Pamiętacie „Teatrzyk Zielona Gęś”? Po wielu latach pojawił się jego mały wnuczek. Zbiór kilkudziesięciu scenek, skeczy, a właściwie sztuczek, wystawianych w bardzo niezależnym Teatrze. Tak bardzo niezależnym, że istniejącym jedynie w wyobraźni. Mamy tu sporą dawkę absurdalnego humoru, szczyptę ironii i trochę złośliwości. Aż kipi od parodii, pastiszu, rozmaitych odniesień i aluzji. Tworzy to kolorową, popkulturową papkę. Równocześnie bawi i każe doszukiwać się kolejnych ukrytych znaczeń, a to gwarantuje dalszą frajdę. Myślą przewodnią i motorem napędowym jest nieskrępowana zabawa językiem i słowem pisanym, a wszystko to w konwekcji j dramatu scenicznego. Można się śmiać, można drwić, irytować się, a czasem też i zastanowić się nad czymś zaskakująco refleksyjnym. Ale przede wszystkim liczy się humor. Bo „Teatr Krzywej Sceny” to przede wszystkim dobry sposób na inteligentną rozrywkę.