Co można osiągnąć, wyjeżdżając do USA z paroma walizkami, czwórką dzieci i zerową znajomością angielskiego? Całkiem sporo!
Początki nie były łatwe. Autor niniejszych wspomnień i jego żona, jak wielu Polaków w Stanach, zaczynali od prostych prac fizycznych - sprzątanie, prace rozbiórkowe. Zarabianie na życie trzeba było pogodzić z nauką języka. Dzięki determinacji, pracowitości i umiejętności dostosowania się do nowych warunków nie pozostali "ludźmi od brudnej roboty" i przebyli niełatwą drogę od pomieszkiwania kątem u kuzynostwa do... własnego domu na Florydzie.