Św. Ludwik z Grenady. Wybór pism - Św. Ludwik z Grenady - ebook

Św. Ludwik z Grenady. Wybór pism ebook

Św. Ludwik z Grenady

4,0

Opis

Św. Ludwik z Grenady urodził się w roku 1505. W młodym wieku wstąpił do dominikanów i z dużym powodzeniem głosił Ewangelię w wielu miastach Andaluzji. Później pełnił najważniejsze funkcje w swym zakonie, zarówno w Hiszpanii, jak i w Portugalii. Odmawiał przyjmowania proponowanych mu zaszczytów kościelnych. W 1561 roku zamieszkał w klasztorze dominikanów w Lizbonie, gdzie żył w odosobnieniu, poświęcając się pracy i modlitwie do samej śmierci w roku 1588.

Jego liczne pisma są arcydziełami nie tylko ze względu na klarowność nauczania, ale także z uwagi na czytelny i przekonujący język. Cenili je bardzo m.in. papież Grzegorz XIII, św. Karol Boromeusz, św. Franciszek Salezy czy św. Teresa z Ávili.

Niniejsze Pisma zawierają objaśnienia najistotniejszych elementów nauki chrześcijańskiej: Credo oraz Dziesięciu Przykazań Bożych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 166

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (2 oceny)
1
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo M 2021

© Copyright for the translation by Wiesław Szymona OP

 

Przekład: o. Wiesław Szymona OP

 

Korekta: Dariusz Godoś

Projekt okładki: TotusArt.pl

 

ISBN 978-83-8043-798-2

 

Wydawnictwo M

Al. Słowackiego 1/6, 31-159 Kraków

tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwom.pl

 

Dział handlowy: tel. 12-431-25-78; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

 

Księgarnia wysyłkowa: tel. 12-259-00-03; 721-521-521

e-mail: [email protected]

www.klubpdp.pl

 

 

KonwersjaEpubeum

Krótka biografia św. Ludwika z Grenady

Święty Ludwik z Grenady – nazywany tak, ponieważ w tym właśnie mieście urodził się w roku 1505 – należy do plejady wybitnych osób stanowiących chlubę katolickiej Hiszpanii tamtego stulecia. W młodym wieku wstąpił do zakonu św. Dominika i szybko zwrócił na siebie uwagę swymi talentami i cnotami, zwłaszcza skromnością, łagodnością i gorliwością apostolską. Z początku z dużym powodzeniem głosił Ewangelię w wielu miastach Andaluzji, a później pełnił najważniejsze funkcje w swym zakonie, zarówno w Hiszpanii, jak i w Portugalii, do której zaprosił go pewien kardynał, infant tego królestwa. Odmawiał przyjmowania proponowanych mu zaszczytów kościelnych i jako pokorny i uczony zakonnik w roku 1561 zamieszkał w klasztorze dominikanów w Lizbonie, gdzie żył w odosobnieniu, poświęcając się pracy i modlitwie do samej śmierci w roku 1588.

Jego liczne dzieła są arcydziełami nie tylko z racji czystej, wzniosłej doktryny i znajomości ojców Kościoła, ale także ze względu na docierający do serca ludzkiego i pełen namaszczenia język. Najlepszą rekomendację dla dusz chrześcijańskich zapewnili im: Grzegorz XIII, który gorącą pochwałę wyrażał bezpośrednio samemu autorowi; św. Karol Boromeusz, arcybiskup Mediolanu, który przypisał im całe dobro wyświadczane przez siebie ludowi w kazaniach; św. Franciszek Salezy, który nazywał je swoim drugim brewiarzem, i św. Teresa mówiąca w jednym ze swoich listów o swym pragnieniu porozmawiania z człowiekiem, którego pisma napełniały jej serce słodką pociechą.

Św. Ludwik z Grenady

Skład Apostolski[1]

Słowo wstępne

 

Pierwszą część nauki chrześcijańskiej stanowi Credo, czyli Skład Apostolski. Zanim przejdziemy do jego objaśniania, przypomnijmy, że w człowieku są dwie zasadnicze części, czyli władze: rozum i wola. Bóg domaga się oddawania obydwu w Jego służbę, ponieważ przemiana tych władz pociąga za sobą przemianę całego człowieka.

W odniesieniu do pierwszej z nich Bóg chce, żeby rozum człowieka został naprawdę rozjaśniony i pouczony i miał tak jasne i czyste poznanie swego Stwórcy, że wykluczałoby błędy zarówno co do Jego natury, jak i w kwestiach Jego władzy, woli, sprawiedliwości, miłosierdzia, wiedzy oraz dawnych i teraźniejszych dobrodziejstw – tak żeby z pomocą Jego światła człowiek mógł należycie cenić i adorować swego Boga, otwierać uszy na Jego głos, oddawać się Mu, pokładać w Nim nadzieję, zdawać się na Jego wolę, a wreszcie dziękować Mu za wszystkie otrzymane od Niego dobra. Gdyby bowiem człowiek stworzył sobie fałszywy obraz Stwórcy, wtedy nie Jego by adorował i nie Jemu ufał, lecz jakiemuś fałszywemu bożkowi, owocowi jego własnej zniekształconej przez błędy wyobraźni, i w konsekwencji – mając stanowiące podstawę wiary błędne poznanie prawdziwego Boga – potępiłby się. Gdyby wszedł przez złą bramę, wtedy musiałby posuwać się coraz dalej błędną drogą prowadzącą na koniec do śmierci. Jeśli mnie teraz zapytacie, na czym polega ta tak konieczna dla człowieka droga, odpowiem wam, że Kościół zatroszczył się o podanie jej streszczenia i stawia nam je przed oczy, żeby, po pierwsze, odrzucić mnóstwo rozmaitych opinii i ostrzec nas przed kierowaniem się naszymi własnymi pomysłami, a po drugie, żeby nas uzdolnić do uczenia się i łatwiejszego trzymania się podstawowych punktów jego nauki. Dlatego krótko i w prosty sposób formułuje wszystko to, w co religia chrześcijańska każe wierzyć, co mamy wyznawać i czego nauczać o Bogu. Tego właśnie dzieła – z pomocą Ducha Świętego i Bożych świateł Pisma Świętego – dokonał Kościół dla naszej wiedzy i zbawienia.

Tych zredagowanych przez Kościół artykułów Składu Apostolskiego jest dwanaście. Niektórzy twierdzą, że jest ich czternaście, przez to absolutnie nie powiększając jednak ani nie umniejszając liczby dwunastu. Te prawdy wiary nazwano artykułami, ponieważ w odniesieniu do różnych części mistycznego ciała Kościoła pełnią one tę samą funkcję, jaką w ciele człowieka pełnią stawy: przez łączenie i zespalanie różnych jego elementów oraz przez funkcjonowanie każdego członka zapewniają harmonię całości i decydują o sile całego ciała. Podobnie jest też z podstawowymi prawdami naszej wiary: stanowią w Kościele żywą więź łączącą ze sobą członków jego ciała mistycznego, to znaczy wiernych, którzy je tworzą przez wyznawanie tych prawd; inni natomiast ludzie nie należą do niego i są od niego całkowicie odłączeni.

Oto te dwanaście artykułów Credo, razem z imionami apostołów, którym je przypisuje jedna z tradycji:

1) Święty Piotr: Wierzę w Boga wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi;

2) Święty Andrzej: Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna jedynego, Pana naszego;

3) Święty Jakub Starszy: Wierzę w Jezusa Chrystusa, który począł się z Ducha Świętego i narodził się z Maryi Panny;

4) Święty Jan: Wierzę w Jezusa Chrystusa umęczonego pod Poncjuszem Piłatem, ukrzyżowanego, zmarłego i pogrzebanego;

5) Święty Tomasz: Wierzę, że Jezus zstąpił do piekieł i trzeciego dnia zmartwychwstał;

6) Święty Jakub Młodszy: Wierzę, że wstąpił na niebiosa i siedzi po prawicy Ojca;

7) Święty Filip: Wierzę, że przyjdzie sądzić żywych i umarłych;

8) Święty Bartłomiej: Wierzę w Ducha Świętego;

9) Święty Mateusz: Wierzę w święty Kościół powszechny i świętych obcowanie;

10) Święty Szymon: Wierzę w grzechów odpuszczenie;

11) Święty Juda (albo Tadeusz): Wierzę w ciała zmartwychwstanie;

12) Święty Maciej: Wierzę w żywot wieczny. Amen.

Zanim przejdziemy do objaśniania kolejnych artykułów stanowiących syntezę naszej wiary, chcemy zwrócić uwagę na to, że dzieli się ona na trzy części, z których każda odnosi się do jednej z trzech Osób Bożych: pierwsza do Ojca, druga do Syna, trzecia do Ducha Świętego.

Ojcu przypisywane są szczególnie stworzenie i wszechmoc; są to wprawdzie przymioty całej Trójcy, ale tylko Ojciec jest Źródłem bez źródła i pierwszą Osobą czcigodnej Trójcy.

Synowi przypisuje się mądrość i odkupienie, ponieważ jest On przedwiecznym Słowem Ojca, które wcieliło się, żeby uczyć ludzi, oznajmić im wolę Ojca, a potem za nich umrzeć.

Duchowi Świętemu przypisuje się w sposób szczególny łaskę i uświęcanie ludzi.

Tak więc te trzy części Składu Apostolskiego odnoszą się kolejno do trzech Osób Bożych i uczą nas, w co mamy odnośnie do Nich wierzyć. Będziemy więc o nich mówić nie w sposób czysto teoretyczny, czyli jedynie w celu oświecenia naszego rozumu, ale także w sposób praktyczny, czyli dla umocnienia naszej woli w jej dążeniu do dobra. Ostrzegamy też czytelnika, że kiedy w tym objaśnianiu Credo mówimy o wierze, mamy na myśli nie wiarę martwą i jałową, lecz taką, która działa przez miłość i swoje przekonania usiłuje wyrażać w uczynkach.

ROZDZIAŁ I.Pierwszy artykuł Składu Apostolskiego

„Wierzę w Boga wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi”

§ 1 .Wierzę w Boga

„Wierzę w Boga”. Krótkie to słowa, ale mają tak wielką skuteczność, że jeśli tylko wypowiada się je z głębi serca i z rzeczywistym wyczuciem ich znaczenia, wtedy dusza jednym skokiem wznosi się do życia wiecznego.

Są trzy sposoby wierzenia. Można powiedzieć: Wierzę, że jest Bóg (credo Deum); wierzę Bogu (credo Deo); wierzę w Boga (credo in Deum).

„Wierzyć, że jest Bóg” – to znaczy wierzyć, że Bóg istnieje i stanowi pierwszy stopień, na który musimy się wznieść, jeśli chcemy się zbawić. Czynimy to, gdy wierzymy w istnienie w Boga i we wszystko, co Pismo mówi nam o tym pierwszym Bycie. Taką wiarę możemy nazwać historyczną, i jest ona wspólna ludziom i demonom, o których św. Jakub Apostoł mówi: „wierzą i drżą” (Jk 2,19).

„Wierzyć Bogu” to drugi stopień zbawiającej nas wiary. Równa się on przyjmowaniu, że Bóg jest Prawdą i prawdziwe są wszystkie Jego słowa; oznacza mocne wierzenie wszystkim Jego obietnicom i Jego groźbom. Wiara ta jest wspólna wszystkim chrześcijanom – zarówno złym, jak i dobrym, grzesznikom i sprawiedliwym.

„Wierzyć w Boga” to trzeci stopień, najbliższy zbawieniu. Taka wiara skłania nas do pokładania całej naszej nadziei w Bogu; sprawia, że kochamy Go jako największe Dobro i przez pełnienie dobrych uczynków dążymy do Niego jako do naszego celu ostatecznego. Stanowi ona przywilej wyłącznie dobrych wiernych, ponieważ tacy trzymają się drogi rzeczywistej sprawiedliwości. Teologowie nazywają ją wiarą żywą i uformowaną, bo jak uczy nas Paweł: „działa ona przez miłość” (Ga 5,6) i tych, którzy ją mają, czyni sprawiedliwymi przed Bogiem. Musimy jednak rozumieć, że nabycia takiej żywej wiary nie potrafią zapewnić żadne ludzkie wysiłki. Jest ona darem Boga, który daje ją proszącym o nią, zachowuje w nas i umacnia. Dlatego gdy Piotr wyznał wiarę w Jego boskość, Jezus mu odpowiedział: „Nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie” (Mt 16,17). Bóg, w którego wierzymy, jest nieskończenie wyżej niż wszelkie Jego imię, toteż żadne słowo nie potrafi Go wyrazić ani określić w Nim samym. W tym sensie Pismo Święte nazywa Go na zmianę Panem, Najwyższym, Obrońcą, Życiem, Światłem, Miłosierdziem, Najmiłosierniejszym itd.

Kiedy więc mówimy o Bogu prawdziwym albo kiedy o Nim myślimy, powinniśmy zawsze rozumieć, że jest to duch czysty, substancja wieczna, nieskończenie dobra, potężna i inteligentna, niemająca początku i końca, niematerialna, niezmierzona, niepojęta, doskonale prosta, niewyrażalna, niewysłowiona, niezmienna, wszechobecna, będąca pierwszym źródłem wszystkich rzeczy, od którego wszystko otrzymuje istnienie i trwanie, nad którą nie można pojąć nic większego, lepszego i doskonalszego. Taka powinna być nasza idea Boga. Nie próbujmy jednak całkowicie przenikać tajemnicy Bożej substancji, bo wtedy nasza ciekawość byłaby tylko niesłychaną zuchwałością i autentycznym szaleństwem. Poprzestańmy na wierze i adorowaniu.

§ 2.Ojciec wszechmogący

Boga nazywamy Ojcem, ponieważ z samej swej natury jest On Ojcem naszego Pana Jezusa Chrystusa, Słowa Wcielonego; w porządku łaski jest Ojcem wszystkich wiernych, którzy – jak mówi św. Jan Apostoł – „wierzą w Jego imię”, a wreszcie, w sensie mniej ścisłym, ponieważ jest Ojcem wszystkich stworzeń, które wyszły z Jego rąk.

Bóg jest „Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ef 1,3), którego rodzi przez wszystkie wieki jako swoje Słowo. Rodzi z siebie i przez siebie, ze swej własnej substancji, bez udziału kogoś drugiego, dając Mu całą swoją własną substancję, a nie tylko jej część. Nie należy uważać, że rodzenie to powołuje do istnienia innego Boga. Te dwie Osoby, Ojca i Syna, są całkowicie odrębne, ale są jednym i tym samym Bogiem. Ani Ojciec nie istniał przed Synem, ani Syn nie zaistniał później niż Ojciec; nie można by pojąć jednego bez drugiego, bo mają Oni jedną i tę samą istotę, jedną i tę samą boskość, jedną i tę samą wieczność.

Bóg jest Ojcem wiernych, przez to że ludzi pochodzących według ciała od grzesznika Adama ponownie rodzi nie ze swej własnej substancji, jak swego jedynego Syna, lecz z nasienia czysto duchowego, jakim jest Jego słowo prawdy. Tego drugiego narodzenia dokonuje Jego własny Syn, Jego Słowo przedwieczne, głoszona przez Niego dobra nowina i ustanowione przez Niego sakramenty oraz moc Ducha Świętego. Dokonuje się to jednak tylko wtedy, gdy ludzi tych ożywia żywa wiara, o której mówiliśmy wcześniej. Tego właśnie uczą nas święci apostołowie Piotr, Paweł i Jan, ukazując plany nieskończonego Miłosierdzia wobec tych, których zbawia z łaski, bez żadnej z ich strony zasługi: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu […] na nowo zrodził nas do żywej nadziei, do dziedzictwa niezniszczalnego i niewiędnącego, które jest zachowane dla was w niebie” (1 P 1,3–4). Jednym słowem – odpowiednio do stopnia cieszenia się tymi nieskończonymi, jednakowymi dla wszystkich wybranych dobrami – przez to nowe narodzenie Bóg obdarza każdego uczestniczeniem w swej własnej naturze, nieśmiertelności, chwale i życiu wiecznym.

Podczas gdy wieczne rodzenie Słowa stanowi przynależność właściwie i jedynie pierwszej Osoby Trójcy Świętej, którą nazywamy Ojcem, to drugie ojcostwo duchowe jest wspólne wszystkim trzem Osobom i tak samo jak Ojcu przynależy również Synowi i Duchowi Świętemu. Z tego właśnie powodu prorok Izajasz nadaje Synowi imię Przedwiecznego Ojca (Iz 9,5) i zgodnie z tą samą zasadą Kościół nazywa Ducha Świętego „Ojcem ubogich” (sekwencja na Zesłanie Ducha Świętego). Żeby jednak pokazać, jak bardzo – bardziej niż wszyscy ojcowie na ziemi – Bóg zasługuje na imię Ojca, Skład Apostolski dodaje Mu przymiot wszechmogącego. Ojców jest istotnie całe mnóstwo, ale jeden tylko jest wszechmogący, a jest nim Bóg, którego moc jest równa Jego woli, i do stworzenia wszystkich rzeczy na ziemi i w niebie wystarczy akt Jego woli. W porównaniu z Jego mocą wszystkie połączone siły ziemi, piekła i nieba są mniejsze niż ziarno piasku w porównaniu z całą ziemią, albo kropla wody w porównaniu z olbrzymim oceanem i z niezliczonymi źródłami, zasilającymi go od początku świata.

Ta idea wszechmocy Boga wspaniale nam dopomaga w przezwyciężaniu wszelkich ludzkich pomysłów, jakie w naszych umysłach rodzą niektóre trudności wiary, i jednocześnie ją w nas umacnia. Na zarzut, który podsuwa nam demon – sam albo z pomocą niewiernych, żydów i heretyków – możemy opowiedzieć z pomocą tego jednego argumentu, jakim są słowa anioła do Maryi: „Dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37). Możemy też powiedzieć za królewskim prorokiem: „Cokolwiek Panu się spodoba, to uczyni na niebie i na ziemi i we wszystkich głębinach” (Ps 134,6).

Zauważmy jednak, że ta przypisywana Ojcu wszechmoc stanowi przymiot także Syna i Ducha Świętego, bo trzy Osoby Boże mają tę samą moc w jednej i tej samej istocie.

§ 3.Stworzyciel nieba i ziemi

Swoją wszechmoc Bóg ukazał najpierw w stwarzaniu nieba i ziemi, z nicości powołując wszystko do istnienia przez samą decyzję swej woli. Jak mówi Pismo, Jego pierwsze dzieło stanowią niebieskie przestworza „z wszystkimi ich ozdobami” (zob. Rdz 2,1): słońcem, księżycem i gwiazdami, z ich działaniem i ruchem. Następnie Bóg stworzył jaśniejsze i wspanialsze niebo, zwane empirejskim, i w nim ustawił tron swej chwały; tam też, w przepychu raju, błogosławieni radują się kontemplowaniem Go twarzą w twarz. Nowym aktem stwórczym napełnił raj anielskimi duchami, podzielonymi na trzy promieniujące światłem i pięknem hierarchie i dziewięć chórów. Potem Bóg stworzył świat, w którym my mieszkamy, i napełnił go mnóstwem wspaniałych stworzeń, zgodnie z tym, co mówią święte Księgi: „Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1,31).

Ale jak wszechmoc, mimo iż jest przypisywana szczególnie Ojcu, stanowi przymiot całej Trójcy, tak też stworzenie świata, mimo iż jest przedstawiane jako Jego dzieło, jest tak samo dziełem Syna i Ducha Świętego. Prorok mówi: „Przez słowo Pana powstały niebiosa i wszystkie ich zastępy przez tchnienie ust Jego” (Ps 33,6). „Pan” wskazuje na Ojca, „słowo Pana”, na Jego Syna, a „tchnienie ust Jego” na Ducha Świętego, trzecią Osobę czcigodnej Trójcy.

Ponieważ zachowanie bytów w istnieniu opiera się na tej samej zasadzie co ich stwarzanie, musimy uznać, że Bóg jest nie tylko Stwórcą, ale także zachowuje w istnieniu wszystkie byty i nimi zarządza. Od Niego wszystkie stworzenia otrzymały istnienie, On też je w nim zachowuje. Najwyższa Dobroć, której miłość góruje nad miłością wszystkich ojców, nie mogłaby dopuścić do tego, żeby któreś z ich zginęło lub poniosło szkodę z winy Jego Opatrzności – chyba że On sam tak by zadecydował lub do tego dopuścił. Jego Opatrzność czuwa nad każdym z nich i troszczy się o nie, tak jakby było jedyną rzeczą na świecie; wszystkie razem cieszą się dostateczną Jego opieką, tak jak cieszy się nią każda z nich. Potwierdza to sam Pan w 10 rozdziale Ewangelii św. Mateusza: „Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię”. Jeśli Bóg tak bardzo się troszczy o te małe zwierzątka stworzone dla waszego pożytku, to jak wielką troską musi otaczać was, „którzy jesteście ważniejsi niż wiele wróbli? [...] U was policzone są nawet wszystkie włosy na głowie, a przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię” (Mt 10,29n). Wierzcie więc, że Bóg będzie czuwał nad wami tak bardzo, jak domaga się tego szacunek do człowieka, arcydzieła Jego rąk na ziemi. Dlatego Dawid wołał: „Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego; Pan światłem i zbawieniem moim, kogóż mam się lękać?” (Ps 23,1; 27,1). W innym miejscu ów królewski prorok wysławia Opatrzność, „której wyglądają oczy wszystkich” i która „otwiera swą rękę i wszystko, co żyje, nasyca do woli” (zob. Ps 145,15n).

Już te wspaniałe dzieła stworzenia, zachowywania i zarządzania stworzeniami zapewniają nam zdumiewające objawienie i poznanie Boga. Jego potęga ukazuje się w pięknie Jego dzieł, a Jego dobroć wyraziście przejawia się w Jego bezinteresowności – bo przecież nic nie brakowało Temu, który posiada pełnię dóbr i sam jest tą pełnią. Także mądrość naszego Boga odkrywamy w zarządzaniu stworzeniami (mądrość, którą zwiemy Opatrznością), w cudownym porządku panującym we wszystkich Jego dziełach, w doskonałej harmonii cechującej to ogromne zbiorowisko, w Jego hojności wobec człowieka okazanej przez stworzenie mającego mu służyć całego widzialnego świata, a wreszcie w wielkim okazywanym nam miłosierdziu. Mimo iż za Jego dobroć bywamy niewdzięczni, On nadal ją nam okazuje przez swe dobrodziejstwa. „On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5,45).

Takie jest objaśnienie pierwszego artykułu. Po rozważeniu tego, co oświeca umysł, przyjrzyjmy się teraz stronie praktycznej, czyli temu, co rozpala wolę.

§ 4. Owoce pierwszego artykułu

Teraz, gdy poznaliśmy już i wyznali wszechmoc, nieskończoną dobroć i miłosierdzie Boga, rozumiemy, że temu wszechmocnemu Panu powinniśmy okazywać lęk, posłuszeństwo i ufność.

Pierwszy owoc. Zacznijmy od ufności. Prawdy, które przed chwilą objaśniliśmy, uczą nas o obowiązku uciekania się do Boga we wszystkich naszych pracach, niepokojach i trudnościach i udawania się do Niego tak, jak dzieci przychodzą do Ojca, o którym wiedzą, że jest wszechmogący, nieskończenie mądry, dobry i miłosierny. Są przekonane, że Ten, który je wydobył z nicości i obdarzył istnieniem, będzie zawsze im bliski w miarę ich potrzeb i w stosownym czasie, w sprawach zarówno ciała, jak i duszy. Przejęte tym duchem, nasze serca będą mocne i wolne od lęku przed naszymi nieprzyjaciółmi: szatanem, światem i ciałem. „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8,31). Razem z prorokiem Dawidem możemy wołać: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną, Panie” (Ps 23,4). „Chociażby stanął naprzeciw mnie obóz, moje serce bać się nie będzie […] nawet wtedy będę pełen ufności […] Wydźwignął mnie na skałę nieporuszoną, podniósł mą głowę nad wszystkich moich nieprzyjaciół”(zob. Ps 27,3.6). Tak wielką ufność budzi w nas świadomość nieskończonej potęgi i dobroci naszego Boga; taki jest spoczynek, który Jego miłość zapewnia naszym duszom na ziemi.

Drugi owoc. Jednak wiara ta ma rodzić w nas inny jeszcze, ważniejszy owoc. Ukazując nam powody, dla których Bóg jest naszym Ojcem, skłania nas do najczulszej i najgłębszej miłości, do radosnego, synowskiego posłuszeństwa i do całkowitego zdawania się na wolę tego serdecznego Ojca. Co więcej, świadomi wszystkich materialnych i duchowych dóbr, jakie Mu zawdzięczamy, powinniśmy uważać się za zobowiązanych wobec Niego i okazywać Mu największą, na jaką może się zdobyć nasze serce, wdzięczność oraz zapraszać wszystkie stworzenia do wysławiania tego miłego Pana i dobrego Ojca. Bądźmy też gotowi raczej do stracenia w razie potrzeby wszystkich dóbr posiadanych na tym świecie, niż do odmówienia Mu posłuszeństwa i zranienia Go przez przekroczenie najmniejszego nawet Jego przykazania – jeśli w woli takiego Pana i Ojca może w ogóle być coś małego. Składajmy Mu w hołdzie nasz umysł i naszą wolę, czyniąc to z radością, ale też szczerze i pokornie. Poddajmy się bez wahania wszystkim pouczeniom świętego katolickiego Kościoła rzymskiego, który jest naszą Matką. Wierzmy mocno, że Pan nie mija się z prawdą w żadnym swym słowie, jest święty we wszystkich swych czynach i przedziwny we wszystkich postanowieniach. Wykorzystujmy rozważnie wszystkie Jego dobrodziejstwa, postępując w tym zgodnie z Jego wolą. W ten sposób nasza wiara w Opatrzność Bożą umocni w nas świętą ufność, jaką – zgodnie ze słowami psalmisty: „Pan nie opuszcza swych świętych; będą na zawsze mieszkać na ziemi” (Ps 37,28n) – powinniśmy pokładać nie w sobie ani w żadnym stworzeniu, lecz tylko w Panu.

Trzeci owoc. Taki jest w rzeczy samej następujący owoc: wiara rodzi w sercu sprawiedliwego niezachwianą nadzieję i staje się źródłem boskich pociech. To, co w duszy niewierzącego byłoby błędem i zarozumiałością, brakiem chrześcijańskiej sprawiedliwości i dobrych uczynków, to w tej, o jakiej mówimy, staje się cnotą. Niech nas nie zwodzą pozory. Wydaje się niekiedy, że Bóg faworyzuje i broni złych, prawdą jednak pozostają zawsze słowa Apostoła: „Tylko sprawiedliwym dane zostały obietnice życia teraźniejszego i przyszłego” (zob. 1 Tm 4,8). Do nich tylko odnoszą się inne słowa świętych Ksiąg: „Szczęśliwy mąż, który złożył swą nadzieję w Panu” (Ps 40,5).

§ 5.O grzeszących przeciw pierwszemu artykułowi

Na zakończenie objaśniania pierwszego artykułu dobrze będzie jeszcze się dowiedzieć, jak można przeciwko niemu grzeszyć, żebyśmy – rozumiejąc szczęście tych, którzy wiernie się go trzymają, i jednocześnie nieszczęście wykraczających przeciw niemu – byli bardziej skłonni do naśladowania tych pierwszych.

Grzeszymy przeciw temu artykułowi, jeśli wierzymy, że jest wielu bogów, jeśli odrzucamy boską Opatrzność i jeśli zarządzanie sprawami ziemskimi przypisujemy nie Bogu, lecz przypadkowi czy losowi. Przeciw temu artykułowi grzeszą również ci, którzy – nie znając potęgi Boga i nie poddając się Jego woli – chcą osiągnąć swój cel na drodze pewnych tajemniczych praktyk. Największym jednak grzechem przeciwko temu artykułowi jest poddawanie się rozpaczy na myśl o surowej sprawiedliwości Bożej i o swoich dawniejszych grzechach, albo spowodowane przeciwnościami losu przygnębienie. To właśnie stanowi nieszczęście tych, którzy nie wierzą w nieskończoną potęgę, mądrość, miłosierdzie i dobroć naszego Boga.

ROZDZIAŁ II.Drugi artykuł Składu Apostolskiego

(„Wierzę) w Jezusa Chrystusa, Syna jedynego, Pana naszego”

§ 1.Tajemnica Trójcy Świętej

Od tego artykułu rozpoczyna się druga część Credo. Wyznajemy w nim, że Bóg – mimo iż są w Nim trzy Osoby – jest jeden w swej substancji i swoim bycie. Moglibyśmy powiedzieć: w jednej i tej samej naturze Bożej, w jednym bycie, jednej miłości i jednej woli są trzy Osoby, które nie są trzema Bogami, lecz tylko jednym Bogiem. Bo w Trójcy tej jest tylko jeden byt, jedna moc i jedna wola. Żeby było trzech bogów, musiałyby istnieć trzy byty, trzy substancje i trzy wole; tak samo jest z człowieczeństwem, żeby istniało trzech ludzi. Jednak w Trójcy Świętej nie ma i nie może być czegoś takiego. Jest tylko jeden Bóg w trzech Osobach, które dzieli jedna tylko różnica, a mianowicie: Ojciec nigdy się nie narodził i wiecznie rodzi Syna; Syn jest narodzony w niezwykły i niewyrażalny sposób, przewyższający wszelkie ludzkie rozumienie; trzecia wreszcie Osoba Trójcy Świętej, Duch Święty, o którym będziemy mówić później, odwiecznie pochodzi od Ojca i Syna i jest ich współistotną miłością. Takim sformułowaniem tej tajemnicy powinien się zadowolić każdy chrześcijanin. Na progu tych nieprzeniknionych głębin musi się zatrzymać każda próżna ciekawość, ustępując miejsca pokornej, pełnej czci adoracji.

Zamierzając poświęcić więcej miejsca omówieniu drugiej Osoby Trójcy Świętej, chcemy najpierw powiedzieć, co stanowi tutaj przedmiot wiary. Wyznajemy więc, że Ojciec Przedwieczny od wieków rodzi z własnej substancji równego sobie we wszystkim Syna. Wyjaśnia się to przez analogię do rozumowego poznania (czyli do rodzenia pojęcia przez umysł): poznając siebie w sposób wyczerpujący, Ojciec rodzi ten żywy Obraz siebie samego jako samoistną i nieskończoną doskonałość, która od Niego pochodzi. Ten Obraz Boga nie jest niczym innym jak Jego własnym Synem, wiecznym i jedynym, a więc różnym od synów przybranych na poziomie łaski, jakimi są wszyscy sprawiedliwi. Jezus Chrystus jest tym odwiecznym Synem Boga, równym i współistotnym Ojcu. Według apostołów i ewangelistów jest On „odblaskiem Jego chwały, który podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi […]; którego ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy […] przez którego i dla którego stworzył wszechświat […] w którym Ojciec ma od wieków upodobanie” (zob. Hbr 1,2n; 2 P 1,17). Ten Syn Boga nazywa się także Słowem Ojca. Synem, ponieważ ma tę samą naturę co Ojciec; Słowem, ponieważ Jego narodzenie jest – podobnie jak rodzenie słowa (= pojęcia) przez umysł – całkowicie duchowe, z tą różnicą że dokonuje się na sposób substancjalny. W Listach jest Mu nadawane imię „Obraz”, albo „figura substancji Ojca” (zob. Kol 1,15), ponieważ jest On żywym, autentycznym zwierciadłem całej substancji Ojca, przedstawiającym ją w całej jej absolutnej doskonałości, podobnie (a nawet lepiej) jak odciśnięty pieczęcią na wosku obraz doskonale odwzorcowuje rysunek pieczęci, z tą różnicą że obraz pochodzi od pieczęci, a nie odwrotnie. Jednakże w Trójcy wszystko, co ma Ojciec, ma również Syn, z wyjątkiem tego, że Syn rodzi się z Ojca, a nie na odwrót.

Tak się przedstawia streszczenie tej niewysłowionej tajemnicy Trójcy Świętej. Nie dziwmy się, że tego wcale nie rozumiemy; mnóstwo rzeczy jest przecież dla nas niezrozumiałych również w widzialnych rzeczach stworzonych, które wyszły z rąk Boga. Cóż więc! Tajemnicę dla naszego rozumu stanowiłyby niektóre dzieła Boga, a chcielibyśmy zrozumieć tajemnicę samego Boga? Chwałę Tego, który jest niewysłowiony, niezmierzony i nieskończony, stanowi wznoszenie się ponad wszelkie stworzone rozumienie. Taki powinien być prawdziwy Bóg w nieskończonej doskonałości swej natury, taki został nam istotnie objawiony w Piśmie Świętym, które stwierdza, że „badacza majestatu Boga zmiażdży Jego chwała” (zob. Wulg.: Prz 25,27) i które nas zaprasza do wejścia w myśl Apostoła głoszącego: „Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!” (Rz 11,33).

§ 2 .Tajemnica wcielenia i jego przyczyna

W pierwszej części tego artykułu mówiliśmy o doskonałości Osoby Bożej Syna; teraz przejdźmy do omówienia Jego człowieczeństwa.

„Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, Pana naszego” – w tych słowach wyznajemy wiarę, że Ojciec niebieski w swej odwiecznej mądrości postanowił posłać na ziemię swego własnego Syna, który stając się człowiekiem i przebywając wśród ludzi, za swoją misję uznał wyzwolenie ich od jarzma demona, wyrwanie ich z tej nienawistnej tyranii, podźwignięcie z tego nędznego upodlenia i pojednanie z niebem. Gdy stał się po wszystkie czasy ich Głową, Królem i Panem, jest zawsze gotów ich bronić przed atakami grzechu i umożliwiać im służenie Bogu przez posłuszeństwo Jego prawom i zachowywanie wszystkich przykazań. Dlatego właśnie Syna Bożego nazywamy Jezusem Chrystusem i naszym Panem.

„Jezus” znaczy „Zbawiciel”. Imię to nadał Mu sam Ojciec przez pośrednictwo anioła, który oświadczył Józefowi, mężowi Maryi, że to Boskie Dziecię „otrzyma imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od Jego grzechów” (Mt 1,21). Jego chwałą będzie przywrócenie ludziom łask Ojca i praw do niebiańskiego dziedzictwa.

Słowo „Chrystus” znaczy „Pomazaniec”. W odniesieniu do Jezusa każe nam ono uznać Go za szczególnego Króla, Proroka i Kapłana. W dawnych czasach namaszczenie czyniło ludzi królami. Jak zapowiedział archanioł Gabriel, Chrystus, Pomazaniec Pański, jest naszym prawdziwym Królem, „który będzie panował nad domem Jakuba na wieki” (Łk 1,33). W doskonały sposób królowanie to sprawuje w Kościele chrześcijańskim.

Król jest głową całego królestwa. Do Jego zadań należą: miłowanie podwładnych, kierowanie i rządzenie nimi, bronienie, wymierzanie sprawiedliwości, wspomaganie w ich przedsięwzięciach, chronienie w niebezpieczeństwach, toczenie walki, a w razie potrzeby nawet poniesienie śmierci w wyzwalaniu od nieprzyjaciół, poświęcanie się im w ich potrzebach, nieznające przerwy prowadzenie ich do wyznaczonego celu, którym jest dobro. Takie są obowiązki i zadania dobrego króla. Jezus Chrystus, nasz Król, wypełnił je w sposób doskonały. Wiemy, jaką miłością nas otacza, jak nami kieruje, opiekuje się i broni nas przed naszymi nieprzyjaciółmi, którymi są grzech, demon, piekło, ciało i śmierć. Wiemy to, ponieważ miłość tę posunął aż do śmierci za nas na krzyżu, a nawet do zstąpienia do piekieł, by uchronić przed nim swoich.

Jezus Chrystus nazywa się naszym „Panem”, ponieważ jako „Król królów i Pan panów” (Ap 19,16), w szczególny sposób króluje nad ludźmi, których odkupił swoją najdroższą krwią. Z tego tytułu należymy do Niego bardziej, niż należy do swego pana kupiony za cenę złota lub srebra niewolnik.

Te trzy godności: Jezus, Chrystus i Pan, przysługują Mu z tytułu Jego świętego człowieczeństwa, które przybrał ze względu na nas. Jest to tajemnica stanowiąca jeden z najważniejszych artykułów naszej wiary. Wyznajemy w nim, że w Synu Bożym są dwie odrębne natury, a w konsekwencji dwa narodzenia: w wieczności i w czasie. Przez pierwsze rodzi się z Ojca od wieków, przed zaistnieniem czasu; przez drugie narodził się w czasie z Matki zawsze Dziewicy. Prawdziwy Bóg w pierwszym narodzeniu, prawdziwy człowiek w drugim. Pierwsze nieskończenie przewyższa wszelkie nasze pojęcia i możemy tylko całą duszą w nie wierzyć i adorować w ciszy naszego serca.

Dobrze jest jednak pytać o to i wiedzieć, dlaczego Syn Boży, prawdziwy Bóg równy swemu Ojcu, stał się człowiekiem; dociekanie przyczyny tego jest rzeczą chwalebną, religijną i dla nas niezwykle pożyteczną.

Powiedzmy od razu, że przyczyną tą był grzech naszych pierwszych rodziców, który pociągnął za sobą upadek całej ludzkiej natury; znalazła się ona pod tyrańskim panowaniem szatana i śmierci wiecznej, stanowiącej słuszną karę za grzech. Upadek ten był sam z siebie nieuleczalny i mógł się stawać tylko coraz gorszy. Mimo swego słusznego gniewu Bóg jednak, jako serdeczny Ojciec zdjęty litością nad ludzką rasą, którą stworzył na swój obraz i swoje podobieństwo, nie chciał jej wiecznej zguby i postanowił okazać jej miłosierdzie. Dlatego, jak widzimy, od początku świata przyrzeka ludziom swą pomoc i ciągle, przez kolejne wieki ponawia tę swoją obietnicę, będącą zadatkiem nadziei. Kiedy Bóg mówił wężowi, że syn niewiasty zmiażdży mu głowę; kiedy twierdził Abrahamowi, że wszystkie ludy ziemi będą błogosławione w jego potomku; kiedy przez usta Mojżesza przyrzekał swemu ludowi, że „z jego potomstwa powstanie Zbawiciel”; kiedy wreszcie za pośrednictwem swego proroka wskazał szczep i rodzinę, z których wyjdzie Zbawiciel, a mianowicie szczep Judy i dom Dawida; oraz że narodzi się z niewiasty zawsze dziewicy – w ten sposób Pan zapowiadał wielką tajemnicę wcielenia na długo przed jej dokonaniem. A kiedy nadeszła godzina okazania się Jego miłosierdzia, Bóg posłał na ziemię swego Syna dla odkupienia ludzi, podniesienia upadłych, odnalezienia zagubionych i przywrócenia życia zmarłym.

Dlaczego jednak dla dopełnienia tej zbawczej misji Bóg posłał nie jednego z aniołów, lecz swego własnego Syna? Pytającym o to łatwo byłoby dać odpowiedź krótką, a zarazem mocną i zgodną z prawdą. Otóż było rzeczą jak najbardziej stosowną, żeby posłany pośrednik był w swym orędownictwie wszechmocny przed Bogiem, a przez swą miłość wszechmocny wobec ludzi. Było też stosowną rzeczą, żeby z samej swej natury łączył ze sobą dwie rzeczywistości krańcowo odległe od siebie: Boga i człowieka; w konsekwencji nie mógł być aniołem, lecz musiał być jednocześnie Bogiem i człowiekiem, i przez to zdolnym uczynić zadość sprawiedliwości Bożej wobec grzesznej ludzkości. Musiał być Bogiem, bo tylko wtedy mógł dać Ojcu nieskończone zadośćuczynienie, którego domagał się grzech, którego złość ma w sobie wymiar pewnej niedostępnej dla aniołów nieskończoności; i musiał być człowiekiem, ponieważ wypadało, żeby za grzech będący czynem człowieka dokonał ekspiacji człowiek.

Takie są powody, dla których Syn Boży się wcielił. Przyjmując naszą naturę bez tracenia swej własnej, mógł cierpieniom znoszonym w swym człowieczeństwie nadawać wymiar nieskończonej zasługi właściwej czynnościom Boga, i w ten sposób do ostatniego grosza spłacić nasz dług.

§ 3.Owoce drugiego artykułu

Rozważając ten artykuł, autentyczni i wierni słudzy Króla, o których przed chwilą była mowa, będą w głębi serca czuli mnóstwo rzeczy, których ja, służący Mu tak opieszale, nie potrafiłbym nawet nazwać. Mimo to jednak, zajmując miejsce jednego z nich, spróbuję wyrazić napełniające ich duszę uczucia.

Podobnie jak przy pierwszym artykule, ale bardziej zdecydowanie, podkreślę wszystko to, co Pan dla nas uczynił. Bóg istotnie nie poprzestał na stworzeniu nas samych i świata z wszystkimi jego bogactwami, które umożliwiają nam znajdywanie w nadmiarze wszystkiego, czego potrzebujemy do życia. Dając nam swego jedynego Syna w celu uwolnienia nas od naszych nieszczęść i ubogacenia swymi dobrami, dał nam wszystko, co On, Wszechmocny, mógł nam dać. Gdy pomyślę, że Bóg w swych darach nieskończenie góruje nad tym, o co mogliśmy Go prosić, a nawet nad tym, co potrafimy pomyśleć; kiedy rozważam ów nadmiar miłości naszego Boga do ludzi, a z drugiej strony widzę ich oziębłość i niewdzięczność oraz niewielki osiągany przez nich z tych dóbr pożytek, co więcej – ich częste nadużywanie, wtedy czuję się tak zmieszany i zawstydzony, że chciałbym uciec od siebie, żeby już nie widzieć siebie samego; chciałbym znaleźć kogoś, kto by odpowiednio pomścił moje występki. Każdy sukces, każde szczęście zdają się mnie oskarżać i potępiać. Wtedy widzę siebie samego w owym straszliwym dniu Sądu Ostatecznego, dniu, w którym nie będzie już miejsca na kłamstwa i triumfować będzie tylko prawda. Co odpowiem swemu sędziemu, jeśli moje życie było ciągłym zaprzeczaniem mojej wiary, jeśli na dobrodziejstwa mojego Boga ciągle odpowiadałem niewdzięcznością? Nie śmiem się nikomu pokazać, chciałbym się ukryć; przytłacza mnie smutek, ogarnia trwoga.

Kiedy jednak szukam lekarstwa na swoje zmartwienia i pomocy w trwodze, kiedy z niepokojem oczekuję przebaczenia moich grzechów, wtedy odwagi dodaje mi od razu przypomnienie sobie tego artykułu wiary. Moje upadki są wielkie, ale większy jest dar otrzymany od Boga, który jest dla mnie lekarstwem, podporą, kapłanem, ofiarą, uświęceniem, sprawiedliwością, królem, opiekunem i radością. Wydaje mi się, że ujmuje mnie On za rękę i przedstawia swemu Ojcu, za mnie daje Mu odpowiedź i daje Mu coś, czego ja sam nie mam: przeobfite zadośćuczynienie dla mego odkupienia. Tym samym przemienia moje załamanie na mocną nadzieję, smutek na radość, zamieszanie na pełny słodyczy spoczynek.

Takie są wspaniałe owoce, które rozważanie tego artykułu naszej wiary powinno rodzić w wiernych duszach, i jeśli jest tu jakiś powód do zdziwienia, jest nim fakt, że rozważanie tych prawd nie potrafi jeszcze mocniej poruszać serc autentycznie chrześcijańskich i napełniać ich większą wdzięcznością za te Boże dobrodziejstwa i jednocześnie – gdy nadejdzie dzień sprawiedliwości – jeszcze większą obawą, że ich nadużywaliśmy.

§ 4.O grzeszących przeciw drugiemu artykułowi

Poprzednie rozważania jasno nam uświadamiają, że przeciw temu drugiemu artykułowi naszej wiary grzeszą ci, którzy spodziewają się dotrzeć do Boga nie przez Jego jedynego Syna, lecz jakąś inną drogą, albo pokładają nadzieję nie w tym Boskim Odkupicielu, lecz gdzie indziej – tak samo jak ci, którzy – jak powiedzieliśmy wcześniej – grzeszą przeciw pierwszemu artykułowi, usiłując poza Bogiem realizować swoje zamierzenia i znajdować lekarstwo na swoje niedole bez liczenia się z Jego Opatrznością. Tutaj, w zajmującym nas temacie, przekonanie, że możemy uzyskać przebaczenie naszych grzechów i odpokutować za nie pokutnymi ćwiczeniami niezależnie od zasług Jezusa Chrystusa, jest urojeniem, a co więcej – grzechem przeciwko temu artykułowi. Nie zapominajmy o tym, że wszystkie modlitwy Kościoła i jego członków opierają się na zasługach Tego, który jest jedynym Pośrednikiem między Bogiem i ludźmi, i jeśli mamy jakieś zasługi, to wszystkie one wynikają z zasług Zbawiciela i z nich czerpią całą swoją wartość. Jego modlitwa stanowi źródło skuteczności naszych modlitw, Jego post decyduje o skuteczności naszego postu, a Jego praca o skuteczności naszych prac. Wszystkie nasze dobre uczynki są jakby odblaskiem boskiego światła, którym jaśnieją czyny Jezusa Chrystusa. On jeden jest zdolny ofiarować je swemu Ojcu i skłonić Go do ich życzliwego przyjęcia; Jemu jednemu powinniśmy przypisywać wszystkie nasze zasługi, gdy jesteśmy z Nim zjednoczeni przez łaskę jako żywe członki Jego mistycznego Ciała.

Wynika stąd, że jest grzechem przeciwko temu artykułowi uważanie siebie za lepszego od innych z powodu nadmiernej ufności pokładanej we własnych możliwościach i w swoich szczególnych zasługach, na wzór opisanego przez św. Łukasza faryzeusza, który – nadęty poczuciem własnej wartości i swoich cnót – swoją postawą zdawał się mówić: „Dziękuję Ci, Panie”, a także sobie. Taki nie wchodzi przez bramę prowadzącą do zbawienia. Autentyczny wierny woła natomiast w przeciwnym przekonaniu: „Dziękujmy Bogu przez Jezusa Chrystusa, dziękujmy Ojcu, który nam dał swego Syna; dziękujmy Synowi, który dał nam wszystkie swoje zasługi, swoje życie i śmierć! To Jemu swoją skuteczność zawdzięczają wszystkie nasze dobre uczynki i dobre pragnienia, to On pomaga nam realizować te ostatnie; Jego prosimy i od Niego oczekujemy największej łaski wytrwania do końca, stanowiącej ukoronowanie wszystkich innych Jego darów”.

ROZDZIAŁ III.Trzeci artykuł Składu Apostolskiego

„(Wierzę w Jezusa Chrystusa), który począł się z Ducha Świętego i narodził się z Maryi Dziewicy”

§ 1.Sposób wcielenia się Syna

Ten artykuł i następne odnoszące się do Syna Bożego stanowią jakby rozwinięcie drugiego i – dając nam lepsze poznanie Boskiej osoby Odkupiciela, kim jest On dla nas, co dla nas uczynił i w jaki sposób został nam dany za Zbawiciela – wskazują nam cel, który powinniśmy sobie wytyczać, widząc w Nim wzorzec i idąc w Jego ślady.

W trzecim artykule zawarte są dwie najważniejsze nauki wskazujące nam sposób poznania tajemnicy wcielenia, okazywania wdzięczności Bogu i poddawania się Jego woli. Pierwsza z nich mówi nam, że Słowo naprawdę stało się człowiekiem; druga, że ten Bóg-Człowiek, nasz Odkupiciel, nieskończenie święty w swej Boskiej naturze, w swej naturze ludzkiej był doskonale czysty i niewinny oraz że sprawcą Jego poczęcia jest Duch Święty. Dokonał tego w rzeczy samej ten Duch Boży, który z najczystszej krwi Dziewicy Maryi uczynił święte ciało Zbawiciela i dał Mu duszę. Z jednej strony jest tu niepokalana Dziewica, z drugiej Duch Święty; wcielone Słowo przyszło więc na świat w niewysłowionej czystości i świętości; taka właśnie odpowiadała Temu, który miał zniszczyć grzechy ludzi i – włączając ich w swoją czystość i świętość – uczynić miłymi w oczach najwyższego Majestatu. Nigdy więc nie zdołamy tak jak należy podziwiać i naśladować tego Syna Bożego, który stał się naszym bratem; nie potrafimy też naszych czynów, słów, a nawet naszych myśli kierować do Niego jako najwyższego naszego Celu.

§ 2.Owoce trzeciego artykułu

Tajemnica ta uczy nas czystości, w jakiej powinniśmy żyć my wszyscy, członkowie Chrystusa, a jednocześnie wskazuje sposób osiągania tej pięknej cnoty. Podobnie jak w poczęciu Zbawiciela przez działanie Ducha Świętego w łonie Dziewicy Maryi – mimo iż Słowo naprawdę przyjęło nasze śmiertelne ciało – wszystko przewyższało wymiar ludzki i było boskie, tak też autentyczny chrześcijanin powinien mocą tegoż Ducha na nowo się narodzić i w tym odrodzeniu znajdować nowy stopień łaski, sprawiającej, że będzie żył nie według ciała i zasad tego świata, lecz zgodnie z natchnieniami Ducha Świętego, którego misję stanowi „kierowanie i prowadzenie wszystkich dzieci Bożych” (zob. Rz 8,14). W wyniku tego przybrania Bóg ma dla swych licznych dzieci serce ojca, a my z kolei powinniśmy wobec Niego mieć serce dzieci, podeptać „starego człowieka”, o którym mówi Apostoł, przybrać „nowego człowieka” i stać się rzeczywiście nowym stworzeniem, przez łaskę i na wzór nowego Adama, tego „który przychodzi z nieba”, naszego Pana, Jezusa Chrystusa. W ten właśnie sposób zastosujemy się w praktyce do nauki zawartej w tej tajemnicy i będziemy mogli naśladować czystość naszego Zbawiciela pod natchnieniem tego samego Ducha Świętego, który był sprawcą Jego przeczystego poczęcia, a dla nas stanie się Boskim sprawcą naszego odrodzenia i uświęcenia.

W tym artykule, w związku z poczęciem i ludzką naturą naszego Pana Jezusa Chrystusa, znajduje się wyraźna wzmianka o Jego najświętszej Matce Dziewicy Maryi – nie bez powodu, jeśli uzmysłowimy sobie ówczesne błędy dotyczące Jego człowieczeństwa. Nie, to nie było człowieczeństwo tylko pozorne, narodzony z Maryi Syn Boży był naprawdę i w pełni człowiekiem. Imię Jego Matki ma nam przypominać to wielkie, jedyne na świecie wydarzenie Boga, który stał się człowiekiem, a także czystość, którą chciał przynieść na nasz świat – Ten, którego poczęcie i zrodzenie nie naruszyło niepokalanego dziewictwa Jego Matki, ale je konsekrowało. Wyznając chwalebne macierzyństwo Maryi, prawdziwej córki ludzi, głosimy, że Jezus Chrystus jest prawdziwie człowiekiem i – jak sam chętnie siebie nazywał – Synem Człowieczym. Wyznając płodne dziewictwo Maryi, głosimy czystość i niewinność Tego, który począł się przez działanie Ducha Świętego i który przez to różni się od wszystkich dzieci Adama, których przyszedł odkupić.

Artykuł ten nasuwa inną jeszcze myśl. Na drugim miejscu po swym Boskim Synu Maryja została nam dana jako Boski model całkowitej czystości, żebyśmy zrozumieli, jak bardzo czystość ciała i duszy podoba się Bogu i żebyśmy wysławiali Wszechmocnego za Jego niezrównane cuda, których dokonał w najświętszej Dziewicy, Matce Jego Syna.

§ 3.O grzeszących przeciw trzeciemu artykułowi

Na podstawie powyższych wypowiedzi można się łatwo zorientować, że przeciwko trzeciemu artykułowi Składu Apostolskiego grzeszy się wtedy, kiedy brak nam troski o dokładne zachowanie czystości, kiedy nie uznajemy niekwestionowanej wartości tego czystego, boskiego narodzenia według ducha, o którym wcześniej była mowa, i wyżej stawiamy nędzne, nikczemne przyjemności ciała; kiedy je cenimy, popuszczamy im wodze, krótko mówiąc, kiedy prowadzimy życie w sposób sprzeczny z tym artykułem wiary.

Grzech ten powiększa się jednak, jeśli człowiek przeciwstawia się Duchowi Świętemu, wtedy gdy przez ukryte natchnienia, słowa Ewangelii lub święte przykłady łaska wewnętrznie nakłania duszę do prowadzenia nowego życia, do dokonania gruntownej przemiany przez zerwanie z grzechem, do zasadniczej odnowy, do przylgnięcia do Jezusa Chrystusa i naśladowania Jego czystości. Takie postępowanie równa się formalnemu stawianiu oporu Duchowi Świętemu; jest to smutna sytuacja, godny pożałowania nieład panujący w człowieku, który wyznaje ten artykuł Credo ustami, a przeczy mu swoimi czynami.

ROZDZIAŁ IV.Czwarty artykuł Składu Apostolskiego

„(Wierzę w Jezusa Chrystusa) umęczonego pod Poncjuszem Piłatem, ukrzyżowanego, zmarłego i pogrzebanego”

§ 1.Męka i śmierć Jezusa Chrystusa

Czwarty artykuł wiary uczy nas, że wcielony Syn Boży po potępieniu Go przez trybunał Poncjusza Piłata rzeczywiście zmarł i został pogrzebany jak zwykły zmarły. Jak przyjmujemy istnienie dwu natur w Jezusie Chrystusie, boskiej i ludzkiej, tak też wyznajemy, że będąc nieśmiertelny jako Bóg, jako człowiek Jezus mógł umrzeć i zostać pogrzebany jak inni śmiertelnicy; że tak jak w przypadku innych ludzi Jego śmierć była odłączeniem się duszy od ciała, spowodowanym gwałtownym cierpieniem Jego niewinnego ciała – z tą różnicą jednak, że Syn Boży przyjął cierpienie i śmierć, ponieważ sam tego chciał, podobnie jak na pustyni po czterdziestu dniach postu zgodził się doznawać głodu.

Jeśli zapytamy teraz o powód tej śmierci, która zakończyła Jego najcenniejsze z wszystkich życie, można tu wskazać wiele przyczyn.

Pierwszą z nich jest wola Ojca niebieskiego, który chciał, żeby zbawienie ludzi dokonało się w ten sposób, to znaczy żeby należnego Jego sprawiedliwości zadośćuczynienia dokonał człowiek z rasy Adama, ponieważ właśnie Adam zgrzeszył przez okazanie Bogu nieposłuszeństwa. Obraza ta była pod pewnym względem nieskończona, ponieważ dotyczyła nieskończonego Majestatu; zwykłe stworzenie nie mogło więc dokonać za nią ekspiacji. Musiał to uczynić Bóg; ponieważ jednak Bóg nie może cierpieć, tak samo jak nie może uczynić nic złego, w planach przedwiecznej Mądrości zapadła decyzja, że Odkupiciel będzie zarazem Bogiem i człowiekiem. Jako Bóg będzie mógł dokonać nieskończonego zadośćuczynienia, a jako człowiek – znosić cierpienia, na jakie zasługiwały grzechy ludzkości. W konsekwencji ten Bóg-Człowiek, nasz przedstawiciel i rękojmia, spłaciłby dług w imieniu winnych i wielkodusznie się tego podjął. To właśnie uczynił, umierając za nas na krzyżu, czyniąc swoją krew żywą i wieczną ofiarą nieskończonej wartości, której niewinna, święta woń mogła się nieprzerwanie wznosić do Ojca i zstępować na nas jako słodkie miłosierdzie. Taka jest pierwsza przyczyna śmierci Jezusa Chrystusa rozpatrywana od strony Boga.

Jeśli rozpatrujemy ją z innego punktu widzenia, mianowicie ze strony ludzi, widzimy, że jej przyczynę stanowiła ich złość. Ludzie nie mogli znieść widoku dobroci i świętości Zbawiciela. Jego cnota stanowiła potępienie fałszywej cnoty faryzeuszy i kapłanów tamtych czasów. Wystarczało to do podburzenia ich przeciw Niemu, wzbudzenia ich zazdrości i gniewu. Bardzo ich bolało, gdy czuli się zdemaskowani i stawali się przedmiotem powszechnej wzgardy! Dobrze widzieli, że Jezus Chrystus głosił naukę Pisma Świętego w całej jej czystości, podczas gdy ich nauka była splamiona fałszem, zabobonnością i chciwością. Sumienie mówiło im też, że jako mistrzowie nauki powinni świecić żywym przykładem cnoty, podczas gdy w rzeczywistości byli nędznymi grzesznikami. Jednak pragnienie zaszczytów i doczesnych korzyści górowało w nich nad zupełnie innym rozumieniem chwały Bożej, którą nieprzerwanie głosił Jezus. Dlatego stali się Jego śmiertelnymi wrogami, spiskowali przeciw Niemu, dążąc do Jego zguby, i wreszcie zdołali w pełni wyładować swą nienawiść i pragnienie zemsty.

Niech nam to pomoże do zrozumienia świata. Taki właśnie on jest: niesprawiedliwy i zaślepiony w swych przekonaniach, niewolniczo poddający się swym żądzom, pałający bez miary i litości chęcią zemsty. Cóż w tym dziwnego? Czy po odrzuceniu słowa Bożego nie będzie zdolny popełniać wszelkich grzechów i zbrodni?

A wracając do męki i śmierci Jezusa Chrystusa: nadzwyczajne związane z nimi liczne szczegóły przez wielość i intensywność cierpień Zbawiciela mają nam ukazać Jego wielką miłość i całkowitą dobrowolność Jego cierpienia ku chwale Boga i dla zbawienia ludzi. Z drugiej strony ta śmierć powinna uczyć przyjaciół cnoty, czego mogą się spodziewać od świata, jeśli w ten sposób traktuje największego dobroczyńcę, jaki istniał.

§ 2.Pogrzeb Jezusa Chrystusa

Na krzyżu, do którego Syn Boży został przybity i na którym zmarł, Pan nasz ukrzyżował i unicestwił dominujący nad naszą rasą grzech i zrodził ducha odrodzenia, który jak wcześniej powiedzieliśmy, miał ją odnowić.

Jezus Chrystus chciał zostać pogrzebany, po pierwsze, dla dowiedzenia rzeczywistej Jego śmierci i w konsekwencji prawdziwości Jego zmartwychwstania. Po drugie, pogrzebanie to miało nam pokazać, jak dalece posunął się w ponoszeniu trudu zniszczenia panującego w nas grzechu: ukrzyżował swe niewinne ciało i uniżył aż do grobu, po to by wyzwolić nasze ciało i przywrócić je nam jako poddane i odrodzone.

Ze względu jednak na cześć należną boskości, która nigdy nie została od niego odłączona, najczystsze ciało Zbawiciela nigdy nie doznało okropności rozkładu i – jak przepowiedział prorok – było w grobie tylko jako zadatek zmartwychwstania naszego własnego ciała.

Wszystkie te prawdy znajdują potwierdzenie w Piśmie Świętym, mianowicie u apostołów Piotra i Pawła, których słowa tu przytoczymy. „Bóg okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni” (Rz 5,8–9); „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,21).

„On sam w swoim ciele poniósł nasze grzechy, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów. Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni” (1 P 2,24). „Chrystus raz jeden umarł za nasze grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia przez Ducha” (1 P 3,18).

§ 3.Owoce czwartego artykułu

Wszystkie dobrodziejstwa, o których tu mówiliśmy, są duchowymi bogactwami, które Pan nasz Jezus Chrystus dla nas wysłużył i którymi chce nas obdarzyć. Jeśli nic nie robimy dla ich otrzymania, pozostaje On ze swymi darami, a my nadal trwamy w naszym ubóstwie, z góry skazani na potępienie. Stają się one naszymi dobrami dopiero wtedy, gdy zaufamy Zbawicielowi i prosimy o Jego łaskę przeciw nieprzyjaciołom naszej duszy, zwłaszcza przeciwko zmysłowości; gdy zgodnie z poleceniem św. Pawła Apostoła pod wpływem żywej wiary staramy się poskramiać nasze ciała przez pokutę. Tym samym naśladujemy mękę Jezusa Chrystusa, włączamy się w tajemnicę Jego cierpień, które dla Jego najświętszego człowieczeństwa były krwawym męczeństwem; tak jak On złożymy nasze ciało w grobie, dopóki ciało w nas nie obumrze, albo przynajmniej stanie się jakby martwe i nie będziemy odczuwali jego tyrańskiego panowania.

§ 4.O grzeszących przeciw czwartemu artykułowi

Opierając się na tych twierdzeniach, możemy powiedzieć, że przeciwko temu artykułowi grzeszą ci, którzy nie pokładają żadnej nadziei w Krwi Jezusa Chrystusa i nie ufają Mu; nie wykluczają jednak koniecznych do zbawienia dobrych uczynków i nie zapominają też o tym, że nasza zasadnicza nadzieja ma się opierać nie na samych tych dobrych uczynkach, lecz na zasługach Zbawiciela, z których czerpią one swą skuteczność i wartość.

Przeciwko temu artykułowi grzeszy się wtedy, gdy ze strachu lub dla osiągnięcia jakiejś korzyści nie czyni się tego, co uważa się za wolę Bożą, albo jeszcze gdy – widząc wyraźnie szkody, jakie ciało wyrządza duszy – wykazuje się wobec niego karygodną słabość i zamiast je ujarzmiać i powściągać jego rozpasanie, daje mu się z dnia na dzień coraz więcej władzy.

Grzeszy się przeciw temu artykułowi wiary przez całkowite zaniedbanie umartwiania ciała, które jak wiemy z doświadczenia, skutecznie je poskramia i poddaje duchowi. Dowodzi się przez to lekceważenia obrazy Boga i braku odwagi w przeciwstawianiu się jego nieuporządkowanym zachciankom. Ci, którzy tak postępują, jakże daleko są od podeptania swych pożądań i pogrzebania ich w grobie Jezusa Chrystusa! W krytycznych godzinach swego życia moralnego niech sobie jednak uświadomią, jak wiele w tej kapitalnej sprawie będą winni Temu, który za nich został skazany na śmierć, ukrzyżowany i pogrzebany.

ROZDZIAŁ V.Piąty artykuł Składu Apostolskiego

„(Wierzę w Jezusa Chrystusa), który zstąpił do piekieł i trzeciego dnia zmartwychwstał”

§ 1.Zstąpienie Jezusa Chrystusa do piekieł

Ten artykuł zawiera w sobie wielką, budzącą nasz podziw tajemnicę, ponieważ ukazuje nam, jak daleko Syn Boży, Pan nasz, posunął swą miłość do nas. Nie poprzestając na przyjęciu naszej natury, na znoszeniu przez wiele lat zwykłych kontaktów z ludźmi, a wreszcie na pełnym cierpień oddaniu za nas swego życia, dla dopełnienia dzieła swej miłości zstąpił do tych nieszczęsnych miejsc, które zwiemy piekłami. Nie ulega wątpliwości, że do dokonania tej tajemnicy miał ważny powód. Moim zdaniem wielki Bóg, który na płaszczyźnie materialnej dostarczył tylu lekarstw służących uzdrawianiu z chorób ciała, w porządku duchowym nie uczynił nic nad nie skuteczniejszego w leczeniu choroby atakującej wszystkie dusze, nawet takie, które uważamy za najdoskonalsze. Powiemy to po objaśnieniu treści tego artykułu.

Mówi on nam, że w momencie, kiedy Jezus Chrystus oddał ducha na krzyżu, Jego najświętsza dusza zstąpiła do podziemnego miejsca nazywanego przez świętych ojców limbus, w którym były zatrzymywane dusze wszystkich wiernych odchodzących z tego świata z wiarą i nadzieją na przyjście przyobiecanego Odkupiciela, którego ofiara miała otworzyć bramy niebios i obdarować wybranych widzeniem uszczęśliwiającym. Jezus wyzwolił te dusze w momencie, gdy Jego boskie światło rozjaśniło ich ciemności, położyło kres ich uwięzieniu i odniosło pierwsze zwycięstwo nad piekłem, wyrywając „uzbrojonemu mocarzowi”, o którym mówi Pismo (Łk 11,21), bogate łupy, które bezprawnie zatrzymywał.

Przez zstąpienie do piekieł Syn Boży chciał jednak w najbardziej oczywisty sposób ukazać swoją głęboką pokorę, pragnienie dokonania naszego zbawienia i wielką miłość, z jaką dokonał tajemnicy naszego odkupienia. Nie zadowolił się istotnie tym, że Jego ciało zostało przybite do krzyża, a nienawiść Jego nieprzyjaciół zadała Mu najokrutniejsze tortury; chciał nadto, żeby w tym straszliwym dniu Jego ciało i dusza doznały nowych jeszcze upokorzeń. Do piekieł zstąpił nie jako winny, lecz jako zwycięzca, niemniej jednak z Jego strony osobiste wejście do miejsca tak niskiego i tak oddalonego od nieba, do środowiska okropności ciemnego królestwa szatana było niezwykłym uniżeniem i zdumiewającą oznaką miłości. Dzieła wyzwolenia i zbawienia mógł przecież dopełnić jednym aktem swej wszechmocnej woli! Któż więc teraz ośmieli się uważać za coś wielkiego to, co sam zrobił, robi i powinien robić i cierpieć w służbie Boga i na Jego chwałę oraz dla pożytku bliźniego?

Ach, uniżajmy się i nie ufajmy sobie samym! Nie wyobrażajmy sobie, że już wystarczająco dużo zrobiliśmy dla Boga; nie sądźmy, że jesteśmy już umocnieni w cnocie, bo byłby to grzech przeciw temu artykułowi. Pamiętajmy raczej, że rzeczywiście wzrastamy w dobru tylko wtedy, gdy uważamy siebie za dłużników Boga i niespełniających wszystkich obowiązków wobec Niego. Wtedy będziemy mogli zdecydowanie liczyć na pomoc Tego, który okazał tak wiele troski o biedne dusze zatrzymywane w piekłach.

§ 2.Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa

W drugiej części tego piątego artykułu wierzymy i wyznajemy, że Syn Boży, który w niewiarygodnych męczarniach oddał swe życie i umarł za nas na krzyżu, który dla całego ludu był przedmiotem kpin i zniewag i pośmiewiskiem dla tych, którzy – wielcy i mali – towarzyszyli Jego agonii, oraz dla przechodniów zaledwie rzucających na Niego spojrzenie; wyznajemy – powtarzam – że ten sam Syn Boży trzeciego dnia, licząc od śmierci, zmartwychwstał, i że Jego najświętsza dusza po wyjściu z piekieł razem z wiernymi duszami, które wyzwoliła, mocą Bóstwa cały czas złączonego z ciałem i duszą, połączyła się z leżącym w grobie poranionym i oszpeconym ciałem Zbawiciela, i Chrystus – mimo wszystkich daremnych i śmiesznych zabezpieczeń ze strony nienawistnych faryzeuszy – teraz cały, pełen życia i chwały – przedostał się przez zamknięte drzwi grobu.

Tak więc gdy Jezus Chrystus przez swą krew dokonał zadośćuczynienia sprawiedliwości swego Ojca za grzechy ludzi, Ojciec nie mógł i nie powinien Go zatrzymywać w grobie dłużej niż przez czas potrzebny dla upewnienia wszystkich o Jego śmierci i dla ukazania oczom wszystkich cudu zmartwychwstania. Za swe śmiertelne życie, które tak wielkodusznie poświęcił Ojcu, pijąc do dna kielich upokorzenia i cierpienia, Syn Człowieczy otrzymał życie pełne chwały i nieśmiertelne. Dzięki temu czynowi Wszechmocnego świat miał się dowiedzieć, kim był Ten, którego tak niesłusznie potępił. Widząc Go jako wychodzącego z grobu zwycięzcę nad śmiercią, piekłem i grzechem, musiał powitać w Nim prawdziwego Syna Bożego, równie potężnego jak Ojciec. Jeśli w czasie swego ziemskiego życia Jezus nazywał siebie Synem Człowieczym i takim się pokazywał, teraz należało w Nim uznać Syna Bożego i prawdziwego Boga, własną mocą zwyciężającego śmierć.

Zmartwychwstanie Zbawiciela stanowi dla nas jednocześnie przyczynę i zadatek zmartwychwstania naszej duszy przechodzącej z grzechu do życia łaski. Gdyby Chrystus nie powstał z martwych, pozostalibyśmy uwikłani w naszych nieprawościach, niewiedzący o ich odpuszczeniu i uwolnieniu nas spod tyranii szatana. Kiedy jednak wstał z grobu, przez swe zmartwychwstanie triumfujący nad swymi i naszymi nieprzyjaciółmi, nie możemy już odtąd wątpić w nasze wyzwolenie, odkupienie, usprawiedliwienie i pojednanie z Bogiem. Dlatego Apostoł woła z wybuchem niepodważalnej ufności: „Jezus Chrystus został wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia” (Rz 4,25). Innym owocem tej tajemnicy jest pewna nadzieja naszego zmartwychwstania według ciała i naszej przyszłej nieśmiertelności. Święty Paweł mówi, że jeśli wierzymy, że Jezus Chrystus zmartwychwstał, powinniśmy wierzyć, że „Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam” (2 Kor 4,14) oraz że zmartwychwstały Jezus „przekształci nasze ciało poniżone w podobne do swego chwalebnego ciała” (Flp 3,21).

Z poprzednich prawd logicznie wynika inne następstwo. Jeśli Jezus Chrystus przez swą długą pracę i hańbiącą śmierć wysłużył sobie chwałę zmartwychwstania, wtedy my z kolei przez wewnętrzne i zewnętrzne umartwienia mamy sobie wysługiwać zwycięstwo nad naszymi namiętnościami i grzechem, mordercą dusz. Walka prowadząca do tego triumfu równa się wspaniałemu wprowadzaniu w praktykę objaśnianego przez nas artykułu; jest to już uczestniczenie w nieśmiertelności (życie łaską stanowi preludium chwały) przez mocne postanowienie, by raczej wszystko wycierpieć, niż obrazić Boga.

Zauważmy na koniec przedziwny porządek, w jakim dokonują się te boskie tajemnice. Przez wylanie swej krwi do ostatniej jej kropli Syn Boży oczyścił nas z naszych grzechów, uwolnił od długów i pojednał ze sprawiedliwością swego Ojca. Przez ukrzyżowanie swego ciała uzdrowił słabość naszego i dał nam siłę jej przezwyciężania. Zstępując do piekieł, pokonał szatana i obalił jego tyrańskie panowanie. Zrywając własną mocą więzy śmierci, Jezus pokonał tego straszliwego wroga i pozbawił go tej fatalnej mocy, którą okazywał w świecie. Przez te boskie tajemnice dopełniła się ruina naszych nieprzyjaciół: ciała, grzechu, piekła, świata i śmierci. Jak można o tym nie pamiętać, będąc prawdziwym chrześcijaninem? Jak po otrzymaniu tylu dobrodziejstw od Chrystusa, naszego Zbawiciela, można prowadzić życie letnie i niedbałe?

ROZDZIAŁ VI.Szósty artykuł Składu Apostolskiego

(„Wierzę w Jezusa Chrystusa), który wstąpił do nieba i siedzi po prawicy Ojca”

§ 1.Wniebowstąpienie Jezusa Chrystusa

Pierwsze pouczenie tego artykułu stanowi wielka wspaniałomyślność Boga wobec tych, którzy na ziemi pracują i cierpią dla Niego. Szczodrość, z jaką ich nagradza, widzimy w Jezusie Chrystusie. Syn żył wyłącznie dla swego Ojca; wszystkie Jego słowa, myśli i czynności miały tylko jeden cel: cześć i chwała Ojca niebieskiego. Dlatego czterdzieści dni po wyjściu z grobu Jezus Chrystus wstępuje do nieba, by zająć po prawicy Ojca miejsce, które przygotował On dla uczczenia Go odpowiednio do Jego zasług. Ojciec uczynił Go Królem i Panem nie tylko aniołów w niebie i wszystkich ludzi, których nauczał na tej ziemi, oświecił przez swą naukę, odkupił przez śmierć i pojednał z Bogiem, ale także wszystkich śmiertelników uporczywie buntujących się przeciw Niemu i zaludniające przepastne głębiny duchy upadłe. Oto święty Król i Pan całego stworzenia! Zgodnie ze słowami Apostoła na imię Jezusa ma się zginać „każde kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych”, a wszelki język ma wyznawać, „że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca” (zob. Flp 2,10–11). Musimy jednak rozumieć, że jeśli Chrystus wstąpił do nieba, uczynił to nie w swej boskości, bo jako Bóg nigdy nie opuścił królestwa niebieskiego, lecz w swym człowieczeństwie, które z ciałem i duszą znalazło się w tym błogosławionym, nieznanym mu jeszcze raju.

We wniebowstąpieniu Zbawiciela znajdują się inne jeszcze pouczenia, które teraz pokrótce omówimy. Jezus wstąpił do nieba po to, żeby zgodnie z daną apostołom obietnicą zesłać nam swego Ducha Świętego: „Jeżeli nie odejdę, Paraklet nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, to poślę Go do was” (J 16,7). Jak mówi Jan Apostoł w swej Ewangelii, Syn Boży chciał nam jeszcze powiedzieć, że możemy i powinniśmy pójść za Nim tam, gdzie On odchodzi, by „przygotować nam miejsce” (J 14,2). Miał się stać także naszym orędownikiem u swego Ojca i jak mówi św. Paweł, pełnomocnikiem do załatwiania wszystkich naszych spraw. Jezus, jak mówi św. Paweł, wszedł „do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga” (zob. Hbr 9,24).

W związku ze słowami „siedzi po prawicy Ojca” strzeżmy się rozumienia ich w sensie materialnym i pospolitym, wyobrażając sobie widzialny, namacalny tron i podobnego Boga. W Bogu, czystym i nieskończenie prostym duchu, nie ma ani prawej, ani lewej ręki. Próbujmy tylko zrozumieć, co symbolizują te słowa: ponieważ Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek, jako Osoba Boża jest we wszystkim równy i współistotny osobie Ojca, Jego autorytet i moc są boskie; jako wszechmocny kieruje i rządzi wszystkimi stworzeniami w niebie i na ziemi.

§ 2.Owoce szóstego artykułu

Główny owoc tego artykułu stanowi nauczenie nas właściwego sposobu czczenia naszego Pana Jezusa Chrystusa, czyli adorowania w duchu Jego świętego człowieczeństwa, odkąd znikło nam z oczu, otaczania Go kultem całkowicie duchowym przez oddawanie Mu naszego ducha, serca i woli, w całkowitym zaufaniu Jemu samemu i Jego boskim obietnicom, lękając się także Jego surowej sprawiedliwości. Wszystkich czynów wynikających z takiej wiary dokonuje się w duchu i w prawdzie, bo nasze serce jest wtedy nie ziemskie, lecz niebiańskie, jest tam, gdzie jest Jezus Chrystus, „nasz skarb”. Ta żywa i doskonała wiara we wniebowstąpienie Zbawiciela sprawia, że będziemy się wznosić do nieba wszystkimi poruszeniami naszej duszy i już na tym świecie będziemy uważali siebie za mieszkańców tej błogosławionej ojczyzny i pragnęli jak najszybciej opuścić nasze cielesne więzienie i być razem z Jezusem Chrystusem i nigdy się już od Niego nie odłączyć.

Jednak chrześcijanin, którego serce jest przywiązane do rzeczy ziemskich, który w nich pokłada wszystkie swe nadzieje i tylko od nich oczekuje ulgi w swych trudnościach i pociechy w zmartwieniach – taki chrześcijanin zaprzecza prawdom, które wyznają jego usta. Uznaje, że Jezus Chrystus siedzi po prawicy Ojca, że w swej potędze panuje nad wszystkimi rzeczami, a mimo to zniża się do stworzeń i tak bardzo się zapomina, że od nich oczekuje pomocy, której może mu udzielić tylko Bóg. Jakież to dziwne i żałosne zaślepienie2!

ROZDZIAŁ VII.Siódmy artykuł Składu Apostolskiego

„(Wierzę w Jezusa Chrystusa), który przyjdzie sądzić żywych i umarłych”

§ 1.Drugie przyjście Jezusa Chrystusa

W tym artykule wierzymy i wyznajemy, że kiedy wybije ostatnia godzina świata, Syn Boży, nasz Pan, przyjdzie sądzić wszystkie stworzenia. Będzie to drugie Jego przyjście, zupełnie inne od pierwszego. W pierwszym Jezus przyszedł jako ktoś także zewnętrznie bardzo pokorny i łagodny, tymczasem na końcu czasów ukaże się w całym blasku swego majestatu. W pierwszym przyjściu Syn Boży dla uczczenia swego Ojca uniżał się i w pewnym sensie poddawał się pogardzie okazywanej Mu przez ludzi, którzy Go osądzili i skazali jako wyrzutka społeczeństwa; kiedy jednak powróci, Ojciec odda w Jego ręce sąd nad wszystkimi dziećmi Adama, On zaś ogłosi wyrok na każdego z nich. Jedni otrzymają nagrodę za swe cnoty, inni natomiast zostaną ukarani, tak jak na to zasłużyli. Wtedy widzialny świat dobiegnie swego kresu; ustanie ruch gwiazd i ludzkich pokoleń; nie będzie nowych narodzin i śmierci. Wszyscy, którzy przeżyją do tego ostatniego dnia, znajdą się w przededniu przejścia do wieczności, gdzie otrzymają zapłatę, na którą sobie zasłużyli.

Wyznanie tej tajemnicy stanowi dla nas powód do wielkiej radości i wesela, ale również powód lęku i grozy. Jak się nie cieszyć i nie mieć nadziei, gdy pomyślimy, że Tym, który ma nas sądzić w tym dniu ostatecznym, jest ów błogosławiony Zbawiciel, który tak nas umiłował, że oddał za nas życie? Ale też jak nie zadrżeć, gdy pomyślimy o tym, co winniśmy temu Panu i jak spłacaliśmy dług wobec Niego, o tym, jak żyjemy; gdy uświadomimy sobie, że zadaniem tego najwyższego Sędziego będzie tylko pomszczenie obrażonej godności Jego Ojca i uczynienie zadość Jego wiecznej sprawiedliwości przez surowe ukaranie wszystkich ludzkich grzechów. Dlatego właśnie Syn Boży, nasz sprawiedliwy Sędzia, tak usilnie nas wzywa do przygotowania się na ten straszliwy sąd, kiedy będziemy musieli zdać sprawę z wszystkich naszych czynów, nawet z niepotrzebnych słów (zob. Mt 24). Wystarczy wiedzieć, że Syn Boży „przyjdzie sądzić żywych i umarłych”. Objaśnijmy te słowa. Przez słowo „żywych” wystarczy najpierw rozumieć wszystkich tych, których śmierć nie zabrała jeszcze przed tym powszechnym pożarem; a przez „zmarłych” – tych wszystkich, którzy zmarli przed tym dniem ostatecznym. W innym sensie można powiedzieć, że „żywi” to sprawiedliwi, a „zmarli” to grzesznicy. Pierwsi znajdą się po prawej stronie, drudzy po lewej; pierwsi są przeznaczeni do chwały życia wiecznego; drudzy to skazani na piekło, na wieczną śmierć.

Rozważanie tego artykułu z samej jego natury ma budzić zbawczy lęk zarówno w dobrych, jak i w złych, odmienny jednak w tych dwu przypadkach. W dobrych będzie to lęk dziecięcy i pełen szacunku, wynikający z przekonania, że najwyższy Sędzia, w oczach którego nieczyste są nawet gwiazdy na firmamencie niebieskim, przed którym drżą moce niebios, ma przyjść w całym swym majestacie i przy dokonywaniu sądu nad nimi nie będzie oddzielał sprawiedliwości od swego miłosierdzia i okaże im swą łaskę, mimo iż ich cnoty są, jak mówi prorok, w Jego nieskończenie czystych oczach „jak skrwawiona szmata” (Iz 64,5). Z tego właśnie powodu sprawiedliwi uniżają się przed Bogiem i – dalecy od chlubienia się swymi dobrymi czynami – posuwają się do powątpiewania o nich, jak mówił święty mąż Hiob, toteż nadzieję i ufność pokładają jedynie w krwi Jezusa Chrystusa, ich Odkupiciela, który po odkupieniu ich w swej dobroci zechce ich sądzić jako miłosierny.

Jeśli chodzi o złych, których może poruszyć jedynie lęk przed karą, rozważanie to będzie dla nich bardzo pożyteczne, pod warunkiem że nie zaprzedali duszy diabłu. Bardzo często w istocie, nie posuwając się do miłowania Boga dla Niego samego bardziej niż ze względu na doczesne i wieczne nagrody przeznaczone dla cnoty, grzesznik – wystraszony oczekującymi go na tamtym świecie cierpieniami – wpada w przerażenie na myśl o tych wiecznych mękach, ponieważ kocha siebie samego i jego własny los nie mógłby mu być obojętny. Wtedy poruszony pierwszą łaską z nieba zaczyna się nawracać, zrywając z grzechami, które widzi przed sobą jako stałe zagrożenie, i stopniowo ze względu na Boga porzuca grzeszne życie, które do tej pory oddalało go od Niego. Następnie pod wpływem kolejnej łaski zaczyna rzeczywiście i całym sercem kochać Boga.

Takie jest ostatnie stadium, do którego doprowadza lęk niewolniczy, którego z tego powodu nie należy potępiać.

§ 2.Szczegółowe elementy Sądu Ostatecznego[3]

Ponieważ rozważanie Sądu Ostatecznego bardzo skutecznie budzi ten zbawczy lęk będący „początkiem mądrości”, spróbujemy coś o nim powiedzieć, opisując jednak tylko to, co najważniejsze, wątki, które opisują prorocy w Piśmie Świętym. Przede wszystkim zapoznajmy się z następującą ważną prawdą: Żaden język nie zdołałby wyrazić i żaden umysł pojąć straszliwego zamętu tego dnia ostatecznego, który prorocy nazywają „dniem Pańskim, dniem gniewu, ucisku i utrapienia, dniem ciemności, chmury i burzy” (zob. Jl 1,15; So 1,15). W Ewangelii Pan opisuje poprzedzające go znaki: „Będą wam mówić o wojnach i odgłosach wojen, o prześladowaniach i wzburzeniu w świecie; powstanie naród przeciwko narodowi i królestwo przeciw królestwu. Wystąpi głód i zaraza, a miejscami trzęsienia ziemi, wielkie znaki i cuda” (Mt 24,6nn). Wtedy nastąpi ostatnie i najstraszliwsze prześladowanie Kościoła, kierowane osobiście przez Antychrysta, którego pozorna świętość, piekielna przebiegłość i fałszywe znaki cudowne zwiodą nawet wybranych. Ze względu na miłość do nich Bóg skróci te dni walki (zob. Mt 24,22). „Ach, co za czasy! – woła Grzegorz Wielki – kiedy na oczach męczennika oddającego swe życie za Jezusa Chrystusa «człowiek grzechu», Antychryst, będzie czynił tak wielkie i nadzwyczajne cudowne znaki, jakby on sam był Synem Bożym” (Moral., księga 22). To jeszcze nie wszystko. Jak mówi Zbawiciel, „zaraz też po ucisku owych dni słońce się zaćmi, księżyc nie da swego blasku, gwiazdy zaczną spadać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte” (Mt 24,29). Morze i fale oceanów podniosą się ze straszliwą siłą, a ludzie przerażeni tymi wydarzeniami będą oczekiwali największych katastrof (zob. Łk 21,11). W tym powszechnym bezładzie i rozpętaniu żywiołów ludzie „będą schnąć z przerażenia” (zob. Łk 21,26). Jaki język mógłby opisać taki stan rzeczy? Strach i przerażenie przejmują nas z powodu najmniejszej burzy i najsłabszego trzęsienia ziemi. Jak więc będzie wtedy, gdy niebo i ziemia, powietrze i morze zostaną jednocześnie poruszone i kiedy machina tego świata jakby się rozpadała w gwałtownych konwulsjach? Dla złych będzie to godzina trwogi, a dla sprawiedliwych – moment „podniesienia głowy w oczekiwaniu bliskiego już odkupienia” (zob. Łk 21,28).

Wtedy spełni się proroctwo św. Jana Apostoła: „I ujrzałem innego potężnego anioła, jak zstępował z nieba, przyobleczony w obłok, i tęcza była nad jego głową, a oblicze jego było jak słońce, a nogi jego jak słupy ognia […] Nogę prawą postawił na morzu, a lewą na ziemi, i zawołał donośnym głosem […] i przysiągł na Żyjącego na wieki wieków, który stworzył wszystko, co jest, i że już nie będzie zwłoki” (Ap 10,1–10). Potem zatrąbi inny anioł i głos jego trąby będzie słychać wszędzie. Na to wezwanie „morze wydało zmarłych, co w nim byli, i Śmierć, i Otchłań” (Ap 20,13). Zgromadzą się wszystkie dzieci Adama, Chrystus, ustanowiony przez swego Ojca sędzią żywych i umarłych, zstąpi z niebios na Sąd Ostateczny. Przed Nim będzie powiewał królewski sztandar krzyża, na którym zmarł dla zbawienia ludzi. Na ten widok wybrani zadrżą z radości, a „