Alfabet antyczny nie jest słownikiem ani encyklopedią, chociaż alfabetyczny układ haseł mógłby nasunąć takie skojarzenie. To włóczęga – z literą w dłoni – przez przypadkowe (no, może nie do końca) okolice i epoki. Miejscem startu każdej wędrówki jest jedna z liter łacińskiego alfabetu, jednak nie w postaci dostosowanej do norm języka polskiego, tylko tej „rzymskiej”. Dlatego nie ma tu liter: Ł, W, Z, Ś, Ć i tym podobnych. Jest hasło na literę K – bo znajdziemy ją w łacinie, chociaż w słowach obcego pochodzenia. Jest Q, nie ma za to J, ponieważ jego funkcję pełni I (które w łacinie jest po części samogłoską, a po części spółgłoską). Są hasła na U i V, chociaż zróżnicowanie zapisu tych głosek stosowane jest dopiero od renesansu.