Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dwunastu cesarzy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
23 listopada 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
74,90

Dwunastu cesarzy - ebook

Fascynująca opowieść autorki bestsellera SPQR: Historia starożytnego Rzymu o tym, jak wizerunki rzymskich autokratów od przeszło dwóch tysięcy lat wpływają na sztukę, kulturę i reprezentacje władzy.

Jak wygląda oblicze władzy? Kto i dlaczego zostaje upamiętniony w sztuce? Jak reagujemy na pomniki polityków, których nie darzymy aprobatą? W niniejszej książce — na tle dzisiejszych „wojen z pomnikami” — Mary Beard snuje opowieść o tym, jak portrety bogatych, potężnych i sławnych zachodniego świata były kształtowane przez wizerunki władców rzymskich, zwłaszcza „dwunastu cesarzy”: od bezwzględnego Juliusza Cezara po znęcającego się nad muchami Domicjana. Autorka zadaje pytania, dlaczego ci zbrodniczy autokraci odgrywali tak wielką rolę w sztuce od starożytności po czasy obecne, kiedy karykaturzyści wciąż przedstawiają nieszczęsnych przywódców jako Neronów muzykujących podczas pożaru Rzymu.

Podkreśliwszy znaczenie cesarskich portretów w polityce rzymskiej, Beard w tej bogato ilustrowanej książce prowadzi czytelnika przez dwa tysiące lat historii sztuki i kultury; oferuje świeże spojrzenie na dzieła artystów od Memlinga i Mantegni, a także pokoleń tkaczy, ebenistów, złotników, rytowników i ceramików. Śledzimy zaskakującą historię zamieniania tożsamości płynącego z niewiedzy lub celowych błędnych identyfikacji, fałszerstw i nierzadko ambiwalentnych przedstawień władzy.

Od dokonanej przez badaczkę rekonstrukcji wspaniałej, nieistniejącej już Sali Cesarzy Tycjana po jej reinterpretację słynnych cezariańskich tapiserii Henryka VIII - Dwunastu cesarzy przedstawia zawiłe losy jednych z najbardziej ambitnych i niepokojących portretów władzy, jakie stworzono.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8188-965-0
Rozmiar pliku: 22 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

Rzym­scy cesa­rze wciąż nam towa­rzy­szą. Minęły pra­wie dwa tysiące lat, odkąd pra­stary Rzym prze­stał być sto­licą impe­rium, ale nawet dziś — przy­naj­mniej na Zacho­dzie — nie­mal każdy roz­po­znaje imię, a cza­sem nawet wygląd Juliu­sza Cezara albo Nerona. Ich twa­rze patrzą na nas nie tylko z muze­al­nych gablot czy ścian gale­rii; poja­wiają się w fil­mach, rekla­mach i kary­ka­tu­rach pra­so­wych. Saty­ry­kowi potrzeba nie­wiele (wieńca lau­ro­wego, togi, liry i paru pło­mieni w tle), aby prze­isto­czyć współ­cze­snego poli­tyka w „Nerona muzy­ku­ją­cego pod­czas pożaru Rzymu”, i więk­szość z nas rozu­mie, w czym rzecz. Przez ostat­nie pięć­set lat owi władcy — oraz nie­które z ich żon, matek i dzieci — byli odtwa­rzani nie­zli­czoną liczbę razy na obra­zach i gobe­li­nach, w sre­brze i cera­mice, w mar­mu­rze i brą­zie. Podej­rze­wam, że przed erą mecha­nicz­nej repro­duk­cji w zachod­niej sztuce poja­wiło się wię­cej wize­run­ków cesa­rzy rzym­skich niż kogo­kol­wiek innego z wyjąt­kiem Jezusa, Matki Boskiej i kil­korga świę­tych. Kali­gula i Klau­diusz pobrzmie­wają poprzez stu­le­cia i kon­ty­nenty echem, jakiego nie budzą Karol Wielki, Karol V ani Hen­ryk VIII. Ich wpływ sięga daleko poza biblio­teki i sale wykła­dowe.

Żyję z tymi sta­ro­żyt­nymi wład­cami na bliż­szej sto­pie niż więk­szość ludzi. Już od czter­dzie­stu lat sta­no­wią oni znaczną część mojej _pracy_. Zgłę­biam ich słowa, od orze­czeń praw­nych po żarty. Ana­li­zuję pod­stawy ich wła­dzy, roz­szy­fro­wuję zasady następ­stwa tronu (albo ich brak) i dość czę­sto kry­ty­kuję ich domi­na­cję. Oglą­dam ich pro­file na kame­ach i mone­tach. I uczę stu­den­tów z przy­jem­no­ścią, ale wni­kli­wie wczy­ty­wać się w to, co posta­no­wili prze­ka­zać na temat swych wład­ców rzym­scy pisa­rze. Pikantne histo­rie o beze­ceń­stwach cesa­rza Tybe­riu­sza w base­nie na Capri, pogło­ski o pociągu fizycz­nym Nerona do wła­snej matki albo opo­wie­ści o Domi­cja­nie pastwią­cym się nad muchami (prze­bi­jał je czub­kiem rylca) zawsze prze­ma­wiały do wyobraźni i nie­wąt­pli­wie mówią sporo o lękach i fan­ta­zjach sta­ro­żyt­nych Rzy­mian. Ale — jak wie­lo­krot­nie wyja­śnia­łam tym, któ­rzy chęt­nie przy­ję­liby je za dobrą monetę — nie­ko­niecz­nie są praw­dziwe w nor­mal­nym zna­cze­niu tego słowa. Jestem z zawodu filo­lo­giem kla­sycz­nym, histo­ry­kiem, nauczy­cie­lem, scep­ty­kiem, a cza­sem też popsuj-zabawą.

W niniej­szej książce prze­no­szę punkt cięż­ko­ści na ota­cza­jące nas nowo­żytne wize­runki cesa­rzy i zadaję naj­bar­dziej pod­sta­wowe pyta­nia o to, jak i dla­czego powstały. Dla­czego arty­ści od cza­sów rene­sansu przed­sta­wiali te sta­ro­żytne posta­cie w tak wiel­kiej licz­bie i na tak roz­ma­ite spo­soby? Dla­czego klienci decy­do­wali się na ich kupno, czy to w for­mie oka­za­łych rzeźb, czy tanich pla­kie­tek i dru­ków? Co twa­rze od dawna nie­ży­ją­cych auto­kra­tów, czę­sto sły­ną­cych bar­dziej z nik­czem­no­ści niż z hero­icz­nych czy­nów, _zna­czą_ dla nowo­żyt­nych odbior­ców?

Sami sta­ro­żytni cesa­rze są bar­dzo waż­nymi boha­te­rami tej książki, zwłasz­cza pierw­szych „dwu­na­stu ceza­rów”, jak się ich dziś czę­sto nazywa — od Juliu­sza Cezara (zamor­do­wa­nego w 44 r. p.n.e.) do znę­ca­ją­cego się nad muchami Domi­cjana (zamor­do­wa­nego w 96 r. n.e.), poprzez Tybe­riu­sza, Kali­gulę, Nerona i innych (Tab. 1). Nie­mal wszyst­kie nowo­żytne dzieła sztuki, które oma­wiam, powstały w dia­logu z przed­sta­wie­niami tych wład­ców two­rzo­nymi przez samych Rzy­mian i z wszyst­kimi — mniej lub bar­dziej wia­ry­god­nymi — antycz­nymi histo­riami o ich doko­na­niach i występ­kach. Jed­nak w kolej­nych roz­dzia­łach cesa­rze współ­dzielą cen­tralną pozy­cję z licz­nym gro­nem nowo­żyt­nych arty­stów: nie­któ­rzy, jak Man­te­gna, Tycjan czy Alma-Tadema, są dobrze znani w zachod­niej tra­dy­cji; inni wywo­dzą się z poko­leń bez­i­mien­nych dziś tka­czy, ebe­ni­stów, złot­ni­ków, dru­ka­rzy i cera­mi­ków, któ­rzy two­rzyli jedne z najbar­dziej zdu­mie­wa­ją­cych i wpły­wo­wych wize­run­ków tych ceza­rów. Dzielą też tę pozy­cję z wybra­nymi rene­san­so­wymi huma­ni­stami, anty­kwa­riu­szami, uczo­nymi oraz współ­cze­snymi arche­olo­gami, któ­rzy poświę­cali ener­gię na iden­ty­fi­ko­wa­nie lub rekon­stru­owa­nie — popraw­nie lub myl­nie — owych antycz­nych oblicz wła­dzy, i z jesz­cze licz­niej­szą rze­szą ludzi, od sprzą­ta­czek po dwo­rzan, któ­rzy byli zachwy­ceni, obu­rzeni, znu­dzeni lub zain­try­go­wani tym, co widzą. Innymi słowy, inte­re­sują mnie nie tylko sami cesa­rze albo arty­ści, któ­rzy ich odtwa­rzali, ale my wszy­scy, któ­rzy _patrzymy_.

Czy­tel­nika czeka, mam nadzieję, kilka nie­spo­dzia­nek i nie­ocze­ki­wa­nie eks­tre­mal­nej histo­rii sztuki. Będziemy spo­ty­kać cesa­rzy w naj­bar­dziej nie­praw­do­po­dob­nych miej­scach, od cze­ko­la­dek po szes­na­sto­wieczne tapety i jar­marczne osiem­na­sto­wieczne woskowe figurki. Będziemy gło­wić się nad posą­gami, któ­rych dato­wa­nie nawet dziś budzi takie spory, że nie ma zgody co do tego, czy są to sta­ro­żytne rzym­skie zabytki, nowo­żytne pasti­sze, fał­szer­stwa lub repliki czy twór­cze rene­san­sowe ukłony w stronę impe­rial­nej tra­dy­cji. Będziemy się zasta­na­wiać, dla­czego tak wiele tych podo­bizn było dzi­wacz­nie iden­ty­fi­ko­wa­nych albo upo­rczy­wie mylo­nych przez setki lat: jeden cesarz brany za innego, matki za córki, kobiece posta­cie z dzie­jów Rzymu za męż­czyzn i vice versa. Będziemy też rekon­stru­ować, na pod­sta­wie zacho­wa­nych kopii i innych nikłych śla­dów, zagi­nioną szes­na­sto­wieczną serię por­tre­tów cesa­rzy rzym­skich, które są dziś nie­mal zapo­mniane, nie­gdyś jed­nak były tak znane, że zde­cy­do­wały o tym, jak ludzie w całej Euro­pie wyobra­żali sobie ceza­rów. Moim celem jest uka­za­nie, dla­czego wize­runki tych wład­ców Rzymu — mimo że ucho­dzili za auto­kra­tów i tyra­nów — są wciąż _ważne_ w histo­rii sztuki i kul­tury.

Asumpt do napi­sa­nia tej książki dały Wykłady o Sztuce im. A.W. Mel­lona, które wygła­sza­łam w Waszyng­to­nie wio­sną 2011 roku. Od tam­tej pory odkry­łam nowe mate­riały, zna­la­złam nowe powią­za­nia i zgłę­bi­łam dokład­niej (oraz pod innymi kątami) nie­które z przy­ta­cza­nych przy­kła­dów. Książka jed­nak roz­po­czyna się i koń­czy, tak samo jak cykl wykła­dów, zagad­nie­niem oso­bli­wego obiektu usy­tu­owa­nego kie­dyś zale­d­wie rzut kamie­niem od auli Naro­do­wej Gale­rii Sztuki, gdzie prze­ma­wia­łam: nie cesar­skiego por­tretu, ale wiel­kiej rzym­skiej mar­mu­ro­wej trumny, czyli sar­ko­fagu, słu­żą­cego nie­gdyś — jak z zapa­łem prze­ko­ny­wali nie­któ­rzy — jako miej­sce wiecz­nego spo­czynku jed­nego z cesa­rzy.——— I ———

CESARZ NA MALLU
WPROWADZENIE

Rzymski cesarz i amerykański prezydent

Przez wiele lat sta­łym ele­men­tem oraz oso­bli­wo­ścią waszyng­toń­skiego Mallu był oka­zały mar­mu­rowy sar­ko­fag sto­jący na traw­niku przed nale­żą­cym do Smi­th­so­nian Insti­tu­tion gma­chem Arts and Indu­stries (il. 1.1). Został odkryty w Liba­nie jako jeden z pary sar­ko­fagów zna­le­zio­nych w 1837 roku na obrze­żach Bej­rutu i spro­wa­dzo­nych parę lat póź­niej do Sta­nów Zjed­no­czo­nych przez komo­dora Jes­sego D. Elliotta, dowódcę eska­dry mary­narki wojen­nej USA ope­ru­ją­cej na Morzu Śród­ziem­nym. Twier­dzono, że nie­gdyś zawie­rał szczątki rzym­skiego cesa­rza Alek­san­dra Sewera, który pano­wał w latach 222–235 n.e.¹.

1.1. Tury­ści pod koniec lat 60. ubie­głego wieku czy­tają tabliczkę infor­ma­cyjną przy rzym­skim sar­ko­fagu przed Arts and Indu­stries Buil­ding na waszyng­toń­skim Mallu: „Gro­bo­wiec, w któ­rym NIE POZWO­LIŁ pocho­wać się Andrew Jack­son”.

Alek­san­der nie jest dziś posta­cią powszech­nie znaną, mimo pom­pa­tycz­nej opery Händla _Ales­san­dro Severo_ opar­tej na wyda­rze­niach z jego życia i mimo roz­dmu­cha­nej opi­nii wzo­ro­wego władcy, patrona sztuk i dobro­czyńcy, jaką cie­szył się w nie­któ­rych czę­ściach wcze­sno­no­wo­żyt­nej Europy (porów­ny­wa­nie z nim spra­wiało szcze­gólną przy­jem­ność kró­lowi Anglii Karo­lowi I). Czło­nek zde­cy­do­wa­nie wie­lo­et­nicz­nej w owym cza­sie elity rzym­skiej, objął tron w wieku trzy­na­stu lat, gdy jego kuzyn Helio­ga­bal — któ­rego legen­darne eks­cesy przy­ćmie­wały nawet wyczyny Kali­guli i Nerona — został zamor­do­wany. Pod­stęp Helio­ga­bala pole­ga­jący na zadu­sze­niu bie­siad­ni­ków pod sto­sami płat­ków fioł­ków i róż został wspa­niale uchwy­cony przez dzie­więt­na­sto­wiecz­nego mala­rza, odtwórcę scen z antycz­nego Rzymu Law­rence’a Almę-Tademę (il. 6.23). Alek­san­der był naj­młod­szym z dotych­cza­so­wych cesa­rzy rzym­skich i więk­szość z mniej wię­cej dwu­dzie­stu jego zacho­wa­nych por­tre­tów (pew­nych lub domnie­ma­nych) przed­sta­wia nieco roz­ma­rzo­nego, deli­kat­nego chłopca (il. 1.2). Czy był takim ide­ałem, jak wyobra­żały sobie póź­niej­sze epoki, można wąt­pić. Sta­ro­żytni auto­rzy postrze­gali go jed­nak jako sto­sun­kowo solidną parę rąk, głów­nie dzięki wpły­wowi jego matki Julii Mamei, sza­rej emi­nen­cji, która odgrywa ste­reo­ty­powo nega­tywną rolę w ope­rze Händla. Matka i syn zostali zamor­do­wani przez zbun­to­wane rzym­skie woj­ska pod­czas kam­pa­nii wojen­nej; czy gniew żoł­nie­rzy wzbu­dziła finan­sowa roz­trop­ność (albo skąp­stwo) Alek­san­dra, jego brak talen­tów woj­sko­wych czy wpływ Julii Mamei, zależy od tego, któ­rej rela­cji damy wiarę².

1.2. Popier­sie Alek­san­dra Sewera z kolek­cji cesa­rzy rzym­skich w Sali Cesa­rzy Muzeów Kapi­to­liń­skich w Rzy­mie. Iden­ty­fi­ka­cja więk­szo­ści wład­ców jest nie­pewna, ale wydrą­żone źre­nice oczu tego posążka i spo­sób opra­co­wa­nia krótko ścię­tych wło­sów są typowe dla rzeźb z począt­ków III w. n.e., zdra­dza on też prze­ko­nu­jące podo­bień­stwo do nie­któ­rych wize­run­ków Alek­san­dra na mone­tach.

Wszystko to działo się prze­szło sto lat po owych pierw­szych, bar­dziej zna­nych dwu­na­stu ceza­rach. Alek­san­der jed­nak wciąż był cesa­rzem w ich stylu, aż po co bar­dziej pikantne plotki i pomó­wie­nia (tro­chę zbyt bli­skie rela­cje z matką, wro­gość żoł­nie­rzy, eks­cesy poprzed­nika i bru­talne zamor­do­wa­nie). Nowo­żytni histo­rycy czę­sto widzieli w nim ostat­niego z tra­dy­cyj­nej linii rzym­skich wład­ców, roz­po­czy­na­ją­cej się od Juliu­sza Cezara, pew­nemu szes­na­sto­wiecz­nemu dru­ka­rzowi i wydawcy zaś, dzięki nacią­ga­nym rachun­kom i stra­te­gicz­nemu pomi­nię­ciu paru postaci, udało się podwoić pier­wotną dwu­nastkę i spo­rzą­dzić dia­gram, na któ­rym Alek­san­der figu­ro­wał jako cesarz numer dwa­dzie­ścia cztery³. To, co nastą­piło po jego śmierci, było już czymś zupeł­nie odmien­nym. Były to dzie­się­cio­le­cia rzą­dów kolej­nych woj­sko­wych awan­tur­ni­ków, z któ­rych wielu spra­wo­wało wła­dzę tylko przez parę lat, a nie­któ­rzy, choć byli cesa­rzami Rzymu, ni­gdy nie poja­wili się w Wiecz­nym Mie­ście. Tę zmianę cha­rak­teru rzym­skiej wła­dzy dobrze obra­zuje czę­sto powta­rzana opi­nia — praw­dziwa lub nie — na temat bez­po­śred­niego następcy Alek­san­dra, Mak­sy­mina Traka: panu­jący przez trzy lata, od 235 do 238 r. n.e., prze­szedł on do histo­rii jako pierw­szy cesarz rzym­ski, który nie umiał czy­tać ani pisać⁴.

Losy sar­ko­fagu sta­no­wią zna­ko­mite wpro­wa­dze­nie do zaska­ku­ją­cych zwro­tów akcji, debat, spo­rów i draż­li­wych kwe­stii poli­tycz­nych w mojej szer­szej opo­wie­ści o sta­ro­żyt­nych i nowo­żyt­nych wize­run­kach rzym­skich wład­ców. Na trum­nie nie zna­le­ziono imie­nia Alek­san­dra, nie było też na niej żad­nych innych zna­ków roz­po­znaw­czych; na dru­giej jed­nak wid­niała wyraźna inskryp­cja z imie­niem „Julia Mamaea”. Dla Jes­sego Elliotta powią­za­nie pary sar­ko­fa­gów, które nabył, z nie­szczę­snym mło­dym cesa­rzem i jego matką, było pokusą nie do odpar­cia. Zostali zamor­do­wani razem, a więc musieli zostać pocho­wani obok sie­bie, z iście monar­szym splen­do­rem, w pobliżu miej­sca naro­dzin Alek­san­dra na tere­nie dzi­siej­szego Libanu. W każ­dym razie tak sobie wmó­wił.

Nie miał racji. Jak wkrótce zauwa­żyli scep­tycy, zama­chu doko­nano dobre dwa tysiące mil od Bej­rutu, w Ger­ma­nii albo nawet w Bry­ta­nii (ta druga wer­sja, choć nie sam czyn, przy­pa­dła do gustu dwo­rowi Karola I), a nie­za­leż­nie od tego jeden z antycz­nych pisa­rzy odno­to­wał, że ciało cesa­rza prze­wie­ziono w celu pochówku do Rzymu⁵. Gdyby to nie wystar­czyło do pogrze­ba­nia tego pomy­słu, inskryp­cja stwier­dzała wyraź­nie, że upa­mięt­niona w niej „Julia Mamaea” zmarła w wieku trzy­dzie­stu lat, nie mogła więc być matką Alek­san­dra — chyba że, jak stwier­dził kąśli­wie jeden z pod­ko­mend­nych samego Elliotta, „uro­dziła syna, kiedy miała zale­d­wie trzy lata, co jest nader oso­bliwe”. Kobieta, która nie­gdyś spo­czy­wała w tej trum­nie, była przy­pusz­czal­nie jedną z wielu innych miesz­ka­nek impe­rium rzym­skiego o tym samym pospo­li­tym nazwi­sku⁶.

Co wię­cej, wygląda na to, że żaden z uczest­ni­ków tych debat nie zda­wał sobie sprawy z ist­nie­nia co naj­mniej jed­nego kon­ku­ren­cyj­nego kan­dy­data na miej­sce pochówku cesar­skiej pary — a jeśli było ina­czej, zacho­wali tę wie­dzę dla sie­bie. Ozdobny mar­mu­rowy sar­ko­fag z Muzeów Kapi­to­liń­skich w odle­głym o prze­szło cztery tysiące mil Rzy­mie — uwiecz­niony na zna­ko­mi­tej ryci­nie Pira­ne­siego i dobrze znany wykształ­co­nym osiem­na­sto- i dzie­więt­na­sto­wiecz­nym tury­stom — ucho­dził za wspólną trumnę Alek­san­dra i Julii Mamei, przed­sta­wio­nych w cesar­skim splen­do­rze na jego pokry­wie (il. 1.3). Ma on nawet pewien zwią­zek z tak zwaną wazą por­t­landzką z gra­na­to­wego szkła, która sta­nowi dziś jedną z głów­nych atrak­cji Bri­tish Museum — słynną z kunsz­tow­nej relie­fo­wej deko­ra­cji, a także z tego, że w 1845 roku została roz­bita przez pija­nego zwie­dza­ją­cego. Jeśli dać wiarę (dość wąt­pli­wej) pogło­sce, jakoby wazę odkryto w XVI wieku wewnątrz tego sar­ko­fagu, to mogła ona być ory­gi­nal­nym naczy­niem, które zawie­rało nie­gdyś pro­chy cesa­rza (choć umiesz­cze­nie małej urny z popio­łami w potęż­nej trum­nie ewi­dent­nie prze­zna­czo­nej do zło­że­nia w niej kom­plet­nych, nie­skre­mo­wa­nych zwłok, wydaje się dość dziwne). Prawdą jest, że miej­sce pochówku na przed­mie­ściach Rzymu lepiej pasuje do czę­ści histo­rycz­nych świa­dectw. Ogól­nie jed­nak, jak przy­zna­wały co bar­dziej skru­pu­latne dzie­więt­na­sto­wieczne prze­wod­niki tury­styczne, także ta iden­ty­fi­ka­cja była kom­bi­na­cją poboż­nych życzeń i jaw­nej fan­ta­zji⁷.

1.3. Inny kan­dy­dat na miej­sce ostat­niego spo­czynku Alek­san­dra Sewera. Rycina Pira­ne­siego z 1756 roku, przed­sta­wia­jąca sar­ko­fag prze­cho­wy­wany w Muze­ach Kapi­to­liń­skich w Rzy­mie, uka­zuje pół­le­żące posta­cie zmar­łych na pokry­wie oraz sceny z życia grec­kiego herosa Achil­lesa wyrzeź­bione na ścian­kach.

Choć pozba­wione pod­staw, cesar­skie powią­za­nia sar­ko­fa­gów Elliotta oka­zały się trwal­sze. Przy­czy­niła się do tego w dużej mie­rze oso­bliwa i nieco maka­bryczna histo­ria tych tro­feów po ich spro­wa­dze­niu do Ame­ryki. Elliott nie prze­wi­dy­wał dla nich roli eks­po­na­tów muze­al­nych. Sar­ko­fag Julii Mamei miał stać się miej­scem ostat­niego spo­czynku fila­del­fij­skiego filan­tropa Ste­phena Girarda; ale ponie­waż ten od dawna już nie żył i był pocho­wany gdzie indziej, zaby­tek tra­fił do zbio­rów Girard Col­lege, a w 1955 roku został wypo­ży­czony uczelni Bryn Mawr Col­lege, gdzie stoi do dziś w kruż­ganku. Po chy­bio­nej pró­bie wyko­rzy­sta­nia „sar­ko­fagu Alek­san­dra” na zło­że­nie w nim szcząt­ków Jamesa Smi­th­sona (nie­ślub­nego syna angiel­skiego ary­sto­kraty, uczo­nego i zało­ży­ciela Smi­th­so­nian Insti­tu­tion) Elliott w 1845 roku poda­ro­wał go Insty­tu­towi Naro­do­wemu, wiel­kiej kolek­cji ame­ry­kań­skiego dzie­dzic­twa miesz­czą­cej się w gma­chu Urzędu Paten­to­wego, w „żar­li­wej nadziei”, że wkrótce zamknie on w sobie „wszystko, co śmier­telne z patrioty i boha­tera Andrew Jack­sona”.

Mimo że zdro­wie pre­zy­denta Jack­sona szwan­ko­wało (zmarł kilka mie­sięcy póź­niej), jego odpo­wiedź na list Elliotta przed­sta­wia­jący tę pro­po­zy­cję była sta­now­cza: „Nie mogę się zgo­dzić, by moja docze­sna powłoka została zło­żona w trum­nie przy­go­to­wa­nej dla cesa­rza lub króla — zabra­niają tego moje repu­bli­kań­skie uczu­cia i zasady — zabra­nia tego pro­stota naszego ustroju. Każdy pomnik wznie­siony dla uwiecz­nie­nia pamięci naszych boha­te­rów i mężów stanu powi­nien nosić dowody oszczęd­no­ści i pro­stoty naszych repu­bli­kań­skich insty­tu­cji oraz skrom­no­ści naszych repu­bli­kań­skich oby­wa­teli . Nie mogę pozwo­lić, aby moje szczątki jako pierw­sze w tych Sta­nach Zjed­no­czo­nych spo­częły w sar­ko­fagu wyko­na­nym dla cesa­rza lub króla”. Jack­son był w trud­nym poło­że­niu. Wysu­wane prze­ciwko niemu zarzuty, że zacho­wuje się jak Cezar — w stylu auto­kra­tycz­nego popu­li­zmu, który naśla­do­wało też kilku jego następ­ców — mogły przy­czy­nić się do gwał­tow­no­ści jego odmowy. Z pew­no­ścią nie zamie­rzał ryzy­ko­wać cesar­skiego pochówku⁸.

Nie zna­la­zł­szy prak­tycz­nego zasto­so­wa­nia, w latach pięć­dzie­sią­tych XIX wieku sar­ko­fag został prze­nie­siony z tym­cza­so­wego pomiesz­cze­nia w Urzę­dzie Paten­to­wym do Smi­th­so­nian Insti­tu­tion, gdzie był wysta­wiony pod gołym nie­bem na Mallu aż do lat osiem­dzie­sią­tych ubie­głego stu­le­cia, kiedy to ukryto go w cze­lu­ściach maga­zynu. Ale nawet gdy arche­olo­giczne powią­za­nie z Alek­san­drem Sewe­rem zostało jed­no­myśl­nie wyklu­czone (był to w rze­czy­wi­sto­ści typowy wschod­nio­śró­dziem­no­mor­ski wytwór impe­rium rzym­skiego i mógł nale­żeć do każ­dego dys­po­nu­ją­cego odpo­wied­nią gotówką), odrzu­ce­nie go przez Jack­sona jako „wyko­na­nego dla cesa­rza lub króla” pozo­stało czę­ścią histo­rii i mito­lo­gii tego obiektu. W latach sześć­dzie­sią­tych ubie­głego wieku słowa pre­zy­denta tra­fiły na nową tabliczkę infor­ma­cyjną obok sar­ko­fagu, opa­trzoną nagłów­kiem: „Gro­bo­wiec, w któ­rym NIE POZWO­LIŁ pocho­wać się Andrew Jack­son” (jak czyta z uwagą para na il. 1.1)⁹. Tym samym stał się on sym­bo­lem prag­ma­tycz­nej istoty ame­ry­kań­skiego repu­bli­ka­ni­zmu i jego odrazy do pro­stac­kich bibe­lo­tów monar­chii lub auto­kra­cji. Przy całym pięt­nie ceza­ry­zmu, jakie mogło cią­żyć na Jack­so­nie, trudno nie wziąć jego strony prze­ciwko Elliot­towi pała­ją­cego żar­liwą nadzieją zna­le­zie­nia prze­świet­nego loka­tora dla swego prze­świet­nego sar­ko­fagu.

Od trumny do portretów

Takie wła­śnie histo­rie odkryć, błęd­nych iden­ty­fi­ka­cji, nadziei, roz­cza­ro­wań, kon­tro­wer­sji, inter­pre­ta­cji i reinter­pre­ta­cji sta­no­wią przed­miot niniej­szej książki. Reszta tego roz­działu wykro­czy poza dwie mar­mu­rowe trumny, nad­gor­li­wego kolek­cjo­nera i bez­kom­pro­mi­so­wego pre­zy­denta. Zapewni pierw­szy rzut oka na ogromną, zaska­ku­jącą roz­ma­itość cesar­skich por­tre­tów, które zapeł­niały nie­gdyś sta­ro­żytny rzym­ski świat (odda­wa­nych w mar­mu­rze i brą­zie, malo­wa­nych, a nawet lepio­nych z cia­sta), oraz na dzieła sztuki i arty­stów, któ­rzy od cza­sów rene­sansu wciąż na nowo obie­rają sobie tych cesa­rzy za modeli. Zakwe­stio­nuje nie­które tra­dy­cyjne pew­niki doty­czące tych wize­run­ków — zgłę­bia­jąc wybit­nie nie­ostrą gra­nicę mię­dzy antycz­nymi a nowo­żyt­nymi por­tre­tami (co wła­ści­wie odróż­nia mar­mu­rowe popier­sie wyko­nane dwa tysiące lat temu od takiego, które wyko­nano przed dwoma wie­kami?) i dając posmak poli­tycz­nej i reli­gij­nej kon­tro­wer­sji tych sta­ro­żytnych wład­ców w nowo­żyt­nej sztuce. Przed­stawi też postać Gaju­sza Swe­to­niu­sza Tran­kwil­lusa (w skró­cie Swe­to­niu­sza), antycz­nego pisa­rza, który prze­ka­zał nowo­żyt­nemu światu samą kate­go­rię dwu­na­stu ceza­rów i któ­rego duch unosi się nad kolej­nymi roz­dzia­łami.

Opo­wieść o zdo­by­czy Elliotta wpro­wa­dziła już jed­nak kilka waż­nych zasad prze­wod­nich dla mojego tematu jako cało­ści. Po pierw­sze, wyraź­nie una­ocz­nia, jak istotna jest — choć może to brzmieć banal­nie — wła­ściwa iden­ty­fi­ka­cja. Już od sta­ro­żyt­no­ści podo­bi­zny rzym­skich cesa­rzy podró­żo­wały po całym zna­nym świe­cie, ginęły, były odnaj­dy­wane i mylone jedne z dru­gimi; nie jeste­śmy pierw­szym poko­le­niem, które ma kło­poty z odróż­nie­niem Kali­guli od Nerona. Mar­mu­rowe popier­sia były prze­ku­wane albo sta­ran­nie retu­szo­wane, aby prze­ro­bić danego władcę na jego następcę, nowe zaś powstają nawet dziś, w nie­koń­czą­cym się pro­ce­sie nie­zbyt wier­nego kopio­wa­nia, adap­ta­cji i rekon­stru­owa­nia. Ponadto czę­ściej, niż chcie­li­by­śmy to przy­znać, nowo­żytni uczeni i kolek­cjo­ne­rzy od rene­sansu począw­szy świa­do­mie iden­ty­fi­ko­wali por­trety ano­ni­mo­wych nobi­lów jako fak­tycz­nych ceza­rów i przy­pi­sy­wali pospo­li­tym trum­nom lub zwy­czaj­nym rzym­skim wil­lom fał­szywe cesar­skie powią­za­nia. „Sar­ko­fag Alek­san­dra” sta­nowi kla­syczny przy­kład pogma­twa­nego pasma nie­po­trzeb­nych prze­kła­mań i fan­ta­zji będą­cych kon­se­kwen­cją przy­pi­sa­nia nie­wła­ści­wego imie­nia do nie­wła­ści­wego obiektu.

Po dru­gie, una­ocz­nia ona, że błęd­nych iden­ty­fi­ka­cji nie da się łatwo odsu­nąć na bok i że arche­olo­giczny puryzm można posu­nąć za daleko. Pomyłka tkwiąca w sercu opo­wie­ści o „sar­ko­fagu Alek­san­dra” jest histo­rycz­nie zna­cząca (gdyby nie ona, nie byłoby w ogóle o czym opo­wia­dać). A jest to tylko jedna z wielu takich zamie­nio­nych toż­sa­mo­ści — „cesa­rzy” — które na prze­strzeni wie­ków ode­grały istotną rolę w przed­sta­wia­niu nam obli­cza rzym­skiej wła­dzy oraz w przy­bli­ża­niu nowo­żyt­nemu światu sta­ro­żyt­nych dyna­stów i dyna­stii. Śmiały pod­pis, jakim Pira­nesi opa­trzył sar­ko­fag z Kapi­tolu, nadał mu powią­za­nie z cesar­ską parą, któ­rego nie uni­ce­stwił fakt, że jest ono po pro­stu nie­prawdą. Podej­rze­wam, że sporo waż­nych i wpły­wo­wych wize­run­ków oma­wia­nych w tej książce ma rów­nie mało wspól­nego z histo­rycz­nymi pier­wo­wzo­rami, co praw­dziwy Alek­san­der ze „swo­imi” trum­nami. Nie odbiera im to zna­cze­nia ani wpły­wów. Jest to książka zarówno o cesa­rzach, jak i o „cesa­rzach”.

Naj­bar­dziej jed­nak ude­rza­ją­cym aspek­tem histo­rii o pre­zy­den­cie i sar­ko­fagu jest to, że dla Jack­sona ów kloc sta­ro­żyt­nego mar­muru tak ewi­dent­nie coś _zna­czył_. Jego wyima­gi­no­wane powią­za­nia z rzym­skim władcą wska­zy­wały na auto­kra­cję i ustrój poli­tyczny kłó­cący się z repu­bli­kań­skimi war­to­ściami, które, jak sam twier­dził, wyzna­wał, i były przy­czyną tak wiel­kiego obu­rze­nia, na jakie tylko mógł się zdo­być umie­ra­jący czło­wiek. Jest to dla nas, nawet dziś, potężny sygnał, by nie trak­to­wać przed­sta­wień rzym­skich cesa­rzy zbyt lekko. Otóż nie­spełna sto lat po śmierci Jack­sona Benito Mus­so­lini zawłasz­czył twa­rze Juliu­sza Cezara i jego następcy, cesa­rza Augu­sta, do swego faszy­stow­skiego przed­się­wzię­cia, a także oczy­ścił z nad­bu­do­wań impo­nu­jące mau­zo­leum Augu­sta w cen­trum Rzymu jako — przy­naj­mniej pośred­nio — wła­sny pomnik. To nie były nie­winne ozdóbki.

Prawdą jest, że więk­szość z nas (przy­znaję, że i mnie się to zda­rza) z reguły mija rzędy cesar­skich głów na muze­al­nych pół­kach, ledwo zaszczy­ca­jąc je spoj­rze­niem (il. 4.12). Nawet dziś, kiedy zna­cze­nie nie­któ­rych posą­gów w prze­strzeni publicz­nej jest coraz bar­dziej — i nie­kiedy gwał­tow­nie — kwe­stio­no­wane, w seriach dwu­na­stu ceza­rów, które od XV wieku ozda­biały domy i ogrody euro­pej­skich elit (a póź­niej, z całym sza­cun­kiem dla Jack­sona, także ame­ry­kań­skich), widzimy czę­sto nie­wiele wię­cej niż poręczną, sza­blo­nową oznakę sta­tusu, banalne nawią­za­nie do domnie­ma­nych wspa­nia­ło­ści daw­nego Rzymu albo kosz­towną tapetę dla ary­sto­kra­tycz­nych lub nowo­bo­gac­kich domów. Nie­kiedy zresztą tym wła­śnie były, naj­zu­peł­niej dosłow­nie. Już w poło­wie XVI wieku pro­du­ko­wano dru­ko­wany papier z moty­wem cesar­skich głów do wycię­cia i nakle­je­nia na nija­kie poza tym meble lub ściany, aby nadać im sztam­powy pozór szyku i kul­tury (il. 1.4), a coś bar­dzo podob­nego wciąż można kupić na rolki w eks­klu­zyw­nych skle­pach z arty­ku­łami do deko­ra­cji wnętrz¹⁰. Jed­nak to nie wszystko.

1.4. Nie­miecka tapeta, ok. 1555. Dwie cesar­skie głowy w meda­lio­nach są pod­trzy­my­wane przez fan­ta­styczne stwo­rze­nia wśród buj­nego listo­wia. Arkusz (ok. 30 cm wys.) nale­żało pociąć na pasy i nakleić na ścianę lub mebel jako bor­diurę dla doda­nia im ele­gan­cji.

Przez całe swoje dzieje podo­bi­zny sta­ro­żyt­nych cesa­rzy — tak jak wize­runki nie­któ­rych bliż­szych nam cza­sowo woj­sko­wych i poli­ty­ków — nasu­wały bar­dziej nie­zręczne i donio­słe pyta­nia. Były nie tylko drę­twymi ozna­kami sta­tusu, ale i źró­dłem kon­tro­wer­sji. Nie będąc by­naj­mniej jedy­nie nie­win­nymi nawią­za­niami do kla­sycz­nej prze­szło­ści, przy­wo­ły­wały kło­po­tliwe kwe­stie doty­czące poli­tyki i auto­kra­cji, kul­tury i moral­no­ści oraz, oczy­wi­ście, spi­sków i mor­derstw. Reak­cja Andrew Jack­sona (któ­rego wła­snym pomni­kom, w chwili, kiedy piszę te słowa, grozi oba­le­nie z powodu jego związ­ków z nie­wol­nic­twem, a nie ceza­ry­zmu) otwiera nam oczy na desta­bi­li­zu­jący aspekt tych cesar­skich postaci, mimo że czę­sto przy­stro­jone są w zna­jome na pozór atry­buty wła­dzy.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1.

Wiele szcze­gó­łów tego zna­le­zi­ska (w tym dokładne daty oraz jak i od kogo zaku­piono te zabytki) pozo­staje w naj­lep­szym razie nie­ja­sne: Ste­ven­son, „An Ancient Sar­co­pha­gus”; War­ren, „More Odd Byways”, s. 255–261; Wash­burn, „A Roman Sar­co­pha­gus”. Kon­tro­wer­syjna teo­ria Elliotta jest bro­niona w: Elliott, _Address_ (gdzie podaje on kilka szcze­gó­łów doty­czą­cych tych sar­ko­fa­gów, „Appen­dix”, s. 58–59). Współ­cze­sna ana­liza arche­olo­giczna: Ward-Per­kins, „Four Roman Gar­land Sar­co­phagi”.

2.

Współ­cze­sne opisy jego pano­wa­nia: Ando, _Impe­rial Rome_, s. 68–75; Kuli­kow­ski, _Triumph of Empire_, s. 108–111; Rowan, _Under Divine Auspi­ces_, s. 219–241 (sku­pia­jąca się na mone­tach). Karol I: Peacock, „Image of Char­les I”, zwł. s. 62–69. Prze­gląd jego por­tre­tów: Wood, _Roman Por­trait Sculp­ture_, s. 56–58, 124–125. Roz­ma­ite motywy zabój­stwa: Hero­dian, _Histo­ria Cesar­stwa Rzym­skiego_ 6, 9; _Histo­rycy cesar­stwa rzym­skiego : Alek­san­der Sewer_ 59–68; Zona­ras 12, 15.

3.

Lafrery, _Effi­gies viginti quatuor_; co do Lafrery’ego (albo Lafre­riego) jako wydawcy, zob. Par­shall, „Anto­nio Lafreri’s _Spe­cu­lum_”, zwł. s. 3–8. Alek­san­der nie­ła­two pozbywa się numeru 24; poja­wia się na tej pozy­cji na przy­kład w XIX-wiecz­nych _Ele­ments of Gene­ral History_ Tytlera, s. 612.

4.

Nie­okrze­sa­nie Mak­sy­mina: Hero­dian, _Histo­ria Cesar­stwa Rzym­skiego_ 6, 8 i 7, 1; _SHA: Maxi­mini_ 1–26; Aure­liusz Wik­tor, _Zarys histo­rii cesa­rzy_ (_De Cesa­ri­bus_) 25 (nie­pi­śmien­ność). Kuli­kow­ski, _Triumph of Empire_, s. 111–112 zwięźle ana­li­zuje sta­ro­żytny szum wokół tych wład­ców.

5.

_SHA: Alek­san­der Sewer_ 63.

6.

Har­wood, „Some Acco­unt of the Sar­co­pha­gus”, s. 385; się­ga­jąc nie­mal 30 lat wstecz, do począt­ków swej służby pod Elliot­tem, autor — wtedy już kontr­ad­mi­rał — sys­te­ma­tycz­nie demon­tuje powią­za­nie mię­dzy sar­ko­fa­gami a cesa­rzem i jego matką (choć łacina inskryp­cji upa­mięt­nia­ją­cej „Julię Mameę” oka­zała się dla niego zbyt trudna).

7.

Kon­tro­wer­sje doty­czą wszyst­kich aspek­tów tej histo­rii: czy kom­pleks gro­bowy pod Rzy­mem miał cokol­wiek wspól­nego z Alek­san­drem Sewe­rem, czy sar­ko­fag z Muzeów Kapi­to­liń­skich nale­żał do cesa­rza i jego matki i czy to w nim zna­le­ziono wazę por­t­landzką. Scep­tyczne omó­wie­nia: Stu­art Jones, „Bri­tish School at Rome”, oraz de Grum­mond (red.), _Encyc­lo­pa­edia_, s. 919–922. Mniej scep­tycz­nie, z pełną doku­men­ta­cją zna­le­zisk: Pain­ter i Whi­te­ho­use, „Disco­very”. Już w poło­wie lat 40. XIX w. rze­telne prze­wod­niki prze­strze­gały czy­tel­ni­ków przed wią­za­niem tego sar­ko­fagu z Alek­san­drem i jego matką: „pogląd ten jest odrzu­cany przez współ­cze­sne auto­ry­tety” – to sta­now­cze sta­no­wi­sko przy­jęte przez _Hand­book for Tra­vel­lers_ Mur­raya z 1843 r. Skom­pli­ko­wana histo­ria samej wazy por­t­landz­kiej: https://www.bri­ti­sh­mu­seum.org/rese­arch/collection_online/collection_object_details.aspx?objec­tId=466190&par­tId=1.

8.

List Jack­sona: Ste­ven­son, „An Ancient Sar­co­pha­gus”; War­ren, „More Old Byways”, s. 255–261. Oskar­że­nia o „ceza­ryzm” pod adre­sem Jack­sona i innych: Mala­mud, _Ancient Rome_, s. 18–29; Cole, „Repu­bli­ca­nism, Caesa­rism”; Wyke, _Caesar in the USA_, s. 167–202.

9.

Umiesz­cze­nie tabliczki infor­ma­cyj­nej w latach 60. XX w.: Wash­burn, „A Roman Sar­co­pha­gus”.

10.

Ste­wart, „Wood­cuts as Wal­l­pa­per”, s. 76–77 (oma­wia­jący łóżko z końca XVI w. ozdo­bione tym cesar­skim papie­rem). Pro­du­cent arty­ku­łów do deko­ra­cji wnętrz Tim­ney Fow­ler (http://www.tim­ney­fow­ler.com/wal­l­pa­pers/roman-heads/) ofe­ruje współ­cze­sne wer­sje.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: