Ten reportaż to opowieść o Polakach, największej mniejszości narodowej w Norwegii, która rzadko jednak dochodzi do słowa w debacie publicznej w tym kraju. Własna historia autorki i rozmowy z wieloma innymi osobami, które przez ostatnie lata przeprowadziły się z Polski do Norwegii – artystami, budowlańcami, naukowcami, himalaistami. To rzecz o migracji, o Polsce i o Norwegii, o uprzedzeniach i rasizmie, ale również o solidarności i empatii, o prawach pracowniczych i o spotkaniach między ludźmi, które pozwalają nam zobaczyć się nawzajem bez etykietek.

W 2004 roku, z magisterską z iberystyki w kieszeni, na dobre przeprowadziłam się do Norwegii, razem z tysiącami innych Polaków, którzy przenieśli się tu w tym pamiętnym roku. Wejście Polski do Unii zapoczątkowało wielką wędrówkę ludów na Zachód i na Północ Europy. Dzisiaj w Norwegii mieszka ponad sto tysięcy Polaków i są największą mniejszością w tym kraju. Ale ich głosy rzadko słychać w debacie publicznej. W wiadomościach i serialach telewizyjnych pokazuje się dość jednostronny obraz Polaków: głównie jako tych okupujących doły drabiny płacowej, rymujących “katolik” z „alkoholik”. Jako najniższą warstwę społeczną w kraju, który lubi nazywać się „bezklasowym”. Są (jesteśmy) oskarżani o „duszenie” wzrostu płac, a podczas pandemii COVID-19 – o masowy „import” koronawirusa. Była dziennikarka jednej z norweskich gazet opowiadała mi, jak zlecono jej zrobienie reportażu o Polsce w przededniu naszego wejścia do Unii. Redaktor naczelny zapytał ją po powrocie, dlaczego wśród zdjęć nie ma portretów kierowców ciężarówek i prostytutek w ciemnych zaułkach. I jak to możliwe, że młodzież, z którą przeprowadziła wywiady, zdaje się marzyć o tym samym, co ich norwescy rówieśnicy. Dziennikarka musiała wyjaśniać, że na tym właśnie polegał sens jej reportażu. Że być może nie różnimy się tak bardzo, jak nam się wydaje. To dlatego chcę opowiedzieć tutaj moją historię i fragmenty historii zasłyszanych od innych Polaków w Norwegii.


fragment książki