Przedstawiciel IBM negocjuje warunki umowy na system ewidencyjny dla obozu w Auschwitz. Cieśla odkrywa oszustwa w kosztorysie szubienicy. Pijani chłopi kłócą się o dobytek z żydowskich domów. Zwłoki z pociągu jadącego do obozu śmierci zostają użyte jako paliwo dla parowozu. „Więcej gazu, Kameraden” to proza wpisująca się w nurt wyznaczony przez takie książki, jak „Sąsiedzi” czy „Strach” Jana Tomasza Grossa. Zagładę oglądamy tu oczami jej szeregowych uczestników, zwykle oprawców, beneficjentów i biernych świadków. Życie egzekwuje swoje prawa nawet w obliczu Apokalipsy, bohaterami Piwowarskiego kierują ambicja, zawiść i banalna głupota, ale także miłość i troska o bliskich. Apokryfy Piwowarskiego wyrastają z przeczucia niepełności wiedzy, jaką posiadamy o Zagładzie. Sięgając do świadectw z epoki i własnej wyobraźni, autor tworzy obraz codziennej ludzkiej krzątaniny. Obraz ten, pozbawiony jakiegokolwiek komentarza, wydaje się zaskakująco swojski. Raz jest smutny, raz wesoły. Ktoś nas irytuje, komuś gotowi jesteśmy współczuć. Jak w życiu...

 

Przyjąłem, że powinienem opisać Zagładę z zewnątrz. Uznałem za właściwe i dopuszczalne przyjąć punkt widzenia tych, którzy stali po drugiej stronie, a był to punkt, z którego pojmowało się uśmiercanie Żydów jako obowiązek, wyznanie wiary, ideał, biurokrację, wskazanie nauki, postęp cywilizacyjny, okazję do zarobku, wreszcie rzecz naturalną i powszednią.

Krystian Piwowarski

 

Stypka i Rataj wlekli w kopnym śniegu po dwa, a jeśli mniejsze, to i po cztery ciała do parowozu. Z początku próbowali miotać je w pojedynkę do tendra, ale tender był wysoko, a oni w dole, po pas w czerwonym śniegu, i nawet lekkie dziewczynki z mysimi ogonkami odbijały się od czarnej, tłustej blachy i spadały im na karki. Kapral się niecierpliwił, konwojenci robili uwagi.

(fragment)

 

Z recenzji Homo Polonicusa:

„Homo Polonicus” zawiera być może największą krytykę szlachty w polskiej literaturze od czasów Stanisława Brzozowskiego, który w Legendzie Młodej Polski pisał o zdziecinniałych szlachcicach, żyjących w izolacji od Europy na „tłustym połciu ziemi". [...] Gdyby Mikołaj Gogol jakimś trafem urodził się i tworzył w XIX-wiecznej Polsce, zapewne tak wyglądałyby polskie „Martwe dusze”.

Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza"