Triumf Napoleona. Kampania frydlandzka 1807 roku. Wielka Armia przeciwko Armii Carskiej - James R. Arnold,   Ralp R. Reinertsen - ebook

Triumf Napoleona. Kampania frydlandzka 1807 roku. Wielka Armia przeciwko Armii Carskiej ebook

James R. Arnold, Ralp R. Reinertsen

4,5

Opis

Tematem pracy jest nie tylko bitwa pod Frydlandem, ale właściwie wszystkie działania Wielkiej Armii od lutego 1807 roku do pokoju w Tylży. Najwięcej miejsca poświęcono sprawom militarnym - opisano m.in. bitwę o Ostrołękę, oblężenie i odsiecz Gdańska, starcie pod Lidzbarkiem Warmińskim. Jako tło dla opisywanych wydarzeń zaprezentowano również działania dyplomatyczne.

Z punktu widzenia historyków wojskowości szczególnie cenne są schematy organizacyjne wojsk Napoleona i armii carskiej oraz rozkazy operacyjne z bitew pod Ostrołęką, Lidzbarkiem Warmińskim i Frydlandem. Do książki dołączono również mapy przedstawiające przebieg poczynań obu armii na polach wspomnianych bitew.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 687

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




zakupiono w sklepie:

Sklep Testowy

identyfikator transakcji:

1645560335817699

e-mail nabywcy:

[email protected]

znak wodny:

Tytuł oryginału

Napoleon’s Triumph: La Grande armée versus the Tsar’s Army

The Friedland Campaign 1807

© Copyright

James R. Arnold

© Copyright for Polish edition

Wydawnictwo NapoleonV

Oświęcim 2012

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Polecamy również

Kryzys w śniegu. Kampania zimowa 1806-1807 roku

Tłumaczenie:

Katarzyna Mróz-Mazur

Redakcja:

Mariusz Promis

Redakcja techniczna:

Dariusz Marszałek

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt:[email protected]

Numer ISBN: 978-83-65855-94-7

Skład wersji elektronicznej:

konwersja.virtualo.pl

WSTĘP DO POLSKIEGO WYDANIA

Każdy młody badacz zaczynający swoją przygodę z epoką napoleońską potrafi z pewnością jednym tchem wymienić wielkie zwycięstwa Cesarza Francuzów, takie jak Austerlitz, Jena, Frydland, czy Wagram. Szczególnie te trzy najwcześniejsze są dość powszechnie znane, jako że pierwsze z nich zostało osiągnięte nad Rosjanami, z którymi Francuzi walczyli po raz pierwszy od czasów wojen rewolucyjnych i mieli z nimi kilka rachunków do wyrównania, choćby z pól bitewnych Trebbi czy Novi. Bitwa trzech cesarzy pokazała po raz kolejny zalety żołnierza francuskiego oraz dała kolejne zwycięstwo w walce z niezmordowanymi pod tym względem Austriakami. Z kolei zwycięstwo pod Jeną wraz z tym spod Auerstädt spowodowało zniszczenie potęgi państwa pruskiego zaledwie w kilka dni po rozpoczęciu kampanii. Tak spektakularnie sukcesy nie zdarzały się wcześniej nawet w napoleońskich opisach bitew, nie wspominając już o rzeczywistości, która była daleko mniej kolorowa od tej propagandowej. Wreszcie trzecie zwycięstwo, osiągnięte na „dalekiej północy” (z punktu widzenia Francuzów i tego co przeżyli ich żołnierze podczas przemarszu przez Polskę, a później na zimowych kwaterach), zapewniło długo oczekiwany pokój, o który wołali weterani po „zwycięstwie” pod Pruską Iławą. Zdawało się, że ten pokój przyniesie upragniony okres wypoczynku dla zmęczonych wojaków, z których wielu czuło się nieco znużonych po prawie dwóch latach wojaczki, rozpoczętej wymarszem z obozów znad Kanału La Manche. Wbrew twórcom czarnej legendy cesarza, część z nich faktycznie nieco odpoczęła, gdyż po raz kolejny „wróciła” na wojnę dopiero w 1809 roku, kiedy przyszło im wybić z głowy austriackie mrzonki o, eufemistycznie rzecz ujmując, „kolejnej próbie odzyskania utraconych ziem i przywrócenia prestiżu imperium Habsburgów”. I tak oto dochodzimy do ostatniego starcia, które na dalekich przedpolach stolicy Austrii oddaliło na następne lata marzenia Franciszka I, jednocześnie zapewniając uczestnikom tej kampanii, walczącym po stronie zwycięzców kolejne lata spokoju i laury zasłużonej sławy.

Warto jednak wrócić do bitwy pod Frydlandem i owego młodego badacza, który wie o jej istnieniu, ale niewiele o jej przebiegu. Jest dość zaskakujące, że tak sławne starcie nie doczekało się osobnego opracowania w języku polskim, ale nawet w tak powszechnym ostatnimi czasy języku angielskim, także nie można narzekać na nadmiar publikacji. Pojedyncze hasła z encyklopedii wojskowych, nawet tak specjalistycznych jak znana pozycja Roberta Bieleckiego, czy słowniki Davida Chandlera, lub Jeana Tularda1, nie dość, że są dość drogie, a co za tym idzie trudne do nabycia, to w dodatku nie udzielają odpowiedzi na wszystkie pytania, które pojawiają się w głowach fascynatów, coraz liczniejszych (mamy nadzieję) w naszym kraju. Tak więc przychodzi sięgać do wieczne żywego i niezastąpionego Kukiela, lub takich pozycji jak opracowanie Summervilla, które w skrótowy sposób opisuje walki kampanii na ziemiach polskich od końca 1806 roku, aż do Frydlandu i Tylży2.

Brak dzieł w języku angielskim może być tłumaczony koniecznością sięgnięcia w opracowaniu kampanii po źródła i prace w języku niemieckim, lub rosyjskim, co jak wiadomo nie tylko naszym rodzimym naukowcom przysparza czasem problemów. Mimo wszystko jednak dziwi fakt, że do dzisiaj nie doczekaliśmy się polskiego autora, który napisałby monografię tego starcia, które przecież miało tak ważkie znaczenie dla historii naszego kraju, a zwłaszcza narodzin Księstwa Warszawskiego.

W związku z tym praca J. Arnolda i R. Reinertsena z pewnością przyczyni się do rozjaśnienia ciemności, w jakich błądzą dotychczas entuzjaści sztuki wojennej przełomu XVIII i XIX wieku. Do nich bowiem przede wszystkim kierowane jest to dzieło, bo mimo, iż jeden z autorów jest historykiem wojskowości, to napisane jest ono w bardzo przystępnym stylu, nawet „dla zwykłych zjadaczy chleba”. Oprócz rozważań na szczeblu strategicznym autorzy schodzą często do walk małych jednostek, a nawet dramatów poszczególnych żołnierzy, dzięki czemu trudno się nudzić w czasie lektury. Dodatkowym walorem są liczne mapy objaśniające sytuacje operacyjną i taktyczną na polu walki. Z drugiej strony olbrzymia bibliografia i cytowana dzięki temu duża liczba pamiętników bezpośrednich uczestników tamtych wydarzeń wzbogaca opis i pozwala niejako „spojrzeć przez ramię” na to, jak nasi przodkowie toczyli walki w czasach dominacji karabinów skałkowych i wciąż powszechnej broni białej. Mówiąc o naszych przodkach nie nadużywam zaufania czytelnika, gdyż po pierwsze Polacy również brali udział w wojnie, która zapewniła im niepodległość, ale przywołuję również naszych pamiętnikarzy, z których dzieł korzystali obaj autorzy.

Nie znaczy to oczywiście, że ta praca nie nadaje się dla amatorów, nieco ambitniejszego opisywania sztuki wojennej, czy naukowców. Moim skromnym zdaniem każdy znajdzie w niej coś dla siebie, a jeśli nawet będzie miał odmienne zdanie, to przynajmniej odniesie taką korzyść z tej lektury, iż wzbudzi w nim chęć do dyskusji, które jak wiadomo są bardzo istotnym czynnikiem rozwoju naukowego badań nad każdą epoką. Inaczej bowiem nie byłoby sensu tworzenia kolejnych dzieł na „opisany” już temat – wszak wszyscy by o nim wiedzieli i mieli takie samo zdanie.

Czy jednak można mieć zaufanie do dwóch zachodnich autorów, którzy wkraczają na niebezpieczny grunt i opisują kampanię, w języku, którym nie władał prawie żaden z jej uczestników? Na pewno można mieć do nich zaufanie, gdyż nie jest to pierwsze dzieło obu panów. Wcześniej powstało opracowanie na temat zimowej części kampanii w Polsce do bitwy pod Iławą Pruską włącznie3. Z kolei jeszcze w 1999 roku jeden z nich napisał książkę na temat kampanii 1800 roku, skupiającą się na walkach pod Marengo i Hohenlinden4. Mimo, że Ralph Reinertsen nie został uwzględniony jako autor tego dzieła, to brał udział w zwiedzaniu terenu bitwy pod Hohenlinden i poczynione spostrzeżenia, zostały wykorzystane przy opisie terenu walk.

James Arnold napisał również opracowanie na temat walk w kampanii 1809 roku, które było jego pierwszym dziełem, szerzej znanym na napoleońskim rynku5. Zasłynął również kontrowersyjnym i rewizjonistycznym artykułem, wydrukowanym w 1983 roku w czasopiśmie Journal of the Society for Army Historical Research. Podejmował w nim polemikę z wielkim Ch. Omanem (który już wtedy oczywiście nie żył, więc może nie tyle z nim samym, co z jego poglądami) na temat przewagi linii nad kolumną w starciach epoki napoleońskiej6.

Po zaprezentowaniu dotychczasowej twórczości autorów, chciałbym wspomnieć, że prezentowana książka nie zajmuje się jedynie bitwą frydlandzką, ale opisuje całość walk, toczonych od drugiej połowy lutego 1807 roku, aż do czasu podpisania pokoju w Tylży włącznie. Autorzy przedstawili również szerokie tło dyplomatyczne, chociaż warstwa militarna jest zdecydowanie najważniejsza i właściwie ani na moment nie schodzi na dalszy plan. Działania dyplomatów są jedynie tłem, a czasem motorem, który powoduje takie a nie inne zachowania dowódców (vide przyczyny nagłego zwrotu Benningsena pod Frydlandem, czy moment rozpoczęcia przez tegoż letniej ofensywy). Dużo miejsca poświęcono opisowi walk pod Gdańskiem, a konkretnie prowadzonego tam oblężenia oraz wszystkich starć, toczących się wokół tej twierdzy. Podobnie dokładnie omówiono starcia, od których zaczęła się letnia kampania. Dla wszystkich fanów znakomitej pracy pana Skowronka, która ukazała się niedawno, będzie to więc okazja do konfrontacji dwóch opracowań i spojrzeń „człowieka zza oceanu” i naszego rodzimego badacza, omawiających tych kilka czerwcowych dni7.

Tak więc po zaprezentowaniu walorów pracy, pora podać uzupełnienia, jakie trzeba nam było wprowadzić do polskiej wersji. Ponieważ anglojęzyczni autorzy mają swoją manierę w pisowni nazwisk i stopni staraliśmy się zmienić je w każdym, możliwym przypadku na polskie wersje o ile takowe istniały. Podobnie było z nazwami miejscowości, gdyż część działań toczyła się na ziemiach, należących w tym momencie do państwa polskiego. Z reguły za pierwszym razem podana jest nazwa w języku niemieckim i polskim, a później już tylko w polskim. Jeśli chodzi o stosowanie nazwy „ciężkie baterie” to po stronie rosyjskiej oznaczały one oczywiście działa pozycyjne. Ponieważ autor nie do końca konsekwentnie stosuje nazwy „działa”, „armaty” i „haubice” staraliśmy się tam, gdzie to możliwie wprowadzić stosowne rozróżnienie. Praktycznie wszystkie odległości, zostały przeliczone na system metryczny. Mimo tego, że autor korzystał z polskich źródeł, to jednak zaniedbał nasze opracowania co skutkowało uproszczeniami, lub czasem dość krzywdzącymi opiniami pod adresem naszych żołnierzy. Jakkolwiek naszym celem nie jest walka za wszelką cenę „o cześć imienia polskiego” to jednak staraliśmy się w przypisach wyjaśnić te drobne nieścisłości wierząc, że nie wynikały one ze złej woli autorów, lecz prawdopodobnie z niewiedzy o istnieniu pracy choćby J. Staszewskiego, której lektura z pewnością pozwoliłaby ich uniknąć. Podobnie ma się rzecz z wnioskami autorów, wysuwanymi czasem wbrew wykorzystanym źródłom, czy opracowaniom. Proszę uwierzyć, że prostowanie tych błędów nie wynikało z zazdrości w stosunku do twórców, że napisali poczytne dzieło, czy też małostkowej chęci leczenia własnych kompleksów. Przy każdym opracowaniu celem pracy redaktorskiej jest tylko i wyłącznie zapewnienie jak najprzyjemniejszej lektury i dostarczenia wiedzy, pozbawionej błędów, uprzedzeń oraz wypaczeń. Nie słabniemy bowiem w wierze, że książki historyczne można wydawać coraz lepiej, pisać coraz ciekawiej, a przez to dostarczać sobie, ale przede wszystkim czytelnikom, zarówno tym zajmującym się epoką napoleońską zawodowo, jak i amatorsko, ogromnej satysfakcji. Mamy również nadzieję na przybliżenie wydarzeń, które miały wpływ nie tylko na Polaków, ale na wszystkich mieszkańców Europy, którzy brali udział w wojnach napoleońskich.

Oczywiście z góry przepraszamy za wszystkie błędy, które mogły się przytrafić i będziemy wdzięczni za wszelkie merytoryczne uwagi, które prosimy przesyłać na adres wydawnictwa.

1 Chodzi o prace R. Bieleckiego, Encyklopedia Wojen Napoleońskich, Warszawa 2001; D. Chandlera, Dictionary of the Napoleonic Wars, Chatham 1999; D. Chandlera, The Campaigns of Napoleonic Wars, New York 1973; J. Tulard, Dictionnaire Napoléon, Paris 1999. Dla przykładu ta ostatnia pozycja (która w dodatku nie dotyczy tylko spraw militarnych), kosztuje w tej chwili w sprzedaży internetowej ponad 60 euro.

2 M. Kukiel, Wojny Napoleońskie, Warszawa 1927; Ch. Summerville, Polska kampania Napoleona, Warszawa 2008.

3 Mowa o dziele Crisis in the Snows, które ukazało się w 2007 roku.

4Marengo Hohenlinden. Napoleon’s Rise to Power, Barnsley 1999.

5Crisis on the Danube:Napoleon’s Austrian Campaign of 1809, New York 1990.

6A Reappraisal of Column Versus Line in the Napoleonic Wars. Dziś bez problemu można znaleźć tą pracę w internecie. Jej rozszerzona wersja znalazła się w uzupełnieniu do dzieła A History of the Peninsular War: Volume IX, Modern Studies of the War in Spain and Portugal, 1808-1814, które ukazało się w 1999 roku. Znajdujący się tam artykuł Arnolda nosi tytuł The French Army in the Peninsula. Polecam go szczególnie wszystkim admiratorom armii brytyjskiej i twórczości historyków wojskowości tej nacji.

7 Chodzi o pracę S. Skowronka, Guttstadt i Heilsberg. Działania wojenne w rejonie Dobrego Miasta i Lidzbarka Warmińskiego 4-12 czerwca 1807, Zabrze 2011.

PODZIĘKOWANIA

Poniżej wymieniamy instytucje, które udostępniły nam swoje zasoby. W Europie pomocy udzieliły nam: Agence Photographique de la Réunion des musées nationaux; Bayerisches Hauptstaatsarchiv oraz przede wszystkim Öffentliche Bibliothek der Universität Basel. W Stanach Zjednoczonych korzystaliśmy z Anne S. K. Brown Military Collection i ze zbiorów Biblioteki Johna Haya, Uniwersytetu Browna (Providence w Rhode Island), Biblioteki Kongresu (Waszyngton D.C.), Uniwersytetu Wirginia (Charlottesville w Wirginii), Instytutu Historii Wojskowej Armii Stanów Zjednoczonych (Carlisle w Pensylwanii), Wojskowego Instytutu Wirginii oraz Uniwersytetu Waszyngtona i Lee (Lexington w Wirginii).

Jesteśmy ogromnie wdzięczni Alexandrowi Mikaberidze za jego wkład w postaci informacji, jakie nam podał; jego praca na temat Bagrationa oraz książka o korpusie oficerskim armii rosyjskiej również okazały się nieocenionymi źródłami wiedzy. Chcielibyśmy także wyrazić naszą wdzięczność Aleksandrowi Żmodikowowi, który ze swojego domu w Sankt Petersburgu udzielał nam listownej odpowiedzi na pytania, dzieląc się z nami ogromnie ważnymi wiadomościami. Bruce C. Vandervort umożliwił nam zapoznanie się z niuansami języka francuskiego. Alexia Senkowsky użyczyła nam swojej wiedzy na temat rozmaitych kultur. Dzięki współpracy Kristian Arne Reinertsen mogliśmy dogłębnie zapoznać się z treścią źródeł pisanych w języku niemieckim. Hanna Girardin dopomogła nam przy tłumaczeniach z języka polskiego oraz wyjaśniła wiele kwestii związanych z historią jej ojczyzny. Stephen H. Smith wyszukiwał dla nas odpowiednie źródła, ze szczególnym uwzględnieniem prac w języku rosyjskim. Max Sewell przekazał nam swoją wiedzę, umożliwiając nam założenie strony internetowej Napoleon Books. Phil Wolfe doradzał nam odnośnie formy graficznej naszej książki. Pomocna była również wnikliwa analiza relacji międzyludzkich, jaką podzieliła się z nami Joan Arnold.

Przede wszystkim jednak winni jesteśmy podziękowania Robercie Wiener, która po raz kolejny okazała się wzorcowym „szefem sztabu”; podobnie jak Berthier i Scharnhorst, dostrzegła i poprawiła wiele omyłek oraz wprowadziła mnóstwo szczegółów, które my sami pominęliśmy.

Jeszcze raz dziękujemy wam wszystkim; sami zaś – niestety! – bierzemy pełną odpowiedzialność za wszelkie ewentualne błędy, które nie zostały dotąd poprawione.

LEGENDA

Białe prostokąty oznaczają jednostki francuskiej piechoty, natomiast prostokąty wypełnione kolorem jednostki piechoty rosyjskiej. Prostokąty przekreślone po przekątnej symbolizują jednostki kawalerii. Prostokąty oznaczające jednostki jazdy rosyjskiej zostały w połowie wypełnione czarnym kolorem. Nazwy jednostek francuskich zostały w większości wypadków zapisane czarną czcionką na białym tle, a nazwy jednostek rosyjskich czarną czcionką na szarym tle, np.:

Linie ciągłe i przerywane oznaczają ruch jednostek.

Strzałki wskazują kierunek ruchu.

francuska piechota

francuska jazda

rosyjska piechota

rosyjska jazda

kozacy

ZNAKI WOJSKOWE

wielka bateria

francuska bateria

rosyjska bateria

batalion (dwie linie pionowe)

pułk (trzy linie pionowe)

brygada (symbol „x” nad prostokątem)

dywizja (podwójny symbol „x” nad prostokątem;

w tym wypadku jest to dywizja kawalerii)

korpus (potrójny symbol „x” nad prostokątem;

w tym wypadku jest to IV Korpus)

MAPY W TEKŚCIE

Sytuacja strategiczna po bitwie pod Pruską Iławą, 8-21 lutego 1807

Bitwa pod Ostrołęką, 16 lutego 1807: atak Essena

Bitwa pod Ostrołęką, 16 lutego 1807: atak Savary’ego

Bitwa pod Braniewem, 26 lutego 1807

Zimowe kwatery 1807

Gdańsk i okolice

Twierdza Gdańsk

Atak na Mierzeję Wiślaną, 20 marca 1807

Atak Kamieńskiego, 15 maja 1807

Sytuacja strategiczna: 5 czerwca 1807

Bitwa pod Limitami, 5 czerwca 1807

Bitwa pod Dobrym Miastem, 5 czerwca 1807

Ariergarda Neya, 6 czerwca 1807

Atak Napoleona pod Dobrym Miastem, 8-9 czerwca 1807

Lidzbark Warmiński: pole bitwy

Początek bitwy pod Lidzbarkiem Warmińskim, 9 czerwca 1807

Druga faza bitwy pod Lidzbarkiem Warmińskim, 10 czerwca 1807

Bitwa pod Lidzbarkiem Warmińskim: odwrót Bagrationa, 10 czerwca 1807

Bitwa pod Lidzbarkiem Warmińskim: atak na Reduty, 10 czerwca 1807

Bitwa pod Lidzbarkiem Warmińskim: końcowe ataki armii francuskiej, 10 czerwca 1807

Bitwa pod Lidzbarkiem Warmińskim: ruchy wojsk po południu, 11 czerwca 1807

Rozpoznanie Napoleona, 12 czerwca 1807

Sytuacja strategiczna: przeddzień bitwy pod Frydlandem, 13 czerwca 1807

Frydland: pole bitwy

Bitwa pod Frydlandem, 14 czerwca 1807, 4.00

Bitwa pod Frydlandem, 14 czerwca 1807, 8.00

Bitwa pod Frydlandem, 14 czerwca 1807: działania na lewym skrzydle armii francuskiej

Bitwa pod Frydlandem, 14 czerwca 1807, 10.00: nadciągnięcie francuskich posiłków i zajęcie przez nie pozycji

Szyk oddziałów Gorczakowa

Bitwa pod Frydlandem, 14 czerwca 1807, 14.00-16.00: popołudniowa przerwa w bitwie

Bitwa pod Frydlandem, 14 czerwca 1807, 16.00: początek ataku Neya

Bitwa pod Frydlandem, 14 czerwca 1807: Ney wdziera się w linię oddziałów rosyjskich

Bitwa pod Frydlandem, 14 czerwca 1807: Senarmont podprowadza działa

Bitwa pod Frydlandem, 14 czerwca 1807: ostrzał Senarmonta

Bitwa pod Frydlandem, 14 czerwca 1807: końcowe pozycje

Mapy bitwy (Tardieu, ze zbiorów R.Reinertsena)

ILUSTRACJE

Generał brygady Henri-Bertrand (Tardieu); zbiór R. Reinertsena

Marszałek Andre Masséna (Tardieu); zbiór R. Reinertsena

Marszałek François Lefebvre (Tardieu); zbiór R. Reinertsena

Generał Friedrich Kalkreuth; zbiór R. Reinertsena

Zejście do fosy pod Grodziskiem; zbiór R. Reinertsena

Pałac w Kamieńcu Suskim; zbiór J. Arnolda

Generał lejtnant Matwiej Płatow (Dean); zbiór R. Reinertsena

Generał lejtnant Anton L’Estocq; zbiór R. Reinertsena

Generał lejtnant Piotr Bagration; ilustracja wykorzystana dzięki uprzejmości Alexandra Mikaberidze

Generał lejtnant Fabian Osten-Sacken; zbiór R. Reinertsena

Napoleon I, cesarz Francji; zbiór J. Arnolda

Aleksander, car Rosji (Weber); zbiór R. Reinertsena

Fizylier i woltyżer oraz grenadier z 8. pułku piechoty liniowej; zbiór J. Arnolda

Trębacz z 4. pułku kirasjerów; zbiór J. Arnolda

Szef szwadronu z 19. pułku strzelców konnych; zbiór J. Arnolda

Dragon pieszy oraz dragon konny z wyborczej kompanii dragonów; zbiór J. Arnolda

Generał Leontij Bennigsen (Bolt); zbiór R. Reinertsena

Król Fryderyk Wilhelm III (Buchhorn); zbiór R. Reinertsena

Rosyjski Korpus Jegrów. Ta jednostka znacznie poprawiła swoje umiejętności sprzed 1807 rokiem, 1807; zbiór R. Reinertsena

Pułk ułanów Wielkiego Księcia; w tej jednostce służył kornet Tadeusz Bułharyn zbiór R. Reinertsena

Strzelcy pruscy; zbiór R. Reinertsena

Huzarzy z armii pruskiej podczas patrolu; zbiór R. Reinertsena

Kozak walczący o łup; zbiór R. Reinertsena

Działania na pikietach – strzelcy konni; zbiór J. Arnolda

Francuska lekka piechota; zbiór J. Arnolda

Francuskie przykopy zbliżające się do stóp Grodziska i przechodzące przez fosę; zbiór R. Reinertsena

Wkroczenie Francuzów do Gdańska, 27 maja 1807 roku; z tej perspektywy widać, jak trudno było prowadzić przykopy w górę zbocza pod mury twierdzy; zbiór R. Reinertsena

4. pułk kirasjerów; zbiór J. Arnolda

Napoleon podczas przeglądu jednostek kawalerii w Elblągu, 8 maja 1807 roku; zbiór J. Arnolda

5. pułk dragonów; zbiór J. Arnolda

Żelazny człowiek, czyli kirasjer w pełnym wyposażeniu; zbiór J. Arnolda

Doskonały widok na Gdańsk z pozycji francuskich baterii stojących przed Grodziskiem. Trzeba jednak zauważyć, że Napoleon (postać na białym koniu, znajdująca się na środku ilustracji) nigdy nie odwiedził Gdańska podczas oblężenia. Rycina przedstawiająca go podczas wizyty pod twierdzą miała służyć celom propagandowym; zbiór R. Reinertsena

Czarni Huzarzy zdobywają orła 55. pułku piechoty liniowej pod Lidzbarkiem Warmińskim. Choć Prusacy istotnie zadali 55. pułkowi ogromne straty, w rzeczywistości to jednostka rosyjska, parnawski pułk muszkieterów, odebrała orła francuskiemu regimentowi. Ilustracja nie przedstawia więc prawdziwego zdarzenia i powstała dla celów propagandowych; zbiór R. Reinertsena

Marszałek Jean Lannes (Tardieu; Studio Nigro); zbiór R. Reinertsena

Podwładni Lannesa pod Frydlandem

Generał Nicolas Oudinot (Tardieu); zbiór R. Reinertsena

Generał Emmanuel Grouchy; zbiór R. Reinertsena

Żołnierze Oudinota bronią obrzeży lasu w Sortławkach; zbiór J. Arnolda

Ariergarda Gorczakowa stoi na pozycji, podczas gdy jednostki rosyjskie uciekają na drugą stronę Łyny; zbiór R. Reinertsena ()

Napoleon pod Frydlandem; zbiór R. Reinertsena

Podwładni Napoleona pod Frydlandem

Marszałek Michel Ney (Lambert); zbiór R. Reinertsena

Marszałek Adolphe Mortier (Tardieu); zbiór R. Reinertsena

Cesarz dokonuje przeglądu Gwardii Cesarskiej po zwycięstwie pod Frydlandem; zbiór J. Arnolda

Dragoni Cesarzowej nie popisali się podczas swojego „debiutu” pod Frydlandem; zbiór J. Arnolda

Choć Claude Victor nie odegrał wielkiej roli podczas bitwy pod Frydlandem, otrzymał jednak buławę marszałka (Tardieu); zbiór R. Reinertsena

Marszałek Louis Berthier (Lambert); zbiór R. Reinertsena

Kierunek marszu: wieża kościoła we Frydlandzie; zbiór R. Reinertsena

Generał dywizji Antoine Lasalle; zbiór J. Arnolda

Kiedy Francuzi zbliżali się do Królewca, sprzymierzeni podpalili młyny; można wobec tego przypuszczać, że w razie wtargnięcia armii Napoleona na terytorium Rosji nie zawahaliby się przed zastosowaniem „taktyki spalonej ziemi”; zbiór R. Reinertsena

Drugi dzień rozmów w Tylży. Trzej monarchowie spotykają się na tratwie pośrodku Niemna, 26 lipca 1807 roku; zbiór J. Arnolda

Gwardia Cesarska zgodnie z życzeniem władcy wyprawiła bankiet dla Rosjan; zbiór J. Arnolda

Bankiet Gwardii Cesarskiej – wizja realistyczna; na tablicy wiszącej pod drzewem po prawej stronie widać napis: „Ku pokojowi”; ilustracja wykorzystana dzięki uprzejmości zarzadzających Anne S. K. Brown Military Collection

Monarchowie dokonują przeglądu francuskiej Gwardii Cesarskiej; ilustracja wykorzystana dzięki uprzejmości zarządzających Anne S. K. Brown Military Collection

Królowa Luiza spotyka się z Napoleonem, 6 lipca 1807 roku; zbiór R. Reinertsena

Żaden z pułków ciężkiej jazdy nie został uprawniony do wypisania nazwy „Frydland” na swoim sztandarze. Następną taką okazję zyskały w 1809 roku, w czasie wojny z Austrią. Jednym z wielu regimentów, które wówczas zasłużyły na ten zaszczyt, był 4. pułk kirasjerów, którego sztandar przedstawia ilustracja; został on nagrodzony za działania pod Aspern-Essling oraz Wagram; zbiór J. Arnolda

Napoleon pod Wagram, miejscem jego następnego triumfu; zbiór J. Arnolda

Napoleon I; zbiór J. Arnolda

Napoleon I; zbiór J. Arnolda

WSTĘP

BITWA POD PRUSKĄ IŁAWĄ, 13 LUTEGO 1807 ROKU

Generał brygady Henri Bertrand z niecierpliwością czekał, aż Napoleon zakończy dyktowanie długiego dokumentu. Działo się to we środę, w drugim tygodniu lutego 1807 roku. Na północy Europy, gdzie właśnie przebywał cesarz, o tej porze roku dzień kończył się szybko. Ponieważ zapadał zmrok, a noc zapowiadała się na zimną, Bertrand chciał jak najszybciej ruszyć w drogę. Podróżowanie zimą po polskich drogach nie było specjalnie przyjemne, zwłaszcza, że można było doświadczyć rozmaitych przygód: sanie mogły się wywrócić, a jadący mógł natknąć się na kozaków lub paść ofiarą napaści bandy wyjętych spod prawa dezerterów. Mimo to myśl o podróży była zdecydowanie bardziej pociągająca niż perspektywa pozostania w Iławie Pruskiej, gdzie spoczywały ciała tak wielu francuskich żołnierzy.

Cesarz nadal jednak dyktował monotonnym głosem relację z bitwy. Opisał ewakuację spanikowanego wroga z Królewca, a na zakończenie dodał uwagę, że „wskutek odwilży drogi biegnące z Pruskiej Iławy do Królewca stały się prawie nieprzejezdne”, przez co jest niezwykle trudno zaopatrywać francuskie siły znajdujące się poza miastem1. Dawało się zauważyć, że Napoleon jest zadowolony ze swojego dzieła. Dokument ten, opublikowany później pod tytułem „Opis bitwy pod Iławą, sporządzony przez naocznego świadka i przetłumaczony z niemieckiego”, był stekiem kłamstw, mających przysłonić liczne błędy, jakie popełnili Francuzi; według niego Wielka Armia nie odniosła pełnego zwycięstwa tylko ze względu na złą pogodę i towarzyszącego jej pecha.

Po podyktowaniu tej relacji Napoleon żwawo chwycił za pióro, aby nanieść poprawki. Dbał o szczegóły, bo nikt lepiej od niego nie rozumiał, jak wielką rolę w kształtowaniu opinii publicznej odgrywa słowo pisane. Przygotowanie sfałszowanego „opisu autorstwa naocznego świadka” było tylko pierwszym z kroków, jakie cesarz podjął w celu przedstawienia wydarzeń spod Iławy we „właściwym” świetle. Tocząc tę „bitwę na papierze”, wykazał się zresztą znacznie większą sprawnością, niż pod Iławą; wprawił w ruch całą machinę swojego imperium, aby przekonać Europę, że jego geniusz militarny wciąż świeci jasnym blaskiem, a Wielka Armia pozostaje niezwyciężona.

Ukończywszy redagowanie dokumentu, kazał wysłać go jak najszybciej do Berlina i Paryża, a potem opublikować. Był bardzo dumny ze swojego dzieła, a szczególną satysfakcję czerpał z pomysłu przedstawienia owego „naocznego świadka” jako Niemca; uwiarygodniało to opowieść w oczach opinii publicznej. „Tak właśnie tworzy się to, co nazywamy historią”, przypomniał Bertrandowi2.

W następnej kolejności Napoleon zajął się dwoma palącymi kwestiami. Po pierwsze, zaczął rozważać, jak wyciągnąć swoją armię z fatalnego położenia, w którym się znalazła, i które wciąż się pogarszało. Po drugie, musiał się zastanowić, jak obrócić w strategiczne zwycięstwo bitwę, którą w najlepszym razie można było określić jako nierozstrzygniętą i krwawą. Uznał, że przede wszystkim powinien uderzyć w Prusy i ich niekompetentnego, pozbawionego woli despotycznego władcę, króla Fryderyka Wilhelma III. Minęły trzy miesiące, odkąd francuskie legiony pobiły będącą obiektem niezasłużonych pochwał armię pruską, a potem zajęły Berlin. Prawdą było, że cztery dni wcześniej, pod Iławą, zdeterminowani pruscy żołnierze dokonali rzeczy niewiarygodnej, przechylając szalę zwycięstwa na korzyść sprzymierzonych, ale ich sukces był tylko wynikiem szczęśliwego trafu i dziełem przypadku. Napoleon wolał jednak zapobiec powtórzeniu się tej sytuacji i uznał, że warto poświęcić czas na spowodowanie rozłamu w sojuszu prusko-rosyjskim. Wysłał więc Bertranda do Królewca, dokładne instruując go, co ma powiedzieć królowi pruskiemu3. Zdawał sobie sprawę, że jeśli uda mu się powstrzymać Prusy od działania, będzie mógł skoncentrować swoje wysiłki na carze Aleksandrze i jego żołnierzach, którzy uważali się za zwycięzców i na których Napoleon nie mógł już tak łatwo wpłynąć.

Po wysłaniu Bertranda z misją dyplomatyczną cesarz stwierdził, że wciąż jeszcze nie zaspokoił swoich „zapędów literackich”, wobec czego przystąpił do dyktowania 58. Biuletynu. Zapełnił go peanami na temat bitwy pod Iławą, przedstawiając ją jako najnowszy sukces odniesiony przez wciąż niezwyciężoną francuską armię. Rzeczywistość dała jednak znać o sobie jeszcze przed końcem tego dnia: mimo zapewnień zawartych w „Opisie bitwy pod Iławą” i przechwałek zamieszczonych w 58. Biuletynie, cesarz rozpoczął przygotowania do odwrotu. Zamierzał wysłać swoje przerzedzone wojska na zimowe kwatery i uzupełnić armię, a kiedy z polskich ziem znikną błoto i śnieg, zadawać przeciwnikowi silne ciosy tak długo, aż car Rosji zacznie błagać o pokój.

Generał brygady Henri-Bertrand

Sytuacja strategiczna po bitwie pod Pruską Iławą, 8-21 lutego 1807

1La Bataille d’Eylau Gagnée par la Grande Armée, Commandée en Personne par Napoleon par un témoin oculaire, Paris 1807, s. 23.

2 Z wnikliwą oceną i cynicznymi poglądami Napoleona odnośnie pisemnych źródeł historycznych, można zapoznać się dokładnie w pracy The Mind of Napoleon: A Selection from His Written and Spoken Words, red. J. Christopher Herold, New York 1955, s. 50-51.

3Instructions pour le général Bertrand, Eylau, 13 février 1807 [w:] Napoléon Bonaparte, Correspondance de Napoléon 1..., Paris 1863, t. XIV, s. 301-302.

ROZDZIAŁ IBITWA POD OSTROŁĘKĄ

„Z traktatów można nauczyć się taktyki, manewrowania, sztuki inżynieryjnej albo artyleryjskiej, ale znajomość strategii można posiąść tylko przez doświadczenie”1.

Napoleon

Podczas operacji prowadzonej mniej więcej 160 km na południowy wschód od Pruskiej Iławy adiutant extraordinaire2 (nadzwyczajny – przyp. tłum.) Napoleona, generał dywizji3 Anne Savary, po raz pierwszy zmierzył się z trudnym zadaniem sprawowania samodzielnego dowództwa. Nieco wcześniej, 1 stycznia 1807 roku, Napoleon wezwał do Warszawy chorego i wycieńczonego marszałka Jeana Lannesa. Ponieważ obecność sił rosyjskich na terenie między Narwią a Bugiem zagrażała komunikacji Wielkiej Armii z Warszawą, Napoleon rozkazał Lannesowi powstrzymać maszerujących w tym kierunku Rosjan. Marszałek jednak zaprotestował, wysuwając trzy argumenty. Po pierwsze stwierdził, że jego V Korpus nie odzyskał jeszcze sił po stratach poniesionych 6 dni wcześniej pod Pułtuskiem. Po drugie, jego zdaniem drogi wciąż były w fatalnym stanie, a po trzecie, nie zgromadzono żadnych zapasów. Napoleon pozostawał jednak nieugięty.

28 stycznia większa część V Korpusu opuściła zatem Warszawę, ale już dwa dni później Lannes dosłownie zasłabł na poboczu drogi, powalony przez zagrażający jego życiu tyfus. Kiedy trząsł się w ataku nie dającej się zbić gorączki, jego adiutanci owinęli go kilkoma płaszczami, pospiesznie załadowali na wóz z zaopatrzeniem i wysłali na tyły. Rekonwalescencja marszałka miała potrwać aż do późnej wiosny, a na stanowisku zastąpił go Savary. 31 stycznia, w czasie gdy marszałek Alexandre Berthier pisał oficjalne rozkazy, Napoleon instruował nowego dowódcę V Korpusu. Sam cesarz zamierzał ruszyć na północ, żeby zająć się generałem Leontijem Bennigsenem oraz główną armią rosyjską. W czasie jego nieobecności podstawowym zadaniem Savary’ego było utrzymanie za wszelką cenę Warszawy. Wskazane było również zapobiegnięcie przerwaniu przez Rosjan linii komunikacyjnej Napoleona z Warszawą. W tym celu należało utrzymać w posiadaniu północny brzeg Narwi. Ważne znaczenie miało także zajęcie Broku, jako że miasto to znajdowało się na granicy z Austrią. Obecność Francuzów w tej miejscowości pomogłaby „przekonać” wyczerpaną armię austriacką do zachowania neutralności. Napoleon dał Savary’emu wolną rękę w atakowaniu wszelkich napotkanych przez niego sił rosyjskich, pod warunkiem, że okoliczności będą wydawały się sprzyjające.

Kiedy 2 lutego młody generał przybył do sztabu V Korpusu, czekało go chłodne przywitanie, korespondujące z panującą pogodą. Dowódcy dywizji byli starsi od niego stażem4. Generał dywizji Louis Suchet służył uprzednio jako nominalny dowódca korpusu, dlatego też był szczególnie rozgoryczony zaistniałą sytuacją i uważał, że stanowisko dowódcze powinno przypaść właśnie jemu5. Po objęciu komendy Savary zwołał naradę, aby objaśnić swój plan marszu na Ostrołękę oraz ataku na Rosjan, który chciał wykonać w razie zaistnienia odpowiedniej okazji. Następnego dnia Suchet i kilku innych starszych oficerów pokazało jednak nowemu dowódcy, co myślą o jego zamierzeniach, biorąc urlop i wyruszając do Warszawy pod pretekstem symulowanej choroby. Był to nieprzyjemny początek sprawowania samodzielnego dowództwa – jednak prawdziwe kłopoty Savary’ego dopiero się zaczynały.

Wokół Białegostoku, mniej więcej 104 km na północny wschód od Ostrołęki, gromadziły się znaczne siły rosyjskie, złożone z około 30 000 ludzi. Dowodził nimi doświadczony generał lejtnant Iwan Essen. W rosyjskich szeregach znajdowało się wielu zaprawionych w bojach weteranów bitwy pod Austerlitz z 1805 oraz uczestników niedawnych walk z Turkami w Mołdawii. Po wezwaniu na front w Polsce ich jednostki znalazły się pod Ostrołęką, ponieważ Bennigsen miał nadzieję, że Napoleon pozostawił rejon warszawski bez osłony. Wydał więc rozkaz Essenowi, aby ten posuwał się ku temu miastu. Pierwszą francuską jednostką, która na własnej skórze poczuła nacisk nieprzyjaciela, był 25. pułk dragonów, patrolujący ziemię niczyją pomiędzy wrogimi armiami.

Po bitwie pod Pułtuskiem 26 grudnia 1806 roku pułk ten udał się na zimowe kwatery. Jednak stała konieczność zachowywania czujności z powodu częstych wypadów kozaków oraz ścieranie się z nimi w mroźną pogodę wyczerpywały żołnierzy. W tym samym okresie doszło również do zmiany na stanowisku dowódcy jednostki. 12 stycznia 1807 roku pułkownik Antoine Rigaud został awansowany na generała brygady, a na jego następcę Napoleon wyznaczył swojego korsykańskiego kuzyna w drugiej linii, Philippe’a hrabiego d’Ornano6, który awans na pułkownika otrzymał na dzień przed 23 urodzinami7.

Pragnąc jak najszybciej się wykazać, już 1 lutego Ornano poprowadził rekonesans, posuwając się w kierunku Ostrołęki. Mało brakowało, a byłaby to jego ostatnia misja. 25. pułk dragonów, wspierany przez piechotę i artylerię, maszerował w stronę Ostrołęki z rozkazami spalenia mostu na Narwi, kiedy natknął się na kozaków, którzy zablokowali mu przejście. Młody pułkownik zarządził atak. Zanim jednak doszło do starcia, nieprzyjaciele rzucili się do ucieczki, wciągając w ten sposób dragonów w klasyczną zasadzkę w swoim stylu: pozostała część oddziału kozaków zaczekała w ukryciu, aż dragoni ich miną, po czym zaszarżowała na ich skrzydło i tyły. Jednocześnie uciekający kozacy zatrzymali się, wykonali zwrot i związali walką czoło kolumny. Ornano i jego żołnierze wyciągnęli pałasze i przeprowadzili desperacki odwrót, wycinając sobie drogę wśród ścigającej ich kozackiej chmary. Gdyby jednak nie obecność batalionu 34. pułku piechoty liniowej, Ornano mógłby zgubić cały swój oddział: straty jego regimentu wyniosły 120 koni, czyli ponad 20% stanu8. Dwa dni później generał dywizji Nicolas Beker, szukając odwetu, poprowadził całą swoją dywizję dragonów na rekonesans, na wschód od Ostrołęki. Kozakom również i tym razem udało się jednak zaskoczyć Francuzów, a sam Beker podczas starcia otrzymał ranę od szabli, uniemożliwiającą mu dalszą służbę. Biorąc pod uwagę te przypadki, nie można się dziwić, że kozakom tak łatwo udawało się utrzymać pod kontrolą linię wysuniętych posterunków wroga i uniemożliwić Francuzom rozpoznanie zamiarów Essena.

Wkrótce potem, 5 lutego, w tym samym dniu, gdy zaciekły pościg Napoleona za główną armią rosyjską doprowadził do boju spotkaniowego pod Dwórznem (Hoff)9, Savary otrzymał rozkaz przeniesienia swojego sztabu z Broku do Ostrołęki. Nie znając jednak sieci dróg w rejonie, źle zorganizował marsz10. Również wydane przez Napoleona polecenie unikania zbędnego ryzyka zostało bardzo szybko przez Savary’ego zlekceważone. Według jego późniejszej szczerej relacji, „palił się z niecierpliwości, żeby wreszcie mieć okazję do zaatakowania nieprzyjaciela”11.

W międzyczasie Essen zaplanował ofensywę na ograniczonym odcinku: dwutorowe natarcie wzdłuż obu brzegów Narwi, w celu zajęcia Ostrołęki. Osobiście dowodził operacjami na południowym brzegu, w które zaangażowanych było 18 000 ludzi z 10. Dywizji, wzmocnionej przez trzy pułki 9. Dywizji. Jednocześnie na północnym brzegu miała zaatakować piechota z 6. Dywizji generała majora Aleksandra Siedmioradzkiego.

Manewry Essena i jego skutecznie działająca osłona przed rozpoznaniem wroga zmyliły Savary’ego. Dowiedziawszy się zatem, że Siedmioradzki zagraża Myszyńcowi, położonemu 40 km na północ od Ostrołęki, dowódca V Korpusu podjął nierozważną decyzję o podzieleniu swoich sił. Do ochrony tego ważnego ogniwa łańcucha komunikacyjnego wysuniętych wojsk francuskich z Wielką Armią wysłał Sucheta, którego w międzyczasie Napoleon odesłał z powrotem pod jego komendę. Natomiast sam, razem z oddziałami dywizji generała majora Honore Gazana, ruszył w stronę Ostrołęki. Niemal w ostatniej chwili przypadek ocalił go przed zgubą: w trakcie tego przemarszu, w dniu 15 lutego, jego lekka jazda ujęła rosyjskiego oficera, wiozącego rozkazy, w których znaleziono obszerny opis posunięć Essena. Poznawszy dzięki temu plany przeciwnika, Savary przyspieszył marsz do Ostrołęki. W drodze otrzymał wiadomość od zwiadowców. Potwierdzili oni, że spore siły rosyjskie, liczące około 4000-5000 ludzi, przeszły przez zamarzniętą Narew, w miejscu położonym na północ od miasta. Jednocześnie po drugiej stronie rzeki inne wrogie oddziały sprawdzały drogi prowadzące do miasta. Savary wciąż jednak nie miał pewności, czy obecność Rosjan na południowym brzegu nie jest tylko manewrem pozorującym. W chwili wahania los znowu się do niego uśmiechnął, bo na teatrze działań pojawił się generał dywizji Nicolas Oudinot.

Obwołany już wtedy „Ojcem grenadierów” Oudinot dowodził dywizją złożoną z grenadierów, karabinierów i woltyżerów. Wyselekcjonowani rekruci, powołani do tej jednostki, pod okiem Oudinota wyrastali na znakomitych żołnierzy12. 15 lutego, o 15.30, dywizja przeszła przez most na Narwi i weszła do Ostrołęki, po czym generał wysłał oficera sztabowego z powrotem za most, aby powiadomił Savary’ego o jego obecności. Niedługo potem sztabowiec powrócił, na spienionym koniu, bez kapelusza i ogromnie podekscytowany, meldując Oudinotowi, że kozacy ścigali go tą samą drogą, którą właśnie przybyła jego dywizja. Po otrzymaniu tej wiadomości sztab generała zastanawiał się, czy dywizja jest teraz w okrążeniu – jednak sam Oudinot, który był człowiekiem czynu, wyjechał z miasta główną drogą na Nowogród i wspiął się na wzniesienie, znajdujące się około 550 metrów od Ostrołęki. W gasnącym świetle dnia zauważył kozackie patrole, za którymi jechały uszykowane jednostki kawalerii. Jako człowiek doświadczony i mający za sobą długie lata czynnej służby, od razu zorientował się, że Rosjanie zamierzają zaatakować następnego dnia. Kilka chwil później padający śnieg i ciemność zasłoniły mu widok. Francuski dowódca ruszył dalej, aby dokonać inspekcji wysuniętych posterunków; natrafiwszy na śpiących wartowników, surowo ich skarcił, po czym zawrócił, aby zdać sprawę Savary’emu, który w międzyczasie przybył do Ostrołęki.

Po wysłuchaniu Oudinota Savary doszedł do słusznego wniosku, że jego wojska znajdują się między nadchodzącymi ze wszystkich stron rosyjskimi kolumnami. Postanowił zatem pozostawić dwie brygady do obrony miasta, a resztą zebranych sił zmiażdżyć nieprzyjaciela na północnym brzegu Narwi. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że główny atak przeciwnika zagrozi samej Ostrołęce i że celem jego uderzenia jest tylko wydzielony oddział nieprzyjaciela.

Dowódcą rosyjskiego oddziału, który posuwał się północnym brzegiem rzeki w stronę Ostrołęki, był generał lejtnant Dimitrij Wołkoński. Wiedząc, że Essen życzy sobie, aby cała 6. Dywizja Siedmioradzkiego brała udział w działaniach pod Ostrołęką, Wołkoński zwrócił się do jej dowódcy, żeby postępował zgodnie z tym planem. Sam Siedmioradzki otrzymał jednak wcześniej kilkakrotnie rozkaz od Bennigsena, aby pospieszyć naprzód i wzmocnić główną armię. Co gorsza, był on typowym „oficerem z Gatczyny”: ludzie należący do tej kliki przywiązywali ogromną wagę do szczegółów służby i musztry (jak zauważył sarkastycznie jeden z młodszych oficerów, „znali się na sztuce rolowania szynela”), ale poza tym potrafili niewiele13. Siedmioradzki ściśle trzymał się więc pierwotnych rozkazów i nie wsparł Wołkońskiego – mimo, że awangarda tego drugiego już zaczynała ścierać się z Francuzami. Ponieważ dowódca 6. Dywizji odmówił przybycia na pole walki „na odgłos dział”14, siły Essena wykonujące uderzenie na północnym brzegu rzeki składały się tylko z trzech pułków piechoty i kilku jednostek kozaków, liczących łącznie około 3600 ludzi15.

16 lutego o pierwszym brzasku Savary wykonał marsz powrotny: przekroczył Narew z większą częścią swojego korpusu i skierował się na północ, aby związać walką jednostki Wołkońskiego. Około 9 rano jego awangarda natrafiła na złożoną z kozaków osłonę, która chroniła maszerującą rosyjską kolumnę. Francuski 21. pułk lekkiej piechoty, nie tracąc czasu na rozwinięcie szyku, ruszył do ataku na bagnety. Oddziały rosyjskie były rozciągnięte w kolumnie marszowej na odcinku wąskiej drogi pomiędzy dwoma lasami. Wprawdzie dzięki działaniom osłaniających ją kozaków piechota Rosjan zdążyła przynajmniej zyskać dość czasu na częściowe rozwinięcie szyku i ustawienie się w przesiece, nad strumieniem, ale zanim zdążyła całkiem się sformować, czołowy batalion 21. pułku piechoty lekkiej przeszedł przez leżący nad tym strumieniem most, rozwinął się i przeprowadził uderzenie. Francuzi z impetem natarli na pułk ukraińskich muszkieterów, nawiązując z nimi walkę wręcz. Pewne wyobrażenie o tym, jak zażarte było starcie, daje fakt, że drzewca kilku sztandarów należących do pułku muszkieterów zostały strzaskane na skutek ognia z karabinów przeciwnika. Dwaj odważni młodsi rosyjscy oficerowie próbowali oderwać płachty od drzewców, aby sztandary nie wpadły w ręce nieprzyjaciela, ale musieli je porzucić, bo wkrótce natarła na nich fala francuskich żołnierzy i potrzebowali wolnych rąk, aby móc się bronić. Jeden z francuskich piechurów zdobył więc cenny łup16. W trakcie tej desperackiej walki został ciężko ranny pułkownik ukraińskich muszkieterów.

Atakujący tak dobrze wykorzystali teren, że jegrzy Wołkońskiego nie byli w stanie powstrzymać ich od działania na skrzydłach Rosjan. Kiedy batalion 100. pułku piechoty liniowej uderzył naprzód, żeby wesprzeć 21. pułk piechoty lekkiej, Rosjanie zostali wyparci z przesieki do znajdującego się za nią lasu. Wołkoński nie miał w tej sytuacji innego wyboru, jak tylko zarządzić odwrót. Widząc, że przeciwnik ucieka, Gazan ruszył za nim. Ścigał go bezlitośnie przez ponad 6,5 km, a jego łupem padło jedno porzucone na bagnach działo. Ostatecznie Rosjanie zatrzymali się na pozycji wybranej poprzedniego dnia przez Wołkońskiego, z której miano przeprowadzić odwrót. Podczas gdy ich artyleria biła stamtąd we Francuzów ogniem kartaczowym, piechota zajęła pozycje za groblą. Nieustępliwy opór oddziałów rosyjskich zmusił Gazana do zakończenia pościgu.

Biorąc pod uwagę okoliczności, wyjście przez Wołkońskiego z tego starcia z dwoma trzecimi jego sił stanowiło niezgorsze osiągnięcie. Z jednostek francuskich, które poprowadziły atak Gazana, najwyższą cenę zapłacił 21. pułk piechoty lekkiej: 2 oficerów zostało zabitych, a 3 innych (w tym pułkownik) śmiertelnie rannych. 13 oficerów otrzymało rany. Zginęło także około 30 szeregowców i podoficerów, natomiast z 200 pozostałych, którzy zostali ranni, 30 zmarło później.

Tymczasem około 10.00, podczas gdy Oudinot i Suchet w dalszym ciągu maszerowali w ślad za Gazanem, Savary usłyszał odgłosy ognia działowego, dobiegające spod Ostrołęki, z drugiego brzegu rzeki. Zaskoczony wysłał swojego szefa sztabu, generała dywizji Honoré Reille’go, żeby zbadał sytuację. Ryk kanonady na przeciwległym brzegu nie słabł i w końcu Savary uświadomił sobie grozę swojego położenia: najwyraźniej atak Rosjan na Ostrołękę nie był tylko manewrem demonstracyjnym. Dowódca V Korpusu zdał sobie sprawę, że przeciwnikowi udało się wprowadzić go w błąd. Pozostawiając więc Gazana, aby w pełni wykorzystał odniesiony sukces, a sam zawrócił z resztą wojsk do Ostrołęki.

Przed południem generał Essen był już gotów uderzyć na Ostrołękę. Z punktu obserwacyjnego znajdującego się na niskich wzgórzach, około 550 metrów od miasta (tego samego, z którego poprzedniego wieczora korzystał Oudinot), obserwował, jak francuscy obrońcy ustawiają się w szyku wzdłuż wschodnich obrzeży Ostrołęki. Trafnie ocenił, że jego 11 pułków piechoty, wspieranych przez jazdę, artylerię i kozaków, góruje liczebnie nad Francuzami – chociaż nie zdawał sobie sprawy, że przewaga wynosi przynajmniej 4 do 1 na jego korzyść. Wiedział natomiast, że obrońcy mają za plecami rzekę, której brzegi łączy jeden most. W końcu wydał rozkaz i trzy kolumny ruszyły na Ostrołękę pod osłoną ognia artylerii. Wśród atakujących był jeden ze słynnych żołnierzy rosyjskich, generał major Arkadij Suworow, 22-letni syn sławnego marszałka Aleksandra Suworowa, tak samo, jak jego ojciec gorąco wierzący w skuteczność błyskawicznie przeprowadzanego ataku na bagnety. Poprowadził on do natarcia pułk muszkieterów riazańskich.

Bitwa pod Ostrołęką, 16 lutego 1807: atak Essena(Patrz: pełna mapa bitwy, s. 374)

Na lewym brzegu rzeki do odparcia rosyjskiego ataku szykowały się dwie francuskie brygady i półbateria artylerii – łącznie mniej niż 4000 żołnierzy. Południowej części miasta broniły cztery bataliony z brygady generała Françoisa Campany’ego, której wcześniej udało się uniknąć rzezi pod Pułtuskiem, a strony północnej – cztery bataliony brygady generała Françoisa Ruffina. Niewielkie, ale dobrze rozmieszczone zgrupowanie francuskiej artylerii znajdowało się na prawym brzegu rzeki, skąd mogło prowadzić ogień flankujący w stronę atakujących wojsk. Nieliczne jednostki kawalerii musiały natomiast pozostać na tyłach, nie mając miejsca na rozwinięcie ze względu na to, że piechota ustawiła się tuż przed obrzeżami miasta.

Rosyjskie kolumny posuwały się naprzód, nie zatrzymując się, aby dawać ognia. Francuzi także wstrzymali się z oddaniem salwy do momentu, aż nieprzyjaciel znalazł się w bliskiej odległości. W ostatniej chwili doborowi żołnierze Ruffina sprawnie rozstąpili się, odsłaniając francuskie działa. Na rozkaz porucznika Vandidona ich obsługa zaczekała jeszcze, póki rosyjscy grenadierzy nie podeszli na odległość strzału z pistoletu, czyli na mniej więcej 14 m, a wtedy wystrzeliła salwę z kartaczy, która dosłownie skosiła ich szeregi.

Tymczasem Ruffin ustawił pierwszy batalion swojego 1. pułku17 w bardziej manewrową i dynamiczniejszą kolumnę szturmową i, przekonawszy pułkownika dowodzącego stojącym obok 103. pułkiem piechoty liniowej, aby zapewnił mu wsparcie przy jego ryzykownym przedsięwzięciu, przeprowadził śmiały wypad z obrzeży miasta. Batalion Ruffina szybko dotarł na prawe skrzydło kolumny w centrum wojsk przeciwnika. Zanim Rosjanie zdążyli zareagować francuska jednostka wyborcza zaatakowała ich z przodu i na skrzydle. Jednostka rosyjska zachwiała się i zatrzymała, a znajdujący się na jej czele młody Suworow zorientował się, że został sam, bo jego riazańscy muszkieterowie zawahali się. Chwilę później padł ciężko ranny.

Chociaż kolumna centralna zawiodła, atak na Ostrołękę wciąż przybierał na sile. Odprzodkowane działa baterii, ustawione na lewym skrzydle Rosjan, na górującym nad okolicą wzniesieniu, umiejętnie prowadziły ogień, odcinając podejścia do mostu. Z zachodniego brzegu odpowiadały im trzy francuskie działa. Wśród ich obsługi był między innymi młody oficer artylerii, porucznik Saint-Jacques. Nie tylko przeszedł on tamtego dnia chrzest bojowy, ale wykazał się też ogromną odwagą: pozostał na stanowisku, chociaż otrzymał trafienie odłamkiem kartacza w twarz, a inna kula kartaczowa zraniła go w ramię. Francuski ogień kontrbateryjny był jednak równie celnie prowadzony i ostatecznie zdemontował dwa działa przeciwnika, dzięki czemu ostrzał mostu znacznie osłabł.

W tym samym czasie dwie rosyjskie kolumny na skrzydłach posuwały się brzegiem rzeki z zamiarem dostania się do miasta. Choć podczas tego manewru ucierpiały od flankującego ognia prowadzonego z drugiej strony Narwi, kilku jednostkom (prawdopodobnie muszkieterom krymskim i grenadierom kijowskim) udało się wedrzeć na ulice Ostrołęki. Francuzi byli jednak zaprawieni w walkach w mieście; było więc pewne, że jeśli czołowe jednostki rosyjskie nie otrzymają wsparcia, doświadczeni francuscy oficerowie dzięki swoim dobrze wyszkolonym, doborowym żołnierzom zdołają powstrzymać tę nadciągającą falę.

Na lewym skrzydle Francuzów trwało tymczasem decydujące starcie. Ruffin, świetnie współpracując z generałem Reille, który osobiście objął dowództwo nad stojącym obok 103. pułkiem liniowym, wciąż prowadził swoją agresywną obronę: gdy jego pierwsza linia spowolniła rosyjskie natarcie, skorzystał z zamieszania w szyku przeciwnika i kontratakował wojskami znajdującymi się w drugiej linii. Mimo swoich wysiłków został jednak zepchnięty z powrotem nad brzeg rzeki przez przeważające siły wroga. Zająwszy zatem duży kościół na wzgórzu, Francuzi przygotowali na przylegającym do niego cmentarzu ostatnią linię obrony. Rosjanie trzy razy z rzędu przeprowadzali na nich atak na bagnety: wdzierali się na kościelne wzgórze jak fale morza na skalisty brzeg tylko po to, aby na cmentarzu dać się rozbić francuskim oddziałom. Każda wycofująca się fala pozostawiała więc po sobie dziesiątki zabitych. Nagle jednak, ku zaskoczeniu obrońców, ataki ustały, a rosyjscy żołnierze wycofali się na niskie piaszczyste wydmy po wschodniej stronie miasta.

Niespodziewany odwrót Rosjan spowodowany był dostarczoną około południa wiadomością od Wołkońskiego. Skoro poniósł on porażkę na północnym brzegu, zagrożona była także pozycja Essena: jego linia komunikacyjna zostałaby odcięta, gdyby francuskie siły kontynuowały pościg za Wołkońskim aż do Nowogrodu. Niebezpieczeństwo było tym większe, że Siedmioradzki szybko się oddalał i nie można było skorzystać z jego wsparcia. Essen podjął właściwą w tych okolicznościach decyzję o wstrzymaniu ataku i zajął pozycje obronne; zamierzał na nich pozostać aż do zmierzchu, a potem wycofać się w stronę Nowogrodu.

Tak właśnie przedstawiała się sytuacja między południem a godziną 13.00. Savary, który w tym czasie wjeżdżał galopem do Ostrołęki przez most na Narwi, nie był jednak świadomy, że bitwa została już wygrana; rozkazał więc sunącym za nim oddziałom także przemaszerować przez most i zająć pozycje.

III Brygada Oudinota zastąpiła zatem brygadę Ruffina i rozwinęła się na lewym skrzydle Francuzów, a za nią uformowały się trzy pułki dragonów. Z kolei w centrum szyku bez pośpiechu ustawili się przybyli dopiero o 14.00 ludzie Sucheta. Natomiast poturbowana ogniem artyleryjskim brygada Campany’ego wciąż trwała na pozycjach na prawym skrzydle – jednak już bez swojego dowódcy, który zginął trafiony rykoszetującą kulą armatnią. O 15.30, kiedy francuskie posiłki wreszcie zajęły pozycje, Savary wydał rozkaz ogólnego natarcia.

Bataliony Oudinota poprowadziły atak, powoli posuwając się ku osłonie sił rosyjskich złożonej z kozaków. Natomiast on sam, w towarzystwie oficera artylerii, Jeana Boularta, wyjechał przed swoje oddziały. Próba przeprowadzenia zwiadu omal nie skończyła się dla niego wpadnięciem w zasadzkę kozaków. Przyszłemu marszałkowi udało się jednak zawrócić i wezwać na pomoc belgijskiego generała brygady, André Boussarda – żołnierza doświadczonego, wielokrotnie ranionego na polu bitwy, który już przekonał się, jak niebezpieczni potrafią być kozacy. Ustawił on swoje pułki dragonów w zwartym szyku, na czele umieszczając 22., za nim 25., a na skrzydłach 15. regiment. Szarża 22. pułku, którą Boussard osobiście poprowadził razem z drugim generałem brygady, Antoinem Rigaud, została jednak rozbita przez kontrszarżę rosyjskich dragonów. Dowódca 15. regimentu dragonów, widząc ten niepomyślny rozwój wypadków, kazał swoim żołnierzom wykonać zwrot i wyprowadził rozstrzygające uderzenie na skrzydło zwycięskich Rosjan. Sytuacja odwróciła się i tym razem to francuscy dragoni ścigali pobitego wroga. Ponaglani przez samego Oudinota, który pośpiesznie przekazał dowodzenie dywizją, aby do nich dołączyć, oraz przez Rigauda, kilkakrotnie prowadzącego natarcie mimo odniesionych ran, zepchnęli przeciwników na wschód.

Bitwa pod Ostrołęką, 16 lutego 1807: atak Savary’ego

Do nacierających dragonów przyłączył się w pewnej chwili także Boulart. Niestety, w momencie, gdy ludzie Boussarda zatrzymali się, aby się przeformować, niedoświadczony w szarżach kawalerii artylerzysta nadal jechał w stronę Rosjan. W ostatniej chwili uświadomił sobie popełniony błąd i zawrócił, o włos unikając starcia z kozakami. Można dodać, że wkrótce potem, kiedy podążał ze swoimi ludźmi za Oudinotem, znalazł się w innego rodzaju niebezpieczeństwie, z jakim można było się zetknąć tylko podczas walk toczonych zimą w Polsce. Poganiając obsługę swoich 18 dział, aby dotrzymywała kroku oddziałom generała, usłyszał złowieszczy trzask pod stopami. Dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, że pod śniegiem jest staw i że lód na nim załamuje się pod ciężarem dział. Wobec tego całkowicie już zrezygnowany Boulart rozkazał swojej obsłudze dział zejść z koni. Artylerzyści musieli posuwać się naprzód ostrożnie, zachowując szerokie odstępy między przodkami tak, aby mająca zdumiewające właściwości polska ziemia nie pochłonęła ich razem z ich sprzętem.

Tymczasem jednak trwało ogólne natarcie francuskich oddziałów, do którego włączyły się również brygady Sucheta. Rosjanie postanowili zatem, że wycofają się prowadząc walkę, aby nie dać się odciąć. Ich kozacy celowali w takich wymagających zwrotności i szybkości działaniach. Sam Boussard zginąłby od spisy jednego z nich, gdyby nie francuski podoficer, który zabił atakującego; dzięki swojemu podwładnemu generał otrzymał tylko ranę, uniemożliwiającą mu dalsze przebywanie na pierwszej linii18. Mimo tych przeszkód Francuzi wytrwale ścigali wycofujących się Rosjan. 15. pułkowi dragonów udało się zaskoczyć w lesie batalion rosyjskich grenadierów i rozbić go w szaleńczej szarży, zanim był w stanie uformować się w czworobok. Żołnierze Wielkiej Armii na tym nie jednak poprzestali: mknęli dalej na wschód i dopiero pod wioską Ławy, około pięć kilometrów dalej, zatrzymała ich (podobnie, jak wcześniej po drugiej stronie Narwi) stojąca niewzruszenie linia rosyjskiej artylerii.

Jak większość walk stoczonych w Polsce w okresie 1806-1807, bitwa pod Ostrołęką była starciem krwawym i zażartym. Brutalność cechująca tę kampanię, która pierwszy raz uwidoczniła się pod Pułtuskiem, przybrała jeszcze na sile: żołnierze z V Korpusu woleli raczej zabijać, niż brać jeńców, a według rozmaitych ówczesnych francuskich źródeł wszyscy wzięci do niewoli Rosjanie byli ranni. Całkowita liczba ofiar po stronie przeciwników Wielkiej Armii prawdopodobnie przekroczyła 3000. Młody Suworow, który był wśród rannych, przeżył; można dodać, że jako faworyt na dworze jeszcze w tym samym roku otrzymał awans na generała lejtnanta, ale jego karierę zakończył fatalny wypadek w kwietniu 1811 roku. Natomiast co do strony francuskiej, w 62. Biuletynie podano liczby 60 zabitych i 400-500 rannych, jak zwykle jednak zaniżając przy tym faktycznie poniesione straty. Ruffin zameldował, że stracił 47 zabitych i 361 rannych. W czasie walk na północnym brzegu 21. pułku piechoty lekkiej postradał 32 zabitych i 214 rannych. 15. i 22. pułk dragonów miały 6 zabitych i 51 rannych oraz 92 konie. Te niepełne dane sugerują, że Francuzi stracili łącznie aż 2000 ludzi. Według Biuletynu zdobyto także 7 dział – ale jedynymi z pewnością zdobytymi były te dwa zdemontowane podczas wymiany ognia artyleryjskiego, prowadzonego przez Narew19.

Savary był mimo to bardzo z siebie zadowolony. Wygrał bitwę, a Warszawa była bezpieczna – podobnie, jak linie komunikacyjne biegnące na północ. Jednak trzy dni po bitwie opuścił Ostrołękę z obawy, że dryfujący rzeką lód może zerwać most. Zostawił tam licznych francuskich rannych, z których niewielu zapewne przeżyło, kiedy wrócili kozacy.

Napoleon był daleko mniej usatysfakcjonowany. Uznał pobitewny raport Savary’ego za niejasny i zbyt zawiły. Wyciągnął wniosek, że brak umiejętności uzasadniania w sposób przekonujący decyzji i działań na piśmie dowodzi również niezdolności generała do komenderowania korpusem. Savary’emu rzeczywiście nigdy więcej nie dano ważnego samodzielnego stanowiska dowódczego w polu. Z drugiej jednak strony, po swoim własnym wątpliwym zwycięstwie pod Pruską Iławą Napoleon nie zamierzał publicznie kwestionować wygranej Francuzów pod Ostrołęką. W związku z tym nagrodził Savary’ego orderem Legii Honorowej oraz donacją, którą można mu było przyznać ze względu na to, że generał Jean d’Hautpoul zginął pod Iławą. Cesarz wypowiedział się też przychylnie o bitwie w 62. Biuletynie i awansował Reille’go na jednego ze swoich osobistych adiutantów.

1 D.G. Chandler, The Military Maxims of Napoleon, New York 1987, s. 81.

2 Adiutanci cesarscy byli oficerami w stopniu generała, służącymi do dowodzenia, gdy zaistniały nadzwyczajne okoliczności. Musieli potrafić przewodzić wszystkim rodzajom broni. Byli bezpośrednimi wykonawcami woli Napoleona i mieli prawo rozkazywać nawet marszałkom, J. Elting, Swords Around a Throne, New York 1997, s. 83-84 [M.P.].

3 W oryginale „general major”. Autor stosuje amerykańską terminologię dla francuskich stopni. Ponieważ istnieją polski odpowiedniki, będą one konsekwentnie używane w dalszej części książki [M.P.].

4 Obaj dowódcy dywizji piechoty otrzymali swoje nominacje na stopnie generałów dywizji w 1799 roku. W tym czasie Savary był jeszcze szefem szwadronu. W 1803 roku został generałem brygady, a dwa lata później generałem dywizji. Dodatkowym czynnikiem przemawiającym na jego niekorzyść był fakt, że był młodszy od obu dywizjonerów [M.P.].

5 Suchet otrzymał swój stopień w lipcu, a Gazan we wrześniu, stąd prawdopodobnie starszeństwo. Ponadto Suchet sprawował wcześniej samodzielną komendę m.in. w kampanii 1800 roku [M.P.]

6 Pochodził on z wybitnej wojskowej rodziny, w której byli między innymi dwaj marszałkowie Francji. Także on sam dosłużył się tego stopnia w sędziwym wieku, w 1863 roku.

7 Dla odmiany Rigaud miał 49 lat i sprawował dowództwo tego pułku od ponad trzech lat [M.P.].

8 1 lutego 1807 roku 32 oficerów i 530 żołnierzy nadawało się do służby, a do użytku było 531 koni. 4 oficerów i 26 żołnierzy było chorych i przebywało w szpitalu.

9 Obszerny opis starcia w poprzedniej pozycji J. Arnolda, Crisis in the Snow, która ukazała się w 2007 roku.

10 W swoich pamiętnikach wspominał później, jakie miał szczęście, że Napoleon był w tym czasie zaabsorbowany innymi sprawami – inaczej z pewnością zostałby surowo skarcony za ten błąd.

11 A.R. Savary, Mémoires du Duc de Rovigo pour servir à l’Histoire de L’Empereur Napoléon, Paris 1828, t. III, s. 46.

12 W tym okresie jednostka składała się m.in. z kompanii wyborczych trzecich batalionów pułków piechoty, tj. tych, które nie zostały dołączone do jednostek macierzystych. Łączone je po sześć w batalionach, którymi dowodzili oficerowie w stopniu majora, J. Elting, op. cit., s. 219 [M.P.].

13 A. Jermołow, The Czar’s General: The Memoirs of a Russian General in the Napoleonic Wars, pod red. Alexandra Mikaberidze, Welwyn Garden City 2005, s. 65, przypis 2.

14 Znana zasada stosowana przez napoleońskich oficerów. Oznaczała ona, że niezależnie od rozkazów należało pospieszać na pomoc sojuszniczych wojsk toczących walkę, o ile rzecz jasna maszerujące wojska nie były same zagrożone. W czasie kampanii belgijskiej generał Gerard namawiał marszałka Grouchy do porzucenia pościgu za Prusakami i pomaszerowania pod Waterloo, gdzie grzmiały już działa [M.P.].

15 Trzy szwadrony Mitawskiego pułku dragonów oraz większa część 10. pułku kozaków Iłowajskiego kontynuowały działania wokół Myszyńca.

16 Co się dokładnie stało, nie wiadomo; najlepsza koncepcja – patrz: S. Andolenko, Aigles de Napoléon Contre Drapeaux du Tsar, Paris 1969, s. 122-123.

17 Mowa o pułku z dywizji grenadierów Oudinota. Skład jednostki patrz Załącznik 1 [M.P.].

18 Była to jedna z 23 ran, jakie odniósł w czasie swojej służby [M.P.].

19 Ruffin dostarcza najdokładniejszych danych szacunkowych. Ocenia straty rosyjskie odniesione na południowym brzegu na około 200-300 zabitych i 1200-1500 rannych (patrz: „Ruffin do Oudinota”, 16 lutego 1895 [w:] F. Pils, Journal de marche 1804-1814, Paris Paul Ollendorff 1895, s. 266). W oficjalnym opracowaniu historii pułku ukraińskiego, który działał na północnym brzegu, uznaje się, że straty łączne tej jednostki wynosiły 900 ludzi.

ROZDZIAŁ IIPOLSKA ZIMA

„[Pod Iławą] Rosjanie z pewnością odparli wszystkie natarcia Francuzów;

twierdzą też, że to właśnie oni zwyciężyli. Straty w ludziach po obu stronach

były ogromne. [...] To, co się zdarzyło, dowodzi, że chociaż Rosjanie są

w stanie odeprzeć atak przeciwnika, nie potrafią osiągnąć zwycięstwa,

a przynajmniej odnieść z niego korzyści. Zawiść, podziały

i niesubordynacja panujące w ich armii osiągnęły niewyobrażalną skalę.

Bennigsen [sic] poprosił cara o pozwolenie na złożenie dymisji”1.

Lord Hutchinson do Adaira, 27 lutego 1807

CZĘŚĆ IOD PRUSKIEJ IŁAWY DO BRANIEWA

Rozegrana w dniach 7-8 lutego 1807 roku bitwa pod Iławą była najbardziej kosztownym z dotychczasowych starć w okresie wojen napoleońskich. Straty wyniosły około 57 000 ludzi, przede wszystkim narodowości francuskiej lub rosyjskiej. Obie strony utrzymywały jednak, że wygrały. O zwycięstwie Rosjan był przeświadczony sam dowódca armii rosyjskiej, generał Leontij Bennigsen: chociaż nocą 8 lutego opowiadał się za odwrotem, nie uważał, aby decyzja ta umniejszała skalę jego sukcesu. Zameldował więc carowi Aleksandrowi: „W tym na wieki sławnym dniu armia Waszej Cesarskiej Mości okryła się nieśmiertelną chwałą. [...] Wszystkie desperackie natarcia wroga na całym polu bitwy kończyły się ich śmiercią”2.

Uniesienie władz rosyjskich wywołane raportem Bennigsena szybko minęło, gdyż w ciągu następnych dni przez bramy Królewca wjechały wozy pełne rannych, a za nimi nadciągnęła pokiereszowana rosyjska armia, nie wyglądająca na zwycięską. Twierdzenia generała nie były jednak dalekie od prawdy. Miał rację oświadczając, że rzucających się do ataku żołnierzy Napoleona odpierano ostatecznie na każdym odcinku. Tylko dzięki kontrowersyjnej decyzji Bennigsena o wycofaniu się cesarz zajął pole bitwy; w porównaniu z jego poprzednimi sukcesami było to minimalne osiągnięcie.

Po starciu, 15 lutego 1807 roku, generał Bertrand pojawił się więc z białą flagą na wysuniętych posterunkach armii rosyjskiej, a następnie spotkał z Prusakami, żeby przekazać im słowa Napoleona. Cesarz proponował nie tylko zawarcie pokoju, ale i zwrot ziem należących do króla Fryderyka Wilhelma III, pod warunkiem zerwania przez niego sojuszu z Rosją. Oferta, będąca „zarazem zapewnieniem o przyjaźni i arogancką groźbą”, i utrzymana w tonie tak dobrze oddającym ówczesny stosunek Napoleona do Prusaków, została jednak potraktowana przez królewskich doradców z wielką ostrożnością3. Mając świadomość, że to od ich wschodniego sąsiada zależy przetrwanie Prus i nie chcąc narazić się na podejrzenia o współpracę z Francją, podzielili się wiadomością o propozycji Napoleona z carem Aleksandrem. Z drugiej jednak strony, myśl o pokoju była kusząca dla króla pruskiego. Zamiast więc odrzucić ofertę z miejsca, wysłał do cesarza zaufanego oficera, który miał szczegółowo przedyskutować sprawę. Monarcha i jego doradcy prowadzili zatem ukrytą grę. Nie rozgrywali jej jednak najlepiej: wysłanie oficera na spotkanie z Napoleonem rozzłościło Rosjan, a z kolei ujawnienie propozycji carowi rozgniewało samego cesarza, który sądził, że porozumiewa się z Prusakami w sekrecie. Prusom udało się więc „zręcznie” rozdrażnić i głównego sojusznika, i potężnego wroga.

Podczas gdy armia rosyjska cieszyła się krótkimi chwilami wytchnienia, a Prusacy zajmowali się Bertrandem, Napoleon kontynuował wojnę propagandową. Jednak żadne słowa nie były w stanie przysłonić problemów, przed którymi stanęła jego armia. Można wspomnieć tutaj wojskowe powiedzenie, które głosi, że rozprawiając o prowadzeniu wojny, ludzie o niewielkiej wiedzy militarnej zajmują się taktyką na polu bitwy, osoby lepiej znające temat – strategią, a znawcy najwyższej klasy – logistyką. Istotnie, nawet prowadząc wojnę propagandową, Napoleon nie przestawał chłodnym okiem oceniać kiepskiej sytuacji zaopatrzeniowej swoich wojsk. W zamiarze wycofania się utwierdziła go ostatecznie treść raportu marszałka Joachima Murata, mówiącego, że jego żołnierze nie będą w stanie wytrwać na pozycjach przez następnych 48 godzin, bo są już prawie zagłodzeni na śmierć. 17 lutego 1807 roku armia francuska opuściła więc Iławę Pruską. Podczas jej przemarszu rozgrywały się sceny, jakich ludzie Napoleona nigdy wcześniej nie byli świadkami. Alexandre Coudreux, jeden z oficerów którzy przeżyli ten marsz, napisał, że chociaż on sam silnie ucierpiał, to chorym i rannym podróżowało się o wiele gorzej; jechali bowiem otwartymi furmankami i wozami, podczas gdy z nieba spływały łzy lodowatego deszczu, czasem zmieszanego ze śniegiem. Coudreux nigdy nie zapomniał widoku swoich towarzyszy „umierających przez całą drogę z głodu i zimna”4. Odwrót przez Polskę stanowił swojego rodzaju przedsmak dramatycznej rejterady spod Moskwy, jaka miała nastąpić w 1812 roku.

Tymczasem jednostki rosyjskie wspaniale zademonstrowały swoją zdolność regeneracji: nagle opuściły Królewiec, aby ruszyć w pościg za siłami przeciwnika5. Podczas gdy kozacy i lekka jazda krążyli wokół wycofującego się nieprzyjaciela jak drapieżne ptaki, główna armia sunęła za Francuzami przez 112 km, mijając tereny już wyniszczone na skutek kilkakrotnych wędrówek wrogich armii. Brytyjski oficer łącznikowy, sir Robert Wilson, pisał, że cały rejon przypominał „jeden wielki, ciągnący się bez końca cmentarz”6. Pułkownik Gerhard von Scharnhorst meldował: „Zniszczenie tej krainy robi gorsze wrażenie, niż sama wojna” i dodawał, że obszar szerokości 112 km został zdewastowany, a wiele opustoszałych wiosek było tak zrujnowanych, że „tylko dzięki mapom można było odgadywać, co się tam znajdowało”7.

Pomimo wszystkich tych kłopotów Wielka Armia wciąż miała parę ostrych kłów – co pokazała pod Braniewem (Braunsberg), niemal „pożerając” całą pruską dywizję.

Generał porucznik Johann von Plötz zapewne wyczuwał, iż zwierzchnicy darzą go nieufnością, której powodem są jego nieudane działania w dniu bitwy pod Pruską Iławą. Należy tu wspomnieć, że 7 lutego o świcie, gdy mieszany korpus rosyjsko-pruski generała Antona von L’Estocqa przygotowywał się do wymarszu pod Iławę, Scharnhorst zauważył, że „stawka jest wysoka”, a „widoki niesprzyjające”8. W tej napiętej atmosferze do L’Estocqa dołączyła dywizja Plötza. Miała za sobą wycieńczający nocny marsz, więc generał stwierdził, że jego ludzie koniecznie potrzebują wypoczynku przed udaniem się w dalszą drogę, ale obiecał ruszyć za główną armią tak szybko, jak będzie to możliwe. Niestety, w czasie gdy L’Estocq maszerował ku wiecznej sławie, żołnierze francuscy zablokowali trasę przemarszu Plötza, w rezultacie uniemożliwiając mu dotarcie na pole bitwy. Szansa na zrehabilitowanie się przyszła 26 lutego 1807 roku: o godzinie 14.00 generał otrzymał meldunek, że jego wysunięta linia znajdująca się przed Braniewem związała walką siły francuskie.

Bitwa pod Braniewem, 26 lutego 1807

Braniewo, pod którym stały jego oddziały, leżało na obu brzegach Pasłęki. Dostępu do łączącego obie strony mostu strzegło stare miasto, znajdujące się na zachodnim brzegu i obwarowane murami. Plötz miał za zadanie zająć je i ostrożnie badać, co się dzieje na południowym zachodzie. Gdyby go zaatakowano, miał porzucić Braniewo i zająć pozycję po wschodniej stronie Pasłęki. Generał jednak rozstawił swoich ludzi w linię i wysunął ją naprzód. Jego konne patrole znajdowały się na południowy zachód od miasta, osłaniając obszar o długości niecałych 10 km. Wystawił także linię wysuniętych posterunków, ciągnącą się od Zawierza (Zagern), wioski leżącej około 4 km na południe od Braniewa, do Stępnia (Stangendorf), położonego mniej więcej w tej samej odległości na zachód od miasta. Linia ta była zbyt długa, żeby Plötz mógł ją należycie obsadzić ludźmi pozostającymi w jego dyspozycji – najwyraźniej więc zamierzał użyć jej jako swego rodzaju „potykacza”.

Francuskie oddziały, które natknęły się na linię pruskich ubezpieczeń, należały do I Korpusu marszałka Jeana Bernadotte’a. Zgodnie z życzeniem Napoleona miał on utrzymać linię Pasłęki, zapewniając w ten sposób osłonę operacjom oblężniczym prowadzonym przeciw Gdańskowi. Wiadomość o obecności Plötza w Braniewie, leżącym na lewym skraju odcinka Bernadotte’a, zmusiła więc tego ostatniego do posłania pod miasto 1. Dywizji generała Pierre’a Duponta i kilku pułków kawalerii; jednostki te dostały zadanie odrzucenia nieprzyjaciela za rzekę. Weterani Duponta, którzy wyróżnili się 25 stycznia 1807 roku w bitwie pod Morągiem (Mohrungen) i uniknęli szczęśliwie udziału w rzezi pod Iławą, byli teraz pewni siebie i we względnie dobrej kondycji. Zostali podzieleni na dwie kolumny, aby mogli dotrzeć do Braniewa od południa i zachodu: na Zawierz uderzyły dowodzone przez generała brygady André La Bruyère’a 9. pułk piechoty lekkiej (jeden z najsłynniejszych we francuskiej armii9) oraz 5. pułk strzelców konnych, a w stronę Stępnia, drogą na Młynary (Mühlhausen), udał się sam Dupont z pozostałymi trzema regimentami piechoty i dwoma pułkami jazdy.

Zaatakowane przez ludzi La Bruyère’a oddziały na wysuniętych posterunkach w Zawierzu oddały kilka szybkich salw, zanim wycofały się prawie o półtorej kilometra dalej, w kierunku jednostek wspierających w Rudłowie (Rödelshöfen), i zajęły pozycję nad wąwozem. Na wiadomość o uderzeniu Francuzów na Zawierz Plötz całkowicie sprzeniewierzył się otrzymanym rozkazom. Zamiast jak najszybciej wykonać odwrót, zarządził, aby jego rezerwa składająca się z trzech batalionów przeszła na zachodni brzeg Pasłęki. Co więcej, chcąc zapewnić osłonę wycofującym się oddziałom na linii wysuniętych posterunków, kazał ruszyć do walki jednostkom stacjonującym w Rudłowie.

W międzyczasie wyparcie pikiet Plötza ze Stępnia przez 96. pułk piechoty liniowej sprowokowało do kontrataku pruskie jednostki, stojące na wzniesieniu na wschód od wioski. Przeprowadzone bez zapału natarcie pruskich żołnierzy nie przebiegało jednak sprawnie i ostatecznie Plötz musiał polegać na wsparciu rosyjskiego pułku muszkieterów kałuskich. Trzeba przypomnieć, że 8 lutego pod Iławą inny rosyjski regiment stanowił szpicę ataku L’Estocqa, który rozstrzygnął losy bitwy. Dzięki zastosowaniu przez Prusaków prostego zabiegu pominięcia tej informacji w oficjalnych raportach, znaczący wkład rosyjskiej jednostki pozostał niezauważony; teraz jednak pruski dowódca znowu apelował do Rosjan, aby uratowali sytuację.

Stosując się do prośby Plötza, dowodzący muszkieterami pułkownik Cyryl Kazaczkowski rozkazał swojemu batalionowi grenadierów pozostać na pozycjach i stawić czoła atakowi La Bruyère’a10. Sam natomiast w tym czasie, z dwoma batalionami muszkieterów swojego pułku i pruskim batalionem grenadierów Brauna oraz 9. baterią konną, pomaszerował przez pola na spotkanie z Dupontem. Pojawienie się niewielkich grup uciekających pruskich żołnierzy oraz towarzyszących im pierzchających kozaków obwieściło Kazaczkowskiemu zbliżanie się 96. pułku piechoty liniowej. Chcąc skutecznie użyć przeciw niemu całej swojej siły ognia, pułkownik ustawił swoich ludzi w linii, a potem rozkazał im oddać kilka salw. Straty Francuzów były wprawdzie niewielkie (rosyjskie karabiny tamtej epoki były znane ze swojej niesprawności), ale natężenie ognia dostatecznie osłabiło ich zapał, dzięki czemu pruskie oddziały znajdujące na wysuniętych pozycjach mogły wycofać się bezpiecznie do Braniewa.

Żądny sukcesu Plötz nie zamierzał bynajmniej poprzestać na tym i kazał Kazaczkowskiemu dalej posuwać się w stronę Stępnia. Muszkieterzy kałuscy wykonali rozkaz¸ odrzucając zdezorganizowany 96. pułk piechoty liniowej, ale potem zatrzymali się w odległości strzału karabinowego od wioski. Wtedy Plötz wydał im z kolei rozkaz zajęcia Stępnia. Kazaczkowski wątpił w sensowność tego posunięcia i zdecydowanie się sprzeciwił¸ lecz pruski generał wciąż nalegał na wykonanie ataku. Ostatecznie jeden z kapitanów Kazaczkowskiego zorganizował oddział straceńców, złożony z tyralierów oraz ochotników, i poprowadził wspaniałe natarcie, dzięki któremu udało się zająć wieś.