Żałować czy nie żałować? Jak spoglądanie wstecz pomaga nam ruszyć naprzód - Daniel H. Pink - ebook

Żałować czy nie żałować? Jak spoglądanie wstecz pomaga nam ruszyć naprzód ebook

Daniel H. Pink

4,3

Opis

Bestseller "New York Timesa" z 2022 roku

Jestem zachwycona tym, że Daniel Pink zajął się jednym z najlepszych (i najtrudniejszych) nauczycieli w moim życiu – żalem. Zawsze wiedziałam, że żal pogłębia moją relację z sobą i z innymi, ale teraz, dzięki badaniom i opowieściom Dana, rozumiem dlaczego. Koncepcja „bez żalu” nie oznacza życia z odwagą. Oznacza życie bez refleksji. Świat potrzebuje tej książki i potrzebuje więcej refleksji. Natychmiast.

dr BRENÉ BROWN
autorka bestsellera Odwaga w przywództwie

Jeśli od lat towarzyszy wam przekonanie, że „bez żalu” to właściwe motto życiowe, ta książka jest dla was. Niezrównanie szczerze, klarownie i zwięźle Daniel Pink podsumowuje najnowsze odkrycia naukowe dotyczące spoglądania wstecz i refleksji, co mogło potoczyć się inaczej, wskazując, jak może nas to popchnąć ku szczęśliwszemu, bardziej wydajnemu i uporządkowanemu życiu.
ANGELA DUCKWORTH
autorka bestsellera Upór

Jak to często mu się zdarza, Daniel Pink odmienił moje rozumienie żalu i przekonał mnie do potęgi tego uczucia. Dzięki jego niezwykłym badaniom nie tylko dowiedziałem się, czego najczęściej żałują ludzie, ale pojąłem, jak te żale zoptymalizować. Za każdym razem, gdy czytam książkę Daniela Pinka, odkładam ją jako lepsza i mądrzejsza osoba.
dr SANJAY GUPTA
główny korespondent medyczny CNN

Tą książką Daniel H. Pink, autor bestsellerów „New York Timesa”, zmienia nasze spojrzenie na transformacyjny potencjał najmniej rozumianej ludzkiej emocji: żalu.

„Bez żalu”. Zdarzyło się wam pewnie spotkać osoby, które to hasło uznały za swoją życiową filozofię. To bzdura, która może być niebezpieczna, twierdzi w tej odważnej i inspirującej książce Daniel H. Pink. Każdy czegoś żałuje; żal to fundamentalna część naszego życia. Jeśli spojrzymy na nasze żale w świeży i kreatywny sposób, możemy je wykorzystać, by podejmować mądrzejsze decyzje, lepiej radzić sobie w pracy i w szkole, pogłębiać nasze poczucie sensu i celu.

W Żałować czy nie żałować? Pink kwestionuje powszechne założenia dotyczące tej emocji i wynikających z nich zachowań, odwołując się do takich dziedzin jak psychologia, neuronauka, ekonomia i biologia. Korzysta z wyników badań dotyczących nastawienia Amerykanów wobec żalu, przeprowadzonych wśród najliczniejszej w historii grupy osób, a także z własnego projektu World Regret Survey, w którym udało się zgromadzić wyznania dotyczące żalu od ponad szesnastu tysięcy badanych w stu pięciu krajach. Na tej podstawie wyodrębnia cztery podstawowe kategorie żalu, które odczuwa większość z nas. Te cztery żale, przekonuje Pink, stanowią niejako „negatyw fotograficzny” dobrego życia. Jeśli uda się nam zrozumieć, czego ludzie najbardziej żałują, to pojmiemy też, co cenią najbardziej. A realizując przedstawiony przez Pinka prosty, oparty na naukowych badaniach trzyetapowy proces, możemy przekształcić nasze żale w pozytywną siłę, która pozwoli nam mądrzej pracować i lepiej żyć.

Żałować czy nie żałować? to charakterystyczna dla Pinka mieszanka wielkich koncepcji, praktycznego podejścia, fascynujących opowieści oraz sarkastycznego humoru. To aktualny i nieodzowny przewodnik dobrego życia.


Daniel H. Pink  jest autorem A Whole New Mind, Jak być dobrym sprzedawcą, Drive i Kiedy – bestsellerów „New York Timesa”. Jego książki sprzedały się w milionach egzemplarzy, zdobyły liczne nagrody, przetłumaczono je na czterdzieści dwa języki. Polskie przekłady bestsellerów Pinka, Jak być dobrym sprzedawcą, Drive, Kiedy, ukazały się, podobnie jak i obecna jego książka, nakładem Wydawnictwa Studio Emka. Daniel Pink wraz z rodziną mieszka w Waszyngtonie.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 277

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (4 oceny)
2
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: THE PO­WER OF RE­GRET:How Lo­oking Bac­kward Mo­ves Us For­ward
Prze­kład: Mał­go­rzata Ma­łecka
Pro­jekt okładki: MDE­SIGN Mi­chał Du­ława
Re­dak­cja i ko­rekta: Ha­lina Tchó­rzew­ska-Ka­bata, Mi­chał Ka­bata
Co­py­ri­ght © 2022 by Da­niel H. Pink All ri­ghts re­se­rved in­c­lu­ding the ri­ght of re­pro­duc­tion in whole or in part in any form. This edi­tion pu­bli­shed by ar­ran­ge­ment with Ri­ver­head Bo­oks, an im­print of Pen­guin Pu­bli­shing Group, a di­vi­sion of Pen­guin Ran­dom Ho­use LLC.
Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Stu­dio EMKA War­szawa 2022
Z wdzięcz­no­ścią dzię­ku­jemy za zgodę na prze­druk: strona 79, tweet co­py­ri­ght © 2020 by Ely Kre­imen­dahl.Wy­ko­rzy­stane za zgodą.
Wszel­kie prawa, łącz­nie z pra­wem do re­pro­duk­cji tek­stów i ilu­stra­cji w ca­ło­ści lub w czę­ści, w ja­kiej­kol­wiek for­mie – za­strze­żone.
Wy­daw­nic­two Stu­dio EMKAwy­daw­nic­two@stu­dio­emka.com.pl
www.stu­dio­emka.com.pl
ISBN 978-83-67107-61-7
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

„Na­wet gdy­by­śmy chcieli żyć bez żalu i nie­kiedy z dumą upie­ramy się, że go w ogóle nie od­czu­wamy, nie jest to tak na­prawdę moż­liwe, cho­ciażby dla­tego że je­ste­śmy śmier­telni”.

JAMES BAL­DWIN, 1967

CZĘŚĆ PIERW­SZA

ŻAL OD­ZY­SKANY

1.

SZKO­DLIWE PRZE­KO­NA­NIEO ŻY­CIU BEZ ŻALU

Dwu­dzie­stego czwar­tego paź­dzier­nika 1960 roku kom­po­zy­tor Char­les Du­mont przy­był do ele­ganc­kiego pa­ry­skiego apar­ta­mentu Édith Piaf z obawą w sercu i nu­tami w teczce. Piaf była wów­czas naj­sław­niej­szą ar­tystką es­tra­dową we Fran­cji i jedną z naj­bar­dziej zna­nych śpie­wa­czek na świe­cie. Była rów­nież dość wą­tłego zdro­wia. Cho­ciaż miała do­piero czter­dzie­ści cztery lata, na­łogi, wy­padki i w ogóle nie­ła­twe ży­cie od­ci­snęły piętno na jej or­ga­ni­zmie. Wa­żyła nie­całe czter­dzie­ści pięć ki­lo­gra­mów. Trzy mie­siące wcze­śniej była w śpiączce z po­wodu nie­wy­dol­no­ści wą­troby.

Po­mimo swej kru­cho­ści Piaf była znana z nie­prze­wi­dy­wal­nego i wy­bu­cho­wego tem­pe­ra­mentu. Uwa­żała Du­monta, jak i to­wa­rzy­szą­cego mu w trak­cie wi­zyty jego za­wo­do­wego part­nera, tek­ścia­rza Mi­chela Vau­ca­ire’a, za dru­go­rzęd­nych ar­ty­stów. Wcze­śniej tego dnia jej se­kre­tarka zo­sta­wiała im wia­do­mo­ści, pró­bu­jąc od­wo­łać spo­tka­nie. Po­cząt­kowo Piaf nie chciała się zo­ba­czyć z męż­czy­znami, ska­zu­jąc ich na nie­zręczne ocze­ki­wa­nie w sa­lo­nie. Jed­nak tuż przed uda­niem się na spo­czy­nek ar­tystka ustą­piła i po­ja­wiła się, odziana w błę­kitny szla­frok.

Po­słu­cha jed­nej pio­senki, oznaj­miła. To wszystko.

Du­mont usiadł przy pia­ni­nie Piaf. Spo­cony i zde­ner­wo­wany, za­czął grać, re­cy­tu­jąc pół­gło­sem słowa na­pi­sane przez Vau­ca­ire’a[1].

Non, rien de rien.

Non, je ne re­grette rien.

Nie, ab­so­lut­nie ni­czego.

Nie, nie ża­łuję ni­czego.

Piaf po­pro­siła Du­monta, aby za­grał pio­senkę jesz­cze raz, za­sta­na­wia­jąc się na głos, czy na­prawdę jest jego au­tor­stwa. Po­tem przy­wo­łała kil­koro przy­ja­ciół, któ­rzy byli u niej w od­wie­dzi­nach, aby wy­słu­chali utworu. Na­stęp­nie ze­brała do­mowy per­so­nel, by oni rów­nież po­słu­chali kom­po­zy­cji.

Mi­jały go­dziny. Du­mont grał swoją kom­po­zy­cję raz za ra­zem, we­dług jed­nej z re­la­cji, po­nad dwu­dzie­sto­krot­nie. Piaf za­te­le­fo­no­wała do dy­rek­tora Olym­pii, naj­lep­szej sali kon­cer­to­wej w Pa­ryżu, i ten tuż przed świ­tem przy­był, by po­słu­chać utworu.

Non, rien de rien.

Non, je ne re­grette rien.

C’est payé, ba­layé, oublié.

Je me fous du passé.

Nie, ab­so­lut­nie ni­czego.

Nie, nie ża­łuję ni­czego.

Wszystko spła­cone, po­za­mia­tane, za­po­mniane.

Nie ob­cho­dzi mnie prze­szłość.

Kilka ty­go­dni póź­niej Piaf za­śpie­wała trwa­jącą dwie mi­nuty i dzie­więt­na­ście se­kund pio­senkę w pa­ry­skiej te­le­wi­zji. W grud­niu, gdy wy­ko­nała ją jako po­ry­wa­jący fi­na­łowy nu­mer kon­certu, który po­mógł uchro­nić Olym­pię przed ban­kruc­twem, bi­so­wała dwa­dzie­ścia dwa razy. Do końca ko­lej­nego roku fani ar­tystki ku­pili po­nad mi­lion eg­zem­pla­rzy na­gra­nia Je ne re­grette rien, co spra­wiło, że z szan­so­nistki stała się ikoną.

Trzy lata póź­niej Piaf nie żyła.

W pe­wien zimny nie­dzielny po­ra­nek, w lu­tym 2016 roku, Am­ber Chase obu­dziła się w swoim miesz­ka­niu w Cal­gary, w za­chod­niej Ka­na­dzie. Jej ów­cze­sny chło­pak, a obec­nie mąż, wy­je­chał z mia­sta, dla­tego po­przed­niego wie­czoru spo­tkała się z ko­le­żan­kami. Kilka z nich spę­dziło u niej noc. Przy­ja­ciółki roz­ma­wiały i po­pi­jały drinki Mi­moza, kiedy Chase pod wpły­wem kom­bi­na­cji na­tchnie­nia i nudy za­pro­po­no­wała: „Zróbmy so­bie dzi­siaj ta­tu­aże!”. Wsia­dły do auta i wy­lą­do­wały w Jo­kers Tat­too & Body Pier­cing przy au­to­stra­dzie nu­mer je­den, gdzie tam­tej­szy ar­ty­sta wy­ta­tu­ował na skó­rze Chase dwa słowa.

Ta­tuaż, na jaki tam­tego dnia zde­cy­do­wała się Chase, był nie­mal iden­tyczny z tym, który pięć lat wcze­śniej i nie­mal cztery ty­siące ki­lo­me­trów da­lej wy­brała Mi­rella Bat­ti­sta. Bat­ti­sta do­ra­stała w Bra­zy­lii, ale prze­pro­wa­dziła się do Fi­la­del­fii, by tam stu­dio­wać. Mia­sto z wy­boru przy­pa­dło jej do gu­stu. Stu­diu­jąc, pod­jęła pracę w miej­sco­wej fir­mie zaj­mu­ją­cej się księ­go­wo­ścią. Na­wią­zała mnó­stwo przy­jaźni. Za­częła na­wet na po­waż­nie spo­ty­kać się z pew­nym Fi­li­piń­czy­kiem. Wy­da­wało się, że we­zmą ślub, ale po pię­ciu la­tach zwią­zek się roz­padł. I tak, dzie­więć lat po przy­by­ciu do Sta­nów, szu­ka­jąc, jak to okre­ślała, „no­wego otwar­cia”, Bat­ti­sta wró­ciła do Bra­zy­lii. Jed­nak kilka ty­go­dni przed po­wro­tem wy­ta­tu­owała so­bie za pra­wym uchem dwa słowa.

Nie wie­działa, że jej brat, Ger­manno Te­les, rok wcze­śniej zde­cy­do­wał się na nie­mal iden­tyczny ta­tuaż. Te­les od dzie­ciń­stwa fa­scy­no­wał się mo­to­cy­klami, cho­ciaż jego prze­czu­leni na punk­cie bez­pie­czeń­stwa ro­dzice – oboje le­ka­rze – nie po­dzie­lali i nie wspie­rali tej pa­sji. Mimo to chło­pak nie prze­sta­wał uczyć się o jed­no­śla­dach i od­kła­dał cen­ta­vos tak długo, aż wresz­cie ku­pił so­bie mo­to­cykl su­zuki. Uwiel­biał go. Pew­nego po­po­łu­dnia, gdy je­chał au­to­stradą nie­da­leko ro­dzin­nego mia­sta For­ta­leza, ude­rzył go z boku inny po­jazd – Te­les miał ob­ra­że­nia le­wej nogi, co mo­gło znacz­nie utrud­niać mu jazdę w przy­szło­ści. Nie­długo po­tem tuż pod ko­la­nem uszko­dzo­nej koń­czyny wy­ta­tu­ował so­bie wi­ze­ru­nek mo­to­cy­kla. Obok niego zna­la­zły się dwa słowa, któ­rych ozdobne li­tery bie­gły łu­kiem obok bli­zny.

Ta­tuaż, który tego dnia zro­bił so­bie Te­les, był nie­mal iden­tyczny z tym, jaki w 2013 roku wy­brał Bruno San­tos z Bar­ce­lony. San­tos jest dy­rek­to­rem działu HR i nie zna ani Chase, ani Bat­ti­sty, ani Te­lesa. Pew­nego po­po­łu­dnia, sfru­stro­wany pracą, wy­szedł z biura i udał się pro­sto do sa­lonu ta­tu­ażu. Wy­szedł z niego z trój­sy­la­bo­wym ha­słem uwiecz­nio­nym na pra­wym przed­ra­mie­niu.

Cztery osoby, miesz­ka­jące na trzech kon­ty­nen­tach, każda z ta­tu­ażem skła­da­ją­cym się z tych sa­mych dwóch słów:

BEZ ŻALU.

CZA­RU­JĄCA, ALE NIE­BEZ­PIECZNA ZA­SADA

Nie­które prze­ko­na­nia funk­cjo­nują dys­kret­nie, ni­czym mu­zyka w tle na­szego ist­nie­nia. Inne stają się hym­nem da­nego spo­sobu ży­cia. Nie­wiele jest ha­seł tak gło­śnych jak to, że żal jest nie­mą­dry – że sta­nowi stratę czasu szko­dliwą dla na­szego do­bro­stanu. Ten prze­kaz wy­lewa się z nie­mal każ­dego za­ka­marka na­szej kul­tury. Za­po­mnij­cie o prze­szło­ści; chwy­taj­cie przy­szłość. Uni­kaj­cie tego, co gorz­kie; roz­ko­szuj­cie się sło­dy­czą. Do­bre ży­cie sku­pia się na jed­nym celu (na­przód) i ma nie­zmienną war­tość (po­zy­tywną). Żal szko­dzi jed­nemu i dru­giemu. Za­chęca do spo­glą­da­nia wstecz i jest nie­przy­jemny – to tok­syna w krwio­biegu szczę­ścia.

Nic dziw­nego za­tem, że pio­senka Piaf po­zo­staje kla­syczną po­zy­cją, do któ­rej od­wo­łują się mu­zycy. Wśród ar­ty­stów, któ­rzy na­grali pio­senkę za­ty­tu­ło­waną No Re­grets, mo­żemy zna­leźć le­gendę jazzu Ellę Fit­zge­rald, gwiaz­dora pop Rob­biego Wil­liamsa, ka­pelę gra­jącą mu­zykę Ca­jun, Steve Ri­ley & the Ma­mou Play­boys, ame­ry­kań­skiego blu­esmana Toma Ru­sha, nową w Alei Sław mu­zyki co­un­try Em­my­lou Har­ris i ra­pera Emi­nema. Opo­wia­dają się za tą fi­lo­zo­fią za­równo marki luk­su­so­wych sa­mo­cho­dów, cze­ko­la­do­wych ba­to­ni­ków, jak i firmy ubez­pie­cze­niowe, wy­ko­rzy­stu­jąc pio­senkę Piaf w re­kla­mach te­le­wi­zyj­nych swo­ich pro­duk­tów[2].

Ja­każ może być po­waż­niej­sza de­kla­ra­cja wiary w ze­spół prze­ko­nań niż wy­pi­sa­nie jej na wła­snej skó­rze – jak w przy­padku Bruno San­tosa, który po­pro­sił, by ważne dla niego ha­sło zo­stało uwiecz­nione czar­nymi li­te­rami po­mię­dzy łok­ciem a nad­garst­kiem jego pra­wej ręki.

Je­śli nie prze­ko­nują was ty­siące wy­ta­tu­owa­nych czę­ści ciała, po­słu­chaj­cie dwojga gi­gan­tów ame­ry­kań­skiej kul­tury, któ­rych nie łą­czy płeć, re­li­gia ani po­glądy po­li­tyczne, a któ­rzy zga­dzają się co do tego „do­gmatu wiary”. „Nie ża­łuj ni­czego”, do­ra­dzał pio­nier po­zy­tyw­nego my­śle­nia Nor­man V. Pe­ale, który ukształ­to­wał dwu­dzie­sto­wieczne chrze­ści­jań­stwo i do­ra­dzał Ri­char­dowi Ni­xo­nowi oraz Do­nal­dowi Trum­powi. „Nie mar­nuj czasu na... żal”, ra­dzi sę­dzia Ruth Ba­der Gins­burg, druga ko­bieta za­sia­da­jąca w ame­ry­kań­skim Są­dzie Naj­wyż­szym, wy­znaw­czyni ju­da­izmu, która pod ko­niec ży­cia osią­gnęła nie­mal bo­ski sta­tus wśród ame­ry­kań­skich li­be­ra­łów[3].

Albo uwierz­cie ce­le­bry­tom, je­śli wo­li­cie. „Nie wie­rzę w żal”, mówi An­ge­lina Jo­lie. „Nie wie­rzę w żal”, mówi Bob Dy­lan. „Nie wie­rzę w żal”, mówi John Tra­volta. Oraz gwiazda trans­gen­der La­verne Cox. Oraz cho­dzący po roz­ża­rzo­nych wę­glach mistrz mo­ty­wa­cyjny Tony Rob­bins. Oraz po­trzą­sa­jący grzywą gi­ta­rzy­sta Guns N’ Ro­ses, Slash[4]. Oraz za­pewne po­łowa pu­bli­ka­cji do­stęp­nych w dziale po­rad­ni­ków wa­szej lo­kal­nej księ­garni. Bi­blio­teka Kon­gresu Sta­nów Zjed­no­czo­nych ma w swo­ich zbio­rach po­nad pięć­dzie­siąt ksią­żek za­ty­tu­ło­wa­nych Bez żalu[5].

Praw­dzi­wość wy­śpie­wy­wa­nej w pio­sen­kach, ozda­bia­ją­cej skórę i wy­zna­wa­nej przez mę­dr­ców fi­lo­zo­fii ży­cia bez żalu tak bar­dzo nie wy­maga uza­sad­nie­nia, że czę­ściej stwier­dza się ją jako fakt, niż jej do­wo­dzi. Po co fun­do­wać so­bie ból, gdy mo­żemy go unik­nąć? Po co wzy­wać desz­czowe chmury, gdy mo­żemy wy­grze­wać się w pro­mie­niach po­zy­tyw­nego na­sta­wie­nia? Po co ża­ło­wać tego, co zro­bi­li­śmy wczo­raj, je­śli mo­żemy ma­rzyć o nie­ogra­ni­czo­nych moż­li­wo­ściach ju­tra?

Taki świa­to­po­gląd ma in­tu­icyjny sens. Wy­daje się wła­ściwy. Brzmi prze­ko­ny­wa­jąco. Ale ma też jedną dość po­ważną wadę.

Jest cał­ko­wi­cie nie­praw­dziwy.

To, co pro­po­nują prze­ciw­nicy żalu, nie sta­nowi spo­sobu na do­brze prze­żyte ży­cie. Ich pro­po­zy­cja jest – wy­bacz­cie ter­mi­no­lo­gię, ale ko­lejne słowa wy­bra­łem nie­zwy­kle sta­ran­nie – wie­rutną bzdurą.

Żal nie jest czymś nie­bez­piecz­nym czy nie­pra­wi­dło­wym, nie sta­nowi od­chy­le­nia od usta­lo­nej ścieżki ku szczę­ściu. Jest zdrowy i uni­wer­salny, to in­te­gralna część czło­wie­czeń­stwa. Żal jest rów­nież cenny. Roz­ja­śnia. Po­ucza. Prze­ży­wany od­po­wied­nio nie musi nas za­ła­my­wać; może nas pod­nieść na du­chu.

I nie są to mrzonki, ckliwe za­pew­nie­nia, które mają spra­wić, że zrobi nam się cie­pło na sercu i po­czu­jemy, że ktoś się o nas trosz­czy w tym zim­nym i okrut­nym świe­cie. To wnio­sek z pro­wa­dzo­nych przez na­ukow­ców ba­dań, które roz­po­częły się po­nad pół wieku temu.

Ta książka mówi o żalu – świ­dru­ją­cym żo­łą­dek po­czu­ciu, że te­raź­niej­szość wy­glą­da­łaby le­piej, a przy­szłość za­po­wia­da­łaby się ja­śniej, gdy­by­śmy tylko w prze­szło­ści nie do­ko­nali tak fa­tal­nego wy­boru, nie pod­jęli złej de­cy­zji lub nie za­cho­wali się tak nie­mą­drze. Mam na­dzieję, że dzięki ko­lej­nym trzy­na­stu roz­dzia­łom tej książki spoj­rzy­cie na żal w no­wym, wła­ściw­szym świe­tle i na­uczy­cie się wy­ko­rzy­sty­wać jego po­dat­ność na me­ta­mor­fozę dla wła­snego do­bra.

Nie ma po­wodu wąt­pić w szcze­rość lu­dzi, któ­rzy twier­dzą, że nie ża­łują ni­czego. Trak­tujmy ich jed­nak jak ak­to­rów od­gry­wa­ją­cych rolę – wcie­la­ją­cych się w nią wy­star­cza­jąco czę­sto i z ta­kim za­an­ga­żo­wa­niem, że za­czy­nają uwa­żać to za prawdę. Ten psy­cho­lo­giczny me­cha­nizm oszu­ki­wa­nia sa­mego sie­bie jest dość po­wszechny. Bywa wręcz do­bro­czynny. Jed­nak od­gry­wa­nie ról unie­moż­li­wia na ogół wy­ko­na­nie nie­ła­twej pracy, która ro­dzi au­ten­tyczne za­do­wo­le­nie.

Przy­wo­łajmy Piaf, speł­nioną ar­tystkę. Twier­dziła – a wręcz ob­wiesz­czała wszem i wo­bec – że nie ża­łuje ni­czego. Jed­nak szybki rzut oka na czter­dzie­ści sie­dem lat, które spę­dziła na ziemi, ujaw­nia ży­cie wy­peł­nione tra­ge­diami i pro­ble­mami. Ma­jąc sie­dem­na­ście lat, uro­dziła dziecko, które prze­ka­zała in­nym pod opiekę i które umarło, za­nim skoń­czyło trzy lata. Czy nie czuła choćby cie­nia żalu na myśl o tej śmierci? Przez pewną część ży­cia była uza­leż­niona od al­ko­holu, a przez ko­lejne lata od mor­finy. Czy nie ża­ło­wała, że uza­leż­nie­nia tłam­siły jej ta­lenty? Pro­wa­dziła, de­li­kat­nie mó­wiąc, dość burz­liwe ży­cie oso­bi­ste, na które zło­żyły się ka­ta­stro­falne mał­żeń­stwo, śmierć ko­chanka, a po­tem dru­gie mał­żeń­stwo i po­pa­da­jący przez nią w długi mąż. Czy nie zda­rzało się jej ża­ło­wać przy­naj­mniej nie­któ­rych wy­bo­rów uczu­cio­wych? Trudno wy­obra­zić so­bie Piaf na łożu śmierci ce­le­bru­jącą swoje de­cy­zje, skoro wiele z nich przy­czy­niło się do tego, że umie­rała kil­ka­dzie­siąt lat za wcze­śnie.

A może przyj­rzyjmy się na­szemu roz­sia­nemu po ca­łym świe­cie, wy­ta­tu­owa­nemu to­wa­rzy­stwu. Po­roz­ma­wiajmy z nimi chwilę, a okaże się, że ze­wnętrzna de­kla­ra­cja „Bez żalu” – to, co na po­kaz – i we­wnętrzne do­świad­cze­nie cał­ko­wi­cie się roz­cho­dzą. Na przy­kład Mi­rella Bat­ti­sta po­świę­ciła wiele lat po­waż­nej re­la­cji. Po ze­rwa­niu z part­ne­rem czuła się okrop­nie. Gdyby miała szansę na po­wtórkę, za­pewne do­ko­na­łaby in­nych wy­bo­rów. To jest żal. Jed­nak uznała fakt, że jej de­cy­zje były nie naj­lep­sze i wy­cią­gnęła z nich na­uczkę. „Każda de­cy­zja do­pro­wa­dziła mnie do miej­sca, w któ­rym obec­nie je­stem, i uczy­niła mnie tym, kim je­stem”, po­wie­działa mi. To po­zy­tywne skutki żalu. I wcale nie ozna­cza to, że Bat­ti­sta wy­kre­śliła żal ze swo­jego ży­cia. (W końcu słowo to ma na za­wsze wy­pi­sane na ciele). Nie­ko­niecz­nie też żal zmi­ni­ma­li­zo­wała. Za­miast tego po­sta­no­wiła go zop­ty­ma­li­zo­wać.

Trzy­dzie­sto­pię­cio­let­nia Am­ber Chase, kiedy pew­nego wie­czoru roz­ma­wia­li­śmy przez Zooma, po­wie­działa mi: „W ży­ciu można wy­brać tyle nie­wła­ści­wych ście­żek”. Jedną z nich było jej pierw­sze mał­żeń­stwo. W wieku dwu­dzie­stu pię­ciu lat wy­szła za czło­wieka, który, jak się oka­zało, „miał wiele pro­ble­mów”. Zwią­zek by­wał burz­liwy i czę­sto czuła się nie­szczę­śliwa. Pew­nego dnia jej mąż znik­nął bez uprze­dze­nia. „Wsiadł do sa­mo­lotu i prze­padł [...], nie wie­dzia­łam, gdzie był przez dwa ty­go­dnie”. Kiedy w końcu za­dzwo­nił, oświad­czył: „Już cię nie ko­cham. Nie wra­cam”. Jej mał­żeń­stwo skoń­czyło się w mgnie­niu oka. Gdyby Chase miała szansę prze­żyć wszystko raz jesz­cze, czy wy­szłaby za tego czło­wieka? Nie ma mowy. Jed­nak tamta nie­mą­dra de­cy­zja stała się dla niej po­cząt­kiem po­dróży do szczę­śli­wego związku, w któ­rym jest obec­nie.

Zresztą ta­tuaż Chase drwi nieco z fi­lo­zo­fii, którą de­kla­ruje. Za­miast „bez żalu”, głosi „bez rzalu” – przy czym w tym dru­gim sło­wie błąd po­ja­wia się spe­cjal­nie. To ukłon w stronę filmu Mil­le­ro­wie, nie­war­tej za­pa­mię­ta­nia ko­me­dii z 2013 roku, w któ­rej Ja­son Su­de­ikis gra Da­vida Clarka, drob­nego han­dla­rza ma­ri­hu­aną, który musi ze­brać fał­szywą ro­dzinę (żonę i dwoje na­sto­let­nich dzieci), by od­pra­co­wać dług u waż­nego di­lera. W jed­nej ze scen Da­vid spo­tyka Scot­tiego P., po­dej­rza­nego mło­dego chło­paka, który przy­je­chał na mo­to­cy­klu, by za­brać na randkę „córkę” Da­vida.

Scot­tie P. ma na so­bie przy­bru­dzony biały pod­ko­szu­lek od­sła­nia­jący liczne ta­tu­aże, w tym je­den bie­gnący wzdłuż oboj­czy­ków, który składa się z dru­ko­wa­nych li­ter two­rzą­cych ha­sło Bez Rzalu. Ro­dzina siada, by przez chwilę po­roz­ma­wiać z go­ściem, a Da­vid wy­py­tuje o ta­tu­aże Scot­tiego P., co pro­wa­dzi do na­stę­pu­ją­cego dia­logu:

DA­VID

(wska­zu­jąc na ta­tuaż „Bez Rzalu”)

A to co za ta­tuaż?

SCOT­TIE P.

A, ten? To moje motto ży­ciowe. Bez żalu.

DA­VID

(ze scep­tycz­nym wy­ra­zem twa­rzy)

Coś ta­kiego. Ni­czego nie ża­łu­jesz?

SCOT­TIE P.

Nie...

DA­VID

Na przy­kład... ani jed­nej li­tery?

SCOT­TIE P.

Nie, nic nie przy­cho­dzi mi do głowy.

Je­śli Scot­tie P. za­cznie się kie­dyś za­sta­na­wiać nad tym, ja­kie słowa bie­gną wo­kół jego szyi, nie bę­dzie sam. Mniej wię­cej jedna na pięć osób, które de­cy­dują się na ta­tu­aże (w tym za­pewne rów­nież osoby z ta­tu­ażami o tre­ści „Bez żalu”), osta­tecz­nie ża­łuje pod­ję­tej de­cy­zji. Z tego po­wodu branża usług usu­wa­nia ta­tu­aży w sa­mych Sta­nach Zjed­no­czo­nych ge­ne­ruje przy­chody rzędu stu mi­lio­nów do­la­rów rocz­nie[6]. Jed­nak Chase nie ża­łuje, że ma ta­tuaż, być może dla­tego że pra­wie nikt go nie zo­ba­czy. Tej chłod­nej nie­dzieli w Cal­gary, w 2016 roku, zde­cy­do­wała się umie­ścić ta­tuaż na po­śladku.

PO­ZY­TYWNY PO­TEN­CJAŁ NE­GA­TYW­NYCH EMO­CJI

Na po­czątku lat pięć­dzie­sią­tych XX wieku Harry Mar­ko­witz, ab­sol­went eko­no­mii Uni­wer­sy­tetu Chi­cago, stwo­rzył kon­cep­cję na tyle pod­sta­wową, że te­raz wy­daje się oczy­wi­sta – ale jed­no­cze­śnie na tyle re­wo­lu­cyjną, że za­pew­niła mu Na­grodę No­bla[7]. Ważny po­mysł au­tor­stwa Mar­ko­witza stał się znany jako „no­wo­cze­sna teo­ria port­fe­lowa”. Udało mu się roz­pra­co­wać – je­śli mogę nieco rzecz upro­ścić w imię kon­ty­nu­owa­nia opo­wie­ści – teo­rię ma­te­ma­tyczną znaj­du­jącą się u pod­staw po­wie­dze­nia „Nie wkła­daj wszyst­kich ja­jek do jed­nego ko­szyka”.

Nim po­ja­wił się Mar­ko­witz, wielu in­we­sto­rów wie­rzyło, że spo­so­bem na bo­gac­two jest za­in­we­sto­wa­nie w ak­cje jed­nej lub dwóch firm z roz­wo­jo­wym po­ten­cja­łem. W efek­cie na­wet kilka ak­cji czę­sto ge­ne­ro­wało ko­lo­salny zysk. Po­staw­cie na zwy­cięz­ców, a zbi­je­cie ma­ją­tek. Wsku­tek tej stra­te­gii czę­sto ku­po­wało się nie­wy­pały. Ale, hej, w końcu na tym po­lega in­we­sto­wa­nie. Jest ry­zy­kowne. Mar­ko­witz udo­wod­nił, że in­we­sto­rzy, za­miast po­stę­po­wać zgod­nie z tą re­gułą, mogą ogra­ni­czać ry­zyko in­we­sty­cji i no­to­wać za­do­wa­la­jące zy­ski dzięki dy­wer­sy­fi­ka­cji. Za­in­we­stuj­cie w ko­szyk ak­cji za­miast w je­den ich ro­dzaj. Zwiększ­cie swoje szanse, in­we­stu­jąc w wa­chlarz branż. In­we­sto­rzy nie za­no­tują wy­so­kiego zy­sku na każ­dej ak­cji, ale w per­spek­ty­wie cza­so­wej za­ro­bią o wiele wię­cej przy znacz­nie ogra­ni­czo­nym ry­zyku. Je­śli część wa­szych oszczęd­no­ści zo­stała za­in­we­sto­wana w fun­du­sze in­dek­sowe lub ETF-y, to z po­wodu no­wo­cze­snej teo­rii port­fe­lo­wej.

Teo­ria Mar­ko­witza jest nie­zwy­kle wni­kliwa, jed­nak czę­sto za­nie­dbu­jemy sto­so­wa­nie jej w in­nych dzie­dzi­nach ży­cia. Weźmy taki przy­kład: lu­dzie dys­po­nują czymś, co można by okre­ślić port­fe­lem emo­cji. Nie­które z nich są po­zy­tywne – na przy­kład mi­łość, duma, po­dziw, inne zaś ne­ga­tywne – smu­tek, fru­stra­cja czy wstyd. Zwy­kle mamy skłon­ność do prze­ce­nia­nia pierw­szej ka­te­go­rii i umniej­sza­nia dru­giej. Zgod­nie z ra­dami in­nych oraz wła­sną in­tu­icją za­peł­niamy na­sze port­fele po­zy­tyw­nymi emo­cjami, wy­zby­wa­jąc się tych ne­ga­tyw­nych. Jed­nak ta­kie po­dej­ście do emo­cji – od­rzu­ca­nie ne­ga­tyw­nych i gro­ma­dze­nie po­zy­tyw­nych – jest tak samo nie­wła­ściwe jak po­dej­ście do in­we­sto­wa­nia, które prze­wa­żało przed po­ja­wie­niem się no­wo­cze­snej teo­rii port­fe­lo­wej.

Ow­szem, po­zy­tywne emo­cje są nie­zbędne. Bez nich by­li­by­śmy zgu­bieni. Ważne jest, aby pa­trzeć na świat opty­mi­stycz­nie, my­śleć po­zy­tyw­nie, do­strze­gać świa­tełko w ciem­no­ściach. Z opty­mi­zmem jest łą­czone lep­sze zdro­wie fi­zyczne. Emo­cje ta­kie jak ra­dość, wdzięcz­ność czy na­dzieja zna­cząco po­pra­wiają nasz do­bro­stan[8]. Po­trze­bu­jemy wielu po­zy­tyw­nych emo­cji w na­szym port­felu, które będą prze­wa­żały nad tymi ne­ga­tyw­nymi[9]. Jed­nak prze­ła­do­wa­nie na­szych in­we­sty­cji emo­cjo­nal­nych po­zy­tyw­nym na­sta­wie­niem nie­sie za sobą pewne za­gro­że­nia. Taka nie­rów­no­waga może za­kłó­cać pro­ces ucze­nia się, blo­ko­wać roz­wój i ogra­ni­czać nasz po­ten­cjał.

Dzieje się tak, po­nie­waż emo­cje ne­ga­tywne rów­nież są po­trzebne. Po­ma­gają nam prze­trwać. Strach wy­ga­nia nas z pło­ną­cego bu­dynku i spra­wia, że stą­pamy ostroż­nie, by nie na­dep­nąć na żmiję. Obrzy­dze­nie chroni nas przed tru­ci­znami i każe po­rzu­cić nie­wła­ściwe za­cho­wa­nie. Gniew ostrzega nas przed za­gro­że­niem i pro­wo­ka­cją ze strony in­nych, wy­ostrza na­sze wy­czu­cie tego, co do­bre i złe. Oczy­wi­ście zbyt dużo ne­ga­tyw­nych emo­cji ma szko­dliwy wpływ, jed­nak ich zbyt mała ilość rów­nież bywa de­struk­cyjna[10]. Part­ner cią­gle nas wy­ko­rzy­stuje; żmija wbija zęby w na­szą nogę. Wy, ja oraz wszy­scy nasi wy­pro­sto­wani dwu­nożni, ob­da­rzeni du­żym mó­zgiem bra­cia i sio­stry nie by­li­by­śmy tu­taj dzi­siaj, gdy­by­śmy od czasu do czasu, ale sys­te­ma­tycz­nie, nie po­czuli dys­kom­fortu.

A gdy już zgro­ma­dzimy w rzę­dzie wszyst­kie ne­ga­tywne emo­cje – smu­tek obok po­gardy, przy­cup­nię­tej przy po­czu­ciu winy – jedna okaże się naj­bar­dziej prze­ni­kliwa i do­tkliwa.

Żal.

Ce­lem tej książki jest od­zy­ska­nie żalu jako nie­zbęd­nej emo­cji, jak rów­nież wska­za­nie wam, jak wy­ko­rzy­stać wiele moc­nych stron żalu do po­dej­mo­wa­nia lep­szych de­cy­zji, po­prawy wy­daj­no­ści w pracy i szkole oraz nada­nia więk­szego zna­cze­nia wa­szemu ży­ciu.

Za­cznę od pro­jektu od­zy­ska­nia. W czę­ści pierw­szej – która składa się z tego roz­działu oraz trzech na­stęp­nych – po­każę, dla­czego żal ma zna­cze­nie. W mo­ich ana­li­zach wy­ko­rzy­stam w znacz­nej mie­rze ob­szerny ma­te­riał na­ukowy, który po­wstał w ostat­nich kil­ku­dzie­się­ciu la­tach. Eko­no­mi­ści oraz teo­re­tycy gier, pra­cu­jący w cie­niu Zim­nej Wojny, za­częli stu­dio­wać to za­gad­nie­nie w la­tach pięć­dzie­sią­tych XX wieku, kiedy to uni­ce­stwie­nie pla­nety za po­mocą bomby ato­mo­wej wy­da­wało się skraj­nie nie­od­po­wie­dzial­nym za­mia­rem. Wkrótce kil­koro zbun­to­wa­nych psy­cho­lo­gów, w tym le­gen­darni już Da­niel Kah­ne­man i Amos Tver­sky, zdali so­bie sprawę, że żal umoż­li­wia wgląd nie tylko w ne­go­cja­cje na szczy­cie, ale rów­nież w ludzki umysł. W la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych ubie­głego wieku za­kres ba­dań uległ dal­szemu po­sze­rze­niu, gdy me­cha­ni­zmy zwią­zane z ża­lem za­częli ba­dać psy­cho­lo­go­wie spo­łeczni, roz­wo­jowi oraz ko­gni­tywni.

Sie­dem­dzie­siąt lat ba­dań można spro­wa­dzić do dwóch pro­stych, acz waż­nych kon­klu­zji.

Żal czyni nas ludźmi.

Żal czyni nas lep­szymi.

Po tym, jak od­zy­skam żal, przejdę do ujaw­nia­nia jego tre­ści. Część druga tej książki „Żal od­kryty” opiera się w znacz­nej mie­rze na dwóch roz­le­głych pro­jek­tach ba­daw­czych mo­jego au­tor­stwa. W 2020 roku, pra­cu­jąc z nie­wielką grupą spe­cja­li­stów w dzie­dzi­nie an­kiet ba­daw­czych, opra­co­wa­li­śmy i prze­pro­wa­dzi­li­śmy naj­więk­szą, ja­kiej kie­dy­kol­wiek do­ko­nano, ana­lizę ilo­ściową na­sta­wie­nia Ame­ry­ka­nów wo­bec żalu. Był to Ame­ri­can Re­gret Pro­ject (Ame­ry­kań­ski Pro­jekt Żal). Zba­da­li­śmy opi­nie i ska­te­go­ry­zo­wa­li­śmy żale 4489 osób, które wspól­nie sta­no­wiły re­pre­zen­ta­tywną próbkę ame­ry­kań­skiej po­pu­la­cji[1*]. Jed­no­cze­śnie uru­cho­mi­li­śmy stronę in­ter­ne­tową po­świę­coną świa­to­wemu ba­da­niu żalu (www.worl­dre­gret­su­rvey.com), która po­zwo­liła nam zgro­ma­dzić po­nad szes­na­ście ty­sięcy po­wo­dów do żalu, uzy­ska­nych od osób za­miesz­ku­ją­cych sto pięć kra­jów. Prze­ana­li­zo­wa­łem ze­brane od­po­wie­dzi i prze­pro­wa­dzi­łem dal­sze roz­mowy z po­nad setką osób, które po­dzie­liły się z nami opo­wie­ściami o tym, czego ża­łują. (Na wy­dzie­lo­nych stro­ni­cach tej książki, po­mię­dzy ko­lej­nymi roz­dzia­łami, ale rów­nież w jej głów­nym tek­ście za­po­zna­cie się z gło­sami uczest­ni­ków World Re­gret Su­rvey i zaj­rzy­cie w za­ka­marki ludz­kiego do­świad­cze­nia).

Te dwa nie­zwy­kle roz­le­głe ba­da­nia po­służą w dru­giej czę­ści tej książki (ko­lej­nych sie­dem roz­dzia­łów), do prze­ana­li­zo­wa­nia tego, czego lu­dzie na­prawdę ża­łują. Więk­szość ba­dań aka­de­mic­kich dzieli żale na ka­te­go­rie po­wią­zane z ludz­kim ży­ciem – na te do­ty­czące pracy, ro­dziny, zdro­wia, re­la­cji, fi­nan­sów i tak da­lej. Ja jed­nak pod tą po­wierzch­nią od­kry­łem głę­boką struk­turę żalu, która prze­kra­cza te dzie­dziny. Oka­zuje się, że nie­mal wszyst­kie na­sze żale przy­na­leżą do jed­nej z czte­rech pod­sta­wo­wych ka­te­go­rii – żale fun­da­men­talne, żale zwią­zane z od­wagą, żale mo­ralne i żale do­ty­czące re­la­cji. To wła­śnie ta głę­boka struk­tura, do­tych­czas ukryta, do­star­cza no­wych re­flek­sji na te­mat ludz­kiej kon­dy­cji, jak rów­nież wska­zuje ścieżki ku do­bremu ży­ciu.

W czę­ści trze­ciej, „Żal od­mie­niony”, opi­suję, w jaki spo­sób zmie­nić ne­ga­tywną emo­cję żalu w po­zy­tywny in­stru­ment wspie­ra­jący do­sko­na­le­nie ży­cia. Na­uczy­cie się, jak na­pra­wić i prze­for­mu­ło­wać pewne żale, by zmie­nić te­raź­niej­szość. Po­zna­cie też pro­sty, trój­e­ta­powy pro­ces prze­kształ­ca­nia in­nych ża­lów w spo­sób, który przy­go­tuje was do dzia­ła­nia w przy­szło­ści. Prze­ana­li­zuję rów­nież, jak prze­wi­dy­wać żal, co sta­nowi be­ha­wio­ralne le­kar­stwo po­ma­ga­jące po­dej­mo­wać mą­drzej­sze de­cy­zje, cho­ciaż na­le­ża­łoby do­łą­czyć do niego ulotkę z ostrze­że­niem.

Koń­cząc lek­turę tej książki, zy­ska­cie nowe ro­zu­mie­nie tej na­szej naj­mniej ro­zu­mia­nej emo­cji, bę­dzie­cie też dys­po­no­wać ze­sta­wem tech­nik po­zwa­la­ją­cych spraw­niej ra­dzić so­bie w skom­pli­ko­wa­nej rze­czy­wi­sto­ści i z głęb­szą świa­do­mo­ścią tego, co was na­pę­dza i co spra­wia, że warto żyć.

.

„Ża­łuję, że za­sta­wi­łam mój flet. Uwiel­bia­łam go w szkole śred­niej, ale kiedy po­szłam na stu­dia, by­łam spłu­kana i za­sta­wi­łam go za trzy­dzie­ści do­la­rów, a po­tem ni­gdy nie mia­łam pie­nię­dzy, żeby go wy­ku­pić. Moja mama ciężko pra­co­wała, żeby za­pła­cić za ten in­stru­ment, gdy za­czy­na­łam grać w or­kie­strze, a ja go wręcz uwiel­bia­łam. Był naj­cen­niej­szą rze­czą, jaką mia­łam. Wiem, że to brzmi nie­mą­drze, bo to tylko ‘rzecz’, ale dla mnie zna­czył o wiele wię­cej – tro­skę mo­jej mamy i to, jak spła­cała raty za flet, na który nie było nas stać, dłu­gie go­dziny ćwi­czeń, by opa­no­wać grę, szczę­śliwe wspo­mnie­nia zwią­zane z udzia­łem w pa­ra­dach ra­zem z przy­ja­ciółmi z or­kie­stry. Jego utrata jest czymś, czego nie mogę zmie­nić, ale co ja­kiś czas po­ja­wia się w mo­ich snach”.

Ko­bieta, lat 41, Ala­bama

„Ża­łuję, że tak się po­spie­szy­łem z mał­żeń­stwem. Do­ro­bi­łem się trójki dzieci i te­raz nie da się cof­nąć czasu, a roz­wód by je zra­nił i za­ła­mał.

Męż­czy­zna, lat 32, Izrael

„Kiedy by­łam mała, mama wy­sy­łała mnie do nie­wiel­kiego skle­piku po drobne spra­wunki. Czę­sto kra­dłam ba­to­nik, kiedy wła­ści­ciel nie pa­trzył. Od sześć­dzie­się­ciu lat mam wy­rzuty su­mie­nia z tego po­wodu”.

Ko­bieta, lat 71, New Jer­sey

2.

DLA­CZEGO ŻAL CZYNI NAS LUDŹMI

Czym jest to, co na­zy­wamy ża­lem?

Jak na uczu­cie, które tak ła­two roz­po­znać, żal jest za­ska­ku­jąco trudny do zde­fi­nio­wa­nia. Pró­bo­wali tego na­ukowcy, teo­lo­dzy, po­eci i le­ka­rze.

Jest „nie­przy­jem­nym uczu­ciem ko­ja­rzo­nym przez daną osobę z wła­snym dzia­ła­niem lub za­nie­cha­niem, która to de­cy­zja do­pro­wa­dziła do nie­po­żą­da­nego stanu rze­czy”, mó­wią psy­cho­te­ra­peuci[11].

„Żal po­wstaje po­przez po­rów­na­nie rze­czy­wi­stego re­zul­tatu z re­zul­ta­tem, który po­wstałby, gdyby osoba po­dej­mu­jąca de­cy­zję do­ko­nała in­nego wy­boru”, mó­wią teo­re­tycy za­rzą­dza­nia[12].

To „uczu­cie nie­przy­jem­no­ści ko­ja­rzone z my­ślą o prze­szło­ści, wraz z iden­ty­fi­ka­cją obiektu i oznaj­mie­niem in­kli­na­cji, by za­cho­wy­wać się w przy­szło­ści w okre­ślony spo­sób”, mó­wią fi­lo­zo­fo­wie[13].

Je­śli trudno do­kład­nie zde­fi­nio­wać to zja­wi­sko, ist­nieje ku temu wiele mó­wiący po­wód: żal ła­twiej ro­zu­mieć nie jako rzecz, lecz ra­czej jako pro­ces.

PO­DRÓ­ŻO­WA­NIE W CZA­SIE I OPO­WIA­DA­NIE HI­STO­RII

Pro­ces ten roz­po­czyna się od dwóch umie­jęt­no­ści – wy­jąt­ko­wych zdol­no­ści na­szych umy­słów. Po­tra­fimy w my­ślach od­wie­dzać prze­szłość i przy­szłość. Mo­żemy rów­nież opo­wie­dzieć hi­sto­rię cze­goś, co ni­gdy się nie wy­da­rzyło. Lu­dzie są za­równo do­świad­czo­nymi po­dróż­ni­kami w cza­sie, jak i umie­jęt­nymi ba­ja­rzami. Te dwie umie­jęt­no­ści łą­czą się ze sobą, by stwo­rzyć ko­gni­tywną po­dwójną he­lisę, która po­wo­łuje do ży­cia żal.

Spójrzmy na po­niż­szy po­wód do żalu, je­den z ty­sięcy, ja­kie otrzy­ma­li­śmy w World Re­gret Su­rvey:

Ża­łuję, że nie zre­ali­zo­wa­łam ma­rzeń o stu­diach na wy­bra­nym kie­runku i pod­da­łam się pra­gnie­niom taty, by po­tem w ogóle zre­zy­gno­wać z uczelni. Moje ży­cie wy­glą­da­łoby te­raz zu­peł­nie ina­czej. By­łoby bar­dziej sa­tys­fak­cjo­nu­jące i sta­no­wi­łoby dla mnie źró­dło speł­nie­nia i osią­gnięć.

Oto w tych krót­kich sło­wach pięć­dzie­się­cio­dwu­let­nia ko­bieta z Wir­gi­nii do­ko­nuje za­pie­ra­ją­cego dech w piersi po­kazu ela­stycz­no­ści umy­sło­wej. Nie­za­do­wo­lona z te­raź­niej­szo­ści, po­wraca my­ślą do prze­szło­ści – cofa się o kil­ka­dzie­siąt lat, do cza­sów, gdy była młoda i roz­wa­żała wła­sną ścieżkę edu­ka­cyjną i za­wo­dową. Kiedy już się tam znaj­dzie, ne­guje to, co na­prawdę za­szło – pod­da­nie się woli ojca. W to miej­sce pod­sta­wia al­ter­na­tywny prze­bieg wy­da­rzeń: idzie na stu­dia, które sama wy­brała. Po­tem na po­wrót wska­kuje do we­hi­kułu czasu i mknie do przodu. Po­nie­waż zmie­niła prze­szłość, te­raź­niej­szość, która czeka na nią po po­wro­cie, jest cał­ko­wi­cie od­mienna od tej, którą opu­ściła kilka chwil wcze­śniej. W tym nowo ukształ­to­wa­nym świe­cie jest za­do­wo­lona i speł­niona.

To po­łą­cze­nie po­dróży w cza­sie i ba­jar­stwa sta­nowi ludzką su­per­moc. Trudno wy­obra­zić so­bie, by ja­ki­kol­wiek inny ga­tu­nek był zdolny do cze­goś tak skom­pli­ko­wa­nego, po­dob­nie jak trudno wy­obra­zić so­bie me­duzę pi­szącą so­net czy szopa wy­mie­nia­ją­cego ka­bel w lam­pie.

Na­to­miast my ko­rzy­stamy z tej su­per­mocy bez żad­nego wy­siłku. Jest za­ko­rze­niona w nas tak głę­boko, że je­dy­nymi oso­bami, które jej nie po­sia­dają, są dzieci, któ­rych mó­zgi nie roz­wi­nęły się jesz­cze w pełni, oraz lu­dzie z mó­zgami upo­śle­dzo­nymi przez cho­robę lub wy­pa­dek.

Na przy­kład w jed­nym z ba­dań psy­cho­lo­go­wie roz­wo­jowi Ro­bert Gut­ten­tag i Jen­ni­fer Fer­rell czy­tali gru­pie dzieci hi­sto­ryjkę o ta­kiej mniej wię­cej tre­ści:

Dwaj chłopcy, Bob i Da­vid, miesz­kają nie­da­leko sie­bie i każ­dego ranka jadą na ro­we­rach do szkoły. Aby do­stać się na miej­sce, ko­rzy­stają ze ścieżki okrą­ża­ją­cej staw – mogą wy­brać tę, która pro­wa­dzi po jego pra­wej stro­nie, lub tę z le­wej strony. Obie ścieżki są tej sa­mej dłu­go­ści i żadna nie jest wy­bo­ista. Każ­dego dnia Bob wy­biera ścieżkę po pra­wej stro­nie stawu, a Da­vid po le­wej.

Pew­nego ranka Bob jak zwy­kle je­dzie ścieżką po pra­wej stro­nie. Jed­nak w nocy na ścieżkę spa­dła ga­łąź. Bob ude­rza w nią, spada z ro­weru, rani się i spóź­nia do szkoły. Na ścieżce po le­wej stro­nie stawu nie było żad­nych prze­szkód.

Tego sa­mego ranka Da­vid, który za­wsze je­dzie ścieżką po le­wej stro­nie stawu, po­sta­na­wia po­je­chać ścieżką po pra­wej stro­nie. Da­vid rów­nież wpada na ga­łąź, prze­wraca się wraz z ro­we­rem, ka­le­czy się i przy­jeż­dża do szkoły spóź­niony.

Na­stęp­nie ba­da­cze za­py­tali dzieci: „Kto bę­dzie bar­dziej ża­ło­wał tego, że zde­cy­do­wał się tam­tego dnia po­je­chać ścieżką po pra­wej stro­nie stawu?”. Bob, który jeź­dzi nią co­dzien­nie, czy też Da­vid, który zwy­kle wy­biera ścieżkę obie­ga­jącą staw od le­wej strony, ale tym ra­zem po­sta­no­wił po­je­chać prawą? A może po­czują się tak samo?

Sied­mio­lat­ko­wie „po­ra­dzili so­bie bar­dzo po­dob­nie do do­ro­słych w za­kre­sie zro­zu­mie­nia żalu”, pi­szą Gut­ten­tag i Fer­rell. Sie­dem­dzie­siąt sześć pro­cent spo­śród nich ro­zu­miało, że Da­vid bę­dzie się za­pewne czuł go­rzej. Na­to­miast pię­cio­lat­ko­wie wy­ka­zy­wali nie­wiel­kie zro­zu­mie­nie oma­wia­nego po­ję­cia. Około trzy czwarte z nich uznało, że chłopcy będą się czuli tak samo[14]. Mło­dym mó­zgom po­trzeba kilku lat, by się roz­wi­nąć i zy­skać tę­ży­znę po­zwa­la­jącą wy­ko­nać umy­słowy po­pis na tra­pe­zie – bu­ja­nie się po­mię­dzy te­raź­niej­szo­ścią i prze­szło­ścią, po­mię­dzy rze­czy­wi­sto­ścią a sferą wy­obraźni – ja­kiego wy­maga do­świad­cza­nie żalu[15]. To dla­tego więk­szość dzieci za­czyna ro­zu­mieć kon­cep­cję żalu około szó­stego roku ży­cia[16]. W wieku lat ośmiu roz­wija się u nich na­wet umie­jęt­ność prze­wi­dy­wa­nia żalu[17]. A w okre­sie do­ra­sta­nia w pełni wy­kształ­cają się umie­jęt­no­ści my­ślowe po­trzebne do do­świad­cza­nia żalu[18]. Od­czu­wa­nie żalu jest oznaką zdro­wego, doj­rze­wa­ją­cego umy­słu.

Jest on tak pod­sta­wowy dla na­szego roz­woju i tak istotny dla wła­ści­wego funk­cjo­no­wa­nia, że jego brak u do­ro­słych może zna­mio­no­wać po­ważny pro­blem. Wy­nika to ja­sno z waż­nego ba­da­nia prze­pro­wa­dzo­nego w 2004 roku. Ze­spół ko­gni­ty­wi­stów za­aran­żo­wał pro­stą grę ha­zar­dową, w któ­rej uczest­nicy mo­gli za­krę­cić jed­nym z dwóch skom­pu­te­ry­zo­wa­nych kół, przy­po­mi­na­ją­cych te do gry w ru­letkę. Za­leż­nie od tego, w ja­kim miej­scu wy­pa­dła strzałka na wy­bra­nym przez nich kole, wy­gry­wali lub prze­gry­wali pie­nią­dze. Gdy uczest­nicy za­krę­cili ko­łem i stra­cili pie­nią­dze, czuli się źle. To żadna nie­spo­dzianka. Jed­nak gdy za­krę­cili ko­łem, stra­cili pie­nią­dze i do­wie­dzieli się, że gdyby wy­brali dru­gie koło, wy­gra­liby pewną sumę, czuli się na­prawdę źle. Do­świad­czali żalu.

Była jed­nak pewna grupa uczest­ni­ków, któ­rzy nie czuli się go­rzej, gdy od­kryli, że do­ko­na­nie in­nego wy­boru za­owo­co­wa­łoby lep­szym re­zul­ta­tem: osoby ze zmia­nami w czę­ści mó­zgu zwa­nej korą oczo­do­łowo-czo­łową. „Ci pa­cjenci wy­da­wali się nie do­świad­czać ja­kie­go­kol­wiek żalu”, pi­sali w pe­rio­dyku „Science” Na­tha­lie Ca­mille oraz jej współ­pra­cow­nicy. „Nie po­tra­fili po­jąć tej kon­cep­cji”[19]. In­nymi słowy, nie­umie­jęt­ność od­czu­wa­nia żalu – w pew­nym sen­sie szczyt tego, do czego za­chęca fi­lo­zo­fia „bez żalu” – nie oka­zała się sta­nem ko­rzyst­nym. Była to oznaka uszko­dze­nia mó­zgu.

Neu­ro­nau­kowcy od­kryli, że przy in­nych scho­rze­niach mó­zgu ten sche­mat wy­gląda po­dob­nie. W kilku ba­da­niach uczest­nicy mieli do roz­wią­za­nia pro­sty test, jak po­ni­żej:

Po ko­lej­nej wi­zy­cie w re­stau­ra­cji, w któ­rej czę­sto bywa, Ma­ria od­czuła do­le­gli­wo­ści żo­łąd­kowe. Ana ma po­dobne do­le­gli­wo­ści po wi­zy­cie w re­stau­ra­cji, w któ­rej ni­gdy wcze­śniej nie była. Która bę­dzie bar­dziej ża­ło­wać wy­boru re­stau­ra­cji?

Więk­szość zdro­wych osób od razu wie, że pra­wi­dłowa od­po­wiedź brzmi „Ana”. Jed­nak osoby z cho­robą Hun­ting­tona, dzie­dzicz­nym za­bu­rze­niem neu­ro­de­ge­ne­ra­cyj­nym, nie do­strze­gają oczy­wi­stego wnio­sku. Zga­dują i udaje im się wy­brać pra­wi­dłową od­po­wiedź je­dy­nie przy­pad­kiem[20]. Po­dob­nie sprawa ma się z oso­bami cho­rymi na cho­robę Par­kin­sona. One rów­nież nie po­tra­fią wy­de­du­ko­wać od­po­wie­dzi, która praw­do­po­dob­nie wy­dała się wam in­tu­icyjna[21].

W znacz­nie do­tkliw­szy spo­sób do­ty­czy to pa­cjen­tów cier­pią­cych na schi­zo­fre­nię. Cho­roba za­bu­rza opi­sy­wany po­wy­żej skom­pli­ko­wany tok my­śle­nia, po­zo­sta­wia­jąc de­fi­cyt ro­zu­mo­wa­nia, upo­śle­dza­jący umie­jęt­ność zro­zu­mie­nia oraz do­świad­cza­nia żalu[22]. De­fi­cyty te są na tyle za­uwa­żalne w prze­biegu róż­nych cho­rób psy­chia­trycz­nych i neu­ro­lo­gicz­nych, że wielu le­ka­rzy wy­ko­rzy­stuje to upo­śle­dze­nie w dia­gno­zie głęb­szych pro­ble­mów[23]. A za­tem osoby nie­zdolne do od­czu­wa­nia żalu nie na­leżą do oka­zów psy­chicz­nego zdro­wia. To czę­sto lu­dzie po­waż­nie cho­rzy.

Na­sze po­krewne umie­jęt­no­ści po­dróży w cza­sie i pi­sa­nia na nowo wy­da­rzeń uru­cha­miają pro­ces od­czu­wa­nia żalu. Jed­nak nie jest on kom­pletny, do­póki nie wy­ko­namy dwóch do­dat­ko­wych kro­ków, od­róż­nia­ją­cych żal od in­nych ne­ga­tyw­nych emo­cji.

Po pierw­sze, po­rów­nu­jemy. Wróćmy na chwilę do pięć­dzie­się­cio­dwu­let­niej ko­biety, która wy­peł­niła an­kietę. Ża­łuje ona, że w kwe­stii wy­kształ­ce­nia nie po­dą­żyła za wła­snymi pra­gnie­niami, przy­chy­la­jąc się do ży­czeń ojca. Za­łóżmy, że cierpi je­dy­nie z tego po­wodu, że jej obecna sy­tu­acja jest opła­kana. Sam ten fakt nie ozna­cza żalu. To smu­tek, me­lan­cho­lia lub roz­pacz. Emo­cja ta za­mieni się w żal je­dy­nie wtedy, gdy owa ko­bieta wsią­dzie w we­hi­kuł czasu, za­ne­guje prze­szłość i skon­tra­stuje po­nurą te­raź­niej­szość z tym, co mo­gło być. Po­rów­na­nie sta­nowi istotę żalu.

Po dru­gie, bie­rzemy na sie­bie od­po­wie­dzial­ność. Żal ko­ja­rzy się z na­szą wła­sną winą, a nie czy­jąś inną. We­dług pew­nego wpły­wo­wego ba­da­nia około dzie­więć­dzie­się­ciu pię­ciu pro­cent ża­lów wy­ra­ża­nych przez lu­dzi od­nosi się do sy­tu­acji, które sami kon­tro­lo­wali i które nie były za­leżne od ze­wnętrz­nych oko­licz­no­ści[24]. Po­my­śl­cie raz jesz­cze o tej roz­ża­lo­nej miesz­kance Wir­gi­nii. Po­rów­nuje swoją nie naj­lep­szą sy­tu­ację z wy­obra­żoną moż­li­wo­ścią, co bu­dzi w niej po­czu­cie braku. Krok ten jest ko­nieczny, ale nie­wy­star­cza­jący. Tym, co osta­tecz­nie prze­nosi ją w sferę żalu, jest po­wód, który spra­wił, że ta moż­li­wość się nie zre­ali­zo­wała: jej wła­sne de­cy­zje i dzia­ła­nia. Sama stała się po­wo­dem wła­snego cier­pie­nia. To spra­wia, że żal jest inny – i o wiele bar­dziej bo­le­sny – niż ne­ga­tywna emo­cja, taka jak roz­cza­ro­wa­nie. Mogę, na przy­kład, od­czu­wać roz­cza­ro­wa­nie moją lo­kalną dru­żyną ko­szy­kówki, Wa­shing­ton Wi­zards, która nie zdo­była mi­strzo­stwa NBA. Jed­nak nie tre­nuję tego ze­społu i nie ob­sa­dzam gier, za­tem to nie ja je­stem od­po­wie­dzialny za tę sy­tu­ację i dla­tego też nie mogę od­czu­wać żalu z tego po­wodu. Mogę się je­dy­nie na­dą­sać i po­cze­kać do ko­lej­nego se­zonu. Albo roz­ważmy przy­kład po­dany przez Ja­net Land­man, pro­fe­sorkę, która pra­co­wała na Uni­wer­sy­te­cie Mi­chi­gan i na­pi­sała wiele ar­ty­ku­łów na te­mat żalu. Ma­łej dziew­czynce pew­nego dnia wy­pada ko­lejny mleczny ząb, już trzeci. Przed snem wkłada go pod po­duszkę. Kiedy bu­dzi się na­stęp­nego ranka, od­krywa, że Wróżka Zę­buszka za­po­mniała tym ra­zem go za­brać i zo­sta­wić w za­mian ja­kąś na­grodę. Dziecko jest roz­cza­ro­wane, ale to „ro­dzice dziew­czynki ża­łują za­nie­dba­nia”[25].

Po­sia­damy za­tem dwie umie­jęt­no­ści róż­niące lu­dzi od in­nych zwie­rząt, a oprócz tego ist­nieją dwa etapy od­dzie­la­jące żal od in­nych ne­ga­tyw­nych emo­cji. To pro­ces skut­ku­jący tą wy­jąt­kowo bo­le­sną i wy­jąt­kowo ludzką emo­cją. Cho­ciaż może się wy­da­wać skom­pli­ko­wany, pro­ces ten za­cho­dzi nie­mal nie­świa­do­mie i przy mi­ni­mal­nym wy­siłku. Jest czę­ścią tego, kim je­ste­śmy. Jak uj­mują to Mar­cel Ze­elen­berg i Rik Pie­ters, dwaj ho­len­der­scy ba­da­cze: „Ludzki me­cha­nizm ko­gni­tywny jest za­pro­gra­mo­wany do od­czu­wa­nia żalu”[26].

„NIE­ZBĘDNY SKŁAD­NIK LUDZ­KIEGO DO­ŚWIAD­CZE­NIA”

Żal, po­mimo na­wo­ły­wań do po­zby­cia się go, jest w re­zul­ta­cie ko­gni­tyw­nego za­pro­gra­mo­wa­nia nad­zwy­czaj po­wszechny. Pod­czas re­ali­za­cji Ame­ri­can Re­gret Pro­ject za­da­li­śmy 4489 oso­bom, skła­da­ją­cym się na próbkę, py­ta­nie do­ty­czące ich za­cho­wa­nia, ce­lowo uni­ka­jąc słowa na „ż”: Jak czę­sto przy­glą­dasz się swo­jej prze­szło­ści i bu­dzi się w to­bie pra­gnie­nie, by można było zmie­nić swoje dawne po­stę­po­wa­nie? Od­po­wie­dzi po­ka­zane na wy­kre­sie po­ni­żej są dość wy­mowne.

Jak czę­sto przy­glą­dasz się swo­jej prze­szło­ści i bu­dzi się w to­bie pra­gnie­nie, by można było zmie­nić swoje dawne po­stę­po­wa­nie?

ŹRÓ­DŁO: Da­niel Pink i in., Ame­ri­can Re­gret Pro­ject (2021)

Za­le­d­wie je­den pro­cent na­szych re­spon­den­tów od­po­wie­dział, że ni­gdy nie za­cho­wują się w ten spo­sób – a nie­całe sie­dem­na­ście pro­cent twier­dzi, że rzadko im się to zda­rza. Jed­no­cze­śnie około czter­dzie­stu trzech pro­cent przy­znaje się, że przy­tra­fia się to im czę­sto lub nie­ustan­nie. W su­mie prze­wa­ża­jące osiem­dzie­siąt dwa pro­cent an­kie­to­wa­nych twier­dzi, że od­daje się ta­kim roz­my­śla­niom przy­naj­mniej od czasu do czasu, z czego można wy­cią­gnąć wnio­sek, że Ame­ry­ka­nie czę­ściej cze­goś ża­łują niż nit­kują zęby[27].

Wnio­ski te po­twier­dzają to, co na­ukowcy od­kry­wają od czter­dzie­stu lat. W 1984 roku so­cjo­lożka Su­san Shi­ma­noff na­grała co­dzienne roz­mowy stu­den­tów i par mał­żeń­skich. Prze­ana­li­zo­wała te na­gra­nia oraz ich trans­kryp­cje i zi­den­ty­fi­ko­wała słowa, które wy­ra­żały lub opi­sy­wały emo­cje. Na­stęp­nie spo­rzą­dziła li­stę emo­cji, po­zy­tyw­nych oraz ne­ga­tyw­nych, które były naj­czę­ściej wspo­mi­nane. Uczu­cia ta­kie jak szczę­ście, pod­eks­cy­to­wa­nie, gniew, za­sko­cze­nie i za­zdrość zna­la­zły się w pierw­szej dwu­dzie­stce. Jed­nak naj­bar­dziej po­wszechną emo­cją ne­ga­tywną – i drugą spo­śród emo­cji w ogóle – był żal. Je­dyną emo­cją wspo­mi­naną czę­ściej niż żal była mi­łość[28].

W 2008 roku psy­cho­lo­go­wie spo­łeczni, Col­leen Saf­frey, Amy Sum­me­rville i Neal Ro­ese, ba­dali czę­stość wy­stę­po­wa­nia ne­ga­tyw­nych emo­cji w ludz­kim ży­ciu. Przed­sta­wili uczest­ni­kom ba­da­nia li­stę dzie­wię­ciu ta­kich emo­cji: złość, nie­po­kój, nuda, roz­cza­ro­wa­nie, strach, po­czu­cie winy, za­zdrość, żal i smu­tek. Na­stęp­nie za­dali im se­rię py­tań o to, jaką rolę przed­sta­wione emo­cje od­gry­wały w ich ży­ciu. Emo­cją, którą uczest­nicy wska­zy­wali jako od­czu­waną naj­czę­ściej, był żal. Emo­cją, którą okre­ślali jako naj­bar­dziej dla nich cenną, rów­nież był żal[29].

Póź­niej­sze ba­da­nia, ja­kie prze­pro­wa­dzono na ca­łym świe­cie, przy­nio­sły po­dobne re­zul­taty. W ba­da­niu z 2016 roku, w któ­rym śle­dzono wy­bory oraz za­cho­wa­nia po­nad setki Szwe­dów, oka­zało się, że uczest­nicy ża­ło­wali około trzy­dzie­stu pro­cent de­cy­zji pod­ję­tych w po­przed­nim ty­go­dniu[30]. W in­nym pro­jek­cie ba­daw­czym ana­li­zo­wano do­świad­cze­nia i na­sta­wie­nie kil­ku­set Ame­ry­ka­nów. W tej an­kie­cie, któ­rej przyj­rzę się sze­rzej w roz­dziale pią­tym, oka­zało się, że żal był wszech­obecny i obej­mo­wał każdą dzie­dzinę ży­cia; w kon­klu­zji au­to­rzy ba­da­nia za­de­kla­ro­wali za­tem, że żal „sta­nowi nie­zbędny skład­nik ludz­kiego do­świad­cze­nia”[31].

Nie udało mi się jak do­tąd zna­leźć ba­da­nia, które za­prze­czy­łoby wszech­obec­no­ści żalu. (A wierz­cie mi, szu­ka­łem in­ten­syw­nie). Ba­da­cze z każ­dej dzie­dziny, pod­cho­dzący do za­gad­nie­nia z roz­ma­itych per­spek­tyw i przy wy­ko­rzy­sta­niu wa­chla­rza me­to­do­lo­gii, for­mu­ło­wali iden­tyczny wnio­sek: „Wy­daje się, że ży­cie ozna­cza gro­ma­dze­nie pew­nego ka­ta­logu ża­lów”[32].

T