Bohaterka tej książki nie należy do siebie. Nie ma imienia, prawa do własnego ciała, jej zdanie się nie liczy. Mała dziewczynka zepchnięta na margines spraw dorosłych bywa wciągana w środek rodzinnego dramatu jako narzędzie szantażu czy rekwizyt w teatrze pozorów. Mimo to bohaterka-narratorka opowiada. Odzyskuje podmiotowość dzięki językowi i wyobraźni, które dają napęd doświadczeniu – głównie cierpienia i bólu, ale też przyjemności i zdumienia światem. I nagle wyrósł wokół mnie świat upiornie zmysłowy, pachnący przetrawionymi piwem, smakujący zależałym ptasim mleczkiem, gryzący jak wełniany sweter, którego jednak nie chciałam zdjąć. Kiedy dotarłam do ostatniej strony, och, jak żałowałam.Dla mnie odkrycie na miarę Marieke Lucas Rijneveld. Aleksandra Zbroja