Kiedy przekraczamy progi urzędów widzimy formularze, druki, okienka i twarde miny ludzi siedziących za biurkami. Często wydaje się, że urzędowe spotkanie nie dotyczy człowieka, tylko numeru sprawy zapisanej czarną czcionką na śnieżnobiałej kartce papieru. Dlaczego zetknięcie z biurokracją bywa tak często nieprzyjemne i uciążliwe, że spotkanie kogoś, kto spokojnie wytłumaczy, doprecyzuje niejasne terminy, podprowadzi pod właściwe okienko, przyjmowane jest zwykle ze zdziwieniem i stwierdzeniem: "To ludzki urzędnik"?

Rozwój przywilejów, standaryzacja procedur oraz kary za odchylenia od norm sukcesywnie prowadziły do dehumanizacji osób pracujacych w urzędach i do bezosobowego traktowania petentów.

Zanim jednak urzędnik "straci duszę", Autor wskazuje mu zasady etyki i katolicką naukę społeczną jako drogę do zachowania człowieczeństwa. Poszanowanie wolności i godności osoby ludzkiej, troska o dobro wspólne i zasada pomocniczości zdają się być skutecznym lekarstwem na bezduszność spotykaną w urzędach. Z tych zasad wypływa również rozumienie pracy w administracji jako służby drugiemu człowiekowi.