Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Mazepa” to dramat autorstwa Juliusza Słowackiego, obok Adama Mickiewicza uznawanego powszechnie za największego przedstawiciela polskiego romantyzmu.
Głównym bohaterem tego dramatu jest młody Iwan Mazepa, paź i dworzanin królewski – przyszły hetman kozacki. Akcja toczy się w XVII wieku na zamku wojewody, którego odwiedza król Jan II Kazimierz Waza wraz ze świtą.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 69
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wydawnictwo Avia Artis
2020
KRÓL JAN KAZIMIERZMAZEPA, dworzanin króla WOJEWODAAMELIA, żona wojewodyZBIGNIEW, syn wojewody z pierwszego małżeństwa CHMARA, dworzanin wojewody CHRZĄSTKA, dworzanin wojewody KASZTELANOWAPokojowi królewscy, szlachta, ludzie wojewody, ksiądz etc.
Scena w zamku wojewody.
Sala oświecona jak na bal.WOJEWODA, ZBIGNIEW, potemKASZTELANOWA
WOJEWODA
A przy moździerzach trzymać zapalone lonty. —Waść mi, panie Zbigniewie synu, zajrzyj w kąty,Czy wszystko jak potrzeba na królewskie gody.do wchodzącej KASZTELANOWEJ
Mościa kasztelanowo, mam wielkie powodyCieszyć się, że cię widzę w zdrowiu i w świeżości.KASZTELANOWA
Jakże mi pięknie zamek wygląda waszmości.Co lamp! co pozłotowin! — A gdzie aści żona?WOJEWODA
Dotychczas niegotowa i nieprzystrojona —A to mój syn zastąpi ją tu przy asińdźce.Pójdę tymczasem z wieży zajrzeć na gościńce,Czy się już król nie toczy po drodze lipowej.Zbigniewie, atentuj się waść kasztelanowejI baw jaśnie wielmożną.KASZTELANOWAdo Zbigniewa
Waść przyjeżdżasz z Padwy?ZBIGNIEW
Nie, mościa dobrodziejko, już z wojska.KASZTELANOWA
Doprawdy?Waść w wojsku?ZBIGNIEW
Tak, rotmistrzem zostałem pancernym.KASZTELANOWA
Strzeż mi się waść, bo zaraz zostaniesz niewiernym,Płochym, uwodzicielem, jak wszyscy rotmistrze.ZBIGNIEW
Broń Boże!KASZTELANOWA
Masz oczęta, co się błyszczą bystrze,Ale coś trochę mgliste i afekcjonalne.I cóż to jest waćpanu?... ot, w pancerz cię palnęWachlarzykiem i wszystko serduszko wyśpiewa. —Mówże mi co o Włoszech asińdziej.Słychać zgiełk za sceną.
WOJEWODA
Cholewa!Panie Cholewa, co tam za wrzask? Panie Chmara!Mości Chrząstko! czy wszystkich diabli wzięli? — Wiara!Szablice dzwonią, trzeba iść pacyfikować.Wychodzi.
ZBIGNIEW, KASZTELANOWA, PAN CHRZĄSTKA
wchodzący innymi drzwiamiCHRZĄSTKA
Gdzie wojewoda?KASZTELANOWA
Chciej nas wać zainformować,Co to za krzyk?CHRZĄSTKA
Zdarzenie, mościa dobrodziéjko,Bardzo smutne.KASZTELANOWA
A powiedzże?CHRZĄSTKA
Bryka za brykąWjechała na dziedziniec, mościa dobrodziko.Z tych bryk wysiadło szlachty, panów co niemiara.Jednych prowadził pan marszałek ziemski Szczara,Lubomirszczyk zajadły, rokoszanin, śmiałek;Drugim pan Olgopolski przywodził marszałek,Babińcowym nazwany, bo trzyma z królową.Zeszli się, mościa pani, przed bramą zamkowąOwi dwaj marszałkowie, a każdy jak patronCaudy swej przyjacielskiej, amicos i matron.KASZTELANOWA
Proszę waćpana, nie leź w łacinę jak w błoto.CHRZĄSTKA
Obu więc tym marszałkom przeciwnym szło o to,Który z nich krok najpierwszy ma mieć do przedsienia;Lecz jako oba grzeczni, więc bez ubliżeniaJeden drugiemu, oba, mając czapki w rękach,Nuż się kłaniać, we dwoje giąć się jak na mękach;Próżno obu łysiny mroził księżyc chłodny,Jeden krzyczał: "Niegodny!" — i drugi: "Niegodny!"I byłyby na wieki trwały te respekta,Gdyby jeden z baczących na te kontrefektaJezuickiej grzeczności nie był krzyknął z brzucha:"A weźże, panie Szczara, krok i nakryj ucha".Co słysząc Olgopolski, jak piorun z obłokuW bramę — co widząc, równie accelerans krokuI pan Szczara uczynił. — Waćpani się spytasz,Co się stało? — Jak razem wstąpili w korytarz,Tak i razem ugrzęźli, brzuch z brzuchem, nos z nosem;Próżno ich szlachta częstym szturchańcem i głosemPodżega i na dalsze zaprasza pokoje —Nie mogą — więc myśl wzięto secare na dwojeZaciętych inimicos, więc błysnęły szable.Jako więc w ciasnym porcie dwa wielkie korable,Które fortunam niosą, przed burzliwym gromem...WOJEWODAza sceną
Rozbić mur, niechaj wejdą ichmoście wyłomem.Panie Chmara! rozwalić mur!KASZTELANOWA
O! krotochwila.Chrząstka wychodzi.
ZBIGNIEW, KASZTELANOWA, wchodzi AMELIA.
KASZTELANOWA
Cóż to jest za dzieweczka? Ze skrzydeł motylaTrzewiczki ma; na głowie bez żadnego fiocha.ZBIGNIEW
To, mościa dobrodziejko, jest moja macocha.KASZTELANOWA
Ta młodziutka? To jeszcze dziecko!do Amelii
A proszę cię,Bądźże mi przyjaciółką, moje piękne dziecię.Uważaj mię jak swoją. — Cóż? jaka ty ładna!A to, panie Zbigniewie, cud! — z sąsiadek żadnanie wyrówna. — Nie płoń się, starej wolno mówić.Trzeba ci było muszek wiosennych nałowić,Oberwać im skrzydełka i upstrzyć twarzyczkę.Nadto białą we włosach zatknęłaś różyczkę,Nadto białą. — To jeszcze dzieciątko niewinne. —Panie Zbigniewie, czy masz respekta powinneDla takiej młodej matki? jakże wy z nią razem?To dziwnie, waszeć mi się zdajesz zimnym głazem,Atentujże się wasze tej młodziutkiej matce.do Amelii
Tobie tu jak białemu gołębiowi w klatce;Ten zamek bardzo smutny, tobie trzeba słońca.Cóż — czy cię nudzi starej gawęda bez końca?Powiem ci coś miłego: tu z królem przybywaPan Mazepa.AMELIA
Któż to jest?KASZTELANOWA
Jak to, nieszczęśliwa!Ty nigdy nie słyszałaś o panu Mazepie?AMELIA
Nie, mościa dobrodziejko.KASZTELANOWA
Ja ciebie oślepię,Jak ci zacznę o złotym mówić sowizdrzale,A może twoje czyste serduszko rozpalęOgniem nieugaszonym. — Obaczysz go sama.Serce jego otwarte jak przejezdna brama:Jedna wjeżdża, a druga wyjeżdża za wrota...Spojrzenia jego na kształt kowalskiego młotaCiągle w biedne serduszka uderzają, tłukąTa miazgę. — Niech to będzie asińdźce nauką.Walą z dział.
AMELIA
O Boże, król!KASZTELANOWA
Nim wejdzie, mamy czasu dużo,Tam na ganku pan Pasek, z powagą papużąI z wielkim stał papierem — ba! to mówca ślicznyPrzygotował dla króla wiersz makaroniczny.O czymże ja mówiła, mościa dobrodziéjko?...Ha! — Otóż paź Mazepa... jeszcze mu czuć mlékoPod nosem, a już o nim tyle rzeczy plotą.Ciż sami, MAZEPA włazi oknem nie widziany przez aktorów.
KASZTELANOWA
Wystaw ty sobie, co to za sowizdrzał! co toZa urwis ten Mazepa!MAZEPAna stronie
Ba, tu o mnie mowa.KASZTELANOWA
Wystaw sobie, co to jest za przewrótna głowa!Co to za wróg niewieści! Węża wziął za godło...Raz kochanek włosami kazał wypchać siodło...MAZEPAkłaniając się kasztelanowej nagle
Fałsz, mościa dobrodziejko — proszę nie dać wiary.KASZTELANOWA
Jakże tu pan przyszedłeś?MAZEPA
Z księżycem przez szpary.Lecz w czas przychodzę bronić własnego honoru.KASZTELANOWA
Lecz jak tu pan przyszedłeś?MAZEPA
Jak motylek dworuPrzez okno, mościa pani.KASZTELANOWA
Ba, kłamcy masz minę;Okno wysokie.MAZEPA
Z włosów mam różnych drabinę.KASZTELANOWA
Z włosów kochanek?MAZEPA
Tak jest.KASZTELANOWA
Lecz czemuż przez szyby,Nie przeze drzwi?MAZEPA
Bo we drzwiach jest pan Pasek, nibyCerber z trzema głowami — krew się w żyłach ścina,Co jedna skończy mówić, to druga zaczyna...Myśląc, że to się nigdy nie skończy — uciekłem.KASZTELANOWA
Już ja widzę, że waćpan ten dom zrobisz piekłem,Że tu waćpan przez okno wniesiesz niepokoje.MAZEPA
Skądże tak zła opinia?KASZTELANOWA
Ja bardzo się bojęWaszej niestateczności. — Niech nas Bóg ochrania,Waszeć nigdy nie możesz być bez zakochania.Lecz tutaj warto by się rozkochać ze skruchą...Jak się zakochasz, to mi powiesz w kim — na ucho —Ja stara cię nie zdradzę...MAZEPAz ręką na sercu
Paź aśćkę przekona...Ciż sami, KRÓL, WOJEWODA i wiele szlachty
WOJEWODA
Oto jest, najjaśniejszy panie, moja żona,Która ci się pokornie do kolan uniży.A to — kasztelanowa Robroncka ze Spiży.A to — mój syn jedynak, twej potencji sługa.KRÓL
Cóż to? Paź tu?MAZEPA
Oracja była bardzo długa,Nie chciałem się rozczulić, wnet mi oczy mokną —Wszedłem przez okno...KRÓL
Strzeż się wylecić przez okno.MAZEPA
W szczęśliwsze pozwól, królu, ufać horoskopy.KRÓLdo wojewodziny
Pani, racz mi dać rękę. — Te ogniste stropyPrawdziwie empirejskim zdają się obłokiem,A ty, wojewodzino...Kończy do ucha komplement.
WOJEWODA
Za królewskim krokiem,Mości panowie, proszę — proszę — bardzo proszę. —Wychodzą wszyscy, oprócz Mazepy, na dalsze pokoje.
MAZEPAsam
O, dziwny świat! ten młody rotmistrz przy macoszeTak cudownej, a zimny jak lód się wydaje,Gdy ja, ledwom ją ujrzał, już mi serce taje...Już chciałbym albo żyć z nią — albo umrzeć dla niéj.Mościa kasztelanowo! o, zgadłaś waćpani,Że tu przyjdzie w miłości zapisać się wiecznik.Zacznę jak słońce, może skończę jak słonecznik —Ona mi będzie serce obracać oczyma.WOJEWODA wchodzi.
WOJEWODA
Cóż to — czy mój stół żadnych względów nie otrzyma?Proszę, wielmożny panie, nie pogardzaj strawą.Mazepa kłania się i odchodzi.
WOJEWODA, CHMARA
WOJEWODA
Panie Chmara, w ogrodzie czy od lamp jaskrawo?...CHMARA
Już się palą...WOJEWODA