Miesiąc po ogłoszeniu encykliki stacje telewizyjne transmitowały z Watykanu wydarzenie o najwyższej doniosłości. Papież Celestyn VI podpisał krótki akt rozwiązujący Kościół katolicki: „Niniejszym przestaje istnieć osoba prawna i wspólnota pod nazwą Kościół Katolicki. Majątek Kościoła rozdany będzie biednym, zajmie się tym majątkowa komisja likwidacyjna”. (…)
Cisza panowała absolutna, słychać było tylko dwie muchy, które nieświadome wagi wydarzenia kłóciły się gdzieś wysoko pod żyrandolem. (…)
Wszystkim się zdawało, że były już papież zakończył przemówienie. Ale zebranych czekała jeszcze jedna sensacja. Usłyszeli co następuje:
– Od dziś nazywam się Celestyna, jestem kobietą. Będę w naszej wirtualnej sieci, będziemy wymieniać myśli, będziemy tworzyć etyczną, wirtualną społeczność umysłów i emocji. Wracam do Indii, do wąwozu, w którym przebywałam kiedyś i gdzie stałam się kobietą i mężczyzną zarazem.
Wszyscy zbaranieli, zatkało ich dosłownie, nie mogli wykrztusić słowa. (…)

***

Na wieść o rozwiązaniu Kościoła w Czeskich Budziejowicach (to miasto, które wydało na świat dobrego wojaka Szwejka) miało miejsce wielkie poruszenie.
Pod wieczór na Rynek Wielki wyległy tłumy. Na latarniach rozwieszono olbrzymi transparent: CHCEMY KOŚCIOŁA. Nieco mniejszy poniżej głosił: NIE DAMY SIĘ. Powszechną uwagę przyciągał kościsty mężczyzna kroczący przez rynek z wiązką chrustu na plecach.
(fragmenty książki)