Drugi tom niepublikowanych zapisków i notatek Stachury z lat 1973–1979.
Podróże, lektury, praca pisarza od kuchni, spotkania autorskie, przyjaciele, przypadkowo spotkani ludzie. Jakie jeszcze tematy poruszają zeszyty podróżne Stachury? Otóż ukazują one jedną z najbardziej dramatycznych przemian, z jaką mogli zetknąć się czytelnicy polskiej literatury XX wieku. Karty notatników pokazują jak Edward Stachura sukcesywnie zmienia się w Człowieka-Nikt. Postępującej dezintegracji osobowości towarzyszy coś jeszcze, coś, co dla czytelników Stachury może być zaskoczeniem: poszukiwanie Boga w prostych, codziennych czynnościach. Pisał o tym Gustaw Herling-Grudziński, który miał okazję czytać fragmenty dziennika na łamach „Twórczości”: „Dziennik Stachury jest dla mnie dziwnym połączeniem dwóch obrazów: człowieka modlącego się cicho, coraz ciszej do Boga, który odwraca ciągle, chowa swoją twarz; dopalającej się świecy, która przed zagaśnięciem jarzy się chwilę wysokim, strzelistym płomieniem”. Drugi tom Zeszytów podróżnych pokazuje, jak ten płomień jaskrawo świeci, po czym blednie i w końcu gaśnie.

„Tak się miotałem po świecie. Wszystko jest poezja jest tego wstrząsającym dokumentem. Wszystkie inne moje książki także to samo. Może dlatego, że jestem wygnaniec. Ni Francuz, ni Polak, ni Meksykanin. Nie czułem ziemi pod stopami, ziemi, jak to mówią, własnej, rodzinnej, ojczystej. Nigdy na to nie zwracałem uwagi, ale coś w tym chyba jest. Do osiedlenia się na stałe umyśliłem Patagonię, potem Jukatan, daleko od Polski i od Francji. Wreszcie upatrzyłem sobie Wisłę. S jak Wisła. Gdzieś nad Wisłą jest moje miejsce. Dlaczego nie W-wa właśnie? I już nie gnało mnie. Było mi dobrze.
Aż przyszło tamto” (fragment książki).