Polska w roku 1945. Zniszczona, złamana, biedna. Niby wydostała się spod buta Hitlera, ale od razu przygniótł ją bucior Stalina. Niby wciąż jest przedmiotem targów wielkich mocarstw i wielu ma nadzieję na jakąś suwerenność, ale w rzeczywistości jej los jest przesądzony: na żadną wolność szans nie ma, tylko nikt jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy.
Jeśli na początek Polski Ludowej (PRL-em oficjalnie stanie się dopiero w 1952 r.) spojrzy się wyłącznie z perspektywy politycznej, to rzeczywiście zaczynała się ona bardzo ponuro. Ale to nie jest jedyna perspektywa, bo jak popatrzeć na nią oczami zwykłych ludzi, to ten obraz jest jednak bardziej optymistyczny. Po pięciu latach niemieckiej okupacji, niewyobrażalnych represji, mordów i zniszczeń wojennych można wreszcie odetchnąć powietrzem, w którym nie czuć prochu ani dymu pożarów.
Prawda o pierwszych powojennych latach jest skomplikowana. Na pewno nie było tak, jak głosiła przez całe lata PRL-owska propaganda, że naród gremialnie poparł nowych, komunistycznych władców Polski. Ale nie było też tak, jak twierdzą dziś specjaliści od polityki historycznej, że większość narodu trwała w oporze przeciw narzuconej władzy, bo wcale nie trwała. Większość Polaków po latach udręki próbowała po prostu odnaleźć się w nowej rzeczywistości i wreszcie żyć normalnie.