Zatracony. Tom 3 - Darcy Trigovise - ebook

Zatracony. Tom 3 ebook

Trigovise Darcy

4,6

Opis

Emanująca z jego ciała kontrola, chłodny wyraz twarzy oraz szare oczy, które zdają się wiedzieć wszystko, a jednocześnie nie chcą niczego zdradzić…

Życie nie zawsze bywa sprawiedliwe. Veronica przekonała się o tym wielokrotnie, boleśnie doświadczając otaczającego ją okrucieństwa. Pogodzona z sytuacją, zawsze starała się być wdzięczna za to, co ma, dopóki na jej drodze nie stanął pewien mężczyzna. Mężczyzna, który jako pierwszy sprawił, że chciała od życia czegoś dla siebie. Dwanaście lat starszy, pełen tajemnic i kompletnie nieosiągalny. Życie potrafi nas zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Kiedy niebezpieczeństwo wciąż jest namacalne, Veronica dla ochrony siebie i siostry musi podporządkować się nowej rzeczywistości, dopóki problem nie zostanie rozwiązany. Wdzięczność – to jedyne, co powinna odczuwać, okazuje się jednak, że nie wszystko da się kontrolować.

Zatracony w przeszłości. Zatracony w pracy. Czy będzie miał na tyle siły, by nie zatracić się w niej?

Tom trzeci bestsellerowego cyklu "Idealnie nieidealni"

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 396

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (337 ocen)
234
76
19
6
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Sallyan_86

Nie oderwiesz się od lektury

Jak do tej pory najlepsza część! W dużej mierze dzięki Gavinowi. Nie mogę doczekać się części o nim! Jego poczucie humoru bije wszystko. Tylko, błagam, niech wydawcy pomyślą o zmianie okładek! Wygląda jak okładka zwykłego erotyku, a tym te książki zdecydowanie nie są.
70
Andrea022

Dobrze spędzony czas

Kolejna dobra książka autorki, chociaż zdecydowanie dwie pierwsze części lepsze. W tej części czegoś mi zabrakło nie wciągnęła mnie tak jak wcześniejsze nie czytałam jej z takim zapałem i dużą chęcią. Pomimo tego polecam.
20
Patusia140980

Nie oderwiesz się od lektury

Miałam cichą nadzieję w połowie książki,aby powstała kolejna część właśnie o Gavinie 😃 i jakież jest moje serce szczęśliwe kiedy na końcu przeczytałam,że tak właśnie będzie. Gavin,Gavinek cud rodzynek, sia, La,La Wszystkie trzy części są Mega. Długo przekładałam czytanie tej serii, ponieważ nie zachęciła mnie okładka pierwszego tomu. Ależ byłam głupia 😃. Z całego serduszka polecam przeczytać ❤️
20
jezabel

Nie oderwiesz się od lektury

Lubię książki tej autorki i tym razem też się nie zawiodłam. Bardzo fajna historia z odrobiną humoru. Polecam.
20
Bozynka

Dobrze spędzony czas

Trochę słabsza od poprzednich. Czasen mialam wrażenie że wymęczona. Mimo to czejam na następną część
20

Popularność




Copyright © by Darcy Trigovise, 2021Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Magdalena Zięba-Stępnik

Zdjęcia na okładce: © by anetta i © by Tomasz Kobiela/Shutterstock

Projekt okładki: Adam Buzek

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-8290-085-9

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Prolog Veronica

Rozdział 1 Veronica

Rozdział 2 Tobias

Rozdział 3 Veronica

Rozdział 4 Veronica

Rozdział 5 Tobias

Rozdział 6 Veronica

Rozdział 7 Veronica

Rozdział 8 Veronica

Rozdział 9 Veronica

Rozdział 10 Veronica

Rozdział 11 Veronica

Rozdział 12 Veronica

Rozdział 13 Tobias

Rozdział 14 Veronica

Rozdział 15 Veronica

Rozdział 16 Veronica

Rozdział 17 Veronica

Rozdział 18 Veronica

Rozdział 19 Veronica

Rozdział 20 Tobias

Rozdział 21 Veronica

Rozdział 22 Veronica

Rozdział 23 Tobias

Rozdział 24 Veronica

Rozdział 25 Veronica

Rozdział 26 Veronica

Rozdział 27 Veronica

Rozdział 28 Veronica

Rozdział 29 Veronica

Rozdział 30 Veronica

Rozdział 31 Veronica

Rozdział 32 Veronica

Rozdział 33 Tobias

Rozdział 34 Veronica

Rozdział 35 Veronica

Rozdział 36 Veronica

Rozdział 37 Tobias

Rozdział 38 Tobias

Rozdział 39 Tobias

Rozdział 40 Tobias

Epilog Veronica

Playlista

Agnieszce Kobak

„Przyjaźń to nie słowo anirelacja.To cicha obietnica, któramówi:byłam, jestem i będę przy Tobie w każdejchwili,w której będziesz mniepotrzebować”.

Autor nieznany

Prolog Veronica

Moje dłonie niewiarygodniedrżą.

Czuję, jak ciężki metal ślizga się na mojej skórze, przez co zaciskam mocniej palce, starając się uspokoić szaleńcze bicieserca.

– No dalej. Na co czekasz? – Parska, unosząc na mnie ciemną brew, zanim krzyżuje ręce na klatce piersiowej. – Oboje dobrze wiemy, że tego niezrobisz.

Nie odzywam się, przekrzywiając głowę na bok i wpatrując się w jego ciemne, przepełnione złemoczy.

Pomimo tego, co dzieje się wewnątrz mnie, nikt by nie zgadł, jak bardzo jestem w tym momencie przerażona, ponieważ moja twarz pozostaje bezwyrazu.

– Odbezpieczyłaś ją w ogóle? Umiesz to zrobić? – kpi, wyraźnie zirytowany moim brakiemodpowiedzi.

Przełykam ciężko ślinę, czując, jak mój palec drga, a adrenalina wzbija się na najwyższypoziom.

Na sekundę odwracam wzrok, patrząc na nieprzytomne ciało na łóżku, aby upewnić się, że klatka piersiowa wciąż unosi się iopada.

– Veronico – nuci, robiąc krok w moją stronę, na co mimowolnie się cofam, starając się zasłonić swoim ciałem łóżko. – Wystarczy już dyskusji. Skoro chcesz to zrobić, dlaczego sięwahasz?

Jego drwiący uśmiech sprawia, że zaczynam odczuwać mdłości, ale rozstawiam szerzej nogi i zapieram siępiętami.

– Jesteś za dobra na to gówno, wiesz o tym. Za delikatna. Za piękna. Jak gwiazdka, czyżnie?

Nie zaszczycam go już swoją odpowiedzią, ponieważ na nią nie zasługuje, tylko zaciskam usta, nim biorę głęboki oddech, i powoli, bardzo powoli wyginam je w zadowolonymuśmiechu.

Może i jestem momentami delikatna, ale mam jeszcze drugą, silniejsząstronę.

Przez ostatnie miesiące nauczyłam się, że mam w sobie wiele ukrytego ognia oraz ogromne pokłady zadziorności, które potrafię wydobyć na zewnątrz, gdy wymaga tego sytuacja. A przede wszystkim nauczyłam się, że nigdy nie poddaję się bez walki, jeśli jest coś, na czym mizależy.

Z ostatnim spojrzeniem na łóżko unoszę wysoko podbródek, biorę głęboki wdech i naciskam na spust. Tak, jak byłamuczona.

Trzyrazy.

Rozdział 1 Veronica

Trzy miesiącewcześniej…

Blacklisted me – Save Me from Myself

Czuję, jak pojedyncza łza spływa po moim policzku i opada na zatęchły materac. Zaciskam zęby i staram się zapanować nad kolejnym załamaniem, które wiem, że nie przyniesie mi nic innego oprócz bólu głowy. Mimo chęci z moich ust i tak wydobywa się drżący oddech, który od razu przyciąga uwagęClaudii.

– Błagam cię, tylko nie zaczynaj. – Patrzy na mnie z drugiego końca pomieszczenia, nim przewraca oczami i unosi wzrok na obskurny sufit. – Jeśli znowu będę musiała słuchać twojego płaczu, to rozpędzę się i uderzę głową w ścianę. Mocno.

Nerwowo ocieram policzki, siadam, opieram się plecami o ścianę i przypatruję sięsiostrze.

– Nie mogę pojąć, jak możesz być taka spokojna? – fukam lekko, zaciskając pięści na brudnym kocu, by opanować frustrację. – Czy do ciebie nie dociera, w jakiej jesteśmy sytuacji? Czy wiesz, co się z nami stanie, jeśli minie te sześć tygodni, które Sergio dał Emmie? To – wskazuję na starą altanę, nie wiadomo gdzie, w której jesteśmy zamknięte od dwóch dni – jest raj w porównaniu z tym, co nasczeka…

– Skończ pieprzyć! – wrzeszczy, przerywając mi, a ja aż otwieram usta na jej wybuch i dobór słów. – Przyjdą po nas – stwierdza już spokojniej, patrząc prosto w moje oczy. – Przyjdą po nas – powtarza.

Kiedy widzę, jak zaciska usta, by powstrzymać płacz, szybko przechodzę na kolanach dwa metry, które oddzielają nasze materace, i mocno jąprzytulam.

Powtarza to codziennie od tygodnia, czyli odkąd Sergio nas zabrał. Chciałabym w to wierzyć, ale się boję. Okrutnie się boję mieć nadzieję, chociaż oprócz niej nie pozostało nam w tym momencie nic innego. Paraliżuje mnie strach, kiedy pomyślę, co może się z nami stać, a jednocześnie nie chcę, żeby nas ratowali, ponieważ obawiam się, co Sergio może im zrobić… I co może zrobić Emmie, którą zdradziłam w najgorszy możliwysposób.

Wiem, że mi wybaczyła. Wiem, że nie miałam wyjścia, a jednak to wszystko nie sprawia, że kiedykolwiek wybaczę sobie. Nawet mimo jej zapewnień, że jest w porządku i że liczy się tylko to, że nic jej się nie stało. Za każdym razem, kiedy Zack lub Lloyd patrzyli na mnie, czułam się jak zdrajczyni. Jeśli sytuacja by się powtórzyła, to zrobiłabym to samo, aby spróbować uratować siostrę, ale…

Ponownie rozglądam się po tym zapuszczonym miejscu i parskam cichym śmiechem, przez co Claudia odsuwa się ode mnie i przygląda mi się, marszcząc brwi. Prawda jest taka, że i tak jesteśmy w głębokim bagnie, z którego najprawdopodobniej nie mawyjścia.

– Oni przyjdą, Veronica. – Moja siostra wzdycha, jakby to ona miała do czynienia z młodszym rodzeństwem, którym musi się opiekować. – Nie wątp w to. – Wystawiadłoń.

Bez wyjaśnienia wiem, czego chce, więc wyciągam z kieszeni krzyżyk od Larissy i jej podaję, obserwując, jak wielokrotnie naciska na jego środek. Do tej pory jestem zaskoczona, że Sergio nie domyślił się, co to jest, a my rozwikłałyśmy to w ciągu pierwszej doby. Najwyraźniej jego mniemanie o sobie jest tak wysokie, że się tego niespodziewał.

– Przyjdą po nas, ponieważ Emma imkaże…

– Emma nie jest nam nic winna. Nie musi tego robić. Najważniejsze, że ona i dziecko są bezpieczni – wtrącam się, ale Claudia kontynuuje, jakby mnie niesłyszała.

– I ponieważ mają do załatwienia sprawy z naszym cudownym braciszkiem oraz dlatego, że… Ronnie, sama pomyśl. Widziałaś tych facetów. Oni po prostu nie dopuszczą, by ktoś taki jak nasz brat im zagrażał. To nie są goście, którzy dają sobąpomiatać.

– A skąd ty możesz wiedzieć, jacy to są goście? – Unoszę brew, pokazując jej tym, że jak na piętnastolatkę ma zdecydowanie za dużo do powiedzenia na tentemat.

– Nie możesz być aż tak głupia – prycha, cały czas zaciskając w dłoniach krzyżyk. – Przez te tygodnie w mieszkaniu Emmy widziałyśmy ich wielokrotnie, a ja nie zauważyłam, żeby chociaż raz którykolwiek z nich był bez broni. Jestem pewna, że to, czym się zajmują, nie ma nic wspólnego z legalnymirzeczami.

Ignoruję jej przytyk i nie zaprzeczam, ponieważ to nie ma najmniejszego sensu. Większość życia patrzyłyśmy na takich mężczyzn dzięki naszemu wspaniałemu ojcu. Chociaż nie mieszkał z nami, tylko nas odwiedzał – a raczej naszą mamę – to nigdy nie krył się z tym, co robi. Ani on, ani Sergio. Musiałybyśmy być ślepe i głuche, by nie rozpoznać ludzi wyjętych spodprawa.

– Porównywanie ich jest nie w porządku. Nie są okrutnymi psychopatami – szepczę.

– Nie są, dlatego po nas przyjdą. Musimy być po prostu cierpliwe. – Claudia wzrusza ramionami, jakby cierpliwość u niej była normą, a jednocześnie wciąż maltretuje biednykrzyżyk.

Uśmiecham się lekko, starając się odnaleźć zagubione pokładynadziei.

Oprócz niej nie pozostało nam nicinnego.

***

Tobias

Wpatruję się w migający czerwony punkt na ekranie komputera. Co chwilę podświetlam telefon, żeby się upewnić, że jest aktywny. Za każdym razem, kiedy rozbrzmiewa dźwięk alarmu uruchamiany przez dziewczyny, zachowuję opanowany wyraz twarzy, ale mimowolnie napinam mięśnie, nim upominam samego siebie, by sięrozluźnić.

Czas, na wszystko przyjdzie odpowiedniczas…

– Zaczynam się o ciebie martwić. – Gavin wchodzi bez pukania do mojego domowego gabinetu, posyłając mi kpiący uśmiech. – Przez ostatnie trzy miesiące nie byłeś tyle w domu, co przez ostatni tydzień. Wiesz, że z firmy mógłbyś robić to samo? – Cmoka, unosząc kącik ust, nim opada na fotel po drugiej stroniebiurka.

– Pukaj, kiedy wchodzisz – upominam go, na co pokazuje mi środkowy palec. – Sawyer i Aiden świetnie sobie radzą, a tutaj nikt mi nie zawraca głowy cominutę.

– Flip i Flap. Dajesz im za dużo swobody, braciszku. – Zarzuca nogi na blat, ale po jednym moim spojrzeniu ściąga je, przewracając oczami. – Jak dzisiaj rano tam zajechałem, to żadnego z nich nie było jeszcze w pracy, chociaż powinni byli być odgodziny.

– Nie zaczynaj znowu tego tematu. Sami sobie ustalają, kiedy mają przyjść. Myślę, że skoro są moimi zastępcami, to chyba znaczy, że im ufam, a to z kolei świadczy o tym, że nie muszę ich prowadzić za rączkę? – Potrząsam głową, widząc zniesmaczenie Gavina. – Sawyer siedem lat, a Aiden pięć. Tyle dla mnie pracują. Tyle ich znamy, obaj. Wyjaśnisz mi wreszcie, dlaczego ciągle masz z nimi jakiś problem? Bo jeśli nie, to kończymytemat.

– Sawyera jeszcze toleruję, to zimny chuj, ale Aiden to po prostuprzygłup.

– Jesteście do siebie całkiem podobni, szczególnie jeśli chodzi o poczucie humoru. – Unoszę brew, kiedy mruży na mnieoczy.

– Nie obrażaj mnie, nie ujmuj mojej inteligencji – fuka i szczerzy się szeroko. – Jestem przystojniejszy. – Mruga, zanim się podnosi i podchodzi do barku powhisky.

– Ani się waż. Po pierwsze, jest dopiero jedenasta. Po drugie, możliwe, że polecimy jeszczedzisiaj.

– Ale…

– Żadnego „ale”, Gavin. Potrzebuję cię trzeźwego iskupionego.

– Sam mógłbyś się napić, to może byś w końcu, kurwa, trochę wyluzował. Albo chociaż kogoś przelecieć… A no tak. Najpierw trzeba ją sprowadzić z powrotem, co? – Uśmiecha się szelmowsko, ale odstawia butelkę isiada.

– O kim tymówisz?

– O Veronice. I nawet mi nie ściemniaj, że to twoje zaangażowanie w całą sprawę jestprzypadkowe…

– Za chwilę nieprzypadkowo możesz dostać w potylicę. Ona jest ode mnie dwanaście lat młodsza, do diabła! – prycham z niedowierzaniem, kręcąc na niego głową. Jakby kiedykolwiek interesowały mnie jakiekolwiek związkiz kobietami… A co dopiero z tyle lat młodszymi. – Nie wiem, co sobie uroiłeś, ale skończ z tym. Po prostu Lloyd i Zack potrzebują pomocy, żeby to ogarnąć, a skoro się zaangażowałem, to wiesz, że nie odpuszczam takich spraw. Lubię mieć wszystko pod kontrolą i to też chcę mieć. Nie potrzebuję problemów od Castellano, a on wie, że biorę w tym udział. Temat będzie skończony, jak ta gnida dostanie kulkę. Albotrzy.

– Ach, oczywiście. To tylko dobre serduszko mojego czułego i jakże wylewnego braciszka. – Gavin rechocze, na co przymykam oczy i biorę głęboki oddech, odpuszczając sobie tę bezsensowną dyskusję, nim ponownie na niego patrzę. Wstaje i pochyla się nad biurkiem, opierając dłonie na drewnie, wciąż uśmiechając się kpiąco. – Znasz piosenkęTymitu?

– Słucham?

– Ty mi tu nie pierdol – nuci, poruszając ramionami dorytmu.

Mruga do mnie i wychodzi, zatrzaskując za sobądrzwi.

Przez chwilę wpatruję się w miejsce, w którym zniknął mi z oczu. Unoszę wzrok do sufitu, wzdychając, i wracam spojrzeniem do monitora w momencie, gdy mój telefon zaczynadzwonić.

Nareszcie.

Po wysłuchaniu raportu od mojego człowieka czuję, jakby ktoś zdjął z moich ramion niesamowity ciężar. Tak duża ulga jest jednak zaskoczeniem, przez co wracam myślami do słów Gavina. Karcę sam siebie i ponownie unoszę telefon, by zadzwonić do Zacka iLloyda.

Na rozmyślanie również przyjdzieczas.

Rozdział 2 Tobias

Słyszę dzwonek do drzwi i wrzask Gavina, że otworzy. Wstaję, zapinam marynarkę i opieram się o biurko. Już wcześniej poinformowałem ochronę przy bramie, że będziemy mieli gości. Naszą gosposię również – ta otworzyła szerzej oczy na tę informację, jakbym postradał rozum. Na moje uniesienie brwi tylko przytaknęła, mamrocząc, że będzie w kuchni, gdyby była potrzebna, kiedy już siępojawią.

Może rzeczywiście nie za często pojawiają się u nas goście. W sumie… Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś był oprócz Sawyera i Aidena. Wszystkie sprawy z klientami załatwiam w firmie. Mój dom ma być dla mnie oazą spokoju i nie życzę sobie, by ktoś go zakłócał. Ktokolwiek. Ta sprawa jednak nie jest żadnym zleceniem, jest raczej… osobista. Tak, myślę, że tak można tonazwać.

Pierwszy do gabinetu wchodzi Zack i marszczę brwi, kiedy dostrzegam pakunek w jegodłoni.

– Nie patrz tak na mnie. Zobaczymy, ile jednocześnie rzeczy będziesz w stanie robić, jak będziesz miał swojego dzieciaka – mruczy, stawiając na biurku fotelik samochodowy, po czym delikatnie odwija z kocyka mały ładunek. – Emma w ogóle nie sypia. Jest przerażona tym, co się dzieje z dziewczynami – tłumaczy, ściągając z chłopca maleńką czapkę i kurtkę, przez co malec kwili cicho, nim Zack zaczyna bujać fotelikiem jak kołyską. – Musiałem go zabrać i wykłócić się z nią, by wzięła coś na sen i odpoczęła. Kocham tę kobietę, ale kiedy jest w takim stanie, to mnie po prostu przeraża. Wygląda jak damska wersja Frankensteina i tylko czekam, aż wywinie jakiś numer, by sama je odzyskać. – Wzdycha, pocierając twarz jedną ręką. – Więc błagam cię, powiedz mi, że w końcu możemy to zrobić, bo jeszcze moment, a wszyscy wylądujemy wwariatkowie.

– Tak, właśniedlatego…

– One już coś kombinują. Słyszałem, jak Larissa szepcze do telefonu – wtrącaLloyd.

Dopiero teraz omiatam spojrzeniem gabinet i widzę jego, Alexa, Tanka oraz oczywiście Gavina, który właśnie schował głowę dofotelika.

– Tęskniłeś za wujciem, prawda? No powiedz, że tęskniłeś, ty małyGargamelku.

Przymykam na moment oczy, odliczając od dziesięciu do jednego, nim ponownie patrzę na facetów zebranych w moim domu, po raz setny zastanawiając się, co się stało z moim poukładanym życiem, że straciłem nad nim jakąkolwiek kontrolę, czegonienawidzę.

– Dzwonił mój informator – mówię spokojnie, zbierając się w sobie, czym przyciągam spojrzenia facetów, i siadam za biurkiem. – To nie jest podpucha. Są tam, gdzie wskazuje sygnał, czyli wciąż w Anglii. Pięć godzin samochodem, dlatego sugeruję samolot, który już zorganizowałem. Będzie gotowy o piętnastej. Widocznie kupował to miejsce, dlatego wcześniejszy sygnał pokazywał tamten hotel. Są tam od dwóch dni. Stary domek pośrodku lasu, trzech ludzi na zewnątrz, żadnych kamer, żadnego śladu Castellano czy tego cholernego Borisa. Nie wiem, dlaczego nie wziął ich z powrotem do Włoch, ale to tylko ułatwia nam zadanie. I skoro jest ich wyłącznie trzech, to sugeruję, byśmy załatwili to sami, nie angażując nikogo więcej. Nie ma takiejpotrzeby.

– To wydaje się zbyt proste – stwierdza Lloyd, mrużąc lekko oczy. – Nieuważacie?

– A ja myślę, że facet jest tak zapatrzony w siebie, iż sądzi, że będziemy spokojnie siedzieć i czekać na jego kolejne posunięcie. To działa na naszą korzyść. Zabierzemy je, a później zastanowimy się, co dalej, i skupimy się na tym, by go znaleźć – rzucam, opierając się wygodnie i przyglądając się im, kiedy po koleiprzytakują.

– Tak, to dwie niewinne dziewczyny i dopóki ich nie odzyskamy, to skurwiel ma czym nas szantażować. – Gavin wysuwa w końcu głowę z fotelika, posyłając reszcie krótkie spojrzenie, nim patrzy na mnie. – A prawda jest taka, że nie wiemy, co tam się dzieje. To nie tak, że możemy ufać temu zjebowi, iż ich nie skrzywdzi. Może codziennie już są wykorzystywane przez jegoludzi.

Groźny pomruk wydobywa się ze mnie, co szybko maskuję kaszlnięciem, i klepię się lekko w klatkę piersiową, ale mój brat unosi kącik ust, a na jego twarzy pojawia się coraz szerszyuśmiech.

– Spotykamy się o piętnastej na lotnisku. Mój człowiek zdaje mi raport na bieżąco, odkąd potwierdził ich położenie, w razie gdyby sytuacja uległa zmianie. Wrócimy do domu jeszcze dzisiaj wieczorem – stwierdzam, unikając spojrzenia Gavina, który nie odrywa ode mniewzroku.

Młodsze rodzeństwo, kurwa.

***

Veronica

Przysuwam się bliżej śpiącej Claudii i szybko chowam do kieszeni krzyżyk, w który się wpatrywałam, kiedy słyszę odgłos przekręcanegozamka.

Strach sprawia, że moje gardło się zaciska, gdy drzwi powoli się otwierają, i czuję zapach świeżego powietrza, którego zdecydowanie tutaj brakuje. Boris omiata spojrzeniem pomieszczenie, nim wykrzywia usta w szyderczym uśmiechu i zatrzaskuje za sobądrzwi.

Przełykam ciężko ślinę, gdy zbliża się do nas, rzucając pod moje nogi jednorazówkę z jedzeniem, co sprawia, że Claudia podskakuje lekko i otwiera szerokooczy.

Mężczyzna pochyla się i jedną dłonią łapie moją twarz. Zaciska ją tak mocno, aż z moich ust mimowolnie wydobywa się piskbólu.

– Zostaw ją, ty pieprzony psycholu! – wrzeszczy buntowniczo moja siostra, ale słyszę przerażenie w jejgłosie.

Macham dłonią, dając jej znać, żeby się uciszyła, ponieważ naprawdę nie chcę goprowokować.

Sergio jest przerażający, ale nie wiem, czemu to Boris, jego prawa ręka, sprawia, że ogarnia mnie lęk tak wielki, iż trudno mi wydobyć przy nim jakiekolwieksłowa.

– Dwie małe kurwy. – Spluwa, wciąż trzymając moją twarz. – Nie mogę się doczekać, aż Sergio pozwoli mi się z tobą zabawić. – Przesuwa po mnie głodnymspojrzeniem.

Czuję, jak zawartość żołądka unosi się do moich ust. Próbuję wstrzymać oddech, by opanować mdłości, gdy jego nieświeży zapach dociera do mojegonosa.

– Już niedługo – mówi, jakby składał obietnicę, po czym gwałtownie mniepuszcza.

Zanim zdążę mrugnąć, zamachuje się ręką i uderza mnie z całej siły wtwarz.

Altanka wypełnia się krzykiem Claudii, gdy od siły uderzenia opadam na siostrę, a moje oczy wypełniają się łzami. Czuję w ustach posmak krwi, ale nie pozwalam sobie na okazanie słabości. Nie chcę dać mu chorej satysfakcji, dlatego z całych sił powstrzymuję się od wydania jakiegokolwiek dźwięku, dopóki odgłos jego kroków nie odbija się echem, a zaraz za nimi następuje trzaśnięcie drzwi. Dopiero wtedy się podnoszę, opierając dłońmi na materacu obok nóg Claudii, i powoli unoszę na niąspojrzenie.

Cichy syk wydobywa się z niej, kiedy patrzy w okolicę moich ust. Widzę, jak bardzo stara się walczyć ze łzami. Jestem z niej cholernie dumna, że pomimo wszystkiego, co się dzieje, wciąż i wciąż pokazuje mi, iż potrafi być silna. Czasami mam wrażenie, że jest o wiele silniejsza ode mnie. Za każdym razem, kiedy mam ochotę zwinąć się w kulkę i po prostu płakać, patrzę na nią i jej hart ducha, który motywuje mnie do zachowania kontroli, aby udowodnić jej, że ma we mnie oparcie, ponieważ tak właśnie powinno być. Zawsze je miała i mimo sytuacji, w której się znalazłyśmy, nie pozwolę, by złamało mnie coś takiego, skoro radziłam sobie z tyloma rzeczami przez ostatnielata.

To tylko kolejna mała przeszkoda w naszymżyciu.

– Jest w porządku – stwierdzam, ocierając usta, po czym spoglądam na swoją rękę na której widnieje krew. – Nawet za bardzo nie boli. – Uśmiecham się słabo, na co krzywi się zodrazą.

– Masz krew na zębach. – Podchodzi do jednorazówki i wyciąga z niej małą butelkę wody, po czym mipodaje.

– Dziękuję – charczę, nim zbieram siły i podchodzę w kąt pomieszczenia, w którym jest toaleta. Płuczę usta, wypluwam krew i ponownie patrzę na siostrę. – Będzie lepiej, zobaczysz – mówię, próbując przekonać i ją, i siebie. – Zawsze w końcu jestlepiej.

– Wciąż krwawisz – wyrzuca, jakbym mogła mieć na to jakiś wpływ. – Cieknie ci po całej szyi, nieczujesz?

Szczerze mówiąc, nie. Całe pół twarzy mam tak zdrętwiałe, iż w tym momencie jestem wdzięczna, że nie mamy lusterka, w którym mogłabym sięprzejrzeć.

Patrząc na reakcję i minę Claudii, wnioskuję, że nie jest to zbyt przyjemnywidok.

Wzruszam ramionami, jakby nic mnie to nie obchodziło, i wracam do siostry, żeby zobaczyć, co możemy zjeść. Dźwięk wystrzału z broni sprawia, że zamieram, wpatrując się z trwogą wdrzwi.

– No nareszcie! – Claudia podskakuje i patrzy na mnie z szerokim uśmiechem. – Mówiłam ci, że to będzie prędzej niż później! – krzyczy szczęśliwa, wygładzając rozczochranewłosy.

Wpatruję się w nią z niedowierzaniem, a kolejny huk sprawia, że podrygujęlekko.

– Ciekawe, którzy przyjechali – zastanawia się, całkowicie zrelaksowana. – Wytrzyj tę krew, jak ty wyglądasz? – gani mnie, ale ja anidrgnę.

Chcę wierzyć. Chcę mieć nadzieję, że zostaniemy wyciągnięte z tej chorej sytuacji, ale dopóki to się nie wydarzy, dopóki nie zobaczę na własne oczy… Tkwimy w tym od wielu miesięcy i po prostu mój optymizm zagubił się w tej bitwie o przetrwanie. Mimo wszystko cieszę się, że moja mała siostra ma go za nasdwie.

Nagle drzwi zostają wyważone, przez co łapię Claudię za ramię i pociągam za siebie, cofając się. Dostrzegam Gavina, który uśmiecha się szeroko, stojąc z bronią w oburękach.

Uczucie ulgi jest tak wielkie, że w tym momencie już nie trzymam siostry, tylko wspieram się na niej, widząc znajomą, przyjaznątwarz.

– No, słoneczka moje piękne, koniec wakacji. – Gavin mruga żartobliwie, nim zatrzymuje wzrok na mojej twarzy, na której wciąż jest świeża krew. – Ojej. To się porobiło. – Drapie się w głowę, jakby się nad czymś zastanawiał, nie odrywając ode mnie spojrzenia, po czym wzdycha ciężko. – I biedny Gavinek znowu nie dostanie zabawki – mruczy. – Tobias! – wrzeszczy.

Moje serce przyspiesza swój rytm, gdy myślę o mężczyźnie, którego za chwilę zobaczę, ale szybko się opanowuję, gdy Gavin przesuwa się na bok i wskazuje ręką, abyśmywyszły.

– Pewnie nie słyszy. Jest na zewnątrz z resztą, próbują coś wyciągnąć odBorisa.

Kolejne uderzenie ulgi obmywa moje ciało, gdy słyszę, że go złapali. Naprawdę kiedyś sądziłam, że nie byłabym w stanie skrzywdzić nikogo. Teraz wiem, że wszystko zależy od sytuacji – nigdy nie można być pewnym, że się czegoś nie zrobi, dopóki się w takowej sytuacji nieznajdzie.

Chłodne, rześkie powietrze sprawia, że uśmiecham się smutno, gdy wychodzimy na zewnątrz. Rozglądam się wokół i nie dostrzegam nic oprócz polnej drogi i hektarów lasu, które ciągną się z każdej strony. Mimo to idę za Gavinem, kierując się na tył małej chatki, w którejbyłyśmy.

Wzdrygam się lekko i zaciskam dłoń na ręce Claudii, widząc ciała facetów, którzy wiem, że pilnowali tego miejsca. Jestem w szoku, że moja siostra wygląda na całkowicie nieporuszoną. Zbliżamy się do kilku mężczyzn, których głosy stają się coraz wyraźniejsze, aż w końcu dostrzegam grupkę zebranych wokół klęczącego Borisa, który ma tak napuchniętą twarz, że ledwie jestem w stanie gorozpoznać.

Nie on jest jednak tym, który przyciąga mój wzrok. To spojrzenie szarych oczu, tak rzadkich i tak pięknych, zatrzymuje mnie wmiejscu.

Wygląda idealnie. Ten mężczyzna zawsze wygląda idealnie, chociaż miałam okazję widzieć go dopiero paręrazy.

Czarny, doskonale skrojony garnitur. Perfekcyjnie ułożone na prawy bok, jasnobrązowe włosy. I stoicki, całkowicie opanowany wyraz twarzy, która właśnie skierowana jest w mojąstronę.

To trwa zapewne tylko kilka sekund, gdy patrzymy się na siebie, ale to wystarczający czas, by moje głupie serce wybijało nierówny rytm, a ciało obmyła fala ciepła, chociaż to najmniej odpowiedni moment na taką reakcję. Nie jestem jednak w stanie zapanować nad sobą, więc stoję, utrzymując spojrzenie Tobiasa. Ten ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej, masywnymi ramionami przygląda mi się, nim opuszcza wzrok na ziemię, jakby się nad czymśzastanawiał.

Cokolwiek to jest, po krótkiej chwili ponownie na moment łączy nasze spojrzenia i intensywnymi oczami omiata jeszcze raz moją twarz. Kiedy jego wzrok pada na miejsce, w którym wciąż czuję ciepłą krew, spokojnie wyciąga spod marynarki broń, odbezpiecza ją i bez chociażby mrugnięcia strzela w Borisa trzyrazy.

– Mówiłem. – Gavin chichocze zadowolony. – I żeby ci za karę, kurwa, trumny nie przykryli! – Spluwa w kierunku martwego ciała, ale mój wzrok wciąż pozostaje naTobiasie.

Jestzdystansowany.

Nieosiągalny.

O wiele starszy odemnie.

I ma mój kawałek serca od naszego pierwszegospotkania.

Rozdział 3 Veronica

– Normalnie to się zaczyna robić naszym zwyczajem. – Gavin uśmiecha się szeroko, zaglądając zza oparcia fotela przednami.

Samolot właśnie wzbił się do lotu, a ja wciąż nie mogę uwierzyć, że wracamy… Dokądkolwiek naszabierają.

Claudia siedzi zrelaksowana obok mnie, podziwiając widoki przez małe okno, a reszta facetów jest dziwnie cicha. Z każdą minutą ich milczenia czuję coraz większy niepokój, którego najwyraźniej moja siostra nie odczuwa. Wiem, że jesteśmy z nimi bezpieczne, ale to wciąż nie rozwiązuje naszegoproblemu.

Nadal nie możemy normalnieżyć.

To jest tak pokręcone… Staram się dostosowywać do każdej nowej sytuacji, ale czuję się zmęczona tym wszystkim. Ciągłym stresem. Ciągłym ukrywaniem. I ciągłymuciekaniem.

– Dokąd nas zabieracie? – pytam, chociaż nie kieruję tego do nikogokonkretnego.

– Do domu – mówi spokojnie Zack, jakby to byłaoczywistość.

Ze mnie wydobywa się głośne parsknięcie, tak bardzo do mnieniepodobne.

Czuję na sobie spojrzenia wszystkich, łącznie z Claudią, przez co od razu zalewam się rumieńcem i opuszczam wzrok na swoje brudnespodnie.

– Przepraszam – szepczę, czując się jakniewdzięcznica.

Jest mi okropnie wstyd, ponieważ po raz kolejny ratują nam życie – dosłownie – ale prawda jest taka, że my nie mamy obecniedomu.

Nasze stare życie skończyło się prawie pół roku temu, kiedy Sergio wpadł i postanowił, że teraz on będzie trzymał je w dłoniach, sterując nami, a szczególniemną.

– Naprawdę jesteśmy wam wdzięczne. Dziękujemy – mówię szczerze, omiatając ich spojrzeniem, nim ponownie patrzę na swoje splecione na udachdłonie.

– W porządku – mruczy Lloyd, posyłając mi mały uśmiech, jakby rozumiał mojezachowanie.

To zaskakujące widzieć tego wytatuowanego faceta z blizną i tymi różnymi oczami tak spokojnego i wyrozumiałego, chociaż miałam już okazję widzieć, jaki jest dla Larissy. Nie wątpię jednak, że kiedy trzeba, pokazuje swoją drugą, ostrą stronę, ale mimo to jego proste „w porządku” dziwnie mnie uspokaja. Odwzajemniam jego uśmiech, lecz krzywię się, kiedy moje usta pulsują, przypominając mi o wcześniejszym uderzeniu Borisa, które przez całą sytuację całkowiciewyparłam.

– Mieszkanie Emmy wciąż jest do dyspozycji – odzywa się Zack, wychylając ze swojego miejsca. – Ponownie wyznaczymy wam ochronęi…

– Nie. – Stanowczy głos Tobiasa roznosi się po kabinie i tym razem to na nim lądują wszystkie spojrzenia, chociaż on wydaje się tym kompletnie nieporuszony. – Nie ma potrzeby ryzykować. Mogą zatrzymać się u mnie i Gavina, zapewnimy imochronę.

– Czy uważasz, że moi ludzie, bądź Zacka, nie potrafią tego zrobić? – Lloyd porzuca swoje opanowanie i teraz bacznie przygląda się Tobiasowi, mrużąc na niegooczy.

Reszta facetów tylko się przysłuchuje. Gavin patrzy na brata jednocześnie zszokowany i zafascynowany, jakby widział go po raz pierwszy. Claudia wciąż wygląda przez okno, jakby wszystko było jej całkowicie obojętne, a ja mam wrażenie, że moje zdanie zupełnie się tutaj nieliczy.

Ponownie mam ochotę parsknąć, kiedy uświadamiam sobie, że mając prawie dwadzieścia jeden lat, jestem całkowicie zależna od kogoś. I wychodzi na to, że za chwilę będę zależna od Tobiasa. Mojej małejfantazji.

Los uwielbia sobie ze mniekpić.

– Absolutnie nie. Po prostu uważam, że masz kobietę w ciąży, na której powinieneś się skupić. Zack ma kobietę i małe dziecko. Siedzimy w tym razem, więc również razem możemy podzielić sięzobowiązaniami.

– Tobias ma rację – stwierdza Zack, kiwając głową. – To dobre rozwiązanie, Lloyd. Veronica?

– Tak?

– Czy masz jakiekolwiek pojęcie, gdzie może byćSergio?

Potrząsam głową, przełykając porażkę, ponieważ naprawdę myślałam, że zapyta się mnie, co myślę o zamieszkaniu uTobiasa.

Za chwilę karcę sama siebie, przypominając sobie, jak Emma wielokrotnie powtarzała, że w jej życiu istnieje tylko jeden rodzaj mężczyzn: nadopiekuńczy samiecalfa.

Biorę głęboki oddech, unikając spoglądania na Tobiasa i po prostu godzę się z tym wszystkim, kolejny raz upominając siebie, ile zawdzięczam tym facetom. Chcą dobrze. Chronią mnie i Claudię. Najważniejsze, że Claudię, więc nie mam zamiaru okazywać niezadowolenia, w jakikolwiek sposób. Poza tym, jak mogłabym być niezadowolona, skoro próbują wyciągnąć mnie z piekła, które przygotował dla mnie własnybrat?

– Jestem pewna, że wpełznie do jakiejś dziury i długo z niej nie wyjdzie. – Wzruszam ramionami, ale kontynuuję, kiedy widzę ich pytające spojrzenia. – Zabiliście Borisa, a to był chyba jedyny facet, któremu on ufał. Polegał na nim w wielu kwestiach, z tego, co wiem. Skoro teraz go nie ma, zrobi mu się niezłybałagan.

– Mogliśmy go wziąć ze sobą i dłużej nad nim popracować – stwierdza Tank, patrząc znacząco na Tobiasa, na co od razu potrząsamgłową.

– To nie był zdrowy człowiek. Przez ten czas, kiedy miałam z nim do czynienia… Po prostu myślę, że on by się nawet z tegocieszył.

– Czyli znalezienie Castellano będzie jeszcze trudniejsze, niż zakładaliśmy – podsumowuje Lloyd, ciężko wzdychając. – Masz rację, Tobias. Dziewczyny powinny być pod twoimnadzorem.

Podnadzorem.

Wypuszczam długi oddech i przymykam oczy, opierając się ozagłówek.

Będę w jednym domu z tym facetem. Na samą myśl przełykam ciężko ślinę, ale mój kącik ust mimowolnie się unosi, kiedy zdaję sobie sprawę, że Claudia też tambędzie.

Jest moją jedyną rodziną. Liczy się tylko to, że jest bezpieczna i będziemyrazem.

Ze wszystkim innym sobieporadzę.

***

Na lotnisku czekały na Tobiasa dwa SUV-y, z trzema facetami całymi ubranymi na czarno. W jednym siedzi nasza czwórka, a tamci mężczyźni jadą przed nami w drugim. Atmosfera w samochodzie jest dosyć napięta, a raczej niezręczna… Nawet Gavin milczy całą drogę, co wiem, że jest do niegoniepodobne.

Dom Tobiasa znajduje się w spokojnej okolicy. Kiedy dojeżdżamy do bramy, dostrzegam kolejnego mężczyznę przy stróżówce, który tylko kiwa głową, zanim otwiera drogę na długi podjazd. Wyglądam przez okno i z zainteresowaniem obserwuję otoczenie, aż mój wzrok napotyka piętrowy bliźniak. Po obu jego stronach są podwójne garaże, a na samym środku są dwie pary drzwiwejściowych.

– Lewa strona jest moja, prawa Gavina – mówi Tobias, zatrzymując się na jednym z kilku miejsc parkingowych przedbudynkiem.

Drugi SUV kieruje się za dom, ale z tego miejsca nie widzę nic wokół, oprócz krótkiejtrawy.

– W środku są drzwi łączącepołówki.

– I tak więcej przebywam w jego części niż w swojej – Gavin odwraca się do nas z miejsca pasażera, szczerząc się szeroko. – Myślę jednak, Veronico, że ty powinnaś zostać w mojej połowie. W razie kłopotów powinniśmy się podzielić, braciszku. Ja biorę Veronicę. – Zaciera dłonie, jakby dosłownie miał mniechwycić.

Przyglądam mu się z niedowierzaniem. Dopiero Tobias przykuwa moje spojrzenie, gdy odwraca się w moją stronę i ostentacyjnie omiata wzrokiem moje ciało, marszcząc przy tymbrwi.

Nigdy nie byłam drobną dziewczyną. Zawsze byłam krągła, co zaakceptowałam już dawno, i zaczęłam w pełni cieszyć się swoimi kształtami. W tym momencie mężczyzna przygląda mi się uważnie, jakby zastanawiał się, jak Gavin miałby sobie ze mną poradzić, skoro jest dosyć szczupłym – a na pewno szczupłym w porównaniu do umięśnionego brata – chłopakiem. Czuję więc jednak, jak się rumienię, lekko zawstydzona, ale mimo wszystko nie odwracamwzroku.

– Zapomnij – rzuca tylko, zanim wysiada z samochodu, a ja słyszę chichot Gavina, którego nie rozumiem. – Chodźcie – rzucazniecierpliwiony.

Wysiadamy z Claudią szybko i podążamy za nim dowejścia.

Łapię siostrę za dłoń, kiedy wchodzimy do sporego holu, na co ona zabiera rękę, kręcąc na mnie głową, jakbym była niepoważna. Wzdycham, zdając sobie sprawę, że wraca jej normalne, buntownicze i lekceważące nastawienie, które w pełni pokazuje, gdy czuje się w miaręswobodnie.

Rozglądam się po krystalicznie czystym korytarzu. Wszystko jest białe i błyszczące, z wyjątkiem kilku ciemnych, kontrastujących obrazów, które wiszą na ścianach, i drewnianych schodów prowadzących na piętro. Zaraz po prawej stronie znajduje się wejście do równie idealnie zadbanego, białego salonu z czarnymi meblami. Wszędzie, gdzie spojrzę, widzę tylko biel i czerń. To dosyć… smutny obraz, mimo iż na pewnoelegancki.

– W moim domu obowiązują mojezasady.

Nieznoszący sprzeciwu głos Tobiasa sprawia, że tracę całe zainteresowanie wystrojem i zauważam, jak ze skrzyżowanymi ramionami przygląda się mnie iClaudii.

– Jestem pewny, iż nie będą one dla was szczególnym utrapieniem, na początku jednak chciałbym zaznaczyć, że lubię wiedzieć o wszystkim, co się dzieje pod moim dachem. Mam świadomość, że po ostatnich wydarzeniach jesteście zmęczone, więc pokażę wam wasze pokoje, a porozmawiać możemy jutro. W razie potrzeby tam jest kuchnia. – Wskazuje ręką na pomieszczenie w głębi korytarza po lewej stronie, którego nie widzę z tego miejsca. – Tam rządzi nasza gosposia, którą poznacie przy śniadaniu. Wychodzi zawsze po kolacji. Dba również o porządek. Nikt z ochrony nie wchodzi do domu bez mojego wyraźnego rozkazu. W salonie znajdują się drzwi, którymi możecie wejść do salonu Gavina. Reszta w swoim czasie. Chodźcie.

– To wszystko będzie takie zajebiste. – Gavin wciąż wygląda na podekscytowanego, ale chyba po prostu nie mam siły się nad tymzastanawiać.

Dopiero teraz odczuwam, jak naprawdę jestem fizycznie zmęczona. Moja twarz pulsuje w rytm moich kroków po schodach i jedyne, o czym w tym momencie marzę, to móc siępołożyć.

– Claudia, to twój pokój. – Tobias otwiera pierwsze drzwi na piętrze. – Ma oczywiście prywatną łazienkę. Gavin, przynieś Claudii jakieś swoje ubrania, żeby mogła się przebrać. Jutro zajmiemy się resztą. Veronico – zerka na mnie przelotnie, nim idzie w głąb korytarza – zapraszam.

Mijamy kilka kolejnych pomieszczeń, po czym docieramy do końca korytarza i wchodzimy do dużej sypialni z podwójnym łóżkiem przykrytym – cóż za zaskoczenie – czarną pościelą. Są tutaj również komoda, dwie szafki nocne i kolejne dwie parydrzwi.

Kiedy wchodzimy dalej, widzę, że jedne to garderoba, i na pewno jest to garderoba Tobiasa, sądząc po liczbie wiszących garniturów, a więc to jegosypialnia…

– Co my tutaj robimy? – Zatrzymuję się na środku, uświadamiając sobie ten fakt, na co odwraca się w moją stroną i znów marszczy brwi, jakby kompletnie mnie nierozumiał.

– Widziałaś swoją twarz? – Przekrzywia głowę, kiedy ja znów czuję ten wstrętnyrumieniec.

– Patrzę na nią prawie dwadzieścia jeden lat, więc tak, znam ją dosyć dobrze – rzucam hardo, nawet nie zastanawiając się nad tym, o co mu chodziło, ani nad tym, comówię.

Przez sekundę wydaje mi się, że jego usta drgnęły, ale wrażenie znika z kolejnym mrugnięciem, a on ponownie krzyżuje ręce na klatcepiersiowej.

– To wyjątkowo przyjemny widok, ale wolę go, kiedy połowa twojej twarzy nie jest pokryta krwią i siniakiem – stwierdza spokojnie, a ja wpatruję się w niego zaskoczona. – W mojej łazience są apteczka i tabletki przeciwbólowe. Chyba że tego niepotrzebujesz?

Potrzebuję.

Tak samo jak kilka chwil z dala od niego, by przestać robić z siebieidiotkę.

A to dopiero dziesięć minut w jegodomu.

Rozdział 4 Veronica

Stoję przed lustrem, opierając się dłońmi o umywalkę, i przyglądam się bałaganowi, którym jest moja twarz. Oprócz fioletowego siniaka i rozciętej wargi dostrzegam zmęczenie spowodowane ostatnim czasem. Pochylam głowę, przez chwilę oddychając głęboko. Ponownie unoszę wzrok na swoje odbicie i uśmiecham się lekko sama do siebie, starając się nastawić do tego dnia chociaż odrobinępozytywniej.

Zawsze przychodzi czas, kiedy jestlepiej.

I jest, już teraz. Wczoraj, po tym jak wzięłam tabletki przeciwbólowe i opatrzyłam usta, stałam pod prysznicem prawie godzinę. W końcu minimalnie odprężona wyszłam z kabiny, po czym zarzuciłam na siebie spodenki oraz koszulkę Tobiasa, które mi dał. Doznałam poważnego szoku, widząc, że ma takie rzeczy w swojej garderobie. Myślałam, że ten facet ma tylko garnitury, w których nawet śpi – to by mnie o wiele mniej zaskoczyło. Następnie położyłam się do łóżka, otoczona jego zapachem z powodu jego ubrań. Myślałam, iż utrudni mi to zaśnięcie, zasnęłam jednak w ciągu kilkusekund.

Przeczesuję palcami moją burzę loków, świadoma, że nie mam co z nią zrobić, a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie bardzo mnie to w tym momencie obchodzi. Wychodzę z łazienki, spoglądając na zegar, który wisi naścianie.

– Szlag – mamroczę sama do siebie, wybiegając boso z pokoju nakorytarz.

Jest pięć po ósmej, a wczoraj dostałam wyraźne polecenie, że śniadanie jest zawsze o ósmej i wtedy spotykamy się w jadalni, która jest połączona z salonem. Na samą myśl mój brzuch robi fikołka. Wczoraj kompletnie nie miałam apetytu, dzisiaj jednak już odczuwam skutki tej przymusowejgłodówki.

W szaleńczym tempie zaczynam zbiegać po schodach i zdaję sobie sprawę, kiedy popełniłam błąd. Moje stopy ślizgają się na idealnie wypastowanych stopniach, przez co ostatnie trzy schody pokonuję oryginalnie, boleśnie zapoznając je z moją kościąogonową.

Siedzę przez kilka sekund na ostatnim stopniu, z włosami na twarzy, i śmieję się sama z siebie. Niezgrabnie się podnoszę, odrzucając złośliwe loki do tyłu, i wchodzę do salonu, jedną ręką pocierając tyłek, ale staram się, by nic nie było po mniewidać.

Momentalnie zamieram, gdy dostrzegam, jak Tobias podnosi się i zapina marynarkę, kiedy mnie widzi. Patrzę zdezorientowana za siebie, zastanawiając się, dlaczego wstaje. Wracam spojrzeniem do jego wyczekującej twarzy, gdy wpatruje się w moje stopy, jakby dobrze wiedział, co się stało, aż w końcu odsuwa dla mnie krzesło po swojej prawejstronie.

Przez chwilę jestem skonfundowana, nim orientuję się, że wstał, ponieważ ja weszłam, i dopiero to wprawia mnie w prawdziwezakłopotanie.

Cóż, to nawet… miłe.

– Dzień dobry – mamroczę, podchodząc i rzucając mały uśmiech Gavinowi oraz Claudii, którzy siedzą po przeciwnejstronie.

Tobias, jak zawsze nienagannie ubrany w czarny garnitur, czeka, aż zajmę swoje miejsce, po czym rozpina marynarkę i siada u szczytustołu.

– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, iż zaczęliśmy. Jest… – spogląda na swój złoty zegarek – siedem po ósmej. – Posyła mi krótkie spojrzenie, które chyba ma mnie zganić za to, że sięspóźniłam.

– Nie mam w pokoju budzika. Za późno wstałam – odpowiadam spokojnie, utrzymując wzrok na jego szarych oczach, do momentu, aż skiniegłową.

– Załatwimyto.

– Jak spałaś? – pytam siostry, która z zapałem je bułkę, jednocześnie smarując masłemdrugą.

– Elegancko – cmoka z pełną buzią, nim gromi spojrzeniem Gavina, który zabiera z jej talerza plasterwędliny.

– Masz bliżej, młoda. – Macha ręką na stół. – Sięgnij sobiedrugi.

Potrząsam głową, śmiejąc się cicho, nim moją uwagę przyciąga odgłos zbliżających się kroków. Spoglądam na kobietę po pięćdziesiątce, z ciemnymi włosami przeplatanymi siwizną, która podchodzi do mnie ze srebrną tacą i serdecznymuśmiechem.

– Panienka Veronica. – Stawia obok mnie filiżankę. – Mam na imię Lydia. Życzysz sobie kawę czyherbatę?

– Piękności, zostaw i jedno, i drugie. I przynieś jeszcze swojemu ulubieńcowi tych smacznych bułeczek, bo mi smarkula zjadła połowę. – Gavin szczerzy się, kiedy Claudia wzrusza ramionami, a Lydia syczy na niego, patrząc karcącymwzrokiem.

– Jesteś łobuzem. Jak możesz tak mówić do gości? – Mruży oczy, ale widzę, jak próbuje się powstrzymać oduśmiechu.

– Z taką twarzą wszystkie grzechy zostają mi wybaczone, przecież wiesz. – Opiera podbródek na złączonych dłoniach i mruga do niejzalotnie.

Obserwuję ich rozmowę, przeskakując spojrzeniem od jednego do drugiego. Na mojej twarzy pojawia się prawdziwy, szczery uśmiech, gdy słucham tego przekomarzania. Po chwili mimowolnie spoglądam na Tobiasa, który wygląda jak wykuty z kamienia, z zamyśleniem wpatrując się w mój zranionypolik.

I po moim dobrym humorze nie maśladu…

Piętnaście minut później biorę ostatni łyk kawy i odstawiam filiżankę, czując się wyjątkowo zadowolona i spokojna, dopóki na dźwięk tego twardego głosu nie przechodzi mniedreszcz.

– Veronico, jeśli skończyłaś, to zapraszam do mojegogabinetu.

Unoszę brew, gdy Tobias odsuwa swoje krzesło i czeka, aż wstanę. Rzucam krótkie spojrzenie na Claudię, która siedzi rozluźniona, i na Gavina, który zagryza usta, jakby próbował powstrzymać się od komentarza. Powoli się podnoszę i idę za facetem, który coraz bardziej zaczyna mnieirytować.

„Do mojego gabinetu”. Jezu. Czuję się, jakbym szła na dywanik dodyrektora.

– Nie biegaj boso, bo następnym razem może się to skończyć gorzej niż obiciem pośladków. Nie chciałbym musieć zawozić cię do szpitala, kiedy coś sobie połamiesz – mówi spokojnie, idąc obokmnie.

Tylko oddycham głęboko i zaciskam zęby, żeby się nie odezwać i przypadkiem ponownie nie zrobić z siebieidiotki.

Kiedy wchodzimy do jego biura, które znajduje się na parterze na końcu korytarza, szybko omiatam wzrokiem pomieszczenie. Zauważam wiśniowe biurko, wielki skórzany fotel i dwa mniejsze naprzeciwko. Po prawej stronie stoi duży regał z wbudowanym barkiem, a na ścianach wiszą trzy obrazy i czarny zegar. Całość doskonale pasuje do resztydomu.

Podskakuję lekko, kiedy drzwi zamykają się za nami z cichym kliknięciem, i obserwuję, jak okrąża biurko, nim gestem wskazuje, żebymusiadła.

– Zapraszam.

Przyglądam się, jak sam zajmuje miejsce, wyciąga z szuflady jakąś kartę i kładzie obok laptopa, po czym skupia na mnie swojespojrzenie.

– W moim domu obowiązują moje zasady – powtarza swój wczorajszy powitalny tekst i rozsiada się wygodniej, odchylając na oparcie siedzenia. – Claudia kończy w sierpniu szesnaście lat. Powinna się uczyć. Wiem, że ze względu na ostatnie wydarzenia w waszym życiu nie miała takiej możliwości, ale teraz ma i zamierzam dopilnować, by otrzymała odpowiednią edukację. Niestety, nie może uczęszczać do szkoły, dlatego załatwię jej prywatne zajęcia, które będą odbywać się online. Poinformuj ją, że życzę sobie, aby skupiła się tylko na tym i nadrobiła bieżący, stracony rok. Jeśli będzie chciała o tym podyskutować, może przyjść domnie.

Milczę, przetwarzając wszystko, co do mnie mówi. Czuję taki wachlarz emocji, że boję się odezwać, ponieważ nie wiem, które przejęłyby nade mną kontrolę – czy te pozytywne, czynegatywne.

Jestem wdzięczna za to, że pomyślał o niej i o jej szkole, co również mnie spędzało sen z powiek. W tym momencie jednak jestem bardziej wściekła niż pitbull na kokainie, ponieważ byłoby cholernie miło, jeśli najpierw zechciałby ze mną o tymporozmawiać.

– Tutaj jest karta. – Przesuwa czarny plastik w moją stronę, nim zdążę się odezwać. – Skorzystaj z niej, aby zamówić wszystkie rzeczy, które są wam potrzebne. Ubrania, kosmetyki czy cokolwiek innego. Możesz korzystać z mojego laptopa, sieć jest zabezpieczona. Taki sam dostanie później Claudia do nauki, jak tylko Gavin go dla niej przygotuje. Otrzymacie również bezpieczne telefony, których nie będzie można namierzyć, byśmy w razie czego mogli się skontaktować. Korzystaj z tej karty do woli, lecz pamiętaj, że wolałbym nie robić miejsca na dodatkowe samochody, mam ich wystarczającodużo.

Wpatruję się w niego, szukając oznak, że ostatnie zdanie było żartem, ale oczywiście żaden mięsień na jego twarzy nawet nie drgnie i naprawdę zaczynam się zastanawiać, czy to go nie boli. Wypuszczam oddech i przymykam na sekundę oczy, nim łączę nasze spojrzenia i staram się, by mój głos pozostałspokojny.

– Nie chcę twoich pieniędzy. – I tyle ze spokoju, gdy wredny syk wydobywa się z moichust.

Zagryzam policzek, kiedy Tobias unosi na mnie brew, czekając, aż będę kontynuowała. Przysięgam, że to jego jedyny sposób na okazywanie jakichkolwiek emocji. Te cholerne brwi, które albo marszczy, albounosi.

Ogoliłabym mu je, gdyby nie zależało mi nażyciu.

– Chodzi mi o to, że mam trochę odłożonych pieniędzy na swoim koncie, więc wystarczy, że podjadę do banku i je wybiorę. Wszystkie moje dokumenty są w naszym starym mieszkaniu, więc byłabym wdzięczna, gdyby ktoś mi je dostarczył. Przy okazji może przywieźć nasze rzeczy. Wiem, że to zajmie kilka godzin. Po prostu będę się lepiej czuła, jak sama będę mogła zadbać o potrzeby moje czy mojejsiostry.

– Nie widzę takiej konieczności, skoro ja mogę to zrobić – stwierdza, jakby najnormalniejszą rzeczą na świecie było to, że przygarnia do siebie dwie obce dziewczyny, zapewniając im ochronę i całąresztę.

Tutaj chodzi też o coś zupełnie innego, czego on kompletnie nie rozumie. Ja po prostu potrzebuję chociaż odrobiny niezależności. To jest we mnie tak zakorzenione, że aż boli mnie wewnątrz, kiedy nie mogę tego uzyskać. Przez ostatnie miesiące nie miałam takiej możliwości, ale terazmam…

Moja matka była prostytutką. „Wysokiej klasy”, ale jednak prostytutką, ciągle zależną od mężczyzn, z którymi się umawiała. Zależną od mojego ojca, który traktował ją jak śmiecia, a ona mimo tego wciąż i wciąż się dla niego poniżała. Patrzyłam na to całe życie, i od zawsze przysięgałam sobie, że nigdy nie będę zależna od jakiegokolwiek faceta, nawet od własnegomęża.

Wiem, kiedy muszę odpuścić, i wiem również, że teraz nie muszę. To nie jest sytuacja, której nie można rozwiązać inaczej, tylko po prostu moje rozwiązanie nie pasuje mężczyźnie, który właśnie przygląda mi się uważnie, jakby mniestudiował.

Po raz kolejny upominam siebie, że powinnam okazać wdzięczność za pomoc mi oraz Claudii, i dopiero wtedy staram się dojść do jakiegośkompromisu.

– Czy możemy przynajmniej się umówić, że kiedy skończy się ta sytuacja, zwrócę ci wszystkie pieniądze, które z niej wydam? – Unoszę kartę i patrzę na niegowyczekująco.

– Możemy się tak umówić, a teraz muszę cię przeprosić, ale mam spotkanie za czterdzieści minut. Komputer jest do twojej dyspozycji. – Wstaje, zapinając marynarkę, po czym kieruje się dowyjścia.

– Tobias? – wołam w momencie, kiedy łapie za klamkę, przez co odwraca się w moją stronę i czeka, co mam do powiedzenia. – Dlaczego to robisz? Dlaczego tak bardzo się angażujesz, pomagając nam? – pytam cicho i przyglądam mu się, gdy przez kilka sekund zastanawia się nadodpowiedzią.

– Ponieważ mogę. Ichcę.

Po tym wychodzi, cicho zamykając za sobą drzwi, kiedy ja mam jeszcze więcej pytań bombardujących mojągłowę.

Wzdycham lekko, nim przesiadam się na jego fotel i uruchamiam laptopa, a gdy dźwięk gotowego do użycia sprzętu wybrzmiewa w pomieszczeniu, do mojego umysłu dociera jednarzecz.

Powiedział, że możemy się tak umówić, ale nie powiedział, że przyjmie ode mnie te pieniądze. Znam go krótko, ale wystarczająco, by stwierdzić oczywistyfakt.

Jeden zero dlaTobiasa.

Rozdział 5 Tobias

Ariana Grande – Dangerous Woman

– Tobias? Jesteśtu?

Cichy śmiech Aidena wyrywa mnie z moich myśli, które w kółko krążą wokół jednej, młodej dziewczyny. Potrząsam głową, zdegustowany sam sobą, nim odchrząkuję i patrzę na Aidena oraz Sawyera, którzy nie spuszczają ze mniewzroku.

– Na czym skończyliśmy? – pytam, starając sięskupić.

Rzucają sobie krótkie spojrzenie, którego nie mogę nie zauważyć, po czym Sawyer w końcu wzruszaramionami.

– Wszystko jest w porządku. Żadnych problemów, transakcje przechodzą bez zarzutu, mamy też kilka nowych zamówień na samochody, ale nie musimy się z tym spieszyć. Ten klient, co ostatnio, termin: trzymiesiące.

Kiwam głową, słuchając, co do mnie mówi, chociaż przed oczami ciągle pojawiają mi się burza ciemnych loków, brązowe oczy i ciało stworzone doczułości…

Ciało stworzone do czułości? Ja pierdolę, kurwa. Ona jest ode mnie dwanaście lat młodsza, to jeszcze młodziutka dziewczyna. Pocieram oczy pięściami, coraz bardziej zirytowany, ponieważ nie pamiętam, kiedy ostatnim razem tak mocno traciłem nad sobąkontrolę.

To kompletnie mi się niepodoba.

– To wszystko. Możecie iść – rzucam, po raz kolejny ignorując zdezorientowane spojrzenia, kiedy wstają i wychodzą z mojegobiura.

Włączam skrzynkę mailową i staram się zająć pracą, której mam pod dostatkiem. To w tym momencie idealnie sprawdzi się, by zająć moje myśli. Kiedy otwieram pierwszą wiadomość, prycham zniesmaczony, po czym zaciskam usta, czytając jądwukrotnie.

Pan Moore zaprasza mnie na zamkniętą imprezę urodzinową w najbliższyweekend.

Jestem tak podekscytowany zaproszeniem od tego starego, obślizgłego chujka, iż na samą myśl przechodzą mnie dreszczeobrzydzenia.

Ale i takpójdę.

Pójdę, ponieważ współpracuję z nim od lat i za same pieniądze, które zarobiłem od niego, mógłbym kupić sobie jeszcze dwa domy. Dodatkowo będzie tam pewnie większość moich klientów. Chcę czy nie, po prostu nie mamwyjścia.

Fantastycznie.

Opieram się łokciami o biurko i chowam twarz w dłoniach, potrzebując pięciu minut, aby przemyśleć sobie parę istotnych spraw. W ciągu ostatnich trzech dni, od kiedy Veronica i Claudia są u mnie, potrzebuję ich częściej niż przez ostatni rok. A to wszystko przez to, że ta pierwsza nie wychodzi z mojej głowy na dłużej niż kilkachwil.

Bardzoniedobrze.

Moje zbrukane dłonie nigdy nie będą godne, by jej dotknąć. Po tym, co spotkało mnie w życiu, nigdy nie zaryzykuję, że kiedyś nie wyczuję jejpulsu.

Nieona.

Nie wiem, czy to przez jej niewinne oczy. Zjawiskową twarz. Cudowne ciało. To nie ma żadnego znaczenia, ponieważ nie pozwolę sobie odpuścić. Jedyne, co mogę zrobić, to to, co wychodzi mi najlepiej ze wszystkimi innymi ludźmi. Trzymać ją nadystans.

Dwanaście lat… To wystarczającypowód.

Odchylam się na fotelu i ponownie patrzę w monitor, na którym wciąż widzę to rozpalające moje zmysły zaproszenie. Kolejny argument, dla którego nigdy nie mogę sobie pozwolić, by zbliżyć się do kogoś tak delikatnego, jakona.

Nie jestem pewny, czy Lloyd lub Zack wiedzą, czym się zajmuję. Szczerze w to wątpię, ponieważ dobrze strzegę swoich sekretów i równie dobrze uprzedzam wszystkich, z którymi współpracuję, co się stanie, jeśli ktoś będzie za dużo mielił językiem. Cokolwiek myślą moi nowi koledzy, nie współpracuję z mafią i dlatego z Lloydem nigdy nie weszliśmy sobie w drogę. Nie lubuję się również w ochranianiu ludzi, dlatego i Zack nigdy nie spotkał mnie przy żadnym z jego interesów. Chociaż owszem, mam firmę ochroniarską oraz potrzebne kursy udoskonalające moje umiejętności, na których poza tym poznałemSandera.

Ta działalność jest doskonałą przykrywką, jeśli chodzi o moje biznesy i ludzi, z którymi pracuję, a których uważam za największe szumowiny w tymmieście.

Skorumpowani policjanci. Opłacani celnicy. I najgorsi z tych gnojów – politycy.

A pomiędzy nimi wszystkimija.

***

Veronica

– Możemy w końcu porozmawiać? – Siadam na brzegu sofy w salonie i patrzę wymownie na moją młodszą siostrę, która skutecznie unika mnie, odkąd tutajjesteśmy.

Zamyka się w swoim pokoju, siedzi w kuchni z panią Lydią, bądź chowa się w połowie domu Gavina, jakbym nie wiem, czego od niej chciała. Jedyne, czego sobie życzę, to upewnić się, że wszystko jest wporządku.

– Skoro musimy – burczy, krzyżując ręce na klatce piersiowej, po czym opiera się głową o oparcie i znudzona spogląda nasufit.

Sięgam po pilota, wyciszam dźwięk telewizora i oglądam się, czy na pewno jesteśmy same. Tobias wyszedł jak zawsze po śniadaniu, Gavina również nie widziałam od tamtej pory, jedynie pani Lydia krząta się w swoim królestwie, pewnie przygotowującobiad.

– Claudia… – Wzdycham, starając się dobrać delikatnie słowa. – Wiem, że w naszym życiu ostatnio wiele siędzieje.

Prycha na mój komentarz, a ja zaciskam powieki, próbując zachować spokój. Czasami mam wrażenie, że obwinia mnie o to, chociaż tłumaczę sobie jej zachowanie buzującymi hormonami. Pękłoby mi serce, jeśli jedyna osoba na tym świecie, którą bezgranicznie kocham, uważałaby, iż nie zrobiłam wszystkiego, aby jąchronić.

Nasze życie nigdy nie było proste i przyjemne. Matka dbała tylko o siebie i swoich towarzyszy, zapewniając nam wyłącznie niezbędne do życia rzeczy. Ojca więcej nie było, niż był, a kiedy był, znęcał się nad matką, która przyjmowała to z uśmiechem na ustach. Bił ją za to, kim jest, jednocześnie nigdy nie broniąc jej robić tego dalej. Okrutny, chory człowiek, i jeszcze gorsze to coś, co było między nimi. Nawet nie potrafię nazwać tej relacji. To było po prostu złe. Teraz do kompletu naszych wspaniałych przeżyć możemy dorzucić psychopatę w postaci przyrodniegobrata.

Cudownie.

Od zawsze robiłam wszystko, co mogłam, by zapewnić siostrze bezpieczeństwo, i starałam się przelać na nią tyle opieki i czułości, ile tylko mogłam, zastępując oboje rodziców. Między nami jest pięć lat różnicy, może to niewiele, ale wystarczająco, bym mogła się nią zajmować, niemalże od dnia jej narodzin. Wciąż się cieszę, że to ja jestem tą starszą. Mogłam czytać jej bajki i tulić ją dosnu.

W późniejszym okresie nawet chodzić za matkę na przedstawienia do szkoły, wymyślając, dlaczego rodzicielka znów się nie pojawiła. Pilnować jej zadań domowych i tego, by zawsze była nakarmiona oraz czysta. Mogłam obie nas nauczyć najpotężniejszego uczucia na tym świecie – miłości. Uczucia, którego nam brakowało, ale miałyśmy więcej niż niektórzy, ponieważ miałyśmy siebie. Zawsze będę za towdzięczna.

Dlatego, chociaż próbuję ze wszystkich sił, nie rozumiem, dlaczego Claudia zrobiła się takatrudna.

– Chciałabym tylko wiedzieć, jak się czujesz z tym, co się dzieje wokół nas. – Macham dłonią, wskazując na pokój, chociaż mam na myślicałokształt.

– Dobrze. – Wzrusza ramionami, wciąż na mnie niepatrząc.

– Posłuchaj… Wiem, że jest dużo do ogarnięcia. Chcę wiedzieć, czy jest może coś, o czym potrzebujesz porozmawiać. No wiesz… Kiedy odbijali nas z tej chatki, tam… – Znów przerywam, ponieważ naprawdę nie wiem, jak powiedzieć to łagodnie, a wtedy siostra w końcu przenosi na mnie wzrok, patrząc jak naidiotkę.

– Chodzi ci o te trupy i to, że Tobias zabił na naszych oczachBorisa?

– Cóż… Tak, właśnie o to – chrząkam, przyglądając jej sięuważnie.

– Ludzie umierają każdego dnia, Ronnie. – Przewraca oczami, jakbym była niedorzeczna. – Zasłużyli, to umarli. Gdzie ty widzisz jakiśproblem?

– Jak ty możesz nie widzieć problemu? – szepczę zniedowierzaniem.

Ona ma piętnaście lat. Dopiero piętnaście lat. To nie są rzeczy, które powinna była oglądać z takim spokojem. Byłam przygotowana na wszystko – jej koszmary nocne, krzyki, słowa nienawiści na sytuację, w której się znalazłyśmy, tylko nie na to. Całkowite, kompletnelekceważenie.

Nawet, jeśli marację.

– Dopóki ci faceci są po naszej stronie, to nie widzę żadnego problemu. – Znów wzrusza ramionami. – Miesiącami byłam zamknięta, najpierw przez Sergia, później z tobą w mieszkaniu Emmy. Ale oprócz tego, że się wynudziłam, nic mi się nie stało. Tobie również nie. Dopiero, gdy zamknęli nas w tej chatce, zrobiło się niebezpiecznie, ponieważ to Boris nas pilnował, a nie ukrywał, co z nami zrobi, jeśli tylko otrzyma zgodę. Więc, jakby to powiedzieć, mam w dupie, co się z nim stało. Z nimi wszystkimi. I ty też miej to w dupie, skoro jesteśmy bezpieczne. Przestań się martwić, bo zaczyna mnie od tego mdlić. I nie daj Tobiasowi powodu, by nie chciał nam pomagać. Widzę, jak cięobserwuje.

– Jak mnie obserwuje? – pytam niepewnie, ciekawa jejzdania.

Wiem, że to robi, ale kompletnie nie mam pojęcia, co próbuje z tej obserwacji wyciągnąć. Niewiele rozmawialiśmy przez ostatnie trzy dni. Oprócz jednego razu, gdy ponownie po śniadaniu powiedział „zapraszam do mojego gabinetu”. To spowodowało drżenie mojego oka – gdy jednak poznałam powód, szybko mi minęło. Chciał się tylko dowiedzieć, czy potrzebujemy lekarza. Nie musiał nic więcej mówić, ponieważ od razu domyśliłam się, o co mu chodzi. Pytał o ginekologa. Zapewniłam, że nie potrzebujemy. Żadna z nas nie została, dzięki Bogu, wykorzystana w ten sposób. Widziałam ulgę na jego twarzy, chociaż trwało to dosłownie sekundę i równie dobrze mogło być wytworem mojejwyobraźni.

– No gapi się. Ciągle się na ciebie gapi. Je, to się gapi; pije kawę, to się gapi; przechodzisz obok, to się gapi. Skąd mam wiedzieć, dlaczego to robi? Po prostu postaraj się go nie wkurwić. Nie chciałabym znaleźć się bez jego ochrony, dopóki kochany braciszek, który obiecał nam wycieczkę po burdelu, wciąż gdzieś tam jest. Idę sięuczyć.

Wstaje i bez oglądania się za siebie zostawia mnie wciąż zaskoczoną po tej rozmowie, ale jednocześnie pełną ulgi. Jeśli z Claudią jest wszystko dobrze – na tyle, na ile może być w naszej sytuacji – to będzie wporządku.

A Tobias… No gapisię.

Ja też sięgapię.

***

Przystaję w wejściu do pokoju Claudii i wzdycham, kiedy dostrzegam wyłączony komputer. Miała się uczyć! Po weekendzie zaczyna zajęcia online i ustaliłyśmy, że postara się przerobić jak najwięcej zaległego materiału, który został jej wysłany przez nowych nauczycieli. Chciałam zapytać, czy może z czymś jej pomóc. Byłam w ogrodzie ledwie godzinę, ale jak widać, to było wystarczające, by znudziła jej sięnauka.

Potrząsam głową i z postanowieniem, że zaraz nakażę jej kontynuować, zaczynam zbiegać po schodach. W głowie układam wszystkie argumenty, które jej wyłożę, jak tylko ją znajdę, a jest ich naprawdę sporo. Jestem na tym tak skupiona, że kiedy zbliżam się do przedostatniego stopnia, a Tobias wychodzi zza rogu i stawia nogę na pierwszym, wydaję z siebie pisk, nim próbuję wyhamować, co oczywiście sprawia, że moje bose stopy sięślizgają.

Później wszystko idzie katastrofalniegładko.

Moje nogi uderzają z impetem w nogi Tobiasa, przez co zaskoczony traci równowagę, a ja upadając do tyłu, mimowolnie łapię go za marynarkę. Siła pociągnięcia sprawia, że guzik trzymający razem poły marynarki odpada, a ja rejestruję dźwięk odbijającego się krążka razem z moim upadkiem. Cały czas kurczowo ściskam czarny materiał, przez co Tobias ląduje na mnie i czuję, jak w ostatniej sekundzie wsuwa dłoń pod moją głowę, chroniąc ją przed zderzeniem z ostrymkantem.

Przez chwilę mam wrażenie, że świat sięzatrzymał.

Czuję jego dłoń wplątaną w moje włosy. Zapach perfum zmieszany z jego zapachem, który sprawia, że mój brzuch zaciska się, a w ustach mi zasycha. W ustach, które są ledwie kilka centymetrów od jego rozchylonych warg… Jeden stopień wbija się boleśnie w mój kręgosłup, ale to ostatnia rzecz, którą bym się przejmowała, ponieważ to ciężar tego mężczyzny mnie przygniata. Jakkolwiek to zabrzmi, nigdy w życiu nie czułam się lepiej niż w tymmomencie.

Sunę spojrzeniem po jego gładko ogolonej twarzy, aż docieram do tych wyjątkowych oczu. Pierwszy raz mam okazję podziwiać je z tak nikłej odległości. Są jak pochmurne niebo przed burzą. Wokół rozszerzonych źrenic dostrzegam maleńkie plamki złota. To sprawia, że jego spojrzenie wydaje mi się o wiele cieplejsze niż zazwyczaj, a mój przyspieszony oddech jeszcze wzmaga swój rytm i wiem, że on to czuje. Wpatruje się we mnie uważnie, przesuwając wzrokiem po każdym centymetrze mojej twarzy, aż dociera do moich oczu i tampozostaje.

Przełykam ciężko ślinę, wciąż nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa. Poddaję się tej intensywności… Mam nawet wrażenie, że chcę mu coś udowodnić. Nie wiem, co to jest, ale hardo odwzajemniam jego spojrzenie, czując, jak przy każdym wdechu nasze klatki piersiowe dociskają się do siebie. Im dłużej patrzę w jego oczy, tym bardziej moje ciało drży, a mój umysł wytwarza coraz więcej wizji nas razem, bez bariery ubrań. Te myśli są dla mnie całkowicie obce, wizualizacja tego sprawia jednak, że wstrząsa mną silny dreszczekscytacji.

I właśnie w tym momencie cała postawa Tobiasa się zmienia, jakby dopiero uświadomił sobie, co tak naprawdę się dzieje. Delikatnie wysuwa dłoń spod mojej głowy, nim podrywa się gwałtownie i bez słowa podaje mi rękę. Przyjmuję ją, lecz wiem, że nie jestem w stanie ustać na nogach, więc siadam na schodku i odwracam wzrok, starając się opanować. Moje spojrzenie przenosi się za niego, a ramiona mi opadają, kiedy widzę, że nasza chwila nie była całkowicie nasza. Za plecami Tobiasa stoją zszokowany Gavin i równie oniemiałaClaudia.

– Cóż… – mruczę, ale tak naprawdę nie wiem, co miałabym powiedzieć, więc tylko uśmiecham się nerwowo, po czym przenoszę wzrok na powód mojego tymczasowegozaćmienia.

Tobias patrzy na nich z otwartymi ustami, jakby chciał to wszystko jakoś skomentować, ale rezygnuje i bez nawet jednego spojrzenia na mnie odchodzi w głąbkorytarza.

Ignoruję ból, który pojawia się na myśl, że jedyne, co w nim właśnie wywołałam, to irytacja. Kiedy jednak słyszę trzaśnięcie drzwi, uczucie się pogłębia, ponieważ wiem, że to nie jest tylkowkurzenie.

Towściekłość.

Rozdział 6 Veronica

Camila Cabello – Never Be the Same

– Prosiłam cię! – Claudia warczy, patrząc na mnie z wyrzutem, przez co lekko kulę się w sobie. – Miałaś go nie wkurwiać – syczy, gdy przenoszę zawstydzony wzrok na Gavina, który szczerzy się, jakby to wszystko było przynajmniejzabawne.

Zdążyłam zauważyć, że ten chłopak ma niesamowicie dziwne poczuciehumoru.

– Młoda, miałaś iść się uczyć, później pogadamy – rzuca jej wymowne spojrzenie, na co ona tupie ze złością nogą, nim przeskakuje na schodach obok mnie, szturchając mnielekko.

Jestem przekonana, żecelowo.

– Jest bardzo wściekły czy tylko trochę wściekły? – pytam cicho, wzdychając, na co dostaję głośny śmiech. – No co? – jęczę, opierając się głową o ścianę. – Przecież nie zrobiłam tego umyślnie. Nawet nie wiedziałam, że jest wdomu.

– No mnie też to zaskoczyło, bo prawie nigdy nie wraca przed kolacją, a i na nią nie za często – stwierdza, siadając obok mnie. – I w ogóle nie jestwściekły.

– Próbuj mnie pocieszać, muszę jednak powiedzieć, że jeśli bierzemy pod uwagę to trzaśnięcie drzwiami, to słabo ci idzie. – Słyszę kolejny chichot, przez co mrużę na niego oczy. – Gavin, to nie jestśmieszne.

– Jest, i to wykurwiście. – Parska, puszczając mi oczko. – On nie jest wściekły. Jestporuszony.

– Słucham? – dopytuję się z niedowierzaniem, ale zanim mi odpowie, słyszę jakiś przytłumiony huk. I kolejny. I następny. – Co tojest?

– Po-ru-szo-ny – podśpiewuje, wstając. – W chuj i jeszcze ciut, ciut. Chodź, to samazobaczysz.

Nawet nie próbuję udawać, że nie jestem zainteresowana, co się dzieje, tylko zrywam się szybko i idę za nim. Przechodzimy przez kuchnię, gdzie Lydia właśnie wyciąga coś z lodówki, posyłając nam mały uśmiech. Marszczę brwi, gdy Gavin podchodzi do drzwi, które byłam pewna, że prowadzą do spiżarni. I rzeczywiście tak jest, z tym że oprócz metalowych regałów wypełnionych różnymi produktami znajduje się tam również kolejneprzejście.

– Trzymaj. – Sięga na półkę, po czym podaje mi zatyczki do uszu, biorąc również parę dlasiebie.

Rozlega się kolejny huk, tym razem o wiele głośniejszy, a świadomość sytuacji przychodzi sekundępóźniej.

– Nie wiedziałam, że macie tutaj piwnicę i… – urywam, zagłuszona wystrzałem. – Strzelnicę.

– Oraz siłownię. – Wzrusza ramionami, zanim wkłada zatyczki, więc robię tosamo.