Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Chodź ze mną - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 maja 2022
Ebook
38,90 zł
Audiobook
49,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
38,90

Chodź ze mną - ebook

Rok 1958. Helena, dwudziestoletnia studentka stomatologii z Gdyni, zakochuje się w sowieckim kapitanie niszczyciela. Kola jest starszy i żonaty. Niemożliwa miłość w Polsce Ludowej zmusza ich do brawurowej ucieczki do Szwecji. Wyruszając w podróż ku szczęściu, nie znają ceny jaką zapłacą za wspólne życie. Czy odnajdą bezpieczną przystań?

Rok 2017. Czterdziestotrzyletni Dustin, kucharz i syn Heleny, po raz pierwszy słyszy od matki opowieść o ucieczce i ojcu, którego nigdy nie poznał. Musi się skonfrontować ze swoim pochodzeniem, prawdą o przeszłości Heleny oraz własnym narastającym szaleństwem.

Łukasz Orbitowski w swojej najlepszej powieści zagląda w trudny świat relacji rodzinnych i próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak wiele z naszych rodziców zostaje w nas samych. „Chodź ze mną” to doskonała analiza wielkich namiętności i tajemnic, które kładą się cieniem na życiu najbliższych.

Kanwą dla opisanych wydarzeń jest między innymi zaczerpnięta z prasy historia tajemniczego obiektu latającego, który spadł do gdyńskiego basenu portowego pod koniec lat pięćdziesiątych. Czy był to odłamek meteorytu, satelita, a może coś innego?

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8289-671-8
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

O śmierci

Mama opo­wiada mi tę histo­rię, bo umiera. Przy­naj­mniej tak twier­dzi i zaklina, żebym się tym nie przej­mo­wał. Nic prost­szego. Umiera, odkąd pamię­tam.

Zazwy­czaj odwie­dzam ją raz w tygo­dniu, naj­czę­ściej we wtorki, bo początki tygo­dnia mam wolne, w ogóle moje życie wisi do góry kołami: robię do wie­czora, mam luźne poranki, naj­wię­cej zapie­przam w week­endy i święta, za to kocham pierw­szą połowę stycz­nia, gra­do­bi­cia i wichury. Kocham też śmiech mojego syna, dziki jak gwizd pija­nego łotra, niech biega młody i się tłu­cze.

Przy­cho­dzę więc do mamy we wto­rek, jak co tydzień niosę siaty z zaku­pami. Wstaję wcze­śnie i myślę o ojcu. Wszedł mi, Rusek jeden, w łepe­tynę. A jak zacznie mi się myśleć, to nie ma zmi­łuj, muszę te myśli roz­cho­dzić, zadep­tać, żeby wró­cił spo­kój.

Bar­dzo lubię spo­kój. Chcę, żeby zawsze było tak samo, chcę, aby było tak, jak jest.

Mamę zastaję nad biur­kiem, w oku­la­rach i z lupą stu­diuje rachunki, pisma na maszy­nie, odbitki zdjęć i pola­ro­idy. Cho­dzi ska­ner, w nisz­czarce utkwił papier, wcho­dzę, a mama zgar­nia ten kram jak dzie­ciak zła­pany nad por­no­sami taty.

Czy tatko lubił śli­zga­cze? Co naj­chęt­niej oglą­dał w tele­wi­zji? Wsta­wał wcze­śnie czy spał do późna? Darł się na swo­ich żoł­nie­rzy, a może drę­czył ich w ciszy? Upra­wiał sport, a jeśli tak, to jaki? Dłu­bał cza­sem w nosie? Gadał do sie­bie? Nie mam poję­cia o tym wszyst­kim i łapię się na tym, że chciał­bym jed­nak wie­dzieć.

– Opo­wiem ci wszystko, tylko powoli. Mamy jakieś pół roku. Potem, no cóż, potem mnie nie będzie. I dobrze. Ja już się naży­łam. Żal tylko, że już cię nie zoba­czę – obwiesz­cza mama.

Cią­gnę za język, dopy­tuję, czy jest na coś chora. A ona nic. Ot, umrze, a świat będzie krę­cił się dalej.

Z tym jej umie­ra­niem mia­łem sto pociech. Na przy­kład jak koń­czy­łem pod­sta­wówkę, dostała pół­pa­śca. Naj­pierw obsy­pało jej plecy. Wysypka paliła ją jak żarna, więc ści­skała w rękach cho­chlę, ter­mo­for, spla­tała dło­nie jak do modli­twy, wszystko, byleby się nie dra­pać. Raz zła­pa­łem ją, jak drze gazetę na cien­kie, równe paski.

Za wysypką przy­szła gorączka. Mamą trzę­sło. Mówi­łem: idź do przy­chodni, mamo, ale nie chciała o tym sły­szeć. Powie­działa, że sama jest lekarką i świet­nie zna się na takich pro­stych cho­ro­bach. Potem zamknęła się w pokoju i zabro­niła wcho­dzić. Jesz­cze zła­pię ospę i umrę. Sama wolno odcho­dziła w śmierć, nie miała żad­nych wąt­pli­wo­ści. W końcu dla osób w jej wieku pół­pa­siec bywa zabój­czy.

Przez drzwi sły­sza­łem jęki i wes­tchnie­nia. Cały czas powta­rzała, żebym się nie mar­twił, bo tak wła­śnie musi być. Wycho­wała mnie. Wyro­słem na wspa­nia­łego chło­paka i tylko patrzeć, jak dam sobie radę bez żad­nej pomocy.

– Synku, to nawet lepiej – mam­ro­tała. – Ja ni­gdy nie chcia­łam być stara. Los oszczę­dzi mi lum­bago, demen­cji i innych przy­jem­no­ści, padnę, a nie zwiędnę. Nie może mi się zda­rzyć nic lep­szego niż ta śmierć.

Prędko wró­ciła do życia, minęło trzy­dzie­ści lat, nie dostała żad­nego lum­bago, a pamięć ma lep­szą niż del­fin.

Za to gdy dekadę temu przy­plą­tała się jej kata­rakta, upie­rała się, że dosko­nale widzi. Chwa­liła swój sokoli wzrok, by za chwilę przy­rżnąć skro­nią we fra­mugę.

Siłą zawlo­kłem ją na ope­ra­cję. Jesz­cze przed kli­niką zarze­kała się, że nie prze­żyje nar­kozy i bar­dzo dobrze, bo taka spo­kojna śmierć jest łaską.

Jak zmarł mój ojciec?

Z bio­drem temat prze­biegł podob­nie. Wysia­dło trzy lata temu. Wcze­śniej wszę­dzie było mamy pełno, regu­lar­nie odwie­dzała Klub Fil­mowy na Waszyng­tona i ni­gdy nie prze­ga­piła naszego festi­walu fil­mo­wego, prócz tego śmi­gała po warzywa aż do hali tar­go­wej i piła koniak w Szma­rag­do­wej na Kamien­nej Górze albo w jed­nym z tych pawi­lo­nów, co je poro­bili nad morzem. Skoro już przy morzu, dało się ją też spo­tkać przy samym brzegu, z bosymi sto­pami w gorą­cym pia­sku, jak gapi się na wodę.

Bio­dro sia­dło, cho­dziła dalej. Kupi­łem jej kijki do nor­dic wal­king, ale cią­gnęła je za sobą jak poła­mane skrzy­dła bądź wyrzuty sumie­nia. Tych ni­gdy nie miała, no nie.

Wkrótce skoń­czyło się morze, skoń­czyła się Szma­rag­dowa. Odtąd mama kuś­ty­kała po ogródku. O ope­ra­cji nie chciała jed­nak sły­szeć. Bała się, że cał­kiem prze­sta­nie cho­dzić albo leka­rze ją uka­tru­pią.

Dok­to­rzy w Pol­sce, jak wiemy, zaj­mują się głów­nie mor­do­wa­niem den­ty­stek star­szych niż wszech­świat.

– Oj synku, nawet nie wiesz, kogo oni tu zabili – mówiła i tajem­ni­czo zawie­szała głos.

W końcu, gdy nawet droga do furtki zmie­niła się w gol­gotę, mama poczy­niła odpo­wied­nie kroki i pomknę­li­śmy do szpi­tala woj­sko­wego w Redło­wie. Tam przy­jęli ją lepiej niż Buddę w Nepalu, dostała osobną salę i stado pie­lę­gnia­rek, które mogła roz­sta­wiać po kątach.

– Dzię­kuję ci, synku, za wszystko – usły­sza­łem na odchod­nym. – Nie ma co pła­kać nad koń­czą­cym się życiem.

Ope­ra­cja się udała i mama szybko wró­ciła do zdro­wia. Stało się tak jed­nak dzięki nie­na­wi­ści. Mama powta­rza, że prę­dzej wkro­czy do wężo­wi­ska, niż wróci mię­dzy fizjo­te­ra­peu­tów.

Dziś biurka rzecz jasna nie dźwi­gnie, ale z tecz­kami tań­czy po pokoju jak młoda sekre­tarka.

Na mój widok zgar­nia papiery i wpy­cha je do teczek. Obie­cuje, że wszystko pokaże już nie­długo, we wła­ści­wym porządku. Patrzę na nią. Myśla­łem – dalej myślę – że ona ni­gdy nie umrze, bo nie może umrzeć, odpę­dza śmierć tą histe­ryczną gada­niną. Nawet Klara twier­dzi, że mama prze­żyje nas wszyst­kich, i ja jej wie­rzę.

– Rzu­ci­łam go, ale co z tego? – sły­szę. – On nie chciał o tym sły­szeć.

O sie­kie­rze

Sie­kierę mieli od zawsze. Dzia­dek przy­wiózł ją po woj­nie z Rypina. To tam, gdzie piła tar­czowa ścięła mu palce.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: