4,40 zł
Dwie opowieści budzące dreszcz grozy, których lepiej nie czytać po zmroku: „Historia przedziwna Antoniego de Haeckt” i „Przedziwna, starodawna, zdumiewająca opowieść...” Najbardziej ujmujący w tych opowiadaniach jest styl pisarski Sarwy, pięknie stylizowany w zależności od okresu, w jakim miały miejsce opisywane wydarzenia. Język autora jest bardzo dojrzały i dopracowany. Nie nadużywa kwiecistych metafor czy patetycznych opisów. Pisze pięknie, ale przystępnie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 16
Andrzej Juliusz Sarwa
Przedziwne starodawne,
zdumiewające opowieści
Armoryka
Sandomierz
Projekt okładki: Juliusz Susak
© Wydawnictwo Armoryka
Wydawnictwo Armoryka
ul. Krucza 16
27-600 Sandomierz
http://www.armoryka.pl/
ISBN 978-83-7639-152
W poniedziałek 29 listopada 1599 roku, w prowincji gerardimońsiej, we Flandrii, stała się rzecz niebywała, o czym można się dowiedzieć z bardzo starych zapisków, na które udało mi się natrafić. I mimo że zawierają one relację tak niezwykłą, że aż trudno w nią uwierzyć chcę tutaj o niej opowiedzieć.
* * *
Kilku wspólników czyniło obrachunki odnoszące się do zysków, jakie zdobyli, razem pracując i razem robiąc interesy. Zdawać by się mogło, iż nie wyniknie żadna sporna kwestia, bo dzięki szczegółowo prowadzonym notatkom wiadomo było, kto ile zainwestował i kto ile zarobił na czysto.
Antoni de Haeckt patrzył spode łba na przyjaciół:
– Nie wypłaciliście mi dotąd – tak jak utrzymujecie – ani grosza na poczet przyszłych zysków!
Twarz mu poczerwieniała, a zaciśniętą w kułak dłonią z całej mocy walił w blat stołu, przy którym siedzieli.
– Ależ Antoni! Cóż ty opowiadasz?! Spójrz – wszystko mamy zanotowane! Na pewno już wziąłeś część pieniędzy!
Jeden ze wspólników usiłował przekonać de Haeckta, ale on – coraz bardziej rozjuszony – nawet nie chciał wysłuchać, co wspólnik ma do powiedzenia.
– Oddajcie mi moje pieniądze! Oddajcie do wszystkich diabłów!
Atmosfera zrobiła się niemiła. Wspólnicy spoglądali na siebie mocno speszeni, czegoś bowiem podobnego się nie spodziewali. Papiery mówiły prawdę. Zresztą doskonale pamiętali, że Antoni już wcześniej zaliczkowo pobrał część pieniędzy.
Zapadła cisza.
– Twoje słowo przeciwko słowom reszty, przeciwko nam wszystkim? – Jakoś tak niezbyt śmiało odezwał się jeden ze wspólników.
– A niech was czarna śmierć zatraci! – ryknął Antoni. – Chcecie mnie obrabować!
– Ależ nie...
– Zamilcz!!! Poznałem się na was złodzieje!!!
– Złodzieje?! I ty masz czelność ubliżać nam, którzy dopuściliśmy cię do interesu, do udziału w zyskach, i zawsze wywiązywaliśmy się ze wszystkich zobowiązań?!
– Złodzieje! – Antoni