Kocioł Czerkasy-Korsuń i bitwa o Dniepr (wrzesień 1943 – luty 1944) - Lopez Jean - ebook

Kocioł Czerkasy-Korsuń i bitwa o Dniepr (wrzesień 1943 – luty 1944) ebook

Lopez Jean

4,6

Opis

Bitwa nazwana przez Niemców pod Czerkasami, a przez Sowietów pod Korsuniem, stanowiła ostatni epizod, nieznanej powszechnie serii operacji określanych ogólnie jako „bitwa o Dniepr”. Pod względem czasu trwania i wielkości zaangażowanych sił, zajmuje ona w wojnie niemiecko-sowieckiej drugie miejsce, zaraz po operacji Barbarossa. Od września 1943 roku do lutego 1944 roku, praktycznie połowa Armii Czerwonej stawiła czoła najlepszej części Wehrmachtu, aby zawładnąć największą ukraińską rzeką. O ile przy tej okazji Sowieci ponieśli ogromną klęskę w działaniach powietrznodesantowych, o tyle powiódł im się marsz rokadowy oraz bardzo dobre przełamanie. Tymczasem Niemcy nie po-trafili przekuć w trwały sukces uderzeń swoich dziewięciu dywizji pancernych, doskonale prowadzonych przez von Mansteina.

 

Książka zawiera szczegółowy opis okrążenia dwóch niemieckich korpusów w Korsu-niu i 26 dni zażartych walk, prowadzonych w najcięższych warunkach pogodowych, które doprowadziły do wyrwania się części wojsk z kotła. Te mało znane walki przyniosły Niemcom większe straty w broni pancernej niż bitwa pod Kurskiem! Jean Lopez zawarł w niej za-pierające dech w piersiach i dobrze udokumentowane opisy walk. Przedstawił zamierzenia obu stron i obsesje Hitlera oraz Stalina, a także działania Watutina, Koniewa i von Mansteina. Na kartach książki znaleźć można również opis niesłychanych cierpień przeżytych przez cztery miliony niemieckich i sowieckich żołnierzy. W pracy zawarto również liczne uwagi na temat niemieckiego transportu lotniczego, sowieckich operacji powietrznodesantowych, broni pancernej, jak również roli okrążenia w myśli wojskowej obu nieprzyjacielskich armii.

 

Jean Lopez, dziennikarz i historyk, podjął się naszkicowania znacznego fragmentu wojny niemiecko-sowieckiej. Jego prace poświęcone bitwie pod Kurskiem oraz pod Stalin-gradem zostały nagrodzone przez l’Académie des sciences morales et politique.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 904

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (14 ocen)
9
5
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




zakupiono w sklepie:

Sklep Testowy

identyfikator transakcji:

1645557877434192

e-mail nabywcy:

[email protected]

znak wodny:

Tytuł oryginału:

Le chaudron de Tcherkassy-Korsun et la bataille pour le Dniepr

© Copyright

Jean Lopez, 2011

Wydawnictwo Napoleon V

Oświęcim 2018

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

© All rights reserved

Tłumaczenie:

Mariusz Mróz

Korekta:

Artur Gajewski

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt:[email protected]

Numer ISBN: 978-83-7889-900-6

Skład wersji elektronicznej:

Kamil Raczyński

konwersja.virtualo.pl

PRZEDMOWA

Bitwa, która toczyła się w centralnej Ukrainie, od 24 stycznia do 18 lutego 1944 roku, znana jest w historiografii pod dwiema nazwami. Niemieccy świadkowie tamtych zdarzeń, a za nimi większość historyków zachodnich, określała ją terminem bitwa pod Czerkasami. Wynika to z faktu, że Czerkasy stanowiły najważniejsze miasto w tamtym rejonie, a w komunikatach Wehrmachtu przyjęto je jako punkt odniesienia, w oparciu o który oznaczano środkowy biegu Dniepru. Lecz nazwa ta nie wydaje się do końca właściwa, ponieważ walki, które przedstawiono w niniejszej pracy, nie objęły tego, wówczas 30 tys. miasta. Położone nad brzegiem wielkiej ukraińskiej rzeki i zajęte przez Sowietów późną jesienią 1943 roku, znajdowało się 30 kilometrów na wschód od pola bitwy. Historiografia sowiecka określa to starcie mianem bitwy pod Korsuniem lub dokładniej pod Korsuniem Szewczenkowskim1. Nazwa ta wydaje się bardziej odpowiednia, ponieważ to 10 tys. miasteczko, położone po obu stronach rzeki Roś i pięćdziesiąt kilometrów na zachód od Czerkas, stanowiło przez trzy tygodnie centrum kotła, w którym poruszały się dwa niemieckie korpusy. To właśnie tą nazwą, będziemy określać walki przedstawione w drugiej i trzeciej części pracy. W tytule została zachowana nazwa Czerkasy, aby książka była łatwiejsza w odbiorze dla czytelników zachodnioeuropejskich.

Jeśli przypatrzymy się komunikatom wojennym obu stron, dostrzeżemy, że bitwa ta posiada nie tylko podwójną nazwę, ale również dwa różne „rozstrzygnięcia”. Dla strony sowieckiej było to wielkie zwycięstwo, „drugi Stalingrad”. Z kolei dla Niemców bitwa stanowiła wielkie zwycięstwo obronne Ostheer. Nie ulega żadnej wątpliwości, że Korsuń był sukcesem Armii Czerwonej, jednak nie całkowitym, jak to wówczas głoszono. Podawane bezpośrednio po bitwie straty niemieckie były trzykrotnie zawyżone. Co ciekawe liczby te są bezrefleksyjnie powielane do dnia dzisiejszego przez wielu zachodnich specjalistów2 zajmujących się konfliktem niemiecko-sowieckim. Stwierdzenie, że Korsuń był także zwycięstwem niemieckiej obrony jest również częściowo uzasadnione, ale tylko z taktycznego, a nie operacyjnego punktu widzenia. Ostheer, czyli niemiecka Armia Wschodnia z całą pewnością ocaliła od śmierci i niewoli 30 tys. żołnierzy, jednakże została odepchnięta od Dniepru i odrzucona o 300 km na zachód, w stronę rumuńskiej granicy.

Korsuń nie zalicza się do jednej z wielkich bitew wojny niemiecko-sowieckiej. W walki zaangażowano łącznie mniej niż 500 tys. żołnierzy, czyli cztery do pięciu razy mniej niż pod Stalingradem, Moskwą lub Kurskiem. Niemiecka przegrana nie miała takich konsekwencji jak wielkie porażki w trzech powyższych bitwach. Jednakże zaskoczeniem z pewnością jest fakt, że walki pod Korsuniem przyniosły Ostheer więcej strat w ludziach i sprzęcie, niż bitwa pod Kurskiem, określana przecież jako „zmechanizowane Verdun” lub „łabędzi śpiew niemieckiej armii pancernej” – jak powiedział Iwan Koniew.

Poza ogromną ilością przelanej krwi oraz zniszczonego sprzętu, bitwa pod Korsuniem jest interesująca z jeszcze kilku powodów.

Po raz ostatni obaj przeciwnicy toczyli walkę siłami, pomiędzy którymi nie występowały rażące dysproporcje, szczególnie w odniesieniu do wielkich jednostek pancernych. W bitwie brało udział dziewięć niemieckich dywizji pancernych przeciwko dziesięciu sowieckim korpusom pancernym lub zmechanizowanym. Zamierzenia taktyczne realizowane lub nakreślane przez jedną lub drugą stronę były dość rzadko spotykane. Zaliczyć tutaj można sowieckie okrążenie w oparciu o nieruchomy front – jedyne takie rozwiązanie nie licząc Stalingradu lub niemiecką próbę kontrokrążenia. Stanowi to wyjaśnienie sytuacji, do której dość rzadko dochodziło na froncie wschodnim: każda z dwóch stron była w tym samym czasie atakującym i obrońcą.

Szczegółowa analiza walk w mniejszej skali ukazuje także, wady i zalety systemów wojskowych obu przeciwników. Niemiecka elastyczność taktyczna i lepsze planowanie strony sowieckiej. Ciągle prowadzone po omacku, niemieckie obsesyjne poszukiwanie rozwiązania i sterowanie kotłem naprzeciw sowieckiej sztuki operacyjnej. W pracy przedstawiono kilka uwag na temat podejścia każdej ze stron do zagadnienia bitwy okrążającej. Jeden rozdział został poświęcony historii lotnictwa transportowego Luftwaffe, które stworzyło w Korsuniu most powietrzny, jakiego zabrakło w Stalingradzie. Po raz kolejny niemieckie siły powietrzne wykazały dużą wiedzę i doświadczenie, biorąc pod uwagę ograniczone środki, jakimi dysponowało.

Bitwa pod Korsuniem, ostatnie dokonanie odwołanego później Ericha von Mansteina oraz zabitego niedługo po bitwie Nikołaja Watutina, stanowi obraz wyjątkowo dramatycznych walk. Już od pierwszych dni tej krwawej walki, starano się ją ukazać przedstawiając działania batalionów, niesłychaną zaciętość żołnierzy obu stron, ogrom ich cierpień i ofiar, a wszystko to w atmosferze strachu i nienawiści. Wyjątkowe warunki pogodowe – łagodna zima oraz śniegi topniejące najwcześniej w całym ubiegłym wieku – dostarczały nowych cierpień żołnierzom zmuszonym walczyć w błocie.

Z szerszej perspektywy, okrążenie pod Korsuniem stanowiło ostatni epizod, nieznanej powszechnie serii operacji – „bitwa o Dniepr”, najważniejszej w niemiecko-sowieckim konflikcie ze względu na czas trwania i zaangażowane siły. Od września 1943 roku do lutego 1944 roku prawie połowa sił Armii Czerwonej (pięć frontów liczących 2,6 mln żołnierzy z ogólnej liczby 5,5 mln czerwonoarmistów) staje do walki o zdobycie wielkiej ukraińskiej rzeki. Jej przeciwnikiem będzie najlepsza część Ostheer (1,26 mln żołnierzy z ogólnej liczby 2,8 mln), w tym 70% jej dywizji pancernych oraz 60% samolotów Luftwaffe. W złych warunkach pogodowych, prawie 4 mln żołnierzy, 45 tys. dział, 4,2 tys. czołgów i 4 tys. samolotów, zwarło się na polu bitwy o długości 700 km i głębokości 400 km – połowa powierzchni Francji – aby odpowiedzieć na zasadnicze pytanie strategiczne: czy front na Ukrainie może się ustabilizować, tak jak miało to miejsce wokół Leningradu lub w środkowej Rosji? Zarówno dla Berlina jak i dla Moskwy bitwa ta miała dać odpowiedź na powyższe pytanie. Dla Niemców zapewniłoby to chwilę wytchnienia, pozwalającą mieć nadzieję na przesunięcie sił na zachód i szybkie rozbicie mających wylądować w przyszłości oddziałów anglo-amerykańskich. Dla Sowietów przejście przez Dniepr stanowiło pokonanie ostatniej przeszkody przed Bałkanami.

Z ogólnej perspektywy historii II wojny światowej, nie bez znaczenia pozostaje fakt, że ogromy wysiłek, jakiego od III Rzeszy wymagała ta bitwa, uniemożliwił Wehrmachtowi przerzucenie nad kanał La Manche oddziałów, które byłyby tam wkrótce potrzebne. Bez zbytniego zagłębiania się w historię alternatywną, można zastanowić się, co stałoby się, gdyby Ostheer utrzymała linię Dniepru, a OKW3 mogło przenieść VIII Korpus Lotniczy Luftwaffe oraz 10 dywizji pancernych – czyli 1 000 nowoczesnych czołgów oraz 600 samolotów bojowych – na wybrzeża kanału La Manche.

Z psychologicznego i politycznego punktu widzenia, duże znaczenie miał fakt, że większość walk niemiecko-sowieckich toczyła się pomiędzy dwiema wielkimi rzekami: Wołgą i Dnieprem. Stanowiły one ważne symbole w świadomości narodu rosyjskiego. Przeglądając wydawane w czasie walk o Stalingrad numery gazety „Krasnaja Zwiezda”, będącej oficjalnym organem prasowym Ludowego Komisariatu Obrony ZSRR, o wiele częściej odnajdziemy tam określenie tego miasta, jako „miasto nad Wołgą”, niż „miasto Stalina”. Wyrażało to duży emocjonalny ładunek związany z tą bitwą, tym bardziej, że Wołga w umysłach ludności postrzegana była jako „kraniec terenów Rosjan”. Dalej znajdował się już nieprzebyty step – Azja. Kiedy Niemcy postawili stopę na terenach „za Wołgą”, to bardzo często w 1942 roku odczytywano to, jako stratę narodu rosyjskiego wypędzonego ze swojej kolebki. Dniepr stanowił drugą granicą rosyjskiego świata. Był drzwiami do Europy i jednocześnie rzeką – matką, która widziała w średniowieczu narodziny pierwszego państwa rosyjskiego. Wyznaczała także granice obszaru, gdzie praktycznie nie kwestionowało się rosyjskiej hegemonii. Dalej na zachód, na prawym brzegu Dniepru znajdowała się Ukraina, stanowiąca przez długi czas teren sporny z Polską. Tam, gdzie prawosławie ustępowało miejsca katolicyzmowi, nastroje antyrosyjskie były silne. Znamiennym jest fakt, że to właśnie w zachodniej Ukrainie, od 1944 roku, aż do roku… 1950, podróże sowieckich oficerów musiały odbywać się w asyście eskorty. Z powodu braku podjęcia odpowiednich środków ostrożności, 28 lutego 1944 roku, generał armii N. Watutin, główny inicjator bitwy o Dniepr, został ciężko ranny, a następnie zmarł, w wyniku zasadzki przygotowanej przez ukraińskich nacjonalistycznych partyzantów z UPA. We wspomnieniach sowieckich wojskowych, dotyczących bitew prowadzonych w latach 1941-1943, zawsze odnajdziemy wzmianki o pomocy oddziałów partyzanckich, prawdziwej bądź wyimaginowanej. Jednak jeśli chodzi o prawobrzeżną Ukrainę, to wzmianki te stawały się coraz rzadsze, a w 1944 roku całkowicie ustąpiły miejsca opisom potępiającym występy „band na usługach Bandery oraz Melnyka”. Sforsowanie Dniepru przez Armię Czerwoną, pod koniec 1943 roku, otworzyło trzeci i ostatni etap wojny: całkowite wyzwolenie i zwycięstwo, a także podbój oraz rozrachunki etniczne i polityczne. Przez wiele miesięcy, Rosjanie żyli z oczami utkwionymi na rzece, której zdobycie było w ich świadomości znakiem rzeczywistego końca niemieckiego koszmaru.

Bitwa o Dniepr była nie mniej ważna dla historii III Rzeszy. Feldmarszałek von Manstein oraz pewna grupa wyższych oficerów, myślała jeszcze o możliwości wywalczenia na Ukrainie remisu z Armią Czerwoną, a przynajmniej przeszkodzeniu jej w nieprzerwanym marszu do granic Niemiec. Założenie to oparto na wyższości armii niemieckiej w prowadzeniu obrony manewrowej, co zostało udowodnione, podczas wielkiego punktu zwrotnego zimą… 1916 roku. Lecz zignorowano ogromne postępy, jakie osiągnęła Armia Czerwona w działaniach ofensywnych. Żywiono także ukrytą nadzieję: zapewnić III Rzeszy szansę na doprowadzenie do porozumienia lub w najgorszym wypadku uzyskania „dobrych warunków” poddania się, ale jedynie wobec aliantów zachodnich. To założenie oraz nadzieja na takie właśnie rozwiązanie, wyjaśniają niezwykle polityczne kroki podjęte przez von Mansteina w Kętrzynie, 4 stycznia 1944 roku. Chciał nakłonić Hitlera, by ten zrezygnował z kierowania operacjami wojskowymi w Związku Radzieckim. Oczywiście Führer nawet w najmniejszym stopniu nie zamierzał rezygnować ze swoich prerogatyw. Dodatkowo wykorzystał tę sposobność, żeby odwołać jednego z ostatnich wielkich dowódców Ostheer, których zastępował nazistowskimi oficerami nowego rodzaju. Patrząc pod tym kątem można stwierdzić, że ostateczna porażka nad Dnieprem, a dodatkowo także odwołanie von Mansteina, przyśpieszyło podjęcie w łonie Wehrmachtu decyzji o zamachu z 20 lipca 1944 roku. Bitwa o Dniepr skierowała Niemcy na drogę, która prowadziła do ich całkowitego zniszczenia i z której nie było już odwrotu. Jednocześnie otworzyła Armii Czerwonej wrota do serca Europy.

WSTĘP

NOWY ROK DYKTATORÓW

Dnia 1 stycznia 1944 roku Hitler przebywał w swojej kwaterze generalnej w Kętrzynie w Prusach Wschodnich, gdzie spędził też święta. Odmówił Goebbelsowi, który zachęcał go, by przyjechał wypocząć do Berchtesgaden. Hitler wstał około godziny dziesiątej, po bezsennej nocy i jak miał to w zwyczaju, po śniadaniu zapoznał się przy filiżance herbaty z przeglądem prasy przygotowanym przez dr. Dietricha. Audiencje rozpoczęły się około godziny jedenastej, od krótkiego wystąpienia Waltera Hewela, sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Następnie Hitler wysłuchał swojego adiutanta, SS-Obergruppenführera Juliusa Schauba, relacjonującego nocne naloty, a później dość przygnębiony, wybrał się na krótki spacer, w cieniu sosen i zimowych siatek maskujących, ze swoją suczką Blondi. Około dziesięciu minut bawił się z psem na małym placu ćwiczeń, wybudowanym specjalnie dla jego pupila. Zima ta była najłagodniejsza od 1939 roku. Zaczynał się piąty rok wojny. 1,51 mln niemieckich żołnierzy zginęło już na wschodzie, 3 mln odniosło tam rany, z czego 500 tys. zostało inwalidami4.

Trzydzieści jeden miesięcy walk w Związku Radzieckim odbijało się także na zdrowiu Führera. Zakończyło się dla niego życie w stylu bohemy, które tak lubił od czasów nastolatka. Wojna pochłonęła go i zajmowała szesnaście godzin dziennie. Żył samotnie przed mapami operacyjnymi, niechętnie pokazywał się publicznie i stronił też od przemówień radiowych5. Dawny hipnotyzer tłumów zaczął się ich teraz obawiać. Kiedy 24 lutego 1944 roku, miał wygłosić krótkie przemówienie w Hofbräuhaus w Monachium przed starą partyjną gwardią, odmówił Goebbelsowi, który prosił o możliwość nagrania wystąpienia i odtworzenia go w radiu. Zakazał również wszelkich przedruków swojego przemówienia. Mający siwe włosy, przekrwione oczy oraz powłóczący nogami, zgarbiony, nie mogący kontrolować drżenia swojego lewego ramienia6. Borykający się z problemami żołądkowymi, jelitowymi, kardiologicznymi, w początkowym stadium choroby Parkinsona. Hitler pomimo 55 lat, wydawał się o dziesięć lat starszy. Nie pomagały mu dziwaczne medykamenty – codziennie 28 tabletek – które aplikował mu jego lekarz, Theodor Morell.

Wieczorem 31 grudnia 1943 roku, Hitler zezwolił na wydrukowanie dwóch niezwykle obszernych tekstów, w bardzo trudnym w odbiorze stylu pseudoproroczym. Następnego dnia rano, teksty te były czytane lub wysłuchiwane w radiu na terenie całej III Rzeszy oraz na froncie. Pierwszy zatytułowano „Rozkaz dzienny do żołnierzy Wehrmachtu oraz do wojsk lądowych”. Ostatnie, podsumowujące zdanie, stanowiło już tylko zaklinanie rzeczywistości przez samego Führera:

„W tej walce pomiędzy istnieniem, a nie istnieniem, to Niemcy osiągną ostateczne zwycięstwo!7”.

Drugi tekst „Odezwa noworoczna do narodu niemieckiego! Narodowych Socjalistów! Towarzyszy partyjnych!” zawierała, poza setkami wersów pustego patosu, także zadziwiające stwierdzenia polityczno-religijne, jak np.:

„Rok 1944 narzuci znaczne trudności wszystkim Niemcom. Przebieg wojny, w całym jej ogromie, osiągnie w tym roku swój punkt krytyczny. Jesteśmy przekonani, że przezwyciężymy go pomyślnie. (…) Plutokratyczny świat zachodni może rozpocząć swoją próbę lądowania, kiedy tylko zechce: nie powiedzie mu się. (…) Nasze modlitwy do Boga nie mogą prosić go o zwycięstwo dla nas, ale niech on nas sprawiedliwie osądza według naszej odwagi, naszego ciała i poświęcenia8”.

Tego samego dnia, Goebbels zanotował w swoim dzienniku, że rok który się kończy pozostanie w pamięci jako koszmar. W celu podbudowania morale 80 mln Niemców z Wielkiej Rzeszy, minister propagandy opublikował w jednej z gazet mapę przedstawiającą ogólną sytuację wojskową. Wystarczyło rzucić na nią okiem, by w tym nowym roku każdy mógł z pewnością stwierdzić, że mimo wszystko Wehrmacht dominuje jeszcze w Europie: od Przylądka Północnego do Monte-Cassino, od Brestu do wysp Dodekanez, a na wschodzie, zajmując jeszcze połowę Ukrainy, Krym, kraje bałtyckie i Białoruś. Fragment rozkazu dziennego armii mógłby stanowić podpis do tej mapy:

„Po czterech latach walk, Niemcy, które w 1939 roku władały Lebensraum o powierzchni 634 000 km2, zajmują dzisiaj 2 650 000 km2 w Europie”9.

Ze swoimi rozmówcami, Hitler coraz rzadziej poruszał temat frontu wschodniego. Wszystkie jego zamierzenia na rok 1943 zostały pokrzyżowane przez Stalina, co wywoływało u niego wręcz fizyczne dolegliwości. Wyliczenia opracowane przez Hitlera wraz z najwyższym dowództwem (OKW i OKH10) wiosną 1943 roku były proste i precyzyjne. Zawierały się w czterech punktach:

1. Zwycięstwo na wschodzie nie jest już możliwe. Można próbować tylko osiągnąć remis.

2. Od tej chwili los wojny zależy wyłącznie od siły antyniemieckiego sojuszu pomiędzy demokracjami zachodnimi, a Związkiem Radzieckim.

3. Do rozpadu „tego sojuszu zawiązanego wbrew naturze tych państw”, mówił Hitler, doprowadzi nieudane lądowanie aliantów na zachodzie. Pokonać jednych, aby zniechęcić drugich. Takie rozwiązanie wydawało mu się, jak Ludendorffowi w 1917 roku, jedynym możliwym sposobem wyjścia z impasu strategicznego, w jaki zepchnęła go bitwa pod Moskwą (grudzień 1941 – styczeń 1942), a następnie walki o Stalingrad (listopad 1942 – styczeń 1943). Wierny w tym względzie wojskowej tradycji pruskiej, Führer wierzył ciągle w możliwość Entscheidungschlacht, czyli bitwy rozstrzygającej, od pierwszych chwil lądowania aliantów na zachodzie. Zniechęcenie demokracji zachodnich, gniew Stalina i poszukiwanie przez wszystkich kompromisu, którego architektem byłby właśnie on, Adolf Hitler. To wszystko wydawało mu się logiczną konsekwencją anglo-amerykańskiej porażki na plażach.

4. Doprowadzić do porażki lądowania aliantów zachodnich, można było tylko przez przesunięcie większości nowoczesnych jednostek z Rosji w kierunku Francji.

Otóż, widać wyraźnie, że pkt. 4 stał w opozycji do pkt. 1. W jaki sposób można było zremisować z wypoczętymi oddziałami sowieckimi, jeśli siły Ostheer zostałby pomniejszone poprzez przeniesienie części jednostek na zachód?

Wiosną 1943 roku, Hitler miał nadal trzy możliwe ścieżki postępowania wobec Stalina:

1. Spróbować, przy pomocy dyplomacji, doprowadzić do bezpośredniego porozumienia ze Stalinem.

2. Wycofać Ostheer na Ostwall, limes germanicus, co pozwoliłoby na zatrzymanie Armii Czerwonej i zablokowanie wszelkich sowieckich działań ofensywnych. Dzięki temu możliwe stałoby się wycofanie z frontu wschodniego 40 dywizji potrzebnych na zachodzie.

3. Odnieść błyskotliwe i na tyle duże militarne zwycięstwo, aby wyłączyć Armię Czerwoną z działań wojennych na około 6 miesięcy. W ten sposób osiągnięto by silną pozycję w negocjacjach i mogłoby dojść do ewentualnego powtórzenia traktatu brzeskiego. W najgorszym razie, uniemożliwiono by Sowietom przeprowadzenie letniej ofensywy, zyskując tym samym czas na przygotowanie obrony na zachodzie, bez ciągłego napięcia na froncie wschodnim.

Hitler flirtował ze Stalinem, którego coraz bardziej otwarcie podziwiał. Wznowił kilka tajnych kanałów negocjacyjnych, szczególnie w Sztokholmie, jednak z braku zaufania, nie zdecydował się na poważniejsze zaangażowanie w rozwiązanie dyplomatyczne. Nie wyraził również zgody na przeprowadzenie głębokiego odwrotu i rozpoczęcie przygotowań obronnych na tyłach trzech Grup Armii.

W jego umyśle, realnego kształtu nabierało trzecie rozwiązanie, które stanowiło przyczynę bitwy pod Kurskiem (5-17 lipca 1943 roku). Próbowano pochwycić najlepszą część Armii Czerwonej w wybrzuszeniu – 750 tys. żołnierzy, 2 Fronty, 12 Armii, w tym 2 Armie Pancerne – Hitler marzył by powtórzyć olśniewające okrążenia z roku 1941 i pozbawić w ten sposób Stalina środków ofensywnych, aż do wiosny 1944 roku. Jednak sam w wyniku bitwy pod Kurskiem poniósł duże straty. Po dziesięciu dniach, wyczerpane oddziały Modela i von Mansteina, musiały przerwać ofensywę. Próbowały one odnieść zwycięstwo przez podwójne okrążenie sił sowieckich, lecz tutaj przeciwnik sam wyprowadził dwa dobrze przemyślane kontrokrążenia: jedne w stronę miasta Orzeł, drugie w kierunku Charkowa11.

Na początku września 1943 roku, dla Ostheer wszystko było już jasne: należało wycofać się za Dniepr. Bariera Dniepru, na utworzenie której Hitler nie wyraził wcześniej zgody, stała się w ten sposób dla Sowietów przeszkodą możliwą do przebycia, jak zobaczymy to później. Określała ona także istotę bitwy pod Korsuniem.

Jak to często bywało, Hitler okazał się jednocześnie konsekwentny i niekonsekwentny. Konsekwentny, ponieważ ponownie potwierdził swój nowy priorytet strategiczny, tym razem dyrektywą nr 51 z 3 listopada 1943 roku. W kilku zdaniach nakreślił to, co historyk Jürgen Förster nazwał „ostatnią decyzją strategiczną III Rzeszy12”, czyli koniec priorytetowego traktowania frontu wschodniego, jaki obowiązywał od lata 1940 roku.

„Niebezpieczeństwo na wschodzie istnieje, lecz oto jeszcze większe niebezpieczeństwo rysuje się na zachodzie: lądowanie sił anglo-amerykańskich! Na wschodzie ogrom przestrzeni pozwala, ściśle rzecz biorąc, pozostawić wiele znajdujących się tam terenów, bez narażania na śmiertelne niebezpieczeństwo żywotnego centrum Niemiec. Inaczej wygląda to na zachodzie! Tutaj, jeśli nieprzyjacielowi udałoby się szerokie przeniknięcie naszej obrony, byłaby ona w wyniku tego niezwykle krótkotrwała. Wszystko wskazuje na to, że nieprzyjaciel przejdzie do ataku na zachodzie najpóźniej wiosną przyszłego roku, być może nawet wcześniej”13.

Dnia 20 grudnia 1943 roku, Hitler po raz kolejny powtórzył tę samą myśl, podczas nocnego spotkania, na którym omawiał ogólną sytuację z trzema głównymi dowódcami wojskowymi, Jodlem i Keitelem z OKW oraz Zeitzlerem z OKH.

„Zapoznałem się dogłębnie z większą częścią tych dokumentów (seria raportów na temat konferencji aliantów w Teheranie i Kairze – przyp. red.). Nie ma żadnych wątpliwości: atak na zachodzie odbędzie się wiosną. Nie ma co do tego absolutnie cienia wątpliwości, oni już podjęli decyzję w tym zakresie. (…) W połowie lutego lub na początku marca. (…) Gdy oni zaatakują, to atak ten zadecyduje o losach wojny. (…) Jeżeli uda nam się przygwoździć ich na 6 lub 8 godzin na wybrzeżu, to dzięki temu, przybędą nasze rezerwy”14.

Dyrektywa nr 51 była spójna z przyjętym wyborem strategicznym priorytetu zachodniego. W teorii oznaczał on rozpoczęcie przerzucania jednostek zmechanizowanych z Rosji w kierunku Francji. Jednak nie był zgodny z rzeczywistą sytuacją wojskową, która nie pozwalała na tego typu działania. 31 grudnia 1943 roku, chwilę przed złożeniem życzeń, Jodl uspokoił Hitlera, stwierdzając:

„Przesuwanie sił na zachód realizowane jest w pełni, tak samo jak przygotowania operacyjne jednostek będących w trakcie tworzenia. Łącznie 1,3 mln żołnierzy znajduje się na zachodzie”15.

Był to blef ze strony wiernego szefa Sztabu Dowodzenia OKW, który bez wątpienia w Nowy Rok nie chciał podkopywać optymizmu swojego wodza. W rzeczywistości wszystko toczyło się zupełnie inaczej, niż nakazywała to dyrektywa nr 51: front rosyjski, bardziej niż kiedykolwiek, pochłaniał żywotne siły i zasoby niemieckich wojsk lądowych. Żadna dywizja piechoty nie opuściła terenów Związku Radzieckiego i nie skierowała się do Francji. Formacjami przeznaczonymi do przerzucenia na zachód były tylko grupy pułkowe wystawiane przez Armię Rezerwową, Ersatzheer, okrojone sztaby oraz oddziały szkoleniowe, które stanowić będą podstawę słabych dywizji rozmieszczonych wzdłuż Wału Atlantyckiego.

Potrzeby frontu rosyjskiego były tak wielkie, że dochodziło do „porwań” jednostek. Podchorąży Anton Meiser, artylerzysta w 389. Dywizji, opisał w swoich pamiętnikach jeden z takich epizodów. Z grupą 120 artylerzystów, pionierów oraz piechurów, znalazł się on 31 lipca 1943 roku na dworcu w Koblencji i oczekiwał na transport w stronę Normandii, gdzie odtwarzano 389. Dywizję Piechoty.

„Humory nam dopisywały. W tamtym czasie Normandia był o wiele przyjemniejszym miejscem niż stale „płonąca” Rosja. Dlatego tym bardziej byliśmy rozczarowani, kiedy nasze sześć bydlęcych wagonów zostało doczepionych do transportu, który obrał drogę na wschód. Otrzymaliśmy prowiant na trzy dni, co w zupełności wystarczyłoby na podróż na zachód. Lecz my pojechaliśmy na wschód! Humory się zepsuły. W Dreźnie nasze wagony zostały odczepione. Oficer odpowiedzialny za dworzec zauważył pomyłkę i zdecydował żeby nas oddzielić. Czekaliśmy na sąsiednim peronie. Wraz z oficerem zająłem się odbiorem nowego prowiantu oraz rozkazu mającego skierować nas ponownie w stronę wybrzeży Kanału La Manche. (…) Bardzo szybko zaczęły pojawiać się w mojej głowie podejrzenia: czy ten oficer wyśle nas ponownie na zachód? Przebywając wcześniej w sztabie wiedziałem, że wszystkie transporty, które znalazłszy się na wschodzie Niemiec, mogły być kierowane tylko na wschód”16.

I w ten oto sposób podchorąży Meiser znalazł się… w Połtawie. Po nieprawdopodobnych rokowaniach, odrobinie korupcji oraz ogromnej masie szczęścia, udało mu się ponownie obrać drogę na zachód i przybyć do Saint-Lô 26 sierpnia 1943 roku. Lecz jak mówi stare przysłowie – „co się odwlecze to nie uciecze”. 26 września ponowie skierowano go na Ukrainę, tym razem już z całą 389. Dywizją Piechoty, której gehennę będziemy śledzić w piekle walk pod Korsuniem.

Pomimo wprost przeciwnego rozkazu Hitlera, wycofywanie jednostek stacjonujących we Francji trwało nadal i nie przerywano go nawet zimą. Po odbyciu inspekcji na Wale Atlantyckim, Jodl zanotował w swoim dzienniku pod datą 9 stycznia 1944 roku:

„Ogromne przerzucanie wojsk w kierunku wschodnim. Nad Kanałem La Manche 319. Dywizja Piechoty nie ma więcej niż 30% swych sił. (…) Wyjazdy oficerów na wschód muszą zostać przerwane!”17

Trudno sobie wyobrazić, aby Hitler nie otrzymywał informacji o tych ruchach wojsk, przeciwnych jego rozkazom zawartym w dyrektywie nr 51 b z 28 grudnia 1943 roku18. Lecz Führer nie mógł zrobić nic innego niż zaakceptować wspieranie tymi wojskami walk, które toczyły się na Ukrainie. 20 grudnia 1943 roku, podczas nocnego spotkania, generał Walter Buhle, odpowiedzialny za uzbrojenie wojsk lądowych, pozwolił sobie na słowa krytyki:

- „Buhle: „Jeśli naprawdę kierujemy do wysłania na zachód kompletne bataliony, wówczas nic (nieprzewidywalnego) się nie stanie.

- Hitler: Miejmy nadzieję.

- Buhle: Lecz nie będzie tak, jeśli zabiera nam się wszystko to, co przeznaczone jest na zachód! Zaledwie coś zebrałem, to już zostało to wysłane na wschód!

- Hitler: Do kogo wy to mówicie? Nie będę tolerował ciągłego wypominania odbierania jednostek! O tym musicie rozmawiać z Zeitzlerem… Jednak dla mnie samego, jest to bardzo ciężkie. Każdego dnia widzę sytuację na wschodzie: jest okropna”19.

Liczby mówią same za siebie. 1 stycznia 1944 roku, III Rzesza posiadała 41 dywizji pancernych oraz dywizji grenadierów pancernych. Z tej liczby, 33 jednostki znajdowały się w Rosji, z czego 23 były w dyspozycji dowódcy Grupy Armii Południe, feldmarszałka von Mansteina. Spośród 8 wielkich jednostek nie stacjonujących na wschodzie, 4 znajdowały się we Włoszech, 3 we Francji lub Belgii, a 1 w Grecji20. W grudniu 1943 roku 2. Dywizja Pancerna została wycofana z Grupy Armii Środek i skierowana do Amiens, natomiast Grupie Armii Północ odebrano 4. Dywizję Grenadierów Pancernych SS „Polizei” i skierowano ją do Salonik. W październiku 1943 roku, 10. Dywizja Grenadierów Pancernych opuściła III Rzeszę, udając się na Ukrainę. W tym samym czasie, w rejon ten dotarła także 25. Dywizja Pancerna sformowana w Norwegii. Miesiąc później 24. Dywizja Pancerna i 1. Dywizja Pancerna SS Leibstandarte SS Adolf Hitler (LSSAH) zostały przetransportowane z Francji na środkową Ukrainę. Natomiast w styczniu 1944 roku, Dywizja Grenadierów Pancernych Feldherrnhalle opuściła południową Francję kierując się do Witebska.

Grupa Armii Południe otrzymywała większość produkcji wychodzącej z fabryk zbrojeniowych III Rzeszy. Na 2,2 tys. czołgów i pojazdów samobieżnych, wyprodukowanych w grudniu 1943 roku, front rosyjski otrzymał 1 639 maszyn (czyli 75%), a sama grupa von Mansteina 1 098 (łącznie 50% !).

Jednakże prawdą jest również, że przybywające do Rosji posiłki piechoty stanowiły jedynie kroplę w morzu potrzeb. Stan liczebny21 Ostheer spadał z 3,138 mln żołnierzy w dniu 1 lipca 1943 roku, przez 2,676 mln – 1 września 1943 roku do 2,528 mln w dniu 1 stycznia 1944 roku. Spadek ten nie był spowodowany wzmacnianiem sił na zachodzie, lecz wynikał z niemożność uzupełnienia bieżących strat. Pomiędzy 1 lipca, a 31 grudnia 1943 roku, Ostheer miała 357 815 zabitych i 1 mln rannych. Tak więc każdego miesiąca straty w sile żywej wynosiły 226 600 żołnierzy, czyli stan liczebny 22 dywizji22! 700 tys. żołnierzy dosłanych do Grup Armii, wyrównało jedynie 51% strat. 1 stycznia 1944 roku, na froncie wschodnim znajdowały się 152 niemieckie dywizje piechoty (wszystkich typów), natomiast na innych teatrach działań wojennych – 72 dywizje23. Łącznie 80% czołgów, 70% wszystkich sił lądowych oraz 45% sił lotniczych24 (lecz 75% całego taktycznego lotnictwa bombowego) walczyło w Rosji.

Hitler zdał sobie sprawę z porażki swojego zamierzenia, aby ustabilizować front rosyjski i wzmocnić wojska na zachodzie Europy. Stanął przez nierozwiązywalnym dylematem. 1 stycznia 1944 roku, nie stworzył żadnego planu na nowy rok, który właśnie się rozpoczął25, ani też żadnej strategii godnej tej nazwy, jak również nie opracował rozwiązania politycznego. Mamił się słodkimi opowieściami o „nowych broniach”. Rakiety, samoloty odrzutowe, okręty podwodne typu XXI, były paciorkami różańca, które wypowiadał w długich urzekających monologach. Jego jedyny program sprowadzał się do: nie dla zawieszenia broni, nie dla kapitulacji, nie dla rozejmu, ale walka do śmierci, aż do końca. To był naród Hitlera. On go znał i czuł. Goebbels pisał w swoim dzienniku26 o związaniu losu narodu z Hitlerem, przez zbrodnie popełnione w jego imieniu. 19 grudnia 1943 roku dowiedziano się, że jeden członek SS oraz dwóch żołnierzy Wehrmachtu zostało skazanych przez sowiecki trybunał wojskowy w Charkowie na karę śmierci za popełnione zbrodnie wojenne i powieszonych publicznie przed 40 tys. ludzi. Było to pierwsze pokłosie konferencji alianckich ministrów spraw zagranicznych w Moskwie27. Hitler krzyczał ze wściekłości przez dwie godziny i rzucał groźby odwetowe, lecz nie zrobił niczego. Po pierwsze przez swoją bezsilność, a po drugie prawdopodobnie w duchu był zadowolony z rozpowszechniania na pierwszych stronach gazet informacji o trzech powieszonych. Niemcy miały zrozumieć ten przekaz: nie mogło być już więcej mowy o opuszczeniu tonącego statku jakim była III Rzesza. Należało walczyć o jego utrzymanie się na powierzchni lub pójść na dno wraz z nim.

Na początku 1944 roku, Hitler bardziej niż o społeczeństwo, niepokoił się o własną armię. Od czasu porażki pod Kurskiem, Wehrmacht stale cofał się pod gradem sowieckich uderzeń. Już od lata 1943 roku, von Manstein, wzór profesjonalizmu armii lądowej, dręczył Hitlera niemożliwymi do zaakceptowania przez niego prośbami: zezwoleniem na szerokie manewrowanie, wyrażeniem zgody na wycofanie wojsk, przyznaniem mu swobody operacyjnej… 1 stycznia 1944 roku, jedną z pierwszych decyzji Hitlera było zatwierdzenie przesunięcia 1. Armii Pancernej w stronę Kijowa, które von Manstein przeprowadził już z własnej inicjatywy. Führer przełknął tę zniewagę, lecz nie zapomniał o niej. 4 stycznia feldmarszałek, dowódca Grupy Armii Południe, posunął się w swoich żądaniach jeszcze dalej. Podczas spotkania w trzyosobowym gronie (z Zeitzlerem), naciskał na Führera, by prowadzenie wojny pozostawił wojskowym. Nie ma mowy, zripostował mu jego rozmówca, zdumiony takim zuchwalstwem: Führer nie jest Kaiserem i z nim nie będzie „ciosa nożem w plecy”. Von Manstein zebrał się na odwagę i podjął ryzyko dalszego nalegania na wodza, co w ogóle nie leżało w jego naturze. Swoją wypowiedź zakończył zdaniem, które rozjątrzyło Hitlera:

„Jedna rzecz musi być jasna, mein Führer. Sytuacji skrajnie krytycznej, w której teraz się znaleźliśmy, nie można wytłumaczyć jedynie przez wyższość sił nieprzyjaciela, ani też jego przewagę liczebną. Sytuacja ta wynika również ze sposobu, w jaki jesteśmy prowadzeni”.

Po tych słowach, jak zaznaczył w swoich wspomnieniach feldmarszałek, oblicze Hitlera stało się zajadłe. „Przebił mnie spojrzeniem, które sprawiło, że poczułem, iż chciał zniszczyć moją chęć do dalszej rozmowy. Nie potrafię przypomnieć sobie, żebym kiedykolwiek widział oblicze, na którym aż tak odmalowałaby się wola władzy. Na jego nabrzmiałej twarzy, to oczy były elementem najbardziej przyciągającym i z pewnością najbardziej wyrazistym. Teraz świdrowały mnie one, tak jakby miały zmusić mnie bym padł na kolana. W tym momencie, jego wyraz twarzy sprawił, iż zacząłem o tym myśleć i zdałem sobie sprawę, że te oczy zastraszyły już niejedną osobę przede mną”28.

W otoczeniu swoich gości, Hitler do znudzenia powtarzał, że wyłącznie dzięki bezkompromisowej stanowczości, długotrwały niemiecki opór będzie siłą rzeczy prowokował rozpad sojuszu państw zachodnich ze Związkiem Radzieckim. 4 stycznia 1944 roku, na kilka minut przed próbą zastraszenia von Mansteina, Hitler powiedział to samo także feldmarszałkowi, który niepokoił się o przyszłość:

„Istnieje tak wiele nieporozumień po stronie nieprzyjaciół, że koalicja skazana jest na to, iż rozpadnie się pewnego dnia”29.

Złudna nadzieja, którą żywił się nie tylko on sam, ale również większa część dowódców wojskowych, żołnierzy i 80 mln Niemców.

Dla Stalina, tak samo jak dla Hitlera, wojna, którą prowadzili we wnętrzach swoich gabinetów, była tylko męczącą rutyną, zaś śmierć ludzi odległą abstrakcją. Nie wiemy dokładnie30 jak radziecki dyktator spędził Nowy Rok 1944, lecz jego tryb życia pomiędzy 1941 i 1945 rokiem, był tak przewidywalny, że poniższy przebieg wydarzeń jest niezwykle prawdopodobny.

Podczas gdy Churchill, a także sparaliżowany Roosevelt, przemieszczali się po całym świecie, ponieważ konflikt miał charakter globalny, o tyle Stalin spędzał lata wojny w swoim biurze na Kremlu oraz daczy w Kuncewie, oddalonej o 9 km od centrum Moskwy. Tylko raz w życiu, 27 listopada 1943 roku, leciał samolotem, żeby dotrzeć na konferencję w Teheranie. Również tylko raz podczas całej wojny pojawił się blisko linii frontu, w okolicach Rżewa, w sierpniu 1943 roku, gdzie nie spotkał się nawet z żołnierzami ani z oficerami, a jedynie spędził jedną noc w izbie strzeżonej przez 500 żołnierzy. Podczas tej wyprawy Stalin panikował ze strachu, wprawiając w zakłopotanie własną eskortę, przy której wciągał w pośpiechu spodnie. Jednak wyjazd ten pozwolił mu na wysłanie 8 sierpnia 1943 roku efekciarskiej wiadomości do Roosevelta:

„Dopiero teraz, po powrocie z frontu, mogę odpowiedzieć na waszą ostatnią wiadomość (…). Konieczne jest, bym jeszcze częściej jeździł osobiście w różne rejony frontu”31. Jego życie upływało w rytmie bezwzględnej kontroli, którą sprawował nad działaniami wojsk. Kład się spać o godz. 4 w nocy, wstawał około godziny 10 lub 11, aby odebrać telefoniczny raport od Siergieja Sztiemienki, Kozaka z bujnym wąsem, który kierował Zarządem Operacyjnym w Sztabie Generalnym. Po pierwszym spojrzeniu na ogólną sytuację, jadł lekkie śniadanie podawane przez gospodynię, Walentinę Istominę, zawsze ubraną w nieskazitelnie czysty fartuch. W południe, specjalni wysłannicy Stawki32 – Żukow oraz Wasilewski – dzwonili z kolei do naczelnego wodza zdając kolejne raporty. O godzinie 16 generał Antonow, pierwszy zastępca szefa Sztabu Generalnego, przekazywał telefonicznie wiadomości lub przyjeżdżał wspólnie z dowódcami odpowiedzialnymi za poszczególne sektory. O godzinie 21 wysłannicy Stawki po raz kolejny dzwonili do Stalina. O godzinie 22, Antonow i Sztiemienko przyjeżdżali osobiście zdać sprawozdanie z całego dnia i odebrać rozkazy od naczelnego wodza, „głowy państwa”. Członkowie Stawki, Państwowego Komitetu Obrony (GKO) oraz Politbiura najczęściej byli obecni podczas tego wielkiego przemówienia.

Wieczory i noce spędzał niezmiennie z dwunastoma ludźmi, którzy zarządzali sowieckim cesarstwem: Berią, Mołotowem, Woroszyłowem, Malenkowem, Kaganowiczem, Mikojanem, Bułganinem… Gruzin Ławrientij Pawłowicz Beria, 45 lat, dla swoich bliskich „wujek Lara”, szef NKWD oraz członek Politbiura, stojący na czele służby wywiadowczej, pełen energii i wyjątkowego okrucieństwa. Wiaczesław Mołotow, „nasz Wiacze”, minister spraw zagranicznych i jako jeden z niewielu, wraz z Mikojanem, wydawał się zdolny do obrony własnych opinii. „Klim” Woroszyłow, marszałek, który skompromitował się porażkami na początku wojny, nie miał już większych wpływów, jednak Stalin zachował go przy sobie, ze względu na sympatię, jaką żywił do niego jeszcze z czasów wojny domowej. Anastas Mikojan, członek Biura Politycznego, równie energiczny i inteligentny jak Beria, pracoholik, zarządzający handlem zagranicznym i zaopatrzeniem w żywność Związku Radzieckiego. Malenkow, nazywany „Melania”, sekretarz Komitetu Centralnego kierujący jednocześnie przemysłem lotniczym. Łazar Kaganowicz, ludowy komisarz komunikacji drogowej, jedyny Żyd w tym zespole i jedyny nie będący na „ty” z przywódcą. Sprawował pieczę nad transportem, tradycyjną piętą achillesową Rosji. Działał bardzo aktywnie w tym zakresie, co przyniosło mu pseudonim „lokomotywa”. Nikołaj Bułganin, mer Moskwy, zajmujący się również finansami. W trakcie wojny to właśnie ci ludzie – oraz kilku innych, od niedawna powołanych na główne funkcje państwowe – skupiali w swoich rękach całą władzę w Związku Radzieckim.

Dygnitarze ci byli zmuszeni do przestrzegania zwyczajów swego przywódcy, który cierpiał na bezsenność. Implikowało to pewne zachowania. Pierwsza ewentualność. Jeżeli spotkanie dotyczące aktualnej sytuacji wojskowej przeciągnęło się do godziny 2 w nocy, wówczas pozostawano na Kremlu. Po wystawnym posiłku, zaszywano się często w luksusowej sali kinowej urządzonej w ogrodzie zimowy, aby obejrzeć wybrany przez Stalina film. Bardzo popularne były historie amerykańskich gangsterów… Druga ewentualność, najczęstsza, to konwój kilku opancerzonych Packardów przewożący sowieckie kierownictwo do głównej daczy33 wodza, do Kuncewa. Jest wielce prawdopodobne, że to właśnie tam Stalin spędził wieczór z 31 grudnia 1943 roku na 1 stycznia 1944 roku.

Dacza w Kuncewie była ogromnym gmaszyskiem w kolorze khaki, położonym pośrodku sosnowego lasu. Ozdabiały ją fontanny, wielkie akwarium oraz ogród, którym Stalin czasami zajmował się osobiście. Sto metrów od budynku znajdowało się wejście do głębokiego, klimatyzowanego schronu przeciwlotniczego o betonowych murach metrowej grubości. Wszędzie roiło się od niebieskich czapek enkawudzistów. Ta 300 osobowa ochrona, pod rozkazami gen. Nikołaja Własika, obsługiwała zamaskowane działa przeciwlotnicze, podwójną barierę bezpieczeństwa oraz niezliczone posterunki kontrolne. W samej daczy, w rozległym holu wejściowym, gości witała ogromna mapa świata. W znajdującej się na piętrze jadalni, wyłożonej sosną karelską, ustawiono długi stół, mogący pomieścić dwadzieścia obitych tapicerką foteli.

Posiłki były prawdziwymi ucztami, robionymi na gruzińską modłę, tzn. zdawały się nigdy nie kończyć. Spożywano ogromne ilości jedzenia, pito alkohol, wymiotowano, następnie pito jeszcze więcej, często ucztowano aż do białego rana. Stalin oddawał się wtedy swoim zwykłym rozrywkom: rzucał skórkami pomarańczy, dojrzałymi owocami, cukierkami, żartował i drwił, zmuszał swoich gości do wznoszenia niekończących się toastów, zmieniając w ten sposób stary zwyczaj swojego rodzinnego kraju w akt poddaństwa. Słuchano muzyki na gramofonie, którego wódz stale używał. W panującej tam atmosferze, krzyżowała się współpraca i rywalizacja ludzi, których od piętnastu lat wiązały utarczki, bitwy, zbrodnie oraz walka o władzę. Można powiedzieć, że bankiety na daczy w Kuncewie zaczęły w istocie funkcjonować jako centralny organ władzy Związku Radzieckiego. Omawiano wówczas sprawy bieżące, każdy z obecnych wyrażał swoją opinię, starał się podnieść własną wartość w oczach Stalina, krytykował lub denuncjował wrogów, testował przyjaciół. W zależności od nastroju i poruszanego tematu, każdy z gości mógł zostać uraczony przez wodza dobrodusznym uśmiechem ukazującym zepsute zęby lub spojrzeniem pełnym szalonego okrucieństwa, przez które przebiegał żółty błysk ostrzegający każdego, by pozostał na swoim miejscu. Nawet Beria, nazywany przez Stalina „Himmlerem reżimu”, cofał się wtedy o krok. Następnie, im robiło się później, tym częściej Stalin przeplatał nagłą ciszę anegdotami ze swojej awanturniczej młodości. Być może 31 grudnia 1943 roku, naczelny wódz założył mundur marszałkowski, który nosił coraz chętniej od czasu otrzymania tego tytułu 23 lutego 1943 roku. Raz lub dwa razy na godzinę, nabijał fajkę tytoniem z papierosa Herzegovina Flor, a potem gładził wąs. Były to jego dwie typowe oznaki zadowolenia. W ten sposób nagradzał swoich starych bolszewików.

Pomimo solidnej kondycji, wojna nadszarpnęła również zdrowie Stalina, choć w mniejszym stopniu niż Hitlera. Aż do czasu rozstrzygnięcia pod Kurskiem, sowiecki dyktator pracował po szesnaście godzin dziennie, często sypiał w ubraniu, na małym żelaznym łóżku ustawionym pod schodami na daczy lub na sofie w swoim „narożnym biurze” na Kremlu. Pomieszczenie to znajdowało się na parterze pałacu, w dawnym gmachu Senatu. W ten sposób ponury korytarz ze sklepionymi sufitami stawał się apartamentem naczelnego wodza. W latach 1941-1942, napięcie było ogromne, prawie nie do zniesienia. Stalin zgodził się tylko na sześć do ośmiu tygodni wakacji, które miał zwyczaj spędzać pod koniec lata w Soczi. Korzystał tam z kąpieli i oddawał się swojej namiętności, jaką była uprawa cytryn. Te przeogromne zmęczenie, które spadło na niego wraz z wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej, nigdy go już nie opuściło. Paradoksalnie, pewność zbliżającego się zwycięstwa, jeszcze poważniej nadszarpnęła jego zdrowie. Początek roku 1944 przyniósł Stalinowi gwałtowne odprężenie. Hulanki i pijatyki stały się normą i coraz bardziej niszczyły jego osłabiony organizm34. Ciągłe anginy, łuszczyca, artretyzm, miażdżyca, a wkrótce problemy kardiologiczne, stopniowo zmniejszały jego aktywność, a jeśli wierzyć wspomnieniom Mikojana, spowolnienie to widać było już w 1944 roku.

Stalin w czasie wojny stawał się coraz bardziej samotnym człowiekiem. Jego życie osobiste legło w gruzach po samobójstwie żony Nadieżdy w 1932 roku. Na wspólne świętowanie Nowego Roku 1944, Stalin nie zaprosił córki Swietłany. Na krótko przed końcem roku oznajmiła mu, że poślubi Grigorija Morozowa, Żyda. Wiadomość ta zirytowała sowieckiego dyktatora w najwyższym stopniu i niemal położyła kres ich wzajemnym stosunkom. Już w marcu 1943 roku, rozkazał aresztować pierwszego kochanka Swietłany, Aleksieja Kaplera, słynnego autora scenariuszy, także Żyda i skazał go w ciągu godziny na pięć lat gułagu. Jakow, najstarszy syn Stalina z pierwszego małżeństwa, trafił do niemieckiej niewoli. Skazano go na pobyt w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen. W rzeczywistości Jakow został zastrzelony przez strażnika 14 kwietnia 1943 roku. Hitler zdecydował się utrzymać ten fakt w tajemnicy, w obawie przed represjami, jakie mogłyby spaść na 200 000 niemieckich jeńców wojennych znajdujących się w ZSRR. Drugi jego syn, Wasilij, był lotnikiem, ale jednocześnie rozwiązłym i skorumpowanym alkoholikiem. Dlatego też Stalin otwarcie nim pogardzał.

Sześćdziesięciopięcioletni sowiecki dyktator, miał w Nowy Rok powody do świętowania. Mijający rok 1943 był pomyślny dla Armii Czerwonej oraz dla ZSRR. Niemcy musieli opuścić połowę terytorium Rosji, które zajmowali jeszcze dwanaście miesięcy wcześniej. Armie na południowej flance frontu wschodniego przebyły 1 000 km, od Stalingradu do Dniepru. 31 grudnia 1943 roku Stalin dowiedział się, że 3. Gwardyjska Armia Pancerna Rybałki wkroczyła do Żytomierza: granica rumuńska była oddalona zaledwie o 200 km, zaś dawna granica polska tylko o 80 km. Grudzień tego roku minął na analizie rezultatów konferencji międzysojuszniczej w Teheranie (28 listopada – 1 grudnia 1943 roku), która przyniosła obfite żniwo. Związek Radziecki został potraktowany na równi z USA i wezwany do odegrania wiodącej roli w powojennym porządku świata. Granice z 1941 roku zostały uznane, a wraz z nimi, aneksja państw bałtyckich oraz wschodniej Polski. Stalina zaproszono do przyłączenia się do ostatecznego ataku przeciwko Japonii. Obiecano podział Niemiec. Królewiec miał być włączony do Rosji, a sam Churchill przychylnie rozważył możliwość dostępu Sowietów do „ciepłych mórz”. Wywiad informował władcę na Kremlu, że sojusz państw Osi pękał z każdej strony. Węgry, Rumunia i Finlandia prowadziły działania mające na celu rozpoczęcie rozmów z Aliantami.

Przede wszystkim w Teheranie po raz pierwszy alianci zachodni określili datę operacji Overlord, czyli ataku przeciwko Wałowi Atlantyckiemu: miał być to maj 1944 roku. Stalin okazał się nieustępliwy w tej kwestii, podnosząc jako argument wyczerpanie wojną całego narodu, a nawet widmo przełomu, czyli załamania podobnego do tego z 1917 roku, które doprowadziło wówczas do wyjścia Rosji z wojny. Bez wątpienia była to jedynie groźba wykorzystywana na użytek dyplomacji, co nie zmienia jednak faktu, że zmęczenie wojną było jak najbardziej realne. Związek Radziecki już wykrwawił się w niewyobrażalny sposób: 8 mln żołnierzy utraconych bezpowrotnie (zabici, jeńcy, zaginieni), 10 mln rannych, przerażające zniszczenia i ogólna nędza. Niewątpliwie, podczas tej sylwestrowej nocy, Mikojan nie wspominał naczelnemu wodzowi o głodzie, który spustoszył część Rosji, Ukrainy i Azji Środkowej, a także o przypadkach kanibalizmu odnotowanych na Uralu i w innych regionach państwa. Tym bardziej nie mógł mu powiedzieć, że miliony Rosjan gotowych jest narazić swoje życie, aby zdobyć coś do jedzenia. Ryzykują karę śmierci, aby ukraść kilka ziemniaków lub prostytuują się za jedzenie. Na początku grudnia 1943 roku, na czele Narkomzag (Komisariat Zaopatrzenia) Stalin postawił Ormianina. Ocenił go, jako zbyt miękkiego wobec chłopów, co stanowiło najpoważniejszy stalinowski zarzut i zastąpił go Malenkowem. Mikojan wiedział, że nie powinien się jeszcze narażać, jeżeli chciał zachować swoje imperium Ludowego Komisarza Handlu Zagranicznego.

Stalin nie przejawiał skłonności do litości bądź ustępstw. NKWD zatrzymało 931 549 osób, w tym 349 034 na sowieckich terenach wyzwolonych przez Armię Czerwoną w 1943 roku. W liczbie tej „zdemaskowano i aresztowano 80 296 ludzi: agentów, szpiegów, zdrajców, członków oddziałów karnych, dezerterów, maruderów oraz inny element przestępczy”35.

Wiele spośród tych osób zniknęło w gułagach lub sztrafbatach - batalionach karnych. Nie byłoby niczym nadzwyczajnym, gdyby w ten sylwestrowy wieczór Beria omawiał kolejne wielkie zadanie, nad którym pracował od połowy grudnia, a mianowicie następną deportację osób podejrzanych o „współpracę z niemieckim najeźdźcą”, Czeczenów, Inguszy, Karaczajów, Kałmuków. 28 grudnia 1943 roku Stalin poparł przez Prezydium Rady Najwyższej ZSRR i Radę Komisarzy Ludowych dekret nakazujący „deportację na wschód osób narodowości kałmuckiej”36.

Na swój sposób, każdy z tych dwóch problemów – głód i kolaboracja (prawdziwa bądź wyimaginowana) – skłaniał Stalina do wywierania presji na generałów, w celu jak najszybszego odzyskania całej Ukrainy. Ponowne władanie tymi urodzajnymi terenami pomogłoby w wykarmieniu niedożywionej od lat ludności. Bez zajęcia Ukrainy nie byłoby również możliwe rozbicie nacjonalistycznej partyzantki UPA37, która dla stalinowskiej władzy stanowiła ogromne wyzwanie, a jednocześnie przypominała o niewłaściwych działaniach podejmowanych w celu jej szybkiej eliminacji38. Jedynie latem 1943 roku i tylko we wschodniej Ukrainie, 300 000 osób, które kolaborowały39 z Niemcami, zostało aresztowanych przez NKWD. Byli to członkowie OUN i UPA, policjanci, lecz także osoby na wszelkiego rodzaju stanowiskach pomocniczych, pracownicy kolei, nauczyciele. Beria oceniał, że po drugiej stronie Dniepru, takich podejrzanych Ukraińców jest ponad milion. Te dwa priorytety Stalina – odzyskanie terenów rolniczych oraz ponowna sowietyzacja – stanowiły polityczno-ekonomiczny kontekst bitwy o Dniepr.

Cały zachodni świat, a nawet kilku jego sojuszników wierzyło, iż reżim stalinowski pozwoli na istnienie uzyskanych w trakcie wojny małych przejawów wolności oraz że dojdzie do „zmiękczenia” systemu po tym straszliwym konflikcie. Jednak Stalin zareagował wprost przeciwnie. Przywrócił „twardy” polityczny kurs i ponownie zaprowadził rządy terroru, które stanowiły doskonałą stalinowską broń. W warstwie ideologicznej, reżim wypierał się już internacjonalizmu, a określał się jako sojusz bolszewizmu i tradycyjnego rosyjskiego nacjonalizmu. W sierpniu 1943 roku, Stalin zdecydował o otwieraniu na wyzwolonych terenach nowych „Szkół Suworowskich”, które były ni mniej ni więcej tylko starymi szkołami kadetów z epoki carskiej – szkółkami przepojonymi duchem „wielkorosyjskim” dla kasty oficerskiej. Jeden z symbolicznych przejawów powrotu do „rosyjskości” miał miejsce w noc sylwestrową 1943 roku. O północy Stalin uciszył swoich gości i włączył radio. Po raz pierwszy obywatele sowieccy usłyszeli zamiast Międzynarodówki nowy hymn Związku Radzieckiego skomponowany przez Aleksandrowa40 (muzyka), Michałkowa i El-Registana (tekst). Stalin co najmniej piętnaście razy osobiście poprawiał tekst i dwukrotnie wybrał się specjalnie na przesłuchania do Teatru Bolszoj. 7 listopada 1943 roku, w rocznicę rewolucji bolszewickiej, hymn został wykonany w ramach koncertu, a Mołotow przygotował z tej okazji wieczorną libację. Łamiąc wszelkie normy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, na ulicy Spiridinowka, korpus dyplomatyczny upijał się bez ograniczeń. Dwie pierwsze zwrotki zawierały główne orędzie, przekazywane 160 milionom obywateli sowieckich:

„Niezłomny jest związek republik swobodnych,

Ruś Wielka na setki złączyła je lat.

Niech żyje potężny jednością ludów,

Z ich woli stworzony nasz kraj – Związek Rad!

Skroś burze świeciło nam słońce swobody,

Nas wiódł wielki Lenin, wskazywał nam cel,

Wychował nas Stalin w wierności ludowi,

Do wielkich zapalał nas trudów i dzieł!”.

Dnia 1 stycznia 1944 roku, po kilku godzinach odpoczynku, Stalin powrócił ponownie do spraw wojskowych. O godzinie 11 rozpoczął dzień od spotkania ze Sztiemienko. Następnie wezwał swoich missi dominici, znajdujących się na Ukrainie Wasilewskiego i Żukowa, w celu przedstawienia informacji na temat dwóch trwających ataków. Zwykle około godziny 20, Stalin powracał na Kreml, aby uczestniczyć w spotkaniach. Jednak jak wynika z jego notesu spotkań, tego dnia pozostał najprawdopodobniej w Kuncewie. W tym przypadku, Poskriobyszew, jego niezastąpiony sekretarz, przyjeżdżał ponownie do daczy z plikiem dokumentów do podpisu. Wieczorne zebranie odbywało się wokół olbrzymiej mapy w skali 1: 200 000. Była to replika mapy znajdującej się na Kremlu. Zachowało się kilka opisów tego typu spotkań, na których decydowano o losach milionów ludzi. W atmosferze dodatkowo tłumionej przez liczne zasłony, pod portretami Marksa, Lenina, Kutuzowa i Suworowa, stał generał Antonow, człowiek wyjątkowo zahartowany, który przeprowadził inspekcję frontu od koła podbiegunowego do Krymu. Krótkie pytania od naczelnego wodza, krótkie odpowiedzi generała. Nikt bez zgody Stalina nie wymówił nawet słowa. Jeśli potrzeba było więcej informacji, Sztiemienko, szef Zarządu Operacyjnego, wprowadzał oficera odpowiedzialnego za dany sektor. Małe chorągiewki symbolizowały położenie 450 dywizji Armii Czerwonej, 60 armii ogólnowojskowych, 5 armii pancernych, 11 frontów. Czyli 5 570 000 żołnierzy sowieckich przeciwko 2 528 000 Niemców41, 5 800 czołgów42 z czerwoną gwiazdą przeciwko 3 500 niemieckich czołgów i szturmowych samobieżnych dział pancernych, 101 400 sowieckich dział i moździerzy przeciwko niemieckim 30 000 dział, 8 506 sowieckich samolotów bojowych43 przeciwko 2 726 niemieckim maszynom. Jeżeli weźmiemy pod uwagę również rezerwy44, to przewaga liczebna Sowietów była jeszcze bardziej widoczna na początku 1944 roku.

Jednak Wehrmacht nie został jeszcze pobity. Stalin powtarzał to bez przerwy. Twierdził, że operacje wojskowe nie znają takiego terminu jak zawieszenia broni lub odpoczynek. Należało uniemożliwić nieprzyjacielowi, zorganizowanie stałej obrony na jakiejkolwiek linii. Naprzód, naprzód, na zachód45! Od momentu bitwy pod Kurskiem, postępy wojsk sowieckich były powolne, krwawe i znaczone straszliwymi niemieckimi uderzeniami, wyprowadzanymi podczas odwrotu. Działania takie stosował z wielkim powodzeniem von Manstein. Sowieci potrzebowali ponad miesiąca zaciętych walk (operacja Kutuzow, 12 lipca – 18 sierpnia 1943 roku), aby wyprzeć Modela z wybrzuszenia orłowskiego: straty niemieckie – 100 000 żołnierzy, sowieckie – 500 000 ludzi. Koniew potrzebował 3 tygodni (operacja biełgorodzko-charkowska, 3-23 sierpnia 1943 roku), aby przebyć 100 km i zająć Charków: 71 000 bezpowrotnych strat wobec 20 000 po stronie niemieckiej. Przebycie 320 km, które oddzielały Rylsk (zajęty 17 sierpnia 1943 roku) od Kijowa (zdobytego 6 listopada), wymagało od sił Watutina 82 dni nieprzerwanych walk. Następnego dnia po wyzwoleniu „matki rosyjskich miast”, 7 listopada 1943 roku, w rocznicę rewolucji październikowej, gigantyczny pokaz sztucznych ogni rozświetlił niebo nad Moskwą. W stolicy ZSRR bez końca rozbrzmiewały salwy honorowe.

Podczas gdy ambasadorzy wznosili toasty u Mołotowa, Watutin zajęty był prowadzeniem ofensywy w kierunku południowo–zachodnim. 13 listopada zdobyto Żytomierz. Jednak odpowiedź von Mansteina była zaciekła. Kontratak niemieckich czołgów zniszczył setki sowieckich pojazdów pancernych i odrzucił siły 1. Frontu Ukraińskiego o 50 km. 4 lub 5 grudnia Stalin powiedział do Żukowa:

„Roosevelt dał słowo, że w 1944 roku rozpocznie zakrojoną na szeroką skalę operację we Francji. Sądzę, że dotrzyma słowa. A nawet jeśli nie dotrzyma, to mamy dość sił aby zakończyć rozprawę z Niemcami”46.

Pomimo tej optymistycznej deklaracji, 1 stycznia 1944 roku, naczelny wódz nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Armia Czerwona, jeżeli pozostałaby sama na placu boju, doznałaby jeszcze ogromnych strat, zanim pokonałaby Ostheer. Obecnie zażądał od czterech Frontów Ukraińskich wyrównania linii frontu pomiędzy Kijowem, a Morzem Czarnym, aby móc rozpocząć operację mającą na celu złamanie najsilniejszej niemieckiej Grupy Armii, dowodzonej przez feldmarszałka von Mansteina, będącego dla sowieckiego dowództwa „czarną bestią”. Odniesienie wielkiego zwycięstwa było ze wszech miar pożądane. Czyż stalinizm nie przetrwał głosząc bez przerwy same zwycięstwa, rzeczywiste bądź wyimaginowane: rozkułaczenie, kolektywizacja, uprzemysłowienie? Czyż poprzedniego roku nie rozpoczęto od niesamowitego zaskoczenia pod Stalingradem? Sowieccy generałowie otrzymali wyraźną wiadomość: Wielki Wódz wynagrodzi tego, któremu powiedzie się „Stalingrad nad Dnieprem”. Można pokusić się o stwierdzenie, że Stalin z przyjemnością widziałby, jak przy tej samej rzece, Armia Czerwona bierze odwet na Niemcach za niesławne okrążenie z września 1941 roku – największe w całej historii wojskowej i za które w głównej mierze odpowiedzialny był sam Stalin. W wyniku tego okrążenia do niemieckiej niewoli trafiło 665 000 sowieckich żołnierzy.

CZĘŚĆ I W STRONĘ DNIEPRU

Zimą przełomu lat 1943-1944, Niemcy mieli mniejsze podstawy do myślenia o jakimkolwiek rozejmie z ZSRR, niż podczas dwóch poprzednich zim. Armia Czerwona rozpoczęła główną kontrofensywę 3 sierpnia 1943 roku, w ślad za osiągniętym sukcesem defensywnym pod Kurskiem i po zajęciu Charkowa. Jej celem było sforsowanie Dniepru jesienią tego roku, na froncie o długości 1 000 km. Stanowiło to niechybny znak zamierzenia Stalina, by przeprowadzić „jednoczesną ofensywę na szerokim froncie”. Zima miała być poświęcona, jeżeli pozwoliłyby na to warunki, na wyzwolenie całej zachodniej Ukrainy, która stanowić miała teraz, tak samo jak w latach 1942-1943, główny teatr47 niemiecko-sowieckiego konfliktu. Takiego wysiłku od Armii Czerwonej zażądał Stalin.

Dlaczego Ukraina stanowiła priorytet?

Co najmniej pięć powodów uzasadniało ten punkt widzenia.

Po pierwsze: sforsowanie linii Dniepru, która stanowiła najlepszy atut obrony w tej części Europy. Jak pisał generał Sztiemienko, szef Zarządu Operacyjnego w Sztabie Generalnym:

„Nie było dla nikogo tajemnicą, że Niemcy byli w trakcie budowy potężnie ufortyfikowanej linii wzdłuż rzek Mołoczna, Dniepr, Soż. Nie mogliśmy pozwolić na to, by wycofali się, znajdując schronienie za tą linią i żeby oczekiwali tam na nas, ze wszystkimi swoimi zgromadzonymi środkami. W tej kalkulacji czas był czynnikiem decydującym i to pod niego została dostosowana kolejność prowadzenia naszych operacji”48.

Zobaczymy później, że ta linia Dniepru, tak samo jak alpejska reduta z ostatnich tygodni wojny, była tak naprawdę mitem. Jednak wtedy jej wiarygodność była jeszcze na tyle duża, że wzbudzała w sowieckim dowództwie obawę o możliwość powstania impasu wojny pozycyjnej.

Po drugie: rozmieszczenie wojsk na froncie. Pięć lepiej wyposażonych Frontów, zajmowało od wiosny 1943 roku linię Siewsk (120 km na południowy zachód od Briańska) – Taganrog (Morze Czarne). 42% sowieckich dywizji strzeleckich, 82% korpusów pancernych i zmechanizowanych oraz 45% samolotów bojowych znajdowało się na tej linii. Zmiana strategi niezgodnie z przebiegiem osi wojsk – czego chciałby Żukow, który obsesyjnie twierdził, iż należało mocniej napierać w Środkowej Rosji – zmuszałaby do przeprowadzenia kosztownego i wymagającego czasu przegrupowania, co dałoby wojskom Ostheer czas na okrzepnięcie. Defensywne zwycięstwo pod Kurskiem i kontrofensywa w stronę Charkowa (operacja biełgorodzko-charkowska), zmusiły Grupę Armii Południe do odwrotu w rejon pozbawiony przeszkód, mogących jej posłużyć za linię zatrzymania. Jedynym takim wyjątkiem był Dniepr. W związku z tym Sowieci zamierzali ścigać bez odpoczynku i bez wytchnienia tę niemiecką grupę wojsk, przekraczając rzekę szybciej od niej lub w tym samym czasie.

Po trzecie: ZSRR cierpiał z powodu głodu, niedostatku energii elektrycznej oraz braku wysokiej jakości manganu i żelaza do wytopu specjalistycznej stali. Wszystkie te rzeczy znajdowały się na Ukrainie. Urodzajne ziemie należało wyzwolić przed marcem, aby móc posiać zboże, a latem zebrać plony. Energię elektryczną uzyskano by dzięki elektrowni wodnej Dnieprogres, której pracę należało wznowić. Największe na świecie pokłady manganu znajdowały się w Nikopolu, a olbrzymie kopalnie żelaza w Krzywym Rogu. Pełna kontrola nad Dnieprem pozwoliłaby także na transport barkami rzecznymi materiałów do odbudowy Kijowa oraz Dnieprogresu, gdyż sieć kolejowa była zredukowana o trzy czwarte i całkowicie zajęta przez transport wojskowy.

Po czwarte: Ukraina stała się politycznie niepewna. Niemcy – za wyjątkiem państw bałtyckich – posiadali tam większą liczbę kolaborantów niż gdziekolwiek indziej. Antysowiecka partyzantka UPA była bardzo silna, rozbudzana dodatkowo ciągle żywym wspomnieniem potwornej kolektywizacji w latach 30-tych XX wieku. Sowieci, przed wkroczeniem na Bałkany, uważali za konieczne ukaranie ukraińskich zdrajców oraz przejęcie kontroli nad mieszkańcami Ukrainy. Zresztą problem przyszłych granic Polski pozostawał nadal otwarty, a Churchill zajął stanowisko, żeby powrócić do stanu z 1938 roku. Dlatego też Stalin śpieszył się, by ponownie zająć to, co uzyskał od Hitlera we wrześniu 1939 roku, czyli rejony Lwowa i Wilna.

Po piąte: aż do konferencji w Teheranie (29 listopada – 1 grudnia 1943 roku) Stalin nie wiedział, czy siły anglosaskie nie chcą lądować w Jugosławii lub w Grecji, aby wyprzedzić Armię Czerwoną na Bałkanach i w Europie Środkowej. Churchill natomiast nie ukrywał, że preferuje tę właśnie opcję. Dla Sowietów korzystniejsze było w tym wypadku przejęcie inicjatywy i jak najszybsze dojście do Bugu. Mołotow zapewniał, że Rumunia nie wytrzyma tego szoku, jaki wywoła samo włączenie się do wojny Bułgarii po stronie Związku Radzieckiego.

Stalin, 8 września 1943 roku, oficjalnie wyznaczył kurs na Dniepr, publikując poniższą dyrektywę skierowaną do Rad Wojennych Frontów i Armii:

„Podczas operacji wojskowych, Armia Czerwona była i będzie zmuszona przekroczyć wiele rzek. Szybkie i zdecydowane forsowanie potoków oraz rzek, w tym Desny i Dniepru, będzie bardzo ważne dla powodzenia naszych Armii. Z tego powodu, Stawka uważa za konieczne, by poinformować dowództwa Armii, Korpusów, dywizji, brygad i pułków, dowódców batalionów pontonowych oraz inżynieryjnych, że pomyślne sforsowanie ważnej rzeki i utrzymanie przyczółków mostowych, pozwoli przedstawić te jednostki do poniższych odznaczeń:

1. Dowództwa Armii: Order Suworowa I klasy.

2. Dowództwa Korpusów, dywizji, brygad: Order Suworowa II klasy.

3. Dowództwa pułków, batalionów pontonowych, inżynieryjnych: Order Suworowa III klasy.

Za sforsowanie rzeki takiej jak Dniepr w rejonie Smoleńska i poniżej lub rzeki porównywalnej pod względem trudności sforsowania, wszystkie wymienione dowództwa zostaną przedstawione do tytułu Bohatera Związku Radzieckiego.

Rady Wojskowe Frontów i Armii poinformują, w przeciągu 24 godzin od otrzymania obecnej dyrektywy, wszystkie dowództwa podległych im jednostek.

Podpisano: Stalin, Antonow”49.

Tego samego dnia, 8 września 1943 roku, Hitler po raz ostatni odwiedził front wschodni. Przyleciał do Zaporoża, do kwatery głównej Grupy Armii Południe. W trakcie tej wizyty feldmarszałek von Manstein otrzymał od Führera jasny komunikat – nie dla ewakuacji Donbasu, nie dla odwrotu za Dniepr. W ten sposób, decyzje podjęte przez obu dyktatorów określiły kierunek bitwy o Dniepr.

W czasie, kiedy Sowieci kreślili swoje cele na okres jesieni – zimy 1943-1944, Goebbels zapisał w dzienniku echa refleksji Hitlera na ten temat, refleksji, która w wielu punktach była zbieżna z tą poczynioną przez przywódcę ZSRR:

„Führer ma ogromny szacunek dla Stalina, którego uważa za prawdziwego geniusza narodu azjatyckiego. To trudny czas dla nas. Przynajmniej na razie utopią jest myśl o możliwości zawarcia z nim pokoju. Stalin potrzebuje tego, czego my chcemy, a nie zamierza zrezygnować z tego, czego potrzebujemy: Ukrainy dla zapewnienia żywności, Zagłębia Donieckiego dla zaopatrzenia w węgiel i żelazo, co bezpośrednio przekłada się na naszą produkcję stali. Nie możemy z tego zrezygnować, ponieważ w tym wypadku przegralibyśmy wojnę. (…) Führer zdecydował się wybudować dużą linię obronną wzdłuż Dniepru. W razie potrzeby, zawsze moglibyśmy się tam wycofać. Lecz w chwili obecnej nie może być o tym mowy. Walczymy o każdy skrawek ziemi i jak można zobaczyć, z pewnym powodzeniem”50.

Piętnaście dni później, 23 września 1943 roku, Goebbels powrócił do tematu linii Dniepru, o której Hitler ponownie mu opowiadał i za sprawą której cały Berlin próbował się uspokoić:

„Führer uważa, że z łatwością można bronić linii Dniepru. Latem Dniepr stanowił przeszkodę prawie nieprzekraczalną, a zimą zapewniał nam pewne bezpieczeństwo. W niektórych miejscach jest on szeroki na 3 do 4 km. Niezwykle trudny do sforsowania dla dywizji zmotoryzowanych. Nacierający nie mogą się nigdzie okopać, nie mają żadnego punktu oparcia i stanowią łatwy cel dla naszych dywizji”51.

ROZDZIAŁ IOSTWALL, MUR WIDMO

Wał wschodni, idea powracająca regularnie od dwóch lat. Hitler przeciwny, a niemieckie dowództwo podzielone. Dekret Führera ostatecznie wyznaczył cele graniczne (12 sierpnia 1943 roku). Rzeczywistość: nie ma Ostwall. Zamieszanie wśród niemieckich żołnierzy. Sowiecki wstęp do marszu na Dniepr: wyzwolenie Charkowa i Donbasu (sierpień 1943).

„Południowa część frontu rosyjskiego doświadczyła w trakcie lata 1943 roku prawdziwej masowej psychozy. Żołnierz frontowy marzył o schronieniu i bezpieczeństwie za Dnieprem. Myśl ta nadawała jedyny sens wszystkim tym bardzo ciężkim walkom ostatnich miesięcy. Przejść na drugą stronę rzeki i tam wreszcie znaleźć odrobinę wytchnienia. Ta ciągła myśl, to marzenie, pozwalało żołnierzowi znosić niewyobrażalne trudności.

Historia wojskowa świata nie zna żadnego innego przykładu wojsk, które prowadziły walkę w odwrocie przez prawie cały rok, bez żadnego załamania. Armia niemiecka dokonała tego wyjątkowego wyczynu w 1943 roku. Dywizje frontu południowego były bez wątpienia bite, a ich siły topniały, lecz nie zostały rozbite.

Zachowały one zdolność bojową i wolę walki. Chciały jednak znaleźć w tej ogromnej walce jakiś sens, myśl, która zakorzeniłaby im się w głowach i stale powracała: idea Ostwall, potężnego, wybudowanego za Dnieprem, z okopami zabezpieczonymi drutem kolczastym, betonowymi bunkrami, odpowiednio dobranymi stanowiskami artylerii itp. Żołnierze nie mieli żadnej wątpliwości, że ten wał musiał zostać wzniesiony i wyposażony we wszystkie środki techniczne.

I ja także, dowodząc 23. Dywizją Pancerną, w to wierzyłem. Również chciałem móc ponownie zasypiać bez obawy, że zostanę zbudzony przez sowieckie czołgi”52.

Tak wyrażał się gen. von Vormann, jedna z głównych postaci bitwy Czerkasy – Korsuń, na cztery miesiące przed jej rozpoczęciem. Rozczarowanie jego jak i żołnierzy frontowych, stanowiło miarę kunktatorstwa naczelnego dowództwa.

IDEA POWRACAJĄCA OD LAT

Sama idea Ostwall, wału wschodniego, jest prawie tak stara jak konflikt niemiecko-rosyjski. Narodziła się wraz z niemieckim parciem na wschód. Od czasów średniowiecza, niemieckie miasta graniczące ze światem słowiańskim były twierdzami: Królewiec, Malbork, Elbląg, Olsztyn, Toruń, Grudziądz… lista jest długa. Pod koniec XIX wieku stworzono go na granicy z carską Rosją, a później w latach 30-tych XX wieku naprzeciw Polski. Podczas II wojny światowej pomysł ten pojawił się ponownie w związku z pierwszymi niepowodzeniami pod Moskwą, w połowie grudnia 1941 roku. Następnie odżył przed okrążeniem pod Stalingradem, na początku listopada 1942 roku. Włosi – Mussolini i Ciano, jego zięć oraz minister spraw zagranicznych – naciskali na Hitlera by ustabilizował konflikt na wschodzie, dzięki czemu mógłby przerzucić maksimum sił do Afryki Północnej. W tym kontekście, OKH opracowało liczne plany „wału obronnego”. Hitlerowi najbardziej do gustu przypadł projekt wału najdalej wysuniętego na wschód, wzdłuż środkowego Donu i Wołgi.

Po klęsce pod Stalingradem, Mussolini wielokrotnie powracał do tego tematu, szczególnie w liście z 9 marca 1943 roku:

„Duce nigdy nie wątpił – podsumowywało OKW – że Wehrmacht mógł opanować sytuację. (…) Gdyby tylko Ostwall został stworzony, Rosja nie stanowiłaby już dłużej niebezpieczeństwa, jakim była od dwóch lat. Duce zastanawia się czy nie za bardzo igramy z ogniem wznawiając walkę przeciwko nieskończonym rosyjskim przestrzeniom”53.

Proponowana przez Mussoliniego idea pozycji obronnej zorganizowanej w głąb, pod osłoną której Ostheer mogłaby zregenerować siły, a jednocześnie pozwolić wykrwawić się Armii Czerwonej we frontalnych atakach, zyskała poparcie generała Zeitzlera, szefa sztabu OKH, feldmarszałka Milcha (Luftwaffe) oraz ministra uzbrojenia i amunicji, Alberta Speera. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że taka bariera nie oferowała stuprocentowej gwarancji, lecz oceniali ją jako wiarygodną, pod warunkiem że zostanie wzniesiona daleko na tyłach, opierając się na najlepszej przeszkodzie jaka była tam dostępna, a mianowicie na zachodnim brzegu Dniepru. W oczach OKH zaangażowanego w tę kwestię, był to jedyny sposób, by tak naprawdę zaoszczędzić siły. W istocie już od 1941 roku brak rezerw strategicznych stanowił główny problem Ostheer. Brakowało 20 dywizji piechoty oraz 10 dywizji zmechanizowanych, aby – jak oceniano w Kętrzynie – „ujrzeć zakończenie” bez zbytniego niepokojenia się Armią Czerwoną.

Rzeka, co jest oczywiście prawdą, stanowiła wspaniałą przeszkodę, zwłaszcza kiedy nieprzyjaciel nadciągał ze wschodu i podążał na zachód. Od ujścia Prypeci, na północ od Kijowa, Dniepr rozszerzał się nagle do 800 metrów, aby stopniowo osiągnąć 1000 metrów w Czerkasach, następnie 2000 metrów w Dniepropetrowsku54 i wreszcie 4000 do 5000 metrów szerokości nieopodal Morza Czarnego. Zachodni brzeg rzeki górował nad wschodnim. Urwisko brzegowe miało wysokość 100 metrów w Kijowie, a następnie średnio od 50 do 75 metrów dalej na południe od miasta. Wschodni brzeg był płaski, blisko rzeki zabagniony, bez drzew. Na tym nagim stepie widoczność na stanowiskach obserwacyjnych artylerii dochodziła do 15 km. Ufortyfikowany Dniepr, obsadzony odpowiednimi oddziałami, z pewnością stanowił najlepszą pozycję obronną w Europie Wschodniej.

Zasadniczo, Hitler nieprzychylnym okiem spoglądał na porzucanie raz zdobytego terenu. Idea Ostwall, już z samego faktu swojego istnienia, wydawała mu się równoznaczna z zachęcaniem żołnierzy do odwrotu, co bez ogródek powiedział Albertowi Speerowi. „Ufortyfikowana pozycja na tyłach jest niemożliwa do zaakceptowania z psychologicznego punktu widzenia. Kiedy wojska dowiedzą się, że 100 km za nimi istnieje tego typu pozycja, nikt nie będzie mógł zmusić ich do walki. Przy pierwszej lepszej okazji, wycofają się one bez stawiania oporu”55.

Odmówił również rozpoczynania jakichkolwiek prac nad Dnieprem, który znajdował się wówczas 300 km za linią frontu. Za daleko – jak powtarzał. Hitler czuł odrazę nawet do przygotowywania z góry „taktycznych” linii obronnych, w odległości 20 do 40 km za linią frontu. Pozwoliłyby one na zlikwidowanie pewnych ryzykownych pozycji, jak na przykład nieprawdopodobnych „kotłów” pod Diemiańskiem i Rżewem, w północnej części frontu wschodniego. Musiało dojść aż do klęski pod Stalingradem, aby 31 stycznia 1943 roku wyraził zgodę na wycofanie 16. Armii z wybrzuszenia pod Diemiańskiem. W ten sposób skrócono front o 200 km i zyskano 12 dywizji. 6 lutego Hitler zezwolił większości 3. Armii Pancernej, 9. i części 4. Armii wycofać się z wybrzuszenia pod Rżewem na pozycję Büffel, przygotowaną wcześniej przez 50 000 rosyjskich kobiet i nastolatków zmuszonych do niewolniczej pracy. Front skrócono o 300 km, a do rezerwy przeniesiono jeden sztab armii, 5 sztabów korpusów oraz 21 dywizji, w tym 3 pancerne i 2 dywizje grenadierów pancernych. Nigdy niemiecka Grupa Armii nie dysponowała takimi rezerwami.

Dnia 26 kwietnia 1943 roku, wierząc, że powyższymi liczbami udowodni Hitlerowi przydatność takich zaplanowanych odwrotów na pozycje umocnione, Zeitzler przy pomocy Służby Pracy Rzeszy przystąpił do dokładnego rozpoznania nowej linii obronnej, nazwanej pozycją Tiger lub pozycją OKH. Projekt był bardzo ambitny i wpisywał się w ramy przejścia do obrony strategicznej na wschodzie. Planowana linia odchodziła od Dźwiny na północny zachód od Witebska, ochraniała podejścia do Smoleńska, łączyła się z Desną w Nowogrodzie Siewierskim, wraz z tą rzeką docierała aż do Kijowa, a dalej wysokim brzegiem Dniepru do Zaporoża i następnie biegła wzdłuż niewielkiej nadmorskiej rzeki Mołoczny, która osłaniała Melitopol. Zeitzler z trudem znalazł w sobie odwagę, by przedstawić ten czysto defensywny projekt Hitlerowi, który wówczas był całkowicie pochłonięty przygotowaniami do bitwy pod Kurskiem. Kiedy w połowie maja wreszcie się na to zdecydował, Führer natychmiast odrzucił ten plan, argumentując to tak samo, jak w rozmowie ze Speerem:

„Jeżeli wojska usłyszą wiadomość o tej pozycji, wówczas zrobią w tył zwrot. Ich gotowość do obrony zostanie pogrzebana. Jedyna możliwość jaką powinniście widzieć, to stać tam gdzie jesteśmy i utrzymywać się tam”56.

Dnia 14 czerwca 1943 r. na Krym dotarła pierwsza dostawa 1 000 ton cementu. Lecz materiały te nie były przeznaczone na stworzenie linii obronnej. Hitler kazał wykorzystać je do budowy olbrzymiego 5 kilometrowego mostu drogowego i kolejowego nad cieśniną Kerczeńską. Prace posuwały się bardzo szybko57. Oczywiście, Führer wierzył jeszcze w możliwość przeprowadzenia ponownej ofensywy w stronę Kaukazu, od przyczółku mostowego w Kubaniu