Gabryśka Mrozińska wie, co to ciężka „praca na livingu”, czyli całodobowa opieka nad ciężko chorymi ludźmi w ich domach. Myje i karmi swoich podopiecznych, towarzyszy im w cierpieniach i znosi ich humory. Jednak rzadko może liczyć na słowo – dziękuję, zresztą na porządne pieniądze też. Nie brakuje jej natomiast upokorzeń i rozczarowań. 
Jeśli serial „Londyńczycy” był portretem młodego pokolenia zaradnej emigracji zarobkowej w Wielkiej Brytanii, to „Wyspa starców” jest kroniką niewesołych przypadków dojrzałej Polki pracującej nad Tamizą.
Mimo wszystko Gabrysia nie poddaje się. Jak mantrę powtarza fraszkę Jana Sztaudyngera: „Wszystko marność i koszmarność, lecz czuję z tym solidarność”.