Dokonywanie wyboru „Myśli” świętego Jana Chryzostoma jest zadaniem niełatwym choćby z tego względu, że chciałoby się w tym wyborze uwzględnić przynajmniej wszystkie główne jego dzieła. To zaś jest niemal niepodobieństwem, gdyż dzieł tych jest wprost zdumiewająca obfitość. „Morzem bezbrzeżnym” nazwał jego literacką spuściznę jeden z najświetniejszych znawców literatury greckiej. Dość wspomnieć, że w słynnej „Patrologii greckiej” Migne‘a (na której tekście opieraliśmy wybór niniejszy) obejmuje ona osiemnaście grubych tomów, z których każdy liczy z górą półtora tysiąca stronic...  Podziw dla tej imponującej pod każdym względem twórczości piśmienniczej wzrośnie jeszcze bardziej, gdy dowiemy się, że autor ten wziął się do pióra stosunkowo dość późno, licząc lat 27, i że następne lata jego ziemskiego pobytu, aż do chwili, gdy w sześćdziesiątym roku życia dokonał dni swoich, zapełnione były czynną pracą kapłańską, duszpasterską, administracyjną, modlitwą i ascezą, a wreszcie udziałem w sprawach politycznych, połączonym z wieloma trudami, przeciwnościami i niebezpieczeństwami. Dodajmy do tego, że Jan Chryzostom był pod względem fizycznym nader słabowity i że kilkakrotnie poważnie zapadał na zdrowiu. Wszystko to da nam pojęcie o sile geniuszu tego człowieka, na którą się składała: siła rozumu i myśli, siła wielkiego artyzmu a nade wszystko siła nieugiętego charakteru i woli.