Medycyna ortomolekularna. Skuteczne leczenie chorób przewlekłych - Ph.D Andrew W. Saul - ebook

Medycyna ortomolekularna. Skuteczne leczenie chorób przewlekłych ebook

Andrew W. Saul

0,0
135,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Wśród lekarzy i pacjentów, coraz częściej dojrzewa świadomość ograniczeń medycyny konwencjonalnej. Medycyna ortomolekularna przekracza te granice i przywraca nadzieję na przyszłość poprzez dostarczanie tego, co naprawdę służy zdrowiu fizycznemu i umysłowemu człowieka. Oznacza to, że możemy chronić się przed chorobami i walczyć z nimi, stosując właściwą dietę uzupełnioną witaminami, minerałami, podstawowymi kwasami tłuszczowymi i aminokwasami w optymalnych ilościach. W ten sposób wzmacnia się naturalne siły organizmu i eliminuje skutki uboczne, jakie występują w klasycznym leczeniu z wykorzystaniem farmakoterapii.

 

Fragment książki

Informacji zawartych w tej książce nie należy traktować jako gotowej recepty, diagnozy bądź metody leczenia chorób, schorzeń, dolegliwości i innych zaburzeń stanu zdrowia. Stosowanie wszelkich form samouzdrawiania i alternatywnych metod leczenia wiąże się z akceptacją wynikającego z tego ryzyka i nikt nie powinien zakładać, że jest inaczej. Osoby potrzebujące pomocy medycznej powinny zwrócić się do lekarza i skonsultować z nim wszelkie decyzje dotyczące zdrowia. Autor i wydawca nie autoryzowali użycia swoich nazwisk oraz wykorzystania jakichkolwiek materiałów wymienionych w tej książce w związku ze sprzedażą, promocją lub reklamą produktów i urządzeń. Takie ich użycie jest surowo wzbronione.

Opinie przedstawione w tej książce są poglądami autora, który nie jest lekarzem, i nie muszą być zgodne z opiniami wydawcy.

Adresy internetowe i numery telefonów zamieszczone w tej książce były aktualne w chwili oddania do druku oryginalnej wersji językowej.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana bądź udostępniana w jakiejkolwiek formie i jakimikolwiek środkami, elektronicznymi lub mechanicznymi, a w szczególności fotokopiowana, nagrywana i przechowywana w systemach gromadzenia i udostępniania informacji, bez uprzedniej pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

„Nie chodź udeptanymi ścieżkami. Idź tam, gdzie nie ma jeszcze dróg i odkrywaj nowe”.

Od dziesiątków lat doniesienia lekarzy oraz wyniki badań laboratoryjnych i klinicznych potwierdzają terapeutyczną skuteczność dużych dawek witamin i innych składników odżywczych. Dotyczy to naprawdę pokaźnych ich ilości, często dziesiątki lub setki razy większych od zalecanych w oficjalnych rekomendacjach i określonych jako referencyjne wartości spożycia. Kardynalną medyczną zasadą jest zależność wyników terapii od dawek stosowanych środków. Zasada ta jest powszechne akceptowana w farmakoterapii, ale nie w leczeniu witaminami. W większości poświęconych im badań używano nieadekwatnych, zbyt małych dawek witamin, które nie dają żadnych efektów klinicznych. Jednocześnie badacze stosujący duże dawki zawsze uzyskiwali doskonałe rezultaty. Literatura medyczna ignoruje dorobek prawie 75 lat badań klinicznych i laboratoryjnych dotyczących leczenia składnikami odżywczymi.

Zastosowanie dużych dawek witamin w leczeniu zaczęto promować krótko po ich chemicznym wyodrębnieniu. Lekarz Claus Jungeblut zapobiegał witaminami chorobie Heinego-Medina i leczył ją w połowie lat trzydziestych XX wieku. Specjalista chorób klatki piersiowej lekarz Frederick Klenner prowadził terapię witaminami tejże choroby i stwardnienia rozsianego w latach czterdziestych. W tym samym okresie lekarz William Kaufman leczył artretyzm podobną metodą. W latach pięćdziesiątych doktorzy Wilfrid i Evan Shute’owie z powodzeniem leczyli witaminami różne choroby układu krążenia. Równocześnie psychiatra Abram Hoffer stosował niacynę w terapii schizofrenii, psychoz oraz depresji. W latach sześćdziesiątych lekarz Robert F. Cathcart skutecznie leczył grypę, zapalenia płuc i zapalenia wątroby. W latach siedemdziesiątych innemu specjaliście, Hugh D. Riordanowi, udało się wyleczyć pacjentów z chorób nowotworowych dożylnymi wlewami witaminy C. Doktor Harold Foster i jego koledzy, stosując terapię składnikami odżywczymi, osiągnęli efekt zahamowania i regresji w zaawansowanych przypadkach pełnoobjawowego AIDS, a w ostatnich latach doktor Atsuo Yanagisawa wykazał, że terapia witaminowa może zapobiegać przypadkom choroby popromiennej wywołanym ekspozycją radiacyjną i je leczyć. Wszyscy ci lekarze używali bardzo dużych dawek, dzięki czemu udało im się uzyskać pożądane efekty u znacznego odsetka pacjentów w bezpieczny dla nich sposób. Doniesienia lekarzy i opisy przypadków są źródłem istotnej wiedzy medycznej, której nie potwierdzono w badaniach z podwójną ślepą próbą lub zastosowaniem placebo. Są to jednak wartościowe doświadczenia wykwalifikowanych obserwatorów, mają więc naukową wartość i wiarygodność. Kto wątpi, niech porozmawia z wyleczonymi pacjentami. Niestety, środowisko medyczne notorycznie marginalizuje tego rodzaju doniesienia oraz świadectwa pacjentów, określając je jako „anegdotyczne”. Czy wolno je jednak ignorować, skoro wyleczenia naprawdę miały miejsce?

Suplementacja składników odżywczych nie rozwiązuje wszystkich medycznych problemów, ale nie musi. Właściwie stosowana z użyciem odpowiednich dawek, leczy wiele chorób przewlekłych, których lista wykracza znacznie poza grupę schorzeń powstających na skutek niedoborów. Żaden lek, w niskich bądź wysokich dawkach, nie może działać tak jak witamina. Witaminy mogą natomiast działać jak leki, ale są przy tym dużo bezpieczniejsze.

Wiele lat temu doktor Hugh Riordan powiedział: „Medycyna ortomolekularna nie jest odpowiedzią na żadne z pytań stawianych na uczelniach medycznych”. Stwierdzenie to nadal wydaje się prawdziwe: studentów medycyny nie tylko nie uczy się skutecznego wykorzystywania terapii żywieniowych, lecz nawet nie wspomina się o takiej możliwości. W świadomości społecznej rośnie jednak przekonanie, że naturalne sposoby leczenia są odpowiedzią na coraz kosztowniejszy i coraz bardziej niebezpieczny system medycyny konwencjonalnej zdominowanej niemal wyłącznie przez farmakoterapię. Doktor Hoffer powiedział, że najgorszy los spotkałby oponentów medycyny ortomolekularnej wówczas, gdyby nigdy nie zdecydowali się z niej skorzystać.

Skuteczne działanie dużych dawek witamin w leczeniu poważnych chorób znane jest od niemal 80 lat. Jednakże ta książka – w odróżnieniu od innych – nie zajmuje się prostymi schorzeniami powstającymi na skutek niedoborów. Jej tematem są choroby uważane powszechnie za nieuleczalne metodami terapii żywieniowych. Opiszemy w niej możliwości użycia składników odżywczych zamiast leków, podając konkretne dawki oraz opisy wielu przypadków, w których działały one bardzo skutecznie. Na kartach tej książki Czytelnicy znajdą prawdziwe informacje o tym, jak witaminy leczą – skutecznie, bezpiecznie i tanio.

Niektórych tematów nie uwzględniono z powodu relatywnie mniejszej liczby przeprowadzonych badań. Inne wątki pominięto, ponieważ zostały wyczerpująco omówione gdzie indziej. Seria książek Vitamin Cure wydana przez Basic Health Publications prezentuje w wystarczającym zakresie problematykę wielu chorób. W jednym tomie nie można zawrzeć wszystkiego. Intencjonalnie nie umieściliśmy rozdziałów poświęconych konkretnym składnikom odżywczym. Na końcu książki znajduje się bibliografia pozwalająca dotrzeć do odpowiednich źródeł.

Medycyna ortomolekularna (żywieniowa) opiera się na doświadczeniach opisanych w doniesieniach lekarzy i badaniach laboratoryjnych. Wyniki wielu z nich publikowano od 1967 roku na łamach czasopisma „Journal of Orthomolecular Medicine”, znanego wcześniej jako „Journal of Schizophrenia” (1967), „Schizophrenia” (1968) oraz „Orthomolecular Psychiatry” (1971). W tej książce dokonano wyboru publikacji, które ukazały się w okresie ponad 47 lat, mogących zainteresować lekarzy i ich pacjentów. Uwzględniliśmy niektóre klasyczne (stare, ale bardzo ważne) prace. Doktor Hoffer oraz inni liderzy tego nurtu medycyny byli i są nadal głęboko przekonani o ponadczasowym znaczeniu tych treści. Wszystkie artykuły opublikowane w tej książce starannie wybrano, choć Czytelnik z pewnością zauważy, że dla potrzeb tej publikacji niektóre zostały skrócone, a inne poddane obróbce redakcyjnej.

"Skuteczne leczenie chorób przewlekłych. Medycyna ortomolekularna" jest książką bardzo obszerną, a zarazem na wskroś praktyczną. Czytelnik łatwo zauważy, że dobór materiałów służy rozwiązywaniu konkretnych problemów, a nie celom encyklopedycznym. Jest to książka dla tych, którzy chcą wiedzieć, jakie choroby można leczyć składnikami odżywczymi oraz jak i dlaczego takie terapie skutkują. W części I omówiono zasady medycyny ortomolekularnej i jej podstawy naukowe. Część II prezentuje w przystępny sposób sylwetki jej pionierów, wśród których nie brak lekarzy o indywidualnym podejściu do zawodu oraz znawców problematyki żywienia i roli składników odżywczych. Część III łączy w całość nadzwyczajne doświadczenia kliniczne i eksperymentalne w zakresie użycia witamin, które opisano w artykułach naukowych poświęconych tak poważnym chorobom przewlekłym, jak choroba Alzheimera, AIDS, uzależnienia (alkoholowe i narkotykowe), depresje, nowotwory, choroby serca, choroba popromienna, schizofrenia i zaburzenia afektywne. W każdym z tych tekstów Czytelnik znajdzie doniesienia lekarskie i opisy przypadków ilustrujące bezpieczne i skuteczne leczenie oparte na składnikach odżywczych.

W artykułach wybranych przez nas z „Journal of Orthomolecular Medicine” często poruszany jest temat bezpieczeństwa stosowania dużych dawek. Pogłębione omówienie tego zagadnienia Czytelnik znajdzie w dodatkach. W internetowym wzajemnie recenzowanym archiwum „Orthomolecular Medicine News Service” są dziesiątki najnowszych publikacji na temat bezpieczeństwa suplementów.

Jeśli Czytelnika intrygują słowa wyleczenie i uzdrowienie, to będzie zafascynowany całą tą książką, gdyż znajdzie w niej wiedzę, z którą nigdy dotąd nie zetknął się on sam i jego lekarze. Wielu z nas słyszało z ust pracowników służby zdrowia stwierdzenie: „Nigdy nie widziałem żadnego dowodu potwierdzającego skuteczność leczenia składnikami odżywczymi”. Te osoby nie kłamią, ponieważ rzeczywiście nigdy takich dowodów nie widziały. Nie znaczy to jednak, że ich nie ma. Dowody istnieją i można o nich przeczytać w książce "Skuteczne leczenie chorób przewlekłych. Medycyna ortomolekularna". Opisano tu, jak lekarze innowatorzy uzyskiwali efekty kliniczne w leczeniu dużymi dawkami składników odżywczych. Zrelacjonowano przebieg i rezultaty ich pracy. Wszyscy mogą się z nimi zapoznać i wyrobić sobie na ten temat opinię.

A.W.S.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 2325

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Abramowi Hofferowi i Linusowi Paulingowi, odkrywczym założycielom i wielkim

nauczycielom medycyny ortomolekularnej

Tytuł oryginalny: The Orthomolecular Treatment of Chronic Disease: 65 Experts on Therapeutic and Preventive Nutrition

Przekład: Marek Czekański

Redakcja: Magda Bitner

Korekta i skład: STUDIO F

Projekt okładki: Michał Duława

Copyright © 2014 by the International Schizophrenia Foundation

All rights reserved. This translation published under license with the original publisher Turner Publishing.

Copyright for the Polish edition © 2020 by Oficyna Wydawnicza ABA

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żadna część tej książki nie może być powielana ani rozpowszechniana w jakikolwiek sposób, elektronicznie lub mechanicznie, a w szczególności kopiowana, nagrywana i przechowywana w systemach gromadzenia i udostępniania danych bez pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

ISBN 978-83-65717-62-7

Oficyna Wydawnicza ABA Sp. z o.o.

02-595 Warszawa, ul. Puławska 77 lok. U.5

tel. 786 598 524, 600 277 406

e-mail: [email protected]

www.oficynaaba.pl

Informacji zawartych w tej książce nie należy traktować jako gotowej recepty, diagnozy bądź metody leczenia chorób, schorzeń, dolegliwości i innych zaburzeń stanu zdrowia. Stosowanie wszelkich form samouzdrawiania i alternatywnych metod leczenia wiąże się z akceptacją wynikającego z tego ryzyka i nikt nie powinien zakładać, że jest inaczej. Osoby potrzebujące pomocy medycznej powinny zwrócić się do lekarza i skonsultować z nim wszelkie decyzje dotyczące zdrowia.

Autor i wydawca nie autoryzowali użycia swoich nazwisk oraz wykorzystania jakichkolwiek materiałów wymienionych w tej książce w związku ze sprzedażą, promocją lub reklamą produktów i urządzeń. Takie ich użycie jest surowo wzbronione.

Opinie przedstawione w tej książce są poglądami autora, który nie jest lekarzem, i nie muszą być zgodne z opiniami wydawcy.

Adresy internetowe i numery telefonów zamieszczone w tej książce były aktualne w chwili oddania do druku oryginalnej wersji językowej.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana bądź udostępniana w jakiejkolwiek formie i jakimikolwiek środkami, elektronicznymi lub mechanicznymi, a w szczególności fotokopiowana, nagrywana i przechowywana w systemach gromadzenia i udostępniania informacji, bez uprzedniej pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

Słowo wstępne

Zdrowie jest bez wątpienia warunkiem koniecznym szczęścia naszego oraz członków naszych rodzin, przyjaciół i dzieci tworzących następne pokolenie. Uważam jednak, że jego zachowanie nigdy w historii nie było tak trudne jak dziś. W przeszłości mieliśmy nadzieję, że rozwój medycyny wyeliminuje z naszego życia wszystkie choroby. Jesteśmy jednak świadkami wzrastającej zapadalności na udary, choroby układu krążenia, nowotwory, alergie, zaburzenia psychiczne i wiele innych schorzeń.

Żyjemy w środowisku zdegradowanym przez zanieczyszczenia powietrza, wód i gleb, spożywamy trujące dodatki do żywności i niskowartościowe pożywienie zwane jedzeniem śmieciowym. Takie warunki życia niszczą nasze zdrowie, narażając nas na różne choroby przewlekłe.

Naukowcy oraz dziennikarze zapewniają nas, że zachorowalność ogólna powinna się zmniejszać, skoro medycyna ciągle się rozwija. Niestety, jest ona zdominowana przez farmakoterapię, a to przeszkadza w skutecznym leczeniu chorób przewlekłych i może nawet tworzyć nowe stany chorobowe wywoływane przez szkodliwe efekty uboczne konwencjonalnych terapii.

Wśród lekarzy oraz opinii publicznej dojrzewa świadomość ograniczeń standardowej medycyny. Medycyna ortomolekularna może przekroczyć te granice, przywracając nam nadzieję na przyszłość przez dostarczanie tego, co służy fizycznemu i umysłowemu zdrowiu człowieka. Medycyna ortomolekularna zapobiega rozwojowi chorób i leczy je, zapewniając substancje naturalne dla ludzkiego organizmu w optymalnych ilościach, czyli możemy chronić się przed chorobami i z nimi walczyć, utrzymując się w zdrowiu przez właściwą dietę uzupełnianą suplementami witamin, minerałów, podstawowych kwasów tłuszczowych i aminokwasów. Koncepcja ta okazała się skuteczna, co potwierdzają dowody dostarczone przez pionierów, takich jak doktor Abram Hoffer i laureat dwóch Nagród Nobla doktor Linus Pauling.

Medycyna ortomolekularna – w przeciwieństwie do konwencjonalnej, w której stosuje się syntetyczne leki – dostarcza skutecznych metod leczenia bez niepożądanych skutków ubocznych, wzmacniając naturalne siły organizmu do walki z chorobami przewlekłymi. Nasi koledzy po fachu oraz inni pracownicy służby zdrowia skutecznie wyleczyli tysiące pacjentów, stosując zasady medycyny ortomolekularnej i terapię żywieniową.

Powyższe metody powinny być pierwszym wyborem w profilaktyce i leczeniu chorób. Do środków medycyny konwencjonalnej należy się odwoływać dopiero wtedy, gdy naturalne sposoby zawodzą, ponieważ obowiązkiem lekarzy jest wybór terapii bezpiecznych, wywołujących jak najmniej efektów niepożądanych. Terapia żywieniowa towarzyszyła ludziom od zarania dziejów, dowodząc swego bezpieczeństwa i skuteczności. Druga opcja – leczenie konwencjonalne – to przede wszystkim stosowanie farmaceutyków. Działanie to stawiamy na drugim miejscu, ponieważ dziesiątki milionów ludzi cierpią każdego roku z powodu skutków ubocznych przyjmowanych leków, a setki tysięcy przez to umierają. Ten prosty fakt jest wystarczającym uzasadnieniem priorytetowego traktowania terapii żywieniowej.

Niestety, od 20–30 lat – tak wśród lekarzy, jak i pacjentów – normą stało się sięganie po leki, gdy tylko pojawiają się objawy choroby. Uważamy, że niebezpieczeństwo z nimi związane wynika z traktowania ich jako pierwszej i często jedynej opcji. Za tą praktyką stoją giganci przemysłu farmaceutycznego, którzy powiększają swoje fortuny, ponieważ ludzie dobrowolnie wybierają ich niebezpieczne produkty. Prasa codzienna, czasopisma i telewizja nie wahają się reklamować leków, które mogą szkodzić zdrowiu pacjentów. Musimy więc zweryfikować nasze podejście do chorób, przejmując inicjatywę w promowaniu bezpiecznej medycyny opartej na terapiach żywieniowych.

Z taką intencją dr Andrew W. Saul zebrał prezentowane w tej książce prace. Doktor Saul kształci lekarzy w zakresie medycyny ortomolekularnej oraz zaznajamia opinię publiczną ze skutecznością takich metod leczenia. Jego dziełem jest poświęcona tej problematyce witryna internetowa www.doctoryourself.com. Od dawna jest on także członkiem komitetu redakcyjnego periodyku medycznego „Journal of Orthomolecular Medicine” oraz redaktorem naczelnym pisma „Orthomolecular Medicine News Service”. Międzynarodowe Stowarzyszenie Medycyny Ortomolekularnej włączyło go w 2013 roku do Galerii Sław w uznaniu jego wieloletniego wkładu w rozwój tej gałęzi medycyny. Jako prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Medycyny Ortomolekularnej wysoko cenię sobie jego przyjaźń i wsparcie oraz znakomite doradztwo.

Doktor Saul recenzował liczne prace badawcze pionierów medycyny żywieniowej publikowane w „Journal of Orthomolecular Medicine”, „Orthomolecular Medicine News Service” oraz na łamach innych czasopism. Redagując tę książkę, wybrał starannie artykuły oryginalne i przeglądowe 65 autorów. W części I omówiono historię, filozofię i logikę tej koncepcji medycznej; w części II sylwetki jej pionierów; a w części III metody leczenia chorób przewlekłych.

Rozwój medycyny ortomolekularnej jest napędzany przez liczne odkrycia i nowe dowody naukowe. Jeden z najnowszych przykładów to leczenie dużymi dawkami witaminy C stanów chorobowych powstałych w wyniku skażeń radioaktywnych po katastrofie elektrowni atomowej w Fukushimie w marcu 2011 roku w mojej rodzinnej Japonii. Medycyna ortomolekularna, jak wynika z przedstawionych w książce faktów, może być uznana za najskuteczniejsze narzędzie obrony naszych organizmów przed radioaktywnością.

Jako prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Medycyny Ortomolekularnej, reprezentującego 23 organizacje z 20 krajów całego świata, pragnę wyrazić najgłębszą wdzięczność doktorowi Saulowi za opublikowanie tej wyjątkowej książki. Udało mu się logicznie połączyć to wszystko, co Czytelnicy powinni wiedzieć o medycynie ortomolekularnej. Przedstawione tu informacje należy traktować jako wyczerpujący materiał seminaryjny, na którego publikację od dawna czekali na całym świecie profesjonaliści praktykujący lub zamierzający praktykować medycynę ortomolekularną i żywieniową. Wiemy, że niektórzy lekarze i naukowcy odnoszą się sceptycznie do tej dziedziny wiedzy medycznej. Książka ta przeznaczona jest też dla nich i pomoże rozwiać wszelkie wątpliwości.

Medycyna ortomolekularna jest nauką, filozofią oraz sztuką przynoszącą ludziom poprawę zdrowia fizycznego i psychicznego. Wierzę, że dzięki tej książce uda się uratować życie wielu osób cierpiących z powodu chorób przewlekłych i zachęcić świat do odkrywania korzyści płynących z naturalnych metod leczenia.

Atsuo Yangisawa, MD, PhD

prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Medycyny Ortomolekularnej

Podziękowania

Wyrażam wdzięczność wobec pracy i daję wyraz pamięci wielkich pionierów medycyny ortomolekularnej. Nade wszystko dziękuję autorom, których artykuły zostały zamieszczone w tej książce. Pragnę także podziękować Stevenowi Carterowi, dyrektorowi Międzynarodowej Fundacji Leczenia Schizofrenii, redaktorom czasopisma „Journal of Orthomolecular Medicine” oraz członkom komitetu redakcyjnego „Orthomolecular Medicine News Service”. Dziękuję doktorowi Atsuo Yanagisawie za słowo wstępne do tej książki oraz doktorowi Jonathanowi Prousky’emu za przedmowę.

Wyrażam wdzięczność oraz uznanie dla Kliniki Riordana za zgodę na publikację kompletnego opisu procedury wlewów dożylnych witaminy C. Specjalne podziękowania kieruję do Paula R. Taylora, Mike’a Stewarta, Niny Mikirovej, PhD, Jamesa A. Jacksona, PhD, Neila Riordana, PhD, Josepha Casciariego, PhD i Rona Hunninghake’a, MD.

Na moje osobiste podziękowania zasłużyli: Colleen, Jason, Helen, Justine i John I. Mosher, Robert G. Smith oraz Norman Goldfind.

Pragnę również wyrazić szczere uznanie mojej redaktorce, Cheryl Hirsch, której profesjonalizm i oddanie pracy miały absolutnie podstawowe znaczenie w tym przedsięwzięciu.

Dziękuję również wszystkim krytykom medycyny ortomolekularnej. Praktykowane przez nich w ciągu kilkudziesięciu lat marginalizowanie skutecznych metod leczenia chorób przewlekłych metodami żywieniowymi przyczyniło się do powstania tej książki i stworzyło konieczność jej publikacji.

Andrew W. Saul, PhD.

Przedmowa

Skuteczne leczenie chorób przewlekłych. Medycyna ortomolekularna zawiera informacje pozwalające nie tylko wydłużyć własne życie, lecz także poprawić jego jakość.

Osoby z chorobami przewlekłymi stają wobec trudnego z psychologicznego i medycznego problemu. W takich przypadkach przepisuje się obecnie leki na receptę, których stosowanie może być równocześnie przyczyną chaosu w organizmie chorego, zwiększając podatności na kolejne takie choroby (nadciśnienie, otyłość, dysfunkcje immunologiczne itp.) oraz ryzyko przedwczesnej śmierci (np. z powodu cukrzycy, chorób serca i chorób zakaźnych). Co by się stało, gdyby ludzie ci mieli możliwość skorzystania z metod medycyny ortomolekularnej, które opisano w tej książce, zamiast przyjmowania leków do końca życia?

Medycyna ortomolekularna opiera się na działaniu substancji naturalnych, występujących normalnie w ludzkich organizmach oraz mózgach (np. witaminach, minerałach, aminokwasach, hormonach i podstawowych kwasach tłuszczowych). Podtrzymują one fizjologiczne i biochemiczne procesy, dzięki którym wszystko znów zaczyna prawidłowo funkcjonować, a to przynosi nam ogromne korzyści fizyczne i psychologiczne. Stosowanie medycyny ortomolekularnej zmniejszyłoby zagrożenia związane z podatnością na choroby przewlekłe i przedwczesną śmierć.

Wiele „nowoczesnych” terapii wywołuje stany chorobowe u ludzi zdrowych, a u chorych zaostrza patologie, warto więc wykorzystać przedstawione w tej książce informacje, aby dokonać pozytywnych zmian w życiu i polepszenia przyszłości. Medycyna ortomolekularna to alternatywa dla konwencjonalnych form leczenia, która może zmniejszyć obciążenie lekami lub całkowicie je zastąpić. Po co dłużej czekać? Skorzystajmy z niej, pomóżmy sobie i członkom naszych rodzin żyć lepiej i dłużej.

Jonathan E. Prousky, ND

redaktor „Journal of Orthomolecular Medicine”

Słowa uznania dla Abrama Hoffera

Przed laty, jedząc lunch z doktorem Abramem Hofferem, połykałem jakieś tabletki z witaminami. Doktor Hoffer pochylił się w moją stronę i powiedział: „Przyjmowanie tego znacznie wydłuży ci życie”. Gdy spojrzałem na niego pytająco, dodał: „Gwarantuję to. A kiedy przestaniesz to robić, przyjdź do mnie i powiedz mi o tym”. Takie słowa skierował wtedy do mnie jeden z twórców medycyny ortomolekularnej.

Minęło 60 lat od czasu, gdy doktor Abram Hoffer i jego koledzy zaczęli leczyć schizofrenię niacyną. Niektórzy lekarze wciąż jeszcze się wahają, lecz ci, którzy stosują tę metodę, oraz pacjenci i ich rodziny mogą potwierdzić, jak wartościowe okazało się to odkrycie. Doktor Hoffer nie zmienił oblicza psychiatrii, zmienił natomiast na zawsze kierunek rozwoju medycyny. Jego 30 książek, 600 prac naukowych oraz tysiące wyleczonych pacjentów to wciąż za mało, by przekonać ortodoksyjne środowiska medyczne. Doktor Hoffer twierdził, że potrzeba dwóch pokoleń, by nowa koncepcja została zaakceptowana. Być może w przypadku terapii dużymi dawkami składników odżywczych trzeba aż trzech pokoleń. Wielkie idee w medycynie – podobnie jak w innych dziedzinach – nigdy nie są dla wszystkich oczywiste. Dlatego właśnie wydajemy tę książkę.

W minionych latach miałem wielki zaszczyt napisania wspólnie z Abramem czterech książek oraz współpracy w roli asystenta redaktora „Journal of Orthomolecular Medicine”. Abram wiele mnie nauczył, i nie tylko mnie. Był człowiekiem błyskotliwym i entuzjastycznym. Niemal codziennie dostawałem od niego e-maile, niekiedy po kilka w ciągu dnia. Wiadomości te były nie tylko częste, lecz i bogate w treść. Zawierały odpowiedzi na moje liczne pytania. Nauczał własnym przykładem. Podczas jednej z konferencji medycznych pewien mówca popełnił dwa merytoryczne błędy dotyczące niacyny. Siedziałem obok Abrama, który wydawał się drzemać. Ale wcale tak nie było. Dał mi znak skinięciem głowy, a potem podczas sesji pytań wstał i wziął do ręki mikrofon. Podziękował referentowi za jego prezentację, dodał parę ważnych rzeczy o niacynie, zrobił jeszcze jedną aprobującą uwagę i usiadł. Autor nieścisłych wypowiedzi był zachwycony i nigdy sobie nie uświadomił, że jego błędy zostały skorygowane. Taki był Abram Hoffer.

Dzięki niemu medycyna nigdy już nie będzie taka sama. I to jest pewnie najważniejsze po nim dziedzictwo.

A.W.S.

Wstęp

Od dziesiątków lat doniesienia lekarzy oraz wyniki badań laboratoryjnych i klinicznych potwierdzają terapeutyczną skuteczność dużych dawek witamin i innych składników odżywczych. Dotyczy to naprawdę pokaźnych ich ilości, często dziesiątki lub setki razy większych od zalecanych w oficjalnych rekomendacjach i określonych jako referencyjne wartości spożycia. Kardynalną medyczną zasadą jest zależność wyników terapii od dawek stosowanych środków. Zasada ta jest powszechne akceptowana w farmakoterapii, ale nie w leczeniu witaminami. W większości poświęconych im badań używano nieadekwatnych, zbyt małych dawek witamin, które nie dają żadnych efektów klinicznych. Jednocześnie badacze stosujący duże dawki zawsze uzyskiwali doskonałe rezultaty. Literatura medyczna ignoruje dorobek prawie 75 lat badań klinicznych i laboratoryjnych dotyczących leczenia składnikami odżywczymi.

Zastosowanie dużych dawek witamin w leczeniu zaczęto promować krótko po ich chemicznym wyodrębnieniu. Lekarz Claus Jungeblut zapobiegał witaminami chorobie Heinego-Medina i leczył ją w połowie lat trzydziestych XX wieku. Specjalista chorób klatki piersiowej lekarz Frederick Klenner prowadził terapię witaminami tejże choroby i stwardnienia rozsianego w latach czterdziestych. W tym samym okresie lekarz William Kaufman leczył artretyzm podobną metodą. W latach pięćdziesiątych doktorzy Wilfrid i Evan Shute’owie z powodzeniem leczyli witaminami różne choroby układu krążenia. Równocześnie psychiatra Abram Hoffer stosował niacynę w terapii schizofrenii, psychoz oraz depresji. W latach sześćdziesiątych lekarz Robert F. Cathcart skutecznie leczył grypę, zapalenia płuc i zapalenia wątroby. W latach siedemdziesiątych innemu specjaliście, Hugh D. Riordanowi, udało się wyleczyć pacjentów z chorób nowotworowych dożylnymi wlewami witaminy C. Doktor Harold Foster i jego koledzy, stosując terapię składnikami odżywczymi, osiągnęli efekt zahamowania i regresji w zaawansowanych przypadkach pełnoobjawowego AIDS, a w ostatnich latach doktor Atsuo Yanagisawa wykazał, że terapia witaminowa może zapobiegać przypadkom choroby popromiennej wywołanym ekspozycją radiacyjną i je leczyć. Wszyscy ci lekarze używali bardzo dużych dawek, dzięki czemu udało im się uzyskać pożądane efekty u znacznego odsetka pacjentów w bezpieczny dla nich sposób.

Doniesienia lekarzy i opisy przypadków są źródłem istotnej wiedzy medycznej, której nie potwierdzono w badaniach z podwójną ślepą próbą lub zastosowaniem placebo. Są to jednak wartościowe doświadczenia wykwalifikowanych obserwatorów, mają więc naukową wartość i wiarygodność. Kto wątpi, niech porozmawia z wyleczonymi pacjentami. Niestety, środowisko medyczne notorycznie marginalizuje tego rodzaju doniesienia oraz świadectwa pacjentów, określając je jako „anegdotyczne”. Czy wolno je jednak ignorować, skoro wyleczenia naprawdę miały miejsce?

Suplementacja składników odżywczych nie rozwiązuje wszystkich medycznych problemów, ale nie musi. Właściwie stosowana z użyciem odpowiednich dawek, leczy wiele chorób przewlekłych, których lista wykracza znacznie poza grupę schorzeń powstających na skutek niedoborów. Żaden lek, w niskich bądź wysokich dawkach, nie może działać tak jak witamina. Witaminy mogą natomiast działać jak leki, ale są przy tym dużo bezpieczniejsze.

Wiele lat temu doktor Hugh Riordan powiedział: „Medycyna ortomolekularna nie jest odpowiedzią na żadne z pytań stawianych na uczelniach medycznych”. Stwierdzenie to nadal wydaje się prawdziwe: studentów medycyny nie tylko nie uczy się skutecznego wykorzystywania terapii żywieniowych, lecz nawet nie wspomina się o takiej możliwości. W świadomości społecznej rośnie jednak przekonanie, że naturalne sposoby leczenia są odpowiedzią na coraz kosztowniejszy i coraz bardziej niebezpieczny system medycyny konwencjonalnej zdominowanej niemal wyłącznie przez farmakoterapię. Doktor Hoffer powiedział, że najgorszy los spotkałby oponentów medycyny ortomolekularnej wówczas, gdyby nigdy nie zdecydowali się z niej skorzystać.

Skuteczne działanie dużych dawek witamin w leczeniu poważnych chorób znane jest od niemal 80 lat. Jednakże ta książka – w odróżnieniu od innych – nie zajmuje się prostymi schorzeniami powstającymi na skutek niedoborów. Jej tematem są choroby uważane powszechnie za nieuleczalne metodami terapii żywieniowych. Opiszemy w niej możliwości użycia składników odżywczych zamiast leków, podając konkretne dawki oraz opisy wielu przypadków, w których działały one bardzo skutecznie. Na kartach tej książki Czytelnicy znajdą prawdziwe informacje o tym, jak witaminy leczą – skutecznie, bezpiecznie i tanio.

Niektórych tematów nie uwzględniono z powodu relatywnie mniejszej liczby przeprowadzonych badań. Inne wątki pominięto, ponieważ zostały wyczerpująco omówione gdzie indziej. Seria książek Vitamin Cure wydana przez Basic Health Publications prezentuje w wystarczającym zakresie problematykę wielu chorób. W jednym tomie nie można zawrzeć wszystkiego. Intencjonalnie nie umieściliśmy rozdziałów poświęconych konkretnym składnikom odżywczym. Na końcu książki znajduje się bibliografia pozwalająca dotrzeć do odpowiednich źródeł.

Medycyna ortomolekularna (żywieniowa) opiera się na doświadczeniach opisanych w doniesieniach lekarzy i badaniach laboratoryjnych. Wyniki wielu z nich publikowano od 1967 roku na łamach czasopisma „Journal of Orthomolecular Medicine”, znanego wcześniej jako „Journal of Schizophrenia” (1967), „Schizophrenia” (1968) oraz „Orthomolecular Psychiatry” (1971). W tej książce dokonano wyboru publikacji, które ukazały się w okresie ponad 47 lat, mogących zainteresować lekarzy i ich pacjentów. Uwzględniliśmy niektóre klasyczne (stare, ale bardzo ważne) prace. Doktor Hoffer oraz inni liderzy tego nurtu medycyny byli i są nadal głęboko przekonani o ponadczasowym znaczeniu tych treści. Wszystkie artykuły opublikowane w tej książce starannie wybrano, choć Czytelnik z pewnością zauważy, że dla potrzeb tej publikacji niektóre zostały skrócone, a inne poddane obróbce redakcyjnej.

Skuteczne leczenie chorób przewlekłych. Medycyna ortomolekularna jest książką bardzo obszerną, a zarazem na wskroś praktyczną. Czytelnik łatwo zauważy, że dobór materiałów służy rozwiązywaniu konkretnych problemów, a nie celom encyklopedycznym. Jest to książka dla tych, którzy chcą wiedzieć, jakie choroby można leczyć składnikami odżywczymi oraz jak i dlaczego takie terapie skutkują. W części I omówiono zasady medycyny ortomolekularnej i jej podstawy naukowe. Część II prezentuje w przystępny sposób sylwetki jej pionierów, wśród których nie brak lekarzy o indywidualnym podejściu do zawodu oraz znawców problematyki żywienia i roli składników odżywczych. Część III łączy w całość nadzwyczajne doświadczenia kliniczne i eksperymentalne w zakresie użycia witamin, które opisano w artykułach naukowych poświęconych tak poważnym chorobom przewlekłym, jak choroba Alzheimera, AIDS, uzależnienia (alkoholowe i narkotykowe), depresje, nowotwory, choroby serca, choroba popromienna, schizofrenia i zaburzenia afektywne. W każdym z tych tekstów Czytelnik znajdzie doniesienia lekarskie i opisy przypadków ilustrujące bezpieczne i skuteczne leczenie oparte na składnikach odżywczych.

W artykułach wybranych przez nas z „Journal of Orthomolecular Medicine” często poruszany jest temat bezpieczeństwa stosowania dużych dawek. Pogłębione omówienie tego zagadnienia Czytelnik znajdzie w dodatkach. W internetowym wzajemnie recenzowanym archiwum „Orthomolecular Medicine News Service” są dziesiątki najnowszych publikacji na temat bezpieczeństwa suplementów.

Jeśli Czytelnika intrygują słowa wyleczenie i uzdrowienie, to będzie zafascynowany całą tą książką, gdyż znajdzie w niej wiedzę, z którą nigdy dotąd nie zetknął się on sam i jego lekarze. Wielu z nas słyszało z ust pracowników służby zdrowia stwierdzenie: „Nigdy nie widziałem żadnego dowodu potwierdzającego skuteczność leczenia składnikami odżywczymi”. Te osoby nie kłamią, ponieważ rzeczywiście nigdy takich dowodów nie widziały. Nie znaczy to jednak, że ich nie ma. Dowody istnieją i można o nich przeczytać w książce Skuteczne leczenie chorób przewlekłych. Medycyna ortomolekularna. Opisano tu, jak lekarze innowatorzy uzyskiwali efekty kliniczne w leczeniu dużymi dawkami składników odżywczych. Zrelacjonowano przebieg i rezultaty ich pracy. Wszyscy mogą się z nimi zapoznać i wyrobić sobie na ten temat opinię.

A.W.S.

Aplikacja dożylna

Aby szybko wyleczyć różne stany chorobowe za pomocą kwasu askorbinowego, trzeba go podać dożylnie. Stwierdziliśmy, że dawki dzienne muszą się mieścić w przedziale od 350 mg do 1200 mg na kilogram masy ciała. Ilości nieprzekraczające 400 mg na kilogram masy ciała mogą być podawane strzykawką, pod warunkiem że witamina C zostanie zbuforowana dwuwęglanem sodowym z dodatkiem wodorosiarczynu sodu. Dawki wyższe od 400 mg na kilogram masy ciała trzeba rozcieńczyć w co najmniej 18 ml 5% roztworu wodnego dekstrozy (cukru gronowego), soli fizjologicznej lub roztworu Ringera. W aplikacjach domięśniowych często konieczny jest dodatek adenozyno-5’-monofosforanu w ilości 25 mg u dzieci i 50–100 mg u osób dorosłych. W przypadkach dużego osłabienia lub poważnych zmian patologicznych potrzebny jest także dodatek octanu dezoksykortykosteronu (DCA) w roztworze wodnym, zwykle w ilości 2,5 mg u dzieci i 5 mg u osób dorosłych, który podajemy jako uzupełnienie dziennej dawki domięśniowej witaminy C. Nagłe pojawienie się obrzęków stóp wskazuje na zwiększoną wrażliwość na ten lek. W takich przypadkach należy go odstawić.

Uwaga: Pod żadnym pozorem nie można aplikować dożylnie kwasu askorbinowego, jeżeli nie zostanie zbuforowany.

Część IPodstawy terapii ortomolekularnej

W rozwoju medycyny występują dwie kategorie zmian: 1) odkrycia zasadnicze zmieniające paradygmat filozoficzny i metodologię leczenia oraz 2) odkrycia drugorzędne mieszczące się w nowym paradygmacie i rozszerzające go. Z natury rzeczy tych pierwszych jest niewiele, a drugich bardzo dużo. Wiodącą rolę nowego paradygmatu podtrzymują z początku liczne mniejsze odkrycia, które w końcu eliminują dotychczasowy sposób myślenia, zastępując go nowym i lepszym. Niestety, paradygmaty zasadnicze (złożone z ogólnie akceptowanych teorii i hipotez) mogą utrzymywać się długo po utracie swej użyteczności. Stają się wówczas główną przeszkodą dla nowych odkryć.

Od pierwszych obserwacji podważających stary paradygmat może upłynąć 40, 60 lub więcej lat, nim zostanie on zastąpiony nowszym. Aktualnym tego przykładem jest bardzo wolne tempo przechodzenia od zastosowania witamin wyłącznie w celu zapobiegania ich niedoborom do paradygmatu ortomolekularnego (zakładającego wykorzystanie tych substancji w celach terapeutycznych). Witaminy nie były nigdy ciepło przyjmowane przez przedstawicieli profesji medycznej. Paradygmat niedoborów witaminowych powstał pod koniec XIX wieku i do końca lat czterdziestych XX wieku mocno się utrwalił, co oznaczało stosowanie suplementacji wyłącznie w ramach profilaktyki typowych chorób powodowanych brakiem składników odżywczych, takich jak pelagra, szkorbut i beri-beri, oraz wyłącznie w niewielkich dawkach.

Informacja podąża za dobrze znaną biologom krzywą wzrostu. Sterylne mleko, po wprowadzeniu do niego miliona bakterii kwasu mlekowego, po pewnym czasie się zsiądzie, lecz nie od razu – czasem dopiero po kilku dniach, zależnie od temperatury. Wtedy następuje dość gwałtowna reakcja. Bakterie mnożą się szybko, lecz samo mleko zsiada się dopiero, gdy kolonia bakteryjna wyprodukuje dostateczną ilość kwasu mlekowego. Czas, w którym pozornie nic się nie dzieje (choć faktycznie bakterie się mnożą), nazywany jest okresem latencji. Tuż przed zmianą jakościową i w jej trakcie proces wydaje się nabierać tempa, które potem spada, gdyż bakterie nie mają już pożywienia. Krzywa wzrostu wznosi się powoli w okresie latencji, po którym następuje jej szybki wzrost, a następnie stabilizacja na pewnym poziomie i spadek.

W procesach informacyjnych obserwujemy podobny wzorzec krzywej wzrostu. Paradygmat ortomolekularny znajdował się w fazie latencji w okresie minionych 40–60 lat, obecnie wkraczamy jednak w fazę szybkiego wzrostu. Może upłynąć dalszych 5–10 lat, nim osiągnie on dojrzałą formę, oczywiście, z wyjątkiem psychiatrii, która jest znacznie opóźniona względem innych gałęzi medycyny. W moim przekonaniu faza szybkiego wzrostu zaczyna się wówczas, gdy około 10% środowiska medycznego uznaje słuszność i użyteczność nowych idei. Do tego czasu przekonanie takie zyskuje około 50% populacji.

Paradygmat niedoborów witaminowych broni się zawzięcie wszelkimi dostępnymi sposobami, uczciwymi i oszukańczymi, nie wyłączając fabrykowania kłamstw przez jego najzagorzalszych zwolenników rozpowszechniających fałszywe informacje o rzekomej toksyczności witamin, której nikt nigdy nie udowodnił. Prasa pozostająca na usługach establishmentu chętnie udostępnia swoje łamy obrońcom starego porządku, by mogli bez przeszkód publikować swe poglądy, a jednocześnie wytrwale ignoruje wszelkie informacje, które mogłyby go podważyć.

Czas urządzić paradygmatowi niedoborów witaminowych godziwy i honorowy pogrzeb. Z nowego podejścia do problemu mogłaby skorzystać niezliczona liczba pacjentów. Trudno oszacować koszty, jakie przyszło ponieść z powodu bierności i uporczywego tłumienia rozwoju w medycynie. W mocy nauki i opinii publicznej leży utworzenie systemu, który zmniejszyłby to zapóźnienie z 40–60 lat do – być może – około 10. To jedyna droga, żeby obniżyć monstrualne koszty opieki zdrowotnej oraz uratować życie bardzo wielu ludzi.

Abram Hoffer

„Journal of Orthomolecular Medicine”, 1993

Słowniczek medycyny ortomolekularnej

Kwas askorbinowy. To znacznie słabszy kwas od wydzielanego w żołądku kwasu solnego. Lekarze praktykujący medycynę ortomolekularną zalecają przyjmować doustnie jego podstawową formę zamiast bezkwasowych soli witaminy C (askorbinianów wapnia, magnezu i sodu), ponieważ uzyskuje się w ten sposób lepsze rezultaty kliniczne. Podawanie dożylne witaminy C wymaga użycia askorbinianu sodu bądź starannie zbuforowanego kwasu askorbinowego.

Awitaminoza. Brak jednej lub wielu podstawowych witamin.

Hipoaskorbemia. Powszechny, uwarunkowany genetycznie niedobór kwasu askorbinowego.

Jatrogenny. Spowodowany przez lekarza.

Niedobór składników odżywczych. Zbyt mała zawartość podstawowych witamin i minerałów w diecie, która powoduje niedożywienie lub chorobę.

Zależność od składników odżywczych. Zależności od składników odżywczych nie powinno się mylić z ich niedoborem. Osoba uzależniona od składnika odżywczego ma zwykle duże zapotrzebowanie na nie, którego sama dieta nie jest w stanie zaspokoić.

Ortomolekularny. Termin ten oznacza dosłownie właściwe lub prawidłowe cząsteczki. Został wprowadzony w 1968 roku przez Linusa Paulinga.

Reakcje utleniania i redukcji. Nazywane też reakcjami redoks. Wiąże się z nimi transfer elektronów: utlenianiu towarzyszy utrata elektronu, a redukcji – jego pozyskanie. Przeciwutleniacze zapobiegają uszkodzeniom oksydacyjnym (związanym z utlenianiem), dostarczając nowe elektrony w miejsce utraconych w procesach utleniania.

Farmakokinetyka. Dziedzina farmakologii opisująca sposób wchłaniania substancji oraz ich dystrybucji i wydalania z organizmu.

Zalecane dzienne spożycie (ang. recommended dietary allowance, RDA). Wytyczne zalecające ilości poszczególnych witamin i minerałów, jakie większość ludzi powinna przyjmować każdego dnia w pożywieniu. Rekomendacje te opierają się na założeniu, że indywidualne zapotrzebowanie nie jest osobniczo zmienne.

Witamina C. Zwana również kwasem askorbinowym lub askorbinianem (resztą tego kwasu). Zidentyfikował ją i wyizolował Albert Szent-Györgyi w 1927 roku. Organizm ludzki nie jest zdolny do jej syntezy.

Paradygmat niedoborów witaminowych. Pogląd medyczny, według którego minimalne (niewielkie) dawki witamin zapobiegają chorobom wywoływanym zbyt małym ich spożyciem, np. jak beri-beri (witamina B1), pelagra (witamina B3), krzywica (witamina D) i szkorbut (witamina C). Zakłada się, że zrównoważona dieta dostarcza wystarczających ilości tych składników odżywczych.

Paradygmat leczenia witaminami. Zwany też paradygmatem ortomolekularnym. Witaminy w optymalnych (dużych) dawkach mogą być stosowane w profilaktyce i leczeniu różnych stanów chorobowych nieuważanych za związane z niedoborami witamin. Większe dawki tych składników odżywczych zapewniają powrót do zdrowia.

Gdy dowód jest kwestią wyboru

Andrew W. Saul, PhD„Journal of Orthomolecular Medicine” 2010, t. 25, nr 4, s. 164–165

Zależność wyników terapii od dawek stosowanych środków stanowi kamień węgielny nauk medycznych. Zasadę tę, akceptowaną powszechnie w farmakoterapii, ignoruje się w terapiach żywieniowych, w których jest ona ogromnie ważna. Stwierdzenie to nie wydaje się szczególnie prowokacyjne. Badacze stosujący składniki odżywcze w dużych dawkach konsekwentnie osiągali i opisywali sukcesy. Doktor Frederick Klenner stwierdził: „Żeby uzyskać pożądane efekty, trzeba używać adekwatnych ilości kwasu askorbinowego”1. Doktorzy Evan i Wilfrid Shute’owie pisali i mówili to samo o witaminie E, a doktor Abram Hoffer o niacynie. Literatura medyczna ignoruje nie tylko owe „anegdotyczne” doniesienia lekarskie, lecz także wyniki dobrze kontrolowanych, choć nie zawsze zgodnych z zasadą podwójnej ślepej próby i zastosowania placebo badań klinicznych w dziedzinie terapii żywieniowych dużymi dawkami składników odżywczych, które są publikowane od około 80 lat.

Współczesna ortodoksyjna medycyna nie chce, aby prasa zwracała uwagę na dobre wiadomości o witaminach. Nie ma w tym pieniędzy, a jest raczej widmo strat, gdyby któreś z nich miały zastąpić leki, tak jak powinno się stać. Czasami pojawia się we mnie ciche pragnienie, by wszyscy nasi krytycy nigdy i w żadnych okolicznościach nie skorzystali z suplementacji składników odżywczych i byli zmuszeni żywić się wyłącznie pokarmami produkowanymi przez zaawansowaną współczesną technologię. Czyż można sobie wyobrazić surowszą karę?

Abram Hoffer

Naukowa wartość dowodów zależy od jakości badań. Każde doświadczenie możliwe jest do przeprowadzenia w taki sposób, żeby jego wyniki były negatywne. Jednym ze sposobów jest wykonywanie prób pozbawionych znaczenia. Taką próbą jest każdy eksperyment, w którym stosuje się zbyt małe, czyli nieadekwatne i niewystarczające, ilości badanych substancji. Randomizowane badania kliniczne dużych dawek witamin należą do rzadkości (korzystanie z losowych grup kontrolnych uchodzi za złotą normę pomiaru użyteczności jakiejkolwiek interwencji). Przeprowadzono natomiast mnóstwo randomizowanych badań z małymi dawkami składników odżywczych. Niskie dawki nie działają. Metaanalizy (statystyczne porównania powiązanych tematycznie artykułów naukowych) wielu badań z małymi dawkami niczego istotnego nas nie uczą. Chcąc zbudować mur z cegieł, trzeba ich mieć wystarczająco dużo.

Przeszkody utrudniające badania z dużymi dawkami

Około 20 lat temu doktor Robert F. Cathcart pisał:

W sytuacji, gdy dowody potwierdzające wartość składników odżywczych, a zwłaszcza witaminy C (...), stają się coraz bardziej oczywiste dla opinii publicznej, badacze produkują mnóstwo artykułów poświęconych drugorzędnym aspektom tej substancji. Rozmawiałem z wieloma naukowcami, którzy chcieli przeprowadzić odważne próby stosowania dużych dawek askorbinianów. Za każdym razem ośrodki uniwersyteckie, komitety etyki, komisje farmaceutyczne lub inne oficjalne gremia odmawiały na to zgody, czyniąc sugerowane badania bezwartościowymi. Starsi naukowcy, uzależnieni od rządowych grantów, nie próbują nawet podejmować takich inicjatyw. Rezultatem tego wszystkiego jest akumulacja wiedzy pozornej i małowartościowej, co stwarza wrażenie, że niczego ważnego nie można się już w tej dziedzinie nauczyć. W tej naukowej mierzwie giną prawdziwe właściwości askorbinianów, o których niektórzy z nas już wiedzą (...). Czytając te uczone teksty, uprzytomniamy sobie, że ich autorzy nie są świadomi efektów użycia ogromnych dawek tych substancji. Jednym z najzabawniejszych aspektów tych badań są spekulacje i dociekania na temat toksyczności i innych negatywnych własności owych minimalnych dawek witaminy C, podczas gdy wielu lekarzy używa od lat ilości od dwudziesto- do stukrotnie większych, o czym możemy przeczytać w ich artykułach2.

Dawkowanie ustalają autorzy badań. W kategoriach założeń eksperymentalnych zastosowanie 2000 j.m. (jednostek międzynarodowych) witaminy E nie jest trudniejsze niż 200 j.m. Badacze mogą jednak używać tylko małych dawek składników odżywczych, nieprzekraczających tych uznawanych powszechnie za bezpieczne. Ograniczenia te, choć w dużej mierze oparte na teoretycznych założeniach, skutecznie powstrzymują instytucjonalne gremia monitorujące badania na ludziach od przyzwolenia na użycie dużych dawek. Mam kolegów zasiadających w takich komisjach. Żaden z nich nie wiedział, że w 2008 roku w całych Stanach Zjednoczonych nie zdarzył się ani jeden przypadek śmierci spowodowanej przyjmowaniem suplementów3. Brak doniesień na temat zgonów wywołanych suplementowaniem witamin, minerałów, ziół i aminokwasów nie oznacza, że są one bezwarunkowo bezpieczne. Wyraźnie widać jednak, że składniki odżywcze, nawet przyjmowane w dużych dawkach, są bezpieczniejsze od dowolnych dawek farmaceutyków. Nietrudno byłoby udowodnić, że wspomniane wyżej rekomendowane dzienne spożycie nie ma solidnych podstaw w dowodach naukowych.

Badacze mogą decydować się na użycie niskich dawek, gdyż niczego nie wiedzą – lub nie chcą wiedzieć – o korzyściach płynących ze stosowania większych ilości tych substancji. Czasem nawet twierdzą w podsumowaniach, że używali dużych dawek, podczas gdy w rzeczywistości tak nie było. Linus Pauling ostrzegał zwłaszcza przed takim postępowaniem w swojej pierwszej książce Vitamin C and the Common Cold (1970). 40 lat później nadal ukazują się wyniki nowych badań, w których 500 mg lub 1000 mg witaminy C określa się jako bardzo dużą dawkę. Trudno się dziwić, skoro limit bezpiecznego spożycia ustalono na 2000 mg.

Co stanowi dowód?

Większość interwencji medycznych nie została nigdy ściśle przebadana. Z istniejącej dokumentacji wynika, że zaledwie 11% takich działań przyniosło efekty korzystne, a dalszych 23% – „prawdopodobnie korzystne”4. Konwencjonalna chemioterapia onkologiczna w Stanach Zjednoczonych daje zaledwie 2,1% pozytywnych rezultatów5. Trudno udowodnić, że takie leczenie ma solidne podstawy naukowe. Niektórzy onkolodzy ordynują chemioterapię pacjentom, których nowotwory nie poddają się tej formie terapii, o czym doskonale wiadomo.

Kto chciałby dowodów, że „prawda naukowa” bywa mocno naciągana, powinien przyjrzeć się problemom składników odżywczych. Oto przykład. Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych twierdzi, że „dzienne zapotrzebowanie świnki morskiej na witaminę C wynosi w normalnych warunkach 10–15 mg oraz 15–25 mg u samic w ciąży i w trakcie karmienia, a także u młodych osobników w okresie wzrostu”6. Dorosła świnka morska waży około 1 kg, zwierzęta te potrzebują 10–25 mg witaminy C na 1 kg masy ciała. Przeciętny dorosły Amerykanin waży (co najmniej) 82 kg. Oznacza to, że według norm Departamentu Rolnictwa uzasadniona dla ludzi byłaby dzienna dawka w pobliżu bezpiecznej górnej granicy spożycia, czyli około 820–2000 mg. Tymczasem oficjalnie zaleca się 90 mg dla mężczyzn i 75 mg dla kobiet, przy czym palaczom przyznano dodatkowe 35 mg.

Strzelanie ziarenkami fasoli nie zatrzyma szarżujących nosorożców. Dając każdemu bezdomnemu spotkanemu na ulicy 25 centów, można łatwo udowodnić, że pieniądze nie są przydatne w walce z ubóstwem. Opinia publiczna oraz lekarze oczekują od naukowców rzetelnego potwierdzenia skuteczności terapii składnikami odżywczymi. Dopóki w badaniach będą używane niewielkie dawki witamin, zbyt niskie, by mogły działać skutecznie, dopóty medycyna ortomolekularna będzie uznawana za „pozbawioną podstaw naukowych”.

Bibliografia

1. A.W. Saul, Hidden in plain sight: the pioneering work of Frederick Robert Klenner, MD,„Journal of Orthomolecular Medicine” 2007, t. 22, s. 31–38.

2. R.F. Cathcart, Delay by intellectualization,http://www.orthomed.com/index2.htm.

3. A.C. Bronstein, D.A. Spyker, L.R. Cantilena i in., 2008 Annual Report of the American Association of Poison Control Centers‘ National Poison Data System (NPDS): 26th Annual Report,„Clinical Toxicology” 2009, t. 47, s. 911–1084.

4. BMJ Clinical Evidence,http://www.clinicalevidence.bmj.com/ceweb/about/knowledge.jsp.

5. G. Morgan, R. Ward, M. Barton, The contribution of cytotoxic chemotherapy to 5-year survival in adult malignancies,„Clinical Oncology” 2004, t. 16, s. 549–560.

6. U.S. Department of Agriculture Animal Care Resource Guide, Animal Care, 12.4.2, http://www.aphis.usda.gov/animal_welfare/downloads/manuals/dealer/feeding.pdf.

Linus Pauling i narodziny medycyny ortomolekularnej

Stephen Lawson„Journal of Orthomolecular Medicine” 2008, t. 23, nr 2, s. 62–76

W numerze magazynu „Science”z dnia 19 kwietnia 1968 roku ukazał się odkrywczy artykuł1. Jego autor, doktor Linus Pauling, zamieszczał już wcześniej na łamach „Science” swoje prace, lecz ta publikacja, zatytułowana Orthomolecular Psychiatry [Psychiatria ortomolekularna – przyp. tłum.], zwiastowała nowy kierunek w jego myśleniu naukowym oraz badaniach. Doktor Pauling od wielu lat cieszył się powszechnym uznaniem jako najwybitniejszy chemik i niestrudzony obrońca pokoju. Jego poważna naukowa wypowiedź na temat żywienia, szczególnie roli mikroelementów, w utrzymaniu zdrowia fizycznego i umysłowego wzbudziła ogromne zainteresowanie, wywołując zarazem liczne kontrowersje. W liście opublikowanym w numerze „Science” z 14 czerwca Donald Oken, psychiatra związany z Narodowymi Instytutami Zdrowia, napisał:

Artykuł Orthomolecular Psychiatry ilustruje w eleganckiej formie pułapki, w które wpadają eksperci w określonych dziedzinach wkraczający w inne obszary wiedzy. Z właściwą sobie błyskotliwością Linus Pauling opisuje mechanizmy biochemiczne, które mogłyby być odpowiedzialne za pewne formy zaburzeń umysłowych (a także za wiele innych typów zmian chorobowych). Odległego prawdopodobieństwa nie powinno się jednak mylić z dowodami. Niestety, na poparcie tez Paulinga nie mamy adekwatnych dowodów2.

W odpowiedzi Pauling potwierdził, że od 12 lat badał molekularne podstawy chorób psychicznych, korzystając ze wsparcia Narodowych Instytutów Zdrowia, Fundacji Forda i prywatnych sponsorów, co oznacza, że nie jest nowicjuszem w dziedzinie chemii mózgu. Opublikował też w 1959 roku własną teorię molekularnych mechanizmów działania czynników znieczulających, w tym gazów szlachetnych, a badania cząsteczek czynnych biologicznie rozpoczął jeszcze w latach trzydziestych. Kulminacją tych prac było odkrycie strukturalnych drugorzędowych motywów białkowych, takich jak helisa alfa i harmonijka beta, a także przyczyny anemii sierpowatokrwinkowej (in. sierpowatej) – pierwszej jednostki chorobowej określonej jako choroba molekularna. Z racji tych odkryć Pauling stał się jednym z głównych twórców biologii molekularnej. W swej replice stwierdził, że psychiatrzy mają, jego zdaniem, obowiązek stosowania technik psychiatrii ortomolekularnej jako uzupełnienia terapii standardowych3.

Oken miał powody, by chwalić błyskotliwość Paulinga, lecz nie dostrzegł jego geniuszu pozwalającego mu łączyć różne obszary wiedzy medycznej oraz dokonywać syntezy oryginalnych ujęć skomplikowanych zagadnień. Linus Pauling – jedyny uczony, któremu przyznano dwukrotnie Nagrodę Nobla – był w historii nauki wybitnym praktykiem metodyki interdyscyplinarnej, dziesiątki lat przed uznaniem jej zasadniczej roli w nauce. W publikacji zatytułowanej Millenium Essay, zamieszczonej w czasopiśmie „Nature” w 2000 roku, indyjski chemik, Gautam Desiraju, określił Paulinga jako „jednego z największych myślicieli i wizjonerów tysiąclecia”, stawiając go w tym samym rzędzie co Galileusz, Leonardo da Vinci, Faraday, Newton i Einstein. Doktor Desiraju zauważył, że „pomysłowość Paulinga i jego niezwykła intuicja ogarniały i przenikały mechanikę kwantową, krystalografię, biologię, medycynę i chemię strukturalną” oraz że współczesna chemia, w odróżnieniu od biologii i fizyki, opiera się na pracy i dokonaniach jednego uczonego – Linusa Paulinga4.

Rewolucyjna koncepcja

Czego więc dotyczył ten historyczny artykuł Paulinga i dlaczego spotkał się z taką krytyką? Napisany w okresie, gdy Pauling był profesorem na Wydziale Chemii Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, tekst nakreślił teoretyczne podstawy leczenia awitaminoz mózgowych poprzez „zapewnienie optymalnego środowiska molekularnego dla umysłu, a w szczególności optymalnych stężeń substancji normalnie obecnych w ludzkim organizmie”. Nieco później Pauling ukuł pojęcie medycyny ortomolekularnej rozumianej jako sposób zachowania pełni zdrowia i leczenia chorób poprzez utrzymywanie „w ludzkim organizmie zróżnicowanych stężeń substancji normalnie w nim obecnych i niezbędnych dla zdrowia”5. Opierając się na dowodach z dziedziny genetyki mikrobów i szybkościach reakcji chemicznych, Pauling zasugerował, że uwrażliwienie mózgu na biochemię wywiera wpływ na sposób myślenia. Idea, choć wydaje się tak samo intuicyjna i oczywista jak niektóre inne odkrycia Paulinga – takie jak specyficzność biologiczna oraz istnienie zegara biologicznego – okazała się kontrowersyjna. Wielu dietetyków i psychiatrów, takich jak Oken, uważało, że Pauling wkracza w ich domeny naukowe. Badacze ci przyjęli więc konserwatywną postawę obronną. Encyklopedyczna wiedza Paulinga i jego niesamowita pamięć w połączeniu z urokiem osobistym pomagały mu w dyskusjach z adwersarzami w następnych dziesięcioleciach.

W 1945 roku Pauling wysunął hipotezę, że przyczyną anemii sierpowatej jest nieprawidłowa hemoglobina łącząca się z samą sobą w niedotlenionej krwi, która tworzy w ten sposób długie ciągi zniekształcające formę erytrocytów i nadające im charakterystyczną postać sierpowatą obserwowaną w przebiegu choroby. Cztery lata później wraz z kolegami opublikowali w „Science” artykuł potwierdzający ten mechanizm i otwierający nowy rozdział medycyny molekularnej6. Do tej właśnie koncepcji choroby Pauling powrócił w artykule Orthomolecular Psychiatry. Zwrócił uwagę, że fenyloketonuria jest tego typu schorzeniem. W jej przebiegu fenyloalanina (aminokwas) gromadzi się w tkankach dotkniętych nią dzieci z powodu błędu genetycznego w enzymie katalizującym jej konwersję w tyrozynę (inny aminokwas). Schorzenie wywołuje objawy mentalne i fizyczne, takie jak ostre egzemy, może być jednak leczone przez ograniczenie fenyloalaniny w diecie, co jest przykładem zastosowania medycyny ortomolekularnej w praktyce.

W artykule Orthomolecular Psychiatry Pauling zwrócił uwagę, że fakt wywoływania patologii fizycznych przez mentalne objawy chorób z niedoboru witamin z grupy B potwierdza jego tezę o ogromnej roli tych witamin dla zdrowia psychicznego. Wyjaśniał, że ewolucja sprzyja czasem utracie pewnych funkcji, takich jak synteza witaminy C, jeśli środowisko dostarcza wystarczających ilości danych składników odżywczych. Mutant syntetyzujący adekwatne, lecz suboptymalne ilości ważnej życiowo substancji może też zwyciężyć w konkurencji z dzikim organizmem, jeśli wykorzysta energię zaoszczędzoną dzięki ograniczeniu tego procesu w inny sposób. Na poparcie tej tezy przytoczył badania rodzaju Neurospora prowadzone przez jego przyjaciół, laureatów Nagrody Nobla, George’a Beadle’a i Edwarda Tatuma. Uczeni ci wykazali, że szybkość wzrostu zmutowanego gatunku potrzebującego pirydoksyny (witaminy B6), który ewoluował na skutek promieniowania, wzrosła o około 7% w stosunku do gatunku rodzicielskiego po dostarczeniu dużych ilości tejże substancji. Podobne rezultaty uzyskano u gatunku wymagającego kwasu para-aminobenzoesowego, również zależnego od witaminy B.

Pauling omówił też zależność szybkości reakcji od stężeń molekularnych. Nawiązując do swojego zainteresowania potencjalną rolą nieprawidłowych funkcji enzymatycznych w zaburzeniach umysłowych, którą zajmował się w latach pięćdziesiątych, stwierdził, że szybkość reakcji katalizowanych przez enzymy jest proporcjonalna do stężenia reagenta, przynajmniej pod nieobecność inhibitorów. Tempo spada w miarę nasycania enzymu. Jeśli enzym jest wadliwy, co może mieć miejsce przy nieprawidłowościach funkcji mózgowych, to stężenia nasycające są wyższe z powodu mniejszego powinowactwa z substratem. Proces ten można jednak znormalizować przez zwiększenie stężenia substratu. Obserwacje te uzasadniają podawanie dużych dawek witamin w leczeniu biogenicznych (mających biologiczne przyczyny) zaburzeń umysłowych. Opierając się na tej koncepcji, biochemik Bruce Ames w artykule opublikowanym w 2002 roku w „American Journal of Clinical Nutrition” rozważał podawanie dużych dawek witamin z grupy B i innych mikroelementów w przebiegu leczenia około 50 ludzkich chorób genetycznych powodowanych przez wadliwe enzymy7.

Dla zilustrowania tej hipotezy Pauling skupił się na kobalaminie (witaminie B12), niacynie (witaminie B3), witaminie C i kwasie glutaminowym (aminokwasie). Przytoczył wyniki norweskich badań, w których stwierdzono anormalnie niskie poziomy B12 we krwi u około 15% pacjentów przyjętych do szpitala psychiatrycznego w porównaniu z wartościami obserwowanymi u ludzi zdrowych. Następnie Pauling zrelacjonował skuteczne leczenie niacyną, przeprowadzone w południowo-wschodnich Stanach Zjednoczonych, dzięki któremu udało się złagodzić objawy psychotyczne u tysięcy pacjentów z pelagrą (stanem niedoboru niacyny). Zacytował również prace Virgila Sydenstrickera i Herveya Cleckleya, w których omawiano problem użycia dużych dawek tego składnika odżywczego i artykuły Abrama Hoffera oraz Humphry’ego Osmonda poruszające kwestię połączenia wysokich dawek niacyny i witaminy C w leczeniu schizofrenii bez efektów typowych dla farmakoterapii. Niedobór witaminy C często obserwowano u schizofreników; jest on też związany z depresją u pacjentów ze szkorbutem. Doktor Pauling wspomniał pokrótce, że Irwing Stone (biochemik, który jako pierwszy zainteresował go tym przeciwutleniaczem) na podstawie porównań międzygatunkowych oceniał optymalne dzienne spożycie witaminy C na 3000–15 000 mg. Kilka lat później, w pierwszej publikacji założonego przez Paulinga Instytutu Nauki i Medycyny zatytułowanej Results of a Loading Test of Ascorbic Acid, Niacinamide, and Pyridoxine in Schizophrenic Subjects and Controls [Rezultaty prób obciążeniowych kwasem askorbinowym, amidem niacyny i pirydoksyną u schizofreników i osób zdrowych – przyp. tłum.], stwierdzono, że niemal wszyscy badani pacjenci schizofreniczni wydalają dużo mniejsze ilości jednej lub wielu witamin podawanych doustnie w dawkach powyżej 1000 mg w porównaniu z osobami zdrowymi z grup kontrolnych8. Pauling wyjaśnił, że wielu badaczy w latach czterdziestych donosiło o korzystnych efektach suplementacji dużych dawek kwasu glutaminowego u pacjentów z zaburzeniami konwulsyjnymi lub spowolnieniem umysłowym. Stwierdzono, że przynoszące pożądane rezultaty dawki dzienne mieszczą się w przedziale 10 000–20 000 mg, są więc wyższe od szacowanego zalecanego dziennego spożycia wynoszącego 5000–10 000 mg.

W przedostatniej sekcji Orthomolecular Psychiatry poświęconej chorobom z lokalnych niedoborów mózgowych Pauling twierdził, że prosty model dynamiki płynów ustrojowych pozwala na obliczenia, których wyniki dowodzą możliwości występowania niedoborów ważnych dla życia substancji w poszczególnych obszarach. Ich stabilne stężenia w mózgu mogą być znacznie niższe od ich poziomu we krwi. W przebiegu schizofrenii sytuację pogarsza czasem wpływ genów na regulację metabolizmu witamin i inne ważne funkcje organizmu. Żeby unormować stężenia tych substancji w mózgu i przywrócić dzięki temu prawidłowe funkcjonowanie umysłu, mogą być konieczne duże dawki niektórych witamin.

Wszelka krytyka bezpieczeństwa suplementacji dotyczy w istocie jej skuteczności.

Abram Hoffer

Pauling wyczerpująco objaśnił i rozszerzył koncepcję psychiatrii i medycyny ortomolekularnej w wielu pracach publikowanych w następnych dekadach. W artykule Some Aspects of Orthomolecular Medicine z 1974 roku przedstawił nowe przykłady zastosowań tej metody leczenia, takie jak terapia cukrzycy iniekcjami insuliny, użycie jodu w zapobieganiu powiększaniu się tarczycy (powstawaniu wola) oraz zwalczanie kwasicy metylomalonowej bardzo dużymi dawkami witaminy B12 (1000 razy wyższymi od standardowych), które umożliwiają konwersję kwasu metylomalonowego w kwas bursztynowy9. W książce Jak żyć dłużej i czuć się lepiej, wydanej dziesiątki lat później, Pauling dodał jeszcze jeden przykład: leczenie galaktozemii – choroby genetycznej objawiającej się niedoborem enzymu metabolizującego galaktozę i przekształcającego ją w laktozę – dietą niezawierającą cukru mlecznego10. Autor podkreślał, że używa przymiotnika ortomolekularny, by podkreślić konieczność użycia właściwych cząsteczek we właściwych stężeniach. Przeciwstawiał w ten sposób medycynę ortomolekularną stosowaniu potencjalnie niebezpiecznych leków typowych dla konwencjonalnej medycyny alopatycznej. Był przekonany, że wiarygodność jego argumentów jest oczywista, a potwierdzające jego przekonania dowody naukowe – wystarczające. Jak w przypadkach wielu rewolucyjnych idei, psychiatria ortomolekularna nie spotkała się z powszechnym uznaniem. Szczególnie sceptyczną oraz lekceważącą postawę przyjęło Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne.

W 1974 roku Linus Pauling opublikował na łamach „American Journal of Psychiatry” artykuł pt. On the Orthomolecular Environment of the Mind: Orthomolecular Therapy, w którym skorzystał z możliwości skomentowania publikacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego z 1973 roku11Task Force Report: Megavitamin and Orthomolecular Therapy in Psychiatry. Był on najwyraźniej głęboko zaniepokojony negatywną reakcją konwencjonalnej psychiatrii na jego idee i naukowe dowody, na których je oparł. Podwójny noblista skrytykował też pokrętną w jego przekonaniu argumentację i błędne rozumowanie, które doprowadziło do powstania tego raportu.

Po omówieniu nieprawidłowych funkcji enzymatycznych jako możliwej przyczyny zaburzeń umysłowych i wyliczeniu przykładów pomyślnego ortomolekularnego leczenia witaminami Pauling zarzucił autorom ignorowanie faktów dotyczących witaminy C i pirydoksyny; niezrozumienie prostej biochemii wynikającej z natury witamin i możliwości pełnienia przez ich cząsteczki wielu różnych funkcji, a nie tylko brania udziału w pojedynczych reakcjach, jak sugerowano w raporcie; oraz intencjonalne i nieintencjonalne uprzedzenia owocujące „rodzajem profesjonalnej inercji hamującej postęp”.

Przygotowanie gruntu

Wiele doświadczeń z lat dziecięcych oraz późniejszych przygotowało grunt dla zbudowania przez Paulinga podwalin medycyny ortomolekularnej i zapoczątkowało jego fascynację witaminą C. Ojciec wielkiego uczonego był farmaceutą i w czasach, gdy nie było jeszcze Agencji Żywności i Leków, przyrządzał różne lekarstwa w swojej aptece, w której Linus zapoznawał się jako dorastający chłopiec z chemią leczniczą. Później urządził sobie w piwnicy laboratorium, w którym przeprowadzał fascynujące doświadczenia, obserwując różne reakcje chemiczne. Ekscytowało go przeobrażanie się jednych substancji w inne, i te młodzieńcze eksperymenty rozbudziły w nim pragnienie studiowania chemii. Zaowocowało to licencjatem w Oregon Agricultural College (obecnym Uniwersytecie Stanu Oregon), a następnie pracą magisterską w Kalifornijskim Instytucie Technologicznym. W 1926 roku, kiedy Pauling po obronie prac doktorskich z chemii i fizyki matematycznej przebywał wraz z żoną w Europie na stypendium Guggenheima, jego matka Belle zmarła w wyniku złośliwej anemii w szpitalu dla umysłowo chorych w Salem w stanie Oregon. Anemię złośliwą, której przyczyną jest niedobór witaminy B12, charakteryzują problemy neurologiczne oraz utrata normalnych funkcji umysłowych, czego efektem są urojenia, zwane obłędem megaloblastycznym, a następnie śmierć. W tym roku, w którym zmarła matka Paulinga, George Minot i William Murphy odkryli, że jedzenie surowych wątróbek powoduje ustępowanie objawów anemii złośliwej. W 1934 roku uczeni ci otrzymali za swoje prace Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii, a 14 lat później witaminę B12 wyizolowali niezależnie dwaj przyjaciele Paulinga: Karl Folkers i Alexander Todd. W 1964 roku innej jego przyjaciółce, Dorothy Hodgkin, przyznano Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii za identyfikację struktury molekularnej witaminy B12, czego dokonała w 1956 roku z wykorzystaniem technik krystalografii rentgenowskiej.

W 1938 roku, podczas przemówienia inauguracyjnego w Laboratorium Crellina w Kalifornijskim Instytucie Technologicznym, Linus Pauling powiedział: „Istnieje jednak pokrewna dziedzina wiedzy o transcendentnym znaczeniu dla ludzkości, której rozwój zaledwie się rozpoczął. Dotyczy ona korelacji pomiędzy aktywnością fizjologiczną i strukturami chemicznymi substancji wytwarzanych przez organizm lub pobieranych przezeń w pożywieniu, która ma zasadnicze znaczenie dla uporządkowanego rozwoju i podtrzymania życia, a także wielu substancji użytecznych w leczeniu chorób”12.

Pauling zwrócił uwagę na strukturalną złożoność wielu witamin i przewidywał, że szybki postęp w zakresie ich syntezy w minionej dekadzie wróży „rychłe sukcesy tych, którzy obecnie pracują nad witaminą E”. Już w czasach rozkwitu witaminologii Pauling myślał o zaletach tych ważnych dla życia substancji. Faktycznie w pierwszych dekadach XX wieku, a zwłaszcza w latach trzydziestych, dokonywano istotnych odkryć na polu wykorzystania witamin w profilaktyce i leczeniu chorób związanych z niedoborami. Przykładowo witaminę A zidentyfikowano już 1914 roku, a jej strukturę molekularną opisano w 1930 roku. Witaminy D2 i D3 scharakteryzowano pod względem chemicznym odpowiednio w latach 1932 i 1936. W 1922 roku odkryto witaminę E, ale wyizolowano ją dopiero w 1936 roku. Witaminę K odkryto w początkach lat trzydziestych i opisano jej strukturę w 1939 roku. Przyjaciel Paulinga, Albert Shent-Györgyi, jako pierwszy wyizolował witaminę C w 1928 roku. Tiaminę [witaminę B1 – przyp. red.] wyodrębnił w 1922 roku Kazimierz Funk, któremu zawdzięczamy termin witaminy, a jej strukturę opisał w 1936 roku Robert R. Williams.

Jego brat, Roger J. Williams, jako pierwszy scharakteryzował pod względem chemicznym kwas pantotenowy (witaminę B5) w 1940 roku. Koncepcje tego uczonego na temat biochemicznej indywidualności wywarły wielki wpływ na Paulinga. W swojej klasycznej już książce Indywidualność biochemiczna Williams, opisawszy znaczące anatomiczne i biochemiczne zróżnicowania wynikające z polimorfizmów genetycznych, stwierdził, że „praktycznie każda istota ludzka jest w pewnych aspektach dewiantem”13. Zauważył też, że o ile 95% populacji mieści się w normie w zakresie jednej mierzalnej wielkości, o tyle tylko 0,59% tejże populacji posiada tę cechę w odniesieniu do 100 nieskorelowanych wartości mierzalnych. W grudniu 2007 roku pismo „Science” uznało zmienność genetyczną u ludzi oraz jej wpływ na rozumienie zagrożenia chorobami i cech osobniczych za odkrycie roku14.

Ryboflawinę (witaminę B2), pierwszą rozpoznaną witaminę w formie koenzymu, wyodrębniono w 1933 roku. Witaminę B6 (pirydoksynę i jej formy pokrewne) wyizolowano w 1938 roku, a jej strukturę opisano nieco później. Niacynę (witaminę B3) wyizolowano w 1867 roku, ale dopiero w 1937 roku uznano ją za czynnik istotny w leczeniu pelagry. Jak wcześniej wspomniano, witamina B12 została wyodrębniona dopiero w 1948 roku, pięć lat po wyizolowaniu kwasu foliowego przez inną grupę farmakologów. Biotynę odkryto w 1936 roku, a jej strukturę opisano w 1942 roku. Wielu wczesnych pionierów witaminologii zyskało sobie szczególne uznanie, ponieważ wyniki ich pracy oszczędziły wielu milionom ludzi cierpień związanych z poważnymi, groźnymi dla życia niedoborami. Od lat dwudziestych do połowy lat sześćdziesiątych XX wieku przyznawano15 Nagrody Nobla naukowcom, którzy odkrywali, wyodrębniali i syntetyzowali witaminy bądź też rozpoznawali i opisywali struktury ich cząsteczek.

Pauling był w pełni świadomy postępującego rozwoju biochemii i gromadzonej wiedzy na temat składników odżywczych w latach trzydziestych, lecz jego własne istotne badania w tej dziedzinie dotyczyły wyłącznie struktur molekularnych niektórych karotenoidów oraz flawonoidu zwanego antocyjanidyną. W 1939 roku opublikował prace poświęcone hemoglobinie oraz strukturom benzenu i białek, a także książkę The Nature of the Chemical Bond – najczęściej cytowaną publikację książkową w XX wieku, za którą otrzymał Nagrodę Nobla z chemii w 1954 roku. Wtedy też ukazały się jego prace wyjaśniające na gruncie mechaniki kwantowej intensywne zabarwienie flawonoidów, karotenoidów i barwników15 oraz analiza zastosowania teorii rezonansu do wyjaśnienia struktur antocyjanidynów i karotenoidów16.

W 1940 roku ukazała się A Theory of the Formation of Antibodies; następnie, przygotowana z Lászlem Zechmeisterem, praca poświęcona strukturze prolikopenu – izomeru likopenu pozyskanego z pomidora zwyczajnego (psianki, Lycopersicon esculentum) – z komentarzami na temat strukturalnych cech luteiny, zeaksantyny, karotenów oraz innych izomerów17–18.Zainteresowanie Paulinga karotenoidami i flawonoidami ograniczało się jednak tylko do ich struktur chemicznych oraz ich wpływu na funkcje optyczne; badacz nie zajmował się ich znaczeniem dla ludzkiego zdrowia ogólnego.

W 1941 roku rozpoznano u Paulinga chorobę Brighta, czyli kłębuszkowe zapalenie nerek, które w owym czasie często bywało śmiertelne. Idąc za radą lekarzy z Instytutu Rockefellera, Pauling udał się do San Francisco na leczenie do Thomasa Addisa, odkrywczego nefrologa z Uniwersytetu Stanforda. Addis zalecił mu dietę z niską zawartością soli i białek, picie dużych ilości wody oraz suplementację witamin i minerałów. Dzięki stosowaniu się do tych zasad przez 14 lat Pauling całkowicie wyzdrowiał. To osobiste doświadczenie przekonało go o terapeutycznym znaczeniu diety.

Objawienia

Szukając w latach pięćdziesiątych nowych obszarów badawczych, Pauling uświadomił sobie, że dużym problemem społecznym są choroby umysłowe, wobec których naukowcy pozostają bezradni. Być może przedwczesna śmierć jego matki po epizodach obłędu megaloblastycznego spowodowanych niedoborem witaminy B12 była istotnym powodem zmiany zainteresowań. W tym samym czasie najstarszy syn Paulinga, Linus Jr, rozpoczynał praktyki lekarskie w dziedzinie psychiatrii, co bez wątpienia skłoniło jego ojca do rozpoczęcia badań natury chorób umysłowych. Dzięki funduszom z Fundacji Forda Pauling mógł zająć się rolą enzymów w funkcjonowaniu mózgu, nie poczynił jednak znaczących postępów. W 1965 roku, po zapoznaniu się z książką Abrama Hoffera pt. Niacin Therapy in Psychiatry (wydaną w 1962 roku), Pauling ze zdumieniem stwierdził, że proste substancje, których niewielkie ilości zapobiegają chorobom wywoływanym przez niedobory, podawane w bardzo dużych dawkach mogą mieć zastosowania terapeutyczne w leczeniu zupełnie innych schorzeń. To nieoczekiwane, a zarazem bardzo ważne wydarzenie stanowiło inspirację dla jego historycznej publikacji w nowo podjętej dziedzinie badań medycznych. Później fascynowały go szczególnie spostrzeżenia Hoffera dotyczące wyleczeń z zaawansowanych chorób nowotworowych na skutek suplementacji składników odżywczych i zdrowej diety, które to metody opracowano wcześniej na potrzeby terapii schizofreników19–20. Programy dietetyczne obejmowały duże dawki witamin z grupy B, witaminy C, witaminy E, beta-karotenu, selenu, cynku i innych mikroelementów. Około 40% pacjentów leczonych wspomagająco metodami Hoffera żyło jeszcze średnio przez pięć lat lub dłużej, a około 60% – cztery razy dłużej niż chorzy z grup kontrolnych. Rezultaty te były nawet lepsze od uzyskanych w Szkocji przez współpracownika Paulinga, chirurga Ewana Camerona.

Po długiej, niezwykle płodnej karierze w Kalifornijskim Instytucie Technologicznym Pauling odszedł z tej uczelni pod presją polityczną pod koniec 1963 roku, już po odebraniu Pokojowej Nagrody Nobla przyznanej mu w uznaniu jego wysiłków na rzecz zaprzestania prób z bronią jądrową w atmosferze. Po krótkim okresie pracy w charakterze wykładowcy w Centrum Badań Instytucji Demokratycznych w Santa Barbara w Kalifornii Pauling został w 1967 roku profesorem chemii na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego. Dwa lata później przyjął zaproponowane mu stanowisko profesora chemii na Uniwersytecie Stanforda w Palo Alto, w którym pracował do 1973 roku. Jego koncepcja medycyny ortomolekularnej dojrzewała przez ponad 15 lat, by w końcu zaowocować założeniem wspólnie z dwoma kolegami niezależnego Instytutu Medycyny Ortomolekularnej, który przemianowano w 1973 roku na Instytut Nauki i Medycyny Linusa Paulinga. Stanford dostarczał akademickiej bazy, a Pauling pogłębiał wiedzę na temat suplementacji witaminy C, czego kulminacją była ważna praca zatytułowana Evolution and the Need for Ascorbic Acid opublikowana w periodyku „Proceedings of the National Academy of Sciences of the USA” w 1970 roku. Tekst ukazał się w tym samym roku w formie książkowej jako Vitamin C and the Common Cold i otrzymał nagrodę Phi Beta Kappa dla najlepszej książki naukowej roku. Publikacja bardzo dobrze też się sprzedawała. Instytut pozostawał bazą naukową Paulinga do jego śmierci w 1994 roku.

Fascynacja dwukrotnego noblisty jego ukochaną cząsteczką – molekułą witaminy C – zaowocowała licznymi artykułami naukowymi i setkami wystąpień publicznych w latach sześćdziesiątych. Pauling zajmował się tym aż do śmierci. Zainteresował się witaminą C po wymianie poglądów z Irwinem Stone’em, który znalazł się wśród publiczności podczas przemówienia Paulinga na przyjęciu w Nowym Jorku z okazji przyznania temu drugiemu Medalu Towarzystwa Międzynarodowych Kontaktów Naukowych Carla Neuberga w 1966 roku21. W swoim wystąpieniu Pauling powiedział, że ma nadzieję żyć długo. Stone napisał do niego list, w którym poruszył temat hipoaskorbemii i zasugerował, że może to osiągnąć, być może ciesząc się kolejnym półwieczem w dobrym zdrowiu, jeśli będzie przyjmował suplementy witaminy C. W odpowiedzi Pauling zacytował swój własny artykuł, napisany w 1962 roku wspólnie z amerykańskim biologiem pochodzenia austriackiego Emilem Zuckerkandlem, poświęcony chorobom molekularnym. Obaj badacze stwierdzili, że utrata zdolności syntezy witaminy C jest przykładem takiej właśnie choroby i że można to skorygować odpowiednią dietą22.

Pauling, po dokonaniu przeglądu dowodów dostarczonych przez Stone’a, postanowił przyjmować dzienną dawkę 3000 mg, częściowo dla zachowania optymalnego zdrowia, a częściowo w celu zapobieżenia poważnym przeziębieniom, które trapiły go od wielu lat, poważnie utrudniając pracę. Jego żona, Ava Helen, zaczęła też suplementować witaminę C, przy czym oboje stwierdzili poprawę stanu zdrowia oraz znaczne zmniejszenie częstości przeziębień, co było w zgodzie ze skąpą wówczas jeszcze literaturą kliniczną. Pauling był pod tak wielkim wrażeniem, że zdecydował się napisać książkę poświęconą profilaktyce przeziębień i ich leczeniu witaminą C. Publikacja ta miała być również odpowiedzią na list krytyka, Victora Herberta, uskarżającego się na agresywną sprzedaż witamin. Człowiek ten podważył twierdzenia Paulinga wygłoszone publicznie przy okazji konsekracji Mt. Sinai Medical School w 1968 roku na temat skuteczności witaminy C używanej w takich celach23. Herbert żądał dowodów z odpowiednio przeprowadzonych badań, Pauling opisał więc w swojej książce cztery takie właśnie badania.

W kolejnym wydaniu zatytułowanym Vitamin C, the Common Cold, and the Flu, które ukazało się w 1976 roku, Pauling zamieścił nowy materiał poświęcony grypie. Odwołał się w nim do prac Clausa Jungebluta i Akiry Muraty dotyczących dezaktywacji wirusów witaminą C oraz do prac Akiry Muraty, Fredericka Klennera, Fukimiego Morishigego i innych autorów na temat profilaktycznych i terapeutycznych efektów działania witaminy C w chorobach wirusowych24. Pauling zwrócił uwagę, że Claus Jungeblut już w 1935 roku jako pierwszy pisał o unieszkodliwianiu wirusów polio dużymi dawkami tego przeciwutleniacza. Był też zafascynowany stosowaniem przez Klennera bardzo wysokich dawek witaminy C, zwykle aplikowanych dożylnie, w leczeniu chorób wirusowych takich jak zapalenie wątroby, polio i zapalenie płuc, a także ciężkich zatruć jadami węży i innych zwierząt. Klenner publikował swoje prace naukowe od 1948 roku w regionalnych periodykach medycznych.

Pod koniec lat osiemdziesiątych Pauling ponownie skierował uwagę na choroby zakaźne i witaminę C. Na podstawie dowodów in vitro i wyników badań klinicznych wysunął, wspólnie ze współpracownikami, postulat obligatoryjnego stosowania tego przeciwutleniacza wraz z wprowadzonymi do praktyki nowymi lekami przeciwwirusowymi, takimi jak AZT (azydotymidyna), aby zapobiegać nawrotowym (de novo)infekcjom komórek, powstrzymywać replikację HIV oraz zapobiegać formowaniu się nienormalnych przerośniętych limfocytów T zwanych komórkami zespólni, których obecność jest wskaźnikiem infekcji wirusowych i cytopatologii25. Pauling i Cameron przygotowali projekt nowej książki o witaminie C i AIDS, która nigdy nie została wydana.

Szent-Györgyi podzielał opinię Paulinga, że optymalne dzienne spożycie tego przeciwutleniacza powinno znacznie przewyższać oficjalne zalecenia Rady ds. Żywności i Żywienia ustanowione, aby zapobiegać szkorbutowi. W 1970 roku Pauling wysłał do Szenta-Györgyiego list z zapytaniem o opinię na temat koncepcji Stone’a. W odpowiedzi Szent-Györgyi napisał:

Co się tyczy kwasu askorbinowego, od samego początku czułem, że profesjonalne środowisko medyczne wprowadza w błąd opinię publiczną. Kiedy nie pobieramy tej substancji w pożywieniu, grozi nam szkorbut, lekarze wyciągnęli więc wniosek, że gdy nie mamy szkorbutu, to wszystko jest w porządku. Uważam to za bardzo poważny błąd. Szkorbut nie jest pierwszą oznaką niedoboru, lecz syndromem przedagonalnym, a do zachowania pełni zdrowia potrzebujemy znacznie, znacznie więcej witaminy C. Zapotrzebowania na różne witaminy są nadzwyczaj zróżnicowane, nietrudno więc pojąć, że wiele chorób niekojarzonych dotąd z witaminami może być przejawem ich niedoborów26.

Po przeczytaniu książki Paulinga o witaminie C i przeziębieniach, kalifornijski chirurg ortopeda Robert F. Cathcart w 1971 roku zaczął profilaktycznie przyjmować duże jej dawki. Uzyskawszy pełnię sukcesu u siebie, zaczął leczyć w ten sposób swoich pacjentów. Zaobserwował u nich efekt osobniczo zmiennej tolerancji jelitowej. Ujmując to prościej, u różnych osób biegunki pojawiały się po różnych dawkach w zależności od ogólnego stanu zdrowia27. Cathcart wykorzystał to zjawisko do ustalania indywidulanych terapeutycznych dawek witaminy C. Na podstawie jego doświadczeń można stwierdzić, że substancja ta, pobudzając błonowy regulator przewodnictwa (CFTR), zwiększa wydzielanie płynu w komórkach nabłonkowych, takich jak występujące w płucach i jelitach28. Powyższy mechanizm może być odpowiedzialny za efekt rozluźnienia stolca w stopniu zależnym od indywidualnego stanu zdrowia.

Jestem naprawdę pod wrażeniem obaw niektórych naukowców przed „niebezpiecznymi” witaminami. Życzyłbym sobie, by byli równie zaniepokojeni truciznami, które nazywamy lekami.

Abram Hoffer

Opinia publiczna zaczęła coraz bardziej kojarzyć osobę Paulinga z propagowaniem dużych dawek witaminy C w profilaktyce i leczeniu chorób zakaźnych, choć przez resztę życia zajmował się on także rozwiązywaniem teoretycznych problemów chemii i fizyki, a w szczególności rozwijał swoją teorię ciasno upakowanych sferycznych jąder atomowych oraz badał struktury molekularne związków organicznych i nieorganicznych. Angażował się też przy każdej okazji, wspólnie z żoną, w obronę pokoju między narodami.

Pauling współpracował z Cameronem w zakresie wspomagającego stosowania dużych dawek witaminy C aplikowanych doustnie i dożylnie w zaawansowanych stadiach chorób nowotworowych od 1971 roku aż do śmierci tego drugiego w 1991 roku. W 1966 roku Cameron wydał książkę pt. Hyaloronidase and Cancer poświęconą poszukiwaniu fizjologicznego inhibitora hialuronidazy (PHI), który mógłby powstrzymać ataki tego enzymu na kwas hialuronowy w istotach podstawowych tkanek umożliwiające wzrost guzów nowotworowych29. Jego wykorzystanie w terapii wspomagałoby opór organizmu żywiciela i spowalniało rozwój masywnych nowotworów, otwierając drogę do kontrolowania tych chorób. Cameron czytał teksty Paulinga dotyczące możliwej wartości witaminy C w leczeniu raka i napisał do niego w 1971 roku30. Wkrótce zaczął podawać hospitalizowanym pacjentom z zaawansowanymi nowotworami dzienne dawki około 10 000 mg tej substancji przez 10 dni lub dłużej, zazwyczaj drogą dożylną w formie wolno spływających kroplówek z dodatkowymi dawkami doustnymi. Pauling i Cameron twierdzili, że witamina C przynosi takim chorym korzyści, ponieważ stymuluje syntezę fizjologicznego inhibitora hialuronidazy bądź poszerza pole działania układu odpornościowego i optymalizuje syntezę kolagenu, dzięki czemu wspomaga obudowywanie guzów tkanką i wzmacnia jej integralność31. Już w 1975 roku32 Pauling zastanawiał się, czy przeciwutleniacz ten może być cytotoksyczny (może mieć zdolność zabijania komórek) z udziałem miedzi i reakcji redoks, a w 1983 roku, wspólnie ze swymi japońskimi kolegami, opublikował artykuł na temat cytotoksycznych właściwości nadtlenku wodoru, które to twierdzenie poparto wynikami badań in vitro i na zwierzętach. Chociaż przez osiem lat Pauling i jego koledzy otrzymywali odmowy przyznania środków na prace badawcze, zdołali opublikować dziesiątki artykułów poświęconych witaminie C i nowotworom oraz przeprowadzić testy in vitro, doświadczenia na zwierzętach i badania kliniczne. W 1979 roku Pauling wydał wspólnie z Cameronem książkę Cancer and Vitamin C, która jest nadal wznawiana w rozszerzonej i uaktualnionej wersji33.

Narodowy Instytut Raka sfinansował dwa randomizowane badania z grupą kontrolną użycia dużych dawek witaminy C w zaawansowanych chorobach nowotworowych34–35.W żadnym nie potwierdzono żadnego korzystnego działania suplementacji prowadzonej jedynie doustnie w krótkim okresie. Pauling, Cameron i inni wskazali duże metodologiczne błędy popełnione w badaniach, które gdzie indziej obszernie omówiono36. W ostatnich latach Mark Levine i jego współpracownicy z Narodowego Instytutu Zdrowia studiowali farmakokinetykę witaminy C u młodych zdrowych kobiet i mężczyzn37–38.Uzyskane przez nich wyniki pokazują ogromne różnice stężeń tej substancji w osoczu w zależności od sposobu jej podawania. Po aplikacjach dożylnych poziomy sięgały 14 000 μmol/L (mikromoli na litr), a po doustnych – 220 μmol/L. Bazując na tych wynikach, Levine potwierdził przeciwnowotworową skuteczność witaminy C podawanej dożylnie39, tak jak to wielokrotnie czynili Cameron oraz Hugh Riordan i jego koledzy40. Opublikował również wiele artykułów, z których wynika, że jeśli dzięki wlewom dożylnym osiągniemy odpowiednio wysokie stężenie, rodniki askorbinowe utworzą wokół komórek nowotworowych zewnątrzkomórkowe środowisko sprzyjające powstawaniu nadtlenku wodoru przenikającego w głąb tych komórek i powodującego ich apoptozę (śmierć komórkową), pyknozę (zmniejszenie rozmiarów) oraz zaburzenie funkcji mitochondrialnych (produkcji energii)41. Aktywność ta jest selektywna – normalne komórki jej nie podlegają – i wydaje się zależeć od obecności niezidentyfikowanego białka o niewielkiej masie cząsteczkowej. Z innych nie tak dawno opublikowanych artykułów naukowych wynika, że witamina C moduluje indukowalny przez hipoksję (niedotlenienie) transkrypcyjny czynnik 1 (HIF-1) w komórkach nowotworowych42–43.Zatrzymanie indukcji jest związane z ekspresją genu; efektem tego jest zahamowanie wzrostu komórek nowotworowych. Możliwe, że na przeciwrakowe właściwości witaminy C wpływa wiele mechanizmów, a niektóre typy nowotworów – jak wynika z badań Camerona z doustną suplementacją – mogą łatwiej poddawać się takiej terapii. Na szczęście, obecnie widać coraz większe zainteresowanie tym zagadnieniem44.

Pod koniec lat osiemdziesiątych odnowiona przyjaźń Paulinga z niemieckim kardiologiem zaowocowała sformułowaniem nowej hipotezy na temat możliwych przyczyn miażdżycy: lipoproteina(a), która jest głównym składnikiem płytek miażdżycowych, zastępuje witaminę C w stanach jej chronicznych niedoborów45. Wyciągnięto z tego wiele wniosków. Jedna z koncepcji zakłada rolę lizyny i witaminy C w łagodzeniu ostrych stanów dusznicy bolesnej (choroby niedokrwiennej serca, angina pectoris) wywołanych wysiłkiem fizycznym u pacjentów z zaawansowaną chorobą serca. W początkach lat dziewięćdziesiątych Pauling opisał trzy takie przypadki po zastosowaniu dziennych dawek 3000–6000 mg witaminy C i takich samych dawek lizyny46–48.

Badania kliniczne prowadzone w ostatnich latach wielokrotnie potwierdzały, że duże dawki witaminy C sprzyjają relaksacji tętnic i poprawiają przepływy krwi, odwracając dysfunkcje endotelialne (słaby tonus naczyń krwionośnych) u pacjentów z chorobami serca lub cukrzycą49–50 prawdopodobnie poprzez stabilizację lub zwiększenie stężenia tetrahydrobiopteryny – związku uczestniczącego w syntezie tlenku azotu51. Inne badania kliniczne pokazały, że substancja ta w dużych dawkach obniża skurczowe ciśnienie krwi u pacjentów z nadciśnieniem tętniczym o około 10 punktów52. Oczywiście, żadne z tych korzystnych działań nie wiąże się bezpośrednio z rolą witaminy C jako witaminy zapobiegającej szkorbutowi przez wspieranie produkcji kolagenu.

Krótki przegląd obecnie prowadzonych badań

W okresie ostatnich 40 lat byliśmy świadkami ogromnego zainteresowania badaniami w dziedzinie medycyny ortomolekularnej. Studia epidemiologiczne związane z dietetyką, głównie o charakterze obserwacyjnym, potwierdziły związki składników pokarmowych z ryzykiem chorób. Obserwacje te dały asumpt do badań biochemicznych i biologiczno-molekularnych zmierzających do identyfikacji substancji i mechanizmów cząsteczkowych odpowiedzialnych za możliwe korzyści. Studia epidemiologiczne z zakresu dietetyki nie dostarczają danych o związkach przyczynowo-skutkowych. Trudno wskazać obszar dalszych prac. Z badań przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych szczególnie warte uwagi są: Badanie zdrowia pielęgniarek I (ang. Nurses’ Health Study I) z 1976 roku z udziałem 122 000 kobiet, Badanie Zdrowia Pielęgniarek II (ang. Nurses’ Health Study II) z 1989 roku z udziałem 117 000 kobiet, a także Badanie Obserwacyjne Pracowników Służby Zdrowia (ang. The Health Professionals Follow-Up Study) z 1986 roku z udziałem 51 500 mężczyzn. Uczestnicy okresowo wypełniali kwestionariusze dotyczące diety oraz stanu zdrowia z uwzględnieniem częstości i regularności posiłków. Dostarczali też biologicznych próbek, takich jak ścinki paznokci palców stóp, krew i mocz. Uczestnicy dobrze podporządkowali się rygorom badania, do badaczy trafiły dane od 90% z nich, a wiarygodność kwestionariuszy dietetyczno-zdrowotnych zweryfikowano53, choć wielu naukowców odnosi się sceptycznie do wyników tego rodzaju studiów obserwacyjnych. Badanie Zdrowia Pielęgniarek wskazało m.in. na silne powiązanie spożycia tłuszczów trans z chorobą wieńcową, co było podstawą prób ograniczenia zawartości tych tłuszczów w diecie Amerykanów poprzez obowiązek ich ujawniania na etykietach oraz zmianę niektórych praktyk w przemyśle spożywczym. Równie istotne wyniki uzyskał w Holandii Martijn Katan54. Innymi ważnymi badaniami epidemiologicznymi na wielką skalę są: Holenderskie Badanie Kohortowe (ang. The Netherlands Cohort Study) rozpoczęte w 1986 roku z udziałem 121 000 mężczyzn i kobiet oraz Europejskie Badanie Perspektywiczne nad Rakiem, Chorobami Przewlekłymi, Odżywianiem i Stylem Życia (EPIC) rozpoczęte w 1993 roku z udziałem 440 000 mężczyzn i kobiet, które potwierdziło związek pomiędzy spożyciem czerwonego mięsa a rakiem jelita grubego i odbytu. Na jego podstawie poczyniono też wiele innych statystycznych obserwacji, takich jak odwrotnie proporcjonalna zależność stężenia witaminy C w osoczu ze wskaźnikiem umieralności ogólnej55 i ryzykiem udaru56.

Wyniki tych i innych studiów obserwacyjnych na wielką skalę pozwoliły zauważyć związki między spożyciem bądź unikaniem określonych pokarmów i suplementów diety a zagrożeniem chorobami, zaś naukowy redukcjonizm i biologiczna wiarygodność zachęciły do podjęcia badań składników pokarmowych przypuszczalnie odpowiedzialnych za obserwowane efekty. Kwas elagowy i antocyjanidyny zawarte w owocach jagodowych; flawonoidy, takie jak katechiny występujące w herbacie i czekoladzie oraz inne obecne w owocach i warzywach; izotiocjanaty, w tym sulforafan i indolo-3-karbinol zawarte w warzywach kapustnych (z rodziny krzyżowych); resweratrol występujących w winach, winogronach i orzeszkach ziemnych; karotenoidy, takie jak luteina i likopen; allicyna i jej pochodne znajdujące się w czosnku; fitosterole; lignany; błonnik; podstawowe kwasy tłuszczowe; kurkumina i izoflawony sojowe – to tylko niektóre z pokarmowych związków fitochemicznych, których dotyczy literatura naukowa z ostatnich lat. Wiele ukazało się również nowych prac poświęconych roli kwasów tłuszczowych omega-3 pochodzenia rybiego w przeciwdziałaniu chorobom serca, stanom zapalnym i zaburzeniom umysłowym. Podkreślano antyoksydacyjne właściwości flawonoidów, lecz ich słabe wchłanianie i szybki metabolizm prowadziły autorów do wniosku, że to zawarta w owocach fruktoza, a nie flawonoidy, zwiększa przeciwutleniające działanie osocza przez stymulację syntezy w wątrobie kwasu moczowego, który jest silnym fizjologicznym antyoksydantem57. Badacze zainteresowali się rolą flawonoidów i przeciwutleniaczy przejściowych, takich jak kwas alfa-liponowy, w procesie sygnalizacji komórkowej58. Centrum Informacji o Mikroskładnikach Odżywczych publikuje stale uaktualniane oraz wyczerpujące dane na temat mikroelementów, związków fitochemicznych i innych substancji pokarmowych oraz ich roli dla zdrowia i w etiologii chorób na stronie internetowej Instytutu Linusa Paulinga (http://www.lpi.oregonstate.edu/infocenter).

Szybko rośnie też zainteresowanie wpływem diety na utrzymanie dobrego stanu zdrowia, czego wyrazem są badania acetylo-L-karnityny i kwasu liponowego. Suplementacja tych związków zwiększa sprawność kognitywną i ruchową starych szczurów i psów. Możliwe, że da się je wykorzystać do spowalniania, a nawet cofania takich związanych z wiekiem deficytów u ludzi59–60.Dysfunkcje mitochondrialne, powodowane częściowo przez uszkodzenia oksydacyjne oraz stany zapalne, odgrywają najpewniej istotną rolę w rozwoju chorób neurodegeneracyjnych, takich jak choroba Parkinsona, stwardnienie zanikowe boczne i choroba Alzheimera, jak również w ogólnym spadku formy u osób starszych. Badacze sugerują, że w takich przypadkach pomocna może być suplementacja koenzymu Q10, kwasu liponowego i innych przeciwutleniaczy61–62.

Witamina D ma zasadnicze znaczenie w procesach różnicowania komórek, funkcjach immunologicznych, właściwym wykorzystywaniu wapnia i utrzymaniu zdrowia kości; jest także konieczna w profilaktyce krzywicy i utraty gęstości przez tkanki kostne (osteomalacji). Z niedoborami tego składnika wiąże się wiele stanów chorobowych, takich jak: przebarwienia skóry, zaawansowane procesy starzenia, zespoły nieprawidłowego wchłaniania tłuszczów, otyłość oraz nieswoiste zapalenie jelit. Na takie deficyty są szczególnie narażeni mieszkańcy północnych krajów, a to wiąże się z wyższym ryzykiem nowotworów, chorób autoimmunologicznych i osteoporozy. Pojawia się więc coraz więcej głosów na temat konieczności podwyższenia zalecanego dziennego spożycia. Prowadzono również badania kliniczne w celu określenia, czy suplementacja rzeczywiście zmniejsza ryzyko chorób, na co wskazywałyby wyniki badań obserwacyjnych.

W 1993 roku dwa prospektywne badania ze wspomnianych wyżej studiów epidemiologicznych pokazały, że przyjmowanie suplementów witaminy E znacząco zmniejsza ryzyko choroby wieńcowej u mężczyzn i kobiet63–64.