Czy gdy prezydent USA i premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill negocjowali w Jałcie ze Stalinem powojenny kształt Europy, wierzyli, że sowiecki dyktator dotrzyma obietnic? A czy w Polsce ktoś wierzył w zapewnienia Stalina?
Już kilka miesięcy po wyzwoleniu – czy, jak chcą niektórzy, początku nowej okupacji – raczej nikt nie miał złudzeń. Trzeba było przyjąć do wiadomości, że w Polsce nie będzie żadnej demokracji ani suwerenności, że będą tu stacjonować wojska sowieckie, polityka będzie podporządkowana interesom ZSRR, a każdy, kto się temu sprzeciwi, znajdzie się w więzieniu albo po prostu zniknie.
Co najmniej dwa razy blisko było zbrojnej interwencji wojsk ZSRR w Polsce.
W październiku 1956 r. radzieckie czołgi opuściły koszary i zmierzały ku Warszawie. Drugi raz mogły wyjechać na nasze ulice w 1981 r., podczas karnawału „Solidarności”.
Sowieckie wojska opuściły Polskę dopiero w 1993 r., cztery lata po upadku muru berlińskiego. Nikt za nimi nie tęskni. Jednak w Polsce przebywali także zwykli Rosjanie, Ukraińcy czy Białorusini. Zawiązywali z Polakami przyjaźnie, z których wiele przetrwało próbę czasu. Niekiedy rodziła się tu miłość, co pokazał w filmie „Mała Moskwa” Waldemar Krzystek. Do Legnicy, gdzie ulokowany był największy sowiecki garnizon, dawni obywatele ZSRR chętnie wracają na wycieczki, by czule wspominać swój pobyt w Polsce.