Najbardziej znana wszystkim historia narodzin człowieka, który zbawił świat, spisana wierszem. Historię znamy, każdy ją sobie po swojemu układa. Autor niniejszej zrymował ją w stanie wojennym. Można doszukać się elementów wspólnych do ówczesnej sytuacji w Polsce. Musiały być zawoalowane, żeby inteligentni ludzie znaleźli wątek i podobieństwa.
Zapisane tu zdarzenia to przemyślenia autora po lekturze „Pisma świętego”, refleksje spisane emocjami. Jest taki czas w roku, kiedy wszyscy — wierzący i niewierzący — jednoczymy się przy kołysce dziecka-proroka, ciesząc się z jego przyjścia na świat, by go potem pożegnać w drugiej części, skupiamy się tu na osobie, która wywarła największe piętno w naszej nowoczesnej kulturze. Wiara nie zawsze musi nas zaślepiać, dobrze jest się zaprzyjaźnić z Jego naukami, które mają nam ułatwić dokonanie prawidłowego życiowego wyboru.
Każdy zna lepiej lub gorzej historię Jego życia. Taka, jak ta tutaj ma bardzo subiektywne spojrzenie na historię zapisaną w Biblii. Ważnym podkreślenia jest, że treść powstała w stanie wojennym, kiedy ludzie potrzebowali dobrych wzorców, podnoszących na duchu, nawracali się lub utwierdzali w swoich wierzeniach. A historie pojawiające się w życiu Chrystusa traktowania go przez ówczesne władze, mogą być odczytywane przez pryzmat czasów nam współczesnych, doszukując się analogii traktowania zwykłego człowieka przez rządzących.