Jednocześnie wielu opuszcza Zachód, udając się na Wschód, choćby czasowo. 

Co roku pół miliona młodzieży z krajów zachodnich podróżuje do Indii, Nepalu, Tajlandii w poszukiwaniu guru, koczuje na plażach, podejmuje przypadkowe prace, by zarobić na swoje utrzymanie. Efektem takich podróży są często nowe orientalne grupy religijne, które po pewnym czasie wkomponowują się we współczesną kulturę Zachodu.

Próby stworzenia synkretyzmu kulturowego i religijnego myśli Wschodu z chrześcijaństwem niosą ze sobą deformację postaci Jezusa Chrystusa. Na przykład Maharishi, założyciel medytacji transcendentalnej, kwestionuje sens i potrzebę cierpienia Jezusa: „Nie sądzę, żeby Chrystus kiedykolwiek cierpiał lub miał cierpieć. (...) Jak mogło cierpienie być związane z Tym, który był wszelką radością, wszelkim szczęściem, który twierdził, że tym wszystkim jest?”. Zaś według kultu hinduskiego Self-Realization Fellowship Jezus nie jest jedynym Synem Boga, ponieważ jest wielu joginów – Chrystusów. Gdy żył na ziemi, praktykował jogę lub podobną medytację. Jest wcieleniem Elizeusza. Został ukrzyżowany, aby wziąć na siebie złą karmę innych. Jego zmartwychwstanie było tylko materializacją atomów, a nie realnego ciała...