W podróży nie musi chodzić o kolekcjonowanie wrażeń, ale o zrozumienie własnego uwikłania w politykę ciekawości – tego, dlaczego niektóre miejsca zdają się przyciągać zbiorową uwagę, a inne pozostają niezauważone. W chwili, gdy przeniesiemy do centrum to, co było wcześniej na peryferiach wizji – nijaką restaurację przy obwodnicy, górę, która mozolnie przemienia się w miasto czy dwójkę osób, które mignęły nam z okna taksówki – dostajemy szansę na to, aby angażując się w materialność tak zwanego „szerokiego świata”, zrewidować nasze w nim miejsce.