Autorka opracowania, stawiając sobie niełatwe zadanie przedstawienia swoistości świata przedstawionego uczniowskich pisemek, podejmuje próbę wejścia w jego orbitę. Dopełnia zatem teksty dzieci i młodzieży (autorzy w wieku gimnazjalnym stopniowo dorastają) osobistymi pamiętnikami czterech osób w wieku od 10 do 40 lat. Daje w ten sposób możliwie najszerszą perspektywę odbiorczą czytelnikowi przyszłości. Sobie wyznacza miejsce marginalne, percepcyjnie pomocnicze, stosując, w stopniu co najmniej umiarkowanym, własną wiedzę psychologiczną, historyczną czy znajomość poetyki [...\. W opracowaniu przemówić mają przede wszystkim teksty Hultajów, pisane z dziecięcą, a następnie młodzieńczą pasją. [...\ Dzięki nim poznajemy środowisko rodzinne Hultajów i znacznie starszą młodzież, przyszłych Kolumbów. Piszący nie są bowiem już dziećmi, lecz nie przynależą jeszcze do pokolenia Kolumbów, jakkolwiek oni również swoimi wspomnieniami dopełniają obraz zniewolonego świata. Fragmenty: "Ocaleni z pożogi, ale wygnani z domów, tułacze obarczeni grzechem polskości, z plecakiem lub walizeczką w ręce aktorzy spektaklu walki, odwagi i poświęcenia przerażeni własnym przerażeniem próbowali jesienią 1939 roku pełnić dalej obowiązki rodzinne i rodzicielskie. Nie znali uchodźczych dróg, nie wiedzieli, gdzie znajdą schronienie, nie umieli jeszcze kłamać, aby żyć. Wciąż jeszcze trwali w nieistniejących domach i mieszkaniach, w ogrodach wyzłoconych jesienią, w gabinetach pełnych książek, w warsztatach i miejscach pracy, w gospodarstwach wiejskich wydanych na pastwę płomieni. Ciągle jeszcze legitymowali się sobą, nie wiedząc, że są już kimś innym podludźmi. Podejmowali też decyzje najważniejsze ochrony dzieci. Musiały mieć one przede wszystkim miejsce do życia dom. Gdzie szukać nowej siedziby? Kim być dla nowej społeczności? Gdzie znajduje się bezpieczna codzienność dla wygnańca?" "Dzieci wiedziały, że przydzielony rodzinie dom jest cudzy. Nagła zmiana warunków życia i brak odpowiedzi na istotne pytania stopniowo uświadomiły bezdomnym chłopcom i dziewczynkom, że muszą pomagać rodzicom, nie licząc na ich wsparcie w wielu sprawach. Przede wszystkim muszą odnaleźć swoje miejsce w zniewolonym świecie Polaków. Zadziwiające jest to, że dzieci usytuowały siebie i swoje potrzeby rozwojowe w kręgu codzienności, celowo zawężonym przez okupantów. Nie nudziły się. Kiedy brakowało książek, uzupełniały braki poprzez twórczość własną, pisząc na miarę swoich możliwość dla siebie i najbliższego otoczenia, dla kolegów i koleżanek. Podjęły próbę redagowania pisemka dla dzieci. Nie była to wyłącznie zabawa".