Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Idealna para - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 października 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,90

Idealna para - ebook

Cierpiąca po rozstaniu Aneta Herbik otrzymuje propozycję zostania twarzą aplikacji randkowej Mytholovic. W ramach promocji miałaby udawać przed całą Polską związek z zatrudnionym przez producenta aktorem.

Aneta przyjmuje ofertę i poznaje przystojnego Eryka. Kobieta stopniowo przywiązuje się do mężczyzny, a ich relacja wykracza poza kamery. Wkrótce jednak dochodzi do serii nieprzewidzianych zdarzeń, po których bezpieczeństwo i kariera Anety stają pod znakiem zapytania.

Jakie tajemnice skrywa Eryk? Kim jest kobieta, która codziennie śledzi Anetę? I kto przysyła jej bukiet białych róż?

Zdesperowana Aneta stopniowo odkrywa szokującą prawdę. Ta zmusza ją do konfrontacji z bolesną przeszłością i człowiekiem, o którym wolałaby zapomnieć. A wszystko zaczęło się w słonecznym Dubaju…

On wrócił i zrobi wszystko, by wyrównać ze mną rachunki…

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8195-783-0
Rozmiar pliku: 476 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

ANETA

Kiedyś byłam szczęśliwa. A potem się zakochałam.

To zabawne. Miłość miała być dla mnie wybawieniem, a stała się początkiem koszmaru. Obecnie moje życie przypomina jedno wielkie bagno. Powinnam była od początku słuchać ciotki Aliny, osiemdziesięcioletniej starej panny, która zawsze powtarzała, że klucz do szczęśliwego życia i doskonałego zdrowia to unikanie dłuższych relacji z mężczyznami. Ciotka twierdziła, że dla kobiety najlepsze są przelotne romanse, które trzeba ucinać najpóźniej po roku.

– Jeśli będziesz zwlekać, zaryzykujesz, że się zakochasz. A wtedy możesz być pewna, że spadnie na ciebie ogromne cierpienie. Kobiety kochają długo i intensywnie. Mężczyźni szybko tracą zainteresowanie i szukają nowych przygód. Naprawdę chcesz marnować sobie życie?

W naszej rodzinie mało kto traktował słowa ciotki poważnie. Wszyscy żyli bowiem w udanych wieloletnich związkach. W zeszłym roku wujkowie świętowali czterdziestolecie ślubu. Z tej okazji wyprawili huczne przyjęcie w domu na wsi. Ciotka Alina odmówiła, tłumacząc się wyjazdem do uzdrowiska w Nałęczowie. Nikt nie spodziewał się innej odpowiedzi. Ciotka unikała ślubów, chrzcin czy przyjęć rocznicowych, jakby nie mogła znieść widoku szczęśliwych rodzin. Podejrzewaliśmy, że w młodości musiała przeżyć zawód miłosny, który rzucił cień na całe jej późniejsze życie. Sama długo uważałam, że ciotka przesadzała. Wychowałam się na komediach romantycznych z Julią Roberts, Meg Ryan czy Cameron Diaz. Jako dziesięciolatka wyobrażałam sobie, że pewnego dnia poznam mężczyznę, który okaże się tym jedynym. Wyobrażałam sobie domek nad jeziorem, prywatne molo i pikniki na plaży z czwórką dzieci. Nie wiem dlaczego, ale koniecznie chciałam mieć dwie córki i dwóch synów. Inne konfiguracje nie wchodziły w grę.

Tak… Miałam plan na całe życie. Mogłoby się wydawać, że nic nie miało prawa mnie zaskoczyć. A później los okrutnie ze mnie zadrwił i uzmysłowił mi, że plan to jedno, a wprowadzenie go w życie to drugie.

Klęczę na podłodze w łazience i wymiotuję do pozłacanego sedesu. Jestem pewna, że dosypano mi czegoś do wody w trakcie przyjęcia, które od kilku godzin trwa na ostatnim piętrze wieżowca. Tego wieczora nie wypiłam ani kropli alkoholu. Bardzo się pilnowałam, bo zależało mi zachowaniu trzeźwości umysłu. Najwyraźniej te potwory znalazły inny sposób, by mnie załatwić. Jak mogłam znowu dać się przechytrzyć? Myślałam, że mam wszystko pod kontrolą. Ściskałam przecież szklankę tak mocno, że omal nie pękła mi w dłoni.

Gdy nie mam już czym wymiotować, odczekuję chwilę, a potem powoli się podnoszę, walcząc z zawrotami głowy. Idę do sypialni i staję przed wielkim, królewskim łożem. Wydaje mi się większe niż kawalerka, którą jeszcze kilka lat temu wynajmowałam w Warszawie. Czuję się wyczerpana i najchętniej wskoczyłabym pod kołdrę. Wiem jednak, że nie mogę zasnąć. Nie chcę się jutro obudzić przywiązana do krzesła w jakimś ciemnym, zimnym bunkrze. Ten skurwiel zrobiłby wszystko, by przejąć nade mną kontrolę. Dobrze wie, że nie zamierzam mu się podporządkować, dlatego posuwa się do nieczystych zagrywek. Dłużej tego nie zniosę.

Przykładam czoło do zimnego, sięgającego od podłogi aż po sam sufit okna. Dubaj jest niezwykły… Spędziłam tu już prawie dwa miesiące i wciąż zadziwia mnie majestatyczność wysokich na kilkaset metrów drapaczy chmur. Góruje nad nimi najwyższy budynek świata – Burdż Chalifa. Gdy na niego patrzę, jeszcze bardziej kręci mi się w głowie. Te wysokości mnie przerażają! Sama znajduję się na trzydziestym piętrze wieżowca. Mimo to gdybym miała pod ręką spadochron, bez namysłu wyskoczyłabym przez okno. Nie powstrzymałby mnie nawet największy lęk. Zrobię wszystko, byle uwolnić się od tego szaleńca.

Przychodzi godzinę później. Próbuje otworzyć drzwi do pokoju, a gdy orientuje się, że zamknęłam je od środka, zaczyna uderzać w nie pięścią.

– Aneta! Open the fucking door! – mówi z dziwnym akcentem, do którego wciąż nie mogę się przyzwyczaić. Wiem, że jest pijany i naćpany. To najgorsze połączenie.

Przykrywam się kołdrą i zamykam oczy. Tłumaczę sobie, że to się nie dzieje, a Hassan ibn Muhammad al-Nahajjan to tylko wytwór mojej chorej wyobraźni. Od dawna nie jestem sobą. Przed wylotem do Dubaju zdarzało mi się nadużywać alkoholu, a nawet mieszać go ze środkami nasennymi. Wiem, że postępowałam niewłaściwie, ale tylko tak udawało mi się zasnąć. Na trzeźwo potrafiłam do piątej nad ranem wiercić się w łóżku, płakać i rozmyślać. Robię to nawet tutaj. Wmawiam sobie codziennie przed snem, że w równoległej rzeczywistości nigdy nie doszło do mojego spotkania z Hassanem. Mój poprzedni związek miał się wciąż dobrze i nigdy nie poleciałam do Dubaju. A później otwieram oczy, zapalam lampkę nocną i przyglądam się pustej stronie łóżka. Leżę w nim zupełnie sama, daleko od Polski, i czuję się z tym fatalnie.

– Aneta! I know you’re in there!

Zaczyna kopać w drzwi. Chce mnie nastraszyć. Mógłby przecież wezwać obsługę hotelową, która otworzyłaby pokój. Dziwię się, że Hassan nie ma przy sobie swojej srebrnej karty. A może zgubił ją w trakcie przyjęcia? Wcale by mnie to nie zdziwiło. Myślałam, że muzułmanom nie wolno pić alkoholu, tymczasem ten człowiek potrafi w siebie wlać tyle najróżniejszych trunków, że w krótkim czasie zapomina, jak ma na imię. Gdy go o to spytałam jakiś czas temu, odpowiedział, że szejkom wolno więcej. Dotarło do mnie, że nawet religia nie może się oprzeć sile pieniądza.

Hassan co chwilę wykrzykuje moje imię. Zaczynam panikować. Znalazłam się w pułapce. Mdłości momentalnie wracają. Biegnę do łazienki, ale nie zdążam na czas. Upadam na podłogę i wymiotuję. Wtedy on warczy i rzuca się na drzwi. Próbuje je wyważyć, choć dobrze wie, że łatwiej byłoby otworzyć kasę pancerną, nie znając kodu. W tym budynku zastosowano najlepsze zabezpieczenia. Bez pomocy pracowników obsługi nie wejdzie do środka.

Słyszę, że do kogoś mówi. Pewnie rozmawia przez telefon z recepcjonistą. Szczupły mężczyzna z dużymi oczami, gęstymi brwiami i lekko skrzywionym nosem ma na imię Abdullah i bez przerwy zwraca się do mnie per madam. Polubiłam go za szeroki uśmiech i okazywanie mi szacunku. Jako jeden z nielicznych mężczyzn, których poznałam w Dubaju, nie rozpoczyna ze mną rozmowy od zatopienia wzroku w mój biust. Nie robię sobie jednak złudzeń: w razie konieczności Abdullah stanie po stronie Hassana. Nie zaryzykuje pracy i własnego bezpieczeństwa, by mi pomóc. Być może błędnie odczytałam jego zachowanie? Może uprzejmość Abdullaha to tylko element jego pracy i w rzeczywistości jestem dla niego jedną z wielu dziewczyn z zagranicy, które mają za pieniądze zabawiać nadzianych szejków?

Kilka minut później słyszę charakterystyczny odgłos, który wybrzmiewa po przyłożeniu karty do zamka. Przerażona biegnę do łazienki i zamykam za sobą drzwi.

– Madam? – dociera do mnie głos Abdullaha. – Is everything fine?

Wiem, że stoi po drugiej stronie.

– Yes. Thank you – odpowiadam, a wtedy mężczyzna naciska klamkę.

– Can you open the door, please?

Odmawiam, by ugrać kilka dodatkowych minut pozornej wolności. Nie mam żadnego planu ucieczki. Zresztą jak miałabym się wydostać z budynku strzeżonego przez dziesiątki posłusznych Hassanowi ludzi? Moja sytuacja jest tragiczna.

– Odejdź! – mówię do niego po polsku. – Zostaw mnie!

Abdullah prosi mnie po angielsku, bym nie stwarzała problemów. Dowiaduję się, że jeśli dobrowolnie otworzę drzwi, Hassan będzie mniej zdenerwowany. Nie wierzę. Pewnie tylko czeka, by wymierzyć mi karę. To jedna z niewielu rzeczy, które sprawiają mu przyjemność. Właśnie tacy są bogacze… Nic ich nie cieszy i wiecznie im mało. Wydawać by się mogło, że Hassan jako syn wpływowego szejka, jednej z najbogatszych osób w kraju, powinien leżeć na plecach, popijać drinka i niczym się nie przejmować. Tymczasem nie znam drugiej tak problematycznej i pogrążonej w mroku osoby. Może się uśmiechać i wmawiać całemu światu, że prowadzi bajkowe, wolne od zmartwień życie, ale mnie nie oszuka. Widzę, jak bardzo jest nieszczęśliwy. Znajduje ukojenie tylko w poczuciu sprawowania nad kimś władzy. Pech chciał, że to właśnie mnie obrał sobie za cel.

Siadam obok sedesu i opieram się o ścianę, przysuwając kolana do klatki piersiowej. Abdullah coraz energiczniej naciska klamkę. Nagle słyszę znajomy głos. Hassan dołącza do swojego podwładnego i mówi coś do niego po arabsku. Zaciskam zęby i spinam wszystkie mięśnie. Wtedy on kopie w drzwi, które otwierają się i omal nie wypadają z zawiasów.

Hassan ma na sobie tradycyjny strój: kandurę, czyli białą szatę do ziemi, biało-czarną chustę zwaną kefiją i sandały.

– Aneta… – Przeszywa mnie pełnym furii spojrzeniem, po czym podchodzi do mnie i szarpie mnie za rękę.

– AUUU! PUSZCZAJ!

Abdullah przepuszcza nas w drzwiach, po czym kładzie na szklanym stoliku srebrną kartę i zmierza w stronę przedpokoju. Proszę go o pomoc, powtarzając trzy razy słowo „help”. On jednak wychodzi w pośpiechu, unikając mojego spojrzenia.

– Bad girl. – Hassan uderza mnie w twarz tak mocno, że tracę równowagę i upadam na podłogę. Wtedy on siada na mnie i rozpina mi koszulę. Próbuję go odepchnąć, ale jest dużo silniejszy.

– Błagam! Nie rób tego! – mówię drżącym głosem. Nie rozumie mnie, ale na pewno wyczuwa, jak bardzo jestem przerażona. Hassan oddycha cudzym strachem jak powietrzem. Powinnam zachować spokój, ale wiem, że wtedy posunąłby się do jeszcze większej agresji, byle tylko dostrzec w moich oczach przerażenie. Lepiej go nie prowokować.

– Beautiful – mówi, pochylając się nade mną. Z ust cuchnie mu alkoholem. Próbuje mnie pocałować, ale odwracam głowę. Zostaję za to ukarana uderzeniem w policzek.

– Proszę… – jęczę, a do oczu napływają mi łzy. Wtedy Hassan wstaje i każe mi zrobić to samo. Wskazuje wyciągniętą ręką łóżko. Wzdrygam się, bo już to przechodziłam. W rzeczywistości od kilku tygodni jestem przez niego gwałcona przynajmniej raz dziennie. Gdy powiedziałam o tym jednej z dziewczyn, które przyleciały razem ze mną, usłyszałam, że przecież wiedziałam, na co się piszę.

– Taka kasa wymaga poświęceń. Poza tym nie wierzę, że jest ci z nim źle. Słyszałam, że Hassan ma dużego i wie, jak nim operować. To prawda?

– Skoro tak cię to interesuje, to wskocz mu do łóżka i się przekonaj.

– Wierz mi, że bardzo bym chciała. Niestety on stracił dla ciebie głowę. Wszyscy to widzą. – Poklepała mnie po ramieniu. – Nawet nie wiesz, jakie masz szczęście. Doceń to. Jak tak dalej pójdzie, to może ci się oświadczy…

– Tylko tego brakuje.

Od dawna czuję się kompletnie sama. Nie mam się do kogo zwrócić o pomoc. Mój promotor Fabian Serniczak, którego wszyscy nazywają Sernikiem, zupełnie ignoruje moje prośby o uwolnienie z rąk Hassana. Po pierwszym gwałcie wybuchnął śmiechem i spytał, czy dostałam chociaż pokaźny napiwek.

– Niestety zrobiłaś mnie w chuja. Ty i twój Romeo.

Sernika interesują tylko pieniądze, które dostaje od klientów w zamian za udostępnianie im dziewczyn. Ze mnie nie ma żadnego pożytku, bo Hassan od początku nie chciał mu płacić. Zawłaszczył mnie sobie. Żałuję, że dałam się w to wciągnąć. Nie mogłam jednak przewidzieć, że tak się to wszystko potoczy.

Siedzę na łóżku i patrzę, jak Hassan rozbiera się do naga. Ma umięśnione, mocno owłosione ciało. Dlaczego mężczyzna, który tak bardzo podoba mi się fizycznie, musi mieć tak podły charakter?

– I want you – szepcze, po czym siada obok mnie i zdejmuje mi koszulę. Potem przenosi wzrok na moje uda i czeka, aż ściągnę czarne materiałowe spodnie i bieliznę. Hassan nie pozwolił, bym ubrała się na przyjęcie wyzywająco. Nie chce, bym odsłaniała ciało przed innymi mężczyznami. Mogę to robić tylko przed nim.

Zostaję w samej bieliźnie. Hassan masuje mi udo, powoli przesuwając dłoń w stronę krocza. Nagle wsuwa we mnie dwa palce. Jęczę, a wtedy on uśmiecha się i całuje mnie w brzuch. Zawsze to robi. Usypia moją czujność, dając nadzieję, że tym razem obędzie się bez przemocy.

– Nie chcę… Proszę, nie rób mi tego…

Maltretuje mnie przez długi czas. Jestem bita, gwałcona i przymuszana do łykania białych tabletek, po których dostaję tak silnych zawrotów głowy, że omal nie tracę przytomności. W pewnym momencie słyszę pukanie do drzwi. Boże, tylko nie on…

Hassan schodzi ze mnie, a po chwili wraca w towarzystwie swojego znajomego, którego nazywa Dżamalem. Mężczyzna zawsze trzyma w dłoni czarną walizkę, a na głowie ma czarną skórzaną maskę z małymi otworami na oczy i wysadzaną diamentami tarczą w miejscu ust. Z policzków wychodzą rurki, które biegną aż za głowę. Nie mam pojęcia, czemu one służą. Chyba jedynie ozdobie.

– Nie… nie – jęczę słabo. Tymczasem dużo niższy od Hassana Dżamal zrzuca z siebie kandurę i odsłania ciasny lateksowy kostium podkreślający masywne ciało. Z okrągłej dziury na wysokości krocza wystają gruby, nabrzmiały penis i duże jądra. Dżamal zaczyna się masturbować. Nigdy nic nie mówi. Wydaje z siebie jedynie ciche pomruki, które przerażają mnie jeszcze bardziej niż najokrutniejsze słowa.

– She’s yours, my friend – mówi Hassan, po czym rozsiada się w fotelu przy oknie i patrzy, jak Dżamal wyciąga z walizki różne przedmioty, a potem zadaje mi nimi ból. Odpływam, gdy kładzie mnie na brzuchu i gwałci analnie, podduszając grubym sznurem. Odzyskuję przytomność w momencie, gdy Dżamal leży pode mną i gwałci mnie wspólnie z Hassanem. Po wszystkim chowa narzędzia do walizki, ubiera się i wychodzi, odprowadzony do drzwi przez Hassana. Mężczyzna wraca i kładzie się obok mnie. Gdy po jakimś czasie zaczyna chrapać, ostrożnie schodzę z łóżka. Narkotyki wciąż działają i nie jestem w stanie ustać na nogach. Muszę więc się czołgać. W pośpiechu zgarniam z podłogi ubranie i roztrzęsiona z trudem wkładam spodnie. Docieram do szklanego stolika i zabieram leżącą na blacie kartę. Może się do czegoś przyda. Hassan chwalił mi się jakiś czas temu, że za jej pomocą może otworzyć wszystkie drzwi w budynku.

– Aneta? – Słyszę jego głos, gdy znajduję się jedną nogą na zewnątrz. – Aneta, fuck…

Zatrzaskuję drzwi i biegnę korytarzem, nieustannie obijając się o ścianę. Nieopodal windy plączą mi się nogi i upadam na podłogę. Kątem oka dostrzegam Hassana stojącego przy drzwiach w samych bokserkach. Mój oprawca przeciera dłonią twarz.

– Fuck!

Zaciskam zęby i zmuszam się do wstania. Wreszcie udaje mi się dotrzeć do windy. Niestety znajduje się aż dwadzieścia pięter wyżej. Zanim zjedzie, Hassan zdąży mnie dopaść. Nie mogę tu zostać.

Wiem, że kolejne windy znajdują się po przeciwnej stronie piętra. Muszę pokonać dwa zakręty. Nie widzę w tej chwili innego wyjścia. Mogłabym się schować w którymś pokoju, ale zaryzykowałabym, że znów znajdę się w potrzasku. Muszę spróbować opuścić budynek. Opieram się więc o ścianę i sunę wzdłuż korytarza. Gdy jestem już blisko zakrętu, słyszę krzyk Hassana:

– You fucking bitch!

Widzę, że też ma problem z utrzymaniem równowagi. Mimo to szybko się do mnie zbliża. Nagle dostrzegam wychodzącego z pokoju mężczyznę, który nie jest Arabem. Ma jasną karnację i nosi elegancki garnitur. Być może to jeden z partnerów biznesowych Hassana, który przyleciał do Dubaju, by poruchać młode dziewczyny.

– Pomocy! – mówię zdyszana, a wtedy mężczyzna unosi brwi.

– Polka – odpowiada z charakterystycznym akcentem. Zgaduję, że jest Czechem. – No jasne… Taka piękność musi pochodzić z Polski.

– Niech mi pan pomoże. Tamten człowiek chce mnie skrzywdzić!

– Skrzywdzić? Jaki drań mógłby skrzywdzić taką ładną… – Milknie, gdy dostrzega zmierzającego w naszą stronę półnagiego Hassana. – Muszę iść.

– Błagam pana!

– Nie mieszaj mnie w to.

Odnoszę wrażenie, że z każdym krokiem moje nogi stają się coraz cięższe. W końcu Hassan dopada mnie i obejmuje mocno w biodrach.

– Aneta… – warczy, przyciągając mnie do siebie. – You bitch…

Wszystko dzieje się bardzo szybko. W wyniku szarpaniny Hassan traci równowagę i upada na podłogę, pociągając mnie za sobą. Mam dwa wyjścia: mogę odpuścić i wrócić do pokoju, z którego Hassan prawdopodobnie prędko mnie nie wypuści, albo wykorzystać moment i zawalczyć o wolność. Gdybym tylko sama nie była pod wpływem narkotyków…

– Puszczaj, skurwielu! – Uderzam go łokciem w twarz i słyszę gruchnięcie szczęki. Wykorzystuję jego chwilowe zamroczenie i podrywam się z podłogi. Naciskam wszystkie możliwe guziki przy windzie i czekam, aż wjedzie z piątego piętra. Tymczasem Hassan powoli odzyskuje kontakt z rzeczywistością. Przykłada dłoń do twarzy i mówi coś po arabsku. Jeszcze nigdy nie widziałam go w tak opłakanym stanie. Bardziej jednak martwi mnie jego determinacja, by nie pozwolić mi uciec. Choć Hassan gaśnie z każdą sekundą, nie poddaje się i próbuje wstać. Na szczęście winda jest już blisko. Cała drżę i próbuję się nie rozpłakać. Chcę tylko, by ten koszmar się skończył.

Chcę być jak najdalej Hassana.

– Aneta… please – jęczy, wyciągając ku mnie rękę. Już wie, że mnie nie dopadnie. Cała nadzieja w jego ludziach.

Po raz ostatni spoglądam na jego smutną zapijaczoną gębę. Pytam go po angielsku, dlaczego mi to robi. Hassan przełyka ślinę i odpowiada:

– Because I love you.

Drzwi windy się rozsuwają. Ostatni raz spoglądam na Hassana, który wykończony upada na podłogę. Wchodzę do środka, wciskam przycisk z cyfrą „0”. Abdullah na pewno nie pozwoli mi wyjść z budynku. Muszę coś wymyślić. Tylko co?

Opuszczam windę i rozglądam się po holu, w którym w oczy najbardziej rzucają się wysokie pozłacane kolumny. Podłoga przyozdobiona jest z kolei kwiecistą mozaiką. Kieruję wzrok w stronę recepcji. Abdullah rozmawia z szejkiem i energicznie gestykuluje. Mogłabym spróbować wykorzystać jego nieuwagę, ale czuję, że to zbyt ryzykowne. W holu przebywa może z dziesięć osób. Wszyscy goście bawią się teraz na przyjęciu. Na pewno jest jakiś inny sposób na ucieczkę.

Nagle sąsiednia winda się otwiera i wychodzi z niej moja koleżanka Patrycja Kociuk. Towarzyszy jej otyły szejk z siwiejącą brodą oraz dużymi worami pod oczami.

– Aneta? Cześć…

– Patrycja, możemy porozmawiać? – pytam głosem drżącym z nerwów.

– Teraz? Trochę się z Khalidem spieszymy…

– Proszę. Musisz mi pomóc.

Patrycja mruży oczy.

– Daj mi chwilę.

Dziewczyna ściska dłoń niższego o pół głowy sponsora i prowadzi go na bok. Przez chwilę o czymś rozmawiają. W pewnym momencie całuje mężczyznę w policzek i mówi do niego po arabsku.

– Okej. Niedźwiadek dał mi pięć minut. Jedziemy do jego nowej rezydencji, a jutro wypływamy w trzydniowy rejs po zatoce – mówi zadowolona.

– Niedźwiadek? – Marszczę czoło.

– No co? Pasuje mu taka ksywka… Mniejsza z tym, o czym chciałaś porozmawiać?

Proszę Patrycję, żebyśmy się schowały za jedną z kolumn. Tam wyjawiam, że potrzebuję pomocy w ucieczce z budynku.

– Hassan to potwór. Nie mogę z nim już wytrzymać – wyjaśniam i głos mi się łamie.

– Aneta… Co ty mówisz? – Patrycja głaszcze mnie po ramieniu. – Zgłaszałaś to Sernikowi?

– Tak, ale twierdził, że przesadzam. Pati, jesteś moją ostatnią nadzieją… Hassan może się tu pojawić w każdej chwili.

– Co mogę dla ciebie zrobić? – pyta koleżanka. Chyba mi wierzy.

– Na początek pożycz mi swój telefon. Hassan zabrał mi wszystkie moje rzeczy.

– Dokumenty też?

– Tak – wyznaję roztrzęsiona.

– Aneta… Przecież to nie jest normalne.

– Myślisz, że nie wiem? Ten szaleniec ma na moim punkcie obsesję. Jeśli czegoś nie zrobię, nie pozwoli mi wrócić do Polski.

Patrycja wkłada dłoń do torebki i wyjmuje smartfon.

– Masz. Do kogo chcesz zadzwonić? Do ambasady?

– To potrwa zbyt długo. Mam inny pomysł.

– A może chcesz się zabrać z nami? Wysadzimy cię gdzieś po drodze.

Zerkam na drzwi prowadzące do podziemnego parkingu. To mogłoby się udać.

– Gdzie parkuje Niedźwiadek?

– Jego szofer czeka zawsze przed budynkiem – wyjaśnia Patrycja. – To chyba niedobrze, co?

– Raczej nie. Dobra, dzwonię.

Chwilę później słyszę po drugiej stronie znajomy głos.

– Patrycja? – pyta Jędrzej, asystent Sernika.

– To ja, Aneta.

– Aneta? Dlaczego dzwonisz z telefonu Patrycji?

– Hassan zabrał mi iPhone’a i wszystkie dokumenty.

Zapada krótka cisza, po której Jędrzej pyta:

– Jak to, kurwa, ci zabrał?

– Mam mało czasu. Gdzie jesteś?

Dopiero teraz słyszę w tle kobiecy głos.

– W pokoju hotelowym. A czemu pytasz?

Wiem, że zajmuje apartament na czwartym piętrze.

– Zjedź do holu. Czekam na ciebie nieopodal wind.

– Aneta… Nie za bardzo mogę.

– Proszę. Jeśli nie przyjdziesz, Hassan mnie zabije.

Słyszę westchnienie, a potem Jędrzej prosi, bym dała mu trzy minuty.

– Dzięki, Pati. – Oddaję koleżance smartfon.

– A może jednak zaryzykujesz? W razie czego powiem, że jesteś ze mną.

– Abdullah nie pozwoli mi wyjść. Jestem pewna, że dostał polecenie od Hassana, by mnie zatrzymać, gdybym próbowała opuścić hotel bez niego.

– Walić tego zjeba. Przecież siłą cię nie zatrzyma. No chodź…

W tym samym momencie dołącza do nas Jędrzej. Widzę, że ma nierówno zapięte guziki w ciasno przylegającej do umięśnionego ciała koszuli.

– Obyś mnie nie wkręcała z Hassanem… – mówi lekko poirytowany. – Rozmawiałaś z Fabianem?

– Gdybym mogła na niego liczyć, nie zawracałabym ci głowy. Błagam, pomóż mi stąd wyjść.

– I co potem? Co chcesz zrobić?

– Nie wiem… Może dostanę się jakoś do ambasady w Abu Zabi?

– Aneta, to szaleństwo.

– Szaleństwem jest to, co tu się dzieje! Ten psychol znów mnie zgwałcił!

Jędrzej wytrzeszcza oczy.

– Dobrze. Wyjdźmy na zewnątrz.

Idziemy we trójkę w stronę szerokich obrotowych drzwi. Staram się zachować spokój, ale serce bije mi tak szybko, że czuję, jakby lada moment miało wyskoczyć z piersi. Abdullah przerywa rozmowę z szejkiem i do nas podchodzi.

– Madam?

– Ja to załatwię – mówi do mnie Jędrzej, po czym pyta Abdullaha, czy może mu w czymś pomóc. Recepcjonista pokrętnie wyjaśnia, że nie spodziewał się mojego wyjścia. Jędrzej stwierdza, że będę pod jego opieką.

– Can you please wait for a moment? I need to make a call.

Nogi omal się pode mną nie uginają. Musimy wyjść teraz albo stracę jedyną szansę.

– Jędrzej – jęczę cicho. – Pomóż mi.

Widzę, że asystent Fabiana bije się z myślami. Jeśli mi pomoże, będzie miał problemy. Ci ludzie mogą wszystko. Mają władzę i pieniądze. Nikt nie chce im podpaść.

– Denerwuję się – szepcze Patrycja. – Chcę wyjść.

Jędrzej ściska mocno moją spoconą dłoń.

– Idziemy.

– Madam! – Abdullah biegnie po telefon. – Madam!

– Powodzenia – mówi Pati, gdy jesteśmy już przed wieżowcem.

– Dzięki. – Żegnam się z nią zdawkowym uśmiechem. – I co teraz? – pytam Jędrzeja.

– Bierzemy taksówkę i jedziemy do ambasady.

Podbiegamy do stojącego nieopodal kremowego samochodu. Jędrzej otwiera mi tylne drzwi i czeka, aż wsiądę, a potem zajmuje miejsce obok mnie i wyjaśnia taksówkarzowi, że musimy jak najszybciej dostać się do Abu Zabi.

– Za jakieś dwie godziny będziemy bezpieczni – próbuje mnie uspokoić.

– Dziękuję, Jędrzej. I przepraszam, że cię w to wplątałam.

– Nie przepraszaj. To ja powinienem. Wiedziałem, że Hassan pozwalał sobie na zbyt wiele, a mimo to milczałem.

– Co teraz z tobą będzie?

– Jak to co? Jestem spalony. Fabian na pewno mnie wywali…

– Oby na tym się skończyło.

Po raz ostatni zerkam w stronę wejścia do wieżowca. Wtedy go dostrzegam. Ubrany w kandurę Hassan stoi zgarbiony przed budynkiem w towarzystwie Abdullaha, który nie pozwala mu osunąć się na chodnik. Wydaje mi się, że przez moment nasze spojrzenia się spotykają. Hassan nagle się prostuje, a ponury grymas na jego twarzy ustępuje miejsca szerokiemu uśmiechowi. Tak, mój oprawca na mnie patrzy. Wie, że wypuścił mnie z rąk. Zanim znikniemy za zakrętem, Hassan wyciąga przed siebie ręce i w obu dłoniach złącza kciuki z palcami wskazującymi, tworząc symbol nieskończoności. To jego ulubiony gest, którym zawsze się ze mną żegnał.

Przez następny kwadrans czuję taki ścisk w gardle, że nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Gdy wreszcie udaje mi się odrobinę uspokoić, dzielę się z Jędrzejem swoimi obawami:

– On nie odpuści. Wie, że mu nie ucieknę. Widziałam to w jego oczach…

– Spokojnie, Aneta. Jesteś już bezpieczna.

– A jeśli za chwilę taksówkarz dostanie polecenie, by zawrócić? Przecież wiesz, że tacy jak Hassan mogą wszystko.

– Bądźmy dobrej myśli. – Głaszcze mnie po dłoni. – Wszystko będzie dobrze.

Przez resztę podróży nie potrafię wyrzucić z głowy widoku uśmiechającego się Hassana. Nie wierzę, że przytrafiło mi się coś tak popierdolonego. To miał być przyjemny wyjazd, po którym wrócę do Polski bogatsza o pokaźną sumę. Tymczasem pieniądze to ostatnie, o czym teraz myślę.

Pragnę jedynie znów poczuć się wolna. Tylko czy będzie mi to jeszcze kiedykolwiek dane?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: