Polska wielkomiejska rzeczywistość, sfrustrowani młodzi ludzie po dwudziestce i po trzydziestce, studenci, absolwenci, doktoranci studiów humanistycznych i artystycznych, którzy po zakończeniu nauki, w zderzeni z twardą kapitalistyczną rzeczywistością odkrywają, że wcale nie są wybrańcami losu, ale że los z nich zakpił. Świat nie ma im niczego do zaoferowania i niczego od nich nie potrzebuje. Rodzi się bunt. Czas na rewoltę.

Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć to druga książka Kuby Wojtaszczyka, którego debiut literacki znalazł się wśród najbardziej obiecujących debiutów roku tygodnika Newsweek.

Tym razem autor bierze na warsztat bardzo aktualny temat: protesty młodych ludzi przeciwko bezrobociu, umowom śmieciowym i niepewności zatrudnienia, bez zabezpieczeń społecznych, bez szans na emeryturę. Przedstawia typowe polskie duże miasto za kilka lat: filolodzy ruszają na barykady z miejskimi aktywistami, hipsterzy ręka w rękę z doktorantami idą do walki. Polski romantyzm, groteska spod znaku Gombrowicza i współczesne polskie realia społeczne łączą się w wybuchową mieszankę.

Powieść niezwykle współczesna, poruszająca drażliwe i aktualne problemy społeczne: brak pracy i perspektyw, niskie płace, niestabilność zatrudnienia, rozdźwięk między obietnicami, którymi mami się młodych intelektualistów i artystów na studiach, a rzeczywistością, która szybko sprowadza do parteru .

Kuba Wojtaszczyk pisze plastycznie, z miłością do detalu, trochę staroświecko. Ten styl jest mu potrzebny, aby pokazać piekło hipsterstwa, pustkę i bezsilność jego rówieśników z wielkich miast, parę buntu idącą w wielki gwizdek. To ciekawa i aktualna literatura. Polecam - Jakub Żulczyk