Andrzej Delgado to pseudonim, który przybrałem na potrzeby książki. Nie jestem pisarzem, choć pisanie zawsze przychodziło mi z łatwością (tak twierdziła moja Pani polonistka oraz koledzy, którym w szkole średniej pisałem za pieniądze wypracowania). W roku 2002 dane mi było, jako studentowi wyjechać razem z moją dziewczyną, również studentką a obecnie żoną, do USA. Spędziliśmy tam 3 lata.

I właśnie o tym jest ta książka.

Tak się złożyło, że na obczyźnie udało nam się przeżyć wiele nietypowych a czasem wręcz niewiarygodnych przygód nierzadko z pogranicza groteski, tragedii ale i melodramatu, ale i komedii. Dla niewtajemniczonych i nieznających tematu opowiadania o tych przygodach często okazują się opowieściami fantasy. Zauważyłem, że wzbudzają one zaciekawienie i zainteresowanie wielu ludzi, którym o nich opowiadam. To właśnie zainteresowanie a także nutka niedowierzania w ich oczach skłoniły mnie do opublikowania „Pamiętnika znalezionego na gabeciu”. Opowieści jakich wśród znajomych słyszymy wiele. Być może.

Ale ta opowieść różni się od innych. Jest opowiedziana językiem łatwym i przyjemnym, niekiedy żartobliwym, trochę prześmiewczym, bo obnaża pewne charakterystyczne zachowania. Sprawdziłem na kilku osobach, że dosyć dobrze się ją czyta. Jest w niej jeszcze coś nowatorskiego, pionierskiego, co ją wyróżnia wśród innych książek. W jej treść wplecione są oryginalne emaile wysyłane przeze mnie z USA do kolegów. Są cytowane dosłownie, bez polskich znaków (jedyną ingerencją było pozamienianie niecenzuralnych wyrazów:)). Zamieściłem tu też swoisty słownik spolszczonoangielsko - polski, czyli zbiór wyrazów będących fonetycznym odwzorowaniem angielskich słów. Dokładnie tak słyszą a potem powtarzają angielski Polacy, którzy nigdy wcześniej nie mieli z tym językiem do czynienia (jak tytułowy "gabeć" - z ang. garbage - śmietnik, śmieć).

W założeniu chciałem, aby książka miała charakter uniwersalny - miała być dedykowana do wszystkich tych, którzy kiedykolwiek wyemigrowali z kraju i wrócili bądź nie. Bardzo zależało mi na tym, aby każdy emigrant mógł się z nią utożsamiać niezależnie od kraju, do którego przyszło mu wyjechać. Dlatego główny bohater nazywa się po prostu Emigrant, dla przyjaciół Emi.


A trzeba wiedzieć, że pisać wcale nie było mi łatwo. Ale się przymuszałem i jakoś to poszło. Co prawda zacząłem jeszcze w Stanach, ale to był praktycznie zalążek. Zaraz po powrocie ślub, potem problemy ze znalezieniem pracy i jednocześnie pisanie pracy inżynierskiej. Potem obrona, zmiana zatrudnienia, przekwalifikowanie się, nauka na nowym kierunku w szkole zaocznej, dziecko. Następnie odbiór mieszkania, własnoręczne wykończenie go, nieudana próba rozruchu własnego biznesu, znowu kilkumiesięczne szukanie pracy w Białymstoku lub w Warszawie, w końcu jej znalezienie a parę miesięcy potem drugie dziecko. Praca nad książką ograniczała się praktycznie do zarywania nocy.

Wyobraźcie sobie przeciętnego dwudziestoparolatka, który robi po nocach, takie mało cywilizowane rzeczy. Ciężko wyobrazić sobie kogoś takiego czytającego książkę a co dopiero piszącego ją. Przecież przymuszenie się do pisania np. pracy dyplomowej nawet na zasadzie "Ctrl+C, Ctrl+V" jest dla wielu ogromnym wyczynem a tu tak z własnej nieprzymuszonej woli....

Ciężkie do wyobrażenia, prawda? Ale udało się i w tej chwili mam 300 stron gotowego rękopisu, w tym 1/3 dopracowaną na komputerze, łącznie z szatą graficzną okładki według własnego pomysłu. Przeniesienie reszty na komputer zajmie trochę czasu, bo nie ogranicza się tylko do mechanicznego przepisywania ale wiąże się też z nanoszeniem świeżych pomysłów, korektami i poprawkami.

Obecnie mam w domu dwa małe szkraby i nie wiem, czy jest sens poświęcać dalej czas dla książki ich kosztem? Przecież może okazać się ona kompletną klapą i nie wzbudzić żadnego zainteresowania...

Dlatego, aby to sprawdzić, postanowiłem podzielić moją powieść na 3 części: rok I, rok II i rok III. Rok pierwszy, który jest ukończony i dopieszczony, wobec braku zainteresowania wydawnictw "mainstreamowych" postanowiłem wydać jako Self Publisher i wysyłam do oceny Wam - czytelnikom.

A z resztą na razie się wstrzymam, zobaczę co los pokaże...

 

więcej info o książce znajdziecie tutaj:

http://usa.interia.pl/wasze-artykuly/artykul/z-quot-pamietnika-znalezionego-na-gabeciu-quot,5969