Czy możesz sobie wyobrazić, Drogi Czytelniku, taką sytuację, kiedy dorosły, bardzo dorosły mężczyzna, napisał książkę i nie potrafi jej przeczytać. Nie potrafi jej przeczytać jednym cięgiem. Nie ma tyle siły żeby przejść przez tekst jeszcze raz. Jeszcze nigdy nie czułem tak wielkiej potrzeby napisania tekstu i jeszcze nigdy nie kosztowało mnie to aż tyle wysiłku. Ciążył mi ten tekst jak kamień. Bałem się zacząć, choć wiedziałem że jeżeli tego nie napiszę oszaleję. Nie ważne czy ktokolwiek przeczyta, ważne że ja o tym już opowiedziałem. Im bardziej zbliżałem się do końca pisania, tym mocniej ściskało mnie w dołku. Już nigdy nie napiszę niczego co będzie dotyczyło prawdziwych ludzi. Nie ważne że żyli dawno temu. Ważne że poczułem jak kochali i jak cierpieli. Tak jakby stali obok mnie. Jakbym znał ich od dziecka. Zamieniłem się w kronikarza. Mogłem zrobić z ich życiem co tyko chciałem. To ja naciskałem przyciski klawiatury. Ale jednocześnie nie mogłem, bo historia musiała być prawdziwa. I kończyć się tak jak skończyła się naprawdę. Napisałem romans, choć tego nie chciałem. Napisałem śliczną książkę. Tego chciałem. Nie chciałem cierpieć. Cierpiałem.