„Niektórzy ludzie uważają, że futbol to jest sprawa życia i śmierci. Mylą się. To o wiele poważniejsza sprawa”. Słynny bon mot przypisywany Billowi Shankly’owi, szkockiemu trenerowi, jak ulał pasuje do polskiego futbolu w czasach PRL-u. Wierchuszka partyjna świetnie wiedziała, jak wielką popularnością cieszy się piłka nożna, szczególnie wśród robotników, na których poparciu jej szczególnie zależało. I jak wielki na niej można zbić kapitał polityczny i propagandowy. Największe sukcesy polska reprezentacja osiągnęła w latach 70., gdy na czele państwa i partii stał Edward Gierek. W czasach propagandy sukcesu, nierozerwalnie związanej z jego dekadą, niebywałe sukcesy Orłów Górskiego były jak gwiazdka z nieba. Wpisywały się w politykę partii, która polegała m.in. na tym, by udowodnić światu, że kraj socjalistyczny, w którym rządzi klasa pracująca miast i wsi, w niczym nie ustępuje krajom kapitalistycznym, a w tzw. demoludach również można osiągać światowe sukcesy.
Dla piłkarzy wielkie osiągnięcia polskiego futbolu miały nieco inny wymiar. Nie tylko stali się najsławniejszymi ludźmi w kraju, ale byli też najbardziej hołubieni przez władzę. „Pan piłkarz” miał zwykle wypasiony etat w fabryce czy kopalni (choć ich zwykle na oczy nie widział), dostawał mieszkanie poza kolejnością i talon na samochód.
Dzięki piłkarzom i piłce nożnej w PRL-u Polacy przeżyli emocje, według wielu – nieosiągalne dla kolejnych pokoleń.