Przemyślenia zawarte w moich książkach i esejach zawsze obejmują sobą człowieka. Antropocentryzm mojej refleksji nie jest jednak systemem czczącym istotę ludzką, lecz wychodzącym z jej cierpienia i wrodzonej marności. To właśnie w cierpieniu i owej marności widzę prawdziwe człowieczeństwo i samego Chrystusa. Życie człowieka wydaje mi się nieprzeniknioną grą miłości i śmierci. Zastanawiam się zatem nad ich prawdziwym eidos oraz nad ich punktami stycznymi, w których to właśnie dostrzegam Boga, emanującego na zwykłym, ludzkim poziomie. Interesuje mnie geneza światowego konsumeryzmu i problemy egzystencjalne ówczesnych ludzi, którzy znaleźli się w płynnej ponowoczesności, wymuszającej na nich wszelakie zachowania i tworzącej nowe kręgosłupy moralne. Sam konsumeryzm to dla mnie triumf laicyzacji i równoczesny upadek systemów religijnych, a także starego porządku, trwałości instytucji społecznych, moralności i człowieczeństwa, które jak wszystko dziś, staje się umasowione, a więc anonimowe i pociągnięte w dół. Zauważam niebezpieczeństwo i zagrożenie dla zachodniej cywilizacji w postępującej globalizacji i laicyzacji, budującej nowy porządek świata, odcinający się od swojego dziedzictwa. Obecny stan rzeczy utożsamiam z budowaniem wierzy Babel, czy też ogrodów Edenu na Ziemi, co musi skończyć się katastrofą. Całość refleksji skłania mnie zaś do twierdzenia, że nie ma dziś bardziej odległego i nieznanego zakątka świata niż serce drugiego człowieka i to właśnie ludzkimi sercami, czyli sferą egzystencjalną człowieka zacząłem się zajmować, co jednak wymaga subtelności i uwagi, gdyż jak wiemy, operacje na otwartym sercu są bardzo niebezpieczne...