Kryminał i horror w jednym. Fascynująca opowieść z nieoczekiwanym zakończeniem.

Zamek kryjący mrożącą krew w żyłach historię i to niejedną. Wszystko zaczęło się w średniowieczu. Nagle zamczysko zmienia właściciela, który jest z piekła rodem, nie prezentuje sobą nic z ludzkich zachowań. To początek zła, jakie ma miejsce w tym zamczysku. Są tu duchy i dziwne niespodziewane śmierci i wypadki. Dziecko o imieniu Bobuś nagle wyskakuje z wieży i umiera. Zaraz po nim umiera jego matka. W zamku pojawia się policja. Inspektor i jego zastępca mają pełne ręce roboty. Są sceptykami w sprawie duchów, ale do czasu… Jest rok 1934.

 

Jest mroczno, zamek i mnóstwo zawiłości w historii rodziny. Straszny jest grobowiec rodzinny, z którego wychodzą duchy. Pojawiają się one też w zamku, a z lochów, do których nikt ze współczesnych mieszkańców nie chce wejść dobiegają hałasy Do tego część zamku jest zakazana dla mieszkańców — nie wolno im tam wchodzić, komnaty są pozamykane. Historia zaczyna się w momencie, kiedy umiera senior rodu. Zawezwany przez niego z Francji syn z niechęcią, ale za namową swojej francuskiej żony przyjeżdża wraz z rodziną. Nie może opuścić dworzyszcza po śmierci ojca, bo pojawiają się nieznani członkowie rodziny w oczekiwaniu na spadek. Inspektor Wolski ze swoim zastępcą nie narzekają na brak atrakcji, prawie w ogóle nie opuszczając zamku. Inspektor nie dał się zwieźć duchom i opowieściom. Twierdził, że śmierć Bobusia to było morderstwo, a nie wypadek. Potem okazało się, że takich „wypadków” było znacznie więcej i były dziełem jednej osoby.