Książka Ewy Kiedio to pociągająca eseistyczna medytacja o sakramencie małżeństwa. Pociągająca – bo gdy się ją czyta, to aż się chce żenić, by móc doświadczyć tego, o czym pisze autorka. Przenikają się w tej książce erotyka i mistyka, fizyczność i duchowość, eros i agape, zwyczajność i misterium. Jest to zarazem medytacja eseistyczna – bo napisana w osobistym tonie, zrozumiale i pięknie. Spotykają się na kartach tej książki Fiodor Dostojewski i Kabaret Starszych Panów; fragmenty Pieśni nad Pieśniami przeplatają się z tekstami rockowych zespołów Frühstuck i Armia; słowa papieży współbrzmią z dialogami z serialu Ranczo; wielcy prawosławni myśliciele sąsiadują z bohaterami filmu Shrek. A pod umiejętnym piórem Ewy Kiedio nie jest to żaden miszmasz, lecz spójna całość. 
(z przedmowy Zbigniewa Nosowskiego)

Fragment książki:
Jeśli przyjmujemy, że Bóg jest obecny w naszym związku, że w szczególny sposób ukazuje się nam w osobie męża/żony, to miejmy pewność, że tarza się z nami po śniegu, tańczy boogie-woogie i gra w scrabble. Niektórzy żartują, że to jedyny małżeński trójkąt uznawany przez chrześcijan. Niezależnie od tego, jak oceniamy ten dowcip, co do jednego nie ma wątpliwości – ze swoim mężem / swoją żoną nigdy nie jesteśmy tylko we dwoje.