Szach-mat! Tak można byłoby powiedzieć w chwili śmierci jednego z najokrutniejszych władców Europy, Iwana Groźnego. Bezwzględny i apodyktyczny car Rosji zmarł bowiem – jak głosi legenda – podczas partii szachów.

Mówi się, że bycie władcą Rosji to jeden z najniebezpieczniejszych zawodów świata. Sztylety w plecy, kule w łeb i tajemnicze choroby na moskiewskim dworze były na porządku dziennym. Książka Mariusza Sampa pokazuje, jak wyglądały ostatnie chwile najsłynniejszych rosyjskich władców. Jeden konał w potwornych męczarniach, inny zapił się na śmierć, a jeszcze innego zabił Polak. Nie wspominając o Stalinie, który umierał kilka godzin w zasikanych spodniach.

Autor niezwykle plastycznie opowiada o ostatnich dniach okrutnych ludzi. Jedno ich łączy – wszyscy byli władcami Rosji.

 


Mariusz Samp bez owijania w bawełnę opowiada, czym była dawniej Rosja i jaką cenę ludzie na szczytach władzy płacili za najdrobniejsze potknięcie. Ta książka pochłania od pierwszej do ostatniej strony.

Kamil Janicki, historyk, publicysta, autor książki „Pańszczyzna”

 

Mijają wieki, zmieniają się ustroje, ale w Rosji zmianie władzy często towarzyszy śmierć, nierzadko w tajemniczych okolicznościach. Mariusz Samp w swojej książce pokazuje, że mimo upływu setek lat Rosja wciąż żegna swoich władców nagle i ponuro.

Paweł Czernich, dziennikarz Onetu

 

OKIEM WYDAWCY:

Jeśli chcecie dowiedzieć się, w jaki sposób szachy uśmierciły jednego z najbardziej okrutnych carów, ilu partnerów seksualnych miała Katarzyna Wielka i czy na pewno zabiła ją choroba weneryczna, a także dlaczego jeden z największych zbrodniarzy XX wieku umierał w zasikanych spodniach – ta książka jest dla was. Mariusz Samp ma niezwykły dar: opowiada o skomplikowanych sprawach w prosty sposób. Dzięki niemu nie tylko poznacie ciekawostki o ostatnich chwilach życia władców Rosji, ale także zrozumiecie wreszcie dymitriady!

Każdy, nawet najpotężniejszy władca w końcu umiera. Nawet jeśli czasami w myśl zasady „do siedmiu razy sztuka”.

Szymon Langowski

 

6 czerwca w Lasku Bulońskim pod Paryżem odbyła się wielka parada wojskowa z udziałem kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy. Wśród obserwujących to wydarzenie był i Berezowski z nabitym pistoletem, ukrytym w kieszeni. Mężczyzna szukał tylko sposobności, aby znaleźć się jak najbliżej cara i wprowadzić w życie skrywany głęboko plan. Niedoszły carobójca widział wprawdzie karetę, w której siedział Aleksander II, ale był zbyt daleko, by oddać celny strzał. W związku z tym szybko opuścił Lasek Buloński, skierował się ku śródmieściu i zajął miejsce w pierwszym rzędzie widzów zgromadzonych przy bulwarze Sewastopolskim, licząc po cichu na to, że właśnie tędy będzie wracał z parady władca Rosji. I się nie pomylił, choć dużo ryzykował, ustawiając się akurat w tej okolicy. Można sobie tylko wyobrazić, jaka radość go ogarnęła, kiedy z daleka zobaczył podążający w jego kierunku korowód żołnierzy. Gdy powóz cesarza przejeżdżał tuż obok, Berezowski wyjął pistolet i wymierzył prosto we władcę.