Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rycerze Placu Zamkowego - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 maja 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
9,99

Rycerze Placu Zamkowego - ebook

Powieść skierowana do młodego czytelnika, rozgrywa się na zamku w Lidzbarku Warmińskim i okolicy. Autor urodził się w domu należącym do podzamcza i pisząc powieść, sięgnął do własnych wspomnień. Bohaterami są chłopcy wykazujący się ogromną fantazją i poważnie traktujący etos rycerski. Wspólnie przeżywają wiele przygód, między innymi bronią zamkowego muzeum przed złodziejami.

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-3427-7
Rozmiar pliku: 602 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PODWÓRKO

Czasami koleje losu

są jak pieśń wędrowca

który szuka swego skrawka ziemi

aby móc powiedzieć:

- tu jest moje miejsce.

- Skaranie boskie, czego się ten chłopak nie dotknie, musi zniszczyć - załamała ręce mama, patrząc na przemian to na Waldka, to na podziurawione drzwi od głównego pokoju.

- Co ja z tym teraz zrobię? Przecież tego nie da się naprawić. Oj, za jakie grzechy to dziecko mnie karze? - mama w końcu poszła do kuchni.

Waldek popatrzył na drzwi. No tak, rzeczywiście podziobane nożem. Może te dziury zakleić plasteliną? Gorzej z kółkami odrysowanymi na drzwiach. Największe od miski, mniejsze od talerza, a centralne od fajerki. Ale przecież musiał mieć jakąś tarczę, aby nie rzucać nożem w całe drzwi. Jak inaczej miał ćwiczyć celność?

A mama chyba przesadza. Na pewno to się da jakoś załatać. W końcu nie strasznego się nie stało. Dlaczego jednak mama ciągle narzeka, kiedy on coś wymyśli? Waldek się zastanowił. No, może mama ma trochę racji. Nie za dużo, ale trochę.

Kiedy Waldek miał dwa lata, poszedł sobie z podwórka na spacer. Na chwilę mama weszła do domu, a jego pociągnęło w świat. Widocznie skręcił nie tam, gdzie go szukano, bo rodzice znaleźli syna dopiero po kilku godzinach. Siedział grzecznie na drugim końcu miasteczka, na krawężniku chodnika i oglądał przejeżdżające furmanki. Przedtem przespacerował ze dwa kilometry od domu. Tak w ogóle, to Waldek spacery miał we krwi. Kiedy pierwszy raz mama zaprowadziła go wraz ze starszym bratem Leszkiem do przedszkola, od razu obaj czmychnęli. Nie chcieli do przedszkola. Albo w domu Waldek zawsze coś sknocił. Oczywiście niechcący.

Przypomniał sobie wylany cały kałamarz atramentu na nową, białą pościel. Właśnie rodzice ją kupili. Przypomniał sobie również, jak podczas kłótni z Leszkiem, któremu nie mógł dać rady, bo tamten był o dwa lata starszy, Waldek chwycił, co było pod ręką (jakiś wazon) i rzucił w brata. Leszek zrobił unik a wazon przeleciał przez dubeltową szybę pokoju. Jak to szkło brzdęknęło! Wazon wylądował na ulicy i też się rozbił. Podwójnej szyby z okna było akurat szkoda, bo zajście miało miejsce zimą. No tak, sporo tego było. Mama ma dużo racji, kiedy narzeka, jak tylko młodszy syn coś wymyśli. Trzeba będzie się poprawić. Chociaż troszeczkę. A po dzisiejszym narzekaniu mamy Waldek zdecydował, że już nic nie będzie wymyślał w domu. Na podwórku, w szkolę, tak, ale nigdy w domu. Tak będzie dobrze. Przecież chłopak ma już trzynaście lat, więc może postanowić jak mężczyzna. Mało tego, nawet spróbuje to zrealizować, chociaż to są dwie różne sprawy.

*PIERWSZA KRAINA

_„Litwo, Ojczyzno moja_...” - jak to wspaniale brzmi. Ogromna Rzeczypospolita i jej litewska część, jego część. Tam są korzenie. Waldek aż uśmiechnął się na to wspomnienie. Nigdy tam nie był, ale wie, skąd pochodzi. Pamięta opowieści babci o dworku przy rzeczce Wilejce, o bocianim gnieździe na jego dachu. Oczami wyobraźni widzi aleję dojazdową, w podwórzu starą studnię ze skrzypiącym żurawiem. Babcia siedzi na ganku pod baldachimem z bluszczu i z uśmiechem patrzy na pląsającą po sadzie dziatwę. Cicho, pięknie, zielono. Albo te zimy, które musiały tam być bardzo srogie. Pełno śniegu na dworze, na szybach gwiazdki z mrozu. Dzieci zjeżdżają na sankach z pobliskiego wzgórza. Sielanka. Jego mała Ojczyzna, pod opieką wielkiej Matki Polski.

Chłopak nawet nie zauważał, że podświadomie przenosił obrazy autentyczne w wirtualny świat, świat, który widział przez pryzmat mapy sprzed stuleci. I opowieści starego pana Antoniego. O lasach nieprzebytych, gdzie wieczorem strach odejść od ogniska, bo zewsząd czyhają i obserwują siedzących ślepia dzikich zwierząt. O polowaniach, legendach. O wilkołakach błąkających się po puszczach. O jeziorach bezkresnych, gdzie ryby same wchodziły w sieci. O ludziach wspaniałych, zdrowych, długowiecznych i dobrych. Waldek oczami duszy widział siebie w tej wymarzonej krainie, wyobraźnia wiodła go po tych wszystkich uroczych zakątkach. A na wspomnienie rzeczywistości, która wyrzuciła jego rodziców z ojcowizny, aż zgrzytał zębami. Przeklęci Rosjanie! Zabrali taki kawał Polski. W tym jego piękną krainę, której teraz nawet nie może zobaczyć.

Waldek z zapartym tchem słuchał opowieści rodziców o czasach ich młodości, wypytywał, chłonął, czasami dziwiąc się, że tak niewiele mu przekazują. Przecież powinni zaszczepiać swemu dziecku pamięć o rodzinnej ziemi, przygotowywać go do powrotu. A oni mówią jakby oszczędnie, ważą słowa, niektórych spraw wręcz unikają. Waldek przypomniał sobie, że ojciec po wojnie był uwięziony przez kilka lat w jakiejś Kałudze, gdzieś w Rosji, że uciekał przed Rosjanami przez granicę uwieszony pod wagonem towarowym. Dlaczego więc nie mówi o nienawiści do zaborcy, dlaczego uczęszcza na jakiś uniwersytet chłopski? Jeszcze chwali się mamie opracowaniem referatu o ruchu wyzwoleńczym chłopów w poprzednim stuleciu. Przecież tego nawet nie ma w żadnej historii. A Waldek właśnie historię lubi w szkole najbardziej i naprawdę dużo wie o dziejach Ojczyzny. Czemu więc rodzice dziwnie zamykają usta, kiedy zarzuca ich pytaniami?

Przypomniał sobie sąsiada Mrowińskiego, który dopiero kilka lat temu wrócił z więzienia, gdzie siedział za posiadanie portretu marszałka Piłsudskiego. Z zawziętością pomyślał o drugim sąsiedzie, Gierojanie, który na tamtego doniósł, a którego córka Kaśka podkochuje się teraz w Waldkowym bracie, Leszku. Jak to możliwe, że jeden wysiedlony donosi na drugiego? Jak to jest w tej Polsce, że za posiadanie wizerunku bohatera narodowego idzie się do więzienia. - Nadal nie jesteśmy wolni - chłopiec skonstatował. - W dalszym ciągu musimy walczyć o wyzwolenie. A skoro starsi się boją, zrobimy to my, jak dorośniemy. Nienawidzę ruskich - pomyślał. I przypomniał sobie opowieść mamy, kiedy w 1941 roku jako dziewczynka jeszcze, rzucała z innymi kwiaty na niemieckie czołgi, czołgi wyzwolicieli spod radzieckiej okupacji. Wyzwolenie przyszło dla niej w ostatniej chwili, bo następnego dnia cała rodzina miała być wywieziona na Sybir, na mękę i śmierć. Z drugiej strony, ten obraz mamy i innych, tak cieszących się z przyjścia Niemców, za nic nie pasował do innych wiadomości: o Oświęcimiu, Majdanku, faszyzmie. I do obrazu ojca walczącego najpierw z jednymi, potem z drugimi. I do zdania matki, kiedy Waldek wprost ją zapytał, kto tu był wroiem?

- To bardzo skomplikowane, synku - odpowiedziała. - Najlepszy jest jednak pokój, nawet niedobry, to lepszy od wojny.

Waldek wiedział, że to jest kompromis, że on sam wielu rzeczy także nie będzie mógł mówić głośno. Pragnął jednak walczyć. Może trochę później, teraz jest za mały. Ale przyjdzie czas, kiedy wróci zwycięsko do swojej dzielnicy, do Litwy, która jak inne ojczyste krainy będzie znowu w Polsce.

*BRATERSKI KONFLIKT

Za domem rozległ się dwukrotny gwizd. To Zondek. Umówili się na ćwiczenia. Zakładają wojsko. Waldek chwycił ze swojego kącika tarczę, szpadę z leszczyny i śmignął na dwór. Nie myślał już o zniszczonych drzwiach. Mama coś wymyśli i jakoś to się naprawi. Na dworze zaś było tak pięknie. Wiosna obrzuciła wszystko zielenią. Pełną, soczystą i młodą. Jak Waldek żądny czynów i wrażeń. Chłopak stanął na progu i spojrzał na plac. Naprzeciwko wejścia, jednocześnie na środku placu stał pomnik, a po obu jego stronach rosły dwa olbrzymie klony. To ich liście na wielu rozłożystych gałęziach, do ziemi się chylących, promieniowały na cały teren zielonym kolorem. Zieleń odbijała się od zabudowań, dotykała krzaków rosnących przy moście zamkowym, łączyła się i szła dalej aż do rzeki Łyny. Nawet mury zamkowe z czerwonej cegły stanowiły tylko tło dla tego nasyconego żywotnością koloru. Aż się chciało żyć, oddychać pełną piersią i ogarnąć sobą cały świat. Waldek poczuł w sobie moc młodości, marzeń, wiosny. Poszukał oczami Zondka. Siedział na stopniu pomnika, z łokciami wspartymi na kolanach i zamyśloną twarzą. Zdziwiło to Waldka.

- Dlaczego on jest taki poważny? - pomyślał. Trzema susami znalazł się przy koledze.

- Rusz się, coś taki smętny! Spójrz, jak wszystko żyje! A może jesteś chory? - zapytał z niepokojem.

Zondek pokręcił przecząco głową.

- Nie, ale nici z ćwiczeń. Wszystko przez twojego brata. Założył klub sportowy i wszyscy przeszli do niego. Są na łące nad Łyną. Robią tam boisko. Do biegania, skakania i wszystkiego. U nas nie został nikt.

Waldka zatkało. A to zdrajcy! Przecież umawiali się już od kilku dni, że założą wojsko. Armię Placu Zamkowego, bo tak właśnie nazy wał się plac, na którym mieszkali.

- Wszyscy? - jeszcze z niedowierzaniem zapytał. - I Karaś, Pet, i Mrówa, i Krzysiek, Czesiek, wszyscy?

- Wszyscy - odpowiedział Zondek. - Wszystkich skaptował twój braciszek. Zresztą, jak chcesz, to sam zobacz - wzruszył ramionami.

Waldek spuścił głowę. Nie wiedział, jak postąpić. Czy iść i na własne oczy zobaczyć swoją klęskę? Czy będzie w stanie przeżyć takie upokorzenie? Czy będzie mógł spojrzeć z odwagą w oczy rodzonemu bratu, który tak go poniżył? Przed wszystkimi kolegami z podwórka. A oni? Przeszli ot, tak sobie od jednego do drugiego. Wezbrała w nim złość.

- Idziemy - powiedział przez zaciśnięte zęby i ruszył przodem, nawet nie oglądając się na Zondka.

Przeszli przez wielką bramą i znaleźli się nad rzeką. Waldek patrzył na dużą łąkę, która wciśnięta w zakole Łyny, służyła jako plac zabaw. Od rzeki oddzielona była gęstymi krzakami, rosnącymi na całej długości brzegu. To dobrze, bo krzewy stanowiły naturalny wał ochronny, który uniemożliwiał dzieciakom wpadnięcie do wody. Zwłaszcza, że była to tarnina, pełna cierni, kłująca i zniechęcająca do przejścia. Dopiero dużo dalej, przy moście nad rzeką, tarnina się kończyła. Tam też latem przychodziły całe rodziny, z kocami, kanapkami, tam się kąpało, a most służył za trampolinę.

W tej chwili na łące kręciło się kilkunastu chłopców, którzy wyrywali w jednym miejscu trawę na skocznię, w innym wykreślali wielkie koło do pchnięcia kulą, a wokół całej łąki przygotowywali miejsce na bieżnię. Dyrygował Leszek. Waldek patrzył na to wszystko z zaciśniętymi ustami. Widział kolegów, którzy ochoczo pracowali, widział ich radość z tego, co robią. Spuścił głowę. Zdradzili go, przekonał ich do tego Leszek. Brat. Specjalnie to zrobił, na złość Waldkowi. Uważa pewnie, że zapewni wszystkim lepszą zabawę. Upokorzyć Waldka, przeciągnąć wszystkich do siebie, przewodzić im, tego pragnie Leszek. Ale nie tak szybko, braciszku, o nie. Rozwalę ci to wszystko w drobny mak. Waldek czuł wzbierającą w nim złość. Zaczął iść powoli w stronę gromady, potem coraz szybciej, wreszcie rzucił się do biegu. Kierował się prosto na Leszka. Teraz już był pełen gniewu, szału wręcz. Z rozpędu przewrócił brata i zanim tamten zdążył wstać, już Waldek ponownie skoczył na niego, okładając pięściami. Leszek zaczął się bronić i po chwili obaj stanowili jeden kłębek ciał, z którego co rusz unosiła się ręka któregoś i opadała do zadania kolejnego ciosu.

Rzucili się pozostali, by ich rozdzielić. Trudne to było, lecz w końcu oderwali Waldka od brata przytrzymując go za ręce, bo dalej rwał się do bójki. Wreszcie się jednak uspokoił, gdy popatrzył z satysfakcją na krwawiący nos i podbite oko Leszka. Strzepnął przytrzymujące go ręce, odwrócił się i powoli odszedł. I tak przegrał, bo tylko się jeszcze dodatkowo ośmieszył. Przecież w ten sposób nie przeciągnie nikogo na swoją stronę, bo jak ma zachęcić kolegów do własnych pomysłów, kiedy wdaje się w bójkę z rodzonym bratem. I to na oczach wszystkich. Taki z Waldka autorytet? To przecież wstyd, wstyd i pośmiewisko. Teraz będą z niego sobie tylko kpili. Takie myśli ogarniały Waldka, kiedy odchodził. Niemal czuł na plecach ironiczne, szydzące spojrzenia kolegów. I ukłucia: wstyd, wstyd; nie umie przegrać! Skulił ramiona, jakby jeszcze bardziej przygiął się do ziemi. Ledwo powłóczył noga za nogą. Nagle poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Powoli, ze zdziwieniem odwrócił głowę. To nie był Zondek, to Czesiek. Zostawił tamtych i pobiegł za Waldkiem.

- Zostanę z tobą, założymy to wojsko - powiedział zdecydowanie i tak jakoś ciepło.

Waldek jednak był na tyle przygnębiony, że zdobył się tylko na jedno słowo. - Później - powiedział. Minął Zondka, który cały czas stał w miejscu i patrzył na wszystko. Zostawiwszy za plecami obydwóch, jedynych w tej chwili żołnierzy, pomaszerował do domu.

*MIESZKAŃCY

Opowiedzmy więc może teraz, jak wyglądał dom Waldka. Nie mieszkanie, które było przeciętne, jak wiele innych, ale cały dom.

A dom, to był cały kompleks zamkowy w Lidzbarku Warmińskim. Olbrzymia większość mieszkańców, to byli przesiedleńcy ze wschodu. Zza Buga, jak o nich mówiono. Trafili tutaj, na Warmię. Waldek nie wiedział, w jaki sposób i dlaczego do Lidzbarka. Widocznie tu były wolne mieszkania. Tym bardziej jednak dziwił się, dlaczego zamieszkali w kompleksie zamkowym, ale jak założył, chyba z tej samej przyczyny. Zamek okalały z trzech boków budynki w kształcie czworokąta.

Całości broniła kiedyś fosa, której resztki w postaci stawu zarośniętego sitowiem otaczały z dwóch stron zabudowania. Z trzeciej strony osłaniała zamek rzeka Łyna. Czwartą, była ulica, prowadząca wprost do bramy w zabudowaniach, gdzie mieszkała rodzina Waldka i sąsiadów. Dalej znajdował się plac z pomnikiem i klonami, okolony właśnie z trzech stron budynkiem z grubej cegły. Plac zamykała tzw. mała fosa, oddzielająca go od zamku. W fosie nie było wody, stanowiła raczej podłużną łąkę, nad którą wisiał drewniany most, łączący plac z zamkiem właściwym. A ten był potężny. Kiedyś zamek krzyżacki, potem siedziba biskupów warmińskich. Tutaj przebywali i Kopernik, i Krasicki, co Waldek już wiedział.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: