Wojna Windsorów. Za drzwiami pałacu - Tina Brown - ebook

Wojna Windsorów. Za drzwiami pałacu ebook

Brown Tina

4,6

Opis

Bestseller „New York Timesa”, „Sunday Timesa” i Amazona

„Nigdy więcej” – te słowa stały się mantrą królowej Elżbiety II po tragicznej śmierci księżnej Diany. Nigdy więcej nie można było dopuścić, by w brytyjskiej rodzinie królewskiej pojawiła się osoba, której popularność zagroziłaby monarchii.

Mimo że Windsorowie przezwyciężyli kryzys, który nastąpił, gdy małżeństwo Diany i Karola okazało się fiaskiem, wkrótce musieli stawić czoła nowym wyzwaniom.

Tina Brown odkrywa afery, romanse, zdrady i rozgrywki o władzę, które są udziałem brytyjskiej rodziny królewskiej od przeszło dwudziestu pięciu lat. Przybliża postawę królowej Elżbiety po śmierci jej siostry księżniczki Małgorzaty, królowej matki i księcia Filipa, podczas obchodów jubileuszu panowania, a także wtedy, kiedy członkowie monarchii wywoływali kolejne skandale. Analizuje determinację księcia Karola, by poślubić Kamilę Parker Bowles, napięcia między jego synami, upadek księcia Andrzeja oraz zaskakującą decyzję Harry’ego i Meghan o wycofaniu się z rodziny królewskiej.

Mimo największych wysiłków monarchini „nigdy więcej” powtarzało się raz za razem. Czy nadejdzie dzień, gdy brytyjscy obywatele powiedzą „dość” i pożegnają się z Koroną?

 

Zaskakująca i ujawniająca wiele nieznanych dotąd faktów. Wiarygodne źródła, historyczny rozmach i mądre spostrzeżenia podane z soczystym dowcipem. Istnieje wiele królewskich biografii, ale niewiele jest tak dobrych jak ta. Zamienia plotki w pierwszy szkic historii. „Telegraph”

 

Istnieją różne książki traktujące o rodzinie królewskiej. Ale Wojna Windsorów to gatunek sam w sobie.

„Radio Times”

 

Tina Brown to najlepiej na świecie poinformowana ekspertka w temacie brytyjskiej rodziny królewskiej.

Piers Morgan

 

Kopalnia smakowitych plotek. Brown napisała książkę, która zmusza do zastanowienia się nad tym, co przyniesie przyszłość po śmierci Elżbiety II. Treść na przemian bawi i przeraża…

„Independent”

 

Tina Brown to wielokrotnie nagradzana pisarka, była redaktorka naczelna „Tatlera”, „Vanity Fair” i „The New Yorker”, założycielka serwisu internetowego The Daily Beast i platformy Women in the World. Jest autorką bestsellerowej książki The Diana Chronicles i The Vanity Fair Diaries: 1983-1992, którą magazyny „Time”, „People”, „The Guardian”, „The Economist”, „Entertainment Weekly” i „Vogue” uznały za jedną z najlepszych książek 2017 roku. W 2000 roku została odznaczona przez królową Elżbietę II Orderem Imperium Brytyjskiego III klasy za działalność dziennikarską. Mieszka w Nowym Jorku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 925

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (21 ocen)
14
5
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
marecki9

Dobrze spędzony czas

Długa, ale konkretna książka.
00
MaBy123

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna. Jedna z lepszych książek o Windsorach dostępnych na polskim rynku wydawniczym, obok np."Królowa. Nieznana historia Elżbiety Bowes- Lyon. Bardzo merytoryczna, świetnie napisana. Nawet osoby "siedzące"trochę w temacie dowiedzą się sporo nowych rzeczy.
00
Samag7405

Nie oderwiesz się od lektury

Świetnie napisana książka uchylającą tajemnice królewskiego życia. Inteligentna i ciekawa.
00
UrszulaLila

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału The Pa­lace Pa­pers: In­side the Ho­use of Wind­sor – the Truth and the Tur­moil
Prze­kład EMI­LIA SKOW­ROŃ­SKA
Wy­dawca KA­TA­RZYNA RUDZKA
Re­dak­torka pro­wa­dząca KA­RO­LINA WĄ­SOW­SKA
Re­dak­cja JAN JA­RO­SZUK
Ko­rekta MARTA STOCH­MIA­ŁEK
Pro­jekt okładki AMY MUS­GRAVE
Ad­ap­ta­cja pro­jektu okładki ANNA POL
Opra­co­wa­nie ty­po­gra­ficzne, ła­ma­nie, ko­rekta ANNA HEG­MAN
Ko­or­dy­na­torka pro­duk­cji PAU­LINA KU­REK
Zdję­cia na okładce Ka­mila Par­ker Bow­les, księżna Ca­the­rine, książę Wil­liam © Max Mumby / In­digo / Getty Ima­ges; kró­lowa Elż­bieta II © Pe­ter Sum­mers / Getty Ima­ges; księżna Me­ghan © Chris Jack­son / Getty Ima­ges; król Ka­rol III © Agen­cja Fo­to­gra­ficzna Caro / Alamy Stock Photo; książę Harry © Georg Pugh / Shut­ter­stock; książę An­drzej © Da­vid Mof­fitt / Getty Ima­ges Zdję­cie au­torki © Bri­gitte La­combe
The Pa­lace Pa­pers: In­side the Ho­use of Wind­sor – the Truth and the Tur­moil Co­py­ri­ght © by Tina Brown, 2022. All ri­ghts re­se­rved Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Emi­lia Skow­roń­ska Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Mar­gi­nesy, War­szawa 2023
War­szawa 2023 Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-67674-89-8
Wy­daw­nic­two Mar­gi­nesy Sp. z o.o. ul. Mie­ro­sław­skiego 11A 01-527 War­szawa tel. 48 22 663 02 75re­dak­cja@mar­gi­nesy.com.pl
www.mar­gi­nesy.com.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla mo­jego uko­cha­nego Harry’ego, za­wsze

PRO­LOG

Kryp­to­nit

Wy­wiad Oprah Win­frey z księ­ciem Har­rym i Me­ghan, księ­ciem i księżną Sus­sexu, w marcu 2021 roku to jedno z wy­da­rzeń, które w hi­sto­rii te­le­wi­zji na­ro­biły naj­wię­cej szumu. Na­grano go rok po tym, jak para opu­ściła kró­lew­skie sa­lony, w pięk­nych ogro­dach ta­jem­ni­czej re­zy­den­cji w Mon­te­cito, ich ka­li­for­nij­skiej El­bie po­ło­żo­nej wy­soko nad wy­brze­żem Pa­cy­fiku. Skryte za wiel­kimi oku­la­rami oczy Oprah ro­biły się co­raz więk­sze, gdy oby­dwoje za­częli ujaw­niać ko­lejne re­we­la­cje do­ty­czące rodu Wind­so­rów.

„Mil­cza­łaś czy zo­sta­łaś uci­szona?”[1], spy­tała te­le­wi­zyjna wy­rocz­nia swym naj­bar­dziej roz­ka­zu­ją­cym to­nem na tle zło­wiesz­czej ścieżki dźwię­ko­wej w zwia­stu­nie dwu­go­dzin­nego eks­klu­zyw­nego wy­wiadu. Ka­mera prze­su­nęła się na zwę­żone oczy Me­ghan, po czym ma­te­riał zo­stał ucięty, za­nim zdą­ży­li­śmy usły­szeć jej od­po­wiedź. Czter­dzie­ści dzie­więć mi­lio­nów lu­dzi na ca­łym świe­cie włą­czyło od­bior­niki, by po­znać prawdę. Księżna miała przy­dy­miony, tra­giczny ma­ki­jaż oczu, po który po raz pierw­szy się­gnęła Diana, księżna Wa­lii, w słyn­nym wy­wia­dzie z Mar­ti­nem Ba­shi­rem, i upięte w ni­ski kok włosy, co do­da­wało jej po­wagi. Fani Me­ghan prze­pro­wa­dzili szcze­gó­łową ana­lizę jej ubioru, od mo­tywu bia­łego lo­tosu (zmar­twych­wsta­nie!) po długą czarną suk­nię Gior­gia Ar­ma­niego, od­ciętą nad cią­żo­wym brzusz­kiem.

Kró­lew­scy ła­ma­cze ko­dów za­uwa­żyli, że na le­wym nad­garstku Me­ghan znaj­do­wała się cienka dia­men­towa bran­so­letka od Car­tiera, którą no­siła nie­ży­jąca te­ściowa, co ozna­czało, że te­raz ona prze­jęła rolę źle po­trak­to­wa­nej przez ro­dzinę kró­lew­ską ko­biety. Harry na­to­miast zo­stał skry­ty­ko­wany na Twit­te­rze za wpadkę do­ty­czącą ubioru – wło­żył smutno opa­da­jące skar­pety i ni­czym nie­wy­róż­nia­jący się gar­ni­tur marki J. Crew. Skar­żył się przede wszyst­kim na to, że tata, książę Wa­lii, błęd­nie od­czy­tał jego oświad­cze­nie o dą­że­niu do nie­za­leż­no­ści fi­nan­so­wej i od­ciął mu do­pływ pie­nię­dzy.

Dom Sus­se­xów przed­sta­wił ob­cią­ża­jącą li­stę za­rzu­tów: in­sty­tu­cjo­nalne lek­ce­wa­że­nie zdro­wia psy­chicz­nego Me­ghan; bez­czyn­ność Pa­łacu, gdy jej po­stać była za­bój­czo ata­ko­wana przez me­dia; za­zdrość ro­dziny i – naj­po­waż­niej­sze ze wszyst­kich – sza­le­nie bul­wer­su­jące oskar­że­nie o ra­sizm nie­wy­mie­nio­nego z imie­nia członka ro­dziny kró­lew­skiej, który pod­niósł „obawy” w kwe­stii tego, jak ciemną skórę może mieć nie­na­ro­dzony Ar­chie.

To był kryp­to­nit.

Kilka dni póź­niej książę Wil­liam udzie­lił zwię­złej od­po­wie­dzi dzien­ni­ka­rzom, któ­rzy wy­tro­pili go pod­czas ja­kie­goś spo­tka­nia. Jego słowa brzmiały: „Z pew­no­ścią nie je­ste­śmy ro­dziną ra­si­stow­ską”. Ale skąd miałby to wie­dzieć? Me­ghan Mar­kle jest pierw­szą ko­lo­rową osobą, która po­ślu­biła Mo­unt­bat­tena-Wind­sora, a pra­cow­nicy o in­nym niż biała ko­lo­rze skóry sta­no­wią w pa­łacu Buc­kin­gham 8,5 pro­cent[2].

Wzbu­rze­nie w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych ujaw­niło, że ko­men­tu­jący po­dzie­lili się na dwa obozy, w za­leż­no­ści od tego, po któ­rej stro­nie Atlan­tyku miesz­kali. Ame­ry­ka­nie, któ­rzy ni­gdy nie wy­ba­czyli Wind­so­rom od­rzu­ce­nia Diany, z re­guły ki­bi­co­wali Sus­se­xom za po­ło­że­nie kresu temu roz­pa­da­ją­cemu się kró­lew­skiemu par­kowi roz­rywki. Na tle ru­chu Black Li­ves Mat­ter za­rzut ra­si­zmu tylko po­twier­dził tezę, że kró­lew­skie di­no­zaury nie po­winny dłu­żej rzą­dzić zie­mią. Wtrą­ciła się na­wet se­kre­tarz pra­sowa pre­zy­denta Bi­dena, Jen Psaki, która po­chwa­liła Me­ghan, że miała od­wagę ujaw­nić swój nie­po­kój i przy­gnę­bie­nie.

Więk­szość Bry­tyj­czy­ków za­re­ago­wała prze­ciw­nie – byli obu­rzeni oka­za­niem tak ra­żą­cego braku sza­cunku dla mo­nar­chii i za­gnie­wani sku­pili się na wielu dys­ku­syj­nych, bez­pre­ce­den­so­wych rosz­cze­niach pary. Po­wszech­nie wy­ra­żano scep­ty­cyzm wo­bec twier­dze­nia Me­ghan, że nie miała gdzie zwró­cić się ze swo­imi sa­mo­bój­czymi my­ślami, po­mi­ja­jąc dział HR pa­łacu Buc­kin­gham – choć o ist­nie­niu tego tak sur­re­ali­stycz­nie na­zwa­nego miej­sca sły­szało bar­dzo nie­wiele osób (jego na­zwa by­łaby do­brym ma­te­ria­łem na sit­com BBC au­tor­stwa Ricky’ego Ge­rva­isa). Czyż Harry, który sam przez wiele lat uczęsz­czał na te­ra­pię, nie był rów­nież jed­nym z za­ło­ży­cieli He­ads To­ge­ther, kró­lew­skiej ini­cja­tywy pod­ję­tej z księ­ciem Wil­lia­mem i Kate w celu po­ło­że­nia kresu styg­ma­ty­za­cji cho­rób psy­chicz­nych? Naj­wy­raź­niej Harry nie mógł spo­koj­nie pa­trzeć na pro­blemy z do­sto­so­wa­niem się, ja­kich do­świad­czała Me­ghan. Młod­sze po­ko­le­nie po obu stro­nach oce­anu żar­li­wie wspie­rało Team Me­ghan w dziele ra­to­wa­nia jej uro­czego i sek­sow­nego męża ze szpo­nów sta­ro­świec­kich i nie­ja­snych re­la­cji.

Rza­dziej ana­li­zo­wano za­sta­na­wia­jące – a dla mnie fa­scy­nu­jące – ko­men­ta­rze Me­ghan na te­mat jej nie­przy­go­to­wa­nia do kró­lew­skiego ży­cia. „Nie ro­zu­mia­łam w pełni, na czym po­lega ta praca”, po­wie­działa w wy­wia­dzie z Oprah. „Co to zna­czy być pra­cu­ją­cym człon­kiem ro­dziny kró­lew­skiej? Co się wtedy robi?... Zwłasz­cza gdy się jest Ame­ry­kanką, a o ro­dzi­nie kró­lew­skiej wie się tyle, ile się prze­czy­tało w baj­kach. Do­ra­sta­łam w L.A., tam cały czas spo­tyka się ce­le­bry­tów. To nie to samo, choć Ame­ry­ka­nin może bar­dzo ła­two stwier­dzić: «To sławni lu­dzie». [Ale] na­leżą do zu­peł­nie in­nej ka­te­go­rii”[3].

No tak. Już sam po­mysł, że za­ko­rze­niona na wsi, sku­piona na obo­wiąz­kach, przy­wią­zana do tra­dy­cji se­niorka bry­tyj­skiej ro­dziny kró­lew­skiej mo­głaby być po­dobna do hol­ly­wo­odz­kich ce­le­bry­tów, brzmi nie­wia­ry­god­nie. Po­pu­lar­ność ce­le­bry­tów wy­bu­cha i się wy­pala. Mo­nar­chia świeci długo. Za­in­te­re­so­wa­nie opi­nii pu­blicz­nej cię nie ob­cho­dzi, do­póki nie uświa­do­misz so­bie, że to wła­śnie jej głos ma dla cie­bie zna­cze­nie. Kie­dyś babka kró­lo­wej, Ma­ria, po­wie­działa do krew­nej: „Na­le­żysz do bry­tyj­skiej ro­dziny kró­lew­skiej. My ni­gdy nie je­ste­śmy zmę­czeni i wszy­scy ko­chamy szpi­tale”[4].

Blask ro­dziny kró­lew­skiej, który urzekł Me­ghan, to złu­dze­nie optyczne. Trudno jej było po­jąć, że de­ser z eko­lo­gicz­nych cy­tryn i bzu po­dany na jej baj­ko­wym we­selu na zamku Wind­sor to ciastko „Zjedz mnie” Ali­cji w Kra­inie Cza­rów. Na­wet gdy sta­wała się co­raz więk­szą gwiazdą na świa­to­wej sce­nie, jed­no­cze­śnie mu­siała się kur­czyć i do­pa­so­wy­wać do ci­chych wy­mo­gów służby Ko­ro­nie.

Ku­rio­zalne nie­przy­go­to­wa­nie Me­ghan do za­wodu bę­dą­cego kró­lew­skim od­po­wied­ni­kiem wstą­pie­nia do klasz­toru za­sko­czyło wielu jej daw­nych ko­le­gów z se­rialu USA Ne­twork W gar­ni­tu­rach, w któ­rym przez sie­dem lat grała po­stać dru­go­pla­nową. Zda­niem jed­nego z ko­le­gów Me­ghan jako ak­torka za­wsze była znana z „od­ra­bia­nia pracy do­mo­wej” i wy­py­ty­wa­nia o wszystko każ­dego, kto mógłby jej po­móc przy­go­to­wać się do roli.

To za­ska­ku­jące, że nie zro­biła tego sa­mego w przy­padku naj­waż­niej­szej roli w swoim ży­ciu. Głów­nym po­wo­dem, dla któ­rego Pan Wspa­niały Diany, kar­dio­chi­rurg Ha­snat Khan, jej part­ner po roz­sta­niu z Ka­ro­lem, nie chciał się z nią oże­nić, była świa­do­mość, iż nie po­ra­dzi so­bie z co­dzien­nym ob­ga­dy­wa­niem na pierw­szych stro­nach ta­blo­idów.

Dawny czło­nek ro­dziny kró­lew­skiej po­wie­dział mi: „Przy­pusz­czam, że od po­czątku wy­czu­wało się, że Me­ghan nie miała kon­tek­stu, dzięki któ­remu mo­głaby zro­zu­mieć tę in­sty­tu­cję. A w pa­łacu znaj­do­wała się in­sty­tu­cja, która nie miała kon­tek­stu, dzięki któ­remu mo­głaby zro­zu­mieć Me­ghan. Za­ist­niał więc ogromny pro­blem zde­rze­nia dwóch świa­tów, które nie miały ze sobą do­tych­czas żad­nych do­świad­czeń”.

Mo­nar­chia bry­tyj­ska to po­nad­ty­siąc­let­nia in­sty­tu­cja z dzie­więć­dzie­się­cio­sze­ścio­let­nią pre­ze­ską i cze­ka­ją­cym za ku­li­sami męż­czy­zną po sie­dem­dzie­siątce. W ta­kiej in­sty­tu­cji nie można ocze­ki­wać we­rwy i ży­wio­ło­wo­ści. Bu­duje ona swój ka­pi­tał spo­łeczny na sta­łych, stop­nio­wych od­sło­nach mało eks­cy­tu­ją­cych obo­wiąz­ków. Co ja­kiś czas lo­do­wiec się prze­suwa, zwy­kle po so­lid­nym wstrzą­sie ca­łego sys­temu: tak jak po ab­dy­ka­cji Edwarda VIII, który chciał po­ślu­bić ame­ry­kań­ską roz­wódkę Wal­lis Simp­son, kiedy to sys­tem się skon­so­li­do­wał, by ode­przeć ko­lej­nych in­tru­zów; tak jak po śmierci Diany i pu­blicz­nej hi­ste­rii, która póź­niej na­stą­piła, kiedy mo­nar­chia do­ko­nała po­now­nej oceny sy­tu­acji i po ci­chu stała się bar­dziej do­stępna, oraz po kry­zy­sie „me­gxitu”, kiedy to książę i księżna Sus­sexu do­ko­nali wy­boru mię­dzy Wspól­notą Na­ro­dów a Net­fli­xem i po­dą­żyli za pie­niędzmi. Mi­nie kilka lat, za­nim do­wiemy się, jaką lek­cję wy­cią­gnie mo­nar­chia z po­rażki w od­zwier­cie­dle­niu róż­no­rod­no­ści kraju, który sym­bo­li­zuje – i dla któ­rego pra­cuje.

Z pew­no­ścią się jed­nak zmieni. Hi­sto­ria tego, co na­pę­dzało bry­tyj­ską mo­nar­chię od cza­sów, kiedy w 1955 roku księż­niczka Mał­go­rzata nie mo­gła po­ślu­bić uko­cha­nego, po­nie­waż był roz­wie­dziony, po­przez to, co wy­da­rzyło się dwa­dzie­ścia sześć lat póź­niej, kiedy książę Ka­rol zo­stał zmu­szony do po­ślu­bie­nia dwu­dzie­sto­let­niej dzie­wicy z od­po­wied­nim ro­do­wo­dem, aż do do­nio­słego ka­mie­nia mi­lo­wego w 2018 roku, gdy roz­wie­dziona dwu­ra­sowa Ame­ry­kanka otrzy­mała bło­go­sła­wień­stwo kró­lo­wej na po­ślu­bie­nie jej wnuka: wszyst­kie te wy­da­rze­nia wy­raź­nie przy­po­mi­nają, że głów­nym ce­lem mo­nar­chii jest prze­trwa­nie.

„Nie prze­pro­wa­dzi­łam żad­nego re­se­ar­chu”, przy­znała Me­ghan w wy­wia­dzie prze­pro­wa­dzo­nym przez Oprah[5].

Ale ja go prze­pro­wa­dzi­łam. W ciągu dwóch lat oso­bi­ście oraz przez Zoom, kiedy roz­po­częła się pan­de­mia CO­VID-19, roz­ma­wia­łam z po­nad stu dwu­dzie­stoma oso­bami, z któ­rych wiele było bli­sko zwią­za­nych z naj­star­szymi człon­kami rodu kró­lew­skiego i ich do­mow­ni­kami w burz­li­wym okre­sie po śmierci Diany.

W ni­niej­szej książce sku­piam się na na­stęp­nych dwu­dzie­stu pię­ciu la­tach, aż do dzi­siaj. Jak się jed­nak prze­ko­namy, fa­scy­na­cja mo­nar­chią bie­rze się stąd, że jej sprawy – i jej pro­blemy – stały się po­wta­rzalne dzięki nie­za­wod­nie za­wod­nym i aż na­zbyt śmier­tel­nym bo­ha­te­rom. Aby zro­zu­mieć ród Wind­so­rów ta­kim, jaki jest dzi­siaj, trzeba zro­zu­mieć siły, ludz­kie i hi­sto­ryczne, które go ukształ­to­wały. Wojnę Wind­so­rów po­dzie­li­łam na roz­działy sku­pione wo­kół klu­czo­wych osób kształ­tu­ją­cych naj­now­szą hi­sto­rię mo­nar­chii: Diany, Ka­mili, Ka­rola, Fi­lipa, Mał­go­rzaty, An­drzeja, a ostat­nio Wil­liama, Harry’ego, Kate, Me­ghan i ich ro­dzin. Od­bę­dziemy po­dróż w cza­sie od dru­giej wojny świa­to­wej do nie­sa­mo­wi­tych lat dzie­więć­dzie­sią­tych, od mo­der­ni­zu­ją­cej się mi­le­nij­nej Wiel­kiej Bry­ta­nii do „Peak Lon­don” igrzysk olim­pij­skich, od gniew­nych po­dzia­łów bre­xitu do wspól­nego bólu świa­to­wej pan­de­mii. Spo­tkamy pre­mie­rów, wpły­wo­wych człon­ków dworu, po­tęż­nych rzecz­ni­ków pra­so­wych, pod­rzęd­nych po­chleb­ców, ko­chan­ków, ry­wali, a na­wet jaw­nych wro­gów. Prze­ana­li­zu­jemy war­stwy ary­sto­kra­cji, a także skom­pli­ko­wane re­la­cje mię­dzy ro­dziną kró­lew­ską, me­diami a opi­nią pu­bliczną.

Mam na­dzieję, że przede wszyst­kim zbli­żymy się do zro­zu­mie­nia ko­biety, która li­czyła się bar­dziej niż kto­kol­wiek inny: kró­lo­wej.

Chcia­ła­bym, żeby Me­ghan mo­gła prze­czy­tać trzy­maną przez cie­bie książkę, za­nim spa­ko­wała się w To­ronto i wsia­dła do sa­mo­lotu do An­glii, by za­pla­no­wać ślub z młod­szym sy­nem na­stępcy bry­tyj­skiego tronu. Do­wie­dzia­łaby się, że nie ma więk­szej marki niż Firma.

CZĘŚĆ I

1

NI­GDY WIĘ­CEJ

Ro­dzina kró­lew­ska sta­wia czoła światu po Dia­nie

I

W pierw­szych la­tach XXI wieku nad bry­tyj­ską ro­dziną kró­lew­ską uno­siła się za­wil­gła me­lan­cho­lia, która roz­cią­gała się na ich przy­ja­ciół, służbę i zna­jo­mych. Szu­ka­nie in­for­ma­cji do bio­gra­fii księż­nej Diany w 2006 roku, pra­wie dzie­sięć lat po jej śmierci, za­pro­wa­dziło mnie do na­le­żą­cych do daw­nych dwo­rzan i słu­żą­cych, ga­sną­cych jedno po dru­gim lon­dyń­skich miesz­kań z od­le­głymi ko­dami pocz­to­wymi. Za­pach dy­wa­nów na pro­wa­dzą­cych do nich scho­dach za­wsze mnie przy­gnę­biał, bo przy­no­sił po­wiew upadku i bez­sen­sow­nego, ele­ganc­kiego po­świę­ce­nia. Za­wsze wy­da­wało mi się, że wy­łącz­nik ga­sił świa­tło, kiedy do­tarło się do po­łowy trze­ciego pię­tra. Po­tem otwie­rały się drzwi do ma­łego, za­sta­wio­nego re­ga­łami na książki dwu­po­ko­jo­wego miesz­ka­nia peł­nego gu­stow­nych bi­be­lo­tów – świata po­zo­sta­ło­ści po ży­ciu w pa­ła­co­wej służ­bie. Co tak na­prawdę do­stał każdy z tych dwo­rzan za tę całą lo­jal­ność wo­bec in­sty­tu­cji mo­nar­chii i dys­kre­cję? „Po­wa­ża­nie” kró­lo­wej, akwa­relę Se­ago, kilka pod­pi­sa­nych kró­lew­skim po­chy­łym pi­smem li­stów z dworu z po­dzię­ko­wa­niami.

Skrzy­pie­nie nie­istot­no­ści i roz­kładu było naj­bar­dziej sły­chać i wi­dać pod­czas na­bo­żeń­stwa ża­łob­nego w marcu 2006 roku w ka­plicy Straż­ni­ków w ko­sza­rach Wel­ling­ton w West­min­ste­rze za ku­zyna kró­lo­wej i fo­to­grafa lorda Lich­fielda. By­łam tam, po­nie­waż na po­czątku lat osiem­dzie­sią­tych, jako re­dak­torka w „Ta­tle­rze”, czę­sto pra­co­wa­łam z peł­nym czaru oso­bi­stego Lich­fiel­dem. Kie­dyś spę­dzi­łam z nim oraz dwoma in­nymi le­gen­dar­nymi fo­to­gra­fami, Hel­mu­tem New­to­nem i Da­vi­dem Ba­ileyem, sza­lony week­end, re­la­cjo­nu­jąc Grand Prix Mo­nako.

Owego desz­czo­wego dnia po la­tach ka­plicę Straż­ni­ków wy­peł­niły naj­waż­niej­sze po­sta­cie Co­urt Cir­cu­lar, ofi­cjal­nego okól­nika ro­dziny kró­lew­skiej, łącz­nie z pięć­dzie­się­cio­pię­cio­let­nią córką kró­lo­wej, księż­niczką Anną, znaną rów­nież jako księż­niczka kró­lew­ska, oraz Ka­milą Par­ker Bow­les, świeżo wy­nie­sioną do god­no­ści księż­nej Korn­wa­lii po ślu­bie z księ­ciem Ka­ro­lem w po­przed­nim roku. Były król i kró­lowa Gre­cji prze­szli na swoje miej­sca w ławce za by­łym mę­żem Ka­mili, bry­ga­die­rem An­drew Par­ke­rem Bow­le­sem, ubra­nym w ele­gancki gar­ni­tur. Ka­mila i An­drew na­dal ob­ra­cają się w tych sa­mych krę­gach. Pod­czas jed­nego z fa­mi­lij­nych wy­da­rzeń to­wa­rzy­skich, które wpra­wiają w za­kło­po­ta­nie osoby po­stronne, An­drew do­łą­czył do kró­lo­wej, aby w bocz­nej sali zamku Wind­sor obej­rzeć ko­nie pod­czas wy­ścigu Grand Na­tio­nal po bło­go­sła­wień­stwie ślub­nym Ka­rola i Ka­mili w ka­plicy Świę­tego Je­rzego.

„Nikt już nie wstaje w obec­no­ści Gre­ków. Czyż nie jest to ab­so­lut­nie okropne?”, syk­nął dawny ste­ward Kró­lo­wej Matki Wil­liam „Back­sta­irs Billy” Tal­lon. Uda­wał też wielce zdu­mio­nego nie­obec­no­ścią sa­mej kró­lo­wej, która „[b]yła prze­cież ku­zynką”.

„Ow­szem, tyle że ona była dla niego bar­dziej ku­zynką niż on dla niej ku­zy­nem”, za­uwa­żył męż­czy­zna po pra­wej stro­nie Billy’ego, kró­lew­ski bio­graf Hugo Vic­kers, któ­rego spo­strze­że­nie naj­wy­raź­niej pod­su­mo­wało sto­su­nek ro­dziny kró­lew­skiej do wszyst­kich in­nych lu­dzi. Księż­niczka Anna, sie­dząca ra­zem z Gre­kami, wy­glą­dała na za­nie­dbaną i opry­skliwą, An­drew Par­ker Bow­les przy­po­mi­nał cho­dzą­cego ró­żo­wego dżina. Od znie­do­łęż­nia­łego lorda Snow­dona, eks­męża sio­stry kró­lo­wej, księż­niczki Mał­go­rzaty, bił zły na­strój, gdy jego wła­sny syn przy­niósł go i opu­ścił na ławę. Ka­pe­lusz w kształ­cie pu­dełka na gło­wie księż­nej Korn­wa­lii zwień­czał po­nury strój ste­war­desy. Mimo że wszy­scy mo­gli so­bie po­zwo­lić na wi­zytę u naj­lep­szego den­ty­sty z Har­ley Street, w gę­stwi­nie ko­rzeni ich ze­psu­tych zę­bów można było szu­kać tru­fli.

Jakże przy­gnę­bia­jąco wy­glą­dali, gdy wy­cho­dzili z ka­plicy! Na­wet młodsi spra­wiali wra­że­nie po­bla­dłych i nie­za­do­wo­lo­nych. Gdy któ­raś z obec­nych osób wsta­wała, by za­brać głos, Tal­lon mru­czał do mnie o pro­ble­mie z nar­ko­ty­kami. Można było tę­sk­nić za tym, by wy­soka blond księżna Diana po­ja­wiła się w bla­sku fle­szy w ca­łej swo­jej oka­za­ło­ści. Je­den z go­ści po­wie­dział, że wi­dział po­tem bry­ga­diera Par­kera Bow­lesa w lon­dyń­skim me­trze, jak na sto­jąco po­dró­żo­wał w swym ele­ganc­kim gar­ni­tu­rze. Żona księ­cia Kentu Mi­chała, in­truzka ze Ślą­ska, a nie­gdyś pro­jek­tantka wnętrz, jako je­dyna z kró­lew­skiego grona za­da­wała szyku. Pod ko­niec lat sie­dem­dzie­sią­tych po­ślu­biła ku­zyna kró­lo­wej, a księżna Diana na­zwała ją „Füh­re­rem” po tym, jak „The Mir­ror” ujaw­nił, iż oj­ciec księż­niczki był człon­kiem SS. Gdy szła nawą, jej dłu­gie włosy pod ele­ganc­kim czar­nym ka­pe­lu­szem z sia­tecz­ko­wym wo­alem i sze­roki uśmiech nada­wały jej urodę wal­ki­rii. Sta­rała się do­trzy­mać wszyst­kim kroku być może dla­tego, że jej mąż mógł za­pi­sać jako swoje osią­gnię­cia je­dy­nie za­pusz­cze­nie brody zwięk­sza­ją­cej jego po­do­bień­stwo do cara Mi­ko­łaja II i spa­dek z siód­mego na pięć­dzie­siąte dru­gie miej­sce w ko­lej­no­ści dzie­dzi­cze­nia tronu.

Tego dnia stało się ja­sne, że do ro­dziny kró­lew­skiej po­wró­ciła po­tworna mo­no­to­nia, za którą wszy­scy krewni, w prze­ci­wień­stwie do bru­kow­ców, byli nie­zmier­nie wdzięczni. Trudno było wska­zać zwy­cięzcę.

Od śmierci Diany w 1997 roku kró­lowa da­wała ja­sno do zro­zu­mie­nia wszyst­kim, któ­rzy pró­bo­wali jej do­ra­dzać, że to się już ni­gdy nie po­wtó­rzy – cho­dziło o gwał­towny wy­buch sławy Diany, pro­blem bry­tyj­skiej mo­nar­chii, przy­ćmio­nej, prze­ści­gnię­tej, za­głu­szo­nej przez zbyt po­pu­lar­nego członka ro­dziny, in­nego niż kró­lowa lub na­stępca tronu. Ze szczy­tów Pa­łacu sły­chać było re­fren: „Nie chcemy dru­giej Diany”. Prasa, opi­nia pu­bliczna i młod­sze po­ko­le­nie ro­dziny Wind­so­rów mu­siały zo­stać od­po­wied­nio wy­tre­so­wane, aby zro­zu­miały, że Ko­rona nie jest „es­tradą”, a roz­sze­rzona ro­dzina kró­lew­ska – mo­nar­chią. Su­we­ren to mo­nar­cha i li­czą się tylko bez­po­średni na­stępcy tronu. Wszy­scy inni ob­ser­wu­jący z bal­konu pa­łacu Buc­kin­gham uro­dzi­nowy prze­lot Kró­lew­skich Sił Po­wietrz­nych byli tam, by słu­żyć, wspie­rać i pro­mo­wać nie sie­bie, ale Ko­ronę. Sta­no­wią wy­soko uro­dzone rusz­to­wa­nie.

Świa­towa sława księż­nej Diany, tak bar­dzo nie­pla­no­wana, gdy Kró­lowa Matka po raz pierw­szy wska­zała młodą dziew­czynę jako an­giel­ską różę ide­alną do sku­ba­nia przez księ­cia Ka­rola, ude­rzyła w pa­łac Buc­kin­gham ni­czym me­te­oryt. Jej żar przy­pa­lił tiarę kró­lo­wej. Spra­wił też, że wszy­scy człon­ko­wie ro­dziny kró­lew­skiej po raz pierw­szy zwąt­pili we wła­sne osią­gnię­cia i zna­cze­nie.

Na po­czątku wy­da­wało się, że jest ona wy­baw­czy­nią. Pod ko­niec lat sie­dem­dzie­sią­tych, po erze rzą­dów Par­tii Pracy ob­fi­tu­ją­cej w spory do­ty­czące prze­my­słu, w An­glii pa­no­wał po­nury na­strój. Co­raz czę­ściej po­strze­gano mo­nar­chię jako ana­chro­nizm, wy­śmie­wany przez Sex Pi­stols w chra­pli­wym pun­ko­wym hym­nie God Save the Qu­een z 1977 roku. Pod­czas tak zwa­nej Zimy Nie­za­do­wo­le­nia z prze­łomu 1978/1979 straj­ko­wali kie­rowcy ka­re­tek, śmie­cia­rze i gra­ba­rze. Dla ro­dziny kró­lew­skiej młoda lady Diana Spen­cer była za­równo po­krze­pie­niem, jak i szczę­śli­wym od­wró­ce­niem uwagi opi­nii pu­blicz­nej. Spa­dła z nieba, ale nie było po­my­słu, co zro­bić, gdy sza­leń­stwo za­częło się roz­krę­cać.

Do czasu po­ja­wie­nia się Diany hie­rar­chia uwagi i ad­o­ra­cji spo­łe­czeń­stwa była z góry usta­lona. Oprócz Kró­lo­wej Matki (we­dług ostat­niego wy­szu­ki­wa­nia w Go­ogle okre­ślono ją mia­nem „pro­mien­nej” po­nad dzie­więć mi­lio­nów razy) kró­lowa przy­cią­gała naj­licz­niej­sze tłumy. Księż­niczka Mał­go­rzata wciąż oto­czona aurą swo­jej bun­tow­ni­czej mło­do­ści uwa­żana była za atrak­cyjną aż do sześć­dzie­siątki. Po­tem zja­wili się: książę Ka­rol, któ­rego uszy sło­nia Dumbo zo­stały zrów­no­wa­żone przez do­sko­nale do­pa­so­wane ubra­nia i umie­jęt­ność gry w polo; jego młod­sza sio­stra, nie­ustę­pliwa księż­niczka Anna, która po­tra­fiła od­po­wied­nio za­bły­snąć na gali, a kiedy nie za­kła­dała spodni, po­ka­zać bar­dzo ładne nogi; książę An­drzej, od za­wsze ulu­biony syn kró­lo­wej, który dzięki pięt­na­stu mi­nu­tom sławy pod­czas wojny o Fal­klandy w cha­rak­te­rze ofi­cera ma­ry­narki wo­jen­nej (wów­czas jesz­cze nie­spla­miony re­la­cjami z ame­ry­kań­skim pe­do­fi­lem) mógł ucho­dzić w mun­du­rze za uoso­bie­nie stylu. Naj­młod­szy syn kró­lo­wej, książę Edward, był może tro­chę znie­wie­ściały, jak okre­śliłby to jej mąż książę Fi­lip – nie za­po­mi­najmy o jego nie­ustan­nie mę­skiej obec­no­ści – ale od Ed­diego nikt ni­gdy zbyt wiele nie wy­ma­gał. (Przy­dał się bry­tyj­skiemu Mi­ni­ster­stwu Spraw Za­gra­nicz­nych do wi­ta­nia na lot­ni­skach przy­jeż­dża­ją­cych z wi­zytą dy­gni­ta­rzy). I da­lej w dół, przez różne ka­rety Ken­tów i Glo­uce­ste­rów two­rzą­cych ową mar­gi­nalną grupę za­słu­żo­nych, znaną jako „dru­go­rzędni człon­ko­wie ro­dziny kró­lew­skiej” i za­kwa­te­ro­waną w dar­mo­wych do­mach na­le­żą­cych do Ko­rony.

Na­gle, bum! Gdy Diana tra­fiła na świa­tową scenę, nikt już nie chciał ich oglą­dać. Co z tego, że księż­niczka Anna pra­wie pół ty­siąca razy wzięła udział w róż­nych ak­cjach cha­ry­ta­tyw­nych? Ni­kogo to nie in­te­re­so­wało. Książę Wa­lii po raz pierw­szy w ży­ciu po­czuł, jak to jest, kiedy ktoś pa­trzy po­nad twoim ra­mie­niem na olśnie­wa­jące zja­wi­sko po dru­giej stro­nie po­koju. Je­śli ja­kiś czło­nek ro­dziny kró­lew­skiej otwie­rał w desz­czowy dzień szpi­tal w Grimsby, jego zdję­cie z pew­no­ścią nie tra­fiało do ga­zety, a już na pewno nie na pierw­szą stronę. W ta­kiej sy­tu­acji wszy­scy nie tylko stali się zrzę­dliwi, lecz także za­częli się bać.

Już wcze­śniej mo­nar­chią wstrzą­sały nie­bez­pie­czeń­stwa zwią­zane z bla­skiem re­flek­to­rów i bra­kiem umiaru. EdwardVIII był swo­istą gwiazdą rocka, księ­ciem Wa­lii lat dwu­dzie­stych ubie­głego wieku – po­stę­po­wym, ko­mu­ni­ka­tyw­nym i em­pa­tycz­nym – do czasu, gdy jego ob­se­sja na punk­cie ame­ry­kań­skiej roz­wódki Wal­lis Simp­son i chęć jej po­ślu­bie­nia skło­niły go do ab­dy­ka­cji. Ten naj­wyż­szy akt ego­izmu lub ro­man­tyczny akt wy­rze­cze­nia – jak­kol­wiek by na to pa­trzeć – wy­pchnął jego młod­szego brata, nie­sko­rego do spra­wo­wa­nia wła­dzy i ogrom­nie nie­śmia­łego ojca księż­niczki Elż­biety, „Ber­tiego”, na tron pod imie­niem Je­rzego VI.

Tuż po ab­dy­ka­cji Wind­so­ro­wie wie­rzyli, że z drogi do peł­nie­nia kró­lew­skiego obo­wiązku za­wró­ciła Edwarda VIII w ta­kim sa­mym stop­niu zbio­rowa ad­o­ra­cja, co oso­bi­sta sła­bość. Nie nada­wał się on jed­nak do peł­nie­nia obo­wiąz­ków su­we­rena. Był nie­udolny, nie­lo­jalny i znany z sym­pa­tii do na­zi­stów. Ana­li­zu­jąc oso­bi­ste wady Edwarda, pre­mier Win­ston Chur­chill po­rów­nał jego cha­rak­ter do za­wilca[1], czyli kwiatu, któ­rego ulotny blask za­nika przed po­łu­dniem. Prze­by­wa­jący na wy­gna­niu we Fran­cji, włó­czący się po Sta­nach Zjed­no­czo­nych oraz pa­ła­cach i zam­kach Eu­ropy, pro­wa­dzący eks­tra­wa­ganc­kie, niby-kró­lew­skie ży­cie i wy­gła­sza­jący że­nu­jące oświad­cze­nia książę i księżna Wind­soru spra­wiali nie­mal ta­kie same pro­blemy, jak by­łoby wtedy, gdyby po­zo­stali w Wiel­kiej Bry­ta­nii. Książę nie­ustan­nie za­bie­gał o „praw­dziwą pracę”, ale ani ro­dzina kró­lew­ska, ani rząd bry­tyj­ski nie mo­gły zde­cy­do­wać, co jest bar­dziej nie­po­żą­dane – czy to, by były król od­niósł wresz­cie ja­kiś suk­ces i stał się kon­ku­ren­cyj­nym ośrod­kiem wła­dzy kró­lew­skiej, czy też po­rażka i wstyd dla mo­nar­chii. I w ten spo­sób Edward i Wal­lis po­zo­stali w za­wie­sze­niu.

Za pa­no­wa­nia Je­rzego V mo­nar­chia, po­zba­wiona wła­dzy wy­ko­naw­czej, zo­stała wy­my­ślona na nowo i peł­niła funk­cję pro­tek­to­ratu na­ro­do­wej mo­ral­no­ści i straż­niczki bry­tyj­skiego stylu ży­cia. To, co oso­bi­ste, stało się in­sty­tu­cjo­nalne. W cza­sie mrocz­nych dni dru­giej wojny świa­to­wej wi­dok ma­łej ra­do­snej ro­dziny jego syna Je­rzego VI za­czął sym­bo­li­zo­wać mo­ralną de­ter­mi­na­cję w walce do­bra ze złem. Ochrona in­te­re­sów naj­bliż­szej ro­dziny i jej bez­po­śred­nich po­tom­ków była do­ży­wot­nim prio­ry­te­tem Kró­lo­wej Matki (o co czę­sto tak za­cie­kle wal­czyła).

Król i kró­lowa za­wsze uwa­żali, że to wła­śnie nad­mierne za­in­te­re­so­wa­nie opi­nii pu­blicz­nej przy­czy­niło się do po­wsta­nia uro­jeń Edwarda, który po­czuł się bar­dzo ważny i za­czął speł­niać swoje nie­bez­pieczne po­trzeby emo­cjo­nalne. Byli po dwa­kroć zbul­wer­so­wani, gdy w orę­dziu ab­dy­ka­cyj­nym Edward ujaw­nił bry­tyj­skiej opi­nii pu­blicz­nej oso­bi­ste uczu­cia do Wal­lis. Z na­tury po­wścią­gliwą kró­lową Elż­bietę II na­uczono wzno­sze­nia wo­kół wła­snych pry­wat­nych my­śli i uczuć sztyw­nych, ist­nie­ją­cych całe ży­cie ba­rier. W ciągu sie­dem­dzie­się­ciu lat pa­no­wa­nia ni­gdy nie udzie­liła wy­wiadu, co tylko wzmac­niało wo­kół niej aurę ta­jem­ni­czo­ści. „Inny mo­nar­cha o więk­szej otwar­to­ści lub bar­dziej eks­tra­wer­tycz­nym tem­pe­ra­men­cie stra­ciłby ową szcze­gólną ta­jem­ni­czość pły­nącą z po­wścią­gli­wo­ści”[2], za­uwa­żyła lady Eli­za­beth Long­ford. Była kró­lew­ska gu­wer­nantka Ma­rion Craw­ford, znana w ro­dzi­nie jako „Craw­fie”, opi­sała zaś, jak dwu­dzie­sto­let­nia księż­niczka Elż­bieta wście­kła się na tłum wo­ła­jący „Gdzie jest Fi­lip?”, kiedy po raz pierw­szy po­ja­wiły się plotki o ich ro­man­sie[3]. In­ten­syw­ność za­cho­wa­nia lu­dzi prze­ra­ziła ją i spra­wiła, że młoda ko­bieta po­czuła się jak to­war.

Craw­fie słono za­pła­ciła za po­dzie­le­nie się tym spo­strze­że­niem z opi­nią pu­bliczną, kiedy w 1950 roku opu­bli­ko­wała je w pierw­szym be­st­sel­le­rze zdra­dza­ją­cym wszyst­kie se­krety ro­dziny kró­lew­skiej, The Lit­tle Prin­ces­ses. Jej ckliwa, ale bli­ska fak­tów re­la­cja z ży­cia w kró­lew­skich kom­na­tach dzie­cię­cych obu­rzyła Kró­lową Matkę, po­nie­waż w książce po­ja­wiły się su­ge­stie do­ty­czące słyn­nych wy­bu­chów zło­ści króla, chłod­nego sto­sunku jego żony wo­bec Wind­so­rów i (praw­dzi­wej) opi­nii, że ani król, ani kró­lowa nie byli zbyt­nio za­in­te­re­so­wani wyż­szym wy­kształ­ce­niem swo­ich có­rek.

Craw­fie przez długi czas była de­mo­ni­zo­wana jako zdra­dziecka żmija, ale film do­ku­men­talny Chan­nel 4 z 2000 roku au­tor­stwa Ha­mi­sha My­kura su­ge­ruje, że ar­ty­kuły w „La­dies’ Home Jo­ur­nal”, na któ­rych opie­rała się jej książka, po­wstały w ra­mach nie­udol­nej próby po­pra­wia­nia przez Pa­łac i rząd bry­tyj­ski wi­ze­runku ro­dziny kró­lew­skiej w Ame­ryce. Nie­szczę­sna Craw­fie wcale nie chciała być nie­lo­jalna, lecz my­ślała, że wy­ko­nuje po­le­ce­nia swo­jej pani. (Bar­dziej re­ali­stycz­nym wy­ja­śnie­niem jest to, że zo­stała zma­ni­pu­lo­wana przez po­zba­wio­nych skru­pu­łów re­dak­to­rów „La­dies’ Home Jo­ur­nal”, któ­rzy bez zgody opie­kunki prze­ro­bili jej tek­sty, na­da­jąc im sen­sa­cyjny cha­rak­ter, i prze­ko­nali ją, że jej umowa z ro­dziną kró­lew­ską daje wię­cej swo­body, niż miało to miej­sce w rze­czy­wi­sto­ści).

Tak jak w przy­padku każ­dej prze­czy­ta­nej swo­jej bio­gra­fii, Kró­lowa Matka miała inne od­czu­cia. Z go­ry­czą od­nio­sła się do każ­dego prze­bły­sku świa­tła dzien­nego rzu­co­nego na ma­gię dworu kró­lew­skiego. „Na­sza dawna gu­wer­nantka, któ­rej tak bar­dzo ufa­li­śmy, po­su­nęła się za da­leko”[4], na­pi­sała do lady Astor. Craw­fie zo­stała w try­bie na­tych­mia­sto­wym wy­rzu­cona z Not­tin­gham Cot­tage, domu na te­re­nie pa­łacu Ken­sing­ton, prze­zna­czo­nego dla osób za­słu­żo­nych dla ro­dziny kró­lew­skiej, i nikt z ro­dziny już się do niej nie ode­zwał.

Rów­nież książę Fi­lip bar­dzo ża­ło­wał tego, że na po­trzeby filmu do­ku­men­tal­nego o ro­dzi­nie kró­lew­skiej, po­ka­za­nego w czerwcu 1969 roku, po­zwo­lił ka­me­rom BBC prze­nik­nąć do pry­wat­nych sank­tu­ariów. Choć film był rów­nie sztywny i miałki jak próby Craw­fie, w świat po­szła wia­do­mość, że me­dia zo­stały wpusz­czone do pa­łacu. Ko­rona prze­zor­nie za­cho­wała prawa au­tor­skie, a dzie­więć­dzie­się­cio­mi­nu­towy film po­ka­zu­jący, jak Fi­lip ob­słu­guje grilla w zamku Bal­mo­ral, a ro­dzina kró­lew­ska prze­ko­ma­rza się ze sobą w spo­sób nie­prze­nik­niony i szorstki, cha­rak­te­ry­styczny dla klasy wyż­szej, był od tego czasu rzadko oglą­dany, do­póki w 2021 roku nie po­ja­wił się na YouTu­bie.

Pod ma­ską szcze­ro­ści Fi­lip był rów­nie ostrożny jak jego żona. Miał tak nie­sta­bilne emo­cjo­nal­nie dzie­ciń­stwo, że mu­siał zbu­do­wać war­stwy umoc­nień, by w ogóle prze­trwać. Jego wu­jek, król Kon­stan­tyn I, zo­stał zmu­szony do ab­dy­ka­cji na rzecz swo­jego naj­star­szego syna, który w 1922 roku prze­jął grecki tron po woj­sko­wym za­ma­chu stanu. Oj­ciec Fi­lipa, książę An­drzej, zo­stał aresz­to­wany i po­sta­wiony przed są­dem woj­sko­wym, a na­stęp­nie udał się na wy­gna­nie do Pa­ryża. Od czasu nie­mow­lęc­twa Fi­lip nie miał sta­łego ad­resu za­miesz­ka­nia, nie­ustan­nie po­dró­żo­wał pod opieką do­ro­słych mię­dzy An­glią, Fran­cją a Niem­cami. Pod­czas za­sta­na­wia­nia się nad moż­li­wo­ścią po­ślu­bie­nia przez niego córki Kró­lowa Matka bar­dzo mar­twiła się tym, że li­nia duń­skiej ro­dziny pa­nu­ją­cej w Gre­cji była zdo­mi­no­wana przez nie­szczę­sny nie­miecki łań­cuch DNA. Cztery star­sze sio­stry Fi­lipa zo­stały żo­nami wy­soko uro­dzo­nych nie­miec­kich ary­sto­kra­tów, sym­pa­ty­ków na­zi­zmu, co wy­wo­ły­wało nie­zręczne sy­tu­acje to­wa­rzy­skie. Kiedy Fi­lip miał osiem lat, u jego matki, księż­niczki Ali­cji Bat­ten­berg, pra­wnuczki kró­lo­wej Wik­to­rii, zdia­gno­zo­wano schi­zo­fre­nię pa­ra­no­idalną. Po se­rii wstrzą­sa­ją­cych prób le­cze­nia me­to­dami przy­po­mi­na­ją­cymi bar­ba­rzyń­skie pi­jawki króla Je­rzego III umiesz­czono ją w za­kła­dzie psy­chia­trycz­nym. Fi­lip nie wi­dział matki od dzie­sią­tego do szes­na­stego roku ży­cia, kiedy jego uko­chana sio­stra Ce­cy­lia, jej mąż i ich dwaj mali sy­no­wie zgi­nęli w ka­ta­stro­fie lot­ni­czej. Wła­śnie wtedy, pod­czas po­grzebu w Darm­stadt, matka i syn po­now­nie za­częli wspólne ży­cie. W końcu księż­niczka Ali­cja wy­my­śliła i za­ło­żyła wła­sny za­kon i za­częła wę­dro­wać po świe­cie w stroju za­kon­nicy.

Oj­ciec Fi­lipa, wy­gnany książę An­drzej, resztę ży­cia spę­dził ze swoją ko­chanką w Monte Carlo i wi­dy­wał syna tylko spo­ra­dycz­nie. Osiem­na­sto­letni w chwili wy­bu­chu wojny Fi­lip już ni­gdy go nie zo­ba­czył. Pod­czas po­bytu w Gor­don­stoun, spar­tań­skiej szkole z in­ter­na­tem w Szko­cji, ni­gdy nie wie­dział, gdzie i z któ­rymi krew­nymi spę­dzi wa­ka­cje.

Au­tor i pre­zen­ter ra­diowy Gy­les Bran­dreth po­wie­dział mi, że za­wsze pró­bo­wał wcią­gnąć zgryź­li­wego Fi­lipa do roz­mowy o pro­ble­mach spo­wo­do­wa­nych przez jego po­zba­wione ko­rzeni i do­tknięte tra­ge­dią dzie­ciń­stwo, ni­gdy jed­nak mu się to nie udało:

Bran­dreth: Czy Jego Kró­lew­ska Wy­so­kość uwa­żał za, hm, eks­cen­tryczne to, że pań­ska matka za­wsze ubie­rała się jak za­kon­nica?

Fi­lip: Co ma pan na my­śli? Ona wcale nie była eks­cen­tryczna! To był po pro­stu ko­stium, ro­zu­mie pan? Za­miast mar­no­wać pie­nią­dze na su­kienki i do­datki oraz cho­dzić do fry­zjera, po­sta­no­wiła ubie­rać się jak za­kon­nica.[5]

Po­zba­wiona ko­rzeni kró­lew­ska prze­szłość Fi­lipa wzmoc­niła prze­ko­na­nie, że wa­run­kiem prze­trwa­nia mo­nar­chii jest przy­wią­za­nie do obo­wiąz­ków. Ta­kie po­dej­ście spra­wiło, że nie był on przy­chyl­nie na­sta­wiony do nie­wy­god­nego ro­mansu księż­niczki Mał­go­rzaty z roz­wie­dzio­nym, dużo star­szym od niej puł­kow­ni­kiem lot­nic­twa i masz­ta­le­rzem Pe­te­rem Town­sen­dem. Cza­ru­jąca i jakże znu­dzona Mał­go­rzata była sek­sowną po­sta­cią dru­go­pla­nową, która za­wsze od­gry­wała rolę ko­ci­miętki dla me­diów. Pa­ląca bal­kan so­bra­nie przez długą lufkę i ba­wiąca się w mod­nych lon­dyń­skich klu­bach noc­nych w kręgu dan­dy­sów, siłą rze­czy pod­kre­ślała za­lety cno­tli­wej mło­dej mo­nar­chini. (Nowe po­ko­le­nie za­ko­chało się w Mał­go­rza­cie na nowo, gdy jej po­stać po­ja­wiła się w se­rialu Net­flixa The Crown, au­tor­stwa Pe­tera Mor­gana). Po­dob­nie jak w póź­niej­szym ży­ciu, kró­lowa cza­sami czuła się, jakby utkwiła w pu­łapce mię­dzy iry­tu­ją­cym bla­skiem matki a ro­man­tycz­nym ko­me­dianc­twem bar­dziej fa­scy­nu­ją­cej sio­stry.

Ro­mans Mał­go­rzaty spra­wił, że kró­lowa mu­siała wy­brać mię­dzy mi­ło­ścią do sio­stry i chę­cią jej uszczę­śli­wie­nia a ra­dami za­ufa­nych do­rad­ców i pra­gnie­niem do­cho­wa­nia wier­no­ści za­sa­dom kon­sty­tu­cyj­nym. Przez długi czas mo­nar­chini była jak spa­ra­li­żo­wana, ale osta­tecz­nie po­ra­dziła so­bie z nie­bez­pieczną sprawą Town­senda, ucie­ka­jąc się do pew­nego triku. Ustawa o mał­żeń­stwach kró­lew­skich z 1772 roku mó­wiła, że przed ukoń­cze­niem przez Mał­go­rzatę dwu­dzie­stu pię­ciu lat Elż­bieta bę­dzie mu­siała wy­ra­zić zgodę na jej mał­żeń­stwo, czego jako głowa ostro sprze­ci­wia­ją­cego się temu Ko­ścioła An­glii kró­lowa w prak­tyce nie mo­gła uczy­nić. Wy­my­ślono więc zręczny pod­stęp, o który Mał­go­rzata za­wsze ob­wi­niała do­rad­ców kró­lo­wej, a który w rze­czy­wi­sto­ści miał pełne po­par­cie mo­nar­chini. Po­wie­dziano Mał­go­rza­cie, że aby po­ślu­bić Town­senda, musi po­cze­kać dwa lata, aż osią­gnie wiek, w któ­rym nie­po­trzebna już bę­dzie zgoda su­we­rena. Zwłoka w za­war­ciu mał­żeń­stwa przy­nio­sła skutki. Za­ko­chani od­da­lili się od sie­bie. Ze­rwa­nie związku przez księż­niczkę było ko­niec koń­ców de­cy­zją prag­ma­tyczną, pod­jętą przez nich oboje. W ob­li­czu utraty ty­tułu Jej Kró­lew­skiej Wy­so­ko­ści Mał­go­rzata uświa­do­miła so­bie, co tak na­prawdę ozna­cza odej­ście z kró­lew­skiego rodu – mu­sia­łaby żyć jako pani Town­send w domku, z pen­sją star­szego od sie­bie o pięt­na­ście lat puł­kow­nika lot­nic­twa i dwoma na­pa­ko­wa­nymi pa­sier­bami[6]. Ko­niec z eskortą, ką­pie­lami przy­go­to­wy­wa­nymi dla niej przez oso­bi­stą słu­żącą czy rej­sami HMY „Bri­tan­nia” (na któ­rego po­kład roz­wod­nicy nie mieli prawa wstępu); znik­nę­łyby wszyst­kie kró­lew­skie prawa i przy­wi­leje, jej ży­cie zo­sta­łoby po­zba­wione wszel­kiej wy­jąt­ko­wo­ści.

Pod­ję­cie wła­ści­wej de­cy­zji bez względu na mo­tywy spra­wiło, że na chwilę Mał­go­rzata stała się bo­ha­terką ro­man­tyczną. Ale nie­bez­pie­czeń­stwo sławy po­lega na tym, że ona się kur­czy. Po nie­uda­nym mał­żeń­stwie z mod­nym fo­to­gra­fem lor­dem Snow­do­nem me­dia ob­sa­dziły ją w kró­lew­skiej te­le­no­weli w roli roz­piesz­czo­nej pa­ła­co­wej diwy, która zbyt dużo pije i wy­gła­sza ob­raź­liwe ko­men­ta­rze. Znane sze­ro­kiej pu­blicz­no­ści jej flirty na ka­ra­ib­skiej wy­spie Mu­sti­que z młod­szym so­bo­wtó­rem Snow­dona, Rod­dym Lle­wel­ly­nem, stały się po­wra­ca­jącą wy­żerką dla prasy, zaj­mu­jącą dwie ko­lumny. (Me­dia za­wsze przed­sta­wiały Roddy’ego jako mło­dego ko­chanka, a nie tego, kim na­prawdę był – cza­ru­ją­cym dżen­tel­meń­skim ogrod­ni­kiem, który trak­to­wał Mał­go­rzatę z uprzej­mo­ścią, ja­kiej ocze­ki­wała).

Na­wet je­śli księż­niczka przez całe ży­cie źle się za­cho­wy­wała, to ni­gdy nie oka­zała braku sza­cunku star­szej sio­strze jako su­we­re­nowi. Jej bunty nie osła­biały nie­pod­wa­żal­nej wła­dzy Ko­rony. Wy­rze­ka­jąc się swo­jej pierw­szej mi­ło­ści, po­ka­zała bry­tyj­skiej opi­nii pu­blicz­nej, że w końcu zro­zu­miała, iż kró­lew­skie obo­wiązki mu­szą wziąć górę nad oso­bi­stymi uczu­ciami. Szcze­rze obu­rzała się, gdy wi­działa ja­kie­kol­wiek nie­od­po­wied­nie za­cho­wa­nie wo­bec Kró­lo­wej. Wstyd, jaki przy­spo­rzyła mo­nar­chii swoim ży­ciem mi­ło­snym, po­wo­do­wany był przez po­rywy serca w cza­sach, gdy oby­czaje spo­łeczne gwał­tow­nie się zmie­niały, a ob­ostrze­nia do­ty­czące ro­dziny kró­lew­skiej po­zo­sta­wały nie­zmienne. Mimo szumu, jaki wo­kół niej po­wstał, Mał­go­rzata ni­gdy nie „upu­blicz­ni­łaby” swo­jego nie­szczę­ścia, jak to miała zro­bić póź­niej Diana. Ta­jem­nica kró­lew­sko­ści zo­stała za­cho­wana dzięki mak­sy­mie „Ni­gdy nie na­rze­kaj, ni­gdy nie wy­ja­śniaj”.

II

Po­ja­wie­nie się Diany sta­no­wiło wy­zwa­nie dla ro­dziny kró­lew­skiej, bo księżna Wa­lii znacz­nie le­piej niż Mał­go­rzata ro­zu­miała zmie­nia­jące się me­dia i wie­działa, w jaki spo­sób uczy­nić z nich śmier­cio­no­śną broń. Je­śli ist­niały ja­kieś resztki po­wścią­gli­wo­ści w re­la­cjo­no­wa­niu lek­ko­myśl­nych dzia­łań Mał­go­rzaty, to ulot­niły się one w cza­sach Diany, pod­grze­wane ża­rem oży­wia­ją­cych sił ryn­ko­wych.

Me­dialne po­su­nię­cia mło­dej księż­nej za­wsze prze­po­wia­dały du­cha czasu. Jej prze­ło­mowy i szo­ku­jący wy­wiad z Mar­ti­nem Ba­shi­rem z BBC w li­sto­pa­dzie 1995 roku był czymś w ro­dzaju kon­fe­sjo­nału Oprah bez Oprah. Te­raz wiemy, że Ba­shir sku­tecz­nie ma­ni­pu­lo­wał pa­ra­noją Diany po­przez po­ka­za­nie hra­biemu Spen­ce­rowi, jej bratu, sfał­szo­wa­nych do­ku­men­tów, które „do­wo­dziły”, że naj­bliżsi do­radcy zdra­dzali ją z Pa­ła­cem, i w ten spo­sób roz­pa­lił w niej pra­gnie­nie otwar­tego mó­wie­nia o so­bie. Aby zdo­być naj­bar­dziej sen­sa­cyjny ma­te­riał te­le­wi­zyjny XX wieku, Ba­shir po pro­stu skła­mał.

Sama Diana była jed­nak adeptką oszu­stwa. Nie­by­wale spryt­nie za­aran­żo­wała wszystko tak, by ekipa fil­mo­wała ją w pa­łacu Ken­sing­ton w nie­dzielę, gdy pra­cow­nicy mieli wolne. Za­ma­sko­wała sprzęt, mó­wiąc, że to do­stawa no­wego sys­temu hi-fi, po­ma­lo­wała oczy „na pandę”, by jak naj­bar­dziej pod­kre­ślić bla­dość twa­rzy, i zdu­miała mo­nar­chi­nię bez­po­śred­nim pod­wa­że­niem jej au­to­ry­tetu w wy­wia­dzie: „Chcia­ła­bym być kró­lową ludz­kich serc”. (Bez­czelna!)... „By­łam żoną księ­cia Wa­lii, w se­pa­ra­cji”. (Dźgnię­cie!)... „By­łam pro­ble­mem, kropka. Ni­gdy wcze­śniej się to nie zda­rzyło – co z nią zro­bimy?... Ona nie usie­dzi ci­cho”. (Groźba!) I cy­tat, który bę­dzie żył wiecz­nie: „W tym mał­żeń­stwie było nas troje”. (On zdra­dził. Mnie)[7].

Czę­sto twier­dzi się, że Diana za­częła po­strze­gać ten wy­wiad jako po­ważną po­myłkę. Gdyby wie­działa o nie­uczci­wo­ści Ba­shira, z pew­no­ścią by tak było. Wtedy jed­nak po­wie­działa do­kład­nie to, co chciała po­wie­dzieć przed ka­merą. Gulu La­lvani, bo­gaty Bry­tyj­czyk, uro­dzony w Pa­ki­sta­nie przed­się­biorca, który przez krótki okres uma­wiał się z Dianą w ostat­nim roku jej ży­cia, po­wie­dział mi, że w lipcu 1997 roku księżna twier­dziła, iż „była z tego [wy­wiadu] za­do­wo­lona. Nie mo­gła po­wie­dzieć o Mar­ti­nie Ba­shi­rze ani jed­nego złego słowa. Zro­zu­miała, że sprawa ta po­słu­żyła jej ce­lom”[8]. Miała ra­cję. Jej „ce­lem” było to, żeby przed co­raz bar­dziej nie­uchron­nym roz­wo­dem z Ka­ro­lem bry­tyj­ska opi­nia pu­bliczna wi­działa w niej zdra­dzoną ko­bietę. Prze­pro­wa­dzone po wy­wia­dzie ba­da­nia opi­nii pu­blicz­nej wy­ka­zały po­par­cie dla księż­nej na po­zio­mie 92 pro­cent. Lu­dzie je­dli jej z ręki.

Po roz­wo­dzie kam­pa­nia ma­jąca na celu ocie­ple­nie wi­ze­runku nie­cie­szą­cego się po­pu­lar­no­ścią Ka­rola roz­po­czy­nała li­stę jego za­dań. Aby przy­spie­szyć sprawę, w 1996 roku książę za­trud­nił trzy­dzie­sto­let­niego speca od ko­mu­ni­ka­cji Marka Bol­landa, który do per­fek­cji opa­no­wał spo­sób po­stę­po­wa­nia z ta­blo­idami dzięki wcze­śniej­szej pracy w Ko­mi­sji do spraw Skarg Pra­so­wych. Bol­land, prze­bie­gły i szybki w dzia­ła­niu, pa­tyną uprzej­mo­ści po­kry­wa­jący me­ry­to­kra­tyczne po­cho­dze­nie, był sil­nym sprzy­mie­rzeń­cem Ka­mili. Na to sta­no­wi­sko za­pro­po­no­wał go jej były ad­wo­kat od spraw roz­wo­do­wych. Wil­liam i Harry na­zy­wali go „Czarną Żmiją”, po­nie­waż wy­czu­wali jego za­bój­cze umie­jęt­no­ści w pod­su­wa­niu i wy­ci­sza­niu hi­sto­rii z my­ślą wy­łącz­nie o jed­nym be­ne­fi­cjen­cie – księ­ciu Wa­lii. Szybko stało się ja­sne, że każdy, kto pra­cuje dla księ­cia, ale nie lubi Ka­mili, zo­sta­nie wy­eli­mi­no­wany.

Ka­rol miał ob­se­sję na punk­cie dwóch naj­waż­niej­szych pro­ble­mów swo­jego ży­cia, które nie­ro­ze­rwal­nie się ze sobą spla­tały: jak od­zy­skać apro­batę bry­tyj­skiej opi­nii pu­blicz­nej, która ob­wi­niała go o cier­pie­nia Diany, oraz jak zdo­być ak­cep­ta­cję dla mi­ło­ści swo­jego ży­cia, Ka­mili. Za wszelką cenę pra­gnął wy­do­być swoją ko­chankę z cie­nia, ale opi­nia pu­bliczna na­dal po­strze­gała ją wy­łącz­nie oczami Diany, wi­dząc w niej „rot­twe­ilerkę”, któ­rej wła­dza nad Ka­ro­lem spo­wo­do­wała, że na­iwna dwu­dzie­sto­let­nia panna młoda zo­stała zma­ni­pu­lo­wana, aż wresz­cie zro­zu­miała bo­le­sną prawdę o tym, do kogo na­leży jego serce.

Można by ocze­ki­wać, że Ka­rol po­wi­nien do­stać tro­chę punk­tów za to, że chciał mieć prze­ci­wień­stwo żony tro­feum, osobę, z którą w wieku śred­nim mógłby wieść spo­kojne ży­cie. Ka­mila oparła się po­ku­sie po­pra­wia­ją­cych urodę ope­ra­cji pla­stycz­nych i bo­toksu. W jej ty­po­wej dla miesz­ka­ją­cych na wsi ko­biet ce­rze i oto­czo­nych zmarszcz­kami, uśmiech­nię­tych oczach była szcze­rość. Fry­zura też nie spra­wiła ni­gdy żad­nej nie­po­ko­ją­cej nie­spo­dzianki. Cały czas miała tak samo ucze­sane pod­krę­cone po bo­kach blond włosy, jak w la­tach sie­dem­dzie­sią­tych. Być może jej prze­wi­nie­nie po­le­gało na oba­le­niu pa­nu­ją­cych w me­diach sek­si­stow­skich wy­obra­żeń o tym, jak po­winna wy­glą­dać ko­chanka. Ta­blo­idy wy­strze­liły w jej kie­runku nie­koń­czącą się salwę wy­myśl­nych obelg: stara pru­kwa, stary babsz­tyl, po­marsz­czona śliwka, to­porna twarz, koń­ska twarz, gruba, znisz­czona, wiedźma, wam­pi­rzyca, bez­gu­ście (co w spo­sób za­pa­da­jący w pa­mięć wy­szcze­gól­niła Al­li­son Pe­ar­son w „The New Yor­ker” w 1997 roku). Naj­lep­sze, co udało jej się osią­gnąć, to na­zwa­nie da­nia jej imie­niem w Green’s Re­stau­rant and Oy­ster Bar w pa­łacu Świę­tego Ja­kuba: wę­dzony łu­pacz Par­ker Bow­les. Ka­mila przy­jęła to ze spo­ko­jem, ale Ka­rol nie umiał się z tym po­go­dzić. Chciał zro­bić z ko­chanki przy­zwo­ite da­nie.

Bol­land miał przede wszyst­kim po­zy­skać i roz­krę­cić „Da­ily Mail”, który pod kie­row­nic­twem ob­rot­nego re­dak­tora Da­vida En­gli­sha stał się naj­po­tęż­niej­szym bry­tyj­skim ta­blo­idem. Po­wie­dział on Bol­lan­dowi: „Jed­nym z two­ich za­dań jest wpo­je­nie księ­ciu Wa­lii, że ni­gdy nie by­li­śmy prze­ciwko niemu, tylko by­li­śmy za Dianą. [...] To była de­cy­zja han­dlowa. Dzięki Dia­nie ga­zety się sprze­da­wały. Ga­zet pi­szą­cych o Ka­rolu nikt nie ku­po­wał. Je­śli on zrobi coś, dzięki czemu ga­zety za­czną się sprze­da­wać, wtedy go po­przemy”[9]. Dla Ka­rola, któ­rego można okre­ślić co naj­wy­żej mia­nem po­nu­rego, słowa te były wy­jąt­kowo przy­gnę­bia­jące. Czuł, że wciąż od nowa musi sprze­da­wać się pra­sie, musi krą­żyć po re­dak­cjach ga­zet, aby pró­bo­wać im się przy­po­chle­bić. Po­wie­dział do Bol­landa: „Ro­bi­łem to wszystko, kiedy by­łem młody, ale jaki to ma sens? Prze­cież oni na­dal wie­rzą we wszyst­kie straszne rze­czy, które Diana o mnie opo­wiada”.

Jed­nakże Bol­land był sku­teczny. Dzięki współ­pracy z pry­wat­nym se­kre­ta­rzem Ka­rola, Ste­phe­nem Lam­por­tem, stop­niowo zmie­niał pu­bliczny wi­ze­ru­nek Ka­mili, wy­ko­rzy­stu­jąc wy­da­rze­nia cha­ry­ta­tywne, i po­zwa­lał, by dzien­ni­ka­rze wi­dzieli ją w chwi­lach, w któ­rych można było zo­ba­czyć pełną sza­cunku bli­skość z kró­lową. Jed­nym ze sta­ran­nie roz­po­wszech­nia­nych przez Bol­landa mi­tów było to, że chłopcy odro­binę po­lu­bili Ka­milę. Ale oni w naj­lep­szym wy­padku ją to­le­ro­wali. Harry po trzy­dzie­stce wciąż ża­lił się przy­ja­cio­łom, że uko­chana ojca za­mie­niła jego stary po­kój w Hi­gh­grove, po­sia­dło­ści Ka­rola w Glo­uce­ster­shire, na wy­szu­kaną gar­de­robę dla sie­bie.

La­tem 1997 roku prze­ko­ny­wa­nie opi­nii pu­blicz­nej o ra­cjach prze­ma­wia­ją­cych za ży­ciem z Ka­milą szło jed­nak Ka­ro­lowi zbyt wolno. 5 sierp­nia ar­cy­bi­skup Can­ter­bury pod­czas kon­fe­ren­cji pra­so­wej w Syd­ney z oka­zji sto pięć­dzie­sią­tej rocz­nicy po­wsta­nia Ko­ścioła an­gli­kań­skiego w Au­stra­lii oświad­czył, że je­śli roz­wie­dziony na­stępca bry­tyj­skiego tronu po­now­nie się ożeni, to po­grąży Ko­ściół An­glii w kry­zy­sie. Za­zna­czył rów­nież, że książę Wa­lii nie dał żad­nych sy­gna­łów, że po roz­wo­dzie z Dianą za­mie­rza po­now­nie się oże­nić, nie ma więc te­matu. Ka­mili nie spodo­bały się te słowa. Dwa lata po roz­wo­dzie z An­drew Par­ke­rem Bow­le­sem i rok po roz­wo­dzie Ka­rola z Dianą wciąż mu­siała wi­dy­wać się z na­stępcą tronu po­ta­jem­nie, od­wie­dzała go raz w ty­go­dniu po przy­jeź­dzie z wła­snego domu w Wilt­shire, po­nie­waż kró­lowa za­bro­niła jej miesz­kać w zamku Bal­mo­ral, szkoc­kim ustro­niu ro­dziny kró­lew­skiej w Hi­gh­lands, oraz w San­drin­gham, ich ma­ją­cej po­nad osiem ty­sięcy hek­ta­rów po­sia­dło­ści na wy­brzeżu Nor­folku, chyba że nie było tam Jej Wy­so­ko­ści. Para tę­sk­niła za wspól­nym by­wa­niem w te­atrze lub spę­dza­niem dłu­gich week­en­dów w Bir­khall, let­nim domu Kró­lo­wej Matki w po­sia­dło­ści Bal­mo­ral. Ale kró­lowa była nie­ugięta. Na py­ta­nie, czy przyj­mie pa­nią Par­ker Bow­les, od­po­wie­działa: „Po co?”[10]. Jej zda­niem książę Wa­lii miał na­stę­pu­jące moż­li­wo­ści: mógł wy­przeć się Ka­mili i w przy­szło­ści zo­stać kró­lem albo po­ślu­bić ją i pójść drogą księ­cia Wind­soru.

Pe­ter Man­del­son, rzecz­nik pre­miera Tony’ego Bla­ira, opi­suje w pa­mięt­niku, jak trzy ty­go­dnie przed śmier­cią Diany w sierp­niu 1997 roku zo­stał we­zwany przez Bol­landa na pry­watny lunch z księ­ciem Wa­lii i Ka­milą w Hi­gh­grove. Choć pa­no­wała lekka mżawka, Ka­rol opro­wa­dził go po swoim uko­cha­nym ogro­dzie, ura­do­wany uwol­nie­niem się od pre­sji me­diów, którą mu­siał zno­sić. Za­prze­czył, ja­koby spie­szyło mu się do ślubu z Ka­milą, i po­wie­dział, że „chcą po pro­stu pro­wa­dzić nor­mal­niej­sze ży­cie”[11]. Za­py­tał też, jak jest po­strze­gany przez spo­łe­czeń­stwo. Man­del­son od­po­wie­dział, że spo­łe­czeń­stwo bar­dziej po­dzi­wia księ­cia Wa­lii, niż on sam mógłby się spo­dzie­wać, a to dzięki po­par­ciu dla tak wielu szczyt­nych ce­lów, ale że „lu­dzie od­no­szą wra­że­nie, że użala się pan nad sobą, że jest pan ra­czej po­nury i przy­gnę­biony. To ne­ga­tyw­nie wpływa na spo­sób po­strze­ga­nia pana przez opi­nię pu­bliczną”[12]. Spo­łe­czeń­stwo nie chciało mieć za księ­cia Kła­po­uchego.

Człon­ko­wie ro­dziny kró­lew­skiej rzadko spo­ty­kają się ze szcze­rymi oce­nami. Ka­rol wy­da­wał się więc „chwi­lowo oszo­ło­miony”, a w oczach Ka­mili na­gle po­ja­wił się mi­strzow­sko uda­wany błysk tro­ski. Po wszyst­kim jed­nak książę po­dzię­ko­wał Man­del­so­nowi za szcze­rość i z wdzięcz­no­ścią po­dą­żył za jego su­ge­stią. Skło­niło to Man­del­sona do re­flek­sji nad wy­jąt­kową oso­bli­wo­ścią kró­lew­skich dy­le­ma­tów. „Dla mnie i in­nych po­li­ty­ków ist­niała li­nia po­działu, któ­rej trzeba było bro­nić”, na­pi­sał. „Dla Ka­rola i kró­lo­wej ich ży­cie było do­słow­nie ich pracą. Każdy ich ruch, każdy uśmiech lub unie­siona brew, każdy zwią­zek za­warty lub ze­rwany był po­strze­gany jako część okre­śla­ją­cej ich funk­cji, czyli by­cia ro­dziną kró­lew­ską”[13].

III

Dla kró­lo­wej szok, ja­kim była śmierć trzy­dzie­sto­sze­ścio­let­niej Diany 31 sierp­nia 1997 roku, sta­no­wił trau­ma­tyczne po­łą­cze­nie tego, co pu­bliczne, z tym, co pry­watne. Diana nie była tylko eks­żoną jej syna, któ­rej ży­cie zo­stało prze­rwane w wy­niku nie­szczę­śli­wego wy­padku sa­mo­cho­do­wego. Była też matką przy­szłego króla i uwiel­bianą ikoną na­rodu.

Lu­dzie, któ­rzy ni­gdy nie po­znali księż­nej Wa­lii, te­raz w tem­pie sze­ściu ty­sięcy na go­dzinę na­pły­wali do Lon­dynu, by opła­ki­wać jej śmierć. Róż­no­rod­ność tłumu, tak samo jak jego wiel­kość, była ogrom­nym za­sko­cze­niem: przy­by­wali sta­rzy i mło­dzi, czarni i biali, z po­łu­dnio­wej i wschod­niej czę­ści Azji; ubrani w szorty i sari, stroje w pa­ski i hi­dżaby; na wóz­kach in­wa­lidz­kich i o ku­lach; nio­sący małe dzieci na ba­rana lub pcha­jący je w wóz­kach. Pod­czas gdy przed pa­ła­cem Ken­sing­ton pię­trzyły się bu­kiety kwia­tów, a śmierć Matki Te­resy 5 wrze­śnia zo­stała w du­żej mie­rze zi­gno­ro­wana, nie­spo­kojna księżna Wa­lii o trud­nym cha­rak­te­rze zna­la­zła się na naj­lep­szej dro­dze do zo­sta­nia świętą ce­le­brytką – nie tylko w Wiel­kiej Bry­ta­nii, lecz także w każ­dym za­kątku świata. Ża­den czło­nek ro­dziny kró­lew­skiej w hi­sto­rii nie miał tak ma­gne­tycz­nego wpływu na wy­obra­że­nia o świe­cie, co nie umknęło uwa­dze pre­miera Bla­ira, gdy zwy­cię­sko ogło­sił ją po śmierci „księżną ludu”.

W tsu­nami na­ro­do­wego smutku tak do­brze do tej pory od­gry­wana sym­bo­liczna rola mo­nar­chii na­gle prze­stała wy­star­czać. Zwy­kle do­sko­nałe wy­czu­cie kró­lo­wej w kwe­stii tego, jak na­leży po­stę­po­wać – „wy­star­czyło po pro­stu być”, jak to ujął Pe­ter Man­del­son – zo­stało osa­czone przez po­trzebę no­wego ro­dzaju re­ak­cji emo­cjo­nal­nej, która od­po­wia­dała mo­men­towi kry­zysu. Kró­lowa ni­czego bar­dziej nie pra­gnęła, niż po­zo­stać w Bal­mo­ral, by móc po­cie­szać wnu­ków, i miała lu­dziom za złe pu­bliczną hi­ste­rię, która ka­zała jej po­stą­pić ina­czej. „Poj­mo­wała roz­miar tej tra­ge­dii, lecz ro­zu­miała ją na swój wła­sny spo­sób”, na­pi­sał Tony Blair w pa­mięt­niku za­ty­tu­ło­wa­nym Po­dróż. „Nie za­mie­rzała dać sobą po­mia­tać. Z całą mocą ob­ja­wił się wów­czas prze­dziwy stan sym­biozy pa­nu­jący w na­szym kraju po­mię­dzy kró­lową a pod­da­nymi – lud za­czął się do­ma­gać, aby kró­lowa przy­znała, że pa­nuje za jego przy­zwo­le­niem, i do­sto­so­wała się do spo­łecz­nych ocze­ki­wań”[14].

Wola pod­da­nych zwy­cię­żyła. Po pię­ciu cha­otycz­nych dniach Jej Wy­so­kość z ogromną nie­chę­cią po­wró­ciła do Lon­dynu, by od­być pu­bliczny spa­cer po­śród za­wo­dzą­cych tłu­mów i kwiet­nych hoł­dów przed pa­ła­cem Buc­kin­gham. Do rzad­ko­ści na­le­żała wy­gło­szona na żywo ode­zwa do na­rodu, z wy­ra­zami em­pa­tii, któ­rej pra­wie na pewno nie od­czu­wała (to Do­wning Street na­kło­niło ją do okre­śle­nia sie­bie jako „babci”), a w końcu ska­pi­tu­lo­wała wo­bec żą­da­nia tłumu i ta­blo­idów, by opu­ścić Union Jacka nad pa­ła­cem Buc­kin­gham. Po­wie­dziano mi, że książę Fi­lip uznał to za wiel­kie upo­ko­rze­nie.

IV

Naj­strasz­niej­szym za­da­niem w ży­ciu Ka­rola było obu­dze­nie sy­nów, któ­rzy mieli wtedy dwa­na­ście i pięt­na­ście lat, o siód­mej pięt­na­ście rano w Bal­mo­ral, by prze­ka­zać im wia­do­mość o śmierci matki. W fil­mie do­ku­men­tal­nym Nicka Kenta zre­ali­zo­wa­nym z oka­zji dwu­dzie­stej rocz­nicy śmierci Diany Harry wy­ra­ził opi­nię, o któ­rej chyba za­po­mina w swo­ich now­szych wy­wia­dach: „Jedną z naj­trud­niej­szych rze­czy dla ro­dzica jest po­wie­dze­nie swoim dzie­ciom, że [drugi] ro­dzic zmarł. [...] Ale on przy nas był. Był tym z dwojga ro­dzi­ców, który po­zo­stał, i sta­rał się ro­bić wszystko, co w jego mocy, by mieć pew­ność, że je­ste­śmy chro­nieni i pod opieką”[15].

Książę Wil­liam wspo­mi­nał: „Naj­sil­niej­szym uczu­ciem jest szok i wciąż [go] czuję. [...] Lu­dzie mó­wią, że szok nie może trwać długo, ale tak wła­śnie jest”[16]. W in­nym wy­wia­dzie po­wie­dział: „Od dwu­dzie­stu lat żyję z traumą tam­tego dnia, która na­dal na mnie ciąży”[17].

Zor­ga­ni­zo­wa­nie po­grzebu Diany w ciągu za­le­d­wie ty­go­dnia było sza­le­nie trudne. Kiedy ar­cy­bi­skup Can­ter­bury Geo­rge Ca­rey prze­słał dzie­ka­nowi West­min­steru mo­dli­twy, które pro­po­no­wał od­czy­tać pod­czas na­bo­żeń­stwa, po­in­for­mo­wano go, że ro­dzina Spen­ce­rów nie ży­czy so­bie żad­nych wzmia­nek o ro­dzi­nie kró­lew­skiej. W od­we­cie pa­łac Buc­kin­gham uparł się na osobną mo­dli­twę dla ro­dziny kró­lew­skiej, z któ­rej na­le­żało usu­nąć słowa „księżna ludu”.

Róż­nica zdań do­ty­cząca tego, który z męż­czyzn z ro­dziny kró­lew­skiej bę­dzie szedł za la­wetą z trumną Diany, trwała przez cztery dni, opi­nie krą­żyły mię­dzy pry­wat­nym se­kre­ta­rzem kró­lo­wej Ro­ber­tem Fel­lo­we­sem w Lon­dy­nie a jego za­stępcą Ro­bi­nem Ja­nvri­nem. Ten ostatni prze­by­wał w zamku Bal­mo­ral. Co ja­kiś czas z ze­stawu gło­śno­mó­wią­cego wy­do­by­wał się głos księ­cia Fi­lipa, który przy­słu­chi­wał się roz­mo­wie.

Ktoś z ko­mi­tetu or­ga­ni­zu­ją­cego po­grzeb po­wie­dział mi: „Spen­ce­ro­wie mó­wili, jaka ma być rola dzieci. Fi­lip na­gle wy­buch­nął: «Prze­stań­cie nam mó­wić, co mamy zro­bić z tymi chłop­cami. Wła­śnie stra­cili matkę!». Po­wie­dział to bar­dzo emo­cjo­nal­nym to­nem, jak na praw­dzi­wego dziadka przy­stało”. Był to rów­nież głos czło­wieka, który ma­jąc dzie­sięć lat, prak­tycz­nie stra­cił wła­sną matkę.

Ala­stair Camp­bell, se­kre­tarz pra­sowy Tony’ego Bla­ira, za­no­to­wał w dzien­niku 4 wrze­śnia 1997 roku, że książę Wil­liam, „tra­wiony ogromną nie­na­wi­ścią do me­diów” z po­wodu tra­gicz­nego w skut­kach po­lo­wa­nia na jego matkę, od­ma­wiał pój­ścia za trumną oraz że on i Harry nie mieli za­miaru ustą­pić[18]. Tym­cza­sem książę Ka­rol miał po­je­chać do opac­twa west­min­ster­skiego z Char­le­sem Spen­ce­rem, ale hra­bia tak bar­dzo nie­na­wi­dził na­stępcy tronu, że od­ma­wiał prze­by­wa­nia z nim w jed­nym sa­mo­cho­dzie. W końcu Fi­lip, który za­wsze miał głos de­cy­du­jący w ro­dzi­nie, de­li­kat­nie przy­po­chle­bił się chłop­com sło­wami: „Czy je­śli ja pójdę za trumną, pój­dzie­cie ze mną?”. Przy­po­mniał im też, że zdję­cia z po­grzebu będą oglą­dane na ca­łym świe­cie. Choć Harry wciąż opo­wiada, jak ogrom­nych cier­pień przy­spo­rzyła mu ta de­cy­zja, z punktu wi­dze­nia Ko­rony Fi­lip miał ra­cję. Nie­za­po­mniany wi­dok trzech po­ko­leń męż­czyzn z ro­dziny kró­lew­skiej uro­czy­ście idą­cych za trumną Diany ode­brano jako za­ję­cie twar­dego sta­no­wi­ska, któ­rego ocze­ki­wano od ro­dziny pa­nu­ją­cej.

We­wnątrz opac­twa pa­no­wała ciężka ci­sza, prze­ry­wana je­dy­nie ci­chym szlo­chem. Re­dak­tor Geo­r­die Greig, któ­rego sio­stra była kie­dyś współ­lo­ka­torką Diany i jej damą dworu, po­wie­dział mi, że „ta sy­tu­acja była tak smutna i po­nura, [że] czło­wiek czuł, że znaj­duje się w sercu no­szą­cego ża­łobę świata”[19].

Nic nie mo­gło bar­dziej zszo­ko­wać i obu­rzyć Jej Wy­so­ko­ści i księ­cia Fi­lipa w ich ży­ciu pu­blicz­nym niż oskar­ży­ciel­ska mowa brata Diany, hra­biego Spen­cera. Jego prze­mó­wie­nie z am­bony było gra­na­tem ręcz­nym rzu­co­nym w stronę każ­dego sie­dzą­cego członka ro­dziny Wind­so­rów. W swo­jej po­chwale dla Ści­ga­nej Diany trzy­dzie­sto­trzy­letni hra­bia, któ­rego li­te­racki ta­lent od tam­tej pory po­twier­dził się w licz­nych, nie­zmier­nie in­te­re­su­ją­cych tek­stach, prze­ja­wiał ten sam in­stynkt do po­dej­mo­wa­nia ry­zyka, co jego kró­lew­ska sio­stra. Po zło­że­niu Dia­nie obiet­nicy, że „nie po­zwo­limy [mło­dym ksią­żę­tom] cier­pieć udręki, która re­gu­lar­nie do­pro­wa­dzała cię do roz­pa­czy”, przy­rzekł, że „my, twoja ro­dzina, z którą łą­czą cię więzy krwi, zro­bimy wszystko, co w na­szej mocy, aby kon­ty­nu­ować twór­czy i pe­łen mi­ło­ści spo­sób, w jaki kie­ro­wa­łaś tymi dwoma wy­jąt­ko­wymi mło­dzień­cami, tak aby ich dusz nie prze­peł­niało wy­łącz­nie po­czu­cie obo­wiązku wo­bec tra­dy­cji, ale by mo­gły śpie­wać otwar­cie, tak jak to za­pla­no­wa­łaś”[20].

Więzy krwi! Spen­cer pu­blicz­nie kop­nął w zęby po­zba­wioną mi­miki ro­dzinę kró­lew­ską. W in­nych cza­sach po­ryw­czy hra­bia zo­stałby stra­cony w To­wer of Lon­don. Szcze­gól­nie ob­raź­liwa była salwa su­ge­ru­jąca, że Diana była waż­niej­sza niż jej kró­lew­ski mał­żo­nek: „Udo­wod­niła [...] że nie po­trze­buje kró­lew­skiego ty­tułu, by na­dal rzu­cać na wszyst­kich swój wy­jąt­kowy czar”[21]. Echo okla­sków z ze­wnątrz opac­twa, gdzie trans­mi­to­wano na­bo­żeń­stwo, prze­to­czyło się przez Por­tal Główny i w dół nawy, aż po raz pierw­szy w hi­sto­rii tego wiel­kiego ko­ścioła za­częła kla­skać cała kon­gre­ga­cja – z wy­jąt­kiem ro­dziny kró­lew­skiej. Astro­lożka Diany, Deb­bie Frank, która sie­działa obok szlo­cha­ją­cego go­spo­da­rza te­le­wi­zji Mi­cha­ela Bar­ry­more’a, wspo­mina, że po­my­ślała, iż nad­cho­dzi bu­rza[22]. Ar­cy­bi­skup Ca­rey był zbul­wer­so­wany mową po­grze­bową hra­biego Spen­cera, którą uznał za „mściwą i zło­śliwą”[23]. Książę Fi­lip tak się wściekł, że mu­siał go po­tem uspo­ka­jać zięć hra­biego Mo­unt­bat­tena, lord Bra­bo­urne. „Bar­dzo bez­czelne” – tak po­noć sko­men­to­wała to Kró­lowa Matka przez za­ci­śnięte zęby[24]. (Na­wet kró­lo­wej trudno było się wznieść po­nad to. Pra­wie sie­dem lat póź­niej, pod­czas otwar­cia fon­tanny upa­mięt­nia­ją­cej Dianę, księżną Wa­lii, w Hyde Parku, rzu­ciła drwiąco w stronę hra­biego Spen­cera: „Mam na­dzieję, że je­steś usa­tys­fak­cjo­no­wany”[25]).

Ni­gdy więcej.

V

W po­nie­dzia­łek po po­grze­bie, ma­jąc na­dzieję na od­wró­ce­nie uwagi chłop­ców, Tiggy Legge-Bo­urke, ich miła opie­kunka od­gry­wa­jąca też tro­chę rolę star­szej sio­stry, za­trud­niona przez Ka­rola po roz­sta­niu z Dianą, za­brała oby­dwu na pie­sze śle­dze­nie po­lo­wa­nia na lisy Be­au­fort Hunt. Z całą wła­ściwą so­bie de­li­kat­no­ścią przy­wi­tał ich stary przy­ja­ciel ro­dziny, ka­pi­tan Ian Fa­rqu­har, mistrz po­lo­wa­nia. „Do­brze was wi­dzieć, pa­no­wie”, po­wie­dział do zdru­zgo­ta­nych mło­dych ksią­żąt. „Chcę, że­by­ście wie­dzieli, że jest nam wszyst­kim bar­dzo, bar­dzo przy­kro z po­wodu wa­szej matki. Przyj­mij­cie na­sze naj­głęb­sze wy­razy współ­czu­cia. W so­botę wszy­scy by­li­śmy z was nie­sa­mo­wi­cie dumni. Tyle chcia­łem wam po­wie­dzieć, a te­raz wróćmy do nor­mal­nego ży­cia”[26].

„Dzię­kuję. Tak, ma pan ra­cję”, od­parł Wil­liam z taką po­wagą, jakby sto­ic­kie geny kró­lo­wej w pełni ujaw­niły się u jej wnuka. „Wszy­scy mu­simy wró­cić do nor­mal­nego ży­cia”.

Harry, za­wsze bar­dziej de­li­katny, z tru­dem ra­dził so­bie bez matki. Aby go po­cie­szyć w ty­go­dniach po jej śmierci, Ka­rol za­brał go na pię­cio­dniową wy­cieczkę do RPA, Su­azi i Le­so­tho, a na­stęp­nie wy­słał go na sa­fari do Bot­swany z grupą pro­wa­dzoną przez swo­jego daw­nego pro­sto­dusz­nego masz­ta­le­rza i by­łego ofi­cera Gwar­dii Wa­lij­skiej Marka Dy­era, któ­rego póź­niej zwer­bo­wał na men­tora chłop­ców. Dyer po­pra­wił na­strój chłopca w Jo­han­nes­burgu, bo udało mu się za­ła­twić wej­ście za ku­lisy kon­certu Spice Girls. Pi­sarz An­thony Hol­den, który to­wa­rzy­szył kró­lew­skiemu kor­pu­sowi pra­so­wemu w RPA, wspo­mina w pa­mięt­niku, że cze­kał, aby zo­ba­czyć, czy Harry przyj­dzie na kon­cert w ko­szulce i dżin­sach – w ta­kim stroju byłby, gdyby przy­je­chał z matką – czy w gar­ni­tu­rze i kra­wa­cie, co by ozna­czało, że Wind­so­ro­wie zwy­cię­żyli. Harry „po­ja­wił się sto­sow­nie ubrany w gar­ni­tu­rze i kra­wa­cie”, co su­ge­ro­wało – jak pi­sze Hol­den – że „pa­mięć o Dia­nie [zo­stała] już wy­ma­zana”[27].

W swój udrę­czony, kon­ser­wa­tywny spo­sób książę Ka­rol do­kła­dał wszel­kich sta­rań, by być tro­skli­wym oj­cem. Czy­tał chłop­com przed snem opo­wia­da­nia Ru­dy­arda Ki­plinga. Za­bie­rał ich do Strat­ford-upon-Avon, by oglą­dali spek­ta­kle Royal Sha­ke­spe­are Com­pany i wcho­dzili za ku­lisy, by po­znać ob­sadę. Ak­tor i pi­sarz Ste­phen Fry, który to­wa­rzy­szył im pod­czas sztuki Bu­rza, po­wie­dział mi, że był ocza­ro­wany tym, jak bar­dzo chłopcy draż­nili się z oj­cem, co uznał za „oznakę po­wrotu do nor­mal­no­ści”[28]. Pod­czas śnia­da­nia w Hi­gh­grove Fry roz­glą­dał się po bu­fe­cie, a po­tem pod­niósł wazę, w któ­rej znaj­do­wało się lu­biane przez Ka­rola sie­mię lniane. Książę Wil­liam po­wie­dział: „O nie, Ste­phe­nie, nie zbli­żaj się z tym do karm­nika dla pta­ków, to je­dze­nie na­leży wy­łącz­nie do taty”.

Po­mimo przy­sięgi hra­biego Spen­cera, że chłopcy Diany będą „kie­ro­wani przez więzy krwi”, Wil­liam i Harry zo­stali wy­cho­wani nie jako Spen­ce­ro­wie, lecz jako Wind­so­ro­wie. Ko­niec z wa­ka­cjami spę­dza­nymi w eu­ro­pej­skich ku­ror­tach i pry­wat­nymi wy­spami na Ka­ra­ibach, gdzie za­wsze zna­leźli się ja­cyś pa­pa­razzi. Od tej pory chłopcy wy­jeż­dżali nie­mal wy­łącz­nie do Bal­mo­ral i San­drin­gham, gdzie książę Fi­lip ra­czył ich opo­wie­ściami z hi­sto­rii woj­sko­wo­ści i uczył strze­lać. Sy­no­wie Diany przy­jaź­nili się z dziećmi z kręgu zna­jo­mych ojca. Bar­dziej po­ważna i sta­teczna sio­stra księż­nej Wa­lii, Jane, była stale obecna w ży­ciu chłop­ców i go­ściła ich wraz z ku­zy­nami pod­czas week­en­dów na wsi w Nor­folku. Dzięki mał­żeń­stwu z Ro­ber­tem Fel­lo­we­sem, który do końca ży­cia po­zo­stał lo­jalny wo­bec kró­lo­wej mimo za­koń­cze­nia służby jako jej pry­watny se­kre­tarz, na dro­dze osmozy stała się nie­mal Wind­so­rem.

Przede wszyst­kim to Tiggy Legge-Bo­urke, która do­łą­czyła do Harry’ego pod­czas po­dróży do Afryki, za­pew­niała chłop­com mat­czyne cie­pło i wy­cho­wa­nie. We­soła, wy­soka, po­cho­dząca z drob­nej szlachty blon­dynka z ca­łego serca po­pie­rała Ka­rola i uwa­żała, że chłop­ców po­winny ro­ze­rwać „świeże po­wie­trze, strzelba i koń”[29]. Zo­stała ostro skry­ty­ko­wana przez prasę i sa­mego księ­cia, kiedy po­zwo­liła chłop­com zje­chać na li­nie z pięć­dzie­się­cio­me­tro­wej tamy w Wa­lii bez żad­nych za­bez­pie­czeń i ka­sków. Ka­rol był po­dobno nie­za­do­wo­lony, gdy zo­ba­czył w ga­ze­tach zdję­cie Tiggy z pa­pie­ro­sem w ustach za kie­row­nicą sa­mo­chodu, pod­czas gdy Harry strze­lał do kró­li­ków przez otwarte okno. W 2006 roku Harry za­pro­sił ją do obej­rze­nia pa­rady w San­dhurst, w któ­rej brał udział jako ofi­cer, a w 2019 roku pry­wat­nie wy­brał na matkę chrzestną Ar­chiego. (Jedną z naj­gor­szych ka­lum­nii Ba­shira było po­wie­dze­nie Dia­nie, że Tiggy miała ro­mans z Ka­ro­lem i do­ko­nała abor­cji. W 2021 roku Tiggy, obec­nie żona Char­lesa Pet­ti­fera, otrzy­mała po­dobno pro­po­zy­cję znacz­nego od­szko­do­wa­nia od BBC).

Nie­zwy­kle ry­go­ry­styczne wa­runki po­ro­zu­mie­nia z Ko­mi­sją do spraw Skarg Pra­so­wych w okre­sie prze­wrotu mo­ral­nego po śmierci Diany ozna­czały, że fo­to­gra­fo­wie i re­por­te­rzy kró­lew­scy rzadko za­pusz­czali się w po­bliże Wil­liama i Harry’ego w okre­sie ich dzie­ciń­stwa. Wście­kłość opi­nii pu­blicz­nej po śmierci Diany, ści­ga­nej przez pa­pa­raz­zich, spra­wiła, że nie­któ­rzy re­dak­to­rzy byli nie­malże wdzięczni za przej­rzy­stość po­sta­no­wień ko­deksu prak­tyk re­dak­cyj­nych przy­go­to­wa­nego przez Ko­mi­sję do spraw Skarg Pra­so­wych, które chro­niły ich przed ko­niecz­no­ścią po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji mo­gą­cych wy­wo­łać sprze­ciw pu­bliczny. We­dług lorda Blacka, wów­czas dy­rek­tora ko­mi­sji, inni chłopcy ze szkoły cią­gle pro­po­no­wali ga­ze­tom różne hi­sto­rie o ksią­żę­tach, a re­dak­to­rzy mo­gli je od­rzu­cać, po­wo­łu­jąc się na ko­deks. Wa­ka­cje ksią­żąt rów­nież znaj­do­wały się poza za­się­giem ga­zet, chyba że zo­stało to za­aran­żo­wane przez Pa­łac.

Ła­two te­raz za­po­mnieć, że słynne, pełne roz­ry­wek wy­pady chłop­ców z Dianą do Di­sney World, kin i ba­rów McDo­nald’s stały się kul­towe tylko dla­tego, że prasa za­wsze była na miej­scu, ro­biono im zdję­cia, śle­dzono i do­pro­wa­dzano Dianę do pła­czu. Róż­nica ta przy­czy­niła się do po­wsta­nia mitu, że u Wind­so­rów chłopcy się nu­dzili i mieli ogra­ni­czoną moż­li­wość za­bawy. Ale tak na­prawdę wię­cej wol­no­ści mło­dzi ksią­żęta mieli pod kró­lew­ską osłoną niż poza nią: jazda na ro­we­rze prze­ła­jo­wym w Bal­mo­ral w za­ci­szu po­nad dwu­dzie­stu ty­sięcy hek­ta­rów wrzo­so­wisk i pól upraw­nych; strze­la­nie do ba­żan­tów w Nor­folku pod­czas świąt Bo­żego Na­ro­dze­nia i No­wego Roku w San­drin­gham; po­ry­wa­jące po­lo­wa­nia na lisy pod­czas week­en­dów w Hi­gh­grove. Wie­czo­rami cała ro­dzina Wind­so­rów i go­ście w Bal­mo­ral za­ba­wiali się we­so­łymi grami, mię­dzy in­nymi roz­wią­zy­wali ka­lam­bury.

W czerwcu 1997 roku, kiedy księżna Diana od­wie­dziła Man­hat­tan w związku z cha­ry­ta­tywną au­kcją jej su­kien w Chri­stie’s, w roz­mo­wie ze mną przy­znała, że trudno jej było kon­ku­ro­wać z tym, co Ka­rol ofe­ro­wał chłop­com w swych licz­nych kró­lew­skich do­mo­stwach. W lipcu, przed śmier­cią, za­brała ich do po­sia­dło­ści w Sa­int-Tro­pez na­le­żą­cej do wła­ści­ciela Har­rodsa Mo­ha­meda Al-Fay­eda z na­dzieją, że prze­żyją wspa­niałe wa­ka­cje, z prze­rwami na że­glo­wa­nie na jego jach­cie „Jo­ni­kal”, który wart był 15 mi­lio­nów fun­tów, ale mło­dym ksią­żę­tom nie bar­dzo się to po­do­bało. Prze­pych i nad­mierna go­ścin­ność Al-Fay­eda – szwedz­kie stoły i ła­zienki jak w pa­łacu – za­wsty­dzały zwłasz­cza Wil­liama. Na mo­rzu przez więk­szość czasu prze­by­wał pod po­kła­dem, aby unik­nąć dłu­go­ogni­sko­wych obiek­ty­wów pa­pa­raz­zich. Obec­ność prasy ze­psuła też wy­cieczkę z Dianą do miej­sco­wego parku roz­rywki. Harry na­to­miast wdał się w spór z młod­szym sy­nem Al-Fay­eda, Oma­rem, który nie chciał zre­zy­gno­wać z upa­trzo­nego przez mło­dego księ­cia po­koju. Po śmierci Diany chłopcy mo­gli uni­kać me­dial­nego szumu i ukry­wać się w la­sach i na po­lach kró­lew­skich po­sia­dło­ści. Pew­nego razu Wil­liam wy­brał po­byt w San­drin­gham i strze­la­nie do ba­żan­tów z dziad­kiem za­miast wy­jazdu na narty z Ka­ro­lem do Klo­sters, gdzie prasa mo­głaby ści­gać ich na sto­kach.

Świat Wind­so­rów stop­niowo po­chła­niał chłop­ców. Hra­bia Spen­cer szybko umilkł w spra­wie wy­krzy­cza­nego z am­bony pierw­szeń­stwa „wię­zów krwi”. Jego ży­cie pry­watne sku­piało się wo­kół dwóch burz­li­wych roz­wo­dów, poza tym nie był po­sta­cią ma­jącą naj­więk­szy wpływ na swo­ich sio­strzeń­ców. Kiedy Wil­liam po­pro­sił go, by spró­bo­wał spo­wol­nić dzia­ła­nia Harry’ego w spra­wie ślubu z Me­ghan, młod­szy brat ode­brał to jako ra­żącą in­ge­ren­cję w jego ży­cie[30]. Pa­mięć o Dia­nie stała się atrak­cją tu­ry­styczną w Al­thorp, gdzie nieco upiorny i słabo oświe­tlony zbiór ar­te­fak­tów ta­kich jak: jej fal­ba­nia­sta, baj­kowa suk­nia ślubna, fo­to­gra­fie z dzie­ciń­stwa i wzru­sza­jąco zwy­czajne li­sty z in­ter­natu, zo­stał wy­sta­wiony na wi­dok pu­bliczny, by ku­pu­jący bi­lety prze­ka­zy­wali datki na Fun­dusz Pa­mięci Diany, Księż­nej Wa­lii.

Znacz­nie mniej osób z daw­nego kręgu bli­skich Dia­nie po­ja­wiało się w ży­ciu chłop­ców. Choć Harry czę­sto zwra­cał się o wspar­cie do szkol­nej przy­ja­ciółki matki, te­ra­peutki dla osób prze­ży­wa­ją­cych ża­łobę Ju­lii Sa­muel, to inne jej zna­jome, ta­kie jak prze­zacna Rosa Monck­ton, z którą Diana spę­dziła ostat­nie pa­nień­skie wa­ka­cje w Gre­cji, czy Lu­cia Fle­cha de Lima, żona bra­zy­lij­skiego am­ba­sa­dora, która była jedną z jej naj­bliż­szych po­wier­ni­czek, zo­stały usu­nięte z ich świata. Rosę uznano za osobę, która stwa­rza ry­zyko prze­cieku in­for­ma­cji, po­nie­waż po­dzie­liła się z prasą swo­imi wspo­mnie­niami o Dia­nie. Mimo że zo­stała prze­wod­ni­czącą ko­mi­tetu bu­dowy fon­tanny imie­nia Diany w Hyde Parku, a jej nie­peł­no­sprawna córka Do­me­nica była chrze­śnicą Diany, li­sty do ksią­żąt pi­sane przez nią z waż­nych oka­zji, ta­kich jak ich uro­dziny, po­zo­sta­wały bez od­po­wie­dzi. Lu­cia nie zo­stała uwzględ­niona na li­ście go­ści na ślub Wil­liama i Kate w 2011 roku i mu­siała oglą­dać go w te­le­wi­zji. Ri­chard Kay z „Da­ily Mail”, ulu­biony kró­lew­ski ko­re­spon­dent Diany, który za­wsze miał prze­wagę nad in­nymi dzien­ni­ka­rzami i roz­ma­wiał z nią przez te­le­fon ostat­niego dnia jej ży­cia, rów­nież nie uzy­skał do­stępu do jej sy­nów[31].

Na prze­ło­mie wie­ków wresz­cie zda­wało się, że wody za­my­kają się wo­kół po­go­rze­li­ska po la­tach po­pu­lar­no­ści Diany.

Człon­ko­wie ro­dziny kró­lew­skiej uwie­rzyli, że mogą prze­trwać ów bo­le­sny, wstrzą­sa­jący całą in­sty­tu­cją kry­zys, i tak wła­śnie się stało. Ale wszech­świat me­diów, który wy­pro­du­ko­wał i wzmac­niał fe­no­men Diany, znaj­do­wał się do­piero na po­czątku swo­jej dwu­dzie­sto­pierw­szo­wiecz­nej trans­for­ma­cji. Je­śli jej przed­wcze­sna śmierć była pierw­szym trans­mi­to­wa­nym na żywo na ca­łym świe­cie wy­da­rze­niem, to strach po­my­śleć, co dzia­łoby się dzi­siaj. Wy­wiad Mar­tina Ba­shira z Dianą, po­dob­nie jak roz­mowa Me­ghan i Harry’ego z Oprah, byłby od­twa­rzany w nie­ma­ją­cych końca nisz­czy­ciel­skich pę­tlach na YouTu­bie. Za­ka­zane zdję­cia i na­gra­nia śmierci księż­nej w zmiaż­dżo­nym sa­mo­cho­dzie w tu­nelu Alma w Pa­ryżu zna­la­złyby się we wszyst­kich me­diach, pa­ra­dok­sal­nie na­zy­wa­nych spo­łecz­no­ścio­wymi. Na­tych­miast po­ja­wi­łyby się liczne teo­rie spi­skowe, które zy­ska­łyby bez­kry­tycz­nych wy­znaw­ców na ca­łym świe­cie. Gdyby wście­kły tłum na Mall do­wie­dział się na Twit­te­rze, że księżna zo­stała sprząt­nięta przez MI6 na po­le­ce­nie księ­cia Fi­lipa, to czy krzyki wzy­wa­jące do opusz­cze­nia flagi mo­głyby stać się ry­kiem za­po­wia­da­ją­cym upa­dek mo­nar­chii? „Ni­gdy nie na­rze­kaj i ni­gdy się nie tłu­macz” – ha­sło to, które tak długo spraw­dzało się w przy­padku ro­dów kró­lew­skich, te­raz brzmi jak od­le­gły sy­gnał z roz­bi­tego li­niowca.

Ale to wszystko miało do­piero na­dejść. Na ra­zie fu­ria me­dial­nego ob­wi­nia­nia i pu­blicz­nego cen­zu­ro­wa­nia uci­chła. Pry­wat­nie kró­lowa wciąż była wstrzą­śnięta tym, co jej do­radcy na­zwali „re­wo­lu­cją”. Jej Wy­so­kość ni­gdy nie za­po­mniała czasu, kiedy jej rze­koma obo­jętna re­ak­cja na ża­łobę po śmierci Diany spo­wo­do­wała, że Bry­tyj­czycy zwró­cili się prze­ciwko niej. Ani tego, co czuła się zmu­szona zro­bić, gdy trumna Diany prze­jeż­dżała przed Pa­ła­cem: po raz pierw­szy i je­dyny – co było wy­jąt­kowe jak na głowę pań­stwa – to ona cze­kała. A po­tem po­chy­liła głowę.

Ni­gdy więcej.

2

SEKS I WRAŻ­LI­WOŚĆ

Dla­czego Ka­rol ko­cha Ka­milę

I

Na­leży pa­mię­tać, że Ka­mila po­wie­działa, iż ni­gdy nie chciała po­ślu­bić księ­cia Ka­rola. A te­raz jest jego żoną. Po­wie­działa, że nie zo­sta­nie osobą pu­bliczną. A te­raz po­nad dwie­ście razy w ciągu roku wy­ko­nuje kró­lew­skie obo­wiązki. Po­wie­działa też (albo zro­bił to za nią Cla­rence Ho­use), że po ko­ro­na­cji Ka­rola na króla bę­dzie znana jako księżna mał­żonka. Ale i ten ostrożny plan nie zo­stał za­ak­cep­to­wany i w Wiel­kiej Bry­ta­nii po­ja­wiła się kró­lowa Ka­mila.

Tym­cza­sem Ka­mila, mimo że miała pełne prawo być znana jako księżna Wa­lii, wy­brała ty­tuł Jej Kró­lew­ska Wy­so­kość księżna Korn­wa­lii. Prze­wi­działa, że przy­ję­cie ty­tułu na za­wsze zwią­za­nego z imie­niem tak uwiel­bia­nej po­przed­niej księż­nej wy­wo­ła­łoby złą at­mos­ferę. Przy­po­mnijmy, że obec­nie jest żoną Ka­rola dłu­żej niż Diana.

Ka­mila za­wsze sta­no­wiła sek­su­alne i emo­cjo­nalne po­cie­sze­nie dla księ­cia Wa­lii. Jej swo­bodny urok w chwili, gdy spo­tkała księ­cia po raz pierw­szy jako dwu­dzie­stocz­te­ro­latka w 1972 roku, za­czął po­woli uwal­niać go z gor­setu kró­lew­skiej tre­sury. W swo­jej krwi miała już gen kró­lew­skiej ko­chanki: jej pra­babka Alice Kep­pel dwa­na­ście lat była główną fa­wo­rytą króla Edwarda VII, aż do jego śmierci. Z to­wa­rzy­ską i dow­cipną ko­kietką król na­wią­zał swój ostatni po­ważny flirt po ca­łym ży­ciu żon­glo­wa­nia stale obec­nym ze­sta­wem ary­sto­kra­tycz­nych ko­cha­nek i eu­ro­pej­skich pro­sty­tu­tek. Kiedy dwu­dzie­sto­dzie­wię­cio­let­nia Alice po­ja­wiła się w ży­ciu pięć­dzie­się­cio­sied­mio­let­niego Ber­tiego, jak go na­zy­wano, uza­leż­niony od cy­gar król był świsz­czącą, śmier­dzącą po­sta­cią, i tak otyłą, że cza­sem, by do­szło do pe­ne­tra­cji, trzeba było ucie­kać się do pod­wią­zy­wa­nia[1]. Alice była osza­ła­mia­jąco piękna. Jej córka Vio­let Tre­fu­sis, bar­dziej znana póź­niej z burz­li­wego les­bij­skiego ro­mansu z pi­sarką i pro­jek­tantką ogro­dów Vitą Sac­kville-West, wspo­mi­nała matkę jako po­sia­da­jącą „cu­downą, wręcz bo­ską aurę” i za­chwy­cała się jej „doj­rza­łymi krą­gło­ściami”, „ala­ba­strową skórą, nie­bie­skimi oczami, kasz­ta­no­wymi wło­sami, du­żymi pier­siami, do­bro­cią i uro­kiem”[2].

Długą obec­ność Alice w ży­ciu Ber­tiego można przy­pi­sać w rów­nym stop­niu jej by­stro­ści i prze­bie­gło­ści, co uro­dzie. Con­su­elo Van­der­bilt, księżna Marl­bo­ro­ugh, opo­wiada: „Za­wsze znała naj­cie­kaw­sze skan­dale, ceny ak­cji, naj­now­sze po­su­nię­cia po­li­tyczne; nikt nie umiał le­piej roz­ba­wić [ów­cze­snego] księ­cia pod­czas dłu­gich nud­nych ko­la­cji, które na­ka­zy­wała ety­kieta”[3]. Alice ro­zu­miała też, jak – za­cho­wu­jąc naj­wyż­szą przy­zwo­itość – od­gry­wać rolę ko­chanki, zwłasz­cza w sto­sunku do kró­lo­wej Alek­san­dry. Po­ma­gała Ber­tiemu w wy­bo­rze pięk­nych, wy­sa­dza­nych klej­no­tami zwie­rzą­tek Fa­bergé, ko­lek­cjo­no­wa­nych przez jego żonę. Fo­to­gra­fia z de­dy­ka­cją od kró­lo­wej osten­ta­cyj­nie zaj­mo­wała miej­sce na ko­minku w jej sa­lo­nie. Za­wsze spryt­nie za­rzą­dza­jąca pie­niędzmi, wy­ko­rzy­stała wska­zówki do­radcy fi­nan­so­wego króla i za­mie­niła datki od ko­chanka na lu­kra­tywne in­we­sty­cje. Vio­let wspo­mi­nała, że w go­dzi­nach wie­czor­nych matka „wy­glą­dała olśnie­wa­jąco w swej za­wsze no­szo­nej tia­rze”[4]. Dwie po­ko­jówki ukła­dały jej cztery zmiany gar­de­roby dzien­nie, a wie­czo­rem za­kła­dała jedną ze swych licz­nych je­dwab­nych sukni od Wor­tha, przy­ozdo­bio­nych dłu­gimi sznu­rami pe­reł i lśnią­cymi wy­szy­wa­nymi dia­men­tami koł­nie­rzami.

Edwar­diań­skie cu­dzo­łó­stwo w krę­gach ary­sto­kra­tycz­nych wy­glą­dało jak w sztuce Ko­ro­wód: do­pusz­czano się go tylko po ślu­bie z ludźmi o ana­lo­gicz­nej po­zy­cji spo­łecz­nej, a do­cho­dziło do niego w za­mie­nio­nych po­ko­jach pod­czas week­en­dów spę­dza­nych na wsi, po usta­le­niach do­ko­ny­wa­nych szep­tem. Więk­szość ko­cha­nek Ber­tiego miała ule­głych mę­żów, któ­rzy – po­dob­nie jak sza­nowny Geo­rge Kep­pel – byli za­do­wo­leni ze sta­tusu, jaki da­wały im kró­lew­skie ro­manse ich żon. Jedna z ulu­bio­nych ko­cha­nek Ber­tiego, Da­isy Bro­oke, hra­bina War­wick – znana rów­nież jako „Pa­pla­jąca Bro­oke” – spra­wiła pe­wien kło­pot, bo po śmierci króla pró­bo­wała sprze­dać „Da­ily Express” jego stare li­sty, ale Ko­rona po­ło­żyła temu kres.

Plotki, które krą­żyły w po­miesz­cze­niu dla służby w do­mo­stwie Kep­pe­lów, gło­siły, że znie­wie­ściały Geo­rge, który miał ni­ski po­ziom te­sto­ste­ronu, opu­ścił łóżko Alice na sa­mym po­czątku ich mał­żeń­stwa. Do czasu, gdy po raz pierw­szy ocza­ro­wała księ­cia Wa­lii w 1898 roku, za­pra­co­wała ona na wierny stru­mień po­po­łu­dnio­wych go­ści, pod­czas gdy jej obo­jętny na to mąż pod­krę­cał wy­po­ma­do­wa­nego wąsa w klu­bie ha­zar­do­wym na Pic­ca­dilly. Może i Alice Kep­pel cie­szyła się po­pu­lar­no­ścią wśród wyż­szych sfer, ale – we­dług okre­śle­nia jej daw­nej słu­żą­cej – była „praw­dzi­wie nie­mo­ral­nym pta­kiem”[5]. Od­po­wia­dało to lu­bież­nemu Ber­tiemu, który miał sporą gro­madkę nie­ślub­nego po­tom­stwa, a także sze­ścioro dzieci z aniel­sko cier­pliwą kró­lową Alek­san­drą. Swego czasu roz­po­wszech­niano plotki, że młod­sza córka Alice Kep­pel, So­nia, bab­cia Ka­mili, była w rze­czy­wi­sto­ści córką króla, co spra­wi­łoby, że księżna Korn­wa­lii może być krewną księ­cia Ka­rola.

Sto lat póź­niej można za­uwa­żyć wiele po­do­bieństw w roz­woju re­la­cji mię­dzy Alice i Ber­tiem a Ka­milą i Ka­ro­lem i to­wa­rzy­szą­cych im oko­licz­no­ści. Po­dob­nie jak Ber­tie, Ka­rol mu­siał cze­kać na tron dzie­siątki lat. Osta­tecz­nie kró­lowa Wik­to­ria ze­szła ze sceny po sześć­dzie­się­ciu trzech la­tach pa­no­wa­nia. W okre­sie swych rzą­dów wy­cho­dziła z za­ło­że­nia, że jej syn jest tak bez­na­dziejny, iż sta­now­czo wy­klu­czyła go z udziału w de­cy­do­wa­niu o spra­wach pań­stwa. Choć ni­gdy nie do­szło do jaw­nej nie­na­wi­ści tak jak w przy­padku Ber­tiego i kró­lo­wej Wik­to­rii, dą­że­nie Ka­rola do zwięk­sze­nia swej kró­lew­skiej roli do­pro­wa­dzało w prze­szło­ści do ry­wa­li­za­cji mię­dzy jego do­mem a pa­ła­cem Buc­kin­gham. Kró­lowa była znana z tego, że w ko­men­ta­rzach wy­po­wia­da­nych w obec­no­ści swo­ich do­rad­ców zdra­dzała, iż uważa go za „iry­tu­ją­cego”, i do­piero w ostat­niej de­ka­dzie, kiedy po­zwo­liła mu dzie­lić cię­żar rzą­dze­nia, doj­rzała w nim ko­goś wię­cej niż krnąbrne dziecko.

Kiedy ma­jąc pięć­dzie­siąt dzie­więć lat, Ber­tie zo­stał kró­lem Edwar­dem VII, czuł, że jest już za późno. „Nie mam nic prze­ciwko mo­dli­twie do wiecz­nego ojca”, mruk­nął pod­czas na­bo­żeń­stwa ko­ściel­nego z oka­zji dia­men­to­wego ju­bi­le­uszu kró­lo­wej Wik­to­rii, „ale prze­szka­dza mi, że je­stem je­dy­nym męż­czy­zną w kraju cier­pią­cym z po­wodu wiecz­nej matki”[6]. Ka­rol też czuł się sfru­stro­wany, a cza­sem zroz­pa­czony za sprawą losu, który cały czas ka­zał mu po­zo­sta­wać za ku­li­sami. Był on naj­dłu­żej w hi­sto­rii na­stępcą tronu, naj­dłu­żej księ­ciem Korn­wa­lii i naj­dłu­żej księ­ciem Ro­the­say (ten jego ty­tuł jest znany na pół­noc od gra­nicy). Swoje roz­cza­ro­wa­nie wy­ra­ził ja­sno w 1992 roku po po­grze­bie ojca Diany, hra­biego Spen­cera, w roz­mo­wie z dwu­dzie­sto­ośmio­let­nim sy­nem i spad­ko­biercą zmar­łego. „Chyba nie ro­zu­miał tego, co czu­łem po stra­cie”, opo­wia­dał ro­dzi­nie młody hra­bia Spen­cer. „Wła­śnie po­cho­wa­li­śmy mo­jego ojca, a książę cią­gle mi po­wta­rzał, ja­kie mam szczę­ście, że prze­ją­łem spa­dek w tak mło­dym wieku!”[7]