W samym centrum Szczecina stoi blok mieszkalny, zbudowany na gruzach dawnego cmentarza. Paulina Grych na murze tego bloku notuje historie jego mieszkańców, tworząc swoistą antropologię niedoskonałości.

Diana ma trzydzieści lat, chorobę psychiczną i Niemca, który ją utrzymuje. Przyjaciółka Diany, zdewociała Beata, wieczna dziewica, może się z kolei pochwalić rentą i rozpoznaną schizofrenią. Rudy Karol to niespełniony literat, Marek – były żołnierz otoczony przez kobiety – ucieka od kochającej babci i toksycznej ciotki w męski świat wojny. Bohaterowie Pauliny Grych mogą wpisać sobie do CV nieudane dzieciństwo, walkę z własnym i cudzym alkoholizmem i (często samobójczą) śmierć bliskich. Każde z nich zagubione, skrzywdzone i raniące innych. Wariaci. A może po prostu bardziej wrażliwi i pragnący miłości?

Świat Diany, Beaty, Karola i Marka to dokładne zaprzeczenie świata telenowel, które chcą nam wyznaczać granice normalności. Autorka Schizy wydobywa z cienia „dziwnych” i samotnych, opowiada nam o ich przyjaźniach, miłościach i dramatach. Pokazuje, jak po raz kolejny próbują zacząć wszystko od nowa.

– Gdzie zostawiłaś córkę? – zapytał nagle.

– U sąsiadki,

– Jak to? – zdziwił się.

– Trzymała się kaloryfera na korytarzu i darła mordę, że do babci nie pójdzie –odpowiedziała z gniewem. – Jakaś troskliwa Samarytanka wylazła z mieszkania. Zaczęła mnie pouczać, że jutro wigilia. Lata co niedzielę do kościoła, więc będzie miała niespodziewanego gościa na święta – zaśmiała się krótko. – Dałam jej klucze do mieszkania i Diana może spać w domu. Sama wie, gdzie schowałam prezent.

fragment

Z recenzji Numeru zerowego:

Grych oddaje głos tym, którzy go za bardzo nie mają. Choć wiele wskazuje na to, że należą do większości.

Marta Mizuro