Przypomniałaś sobie, Mimi? - Lechański Dariusz - ebook

Przypomniałaś sobie, Mimi? ebook

Lechański Dariusz

0,0

Opis

Dopiero gdy dotrzesz do mety, zrozumiesz, po co biegłeś.

Ona i on. Dojrzały mężczyzna z ciężkim bagażem doświadczeń i nastolatka, dla której słowo „dorosłość” wciąż jeszcze brzmi obco. Kiedy spotkają się na starcie szkolnego maratonu, szybko okaże się, że łączy ich więcej niż byliby skłonni przypuszczać. Przede wszystkim chęć wylogowania się z tego wiecznie pędzącego świata i zapadnięcia w odprężający, głęboki sen. Spontaniczna decyzja o wspólnym samobójstwie wydaje im się najlepszym, co mogło im się przydarzyć w życiu. Ale nie wszystko pójdzie zgodnie z planem, a jedno z nich zjawi się na mecie szybciej…

Byliśmy jak zwierzęta utuczone na rzeź, które humanitarny hodowca wypuścił na ostatnią przed jatką wolną przebieżkę na świeżym powietrzu. Takie niby obcowanie z wolnością. Oprócz gapiów w różnym wieku obserwowała nas obsługa biegu i sanitariusze z opaskami. Mieli pomagać w razie potrzeby, ale nie wyglądali na profesjonalistów. Niektórzy gapie ponaglali nas niewybrednymi żartami w stylu: „Do wieczności jeszcze kawałek, skarbie”. Nie ci byli jednak najgorsi. Najgorsi byli ci dający puste kubki bez napojów lub z czymś przeczyszczającym w środku. Lub z alkoholem. O strzelaniu z procy, pluciu i podrzucaniu na trasę psich gówien nie wspomnę. Kiedyś, na którymś z moich biegów, łyknąłem spragniony taki podstawiony mi własnej roboty bimber. Zakrztusiłem się nim tak, że omal nie skończyłem biegu w szpitalu. Od tamtej pory jestem super ostrożny z zaufaniem do gapiów i ich „prezentów” z dobrego serca.

Dariusz Lechański
Urodził się w 1972 roku, życie spędza we Wrocławiu. Ma cztery dyplomy trzech różnych uczelni: Uniwersytetu Wrocławskiego, Europejskiej Akademii Dziennikarstwa w Wiedniu oraz Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Życie zawodowe poświęca mediom masowym – praktykuje w nich lub o nich naucza.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 107

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




To prawda. Być może wspólnie

popełniliście samobójstwo, ale pan żyje,

a pana partnerka nie…

Czy ja w ogóle mógłbym zaprzeczyć tym słowom. Słowom śmiesznie wyglądającego i źle ubranego człowieka na początku starości, a przynajmniej czegoś, co sam nazwałbym późną dorosłością. Już ze względu na jego wiek i ten przygnębiający czarny strój należy mu się mój szacunek. Szacunek – powiedziałem. I wiem, o czym mówię. Wychowali mnie w rodzinnym domu doskonale. Tak… w domu. Domu pełnym rodziny. Moim kochanym domu – pełnym miłości i niedzielnych smakołyków na stole. I wiary. Starej dobrej wiary w Boga i w ludzi. Dlatego nieprawdą jest to, co mówi ten sędzia. Ja też chciałem z Mimi wybrać się na tamten świat. Tak samo dobrze się przygotowałem. Zresztą – wspólnie się przygotowaliśmy. Niczego nie zaplanowaliśmy, ale razem wszystko zrobiliśmy. Jak w elementarzu dla przedszkolaków. Od A do Z. Tylko ja, ona, śmierć, zielona wiosenna łąka obok rzeki w parku i wybrana, prosta metoda. Prosta, bezbolesna, bezstresowa i nasenna. Nawet miła i zachęcająca – jak kolorowe jej opakowanie. Nie, nie, nie to, że było nam źle. Jakoś specjalnie źle. Po prostu. Tak wypadło. Spontanicznie. Po dużej imprezie zwanej półmaratonem. Po raczej spokojnym dniu. Jeszcze przed zachodem słońca. Nie określiłbym zresztą Mimi jako przesadnie romantycznej. Była spontaniczna, ale raczej mocno stąpała po ziemi – szczególnie jak na jej wiek. O tak, ona była bardzo dojrzała, jak na swój młody wiek. Było trochę strachu przed tym zbliżającym się zachodem, ale niespecjalnie.

Chcieliśmy się odprężyć i doświadczyć błogości, a twarz Stefy zapewniała nas o skuteczności działania specyfiku, który miał nam to umożliwić. Właściwie śmierć miała być elementem naszej zabawy. Czymś przypadkowym i raczej pożądanym, a nie niechcianym. Tak, to miała być moja zabawa z Mimi. I nikt nie chciał tu nikomu zadać bólu ani zrobić specjalnej krzywdy. Szkoda, że ten głupi i śmieszny sędzia nie słyszał słów Mimi: Nauczyciel miał rację. Z każdym oddechem i każdym krokiem zbliżamy się szybciej do końca…

Do końca! – tak właśnie powiedziała Mimi. Ona miała uśmiech na twarzy, gdy usypiała. Mówiła coś zresztą długo przez sen, i raczej nie był to koszmar. Raczej spotkanie z czymś naprawdę przyjemnym. Po jej uśmiechniętej twarzy płynęły łzy. I były to łzy radości. Zaraz potem i ja usnąłem, wiedząc, że za chwilę się z nią połączę. Że będziemy naprawdę razem. Wybraliśmy to miejsce, bo roztaczał się z niego cudowny widok na cały park i rzekę, a obok… obok kwitły bzy. Była przecież wiosna. Świat budził się do życia, a my, my po prostu postanowiliśmy odejść, gdy wszystko się rodziło, pachniało i miało przyjemny dotyk. To bzdura, że ludzie odchodzą w listopadzie, kiedy wszystko jest brudne, szare i wilgotne, a do tego święta i prezenty są dopiero na horyzoncie. To nieprzyjemne okoliczności, prawda?

Jako że nie dostrzegamy w Panu żadnej skruchy, pytamy po raz ostatni…

Jeśli masz coś jeszcze, to dawaj to, chłopie, i broń się, na miły Bóg, bo za chwilę pójdziesz do mamra i już z niego nie wyjdziesz. Ta mała była nieletnia, rozumiesz? – powiedział do mnie jakiś tęgi jegomość o zupełnie nieprzystającej do rzeczywistości twarzy i niemym spojrzeniu.

No tak, nieletnia, a ja pełnoletni. A do tego mnie odratowali, a jej to już nie. Spojrzałem na tych wszystkich ludzi, którzy byli jakąś namiastką moich przyjaciół. Być może nawet życzyli mi dobrze, ale i tak wolałbym być teraz z Mimi. Na tym lub na tamtym świecie.

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Nakładem wydawnictwa Novae Res ukazało się również:

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Przypomniałaś sobie, Mimi?
Karta redakcyjna

Przypomniałaś sobie, Mimi?

Wydanie pierwsze

ISBN: 978-83-8219-405-0

© Dariusz Lechański i Wydawnictwo Novae Res 2021

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Krystyna Stobierska

Korekta: Magdalena Brzezowska-Borcz

Okładka: Anna Piwnicka

Wydawnictwo Novae Res

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek