Upadek myśli konserwatywnej w Polsce - Roman Dmowski - ebook + książka

Upadek myśli konserwatywnej w Polsce ebook

Roman Dmowski

4,7

Opis

Ponad 100 lat minęło już od pierwszego wydania „Upadku myśli konserwatywnej w Polsce”. Mimo to nie jest to jedynie źródło historyczne opisujące dawne spory polskich stronnictw politycznych w przededniu odzyskania niepodległości. To również inspirująca do dziś rozprawa z postawą ugodową, politycznym koniunkturalizmem i kunktatorstwem. Przeciwstawia jej ideę ponadczasową, program pracy na lata, by osiągnąć wyznaczone cele. Realizm nie oznacza bierności, a mierzenie sił na zamiary nie zmusza do rezygnacji z wielkich projektów. Wymaga natomiast planowania oraz systematycznej pracy. Dlatego, pomimo upływu czasu, myśli Dmowskiego są wciąż aktualne.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 247

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (6 ocen)
5
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
miruko

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam każdemu.
30
sloxo

Nie oderwiesz się od lektury

Czytaj, bo warto
20

Popularność




Projekt i wykonanie okładki: Bogusław Kornaś

Redakcja techniczna: Anna Szarko

Redakcja i korekta: Monika Juś

© Copyright for this edition by Capital sp. z o.o., Warszawa 2016

Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być reprodukowana jakimkolwiek sposobem – mechanicznie, elektronicznie, drogą fotokopii czy tp. – bez pisemnego zezwolenia wydawcy, z wyjątkiem recenzji i referatów, kiedy to osoba recenzująca lub referująca ma prawo przytaczać krótkie wyjątki z książki, z podaniem źródła pochodzenia.

ISBN: 978-83-64037-51-1

Wydanie i dystrybucja:

Capital sp. z o.o.

ul. Kwitnąca 5/6

01–926 Warszawa

Tel. 533 496 436

www.capitalbook.pl, [email protected]

Plik ePub przygotowała firma eLib.pl

al. Szucha 8, 00-582 Warszawa

e-mail: [email protected]

www.eLib.pl

Przedmowa do pierwszego wydania

Na rzecz obecną złożyły się artykuły, ogłoszone w końcu roku ubiegłego i w początku bieżącego w Gazecie Warszawskiej. W niektórych miejscach poczyniłem drobne zmiany. W dodatku znajduje się kilkanaście stronic nowych.

Pismo to nie ma pretensji do ścisłej przedmiotowości: jest ono polemiczne. Nie jestem historykiem, jeno szermierzem swoich idei. Nie chodzi mi jedynie o stwierdzanie istniejącego w naszym życiu politycznym stanu rzeczy, ale także, i to przede wszystkim, o stwarzanie pożądanych faktów. Chcę czytelnika nie tylko powiadomić, ale i przekonać. Człowiek, dla którego życie polityczne nie jest jedynie przedmiotem obserwacji, ale przede wszystkim polem działania, nie może żądać, ażeby go uważano za bezstronnego. Sam on musi często zadawać sobie pytanie, czy nie przecenia tego, co uważa w naszym życiu za dobre, i czy nie obniża tego, co zwalcza jako szkodliwe. Jedyną właściwie drogą dochodzenia w życiu politycznym prawdy jest szczera polemika, uczciwy spór stron przeciwnych, otwarte wykazywanie sobie nawzajem wad i błędów. Nie żądam też niczego innego, jak tylko, żeby rzecz tę uznano za szczere pismo polemiczne, dążące do usunięcia z naszej polityki tego, co autor uważa za szkodliwe, do utrwalenia i wzmocnienia tego, w czym widzi przyszłość naszej sprawy. Jeżeli ktoś uważa, że przesadzam, że krzywdzę dany kierunek, niech mi szczerze odpowie, niech zbije moje twierdzenia. Może być, że na tym lub innym punkcie się mylę, że moje wiadomości nie zawsze są dostateczne, że chęć osiągnięcia celu każe mi widzieć niektóre rzeczy inaczej, niż to jest w istocie...

Pismo to nie jest skierowane ani przeciw osobom, ani przeciw sferom społecznym, na których obóz, zwący się konserwatywnym, opiera się w naszym społeczeństwie. Wśród ludzi tego obozu niejednego cenię wysoko i niejednemu życzyłbym, ażeby z pożytkiem dla sprawy ogólnej odgrywał większą niż dotychczas rolę w życiu swego społeczeństwa. Nasz naród w obecnym pokoleniu ma tak mało sił zdatnych do pracy publicznej, iż trzeba w niej cenić wielce każdego uczciwego i zdolnego obywatela. Kto chce tworzyć, budować, musi pragnąć zużytkowania w działalności politycznej wszystkich sił dodatnich, istniejących w narodzie. Wiem zaś, że w obozie, o którym mowa, są ludzie posiadający duże, jak na nasze stosunki, dane do użytecznej służby krajowi.

Nikt mnie nie może posądzić o to, bym chciał odsunąć od wpływu politycznego te sfery społeczne, z których czerpie główną siłę obóz konserwatywny. W stronnictwie, do którego należę, przedstawiciele tych sfer odgrywają wydatną rolę i odbija się to z wielką korzyścią na całym kierunku jego działalności. Jest to wielka nasza wyższość nad innymi narodami, pozbawionymi państwowego bytu, że posiadamy warstwy historyczne, dziedziczące polityczną kulturę przeszłości, czynnik pierwszorzędnej wartości w dzisiejszym rozwoju narodu. Tylko pamiętać musimy, że nasza tradycja polityczna posiada olbrzymie braki, będące źródłem naszej słabości, że naród polski, pielęgnując kulturę i ducha moralnego, nie może pielęgnować kierunków swej dawnej polityki, która go prowadziła do coraz większego upadku. Wszyscy bodaj zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy tworzyć politykę nową, jeno różnimy się w poglądach na jej zadania i metody. W tej twórczej pracy duża rola przypada tym warstwom, które niegdyś rządziły Rzecząpospolitą, pod warunkiem zrozumienia ducha i warunków czasu, inaczej bowiem stają one na przeszkodzie rozwojowi politycznych sił narodu i same się skazują na polityczne zwyrodnienie

Nie przeciw ludziom tedy i nie przeciw sferom społecznym występuję, ale przeciw kierunkowi postępowania politycznego, jaki się wyraził w naszym obozie konserwatywnym. Obóz ten, zdaniem moim, po niezbyt długiem swym istnieniu, zwyrodniał i stał się bardzo szkodliwym czynnikiem naszego politycznego życia, bez względu na wartość osobistą tych lub innych jego ludzi i na wartość społeczną tych sfer, z których siły swoje czerpie. Chodzi mi o wskazanie źródeł tego smutnego faktu, w miarę mego rozumienia, o wytknięcie błędów, które tkwiły w założeniu naszej polityki konserwatywnej i które fatalnie się pomściły na niej, doprowadzając ją do upadku, i na kraju, utrudniając mu organizację obrony dobra narodowego w tak trudnych i niebezpiecznych warunkach dzisiejszej doby. Jestem chyba wolny od posądzenia, że wszystkie nasze straty narodowe kładę na karb polityki jednego obozu. Jesteśmy za nie wszyscy odpowiedzialni, wszyscy bowiem dalecy jesteśmy od dorównania tym wielkim zadaniom, jakie dzisiejsze położenie narodowe przed nami stawia. Nikt naprawdę rozumny nie może w naszych warunkach być zadowolonym, czy to z obozu, do którego należy, czy z samego siebie. Jestem wszakże przekonany, że to, co się dziś u nas nazywa obozem konserwatywnym, stanowi najpoważniejszą przeszkodę do należytej organizacji naszej narodowej polityki, nie tyle nawet przez własne istnienie, ile przez oparcie, jakie daje pierwiastkom niewątpliwie szkodliwym, dezorganizującym nasze narodowe życie.

Nie mamy dla obrony naszych interesów narodowych tych organów, jakie daje innym narodom własne państwo. Nie rozporządzamy względem swego społeczeństwa przymusem fizycznym i wszystko musimy opierać na przymusie moralnym. Stąd opinia publiczna, będąca potężnym organem życia u wszystkich narodów, dla naszego ma większe niż gdziekolwiek znaczenie. Silne jej zorganizowanie jest pierwszym warunkiem uzdolnienia narodu do jakiegokolwiek politycznego działania. Fałszywa polityka obozu rzekomo konserwatywnego u nas sprawia, że te sfery społeczne, na których, jako na najbardziej kulturalnych, opinia przede wszystkim silnie powinna się opierać, w znacznej swej części nie spełniają tego zadania, ale przeciwnie, przyczyniają się do jej dezorganizacji.

Ogromnym niebezpieczeństwem dla przyszłości narodu jest, kiedy stronnictwa w nim nie grupują się według wielkich, zasadniczych idei i dążeń, kiedy stają się koteriami, towarzystwami wzajemnego ubezpieczenia wpływów. Pod względem dążeń zasadniczych dzisiejsze społeczeństwo polskie coraz wyraźniej rozdziela się na dwa, stojące przeciw sobie obozy: na obóz narodowy, dla którego najwyższą ideą jest dobro narodu, a pierwszym zadaniem politycznym obrona tego dobra na wszelkich stanowiskach i praca nad pomyślnym rozwojem narodu jako spójnej całości moralnej; i stojąca przeciw temu obozowi koalicja różnorodnych kierunków, mniej lub więcej świadomie stawiających ponad dobro narodu rozmaite oderwane pryncypia lub interesy partykularne, mniej lub więcej wyraźnie popierane przez silnych i wpływowych w naszym kraju Żydów. Rozdział na te dwa główne obozy staje się coraz wyraźniejszym; wszelkie inne podziały zaczynają mieć znaczenie podrzędne. Coraz większe mamy też prawo wymagać od każdej grupy politycznej, ażeby zajmowała stanowisko wyraźne po jednej i drugiej stronie. I jednym z głównych zarzutów, jakie stawiam ugrupowaniom rzekomo konserwatywnym u nas i w Galicji, jest ten, że stanowisko ich w tym względzie jest bardzo wątpliwe. Stąd też głównie pochodzi ich rola dezorganizacyjna w dzisiejszym naszym narodowym życiu.

Żałuję bardzo, że brak czasu nie pozwala mi traktować przedmiotu obszerniej, sprawdzić moich poglądów w źródłach, poprzeć ich mniej lub więcej poważnymi dokumentami, że pisząc rzecz obecną, zmuszony byłem w całości dowierzać swej pamięci. Jeżeli mnie tu lub ówdzie zawiodła, odda mi usługę każdy, kto moje twierdzenia w tym lub innym punkcie sprostuje.

Warszawa, w lutym 1914 r.

Roman Dmowski

Część pierwsza

Konserwatyzm

w Galicji i w królestwie

I. Konserwatyzm

w Europie i w Polsce

Wyraz konserwatyzm zdobył znaczenie w polityce w XIX stuleciu, w okresie przekształcania się politycznego Europy pod wpływem zasad rewolucji francuskiej. Oznaczał on kierunek myśli, wrogi tym zasadom, broniący się przed nimi. Kierunek ten miał dwa główne źródła: jedno leżało w ogólnych skłonnościach umysłu ludzkiego, we wstręcie do zmian, w dążeniu do opierania się raczej na doświadczeniu niż na teoriach politycznych, drugie w ideałach, aspiracjach, ambicjach i interesach żywiołów społecznych, reprezentujących hierarchię tradycyjną, którą rewolucja degradowała, by na jej miejsce ustanowić nową. Po przejściowej dobie napoleońskiej, która rozniosła zasady rewolucji francuskiej po całej Europie, we wszystkich krajach europejskich stają przeciw sobie dwa obozy: demokratyczny, dążący do zreformowania ustrojów politycznych na zasadach rewolucji, na podstawie dogmatu praw człowieka, pod hasłami wolności, równości, braterstwa; i konserwatywny, walczący o utrzymanie dawnych podstaw politycznego bytu, broniący zwalonego we Francji przez rewolucję tronu, zdegradowanej przez nią, a w znacznej części zgilotynowanej arystokracji, starający się utrzymać przy niej przewodnie uprzywilejowane stanowisko, zasłaniający religię, którą rewolucja oficjalnie zniosła itd. Na czele obozu konserwatywnego stoi arystokracja, szlachta, wreszcie duchowieństwo, a znajduje on siłę w oparciu się z jednej strony o monarchów i ich władzę, z drugiej o te szerokie żywioły społeczne, które mają największy wstręt do zmian, najsilniejszą obawę niewiadomego, najtrwalsze przywiązanie do urządzeń tradycyjnych, a więc przede wszystkim o warstwę włościańską. Na czele obozu demokratycznego stoi silne ekonomicznie i intelektualnie mieszczaństwo, zorganizowane w lożach wolnomularskich i innych tajnych stowarzyszeniach, mające w nich potężne narzędzie do kierownictwa masami i formujące swą siłę bojową z bardziej ruchomych żywiołów społecznych, z ludzi wolnych zawodów, z mas rosnącej szybko w liczbę ludności miejskiej, wreszcie z formującej się na wielką skalę w tym okresie klasy robotniczej.

Walka między tymi dwoma obozami stanowi główną treść wewnętrznej historii politycznej krajów europejskich w ciągu XIX stulecia. Historia ta wyraża się w szeregu zwycięstw demokracji nad konserwatyzmem, zwycięstw, które przekształciły całkowicie polityczną fizjonomię Europy, doprowadziły wszędzie do ustroju demokratycznego, opierającego się na udziale szerokich warstw społecznych w prawodawstwie, które wreszcie bądź odsunęły od władzy arystokrację, bądź zredukowały znacznie jej udział w rządach.

Zdawałoby się, że Polska, jako kraj, w którym mieszczaństwo było liczebnie słabe i ekonomicznie ubogie, w którym cała niemal siła ekonomiczna i intelektualna spoczywała w magnatach i szlachcie – była stworzona na najsilniejszą twierdzę konserwatyzmu. Jednakże było całkiem przeciwnie. Konserwatywny kierunek myśli politycznej w znaczeniu zachodnioeuropejskim nie miał w Polsce gruntu, nie mogła go ona z siebie wydać. Decydowała o tym historia ustroju politycznego Rzeczypospolitej, tak odmienna od historii krajów zachodnich.

Wiara w doświadczenie polityczne w przeciwieństwie do wyrozumowanych teorii nie mogła być silna w społeczeństwie, które miało doświadczenia najsmutniejsze, wskazujące mu tylko, jak nie należy się rządzić i które żyło ciągle w poszukiwaniu jakiejś zbawczej teorii politycznej. Nie mogło być mowy o silnym przywiązaniu do tradycyjnych instytucji politycznych w narodzie, który cały szereg instytucji swego upadłego państwa wyklinał, który wyrzekał się na zawsze liberum veto, wolnej elekcji, konfederacji, rządów sejmikowych itd. Trudno było o silną ideę monarchiczną tam, gdzie przez parę stuleci przyuczano się do lekceważenia tronu i gdzie z upadkiem państwa sam tron zginął. Nie miało silnych zasad hierarchicznych społeczeństwo, które właściwej arystokracji feudalnej nie posiadało, które było wychowane w zasadzie równości szlacheckiej, a w którym szlachta stanowiła niezmiernie liczną warstwę, przedstawiającą wszelkie stopnie zamożności i kulturalnego rozwoju, w którym istniał liczny ubogi i ciemny gmin szlachecki. Wreszcie nawet silne stanie przy religii było tu trudniejsze wobec tego, że religia była tu młodsza niż na Zachodzie, że praca Kościoła nie sięgnęła tak głęboko, że wskutek tego umysły w Polsce w różnych epokach okazywały ogromną podatność na religijne nowatorstwo. Najgłówniejsze tedy podstawy, na których konserwatyzm w innych krajach się opierał, w Polsce bądź nie istniały, bądź były bardzo słabe.

Skutkiem głębokiego przeciwieństwa pomiędzy ustrojem i duchem życia publicznego Polski a Zachodu, który to duch w jednym pokoleniu porozbiorowym nie mógł się przecie całkowicie zmienić, pojęcia zachodnie konserwatyzmu i demokracji do Polski wcale nie dały się stosować, o ile zaś były stosowane, przekształcały się tu zupełnie. Ruch polityczny Sejmu Czteroletniego, odbywający się w czasie, który dla Europy był początkiem przejścia od porządku starego do nowego, a dla Polski – przede wszystkim upadku państwa, ruch ten był w istocie swej rewolucyjnym, bo niósł ze sobą przewrót w ustroju państwowym, był demokratycznym, bo rozszerzał prawa polityczne poza stan uprzywilejowany, ale jednocześnie miał pierwiastki konserwatywne w znaczeniu europejskim, dążył bowiem do wzmocnienia tronu i do osiągnięcia silniejszego rządu. Targowica zaś, z którą przecie nie można się, załatwić jako z organizacją jedynie zdrady – była w znacznej mierze wyrazem ducha konserwatywnego, wstrętu do przewrotu, obawy przed „jakobinizmem”, a jednocześnie miała to pokrewieństwo z demokracją, że występowała w obronie wolności, w obronie swobód szlacheckich. To, czego na Zachodzie miał bronić konserwatyzm jako instytucji tradycyjnej, w Polsce bywało hasłem radykalnego przewrotu; to zaś, z czym konserwatyzm tam musiał walczyć, tu było wyrazem zachowawczości, stojącej przy instytucjach tradycyjnych.

Dlatego to Polska w końcu XVIII i w pierwszej ćwierci XIX stulecia przedstawia dziwny obraz narodu, w którym te właśnie żywioły, które na Zachodzie organizowały się do walki z demokracją pod sztandarem konserwatyzmu, skupiają się w lożach wolnomularskich, w których rozwijają i z których szerzą w społeczeństwie zasady, bliżej lub dalej spokrewnione z zasadami wielkiej rewolucji. Dlatego to w nowoczesnej organizacji państwowej, jaką otrzymała część ziem polskich, w Królestwie Kongresowym, nie ma mowy o jakimkolwiek obozie konserwatywnym, a wszystko prawie, co stoi na czele życia publicznego w kraju, żyje w atmosferze, będącej kontynuacją ducha czasów napoleońskich, a więc umiarkowaną, złagodzoną atmosferą doby rewolucyjnej. Spotyka się wprawdzie w tym społeczeństwie ludzi z silnym zacięciem konserwatywnym w stylu europejskim, w rodzaju ordynata Stanisława Zamoyskiego, przedstawiciela jednego z nielicznych wielkich rodów, które trzymały się zdała od wolnomularstwa; zjawiają się, zwłaszcza po zniesieniu wolnomularstwa w państwie przez Aleksandra I, tendencje, będące odbiciem zachodniego konserwatyzmu, ale te tendencje są w społeczeństwie niepopularne, uważane niejako za zdradę narodową, nazwiska zaś ludzi, którzy je wyrażali, jak np. Kalasantego Szaniawskiego, pozostały w historii najczarniej zanotowane.

Konserwatyzm, analogiczny do konserwatyzmu europejskiego, zaczął się w Polsce rozwijać dopiero pod wpływem życia w obcych państwach z jednej strony, z drugiej zaś pod wpływem oddziaływania stosunków zachodnioeuropejskich na myśl polską. Najwcześniej rozwinął się on w dzielnicy należącej do Austrii, która najwcześniej i najsilniej współdziałała w zorganizowaniu arystokracji polskiej na modłę zachodnioeuropejską; najgłębiej i najdodatniej się ukształtował później w dzielnicy pruskiej, która w zetknięciu z ustrojem społeczeństwa niemieckiego, a zwłaszcza ze światem katolickim niemieckim, znalazła najpoważniejsze wzory; nie doszedł zaś nigdy do pełnego wyrazu w Królestwie, w którym życie polityczne najdłużej było zburzone, które żyło duchem najbardziej ze wszystkich dzielnic odrębnym i samodzielnym, i w którym przechowała się długo atmosfera społeczno-polityczna pierwszej ćwierci stulecia.

II. Konserwatyzm polski

w latach popowstaniowych

Nie piszemy tutaj historii konserwatyzmu polskiego: nie mamy na to miejsca, ani nie czujemy się do tego powołani. Wskazujemy tylko główne momenty, potrzebne do zrozumienia tej ciekawej ewolucji, jaką konserwatyzm polski przeszedł w ostatnich paru dziesięcioleciach. Dlatego musimy na chwilę się zatrzymać nad obrazem myśli konserwatywnej w Polsce, jak się ona ukształtowała po ostatnim powstaniu we wszystkich trzech jej dzielnicach.

Każda z tych dzielnic ma w tym względzie swoje charakterystyczne odrębności. Najbardziej odrębne stanowisko zajmuje Galicja, co pochodzi zarówno z właściwości jej budowy społecznej, jak z historii jej losów politycznych.

Galicja zawsze była krajem wielkich majątków magnackich i szlacheckich, posiadającym mało szlachty średniej i drobnej. Ludność jej włościańska jest gęstsza niż w innych częściach Polski, a stąd własność jej bardzo rozdrobniona. Miasta, jak wszędzie w Polsce, słabo rozwinięte i zażydzone, powstrzymane zostały w rozwoju przez politykę austriacką, planowo niszczącą przemysłową wytwórczość kraju. Stąd chłop tu był najbiedniejszy i najciemniejszy, mieszczaństwo polskie posiadało bardzo mało zdolności do odegrania jakiejkolwiek samodzielnej roli, na demokratyzm szlachecki wiele miejsca nie było (jakkolwiek i tu wystąpił on w r. 46), a główna rola polityczna przypadła tu na długi czas arystokracji.

Oderwana od Polski już przy pierwszym rozbiorze, nie przeszła Galicja przez ten przewrót duchowy i polityczny, który dał ziemiom przy Polsce pozostałym Sejm Czteroletni i Konstytucję Trzeciego Maja. Duch francuski do niej prawie nie przeniknął; społeczeństwo bezpośrednio z atmosfery polskiej z czasów saskich przeszło w atmosferę państwa austriackiego, stanowiącą przeciwny biegun tego wszystkiego, co niosła za sobą rewolucja-francuska. Sam już duch państwa austriackiego oddziaływał silnie na pogłębienie różnic i przeciwieństw stanowych; nadto rząd austriacki prowadził planową politykę w tym kierunku: utrwalał on stanowisko uprzywilejowane wielkich rodów magnackich, tworzył nową arystokrację z bogatych posiadaczy, starał się te żywioły jak najbardziej zbliżyć do siebie, a oddalić od reszty społeczeństwa. Jeżeli zaś w stosunku do ogółu szlachty przez długi czas to mu się nie udawało, to zorganizowana przezeń rzeź 46 roku ostatecznie odebrała tej szlachcie wszelką skłonność do demokratycznych porywów. Katolicyzm wreszcie państwa austriackiego dawał grunt do zbliżenia duchowieństwa polskiego z rządem.

Kiedy po Sadowię ustrój państwa radykalnie i trwale się przekształcił w duchu równouprawnienia składających je krajów i narodów, kiedy Polakom oddano rządy w Galicji i przyznano wpływowe stanowisko w państwie – zjawiły się idealne niemal warunki dla organizacji obozu konserwatywnego w tej dzielnicy. Była arystokracja i szlachta, dość bogata w stosunku do reszty ludności, a niezbyt liczna i przez to mająca stanowisko podobniejsze do szlachty w krajach zachodnich; bardziej zaś niż tam zabezpieczona w swej predominacji społecznej i politycznej skutkiem tego, że nie miała współzawodnika w silnym mieszczaństwie. Był tron, o który można było się oprzeć, był rząd, z którym się można było związać, był wreszcie Kościół, korzystający z pozycji Kościoła państwowego, popierany przez tron i rząd i nawzajem dający mu swe poparcie.

W takich to warunkach organizował się konserwatyzm w dzielnicy austriackiej, konserwatyzm austriacko-polski. Warunki te były tak doskonałe, panowanie obozu konserwatywnego nad krajem było przez nie tak zapewnione, że obóz konserwatywny nie czuł potrzeby szukania dla siebie oparcia w innych żywiołach społecznych poza arystokracją i szlachta; ta warstwa mogła rządzić krajem sama, bez pomocy innych, wynajmując sobie tylko potrzebne narzędzia. Gdyby była patrzyła dalej w przyszłość i przewidywała nieuniknioną ewolucję społeczeństwa z jednej strony, ustroju zaś państwowego z drugiej, byłaby zrozumiała, że te jej niepodzielne rządy muszą być krótkotrwałe, i pomyślałaby może o pracy nad przygotowaniem sobie oparcia w odpowiednich żywiołach ludowych, pracy, którą podjął konserwatyzm w niejednym kraju. Myśl wszakże konserwatywna w Galicji w tym kierunku nie poszła, w znacznej mierze również z tej przyczyny, że w jednej części kraju lud nie był polski, w drugiej zaś tradycja 46 roku pogłębiła niesłychanie moralny przedział pomiędzy ludem a szlachtą. Konserwatyzm galicyjski poszedł drogą, która mu się wydawała najprostszą, drogą tłumienia myśli, tamowania postępu politycznego ludu, terroryzowania go, wreszcie i demoralizowania, gdy był potrzebny do wyborów.

W innych całkiem warunkach kształtowała się myśl konserwatywna w zaborze pruskim.

Poznańskie w pierwszej połowie ubiegłego stulecia miało w swej psychologii politycznej wiele wspólnego z Królestwem. Żyło ono tradycją prądów reformatorskich i epoki napoleońskiej, w atmosferze politycznej, w której nie było, ściśle mówiąc, miejsca na kierunek konserwatywny. Dopiero w miarę jak się wspomnienia ubiegłej doby zacierały, jak wyrastały nowe pokolenia pod wpływem duchowym niemieckim, pod wpływem tego społeczeństwa, w którym poczucie kastowości i hierarchii społecznej jest silniej rozwinięte niż gdziekolwiek indziej, gdy dalej obrona przed Kulturkampfem związała społeczeństwo ściślej z Kościołem i zbliżyła politykę polską do polityki prześladowanych katolików niemieckich, kraj ten zamienił się szybko w silną twierdzę konserwatyzmu. Ale był to konserwatyzm biegunowo przeciwny galicyjskiemu. Nie mając oparcia o Koronę, będąc zmuszony do walki z wrogim rządem, broniąc Kościoła prześladowanego przez państwo, musiał on szukać oparcia w szerokich masach ludowych, zbliżyć się do nich, rozwinąć wśród nich poważną pracę. Podobieństwo z Galicją polegało na tym, że i tu jedyną poważną siłą ekonomiczną i intelektualną była szlachta, że jej się zatem wraz z duchowieństwem dostało całkowite przewodnictwo w polityce i w życiu kraju. Tylko z przewodnictwa tego nie mogła ona tak korzystać jak w Galicji: nie służyło jej ono do rządzenia krajem i do krzywdzenia innych warstw ludności: musiała w obronie zagrożonej religii i narodowości szeregować masy ludowe, wzmacniać je, pracować wespół z duchowieństwem nad ich ekonomicznym, kulturalnym i politycznym postępem, posuwać naprzód ich narodową dojrzałość.

Najmniej warunków rozwoju miała myśl konserwatywna w Królestwie. Od upadku powstania listopadowego wszelkie życie polityczne w kraju było stłumione, myśl narodowa pielęgnowała tradycję Trzeciego Maja, doby napoleońskiej i Królestwa Kongresowego, polityka zaś emigracyjna wiązała ściśle sprawę polską ze sprawą demokracji europejskiej. Królestwo było jedyną dzielnicą, żyjącą życiem całkiem samodzielnym, nie wciągającym się w atmosferę państwa, do którego należało. Jego psychologia polityczna, po przejściu w dobie przełomowej przez wpływ francuski, nie podległa w poważniejszej mierze żadnym obcym wpływom. Różniło się ono też od Galicji i Poznańskiego w budowie swojego społeczeństwa. Tu był o wiele silniejszy ekonomicznie i kulturalnie żywioł mieszczański, który po ostatnim zwłaszcza powstaniu zaczął szybko rosnąć; tu była również liczna szlachta średnia i drobna z aspiracjami demokratycznymi. Wszystko to składało się na stan rzeczy, w którym rozwój myśli konserwatywnej był bardzo utrudniony. W momentach, w których społeczeństwo wychodziło ze stanu bierności i apatii, w których szlachta występowała jako siła czynna, jak np. w krótkim okresie, poprzedzającym powstanie 63 roku, ogarniający ją duch miał wiele wspólnego z psychologią Sejmu Czteroletniego, Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego, tym samym zaś był dość daleki od tego, co rozumiemy pod mianem konserwatyzmu. Duch ten nie zmienił się głębiej i po powstaniu, kiedy nadto zaczęły nań oddziaływać nowe prądy pochodzenia demokratyczno-mieszczańskiego, jak prąd tzw. pracy organicznej.

Jeżeli nie można mówić o istnieniu w Królestwie obozu konserwatywnego w znaczeniu politycznym, to z drugiej strony trzeba stwierdzić, że zarówno szlachta jak inne żywioły społeczne miały wiele cech konserwatywnych, jak przywiązanie do tradycji, do religii, do ustalonych w przeszłości podstaw bytu społecznego itd. Ten właśnie konserwatyzm wystąpił wyraźnie w walce z nowym prądem popowstaniowym, który pod mianem „pozytywizmu warszawskiego” wypowiedział walkę tradycji, religii, wszystkiemu, co do owego czasu było przedmiotem czci narodowej.

Nie zanikło też przecie nigdy poczucie stanowe i przywiązanie do interesów swej warstwy, czynniki odgrywające pierwszorzędną rolę przy organizacji obozów konserwatywnych. Brak wszakże pola politycznego, a stąd niemożność odegrania jakiejkolwiek roli kierowniczej przez arystokrację i szlachtę, sprawiły, że ostatnia zamknęła się w osobistych zabiegach gospodarczych i w życiu towarzyskim, pierwsza zaś zatraciła na ogół wyższe zainteresowania i poważniejsze ambicje. Jeżeli myśl polityczna w kierunku konserwatywnym zjawiała się w Królestwie, to działo się to pod wpływem stosunków z innymi dzielnicami. Znamienną jest rzeczą, że najsilniej wystąpiła ona w tej części kraju, która leży najbliżej Krakowa, w której szlachta miała najwięcej stosunków ze światem konserwatywnym w Galicji. Konserwatyzm też w Królestwie, o ile na widownię polityczną w okresie popowstaniowym wystąpił, nie był, jak w Galicji i Poznańskiem, wytworem ściśle miejscowym, wytworem warunków życia w kraju i w państwie, ale był niejako echem konserwatyzmu galicyjskiego, jego naśladowaniem, próbą powtórzenia jego polityki w warunkach całkiem odmiennych, nie nadających się do niej.

Bez porównania większą samodzielność wykazała myśl konserwatywna na Litwie i Rusi, gdzie poza arystokracją i szlachtą żywioł polski jest bardzo słaby – jakkolwiek zbyt przez sferę ziemiańską lekceważony – i gdzie polityka rządu, posługująca się w celu rusyfikacji kraju hasłami często radykalnie demokratycznymi, spowodowała niejako utożsamienie stanowiska konserwatywnego ze stanowiskiem narodowym polskim.

III. Zwyrodnienie

konserwatyzmu w Galicji

Losy konserwatyzmu w Galicji mają wielkie znaczenie dla Polski jako całości. Wskutek tego, że obóz konserwatywny zrobił tu wielką karierę, dostał w ręce realną władzę w kraju i wpływowe stanowisko w państwie, zwracały się ku niemu oczy konserwatystów polskich wszystkich dzielnic, szukały tu natchnień i wzorów. I niedomagania, gromadzące się szybko w galicyjskim obozie konserwatywnym, stawały się skutkiem tego niedomaganiami całego konserwatyzmu polskiego.

Obóz konserwatywny w Galicji dzielił się na dwa odłamy: liczebnie większy wschodnio-galicyjski i organizacyjnie silniejszy – krakowski.

Konserwatyści wschodnio-galicyjscy nigdy nie stanowili obozu bardzo jednolitego, nie posiadali ścisłej partyjnej organizacji, nie tworzyli politycznej szkoły. Jeżeli odgrywali i dziś jeszcze odgrywają w polityce galicyjskiej doniosłą rolę, to zawdzięczali ją swej liczbie, sile ekonomicznej, pozycji socjalnej, wreszcie wybitnym osobistościom, których nigdy wśród nich nie brakowało. Stanowiąc przodującą warstwę w części kraju, mającej lud przeważnie ruski, łączyli oni w swej ideologii sprawę konserwatyzmu ze sprawą polskości, co podnosiło ogromnie ideową wartość ich obozu. W miarę też, jak wzrastał wrogi Polakom ruch ruski, w walce z nim narodowy ton konserwatyzmu wschodnio-galicyjskiego, a przynajmniej pewnych jego odłamów, podnosił się. W dążeniu do wzmocnienia stanowiska polskiego w kraju wobec Rusinów część konserwatystów zaczęła szukać zbliżenia z innymi żywiołami polskimi, współdziałać narodowemu uświadomieniu włościan polskich we wschodniej Galicji i organizacji polskości po miastach. To wyjście, a raczej próby wyjścia poza granicę jednej warstwy, to zbliżenie się do innych żywiołów społecznych dodało siły moralnej konserwatyzmowi polskiemu we wschodniej Galicji, podniosło jego wartość narodową i zaakcentowało jego ideową szczerość. Jeżeli też można mówić dzisiaj o idei konserwatywnej w Polsce, o idei, która nie stała się czczym wyrazem, to we wschodniej Galicji można ją jeszcze znaleźć w znacznej mierze.

Obóz konserwatywny w Galicji zachodniej, zorganizowany pod mianem partii krakowskiej, zwanej popularnie „stańczykami”, górował nad tamtym swą doskonałą organizacją, solidarnością i karnością partyjną, zasadą popierania swoich ludzi a bojkotowania innych, przeprowadzaną tak konsekwentnie, jak u masonów, a przede wszystkim tym, że wystąpił z teorią polityczną, mająca znaczenie dla całej Polski, obalającą panujący do owego czasu systemat myśli politycznej polskiej, z programem wyrwania kierownictwa sprawy polskiej z rąk demokracji i oderwania jej od sprawy demokracji europejskiej.

Dzięki temu właśnie ogólnonarodowemu programowi zdobył on sobie pierwszorzędne stanowisko w całej Polsce i wywarł duży wpływ na jej myśl polityczną. Ewolucja tego obozu ma też dla nas szczególne znaczenie – z nią ściśle związana jest ewolucja całego konserwatyzmu polskiego.

Trzeba się przyjrzeć bliżej, co się stało z biegiem czasu z konserwatyzmem partii krakowskiej i jakie losy spotkały jej doktrynę, jej program narodowej polityki.

Nieszczęściem konserwatyzmu galicyjskiego było to, że przez dłuższy czas panował on w kraju prawie niepodzielnie, że poza obozem konserwatywnym nie było w Galicji żywiołów, z którymi w polityce można by się było poważniej liczyć, które by miały dane do wzięcia w swe ręce władzy i przez to stanowiły dla konserwatyzmu istotnego współzawodnika. Współzawodnictwo zmusza partię do ciągłej rewizji własnego programu, do rewizji zarówno moralnej, jak politycznej, zmusza ją do starania się o to, by stanowiła jak największą wartość dla narodu. Brak współzawodnictwa wyrabia w partii zaślepienie, sprzyja braniu góry skłonności niższych nad wyższymi, sprowadza prędzej czy później degenerację. Jeżeli dwa wielkie stronnictwa angielskie z tak pomyślnym dla kraju skutkiem przetrwały długo i nie zatraciły zdolności do kierowania polityką narodu, to dlatego przede wszystkim, że siły ich były prawie równe, że skutkiem tego zmuszone były do nieustannej rywalizacji, że jedno nigdy za długo nie pozostawało przy władzy, że każde z nich, przechodząc z kolei do opozycji, było zmuszone do rewidowania swej polityki, do naprawiania jej braków, do zabiegania o większe uznanie narodu.

Konserwatyzm w Galicji rządził niepodzielnie, a oparty o Koronę i rząd tak się czuł zabezpieczony w swej pozycji, że o opinię społeczeństwa poza swoją sferą nie dbał i przestał rozumieć siebie w innej roli, jak rządzącej. To też w obozie konserwatywnym galicyjskim, a w szczególności w partii krakowskiej, której niebezpieczeństwo ruskie nie dokuczało z bliska – wytworzyła się rychło atmosfera samouznania i samouwielbienia, atmosfera, w której partia sama sobie stała się celem. Wszystko inne zaczęło być stopniowo pojmowane jako środki tylko do podniesienia partii, do wzmocnienia jej władzy.

Konserwatyzm, jeżeli nie jest pustym wyrazem, ma cały szereg zasad świętych, od których nie odstępuje i dla których pracuje, nie wygłaszaniem czczych frazesów, ale czynem. Jednym np. z takich kanonów konserwatyzmu, od których odstąpić nie wolno, jest obrona religii, oraz powagi i wpływu Kościoła. Ten punkt zajął też przodujące miejsce w programie partii krakowskiej, a był tak silnie podkreślany, że przeciwnicy jej demokratyczni ogłaszali ją za partię bigotów i skrajnych klerykałów. Bardzo prędko wszakże pokazuje się, że Kościół w pojęciu polityków krakowskich – to tylko narzędzie do służenia pewnym interesom, nic wspólnego z życiem religijnym nie mającym. Dawano duchowieństwu piękny frazes, okazywano mu hołd zewnętrzny, ale jednocześnie krępowano je w wykonaniu obowiązków kapłańskich tam, gdzie to szkodziło pewnym aż nadto świeckim interesom, i zmuszano je do wystąpień, które miały ratować interesy partii, ale powagę i wpływ Kościoła silnie podrywały. Przecież dochodziło nawet do tego, że księżom przeszkadzano nakłaniać lud z ambony do trzeźwości, ażeby uszczerbku nie doznała dająca dochody karczma. Na biskupach wymuszano, że wyklinali pisma, które dla partii były niedogodne i niebezpieczne, jakkolwiek niczym nie groziły religii i Kościołowi – z tym rezultatem, że doprowadzano lud do demonstracji przeciw władzy duchownej. Widzimy też, jak stopniowo rozluźnia się stosunek między tą partia a Kościołem, jak Kościół w miarę zjawiania się na jego czele ludzi wybitnych i samodzielnych, odsuwa się od niej tak, że w końcu episkopat występuje przeciw niej na terenie kwestii reformy wyborczej.

Stosunek do Kościoła jest ilustracją stosunków w ogóle do zasad konserwatywnych. Wszystko się traktuje jako środek tylko – jako cel wybija się jedynie dobro partii i interes większej posiadłości rolnej. W dalszej ewolucji okazuje się, że i ten nawet ostatni interes jest pojmowany tylko jako środek, służący do utrzymania i wzmocnienia partii środek, który można odrzucać, gdy przestaje być użytecznym.

Pod wpływem szybko postępującej parcelacji większa własność w zachodniej Galicji ogromnie stopniała: są już powiaty, w których większych właścicieli prawie nie ma. Siła społeczna ludności włościańskiej znacznie wzrosła, postąpiła bądź co bądź znacznie naprzód jej kultura i oświata, a ogólnopaństwowa reforma wyborcza uczyniła z niej o wiele większą siłę polityczną. Ludność ta, odpychana i krzywdzona w ciągu długich lat przez warstwę przodującą, poszła przeważnie pod komendę przywódców, którzy ją zszeregowali do walki z większą własnością. Trzeba im przyznać, że zszeregowali ją otwarcie, pod hasłami takiej nienawiści do „obszarników”, że to zakrawało aż na hajdamaczyznę. Przeciw tej robocie, niesłychanie niebezpiecznej z punktu widzenia narodowego, rozwinął swą pracę obóz demokratyczno-narodowy, dążący do związania ludu z resztą narodu w imię wspólnego dobra narodowego i do oczyszczenia obrony słusznych interesów ludu z wszelkich dążeń rozkładowych i haseł dzikiej nienawiści. Patrząc na sprawę z punktu widzenia interesów większej własności, łatwo zrozumieć, że gdy przyszedł czas, kiedy już nie można włościan i ich interesów lekceważyć, korzystniejszy jest kierunek, który włościanina kształci na obywatela kraju, poczuwającego się do łączności z całym narodem i w kulturalny sposób broniącego swych interesów niż ruch rozwijający się pod hasłami dzikiej nienawiści do „obszarników” i nie krępujący się w działaniu politycznym żadnymi prawie względami solidarności narodowej. Tymczasem oto stronnictwo „konserwatywne” wiąże się z przywódcami, wychowującymi lud w owej nienawiści, a wiąże się dlatego, że w obozie demokratyczno-narodowym widzi ono współzawodnika do władzy, zagrażającego jego rządom, i dogodniejsi są dla niego najzajadlejsi wrogowie większej własności, o ile pomagają partii przy władzy się utrzymać.

Wszystko tedy, nawet interes większej własności, okazało się środkiem tylko, a jako cel jedyny pozostał interes partii, utrzymanie rządów w jej ręku. To nie jest konserwatyzm, ale jakobinizm.

Nawet frazeologia konserwatywna w publicystyce partii od szeregu lat stopniowo zanikała. Szeregi jej coraz bardziej pomnażały się ludźmi, którzy wchodzili do stronnictwa nie dlatego że jest ono konserwatywnym, ale że ma w ręku władzę, z nią zaś rozdawnictwo zaszczytów i korzyści. Ci ludzie coraz mniej asymilowali się duchowo, wobec tego, że duch konserwatywny w stronnictwie zanikał. Dziś pod szyldem konserwatywnym mówi się tam i pisze rzeczy, będące wprost zaprzeczeniem zasad konserwatywnych. Jeżeli zaś przypominają sobie, że firma konserwatywna do czegoś obowiązuje, i starają się rozwijać konserwatywną frazeologię, to czuć w tym, co mówią i piszą, że jest to robione, sztuczne, że poza tym nie ma żadnej żywej treści. Z konserwatyzmu pozostał tylko wyraz.

Ciąg dalszy w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej