Nowa powieść Pawła Przywary, to propozycja śmiała formalnie i ambitna artystycznie, choć jej kanwą jest zbrodnia, i można by ją nawet uznać za swego rodzaju kryminał. Odczłowieczona, ubóstwiona śmierć jawi się tutaj jako zjawisko budzące demony, uderzające w ludzką duchowość, poczucie empatii i wrażliwość na świat. To również śmierć przenikająca kulturę i literaturę tak, że staje się jej częścią, tkanką narracji. Można więc rzec, że "Riccochette" to swego rodzaju patomorfologia literacka. Przywara jednak nie ekscytuje się mrocznym światem. Jego proza jest chłodna, przenikliwa, brzmi w niej ton oskarżenia i przerażenia. Wyłaniająca się z magmy słów fabuła, niesie okrutne obserwacje i bogactwo filozoficznych, etycznych rozważań nad światem. Biegłość autora w problemach współczesnej myśli filozoficznej współgra z językowym kunsztem, przez co "Riccochette" staje się wielkim poematem, konstruującym śmierci obelisk, który musi runąć pod jej własnym ciężarem.