Dziedzictwo bywa kłopotliwe, o czym zaświadczają najlepiej były obóz koncentracyjny Auschwitz czy Pałac Kultury i Nauki. Największy jednak kłopot mamy z tym, co pozostawiła w naszym kraju Trzecia Rzesza. Jak złożona jest to kwestia, pokazuje najnowsza książka Międzynarodowego Centrum Kultury. I dostarcza najpełniejszego jak dotąd, nierzadko zaskakującego przeglądu tych „źle urodzonych” budowli.

Teren dzisiejszej Polski to również obszar wielkiego przestrzennego eksperymentu, jakim było stworzenie niemieckiej Lebensraum. Eksperymentu zakrojonego we wszystkich architektonicznych skalach: od „wzorcowej prowincji” przez „idealne niemieckie miasto na Wschodzie” po „wzorcową wioskę” i „modelowe mieszkanie dla niemieckiej rodziny”. Inaczej realizowano go na ziemiach należących przed wojną do Niemiec, a inaczej na obszarach podbitej Rzeczypospolitej, które albo włączono bezpośrednio do Rzeszy, albo utworzono z nich Generalne Gubernatorstwo. O ile w Gdańsku, Szczecinie czy Wrocławiu nazistowska architektura nie dziwi, o tyle jej obecność w Ciechanowie, Pułtusku czy na Wawelu może zaskakiwać.

Część planów zrealizowano, inne pozostały na papierze. Niektóre budowle nadal noszą swe kłopotliwe piętno, wiele jednak wtopiło się w otoczenie. Autorzy dociekają ich rodowodu, rekonstruują przesłania: na przykład Ordensburga w Złocieńcu na Pomorzu Zachodnim — upodobnionego do krzyżackiego zamku ośrodka szkolenia nowych hitlerowskich elit — czy Eichenkampu pod Gliwicami — wzorcowej osady dla funkcjonariuszy SA i SS z germańskim dębem nie tylko w nazwie. Za wieloma projektami stała przemoc symboliczna. Bez uporczywego zniemczania, bez wymazywania polskości nie dałoby się Poznania przekształcić w „nowe centrum administracyjne i kulturalne niemieckiego Wschodu”, stworzyć „nowego niemieckiego miasta Warszawy” czy „przywrócić” Krakowowi jego „prastarą niemieckość” i zmienić w Norymbergę Wschodu.

Za architekturą stała ideologia, za ideologią — zbrodnia. Rewersem tego, co budowano i przebudowywano dla „rasy panów” były getta i wysiedlenia. Dobrobyt oparty na niewolniczej pracy podludzi. Infrastruktura eksterminacji — fabryk śmierci i obozów dostarczających darmowej niemal siły roboczej w myśl doktryny „wyniszczenia przez pracę” tak przewrotnie sparafrazowanej na bramie w Auschwitz.

Z dziedzictwem kłopotliwym niełatwo się pogodzić. Nawet zabliźnione, jest śladem krzywdy, przemocy, zbrodni. Osiemdziesiąt lat, jakie od wojny upłynęły, pozwoliły jednak badaczom spojrzeć na nie „bez gniewu i bez upodobania”. A jednocześnie postawić ważne pytanie: czy jako społeczeństwo jesteśmy w stanie przejść od emocji do debaty, od kontrowersji do namysłu, zastanowić się, dlaczego i na jakich zasadach można uchronić również tak dramatyczne świadectwo historii jak pozostawione przez hitlerowców w Polsce dziedzictwo nienawiści.