Są takie życiorysy, w których nic się nie zgadza. Fikcja miesza się z prawdą, a prawda z roku na rok coraz bardziej się zaciera. Bywa, że w końcu łatwiej uwierzyć w fikcję niż w prawdę o sobie. Czas mija, świadkowie odchodzą, fakty się gubią i pozostają jedynie fragmenty opowieści.

Ta książka jest opowiadaniem o braku miłości, zemście i nieistnieniu, ale przede wszystkim o fascynującej kobiecie, której życie było pełne fikcji, tajemnic i mitów. Choć była w nim też prawda. To ona łączyła Irenę z ludźmi, którzy znali ją od początku: Antkiem Cukiermanem, Cywią Lubetkin, Kazikiem Ratajzerem, Markiem Edelmanem, Aliną Margolis. Ta brawurowa łączniczka Żydowskiej Organizacji Bojowej, uczestniczka powstania warszawskiego, bez wątpienia bohaterka, zdecydowała się wymazać siebie – swój wojenny los, swoje pochodzenie – ze wspomnień i z książek historycznych. Wybrała nieistnienie. Zmieniła rok urodzenia, narodowość, poglądy, a nawet głos. Nie rozpoznawała prawie nikogo z dawnych przyjaciół. Była Ireną Gelblum, Ireną Waniewicz, a w końcu stała się włoską poetką Ireną Conti. Grała ją perfekcyjnie, przez całą dobę. Przez całe lata.