"Lubieżny telepata. Fantastyczne opowiadania o lekkim zabarwieniu erotyczym", to zbiór tekstów, w których główne miejsce zajmuje utwór pt. "Lubieżny telepata" to nic innego jak zapowiedź moich powieści, gdyż każdy z utworów zawartych w tym zbiorze ma swoją kontynuację prozatorską. W najbliższym okresie ukaże się powieść pt.: "Lep na muchy", potem "Arkadia twój sen" i "Awatara smoka" itd. Moją twórczość ma podwójne dno, wątki erotyczne są zachętą dla czytelnika, dla którego mam miłą niespodziankę w formie podtekstów metafizycznych dających pretekst do głębszych przemyśleń. Jedno mogę obiecać: moja twórczość nie daje się tak łatwo zapomnieć, a jej dobre przesłania zostawiają ślad w podświadomości.

 

Fragment:

Promet szedł ulicą i usiłował sobie przypomnieć sen, który przerwał głos: - Przestań jęczeć! Nawet, jak śpisz świnisz jak świnia! Ty świnio! Włączył radio i słuchał wiadomości, które sączyły się z kolczyków. Głośniki w  kształcie przeróżnych klipsów stały się ostatnio bardzo modne. - W dobie przeludnienia, nowych wirusów i kataklizmów przyrody musimy się liczyć z tym, że nasza cywilizacja stoczy się do epoki kamienia łupanego. Powstał projekt, w którym wybrańcy uśpieni w  hibernacji przeczekają złe czasy na orbicie planety. Instytut Czas i  Przestrzeń proponuje test selekcyjny dla tych, którzy chcą być pasażerami promu kosmicznego. W  dniu dzisiejszym instytut ogłasza nabór w  specjalności psycholog. Chcemy wybrać najlepszych. Potrzebujemy ludzi zdrowych genetycznie, sprawnych fizycznie i psychicznie. Zapraszamy na badania i  test psychofizyczny, w którym sprawdzimy wasze predyspozycje. Promet słuchał bezwiednie i nagle stanął jak wryty. Znalazł się przed strzelistym budynkiem Instytutu Czas i Przestrzeń, który wyrastał przed nim niczym konar i ginął u szczytu połknięty przez smog miasta. - A może by tak spróbować, jestem przecież bezrobotnym psychologiem, dzieci brak, oszczędności brak. Mam tylko żonę zazdrosną jak cholera. Nawet moje sny podlegają ocenzurowaniu. Nic mnie tu nie trzyma, zupełnie nic. Wszedł do instytutu i zgłosił się na test psychofizyczny. Po badaniach, które przeprowadzało szereg specjalistów, podzielono go do pierwszej grupy. Okazało się, że budynek niczym góra lodowa ma nad powierzchnią tylko fragment całości i  skrywa w głębinach dziesiątki poziomów. Podali mu jakieś formularze, które podpisał bez czytania i wraz z grupą kandydatów wszedł do windy. Po otwarciu drzwi ukazało się jasne pomieszczenie. Światło wychodziło ze ścian, sufitu i  podłogi. Pośrodku stał okrągły pulpit, a wokół niego umieszczono fotele w  kształcie wrzecion, gdzie spoczywały rozpięte kombinezony. W pierwszej chwili nie zauważył karłowatego człowieczka, którego duża głowa wystawała znad pulpitu. Dopiero jego głos obrócił jak na komendę wszystkie twarze w kierunku, skąd dochodził. To był jeden z mutantów, człowiek o zdolnościach parapsychicznych. Telepata gestem dłoni zaprosił kandydatów do środka i polecił: - Proszę rozebrać się do bielizny i zająć hipnowirtuatory. Promet szybko zdjął ubranie, powiesił je w szafce, jakie można spotkać na basenie i wybrał ósme miejsce. Poczuł się nieswojo, gdyż z wnętrza dziwnego ubioru wychodziły przewody z końcówkami nieznanego przeznaczenia, które nie wątpliwie miały się do czegoś podłączyć. Obok niego zajęła miejsce długonoga piękność i właśnie wkładała biodra uwięzione w koronkowych majteczkach do kombinezonu numer siedem. Ależ przyjemnie siada, pomyślał Promet i jak zwykle w takich wypadkach do świadomości wcisnęła się myśl. Całe szczęście, że żona nie widzi, jak na nią patrzę. Dostałbym przez łeb torebką i długi wyrok w postaci upierdliwego monologu jak to zmarnowała sobie najpiękniejsze lata w towarzystwie bezrobotnego nieudacznika, ciamajdy życiowego. - Jak kokoszka na grzędzie - wyszeptał i uśmiechnął się na wskutek wyobrażeń, które mimowolnie wpełzły w umysł i przyjęły wyuzdaną formę. - Ej kokoszko, co się tak kokosisz? Szukasz jajek? Przecież są tutaj. O tu, między moimi nogami. Możesz sobie wysiadywać do woli? Kobieta wyczuła jego wzrok i spojrzała wyzywająco na sąsiada. Była mulatką o  delikatnych rysach. Promet chcąc rozluźnić napiętą sytuację wywołaną bezczelnym wpatrywaniem się w obiekt pożądania zagadnął: - Wygląda na to, że przeżyjemy coś ciekawego. Mam nadzieję, że będzie przyjemnie. - Chciał, jak to miał w zwyczaju, zagadnąć wstępnie. Ciemnoskóra piękność zmierzyła go wyniosłym wzrokiem i pogardliwie prychnęła, następnie z szyderczym uśmiechem odpowiedziała: - Jesteś niedouczony, kochasiu. To będzie horror, a nie erotyk i nie będziemy się tam ze sobą zabawiać, o nie, tylko współzawodniczyć. Tam dostaniesz taki wycisk od telepaty, że sobie w łeb strzelisz, aby jak najszybciej zakończyć ten wirtualny koszmar - dodała na koniec, uśmiechając się przy tym z lisią satysfakcją. Po tych słowach przestała na niego zwracać uwagę. Promet zaniemówił. Nie spodziewał się tak opryskliwej odpowiedzi. Zmieszanie powoli ustępowało, a on zastanawiał się nad tym, co miała na myśli drażliwa sąsiadka. Naszły go obawy i złe przeczucia. Test, w którym za chwilę miał uczestniczyć, kojarzył sobie z zabawą, a tu się okazuje, że to coś więcej niż komputerowa gra. Z konsoli sterowniczej dochodził władczy głos: - Zwycięży ta osoba, której punktacja będzie najwyższa na mecie. W świecie wirtualnym będziecie mieli na sobie specjalny kombinezon ochronny, sterowanie nim odbywa się za pomocą opisanych przycisków na klamrze pasa. Ponadto zostaniecie wyposażeni w odpowiednie uzbrojenie, czyli nóż i uniwersalny miotacz laserowy, którego dodatkowo można wykorzystać, jako świetlny miecz i granat, wystarczy wyciągnąć magazynek i rzucić. Podaję zasady punktacji. Za każdy metr otrzymacie jeden punkt, za zabicie atakującego zwierzęcia sto punktów, powtarzam atakującego. Uszkodzenia fizyczne i sprzętu będą odejmowane od sumy zdobytych punktów według określonego cennika. Uprzedzam, że ci, którzy zaistnieją w tym świecie będą musieli wykazać się odpornością na stres, strach i ból. Po tych słowach kable wypełzły i jak żywe węże zaczęły szukać odpowiednich miejsc do zespolenia z ciałem. Promet podskoczył urażony. - Co to ma być? - zawołał zaskoczony. - Po co mi małego podłączyli do kabla? Jeszcze, cholera, człowieka prądem porażą. Jego obawy usłyszał sąsiad z fotela numer dziewięć. - Co ja słyszę, jakiś problem z kabelkiem, końcówka za mała, czy za duża? - zapytał bezczelnie i ciągnął dalej rozpoczęty wątek sądząc zapewne, że jest interesujący. - Znam dobrego chirurga plastycznego, a co do wymiaru, to służę dobrą radą - szeptał i dalej brzęczał natarczywie jak komar.- Rozmiar to ważna decyzja, lepiej ją skonsultować z kimś, kto ma o tym pojęcie. Mam przygotowanie medyczne - zachwalał swoje kwalifikacje. Promet przerwał sąsiadowi, który bezwstydnie obnażył się ze swoimi skłonnościami, a w miarę wypowiedzi uśmieszek gasł na twarzy sąsiada. - Bardzo chętnie oddam swojego małego na pastwę twoich konsultacji. Tylko musisz uważać na oczodoły, bo podbite oczka będą bolały. Oj, bardzo bolały! - Ale ja w dobrej? - Proszę cię, nie bądź taki w dupę uprzejmy.