W tym momencie zarośla rozwarły się i ukazała się przedziwna, prawie całkowicie owłosiona postać. Trzymetrowy olbrzym przykucnął i wyciągnął po mnie rękę. Chwytając mnie delikatnie, położył palec na swoich karminowych ustach, pokazując tym, że prosi o ciszę. Zamaszystym ruchem wsadził mnie do wielkiej kieszeni w zielonkawym płaszczu.”

fragment