Zbiór esejów Moje projekcje jest prawdziwym kalejdoskopem motywów kinematograficznych: od Lotu nad kukułczym gniazdem, przez figurę wątłego inteligenta w typie allenowskim, przygody Janosika i intymne kino Tsai Ming-Lianga, po melancholię Nosferatu, katusze nieśmiałych kochanków i problemy filmowych pisarzy w kryzysie. Wojciech Kuczok w tej odsłonie wciela się w rolę krytyka filmowego, a jednak to wciąż ten sam pisarz – arcywrażliwy na język, subtelny twórca nadzwyczajnie brzmiącej literatury.

Choć jest to subiektywny zbiór przemyśleń, autor nie narzuca swojego zdania. Niejednokrotnie wyczytać jednak można rady i podpowiedzi, których udziela twórcom, aby kino stało się bogatsze i głębsze. Zwraca uwagę na tematy, z którymi filmowcy sobie nie radzą bądź, których z pewnych względów wolą unikać. Do tego dodaje szczyptę humoru i urocze historie z dzieciństwa.

Kuczok jawi się nie jako krytyk moralizator, bo jak zaznacza, krytykiem nie jest, ale jako miłośnik kina, któremu losy i przyszłość kinematografii są bardzo bliskie. Trzy lata po ukazaniu się zbioru To piekielne kino (W.A.B. 2006) autor powraca do swoich filmowych inspiracji…

Póki bohater filmowy milczy, widz gotów jest wierzyć, że reżyser ma coś do powiedzenia.

Małomówność jest przecież cechą wspólną mędrców i idiotów – póki milczą, trudno ich odróżnić. Nie lubię nadmiaru słów w kinie; bywa, że film urzeka mnie do pierwszej kwestii dialogowej, a potem zawodzi grafomanią, czuję się wtedy sromotnie oszukany, jakbym uwiedziony subtelną urodą dziewczęcia, usłyszał nagle, że wulgarnym językiem rozmawia przez komórkę.

Bo kino, poza tym, że bywa sztuką, zawsze jest widowiskiem, które pośród fleszy i hałasów, w żywiole tłumnych emocji i na pierwszych stronach dzienników, odnajduje się bez trudu. Krytyk musi więc i z tego zdawać sobie na co dzień sprawę, że błąka się po targowisku próżności i egocentryzmów, jakim jest świat kina, a co więcej, nikt go tam nie zapraszał. Musi więc umieć kochać kino cierpliwie, bezinteresownie i pamiętać, że prawdziwa krytyka cnót się nie boi.

fragmenty

To piekielne kino w oczach recenzentów:

Ta niewielka książeczka sprawi czytelnikowi prawdziwą przyjemność. Wojciech Kuczok przypomina, że film jest sztuką, a pisanie o nim to coś więcej niż stawianie gwiazdek.

Barbara Hollender, Rzeczpospolita

Kuczok wprost wyznaje, że interesują go te filmy, które resztę publiczności wyganiają z kinowych sal. Ciągnie go w stronę obrazu piekielnego, czyli takiego, który wystawia widza na ciężką próbę wytrzymałości.

Grzegorz Jankowicz, Przekrój

Film w świetnych esejach Kuczoka jest piekłem. Autora […] intryguje rzeczywistość, która drenuje ciało i mózg, wwierca się w bebechy albo zostawia trwałe pręgi na duszy i w psychice.

Łukasz Maciejewski, Dziennik