Jacek Mączka (1965), poeta, literaturoznawca. Autor siedmiu zbiorów wierszy oraz wydanej przez "Księgarnię Akademicką" w Krakowie monografii Powidła dla Tejrezjasza. W 2014 roku ukazał się w wydawnictwie "Mamiko" jego Dróżnik. Publikował, między innymi, w "Gazecie Wyborczej", "Tygodniku Powszechnym", "Rzeczypospolitej", "Więzi", "Studium". Laureat Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina i Tyskiej Zimy Poetyckiej. Mieszka w Sanoku.
            Tom otwiera grupa wierszy o charakterze metapoetyckim, pośrednio nawiązujących do tytułu książki. Proces pisania okazuje się tu tragiczną, bo z góry skazaną na niepowodzenie, próbą „dotknięcia” rzeczywistości za pomocą słowa, próbą „pomyślenia prześwitu” w rzeczywistości zawłaszczonej przez język. Poetę zajmują tu różnorodne konsekwencje nieprzystawalności słowa do świata, który jest przez nie nazywany oraz zagadnienie owładnięcia bytu ludzkiego przez system znaków językowych: Takuana prosi Basho o jedno / prawdziwe słowo. (Poruszam się), Uznajmy to za przyczynek do poezji zielników / albo świadectwo śmiertelności słowa. (Deptane po drodze), Bo przecież / w przedrzeźnianiu i robieniu grymasów jest coś nieprzyzwoitego, / contra naturam. A zarazem słodka obietnica powrotu. (Mówić inaczej ), Piszę świat jak księgę dla głupców / albo ikonę. (Eikastike), Słowa jak witki łoziny obsuszone z rzeczy. / Język sobie przeczy. (Supinum), W dodawaniu stołow do stołów jest więc coś głęboko / nieetycznego, podobnie jak w budowaniu wieży, / pisaniu księgi i mnożeniu permutacji w nieskończoność. (Post scriptum).
            Drugim bardzo ważnym motywem organizującym całość jest kategoria gry, chaosu czy też przypadkowości: Nadciąga / wielkie odrętwienie. Pusta pustka  /  nie gra „pustki i formy”. Nie na żarty. (Psy pożarły świat w grudniu), Nieruchome rybie pyszczki / bańki powietrza – zawsze /  ku centrum jednakowo odlegli.(Bielinki nierealne w upale), … choć mogłeś, czy aby na pewno, pasażem, gdzie Żabka. / Wybierający wybierany. Grzechocą kości w miedzianym kubku.(Symballein), Układasz rozrzucone / jeszcze raz. (Kawałek uważnie). Wspomniana kategoria manifestuje się także na innych piętrach konstrukcyjnych tomu, a mianowicie w mnogości cytatów, pseudocytatów, trawestacji, mott i przypisów, jakby Mączka, poprzez cały ten intertekstualny sztafaż dawał do zrozumienia czytelnikowi, że prowadzi szczególny rodzaj gry, gry na serio, w której stawką jest próba uchwycenia własnej tożsamości w świecie zużytych znaków, w którym wszystko już zostało powiedziane. Widzimy tu między innymi Montaigne’a, Ginzburga, Ripę, Foucaulte’a, Myśliwskiego, Ekai, Dantego, Lorcę, Follaine’a,  Sosnowskiego, św. Tomasza, Pauzaniasza, Blake’a, Duranda, Lombroso, Szubera, Heanney’a, Sorela, Marqueza, kanoniczne teksty buddyjskie, przytoczenia mowy potocznej,  fragmenty z rejestrów sądowych, mitologię  słowiańską, grecką, skandynawską czy sumeryjską a nawet Talmud.
            W książce odnajdziemy szereg tekstów będących rezultatem wsłuchiwania się w głosy z przeszłości. Obcowanie z biografiami innych buduje niezbędny dystans, powściągliwość w wypowiadaniu sądów o sobie. Stwarza poczucie przynależności, rodzaj zakorzenienia w przestrzeni wspólnej. Oczywiście przywoływane postaci są znaczące: np. Basho, Montaigne, Menocchio,  Potocki, Caravaggio.
   
            „Układaniu rozrzuconego” w tomie Mączki towarzyszy niezwykła wrażliwość na genius loci Ziemi Sanockiej. Sakralizacja  przestrzeni najbliższej stanowi ekwiwalent ustanawiania Kosmosu. Tak jest w wierszach Tkliwość rozkruszy gołoborzaJuż raz niosłeś tę opowieśćMgła, W drodze, Bez ciebie zakwitnie czeremcha, Po nitce, Stromo pod górę, przymiarki, Epistola, Migawka, Prowcza.
 
Głosy:
            Wiersze (Mączki) to wyrzeźbione w krysztale pryzmaty świadomości i postrzegania, naturalnie otwarte na różnorodność istnienia. (…) Są mi bliskie, gdyż, podobnie jak moje wiersze, czerpią z estetyki wschodniej, jednocześnie jej nie imitując. 
                                                                                                                                        Jane Hirshfield
            Dużo u Pana świeżych, zmysłowych, niemal dotykalnych, okruchów rzeczywistości, istny kosz pełen soczystych malin, które jeść trzeba z namysłem, po jednej...
                                                                                                                               Marian Pankowski.
            Jego poetyka jest tak czytelna, rozpoznawalna, oryginalna i, dodam z przekonaniem,          piękna.
                                                                                                                                             Jacek Dehnel            
 Znakomite wiersze, nasycone konkretem, niekiedy prawdziwie epifanijne.
                                                                                                      Wojciech Kass.        
Wiele wierszy bliskich bliskością typu: sam chciałbym takie napisać…
                                                                                                                     Karol Maliszewski